Ostatnią godzinę jaką ujrzałam na telefonie była 5:34- wtedy pewnie usnęłam. Tata wszedł mnie obudzić i zaraz wyszedł. Czuję się jak pies wyrzucony na ulicę. Czy nie zasługuję już na miłość? Jak oni wszyscy mogli mi to zrobić. Myślałam, że wreszcie znalazłam przyjaciół, chłopaka, z którym będę szczęśliwa. Niestety po raz kolejny się pomyliłam. Dlaczego żadne z nich nie pisnęło nawet słówka. Skoro tyle osób wiedziało to... To wie o tym pewnie cały klub. Tata o tym wie! Natychmiast zbiegłam w piżamie na dół, mało nie zabijając się na schodach. Pobiegłam do kuchni. Wiedziałam, że będzie mi szykował śniadanie.
-Wiedziałeś?- zaatakowałam go od samego progu.
-Mari co się stało? O co ci chodzi skarbie?- zapytał naprawdę zdziwiony. Miał do tego prawo, to że ja o tym cały czas myślę nie mogę o tej sytuacji zapomnieć nie oznacza, że inni o niej w ogóle wiedzą.
-O tym, że Neymar ma dziecko- wytłumaczyłam już dużo spokojniej, ale nadal miałam podniesiony głos.
-Powiedział ci?- zapytał, a moje oczy chciały wyjść z orbit. Niestety łzy im to uniemożliwiły. Myślałam, że oszaleję. Każdy wiedział, tylko nie ja. Pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam się na klucz, a potem opadłam na łóżku z wielkim rykiem. Po chwili jednak się ogarnęłam i zaczęłam się ubierać. Chciałam wziąć cokolwiek, ale zadzwonił mój telelfon.
~Rozmowa telefoniczna~
-Tak?
-Dzień dobry pani Mariko tu Jero Mussa- odezwał się głos.
-Mam informację, które panią zainteresują. Możemy się spotkać jutro?
-Oczywiście- powiedziałam i poszłam się wyszykować. Weszłam do łazienki. Uczesałam włosy i się umyłam. Potem się ubrałam w to:
Zeszłam na dół.
-Gdzie idziesz?- zapytał mój tata.
-W dupe- powiedziałam mega zła.
-Marika! Dokąd?- zapytał poważnie.
-Do szkoły! A gdzie mam iść? Na kurs bycia matką?!- wrzasnęłam tak, że chyba słyszała mnie cała okolica.
-Znowu masz czarne ubrania...- zauważył. Zawsze się tak ubieram, gdy jest mi smutno. Dzisiaj zrobiłam sobie mocny, czarny makijaż bo wyglądałam jak zombie. O taki:
-Marika czemu jesteś taka? Przecież się wtedy nie znaliście... Dobrze, że ci powiedział. Mógł to ukrywać i...- nie dałam mu skończyć.
-Dowiedziałam się przypadkiem!- krzyknęłam i wyszłam. Poszłam do sklepu.
-2 żyletki poproszę- powiedziałam beznamiętnie.
-Po co?- zapytała jakaś ciekawska ekspedientka.
-Dajesz czy mam iść obok?- zapytał zła.
-Masz- powiedziała. Zapłaciłam i poszłam. Siadłam pod drzewem, pod którym siedzieliśmy razem. Ney wyrył tam nasze inicjały. Było ono trochę na odludziu, ale to dobrze. Podwinęłam rękawy i zrobiłam kreski. Było ze mną źle. Po dłuższej chwili ogarnęłam się i zamówiłam taksówkę. Kierowca zawiózł mnie na dworzec kolejowy. Tam kupiłam bilet. Poczekałam trochę i pojechałam tylko w sobie znane miejsce. Musiałam się przesiadać w wile pociągów. Cały czas byłam w podróży. W końcu następnego dnia wieczorem znalazłam się w Lizbonie. Była dokładnie godzina 22:21. Tata kilka razy do mnie dzwonił, ale tylko raz wysłałam mu sms-a, że nic mi nie jest. Teraz postanowiłam do niego zadzwonić.
~Rozmowa telefoniczna~
-Tata?- zapytałam.
-Marika? Gdzie ty jesteś?- zapytał jakiś dziwny głos.
-Kto mówi?
-Marika gdzie ty jesteś? Tu Pique- wytłumaczył.
-Masz dziwny głos- powiedziałam.
-Jestem chory, ale gdzie ty jesteś?
-Dasz mi tatę?
-Jest w szpitalu.
-Jak to? Co się stało?
