sobota, 29 listopada 2014

8.Zapij się na śmierć!

Wstałam rano,umyłam się i wyszłam zostawiając moim przyjaciołom krótką kartkę:"Poszłam do domu-życzcie mi szczęścia xD Dzięki za wszystko ♥". Bałam się tego spotkania. Co jeśli naprawdę będę musiała wrócić do Polski? Doszłam do domu. Weszłam najciszej jak tylko mogłam. Zobaczyłam tatę,który spał na kanapie. Chciałam przykryć go kocem,ale potknęłam się o własne nogi i zrzuciłam na podłogę płyty. Oczywiście tato się obudził. Za jakie grzechy jestem taką niezdarą?
-Przepraszam...Chciałam cię tylko przykryć i tak jakoś wyszło-powiedziałam zmieszana. Czułam się nieswojo,kiedy z nim rozmawiałam.
-Nic nie szkodzi...Martwiłem się o ciebie-dla niego także nie była to chyba komfortowa sytuacja.
-Byłam u Leo,przecież on do ciebie dzwonił-wytłumaczyłam się.
-Wiem,ale mimo to się martwiłem. Możemy porozmawiać?-spytał,a ja przytaknęłam-Chciałem cię przeprosić...Nie powinienem był tak na ciebie naskakiwać i pleść takie bzdury. Kiedy dowiedziałem się o waszych WSPÓLNYCH nocnych spotkaniach to coś mi się stało w głowę. Nie myślałem racjonalnie,rozumiesz? Chodzi o to,że Neymar to typ podrywacza. Bardzo go lubię,ale nie chce,żeby zaliczył moją córkę,a rano ją wywalił z domu. Spytaj kogo chcesz,że on właśnie tak robi-tłumaczył swoje zachowanie.
-Wierzę ci,ale między mną,a Neymarem nic nie ma. Nie lubię go. Dobrze wiem jaki potrafi być chamski i bezczelny. Jeśli chodzi o to nocne wyjście to było tylko jedno. Poza tym wstyd się przyznać,ale byłam pijana...Zresztą on też. To co zgoda?-zapytałam. On tylko mnie przytulił. Zrobiłam nam jajecznicę na śniadanko,a następnie poszłam do łazienki wziąć prysznic. Ubrałam się w to:

Nie mogłam po prostu przestać myśleć o wczorajszej sytuacji. Jestem wredna. Trudno. Lepiej,że ja to zrobiłam,a nie on. Zeszłam an dół.
-Hohoho co ja widzę...Moja córka w normalnych kolorach-śmiał się Pep.
-Czarny to też normalny kolor-stwierdziłam.
-Czarny to też normalny kolor-parodiował mnie-Wiesz,że za 2 tygodnie kończą się wakacje?-spytał.
-No i co z tego?-zapytałam kompletnie nie wiedząc o co mu chodzi.
-Nic,nic tylko zaczyna się szkoła. Dzisiaj jedziemy na ostatni trening,potem idziemy na bankiet,a po nim wylatujemy do Tunezji. Samolot mamy o 3 w nocy. Cieszysz się?-gadał jak najęty.
-Wow! Ale czad! Jasne!-krzyczałam,po czym go mocno przytuliłam. Wzięłam torbę ze strojem do grania i pojechaliśmy.

~Perspektywa Neymara~ 

Byłem na stadionie 3 godziny bez treningu. Musiałem się odstresować. Nadal miałem przed oczami wczorajszy pocałunek z Mariką. Dlaczego ona tak się zachowała? Oni wszyscy mieli rację,że to moja wina. Kiedyś to ja się tak zachowywałem wobec dziewczyn,a teraz to jedna mała,czerwonowłosa dziewczynka postawiła mnie do pionu. Weszła właśnie na murawę. Kopała piłkę,robiła triki. Zacząłem robić to samo,ale nie potrafiłem się skupić. Dlaczego moje życie jest takie poplątane? Jeszcze dzisiaj muszę iść na ten głupi bankiet. Nic mi się nie chcę. Najchętniej poszedłbym się upić. Trener kazał nam biegać,później ćwiczenia,a na końcu graliśmy. Byłem do niczego. Co ta kobieta ze mną zrobiła? Nienawidzę jej. Prowokowałem ją,aby mnie sfaulowała. Nie musiałem długo czekać. Po chwili leżałem na murawie. Miałem pretekst,żeby ją wywrócić. Kiedy miała piłkę po prostu ją podciąłem. Ona chyba odruchowo złapała mnie za rękę i wyszło tak,że leżałem na niej. 
-Ty jeszcze nie wygrałaś-szepnąłem jej do ucha. Ona mnie kopnęła,abym z niej zszedł i idąc powiedziała:
-Ty już przegrałeś-czemu ona nie może być taka jak inne dziewczyny? Masakra. Na szczęście trening się już skończył. Pep zebrał nas wszystkich w szeregu. Współczuję mu-nawet jego własna córka go olewała. Dopiero po około 10-15 minutach się ogarnęli i zaczęli słuchać trenera.
-Jak też wiecie lub też zapomnieliście co by mnie w ogóle nie zdziwiło...Dzisiaj idziemy na bankiet. Zabieracie osoby towarzyszące-powiedział dumny.
-A jeśli z nikim nie przyjdę?-zapytałem,a wszyscy spojrzeli się na mnie z miną "wtf?". 
-A co to się stało,że Neymar idzie bez jakieś laski,którą zaliczy wieczorem,a rano ją wyrzuci z domu?-zapytał Marc. Ostatnio jest dla mnie naprawdę wredny. W sumie nie wiem dlaczego.
-Przestańcie!-krzyknął Pep-chodź Ney pogadamy-powiedział spokojnie. Reszta poszła się przebierać, a ja podążałem za Pepem. 
-O czym chciałeś pogadać?-zapytałem.
-Ostatnio jesteś nieobecny na treningach,twoja gra jest po prostu do bani. Przepraszam,że tak prosto z mostu,ale nie mogę patrzeć jak się męczysz. Teraz jeszcze spytałeś czy możesz przyjść sam... Co się dzieje?-pytał.
-Nic...-odpowiedziałem.
-Ney znam cię nie od dzisiaj...Widzę,że nie chcesz gadać. Ok,ale pamiętaj,że możesz do mnie walić jak w dym. Oczywiście możesz przyjść sam-powiedział,poklepał mnie po plecach i poszedł.

