sobota, 23 maja 2015

42.Co jeśli cię zdradza?

Wstałam wcześnie rano. Znaczy tak mi się tylko wydawało. Spojrzałam na budzik, a tam ujrzałam godzinę 10. Obok leżała karteczka. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać.
"Kochanie pojechaliśmy na trening :) Przyjedź jak się wyśpisz XD Chłopaki chcieli pogadać o wakacjach z Tobą :) Tata i Cris ♥"
Poszłam pod prysznic. Umyłam dokładnie swoje ciało oraz włosy, które potem wysuszyłam. Termometry wskazywały 30 stopni, więc ubrałam się w to:

Ubrałam się tak, ponieważ potem idę jeszcze na sesję zdjęciową. Będę pozowała do popularnego hiszpańskiego magazynu modowego. Wiem tyle, że sesja będzie na temat wakacji. Zapewne dostanę strój kąpielowy i takie rzeczy. Moje włosy zostawiłam rozpuszczone. Zeszłam na dół w celu zjedzenia śniadanie. Zrobiłam sobie tosty. Po konsumpcji, wyszłam z domu. Swoje kroki skierowałam w kierunku stadionu marzeń. Swoją drogą muszę zrobić sobie prawo jazdy. W Polsce ścigałam się samochodami, ale nie umiem zbytnio parkować itd. Muszę sobie wyrobić po prostu prawko i tyle. Zajmę się tym po sesji. Poproszę może Neymara, żeby trochę mnie pouczył. W dobrym humorze przywitałam się z ochroniarzami, którzy skomplementowali mój dzisiejszy wygląd. Zażartowałam z nimi, żeby się nie przyzwyczajali bo to dlatego, że idę na sesję. Weszłam na stadion, a chłopaki właśnie skończyli trening. Siedzieli na murawie i pili napoje energetyzujące. 
-Siemka kotałki... I ty zmywareczko- powiedziałam wesoło, zwracając się Crisa. Usiadłam obok Neymara, a naprzeciwko mojej zmywarki kochanej. Zamiast dzieci będzie miał talerze. To takie piękne. 
-No to gdzie chcemy jechać na wakacje?- zapytał Geri. To był jednak zły pomysł. Wszyscy zaczęli się przekrzykiwać. Leo pociągnął mnie za rękę. Zostawiłam torebkę i poszłam za nim.
-O co chodzi?- zapytałam zdziwiona, ale także rozśmieszona jego zachowaniem.
-Idziemy po globus i wybierzemy an chybił trafił- powiedział dumny- A tak poza tym to Cris i Ney się pokłócili?- zapytał.
-Nie, dlaczego?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Cały czas sobie docinają- wyjaśnił mi najlepszy napastnik na świcie.
-Może mają gorsze dni- powiedziałam, wzruszając ramionami.
-Pewnie tak, oni to jak baby- stwierdził ze śmiechem. Wzięliśmy globus i przyszliśmy z powrotem do tych głupków. Oni nadal się kłócili. Powiem więcej. Oni nawet nie zauważyli, że nas nie ma. Leo mich w końcu przekrzyczał i wyjaśnił swój plan. Wszyscy się zgodzili. Wskazywaliśmy palcem z zamkniętymi oczami na różne państwa. Miałam jechać ja, Anto, Shak, Leo, Geri, Ney, Cris, Marc ze swoją dziewczyną Danielą, Dani i Bartra. Chłopaki mieli dwa razy wskazywać bo jeszcze za swoje partnerki. 
Ja wskazałam na Kretę.
Leo na Włochy i Chile.
Gerard wybrał Turcję i Tunezję.
Neymar wybrał Maroko.
Marc wybrał Wenezuelę i Francję.
Dani Brazylię.
A Bartra Monako.
Wyszło na to, że nie doszliśmy, gdzie mamy jechać. Wyjęłam z torebki tableta i zaczęłam szukać opinii i zdjęć o wybranych miejscach. Oto te zdjęci. 
Kreta:

Włochy:

Chile:

Turcja:

Tunezja:

Maroko:

Wenezuela:

Francja:

Brazylia:

Monako:

Sprawdziliśmy jakie są atrakcje w tych państwach oraz temperatury, panujące w lato. Wybór padł na Chile. Nigdy tam nie byłam. To może być bardzo ciekawe doświadczenie, tym bardziej, że jadę tam z moimi ukochanymi przyjaciółmi. Porozmawialiśmy jeszcze trochę, a potem Gerard przypomniał chłopakom, a mi oznajmił, że dzisiaj jest gala. Trzeba się ładnie ubrać, makijaż i takie rzeczy. Jak mus to mus. Neymar chciał ze mną jeszcze chwilę pogadać. Odeszliśmy na bok. 
-O czym chciał pogadać najlepszy piłkarz świata?- zapytałam rozbawiona. Miałam dzisiaj naprawdę dobry humor. Lubię pozować. Czasem mnie to męczy, ale to moja praca. Dawno już tego nie robiłam. Nie wiem czy też tak macie, że nie przeszkadza wam, iż nie robicie danej rzeczy, ale gdy już się do niej zabieracie to dopiero wtedy czujecie jak bardzo za tym tęskniliście. Ja właśnie tak mam. 
-Chciałem ci powiedzieć, że seksownie dzisiaj wyglądasz- po tych słowach dosłownie wpił się w moje słowa. Całowaliśmy się dobrą chwilę, ale pocałunek przerwał nam nie kto inny, jak nasza kochana drużyna. 
-Kochanie podwiózłbyś mnie na sesję bo chyba się nie wyrobię?- zapytałam. Miałam wielką nadzieję, że się zgodzi. Nie zbyt chodziło mi tu o pracę. Najzwyczajniej w świecie chciałam z nim spędzić trochę więcej czasu. Odkąd jesteśmy razem jest jakoś inaczej. Wiedziałam, że nie będzie jak w bajce, ale chwilami mam wrażenie, że on mnie nie kocha. Głupi głosik w tej twojej pustej głowie Marika. Nienawidzę go. A wy? Mówi wam coś, co zupełnie jest niezgodne z waszym sercem, marzeniami i nadziejami. Mały problem w tym, że zazwyczaj ma rację. 
-Umówiłem się z chłopakami- odpowiedział, po czym zagłębił się w pisanie sms-ów na swoim Iphone. Zrobiło mi się momentalnie smutno. Szybko się jednak opanowałam. Nie mogę mu robić wyrzutów. Koledzy byli pierwsi, przecież ich nie rzuci dla mnie. 
-Ja cię podwiozę- zaoferował się Cristian. Byłam mu za to wdzięczna. Spojrzałam na niego wzrokiem, który mu dziękował. Podeszłam do Neymara i go pocałowałam. On złapał mnie za tyłek. Wiedział, że nie lubię tego za bardzo, a przynajmniej nie przy ludziach. Oderwałam się od niego bez słowa. Ruszyłam w kierunku wyjścia ze stadionu. Odwróciłam się i zobaczyłam jak mój przyjaciel bierze klubową jedenastkę z bara. Byłam zdziwiona jego zachowaniem, ale uznałam to za słaby żart. Nie pierwszy i nie ostatni-pomyślałam. Poszliśmy razem ze zmywareczką do jego sportowego Audi. Widziałam, że brunet był zły. Wsiadł do swojego auta na miejscu kierowcy i nerwowo zaciskał ręce na kierownicy. Spojrzałam na niego pytająco, ale chyba tego nie zauważył. Za bardzo był skupiony na swojej złości. Nie wiem dlaczego tak nagle zmienił mu się humor. 
-Co jest?- zapytałam z troską w głosie. Martwiłam się o niego. Może znowu chodzi o tą dziewczynę. Mam nadzieję, że nie. On zasługuję na kogoś, kto by go docenił i zaakceptował takiego jaki jest. A jest naprawdę wyjątkowym i zajebistym człowiekiem. Jego wartości to coś pięknego. Liczy się Bóg, rodzina, szczęście, chętnie pomaga innym, nigdy nie zostawi cię w potrzebie i oczywiście piłka nożna także klasyfikuje się na jednym z najwyższych miejsc. 
-Nic- odpowiedział. Chciał zabrzmieć spokojnie. Wiedziałam, że próbował się opanować, ale niestety mu nie wyszło. 
-Powiedz mi, przecież jesteśmy przyjaciółmi- poprosiłam go łagodnie. Chwilę musiałam czekać na jego odpowiedź. Widać było, że walczy sam ze sobą, aby przypadkiem nie wybuchnąć. Każdy normalny człowiek dałby mu już spokój, ale nie ja. Później bym się o niego martwiła i cały czas o tym myślała. Taka już jestem. Wreszcie Cris przełknął głośno ślinę. Denerwował się, ale czym?
-Nie uważasz, że Neymar nie poświęca ci zbyt dużo uwagi i czasu? Jesteście przecież razem, a tak się pary nie zachowują. Może jesteście ze sobą tylko z przyzwyczajenia. Wydawało wam się, że się kochacie, ale jednak to nie to. Oddalacie się od siebie. Może potrzebujecie małej przerwy. Sprawdź go czy nie ma kogoś na boku. Co jeśli cię zdradza? Nie jest w stosunku do ciebie fair? Wybaczyłabyś mu? Dałabyś radę z tym żyć u jego boku? Słuchaj ja to przeżyłem i mogę śmiało ci powiedzieć, że nie dałabyś rady. Ta wiadomość każdego dnia zżerała cię na nowo. Nie powtarzaj moich błędów bo to...- recytował, ale nie dałam mu skończyć. Dla mnie w tym momencie było wszystko jasne. To nie były żarty. On to robił bo sobie coś ubzdurał. Rozumiem, że się o mnie martwi, ale na pewno nie będę słuchała takich bzdur. Nie jestem żadną marionetką, którą można manipulować. Dobrze wiem, że między mną, a Neymarem nie jest zajebiście, ale jednocześnie jestem pewna, że to zmieni się na wakacjach. Z każdym dniem będzie coraz lepiej. Byłam zakochana w Neymarze. A jak sami dobrze wiecie, gdy jesteście w tym stanie nie widzicie wad tej osoby. Prawda jest taka, że nie widziałam ich od naszego pierwszego spotkania, aż do teraz. Pamiętam to pierwsze spotkanie. Przefarbowałam wtedy włosy na czerwone i się upiłam. Przyszedł wtedy do nas, do domu i zaniósł mnie do łóżka. Przed oczami w jednej chwili przewinęły mi się nasze wszystkie spotkania.
-Ja go kocham i nie mów tak o nim ok? On mnie i tego się trzymaj. To, że ty miałeś takie doświadczenia, nie znaczy, ze ja je będę miała. Jak naprawdę się zakochasz to zrozumiesz- powiedziałam zdenerwowana. Wysiadłam z jego auta i zamówiłam taksówkę. Wysiadając usłyszałam jeszcze jak Cris cicho mówi: "Kocham dziewczynę, która jest z kimś innym". Oboje mamy trudne charaktery. Tello jak się wkurzy to umarł w butach.Chłopak odjechał z piskiem opon, a ja czekałam zła na taksówkę. Kiedy przyjechała, nakrzyczałam na kierowcę. Zaraz jednak go przeprosiłam, mówiąc, że miałam ciężki początek dnia. Mężczyzna był bardzo wyrozumiały i udzielił mi małego wsparcia. Byłam mu za to wdzięczna. Kocham Hiszpanów/ Katalończyków. Oni zawsze są chętni do pomocy, mili i mimo że nie znają kogoś to od razu udzielają mu wsparcia. Dojechałam pod agencje modelek. Zabrali mnie w plener. Praca była ciężka, ponieważ nie mogłam się skupić. Wciąż myślałam o Tello. To mój przyjaciel, ale nie rozumiałam go. Zdjęcia były podobne do tych:

Wróciłam do domu o godzinie 18. Zjadłam małą kolację, którą przyrządził mi tata. Następnie poszłam się wykąpać, a potem ubrać się na galę. Włosy wyprostowałam, a makijaż zrobiłam bardzo delikatny. Pociągnęłam jeszcze usta szminką i byłam gotowa do wyjścia. Przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że wyglądam jak nie ja. Zmieniłam swój styl ubierania już jakiś czas temu, ale nigdy chyba tak nie wyglądałam. Zazwyczaj miałam coś czarnego, ale nie dzisiaj. Zrobiłam sobie zdjęcie w lustrze, które wstawiłam na Instagrama i Facebook'a. Wrzucając fotografię napisałam: "Where is black? Party with the best :)". Zeszłam po schodach, a tam czekał już tata. Wiązał właśnie krawat, ale gdy mnie zobaczył zaprzestał tej czynności. Przyglądał mi się, ale szybko się ocknął. Podszedł do mnie, wziął mnie za rękę i obrócił. 
-Moja kochana córeczka wygląda dziś ślicznie- powiedział, a ja czułam, że się rumienię. Kilka słów od mojego tatusia, a ja robię się czerwona jak burak. Zaśmiałam się w duszy sama z siebie. 
-Tylko dzisiaj?- zażartowałam z rodzicem. Ten rozbawiony spojrzał na mnie z politowaniem. 
-No wiesz...- zaczął, ale nie skończył bo uderzyłam go żartobliwie w ramię. Pomogłam w końcu tacie zawiązać krawat. Wyszliśmy z domu, który zamknęłam, a w tym czasie trener Dumy Katalonii poszedł wyprowadzić z garażu białe Audi A7. Szłam właśnie do samochodu, gdy dostałam sms-a. Odblokowałam swój telefon, a na wyświetlaczu widniał jeden napis "Neymar :)". Odczytałam wiadomość.
"Czekamy na Was". 
Tylko tyle? Czekamy na was? Cris by tak nie napisał. On by zapytał co się dzieje, że nas jeszcze nie ma albo za ile będziemy bo impreza bez nas to nie impreza. Taki był Tello. To dwóch, zupełnie innych chłopaków. Nienawidzę tego głosu w mojej głowie. Nie powinnam ich porównywać. Neymar jest moim chłopakiem, a Cristian tylko przyjacielem. Ale czy na pewno? Może chcę czegoś więcej? Z moich "rozkmin" wyrwał mnie głos taty.
-Jedziemy czy zostajemy i śpimy na wycieraczce?- zapytał roześmiany. Wsiadłam szybko do auta z uśmiechem na ustach. Postanowiłam przepędzić moje myśli i pozytywnie nastawić się na galę. Uznałam, że nie będę sobie mącić w głowie, tym bardziej, że Cris zdecydowanie dzisiaj przesadził. Nie miał prawa, aby tak się zachować. Nie wiem co mu się dzisiaj stało. Może to ja mam za duże wymagania co do chłopaków, którzy chodzą na tej planecie. Po kilku minutach dojechaliśmy do miejsca docelowego. Wysiedliśmy z tatą wręcz równocześnie, przez to oboje zaczęliśmy się śmiać. Fotoreporterzy zaczęli robić nam zdjęcie, ale chyba byliśmy już przyzwyczajeni, a przynajmniej mój ojczulek. Natomiast ja... Ja chyba nigdy nie przywyknę do tego tak do końca. Stanęliśmy, aby te hieny zrobiły nam kilka zdjęć. Zobaczyłam stojącego Crisa. Stał oparty o drzwi i uważnie mi się przyglądał. Podeszliśmy bliżej niego. Oczywiście przywitał się z trenerem, który zaraz się ulotnił. Nie wiem jak, ale chyba domyślił się, że się pokłóciliśmy.  Zostaliśmy sami. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Nie patrzyłam mu w oczy. Jedynym miejscem, które wydawało się najlepsze do podziania mojego wzroku były kafelki.
-Nie będziesz teraz na mnie nawet patrzeć?- zapytał z wyrzutem. Jednak w jego głosie można było usłyszeć także smutek. Nie znałam go długo, ale czasami miałam inne wrażenie. Myślałam nie raz, że nasza znajomość trwa kilkanaście lat. Zawsze mnie świetnie rozumiał i potrafił poprawić mi humor jak nikt. Nawet chyba Neymar tego nie potrafi. W tym momencie sama skarciłam się za swoje myśli. Ale czy można to jakoś powstrzymać? Wydaję mi się, że nasz związek, który trwa niezwykle krótko już na starcie się rozpada. Uparcie patrzyłam w podłogę, która była w tym momencie nadzwyczaj interesująca.
-Taki miałam zamiar- odpowiedziałam po chwili, nadal na niego nie spoglądając. Ta krępująca cisza, gęsta atmosfera mnie przybijała. Nigdy nie znalazłam się w takiej sytuacji z Tello. Bolało mnie to jak cholera, ale przecież to nie ja zawiniłam.