-Znaczy u Neya w szpitalu... Marika nie wiem gdzie jesteś, ale oni oboje odchodzą od zmysłów. Neymar miał kontuzję. Nie oglądałaś meczu?
-Nie. Słuchaj Geri jest obok Shak?
-Już się nie gniewasz?
-Rozumiem... Też bym się tak zachowała na waszym miejscu... Ale z Neymarem wszystko skończone... To co jest tam Shak?
-Tak już ci ją daję- powiedział i przekazał jej telefon.
-Jejku Mari tak bardzo cię przepraszam...- płakała- Powiedz mi gdzie ty jesteś. Wszyscy się o ciebie martwimy.
-Shak jestem w Lizbonie. Wiesz po co. Mam nadzieję, że dowiem się czegoś, ale chcę cię o coś zapytać.
-Jasne.
-Pomożesz mi w razie czego?
-Ale w czym?
-Jeszcze nie wiem.
-Dobra nie ma sprawy... Marika mogę powiedzieć Anto? Martwi się o ciebie i bardzo to przeżywa.
-Jasne i wymyśl coś dla taty. Jestem już pod jego biurem... Kończę pa.
-Zadzwoń jak będziesz coś wiedziała.
-Ok- odpowiedziałam i się rozłączyłam. Szybkim krokiem weszłam do dużego budynku. Skierowałam się schodami do góry. Wreszcie na 4 piętrze znalazłam drzwi z napisem: " Biuro detektywistyczne Jero Mussa". Zapukałam delikatnie i po chwili nie czekając na pozwolenie po prostu weszłam.
-Kim pani jest?- zapytała chyba sekretarka.
-Marika Guardiola- przedstawiłam się.
-Aa tak. Dzień dobry, pan Jero już na panią czeka- uśmiechnęła się i zaprowadziła mnie do jego gabinetu, aby po chwili nas tam zostawić. Byłam bardzo zdenerwowana. Przywitałam się z detektywem i przeszliśmy do rzeczy. Po jakieś godzinie wyszłam z biura i od razu zadzwoniłam do Shak.
~Rozmowa telefoniczna~
-Hej kochana i co?- zapytała od razu.
-Wiem, gdzie jest Raf!
-Jak ci się to udało ustalić?
-Ten detektyw jest najlepszy w całej Europie... Ma dużo kontaktów, ale samo ustalenie jej adresu zajęło mu ponad miesiąc.
-Co chcesz teraz zrobić?
-Jadę do niej.
-A gdzie ona jest?
-W Australii w Melbourne.
-Ale to jest bardzo daleko!
-Wiem... Przesłałabyś mi trochę ciuchów i kasy? Oddam ci, obiecuję tylko...- nie dała mi skończyć.
-Już idę zrobić przelew... Ciuchy będą długo iść, kup sobie tam coś, ok?
-Ale to dużo kasy...
-Trudno... Zaraz ci rezerwuję bilet i właśnie robię przelew... Kochanie kończę bo Geri coś podejrzewa. Kocham cię cześć.
-Ja ciebie też pa- zakończyłam rozmowę. Miałam trochę pieniędzy, więc wydam je na hotel. Znalazłam na moim telefonie najtańszy hotel. Nie był zbyt daleko, więc szłam z GPS-em. Zameldowałam się w hotelu. Kiedy jadłam kolację dostałam sms-a:
"Mari bilet masz na jutro z głównego lotniska o 11:45 z przesiadką... Tylko takie były :( Pieniądze powinny być już na koncie :) Na miejscu będziesz następnego dnia około 15 :/ Dzwoń mała i pamiętaj, że bardzo cię kocham ♥".
Kochana- pomyślałam. Zjadłam moje naleśniki i poszłam do pokoju się przespać. Nastawiłam budzik na 6 rano, ponieważ musiałam kupić sobie jeszcze te ubrania.
~Następnego dnia~
Wstałam prawie o 7. Szybko ubrałam się w ubrania, które miałam już 3 dzień. Zeszłam an śniadanie. Wzięłam sobie tosty. Zjadłam je ze smakiem i znowu musiałam wyłączyć telefon. Przez te 3 dni każdy z Barcelony do mnie dzwonił, ale najwięcej połączeń miałam od:
-Bartra (5187 połączeń)
-Pique (1593 połączeń)- pewnie dzwonił z Shak.
-Messi (1993 połączeń)- a on z Anto.
-Tata (3775 połączeń)- trochę mi głupio :(
-Neymar (11376 połączeń) chciałabym z nim pogadać, ale mam swój honor. Co inni nazywają dumą. Trudno.