~Perspektywa Mariki~

Marc poprosił mnie,żebym mu dzisiaj towarzyszyła podczas tego bankietu. Zgodziłam się. W końcu Bartra jest naprawdę fajny i śmieszny. Pojechaliśmy z tatą do domu,żeby się przebrać. Marcio (tak nazywam Marca) przyjedzie po mnie o 18. Popakowałam się już,a teraz poszłam się przygotować. Wzięłam długą kąpiel. Wysuszyła włosy,a następnie pomalowałam się dość mocno. Nie lubię mocnego makijażu,ale dzisiaj postawiłam na czarne kreski,beżowy cień i czerwoną szminkę. Po zrobieniu sobie make-up założyłam to:

Zeszłam na dół i pokazałam się tacie,który siedział już znudzony w garniturze. Kiedy mnie zobaczył otworzył szeroko buzię,a po chwili się odezwał:
-Chyba cię tak nie puszczę.
-Dlaczego-spytałam ze śmiechem.
-Bo wyglądasz za ładnie-powiedział. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Skierowałam się ku nim. W drzwiach stał oczywiście Marcio z bukietem róż. Kochany. Jego reakcja była podobna do reakcji mojego taty.
-Wyglądasz...Ład...Prze...Eeee...-jąkał się jak głupi. To było takie śmieszne,a jednocześnie idiotyczne. 
-Zajebiście. Wiem,dzięki. Idziemy. Do zobaczenia na bankiecie tato-powiedziałam i wyszliśmy. Marc wyglądał naprawdę dobrze w garniturze. Dojechaliśmy do budynku,w którym miała odbyć się impreza. Bartra obszedł samochód i otworzył mi drzwi.
-Mam ręce miśku-powiedziałam ze śmiechem do niego.
-Dziś jesteś moją księżniczką-stwierdził.
-Znajdź sobie lepiej dziewczynę-wyszeptałam. On mnie tylko objął w pasie. Dużo fotoreporterów robiło nam zdjęcia. W końcu udało się nam wejść do środka. Tam czekała już prawie cała Blaugrana. Nie było tylko mojego taty,ale on zaraz przyjedzie. 
-Marika wow wow wow...Wyglądasz naprawdę seksi-powiedział Cesc.
-I przyszła ze mną-skomentował mój towarzysz.
-A może wyjść ze mną-myślałam,że go zabije.
-Sorry Neymar,ale przegrałeś zakład-mówiłam z sarkastycznym uśmieszkiem.
-Nie kotku...Wtedy cię sprawdzałem czy pamiętasz-powiedział.
-Jasne,jasne. Pogódź się z przegraną...W sumie ok jak chcesz. To co 2 runda?-zaproponowałam.
-Jak sobie pani życzy-ukłonił się i gdzieś zniknął. Impreza zaczęła się rozkręcać,więc alkohol lał się strumieniami. Byłam ledwo przytomna. Piłam właśnie z Valdesem. To był dość dziwny drink,ale co tam. 
-Może wyjdziemy na zewnątrz?-spytał słodko.
-Jasne czemu nie?-zgodziłam się. Chwycił mnie za rękę. Poszliśmy na taras. On natychmiast oparł mnie o ścianę i zaczął mnie całować. Byłam tak zaskoczona,że nawet nie wiedziałam co mam zupełnie zrobić. W końcu się ocknęłam i go odepchnęłam.
-Marika...Przepraszam. Za dużo alkoholu-tłumaczył się.
-Spoko,zapomnijmy o tym-uśmiechnęłam się-Nie źle całujesz,ale teraz już idź-dodałam po chwili. Przyszedł do mnie Marc. Zobaczyłam,że niedaleko stoi także Neymar. Opowiedziałam wszystko mojemu przyjacielowi o sytuacji z Victorem.
-Marc...Mam prośbę-wyznałam.
-Słucham-powiedział.
-Pocałuj mnie-rozkazałam.
-Że co?-zdziwił się mój kumpel. 
-Za tobą stoi Neymar...Mówiłam ci dzisiaj o tym zakładzie-wytłumaczyłam mu. On tylko przytaknął mi głową i zaczął mnie całować. Całował zupełnie inaczej,niż Victor. Marc nie był nachalny. Był czuły i delikatny. Otworzyłam jedno oko,aby zobaczyć co robi Neymar. On stał tam z jakąś laską, całowali się. On także otworzył oczy i patrzył w naszą stronę. Natychmiast zamknęłam oczy i oddałam się pocałunkom Marcia. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.
-Całujesz lepiej od Valdesa-stwierdziłam.
-Powiedz mi coś czego nie wiem-wyszczerzył się. Walnęłam go lekko w ramię. On złapał mnie za rękę,pocałował w policzek i wziął na ręce. Śmialiśmy się jak nienormalni,ale nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie-tego potrzebowałam. Ganialiśmy się wokół drzew,a później rozmawialiśmy na ławce przy stawie. Zrobiło się chłodno,więc Marc oddał mi swoją marynarkę. On jest po prostu kochany. Świetnie mnie rozumie,a gdy powiedziałam mu,że 2 tygodnie mnie nie będzie natychmiast zapewnił mnie,że przyjedzie do nas. Kochany...

~Perspektywa Neymara~

Zaczął mnie denerwować Marc. Myśli,że jest lepszy ode mnie. A ona? Zwykła szmata,która najpierw całuje się z Victorem,a później z naszą "15". Zachowała się jak pierwsza lepsza panienka. Jest na maksa wkurzająca,a teraz jeszcze siedzi sobie z nim i się śmieją. Jak gdyby nigdy nic. Ona po prostu lubi się bawić innymi. Najpierw ze mną,potem Valdes,a teraz Bartra. Zaczynam jej nienawidzić. Co ja gadam? Ja jej od początku nie znosiłem. Tylko,że jeszcze miałem jakąś nadzieję,że okaże się inna. Wyimaginowałem sobie jej osobę w swojej głowie i tego się trzymałem,a prawda jest taka,że ona jest nieprzewidywalna, chamska, wredna, nie czuła i zapatrzona w siebie. Nic więcej się nie liczy tylko jej osoba. Jest rozpieszczoną księżniczką,która nie wie co to smutek, ból, cierpienie, niepokój czy niepewność. Zasrana lalka. Czemu mnie to w ogóle tak to rusza? Idę się napić. 