~Perspektywa Cristiana~

Nie mogłem powiedzieć jej prawdy. Nie chciałem, aby znów było z nią źle. Ona udaje tylko taką twardą sukę, którą nic nie ruszy. Wcale taka nie jest. To bardzo wrażliwa dziewczyna, która potrzebuje miłości. Prawdziwej miłości, wsparcia, troski. Ona zasługuje na coś więcej. Zawsze każdemu stara się pomóc, nigdy nikogo nie zostawiła z problemem. Mógłbym się założyć, że jeśli powiedziałbym jej teraz, że mam jakieś kłopoty od razu zapomniałby o naszej kłótni. Bez względu na wcześniejsze wydarzenia, na bolesne słowa starałaby mi się pomóc, doradzić. Teraz nie chce nawet na mnie spojrzeć. Spieprzyłeś sprawę Tello, oj spieprzyłeś. Czego ja się w ogóle spodziewałem? Najbardziej bolał ten chłód, wyczuwalny w jej głosie. Ten zawód i smutek, który za wszelką cenę chciała ukryć. Nie wiem czy to przez tą sytuację, ale było mi cholernie źle. 
-Przepraszam. Przepraszam za moje słowa. Wiem, że nie powinienem... Po prostu się o ciebie martwię. Nie umiałem inaczej. Spójrz na mnie chociaż... Proszę- ostatnie słowa wymówiłem bardzo błagalnie. Sam się zdziwiłem, że tak potrafię. Byłem teraz pewny, że ta dziewczyna jest dla mnie ważna. Nikomu nie pozwolę jej skrzywdzić. Ona nic nie powiedziała tylko rzuciła mi się na szyję. Widocznie ja też to bolało. Zamknąłem ją w niedźwiedzim uścisku. Lekko ją podniosłem i zacząłem się z nią kręcić wokół własnej osi. Brakowało mi jej ciepła, jej śmiechu, pięknych oczu. To tylko kilka godzin naszej kłótni, a ja jestem pewny, że nie mogę dopuścić do kolejnej sprzeczki. Nie wytrzymałbym bez niej dłużej. Niestety, ale musieliśmy przerwać to szczęście, gdyż zawołano nas do środka. Uśmiechnięci przytuliliśmy się jeszcze raz, objąłem ją i zawitaliśmy do naszych przyjaciół. To co tam ujrzałem... Miałem ochotę wziąć ją w ramiona i nigdy nie puścić. Jak on mógł? Muszę szybko coś wymyślić. Nie wierzę w to co widzę. Po prostu nie wierzę...


Mamy 42 rozdział. Chciałabym Was przeprosić za moja długą nieobecność. Nie ma co się w sumie tłumaczyć, ale naprawdę dużo się u mnie działo.
  • problemy w szkole
  • nauka
  • rodzice
  • młodsze rodzeństwo
  • "miłość"
  • brak weny
  • nie umiem pisać o szczęściu
  • problemy zdrowotne
Pracuję nad sobą i nad małym szczęściem, które tutaj zawita. Wcześniej byłabym w stanie zabić głównych bohaterów, ale teraz mam plan na to opowiadanie :) Przepraszam Was jeszcze raz, ale dziękuję tym, którzy byli od początku i mimo tak długiej przerwy nadal są tutaj ze mną. Bardzo dziękuję <3

I jak Wam się podoba po tej przerwie? Co takiego wie Tello, czego nie wie Marika? Może on tylko kłamie? A może kłamca okaże się Naymar? Ale czy to prawdopodobne? Co o tym myślicie? I co mógł zauważyć Cris?






