Inni też dzwonili, ale nie chce mi się więcej wymieniać. Poszłam na zakupy. Kupowałam rozsądnie, ponieważ to były ich pieniądze. Kupiłam sobie jeszcze małą walizkę. Miałam trochę czasu do samolotu, więc postanowiłam pójść jeszcze na jakieś jedzenie. Następnie udałam się autobusem na lotnisko. Zadzwoniłam do taty. Trochę go uspokoiłam. Był na mnie zły, ale chyba o dużo bardziej cieszył się, że nic mi nie jest. Wiedziałam już co zrobię, gdy ją znajdę. Tata powiedział, żebym zadzwoniła do Neya i Messiego bo szczególnie ten pierwszy odchodzi od zmysłów. Zadzwoniłam do Bartry i Messiego, a reszcie Barcelony wysłałam sms-a, że wszystko u mnie ok i żeby się nie martwili. Potem jednak wybrałam numer do Neya. Nadal był zapisany jako "Mój kotek ♥". Sam się tak zapisał, a ja nie mam sera tego zmienić. Neymar odebrał po pierwszym sygnale. To było dziwne, naprawdę.
~Rozmowa telefoniczna~
-Cześć- odezwałam się.
-Marika?- wydarł się.
-Tak.
-Nareszcie kochanie przepraszam wróć proszę kocham cię jesteś dla mnie wszystkim zrozum- mówił bez żadnej przerwy. Popłakałam się, ale wiedziałam, że tak już nie może być.
-Ney, dzwonię tylko dlatego, że tata mi kazał. Ja cię już nie kocham, rozumiesz?
-Nie da się w kimś odkochać z dna na dzień.
-Ja cię nigdy nie kochałam, po prostu chciałam zapomnieć o Wojtku... Przepraszam- powiedziałam i się rozłączyłam. Zaczęłam płakać jak dziecko. Byłam nim. Wcale tak nie było, jak mu powiedziałam. Kochałam go jak cholera, ale nie chciałam tego. Nie tylko ze względu na jego dziecko.Wczoraj dzwoniła do mnie Bruna. Wysłała mi ich wspólne zdjęcia. Powiedziała, że oczekuję dziecka, a ojcem jest Neymar. Tego było za dużo. Poza tym wczoraj w Lizbonie przeczytałam jakąś gazetę plotkarską o tym. Byłam załamana. Dlaczego w takim razie chciałam znaleźć jego siostrę? Kocham go jak wariatka. Nie chcę z nim po tym być, ale chcę żeby był szczęśliwy. Kiedyś powiedział, że gdyby znalazła by się Raf byłby szczęśliwy. Muszę zrobić to dla niego. Nie wiem co zrobię potem. Chyba wrócę do Polski. Pojadę tylko po swoje rzeczy i pogadać z tatą. Nic więcej. Zacznę wszystko od początku. Tak będzie najlepiej. Muszę dać radę, chociaż to jest naprawdę trudne. Zapłakana poszłam do odprawy. Lot miał trwać ponad dobę. Nie wiem jak to wytrzymam. Na moich nadgarstkach nie ma już miejsca. Coś wymyślę. Wyłączyłam telefon i udałam się na pokład samolotu.
~Perspektywa Messiego~
Z Pepem jest już nawet lepiej, ale Neymar rozmawiał przed chwilą z Mariką. Jest cały blady.
-Zerwała ze mną... Powiedziała, że nie chcę mnie znać- powiedział po chwili szeptem.
-Jest zła- chciałem go pocieszyć.
-Nie Leo... Znam ją. To koniec- potem pobiegł na górę. Zamknął się w łazience. Dobijałem się z pół godziny, aż w końcu wyważyłem drzwi. Kiedy go zobaczyłem byłem na siebie zły, że nie zrobiłem tego wcześniej. On sobie podciął żyły i wziął jakieś tabletki. Zadzwoniłem po pogotowie. Ney jeszcze coś szeptał. Nachyliłem się nad nim, aby coś usłyszeć.
-Leo nie mów jej od czego umarłem.