~Perspektywa Mariki~

Długo gadałam z Marcem,ale tata mnie zawołał bo musimy jeszcze jechać po nasze bagaże. Pożegnałam się z całą moją barcelońską rodzinkę,ale kiedy stanęłam przed pijanym Neymarem zrobiło mi się go po prostu żal. Ostatnio dużo pije. Leo mówił,że to do niego nie podobne i może skończyć się źle. Pociągnęłam go za rękę,mówiąc tacie,że zaraz wrócę.
-Neymar co ty robisz? Nie warto tak pić! Jesteś dobrym piłkarzem,ale przez alkohol możesz to wszystko zniszczyć. Zastanów się czy warto. W imię czego? Odstresowania się przez moment? Obiecaj mi,że nie będziesz pił...Przynajmniej do mojego przyjazdu-mówiłam spokojnie.
-Wal się! Jesteś taka jak wszystkie! Wszystkie kobiety są takie same! Nigdy więcej kobiet! Koniec! A ty się ode mnie odwal!-krzyczał jak głupi. 
-Jak chcesz...Zapij się na śmierć-krzyknęłam i sobie poszłam. Postanowiłam się nie przejmować jakimś idiotą,który nie potrafi docenić tego co ma. Nie wiem jak można być tak głupim,przecież on ma wszystko czego można sobie zamarzyć,ale on i tak jest niezadowolony. Pojechaliśmy z tatą do domu po bagaże,a potem na lotnisko.
-O czym gadałaś z Neyem?-zapytał tata.
-Echh... To idiota! Powiedziałam mu,żeby się ogarnął z tym piciem,a on mnie obraził i kazał się odwalić,rozumiesz? Ja chcę mu pomóc,a jemu jeszcze źle. Ma wszystko czego tylko chce,a jemu i tak źle. Skąd biorą się tacy ludzie?-opowiadałam cały czas się emocjonując.
-Lubię Neya... Jest specyficzny,ale tylko dlatego,że niejedno już przeżył. Uwierz żadne z nas nie chciałoby się z nim zamienić. Nie przejmuj się nim tak,był pijany i nie wiedział co mówi. Jutro pewnie nawet nie będzie tego pamiętał-powiedział.
-Nie przejmuję się nim. W końcu jedziemy na wakacje-mówiłam już radośnie. Zaczęliśmy z tatą wymyślać co będziemy tam robić. Śmialiśmy się cały czas,nawet w samolocie. Każdy spał,a przynajmniej próbował,a my się śmialiśmy i śpiewaliśmy na całe gardło. Współczuję tym ludziom. Po kilku godzinach wreszcie dolecieliśmy. Wysłałam Marcowi sms-a: "Już jesteśmy :) Nigdy więcej nie lecę samolotem z tatą xD Pozdrówka dla ciebie i reszty ♥". Natychmiast dostałam odpowiedź: "Nie chce nic mówić,ale musisz polecieć z powrotem z TATĄ xD Miłych wakacji ♥ Zadzwonię później ;)". Zamówiliśmy taksówkę,która zawiozła nas do hotelu. Kiedy recepcjonistka dała nam nasze klucze do pokoi rozpakowaliśmy się,odświeżyliśmy i poszliśmy na śniadanie. Oboje się jaraliśmy pobytem w pięknej Tunezji. Najpierw chcieliśmy iść na miasto,a zaraz potem nad morze, więc ubrałam się w to:

Zrobiłam sobie zdjęcie w lustrze i wstawiłam na tt i fb z dopiskiem :"Witaj Tunezjo!♥". Od razu pojawiły się komentarze od piłkarzy typu:
-Chciałbym widzieć minę Pepa jak cię w tym zobaczył xD
-Ja chcę do ciebie!
-Zaraz przyjeżdżam ♥
-Nonono czy to nasza Mariczka O.o
-Ktoś nam ją podmienił aaaa :D
-Lecę do ciebie moja księżniczko xD ♥

To są jednak głupole. Zeszłam na dół i poszliśmy z tatą na miasto. Obczailiśmy chyba wszystkie ciekawe miejsce,do których musimy koniecznie iść. Następnie poszliśmy na plażę,gdzie siedzieliśmy aż do 21. Obydwoje nie mogliśmy nacieszyć się morzem i tą atmosferą. Było niesamowicie. W sumie tak minęło nam 9 dni. Dziesiątego dnia przyjechała prawie cała Fc Barcelona. Rozumiecie? Było super. Imprezy,morze,fale,zabawy i wygłupy z najlepszymi przyjaciółmi. Nie było tylko Neymara i Iniesty,ponieważ Andres był z rodziną akurat na wakacjach,a Neymar chyba nie chciał przyjechać. W sumie to nawet lepiej. Cieszyłam się z tego. W ostatni dzień naszego wypoczynku pakowałam się już tylko ja. Oczywiście reszta zrobiła to wcześniej,a ja czekałam do końca. Na szczęście okazali swe serducho chyba wszyscy i pomogli mi się pakować z wielkim entuzjazmem,który znikł zaraz po tym jak powiedziałam,ze bieliznę pakuję sobie sama. Oni są nie możliwi. Żal mi było wyjeżdżać z tak pięknego miejsca. Mogłabym tu zostać z tatą i chłopakami,ale z drugiej strony czuję,że w Barcelonie jest mój dom,a wiadomo,że wszędzie dobrze,ale w domu najlepiej. Przebrałam się szybko w to:

A następnie biegiem pakowaliśmy się do taksówek,a potem do samolotu. Chyba zaliczyliśmy maraton. W samolocie było mało osób,których nie znałam,a to tylko dzięki tym kretynom,którzy do mnie przyjechali. Kocham ich. W samolocie dosiadł się do mnie Leo.
-Gdzie masz Anto?-zapytałam.
-Siedzi z Thiago-odpowiedział.
-A ty! Wymigałeś się z opieki nad przyszłym mistrzem-śmiałam się.
-Oczywiście... A tak naprawdę to chciałem z tobą pogadać o Neyu-powiedział.
-Sorry Leo,ale nie chcę o nim rozmawiać-stwierdziłam.
-Posłuchaj mnie. Wiem jak cię potraktował podczas pożegnania,ale nie uważasz,że to nie było fair? Najpierw jego pocałowałaś,potem z Valdesem się lizałaś,a na końcu z Marcem-tłumaczył.
-O to chodzi? Leo z Neymarem to wiesz,że to był zakład,z Valdesem się nie liczy bo to było po pijaku i zaraz go odepchnęłam,a z Marcem tylko dlatego,żeby wygrać zakład z tym idiotą-wytłumaczyłam.
-Pogadaj z nim o tym. Nie chciałem go zostawiać samego bo cały czas pije,ale Anto i Thiago należą się wakacje,a poza tym obraził ostatnio Antonelle. Powiedział to co tobie,że jest taka sama, że się puszcza i takie tam. Mimo że to mój przyjaciel,to nie pozwolę mu obrażać mojej kobiety-mówił.
-Okej Leo. Rozumiem,ale czego ode mnie oczekujesz?-zapytałam nie wiedząc do czego zmierza.
-Żebyś pogadała z nim jeszcze raz. Proszę zrób to dla mnie-błagał.
-Zastanowię się,a teraz chodź bo wysiadamy-powiedziałam. Wszyscy pojechali do swoich domów. Umówiliśmy się na jutro na trening. Dopiero przyjechaliśmy,a jutro już trening. Mój ostatni. Dlaczego? Idę do szkoły. Oszaleję chyba. Dobra kładę się spać bo zaraz usnę na stojąco. Napisałam tylko na tt: "Żegnaj Tunezjo :( Witaj Barcelono! Chłopaki dziękuję wam ♥ Anto i Shak następnym razem jedziemy tylko my xD". Po tym wpisie poszłam spać. Byłam padnięta.