niedziela, 17 maja 2015

41. Seks na zgodę.

Wstałam wcześnie rano i postanowiłam wykonać trening Ani Lewandowskiej na mięśnie brzucha. Nie powiem dał mi wycisk. Następnie wyszłam z domu w celu biegania. Biegłam tak alejkami mojego ulubionego parku i podziwiałam jego piękno. Wyobraźcie sobie to. Ludzie, którzy nigdzie się nie śpieszą, zachwycają się przyrodą. Trawa, na której dzieci grają w piłkę, a na sobie mają koszulki z ich ukochanym klubem, jakim jest Fc Barcelona. Wkoło duże drzewa z soczyście zielonymi liśćmi. Wiele kwiatów, a na środku tego małego raju jeziorko. W wodzie wspaniała fontanna, wprowadzająca nas w czasy... Hmm... Bardzo dawne, ale chyba fajne i piękne. Matki z dziećmi. Po prostu sielanka. I ja. Mała istotka ze słuchawkami w uszach, a na głośnikach Polska nuta. Właśnie leciała jedna z moich ulubionych piosenek, jaką jest "Jedna minuta" Sulina. Uwielbiam tego wykonawcę. Ma niezły flow, teksty i w ogóle jest zajebisty. Przepraszam za przekleństwo, ale nie znam innych słów. Biegłam tak do momentu, aż na kogoś wpadłam. Na szczęście osoba, którą staranowałam, a w sumie to wcale nie... No to właśnie ta osoba mnie złapała. Gdyby nie ona od razu bym upadła. Spojrzałam do góry i ujrzałam Tello. Uśmiechnęłam się do chłopaka natychmiastowo.
-Przepraszam, zamyśliłam się- powiedziałam nadal się uśmiechając. On tylko pokręcił głową i się zaśmiał.
-Hej, mi też miło Cię widzieć... A wiesz jakoś leci, dziękuję, że pytasz. A co tam u ciebie?- ironizował. Za to go kocham. Jest taki kochany, wesoły i jak nikt umie mi poprawić humor. Nie żebym miała dzisiaj zły, ale tak ogólnie mówię. Po prostu wiem, że mogę na niego liczyć w każdej chwili. A to jego poczucie humoru jest po prostu boskie.
-A dobrze- powiedziałam, nabijając się z bruneta. Ten strzelił face palma i zaprosił mnie na sok. Pamiętał, że nie lubię kawy. Cud nad Wisłą. Kiedyś powiedziałam to na głos przy chłopakach. Myśleli, że coś brałam. No wiecie to tylko niebieska sałata. Dobra wróćmy do sytuacji z Crisem. Bo ja tu bla, bla, bla i odbiegamy od głównego tematu. To się nazywa być mną. Zgodziłam się na zaproponowany wcześniej napój. Postanowiliśmy, że ze względu na nasz wygląd i na to, że nie będziemy mogli spokojnie porozmawiać w miejscu publicznym, pobiegliśmy do domu mojego przyjaciela. Chłopak przepuścił mnie w drzwiach. Skierowałam się z nim do kuchni.
-Pomarańczowy, bananowy, brzoskwiniowy, jabłkowy?- pytał. Sam się zdziwił, że ma sok brzoskwiniowy. Śmiałam się z niego, a on mi wtórował. Bawiłam się świetnie. W końcu wypiliśmy oboje soczek z pomarańczy. Zarówno ja jak i on go wielbimy.
-Jadłeś śniadanko?- zapytałam gospodarza domu. Jest piłkarzem i powinien się dobrze odżywiać, ale nie oczekujmy zbyt wiele od Tello. W końcu to piłkarz Barcelony. Wiadomo, że to duże dzieciaczki.
-Nie, a ty?- zapytał nadal się szeroko uśmiechając. Ten człowiek ma zawsze dobry humor. Ile ja bym za to dała.
-Też nie. Zjemy coś?- zadałam kolejne pytanie. On tylko poruszył ochoczo głową, na znak, że się zgadza. Staliśmy przy otwartej lodówce piłkarza i oboje myśleliśmy. Powiem wam, że to nie zbyt dobry pomysł. My dwoje niby myślący. Mózg nam wypływa przez uszy, a my myśleć chcemy. W końcu uznaliśmy, że biegaliśmy, więc nie będziemy robić nic na słodko bo taki mieliśmy pomysł. Chcieliśmy zrobić naleśniki z Nutellą, a potem płatki czekoladowe, jednak z tego zrezygnowaliśmy. Postawiliśmy w końcu na sałatkę owocową. Piłkarz miał dużo owoców, więc wzięliśmy się do pracy. Pokroiliśmy między innymi pomarańcze, truskawki, kiwi, mango, kaki, jabłko, banana i maliny. Do tego wrzuciliśmy otręby i rodzynki oraz zalaliśmy miodem. Oczywiście nie jakimś tam chemicznym. Zajadaliśmy się, aż nam się uszy trzęsły. Przy posiłku oczywiście jak to my żwawo dyskutowaliśmy i co chwila wybuchaliśmy śmiechem. Włożyłam nasze talerze i kubki do zmywarki, a Cris poszedł wziąć prysznic. W tym momencie zadzwonił mój telefon. Na ekranie zobaczyłam napis: "tatuś <3" i jego zdjęcie. Od razu przeciągnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
-Hej kochanie, gdzie ty jesteś? Nie zostawiłaś kartki ani nic- wyjaśnił mój rodzic. No tak. Miałam wyjść tylko na chwilę. Znaczy ta chwila miała trwać jakąś godzinkę, góra dwie, a zeszło mi się już prawie cztery.