-Nie umrzesz- powiedziałem szybko, a z moich oczu popłynęły łzy. Byłem załamany. Karetka szybko przyjechała. Ratownicy udzielili mu wstępnej pomocy medycznej i zabrali do najlepszego szpitala w mieście. Byłem zły i załamany. Zadzwoniłem do Pepa i reszty. Powiedziałem co się z nim stało, ale zabroniłem o czymkolwiek mówić Marice. Oni się zgodzili. Wszyscy płakaliśmy, siedzieliśmy na podłodze, kopaliśmy krzesła, wybrane osoby chodziły po jedzenie i picie. Było ciężko, jest ciężko. Neymar ma tylko nas. Nie może liczyć na swoją rodzinę. Zrobił wszystko, żeby ich znaleźć. Szukał ich sam w Hiszpanii i Brazylii, wynajął chyba wszystkich możliwych detektywów z Brazylii i Hiszpanii. Potem stracił już nadzieję. Nadal szukał, ale tylko dlatego, żeby potem nie zarzucić sobie kiedyś, że nie zrobił wszystkiego. Nie wierzył, że kiedyś zobaczy Daviego czy Raf. Na jego miejscu zrobiłbym to samo. Kiedy życie się wreszcie do niego uśmiechnęło i przyszło szczęście wszystko się popsuło. Rozmawiałem z Antonellą i powiedziała mi, że gadała z Mariką. Ona zerwała z nim bo dzwoniła do niej Bruna i powiedziała, że spodziewa się jego dziecka, wysłała ich zdjęcia, a Mari przeczytała jeszcze jakiś magazyn plotkarski. Boże, proszę Cie... Niech wszystko się ułoży... Ocal go. Daj mu trochę szczęścia, nawet jeśli miałbyś zabrać moje, proszę"- zacząłem się modlić. W jednej chwili cały nasz klub, Shak i Anto zaczęli się modlić ze mną. Wszyscy klęczeliśmy, mieliśmy złożone ręce i po prostu się modliliśmy. Lekarz nie owijał w bawełnę. Od razu powiedział nam, że jeśli się obudzi to będzie cud. Nie dał mu żadnych szans.
-Ejj słuchajcie... Chodźmy do kościoła. Zaraz będzie Msza. Pomódlmy się za niego- wymyślił Pedro. Wszyscy przytaknęli i wręcz pobiegliśmy do kościoła. Poprosiliśmy księdza o Mszę w intencji Neymara. On natychmiast się zgodził. Każdy wziął świece. Cały kościół modlił się o jego zdrowie. Potem ze wszystkich wiernych zostaliśmy tylko my, Katalońska Barcelona, duma Katalonii jak kto woli. Modliliśmy się nadal. Wierzyliśmy, że Bóg wysłucha naszych modlitw. W szpitalu na świetny pomysł wpadł Montoya. Wszyscy napisaliśmy na swoich profilach na tt, fb i askach aby ludzie zamawiali Msze za Neya. Ludzie szybko włączyli się w akcję. Teraz musi przeżyć.
No to mamy kolejny rozdział :) Wiem, że jest bardzo smutny, ale sama jestem w kiepskim nastroju :( Jak wam się to wszystko podoba? Co myślicie o zachowaniu Neya, a co o Mariki? A tak w ogóle to jeśli chcecie mnie poznać tak jak Oliwia to zapraszajcie na fb "Wercia Osman" ♥
Komentujesz=motywujesz :)
Jej aż chcę się płakać ;/
OdpowiedzUsuńDodawaj częściej bo nie wytrzymam:)
Mam nadzieje że przeżyje i jeszcze będą razem.
Kocham too:)
Jaki cudowny! <3
OdpowiedzUsuńEjj, ale wszystko się ułoży i bd razem, takk ?
Ogólnie to fajnie, że rozdział taki długii ;3
Może i smutny, ale jeden z najlepszych! <3
Czekam na następny!!
Pisz dzisiaj kolejny! Cudowny ♡
OdpowiedzUsuńZajebisty <3 bardzo mi sie podoba *.*
OdpowiedzUsuń<3333 Marika znajdzie Rafe i przywiezie ją ze sobą spotka ja z Neyem, będzie dużo płaczu, potem Marika jakims cudem pozna Daviego i go strasznie polubi dobie sie ze to dziecko Neya i mu wybaczy będą razem <3 hahah czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńJa się popłakałam:,( mam nadzieje że się ułoży<33
OdpowiedzUsuńPS:zapraszam do siebię
http://prawdziwamilosczaczentaodznajomosci.blogspot.com/2015/01/rozdzia-17_3.html?showComment=1420308472051&m=1
http://neymaarmylife.blogspot.com/?m=1 zapraszam do siebie na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńJest świetny nie mogę doczekać się następnego <3
OdpowiedzUsuńŚwietny *.* po prostu kocham twojego bloga♡ Nie moge sie doczekac nastepnego :)
OdpowiedzUsuńJeju mialam lzy w oczach :( niech przezyje i niech Marika sie o tym dowie jeju szkoda mi Neya :(
OdpowiedzUsuńSwietne ♡♡ czekam na nastepny z niecierpliwoscią