I co jak wam się podoba rozdział? Trochę długo na niego czekaliście bo prawie tydzień. Jak myślicie co teraz będzie? Pojawił się Marc,który nie oszukujmy się jest kochany i miły w przeciwieństwie do Neya(oczywiście tylko w opowiadaniu). Może się dużo rzeczy wydarzyć. Dzięki,że czytacie moje wypociny :) Kocham was ♥ A teraz czekam na opinie :**

5 komentarzy=9 rozdział ♥






poniedziałek, 24 listopada 2014

7.Wygrałam zakład.

Obudziłam się rano ze strasznym bólem głowy. Rozejrzałam się wkoło i z początku nie wiedziałam o co chodzi. Leżałam na plaży,przykryta jakąś kurtką i to obok tego idioty Neymara,który mnie przytulał. Zerwałam się natychmiast z miejsca,a on się obudził. W tej samej chwili przypomniałam sobie co się wczoraj stało. Nigdy więcej nie pije,przecież to mgło się źle skończyć. Ja,idiota i alkohol. Na samą myśl o tym co mogło się stać aż się wzdrygnęłam.
-Pamiętasz coś z wczoraj?-zapytał Neymar.
-Nie-odpowiedziałam po chwili. Nie lubię kłamać,ale teraz muszę. Nie przyznam się,że wczoraj dobrze się bawiłam. To tylko dzięki alkoholowi,a ten pajac był zbędny.
-W sumie to ja też nie-stwierdził.
-Dobra ja muszę iść bo mnie tata zabije-powiedziałam i poszłam. Nie miałam nawet telefonu,aby zadzwonić po taksówkę. Byłam pewna,że go wczoraj wzięłam ze sobą,kiedy wychodziłam z Neymarem. Zresztą byłam pijana,więc mogło mi się zdawać. Poszłam na piechotę. Będąc pod domem ogarnął mnie lekki niepokój przed moim tatą. Jeśli zorientował się,że nie było mnie w nocy to może być źle. Trudno-raz się żyje. Weszłam po cichu do domu. Na szczęście tata chyba jeszcze śpi. Położyłam buty w przedpokoju i poszłam na górę. Zajrzałam do pokoju taty,ale tam go nie było. Zadzwoniłam raz,drugi,trzeci nie odbierał. Oczywiście musiałam dzwonić z domowego,ponieważ nadal nie wiedziałam gdzie jest mój telefon. Poszłam wziąć prysznic. Nagle usłyszałam dźwięk telefonu. Poszłam po niego i odebrałam.
~Rozmowa telefoniczna~
-Tak?
-Jezu to ty Marika?-odezwał się głos w słuchawce należący do mojego taty.
-Gdzie jesteś?-spytałam.
-Na treningu. Dlaczego nie było cię w nocy? Zresztą pogadamy o tym później. Za jakąś godzinę mamy konferencje prasową i musisz tam być. Zawiadom o tym Neymara. Dzięki pa i nie myśl,że nie będziesz musiała się tłumaczyć-po tych słowach po prostu się rozłączył.
~Koniec rozmowy telefonicznej~

Zadzwoniłam do tego pacana i powiedziałam,że za godzinę jest konferencja prasowa. Nie pozwoliłam powiedzieć mu nawet słowa tylko się rozłączyłam. Poszłam się ubrać w to:


~Perspektywa Neymara~

Powiedziała,że nic nie pamięta także ja musiałem udawać,iż mi również urwał się wczoraj film. Nie wiem czemu,ale byłem trochę zawiedziony,że ona tego nie pamiętała. W sumie mam ją gdzieś. Zadzwoniła dzisiaj,nie pozwoliła mi nic powiedzieć i się rozłączyła. Co ona sobie myśli? Pojechałem na tą konferencję. Weszliśmy w tym samym czasie. Żadne z nas nie myślało o tym,żeby ustąpić drugiemu przejścia w drzwiach. Oboje zaklinowaliśmy się w futrynie i obydwoje z niej wylecieliśmy wpadając na Pepa. Gdyby wzrok mógł zabijać to już dawno bylibyśmy martwi. Oczywiście jestem tak uroczo inteligenty,że postanowiłem jeszcze zrobić na złość tej lalce. Wyjąłem z kieszeni jej telefon.
-Kochanie znalazłem go rano na łóżku. Musiał ci wypaść w nocy-powiedziałem z cwaniackim uśmieszkiem,a cała drużyna spojrzała się na nas dziwnie. Po chwili jednak wszyscy zrobili głośne "uuu". Wszyscy oprócz Pepa. Jednak lala nie została mi dłużna.
-Te jego 3 cm nawet nie stanęły-odpysknęła się,a moi KOLEDZY zaczęli się śmiać. Spojrzałem na trenera,który chciał mnie chyba zabić,a przy okazji całą tą bandę na czele ze swoją córką. Chyba będziemy mieli przerąbane. Mogłem to załatwić inaczej. Teraz niestety jest już za późno. W życiu powinna być opcja "cofnij". Cesc podszedł do mnie i poklepał mnie po plecach.
-Stary,masz przerąbane u Pepa. Gratuluję-powiedział wyciągając rękę w moim kierunku. Myślałem, że coś mu zrobię. Sam do tego doszedłem. 
-Wiem. Myślisz,że jestem głupi?-spytałem ironicznie.
-Z doświadczenia wiem.,że to pytanie bywa niebezpieczne-powiedział uśmiechnięty Gerard. Z kim ja żyję? Mam farta bo właśnie zaczęła się konferencja. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Piłka nożna,nasza taktyka,możliwe transfery,komentowanie zachować różnych piłkarzy i nasze życie prywatne. Jakiś dziennikarz podniósł rękę i został mu udzielony głos.
-Panie Guardiola czy to prawda,że obecna tu Marika jest Pana córką?-zapytał.
-Owszem,to moja ukochana córeczka-powiedział Pep. W tym momencie zacząłem jej zazdrościć. Czego? Tego,że ma takiego tatę. Moje marzenie.
-Jak chce sobie Pan poradzić z treningiem Barcelony skoro nie panuje Pan nad własną córką. Nocne eskapady to idealne miejsce dla niepełnoletnie dziewczyny? A jej czerwone włosy i kolczyki? Do tego ubiera się inaczej,niż tutejsze dziewczyny. Krążą plotki,że trenuje ona z chłopakami. Jest beznadziejna,ale jest Pana córką i dlatego ma specjalne przywileje. Ponadto dla Marli liczą się tylko pieniądze. Fanki piłkarzy mówią o niej,że to wredna suka,która potrafi tylko ćpać-powiedział,a ja nie wytrzymałem. Jak można być tak bezczelnym?
-Po pierwsze ona nazywa się Marika-powiedziałem-A poza tym świetnie gra w piłkę nożną, jest bardzo lubiana wśród naszej drużyny. To,że ma czerwone włosy i kolczyki nie oznacza,że ćpa. Nie sądzi Pan,że zachował się lekko mówiąc bezczelnie?-wkurzył mnie ten idiota. Nie lubię rudej,ale takie ocenianie ludzi po wyglądzie mnie denerwuje jak mało rzeczy.
-Rozumiem,że ją bronisz. Oto zdjęcia z waszej wczorajszej nocy. Czy piłkarzom wolno się upijać i awanturować przed klubem?-zapytał znów ten sam namolny facet.
-Jestem człowiekiem. Poza tym wypiliśmy po jednym piwie z Mariką. Przyjacielski wypad na miasto-stwierdziłem.
-W gazetach ukaże się za niedługo co innego. Proszę kupić jutro *"Celebrities España"-ależ on był denerwujący.
-Niestety nie kupujemy gazet,które mają na celu oszukiwanie społeczeństwa-powiedziała z uśmiechem na ustach Marika. Organizatorzy podziękowali nam i dziennikarzom,tym samym kończąc konferencję. Oni to mają wyczucie-idealne. Gadaliśmy całą drużyną,aż nagle przyszedł Pep.
-Może dowiem się o co chodzi z tym artykułem?-krzyknął.
-Tato nie dene...-zaczęła ruda,ale trener jej przerwał.
-Ty już się nie odzywaj. Wiem,że jesteś nauczona czego innego,ale u mnie tak nie ma. Nie będziesz włóczyła się gdzieś po nocy. Nie spałem bo się o ciebie martwiłem,a ty byłaś z Neymarem? Pomyśl czasem! Ty też Ney! Co wy sobie wyobrażacie? Telefon u niego zostawiłaś? A może jeszcze majtki?-darł się jej tata. Czułem się trochę winny. Nie zasłużyła na takie słowa.
-Nie będziemy tak rozmawiać. Masz mnie za dziewczynę,którą wychowała ulica i wiesz co? Masz rację,ale ja się tego nie wstydzę. Mam swoją wartość i nie będziesz mnie obrażać. Jestem twoją córką. Jak możesz tak powiedzieć? Nie zauważyłeś,że ten idiota się zgrywał? Z kim ja w ogóle dyskutuje. Wielki trener Barcy się znalazł-ona także krzyczała.
-Moja panno nie takim tonem! Mów co się wczoraj wydarzyło-pierwszy raz widziałem go tak zdenerwowanego.
-A po co? Ty już sobie dopowiedziałeś. Żałuję,że tu przyjechałam. W Polsce przynajmniej mogłam robić co chce,a o wczorajszym zdarzeniu dowiesz się jutro. Z gazet!-wykrzyczała. 
-Pep przesadziłeś. Między nami wczoraj nic się nie wydarzyło. Jeśli chcesz wiedzieć to przyszedłem do was wczoraj pijany i wyciągnąłem ją do clubu. To moja wina. Idź ją teraz przeproś-powiedziałem spokojnie.
-Nie będziesz mi mówił jak mam wychowywać córkę! Ona ma swój rozum. Przynajmniej tak myślałem do tej pory. Myślisz,że nie wiem,iż jesteście razem?!- krzyczał jak opętany. 
-Nie! Wyobraź sobie,że nie jesteśmy! Nie dziwię się jej,że chce wrócić do Polski,aj najchętniej wrócę do Brazylii!- ja także krzyczałem i wyszedłem wściekły z budynku. Zobaczyłem niedaleko Marikę. Stanęła i kopnęła ławkę, wzięła kamień i rzuciła go w staw. Po swoim napadzie złości wyciągnęła papierosa i usiadła na brzegu. Poszedłem w tamtą stronę. Nie wiem czemu. Nie wiem po co. To był odruch. Usiadłem obok niej i także zapaliłem papierosa.
-Czego tu chcesz?-warknęła.
-Ejj...Przecież cię broniłem-powiedziałem z wyrzutem.
-A prosił cię ktoś o to? Sama dałabym sobie radę-mówiła nadal bardzo zła.
-Już to widzę. Płaczem dasz radę?-spytałem ironicznie.
-Nie twój interes-odpowiedziała beznamiętnie.
-Wiesz jaki jest twój problem? Chcesz udawać złą dziewczynkę,a w środku jesteś po prostu wrażliwa i krucha jak porcelanowa laleczka. Myślisz,że jesteś taka fajna? Wolałbym dziewczynę,która nikogo nie udaję-wyznałem.
-A wiesz co mnie to obchodzi? Nic. Nikogo nie udaję,ja po prostu taka jestem. Jestem silna-powiedziała,ale nie zbyt pewnie.
-Dlaczego mnie to nie przekonuje? Dobrze wiem,że matka się tobą nie interesowała. Chcesz udawać zimną sukę,ale marnie ci to wychodzi. Wrócisz do Polski i co? Znów będziesz kombinować hajs na jedzenie? 
-Nie jestem materialistką-skwitowała.
-Tego nie powiedziałem,ale pieniądze są potrzebne do codziennego życia. Zrozum,że Pep się o ciebie martwi. A dla mnie jesteś wredna bo co? Bo wiem czego chcę? Dobrze wiesz,że uważasz mnie za najlepszego piłkarza na świecie. Wojtek z tobą po prostu nie wytrzymał. A wiesz czemu? Bo nie chodzisz w sukienkach, nie lubisz sukienek, często farbujesz włosy, udajesz kogoś kim nie jesteś,ale to czyni cię wyjątkową-powiedziałem.
-Zakochałeś się we mnie?-spytała słodko,po czym mnie pocałowała. Odwzajemniłem jej pocałunek. Ona nagle się ode mnie oderwała i wytarła ręką swoje usta.
-Noo wygrałam zakład. Szkoda,że nie założyliśmy się o pieniądze-powiedziała z chytrym uśmiechem.
-Jaki zakład?-spytałem lekko zdezorientowany.
-Kto się pierwszy zakocha-powiedziała dumnie-Cześć przegrany idioto. 
Wreszcie życie mnie ukarało. Całe to zło,które kiedyś ja komuś wyrządziłem właśnie do mnie wróciło. Nie zakochałem się w niej,ale zaczynałem ją rozumieć,nawet lubić. Nie spodziewałem się tego po niej. Teraz wiem jak czuły się dziewczyny,z którymi sypiałem,a później rano mówiłem im "Spieprzaj dzi*ko". Poczułem się jakbym dostał w twarz. Pojechałbym do Leo,ale byłem na niego jeszcze zły. Wiadomo,że Marika mu się podoba i prędzej czy później zdradzi Antonellę. Jest taki głupi. Pojechałem do domu Pique. Zapukałem do drzwi co mi się nie zdarzało i oparłem się o ścianę. 
-Mogę wejść?-spytałem gdy drzwi się otworzyły. On tylko otworzył drzwi. Poprosił Shak,aby wyszła gdzieś z Milanem,ale poprosiłem by została. Opowiedziałem im wszystko począwszy od pojawienia się Mariki.
-Neymar a pamiętasz ile razy mówiłam ci,żebyś nie wykorzystywał tych wszystkich lasek? Teraz wiesz jak one musiały się czuć. Nie wiem Ney co ci poradzić. Przeczekaj to-poradziła mi Shakira. 
-Zrobiła ze mnie kompletnego idiotę. Pewnie opowie wszystko chłopakom i będzie ze mnie nie zła beka-mówiłem załamany.
-Chodź stary...Pościelę ci łóżko-powiedział Gerard. Byłem mu wdzięczny. Rozumiał mnie jak nikt. Pomógł mi pościelić sobie łóżko,powiedział,że jutro pogadamy jak się już z tym wszystkim prześpię. Prawdziwy przyjaciel.