-Cześć. Przepraszam, ale wyszłam pobiegać i spotkałam Crisa. Poszliśmy do niego i zjedliśmy śniadanie- opowiedziałam.
-A Neymar?- zapytał. Tym pytaniem to mnie zdziwił. Przecież mogę sobie wychodzić kiedy chcę, gdzie chcę i nie muszę pytać go o zdanie- Wiesz, że on będzie zazdrosny i...- nie chciałam już gadać na ten temat. To moje życie i ja będę decydowała o czym powiadomię mojego faceta, a o czym nie. Przewróciłam tylko oczami.
-Tato? Powtórz... Nic cię nie słyszę... Jedziemy z Tello samochodem... Coś z... Zadzwo... Jeszcze... Cze...- mówiłam jakby naprawdę coś nas rozłączało. Po chwili sama zakończyłam rozmowę. Usłyszałam za sobą śmiech. Odwróciłam się i zobaczyłam oczywiście Crisa. To było wiadome, że to jego tam zastanę, ale co tam.
-Ładnie to tak okłamywać ukochanego tatusia? -zapytał brunet. Słyszałam w jego głosie to rozbawienie.  Uwielbiam to. Teraz sobie pewnie pomyślicie, że jestem z Neymarem, a tak zachwycam się Tello. Macie rację, zachwycam się nim. Mimo to jest on tylko i wyłącznie moim przyjacielem. Traktuje go również jak starszego brata, którego nigdy nie miałam. Z nim jest podobnie, tyle, że z tą różnicą, ze on traktuje mnie jak młodsza siostrzyczkę, której nie można skrzywdzić. Bardzo mnie to cieszy.
-Czepiasz się szczegółów- odpowiedziałam w końcu że śmiechem na ustach. Porozmawialiśmy jeszcze trochę, a potem Cris odwiózł mnie do domu. Weszłam do mieszkania, a od progu naskoczył na mnie tata.
-Co ty robisz? Wiesz, że Neymar dzwonił do mnie kilka razy, a potem tutaj przyszedł- nie krzyczał. Mówił dość spokojnie, ale nadal go nie rozumiałam. To moje życie. To, że jestem z Neyem nie oznacza, że mam przestać spotykać się z przyjaciółmi bo tak komuś się podoba. Nie jestem taka i każdy o tym wie.
-I co mu powiedziałaś?- zapytałam od niechcenia.
-Że nie mówiłaś dokąd idziesz- odpowiedział. Pokiwałam tylko głową i poszłam na górę. Zadzwonił do mnie telefon. Na wyświetlaczu ujrzałam zdjęcie Brazylijczyka. Przeciągnęłam zieloną słuchawkę i odebrałam.
*Rozmowa telefoniczna*
-Halo?- zapytałam.
-Cześć, byłem u ciebie, ale cię nie zastałem- wysyczał. Dokładnie. Dobrze czytacie. On to WYSYCZAŁ. Nie wiem o co mu chodzi. Nie było mnie w domu i to jest powód do złości?
-Wystarczyło zadzwonić- powiedziałam. Byłam na niego zła, ale nie chciałam się kłócić. Wolałam być miła i udawać, że wszystko jest dobrze, że wcale nie zabolał mnie ton jego głosu.
-To mogłaś zadzwonić- naprawdę bolały mnie jego słowa, ale to co powiedział później... Tego się po prostu nie spodziewałam- Jesteś idiotką, że nie potrafisz wziąć do ręki telefonu i wybrać numer? Może to jeszcze moja wina, że masz niedojebanie mózgowe?- krzyczał. Po moich policzkach spływały łzy, a on nie przestawał. W końcu się rozłączyłam. Cała zapłakana położyłam się na łóżku. Poczułam się jakbym była dla niego nikim. Płakałam tak trochę, aż usnęłam.
Obudziły mnie jakieś pocałunki. Otworzyłam oczy i ujrzałam mojego chłopaka. Wszystkie jego słowa do mnie wróciły. On chyba wyczytał to z mojej twarzy. Wręczył mi bukiet kwiatów na przeprosiny.
-Przepraszam, nie wiem co mi odbiło. Obiecuję ci, że nigdy więcej już nic takiego do ciebie nie powiem- przysięgał. Nie umiałam się na niego długo gniewać. Rzuciłam mu się na szyję, a on wpił się zachłannie w moje usta. Nasze pocałunki szybko zmieniły się z delikatnych na bardzo namiętne. Ubrania Neymara, a także moje leżały porozrzucane po całym pokoju. My natomiast wylegiwaliśmy się w moim łóżku całkiem nadzy. Nie muszę chyba mówić co było wcześniej. To nasz pierwszy raz. Nigdy wcześniej z nim nie spałam. Taki mały seks na zgodę.
-Ja już będę leciał kochanie- oznajmił mi da Silva. Byłam zwiedziona.
-Co? Dlaczego?- zapytałam.
-Obiecałem pomóc Daniemu- odpowiedział i zaczął się ubierać. Zrobiłam to samo- Jesteś zła?- zapytał po chwili.
-Nie- uśmiechnęłam się szczerze- Umówiłeś się z nim, to jedź- powiedziałam. Mówiłam szczerze. Byłam trochę smutna z tego powodu, ale nie byłam zła. Skoro mu obiecał to musi tam iść. Przyjaciół nie można olewać. Neymar zszedł na dół, żegnając się. Mógł chociaż mnie pocałować albo przytulić. No nic. Pewnie najzwyczajniej w świecie jest dzisiaj zakręcony. Poszłam na dół, aby przygotować sobie kolację. Niestety, ale w lodówce świeciło pustkami. Przebrałam się w:

Zabrałam telefon oraz pieniądze i pomaszerowałam w stronę domu Tello. Uwielbiam spędzać z nim czas. Po kilku minutach znalazłam się pod domem przyjaciela. Weszłam jak zazwyczaj bez pukania. Cris był do tego przyzwyczajony, więc nawet nie odwrócił się, aby spojrzeć kto go odwiedził tylko nadal wpatrywał się w telewizor. 
-Zbieraj się zmywareczko- powiedziałam do niego wesoło. Byłam szczęśliwa. Mogę to śmiało powiedzieć, ale wydawało mi się, że wcale nie jest tak jak dwa lata temu. To było do przewidzenia. Mimo to byłam radosna. Miałam osobę, którą kochałam przy sobie. Nie musiałam już niczego udawać. Fakt- zranił mnie kilkadziesiąt tysięcy razy, ale chyba tylko jemu potrafię to wybaczać. Czuję się wreszcie dla kogoś ważna i to uskrzydla. Chyba wiesz o czym mówię. To coś niesamowitego. Wiele z was pewnie tego nie przeżyło bo jesteście jeszcze młode, ale w swoim czasie zrozumiecie o co mi chodzi. Nie mówię oczywiście, że teraz nie rozumiecie. Spotkanie tej właściwej osoby to coś wyjątkowego. Taka osoba Cie uskrzydla, daję nadzieję i wiarę w lepsze jutro. Nareszcie masz dla kogo wstawać, a do szkoły, pracy idziesz z wielką chęcią bo tam go spotkasz. Ja Neymara widuję w pracy mojego taty. Móc dzielić swoje problemy i radości z drugą osobą to po prostu zajebista rzecz. Trudno znaleźć drugą połówkę, ale musimy pamiętać, że zawsze się uda. Sadzę, że po części zrozumiecie co chciałam Wam przekazać. Wróćmy więc do mojej opowieści. Na początku- dlaczego zmywareczka? Nie wiem. Geri kiedyś tak powiedział do Tello i tak się teraz nabijamy. Wymyśliłam ostatnio, że talerze nam urodzi. Usiadłam na kanapie obok chłopaka. Trzymał on puszkę piwa w ręce. Powoli ją przechylił i napił się malutkiego łyczka. 
-Co jest zmywareczko?- zapytałam z troską. Był ewidentnie smutny.
-Jestem przystojny?- zapytał. Zdziwił mnie tym pytaniem. 
-Czemu pytasz?
-Po prostu odpowiedz.
-Owszem jesteś- powiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Czy jestem bogaty?
-Jak cholera.
-Byłbym dobrym ojcem?
-Jestem tego pewna... Ale czemu py...- nie dane było mi skończyć.
-Teraz ja mówię. Umiałbym zaopiekować się dziewczyną?
-Jak nikt inny.
-Wyobrażasz sobie mnie przy garach? Gotuję obiad dla moich dzieci i żony. To możliwe?
-To dziwne, ale wyobrażam sobie to.
-Mam ciężki charakter?
-Masz temperament, ale zawsze można na ciebie liczyć.
-Zawiodłaś się kiedyś na mnie?
-Nigdy.
-Skrzywdziłem kiedyś jakąś kobietę?
-Odkąd cię znam to nie.
-A można by mnie pokochać?- to pytanie zadał niepewnie. Wyczułam strach. To strach przed odpowiedzią. Niedawno sama zadawałam sobie takie pytania. Było mi bardzo przykro, że mój przyjaciel musi teraz przeżywać takie smutki. 
-Z całą pewnością można by było.
-Chciałbym założyć rodzinę. Wziąć ślub z kobietą, którą pokocham, mieć syna i córeczkę, psa i nie wracać na pusty kwadrat. Chciałbym chodzić do przedszkola, a potem do szkół na przedstawienia moich dzieci, chciałbym uczyć je chodzić, chciałbym kiedyś zakochać się ze wzajemnością. Co jest ze mną nie tak?
-O co chodzi?- zapytałam wreszcie. Chcę z całego serca mu pomóc, ale nie wiem jak.
-Dała mi kosza. Powiedziała... Tu cytat "Człowieku czy ty nie zauważyłeś, że każda leci tylko na twoją kasę? Jesteś idiotą, który gania za piłką. Zero osobowości, zero charakteru. Nara"- skończył swoją krótką, ale treściwą opowieść. Ostatnio podbijał do takiej jednej laski. Nie wydawała się zbyt miła, ale postanowiłam nie oceniać jej od razu. Chciałam ją poznać, ale teraz najchętniej udusiłabym ja własnymi rękoma. Co za cizia. Co ona sobie w ogóle myśli? 