~Perspektywa Mariki~

Nie wiedziałam komu mogłam się wyżalić. Leo to przyjaciel tego piłkarzyka,więc nie mogłam do niego iść i tak po prostu powiedzieć o co chodzi,ale nikomu innemu tak nie ufałam. Pojechałam do jego domu. Weszłam bez pukania.
-Okradną was kiedyś-rzuciłam bez entuzjazmu.
-Ooo Marika cześć-przywitała mnie Anto.
-Siemka,możemy pogadać?-spytałam nie pewnie.
-Jasne,chodź. Leo jest na spacerze z Thiago-powiedziała i zrobiła nam kakao. Opowiedziałam jej jak to jest między mną,a "11". 
-Zachowałaś się okropnie-stwierdziła z niesmakiem.
-Wiem,ale on się tak cały czas zachowywał-broniłam się.
-No tak,wiem,że mu się należało. Jeśli chciałaś go czegoś nauczyć to może nie tak drastycznie? Spadł z poziomu swojego ego na poziom swojej inteligencji i nie wiadomo czy nie leży teraz na oiomie-zażartowała-A tak na poważnie. Nie widzę,żebyś miała z tego jakąś satysfakcję-powiedziała.
-Mam i to bardzo dużą-odpowiedziałam.
-Nie masz. To dobrze. Znaczy,że jesteś dobrą dziewczyną,która udaję tylko taką niegrzeczną. W tym Ney miał rację. Nie zaprzeczaj. Czemu tak jest?-spytała.
-Nie chce,żeby ktoś mnie zranił. Mówiłam ci o moim byłym i tej niby najlepszej przyjaciółce. Nie chce przechodzić znowu przez to samo-wydusiłam z siebie. Leo przyszedł ze spaceru z Thiago, jednak jego żona od razu go wygoniła. Zrobił kolację,a my mogłyśmy spokojnie porozmawiać. Leo opowiedział mi o tym jak Neymar zareagował gdy nas zobaczył na skałach. Teraz jest na niego obrażony. Ja natomiast streściłam mu dzisiejszy przebieg wydarzeń. Pogadaliśmy chwilkę i Messi zadzwonił do mojego taty,że zostaję u nich na noc. Poszłam do pokoju. Anto pożyczyła mi swoje ciuchy,więc spałam w czyściutkiej piżamce. Tak też skończył się ten dzień. Myślałam,że jak dam mu taką nauczkę to będę z siebie dumna albo przynajmniej będę miała satysfakcję. Nic z tego. Raczej jest mi go żal. Zresztą kogo ja chcę oszukać? Wiadomo,że jego to nawet nie ruszyło. Wiedział o wszystkim tylko myślał,że mnie jeszcze przeleci jako najlepszy piłkarz. Chyba komuś się tu nie udało. W tym momencie właśnie byłam z siebie dumna. Byłam dumna,że się mu nie dałam. Jutro muszę pogadać z tatą. Może karze mi wracać do Polski. W głębi serca chyba tego nie chcę. Dobra nie ma co rozmyślać. Idę spać. Wszystko okaże się jutro.

*Celebrities España-gwiazdy Hiszpanii



I jak wrażenia? Mi się tak troszkę podoba,ale koniecznie chciałam napisać o tym jak Marika wygrywa zakład. Teraz pytanie czy Neymar jej wybaczy i będą razem? Tyle na temat tego rozdziału. Chciałabym bardzo podziękować za komentarze do poprzedniego rozdziału

KOCHAM WAS MISIE ♥

4 komentarze=8 rozdział ♥





sobota, 22 listopada 2014

6.Jednak nie jesteśmy podobni. Jesteśmy tacy sami.

Wstałem dziś naprawdę niechętnie. Odkąd gram w Barcelonie w ogóle mi się to nie zdarzało. Zawsze chciałem wstać i pójść wreszcie na trening,ale odkąd ona się tam pojawiła nic mi się nie chce. To była jakaś masakra. Jedna mała osóbka w dodatku jakże wredna i bezczelna sprawiła,że nie chce chodzić na trening. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi.
-Kto teraz będzie się tu dobijał!-byłem naprawdę wściekły choć nie wiem czy z powodu dzwonka czy Mariki. Otworzyłem drzwi i ujrzałem w nich Pique.
-Pique? Co ty tu robisz?-zapytałem zdziwiony-przecież zaraz mamy trening-dodałem.
-Tak też myślałem Panie Neymar,że Pan zapomni-powiedział z szerokim uśmiechem.
-Właź-rozkazałem,a kiedy to zrobił od razu zapytałem-O czym miałem zapomnieć?
-Nie,nie...Neymar ty miałeś o tym pamiętać rozumiesz?P-A-M-I-Ę-T-A-Ć!-krzyczał mi do ucha. Myślałem,że zaraz strzele go w łeb,ale tak porządnie. Jednak kiedy Gerard zobaczył mój wzrok natychmiast zaczął mi wszystko wyjaśniać.
-No dobra,już dobra. Złość urodzie szkodzi. Mieliśmy iść dzisiaj z drużyną na plaże-powiedział lekko rozbawiony moim wzrokiem,który miał być groźny. Co ja mówię. On był groźny tylko Geri jest jakiś hmm...No po prostu on jest dziwny. Razem wybuchnęliśmy śmiechem.
-Poczekaj już się zbieram i możemy jechać-powiedziałem zadowolony.
-Ok zjem coś-stwierdził.
-Niue obrażę się jak mnie też ktoś nakarmi-mówiłem ze śmiechem na ustach.
-Ok zrobię ci śniadanie jako twój starszy prawie brat-powiedział,a ja znowu zacząłem się śmiać jak głupi. On był niemożliwy.
-Nareszcie się uśmiechasz-nagle powiedział mój "prawie brat".
-Geri przecież ja się zawsze uśmiecham-pouczyłem go.
-Ale teraz tak naprawdę. A wiesz odkąd tak jest?-nie pozwolił mi powiedzieć nawet słowa i odpowiedział za mnie-Odkąd znasz Marikę-wybuchnąłem śmiechem.
-Nie wiem czy zauważyłeś,ale nienawidzę tej stukniętej laluni,która myśli,że może wszystko. Poza tym chodzę przez nią cały czas wkurzony i koniec tematu. Rób to śniadanie,a ja spadam się ubrać. Tym razem to ja nie pozwoliłem nic Gerardowi powiedzieć i pobiegłem na górę się ubrać. Założyłem granatowe kąpielówki,białą koszulkę,czarnego full capa z napisem "79th" do tego czarne japonki i okulary tego samego koloru.


~Perspektywa Mariki~

Wstałam rano niechętnie,ponieważ bałam się dzisiejszego treningu. Wczoraj było kiepsko. DO mojego pokoju wszedł tata ze śniadaniem.
-Cześć skarbie,śniadanko dla ciebie-powiedział uroczo.
-Cześć tato,dziękuję...Mam pytanie.
-Tak?
-Musimy iść dzisiaj na trening?-spytałam z grymasem.
-Ja cię kiedyś zabije...Wczoraj na treningu mówiłem jak to fajnie będzie jutro na PLAŻY bo mamy mały odpoczynek skarbie-powiedział cały czas się śmiejąc.
-Naprawdę?
-No tak-uśmiechnął się-Jedz i idź się ubrać bo zaraz jedziemy. Zjedliśmy śniadanko i poszłam się uczesać i umyć. Następnie zaczęłam się ubierać w to:


Zeszłam na dół już gotowa. Tata wziął kluczyki do samochodu i pojechaliśmy na plażę. Wszyscy mieliśmy spotkać się obok restauracji. Oczywiście my się spóźniliśmy. Szliśmy śmiejąc się jak piłkarze będą marudzić. 
-A co to za spóźnienie?!-wydarł się Iniesta. Widziałam. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
-Nono Marika naprawdę pasujesz do Neymara-powiedział Pique.
-Weź się walnij w ten pusty łeb-powiedziałam,a po chwili go walnęłam.
-Za co? Zaraz ci to udowodnię!-krzyczał, po czym jeszcze głośniej zawołał Neymara.
-Czego się drzesz pacanie?!-skarcił go tamten.
-Noi co? Zatkało Mariczke kakao?- powiedział dumnie. Nie wierzyłam w to co widzę. Wyglądaliśmy prawie identycznie. A to co było później było jeszcze gorsze. Jednocześnie powiedzieliśmy:
-Nie masz gustu-cała drużyna zaczęła się śmiać. Miałam już dość tego dnia. Poszłam w kierunku morza. Rozbierałam się po drodze,a potem rzuciłam bluzkę,okulary,torebkę i japonki w jedno miejsce. Tam zaczęła rozkładać się Barcelona. Weszłam do morza na "hardkora" i po chwili wskoczyłam. Zaczęłam pływać. To mnie uspokajało. Zawsze to lubiłam. Czułam się wtedy wolna,nie było już moich problemów. Przepłynęłam naprawdę dużo,a potem wyszłam na brzeg,ale w zupełnie innym miejscu gdzie zostawiłam całą tą zgraję. Siedziałam na dużym kamieniu i myślałam. Czułam się cholernie samotna. Wszyscy ode mnie odchodzą. Każdy po kolei i nikt nie chce wrócić. Nikt nie daję mi nawet małej nadziei na to,że będzie dobrze. Nie mówiłam nic tacie,ale rano dostałam sms-a, że mama zrzeka się praw rodzicielskich i mam się z nią więcej nie kontaktować. Pep pewnie myślał, że się o niczym nie dowiem. Coś we mnie pękło i po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Wiele razy sobie obiecałam,że nie będę płakać,ale niestety nie wytrwałam w swoim postanowieniu. Jestem słaba. Zbyt słaba. Nagle poczułam jak ktoś mnie obejmuje. Przestraszona spojrzałam kto to. Na szczęście to tylko Leo.
-Mała co jest?-spytał delikatnym głosem.
-Nic...Coś mi wpadło do oka-skłamałam.
-Nie kłam. Obserwowałem Cię. Powiedz o co chodzi,może jakoś pomogę,a tobie będzie na pewno lżej na serduszku-zachęcał.
-Mama do mnie rano napisała,że zrzeka się praw rodzicielskich i mam się z nią nie kontaktować. Teraz jeszcze ten strój Neymara. Leo dlaczego wszyscy ode mnie odchodzą? Dlaczego? Czemu jestem aż taka beznadziejna?-już nawet nie płakałam,ale wyłam. Wyłam jak małe dziecko. Najzwyczajniej w świecie się rozkleiłam. Leo nic nie mówił. Pozwolił mi się uspokoić w swoich ramionach. To było najlepsze co mógł zrobić. 