-Przynajmniej nie wziąłeś z taką francą ślubu, nie masz z nią dzieci ani nie dzielisz z nią swojego życia. Czasem tak bywa. Wziąłbyś z taką ślub, a ona będzie ci talerze robić na prawo i lewo. Zamiast mieć swoje talerzyki to całą zastawę w domu byś miał tylko nie swoją- powiedziałam, próbując go pocieszyć. Cris roześmiał się jak szalony, a ja wraz z nim. Po kilku minutach żartów, w końcu się uspokoiliśmy. Chłopak przytulił mnie mocno.
-Dziękuję. Jesteś wspaniała. Chciałbym mieć kiedyś taką dziewczynę- powiedział.
-Znajdziesz lepszą- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Nie będzie trudno- zażartował, za co oberwał poduszką w głowę. W taki sposób zaczęła się bitwa na poduchy. Znów po jakimś czasie usiedliśmy na kanapie.
-A tak w ogóle to po co do mnie przyszłaś?- zagadnął.
-Aaa byłam głodna i tak jakoś przyszłam, żebyś ze mną na zakupy poszedł- odpowiedziałam ze śmiechem. On wstał bez żadnego wytłumaczenia i zarzucił na siebie bluzę.
-Noo chodź. Idziemy- powiedział jakby to było najoczywistszą rzeczą na świecie. Chciałam zapytać gdzie, ale chyba to wyczuł, ponieważ zaraz dodał- Do sklepu. 
Wyszliśmy z jego domu. Po drodze cały czas się wygłupialiśmy. Tello chciał wrzucić mnie do fontanny. Na szczęście ubłagałam go, aby tego nie robił. Śmialiśmy się przez całą drogę. Zachowywaliśmy się jak małe dzieci, kiedy biegaliśmy wokół drzew i bawiliśmy się w berka. Do sklepu zamiast po 10 minutach, doszliśmy po około pół godzinie. Zrobiliśmy zakupy, które Tello zaniósł mi do domu. Chciałam wziąć połowę siatek, ale mi nie pozwolił. Tak go o to męczyłam, że w końcu stwierdził, że może mi jedną reklamówkę dać. Cóż za łaska. Wydało mi się to słodkie i urocze. Wiedziałam, że mimo iż Cris teraz jest uśmiechnięty zapewne w nocy się upije. Zaprosiłam go na kolację. Na początku wykręcał się, że nie chciałby mi i tacie przeszkadzać, ale po prostu wciągnęłam go do domu.
-Już jestem!- krzyknęłam. Usłyszałam głos mojego taty, który coś krzyczał. Jak się okazało oglądał mecz. Zaraz dołączył do niego Cris. Borussia Dortmund grała z Schalke. Było 1:0 dla niebieskich (Schalke).
-Borussia wygra- powiedziałam. Bardzo lubię ten klub, a chłopaki, którzy tam grają są wspaniali. Odwalają kawał dobrej roboty na boisku.
-Idę do toalety, zaraz wracam... Schalke wygra!- krzyknął tata ostatnie zdanie i pobiegł do łazienki. Śmialiśmy się z tej sytuacji z Crisem. 
-Zakład, że Schalke wygra?- zapytał po pewnym czasie mój przyjaciel- Jeśli Schalke wygra to jedziesz ze mną na wakacje i z chłopakami- zaproponował.
-A jeśli ja wygram?- zapytałam z ogromnym uśmiechem na twarzy.
-To jedziesz z chłopakami, a także z pięknym mną na zajebiste wakacje- odpowiedział dumnie. Śmiałam się z tego jak nienormalna. 
-Czyli informujesz mnie, że jedziemy na wakacje z chłopakami?- zapytałam.
-Wyglądasz na głupią, ale jednak zgadłaś... A no tak... Głupi ma zawsze farta- powiedział z wielkim bananem na twarzy. Wygłupialiśmy się tak jeszcze trochę, nawet tata się dołączył. Gotowałam w między czasie kolację. Przyrządziłam Gambas a la Plancha, czyli krewetki smażone na grillu. Wiem, że oboje je uwielbiają. Zresztą ja też. Borussia wygrała mecz. Byłam bardzo szczęśliwa. Cris został u nas na noc, ponieważ było już późno. Tata sam mu to zaproponował. Spał oczywiście w pokoju gościnnym. Ja natomiast szybko odpłynęłam w krainę Morfeusza. Napisałam jeszcze sms-a do Neya. Życzyłam mu dobrej nocy.