~Perspektywa Neymara~

Czekaliśmy już tylko na Leo i tą lalkę. Nie było ich jakieś 2 godziny i widać było,że Pep naprawdę się martwił. Nie lubiłem jej,ale Pep zawsze mi pomagał i doradzał.
-Pep nie martw się pójdę ich poszukać-powiedziałem.
-Naprawdę? Dzięki Ney. Dzwoń jak coś.
-Jasne-nie chciałem go zawieść,ale nie za bardzo wiedziałem gdzie ich szukać. Trochę bałem się o Leo. Poszedłem wzdłuż brzegu i rozmyślałem o życiu,jednocześnie rozglądając się za tą dwójką. Nagle dostrzegłem na skałach Messiego,a na jego kolanach leżała Marika. Ciekawy obrazek dla Antonelli. Jak on może? Anto to taka dobra kobieta. A ona? Ona wcale nie jest lepsza,przecież dobrze wie,że Leo ma narzeczoną i dziecko. Podszedłem do nich i zobaczyłem,że lalka śpi.
-Leo co ty odwalasz? Zapomniałeś już,że za niedługo przyjeżdża Antonella-mówiłem oburzony.
-Marika płakała i tylko ją pocieszałem. Nigdy nie zdradził bym Anto,a Marika nie należy do tego typu dziewczyn,które rozbijają związki. Ney nie mierz nikogo swoją miarą-powiedział. Trochę przesadził. Co on sobie myślał?
-Nie uważasz,że teraz przesadziłeś?!-spytałem zły jak cholera.
-Nie. Musisz dorosnąć. Wiem,że to z troski o mnie,ale niestety Neymar,ale to ty zdradzałeś Brune na prawo i lewo. Ona cię kochała i dlatego to tolerowała-powiedział spokojnie.
-Dobrze wiesz,że ona leciała tylko na kase-powiedziałem siadając.
-No dobra w tym masz racje,ale czy to było fair? Zdradzałeś ją. Sypiałeś codziennie z inną kobietą,a teraz się uspokoiłeś. Rozumiem,że było ci ciężko i życie nie głaskało cię po główce,ale uwierz mi jej też. Każdy ma swoje problemy i nie rozwiążesz ich przez picie,ćpanie,palenie czy sypianie z kim popadnie-tymi słowami skończył swoją długą wypowiedź. Nie chciałem przyznać mu racji,ale musiałem.
-Myślałem,że skoro tyle osób mnie zraniło to ja też mogę ranić innych-powiedziałem.
-A wiesz,że ona też tak myśli o sobie?-spytał i skinął głową na śpiącą dziewczynę.
-Ona miała idealne ży...-nie dane było mi skończyć,ponieważ Lionel mi przerwał.
-Nie,nie Neymar ona miała do bani to całe życie. Koniec tematu. Idziemy?-spytał.
-Okej,budź ją-moje nastawienie do niej wcale się nie zmieniło. Nawet mojego przyjaciela przekabaciła na swoją stronę. Wredna...A nie ważne. Nie będę strzępił języka. Leo ją obudził i poszliśmy. Szedłem z przodu. Nie chciałem nawet ich słyszeć. Ona mnie tak nie obchodziła, co Leo. Zawiodłem się na nim. To mój przyjaciel i powinien stać po mojej stronie,a nie po tej kretynki,którą zna kilka dni. Doszliśmy do restauracji. Pep tam na nas czekał.
-Dzięki Ney!-wpadł mi w ramiona-A wy co nie macie telefonów?! Pomyśleliście,że się martwiłem? -pytał ich zdenerwowany Pep.
-Tato to moja wina. Chciałam popatrzeć na morze i zasnęłam,a Leo nie chciał mnie budzić-powiedział pustak.
-Nie ważne kogo to wina. Po prostu się martwiłem-powiedział spokojny już Pep.
-Ok to jedziemy?-odezwała się znowu czerwonowłosa.
-Tak,chodźcie chłopaki odwiozę was-zaproponował nam trener.
-Ja się przejdę-stwierdziłem.
-Ney masz dość daleko-powiedział Guardiola.
-Pojadę taksówką-odpowiedziałem beznamiętnie.
-Pojadę z tobą-rzekł Messi.
-Chcę być sam-szybko powiedziałem.
-Jak tam chcesz-po czym wsiadł do samochodu Pepa i odjechali. Miałem naprawdę daleko,ale potrzebowałem takiego długiego spaceru. Musiałem wszystko sobie poukładać w głowie. Brakowało mi tu mojej siostry,mamy i taty. Niestety oni się ode mnie odwrócili,gdy dowiedzieli się jaki tryb życia prowadzę. Mówię tu o tych panienkach,piciu i ćpaniu. Nawet nie zapytali dlaczego. Po prostu nie chcieli niszczyć swojej reputacji. Mieli mnie głęboko gdzieś. Może i nie jestem idealny,ale czy aż tak trudno ze mną wytrzymać? Wiem. Mam trudny charakter,ale żeby własna rodzina nie chciała cię znać. Trzeba być naprawdę udanym. Pojedyncza łza spłynęła po moim oku,ale szybko ją starłem. Nie lubiłem płakać. Jako dziecko nauczyłem się,że nie wolno okazywać swoich uczuć,choćby nie wiem co. Zawsze czułem się odepchnięty od wszystkich. Dlatego taką świętością była dla mnie piłka. Będąc dzieciakiem w wieku 15 lat wiedziałem co to znaczy zaliczyć zgon,jak człowiek czuje się gdy jest naćpany. Od zawsze starałem się zapomnieć. Chyba tego,że oddycham. Zaczął padać deszcz,ale nie zwracałem na to uwagi. Szedłem spokojnie,myśląc,że jego krople zmyją mój żal,smutek i gorycz jaką noszę w sercu. Kiedy doszedłem do domu nie miałem nawet siły,aby się przebrać z całych mokrych ciuchów. Wziąłem wódkę i piłem ją prosto z butelki. Nic się dla mnie nie liczyło.

~Perspektywa Mariki~

Nie wiedziałam co mam ze sobą robić po przyjeździe do domu .Tata pracował,ale to dobrze bo nie byłabym z nim teraz w stanie rozmawiać. Siedziałam u siebie w pokoju owinięta kołdrą z kubkiem kakao w ręce. Nie myślałam o niczym innym,niż o tym jaka to ja jestem beznadziejna. Nikt nie chce mnie znać,nie ma osoby,której mogłabym  w stu procentach zaufać. Dlaczego? Wiem,że nie powinnam się tak nad sobą użalać,ale... No właśnie jakie ale? Przecież tego nauczyła mnie ulica. Nie użalaj się nad sobą,nie płacz, bądź twarda,bądź silna. Jednak te słowa nie są w stanie wyciągnąć mnie z dołka psychicznego w jakim teraz tkwię. W sumie chyba nikt ani nic nie jest w stanie. To zależy od mnie,ale ja nie dam rady. Ja z niczym nie daję sobie rady i to mnie przeraża. Mam 17 lat,a nic nie potrafię robić. Neymar ma rację,że jestem rozpieszczoną lalką,która nic nie umie zrobić dobrze. Naprawdę nie wiem co jest ze mną nie tak. Długo o tym wszystkim myślałam. Jest 3 nad ranem. Tata już dawno śpi,a ja nic nie robię. Siedzę w dresach i topie. Włosy mam ułożone w niezgrabnego koka, który jeszcze bardziej się rozwalił. Usłyszałam jakieś pukanie do drzwi. Na początku się lekko przestraszyłam,przecież jest 3 nad ranem,ale po chwili moja ciekawość zwyciężyła ze strachem. Poszłam otworzyć drzwi. To była osoba,której w ogóle się tu nie spodziewałam. Szybko założyłam buty i wyszłam przed dom.
-Co tu robisz?-spytałam troszkę zła.
-Sam chciałbym wiedzieć-powiedział. Wiedziałam,że jest zalany w trupa,ale w końcu ja też nie byłam trzeźwa.
-Neymar mówisz albo idę spać-stwierdziłam.
-I tak nie spałaś tylko ryczałaś-powiedział-masz całe czerwone oczy. Patrz jacy jesteśmy do siebie podobni. Ja też mam czerwone oczy... Też płakałem... Uwierzysz? Ja! Najlepszy piłkarz na świecie, który w rzeczywistości jest nikim-mówił śmiejąc się sztucznie.
-Idziemy na wódkę?-zaproponowałam.
-Idziemy-zgodził się i złapał mnie pod rękę. W barze *"tristeses i pesessis" piliśmy jak nikt inny. Barman po chwili nas wyprosił,ponieważ musiał już zamykać lokal. Z Neymarem trochę się awanturowaliśmy,ale po chwili stwierdziliśmy,że idziemy do clubu. Nie chcieli nas wpuścić bo podobno byliśmy pijani. My? Ani trochę. Postanowiliśmy więc kupić alkohol i pić go na ławce. Nie myśleliśmy wtedy o niczym. Zamówiliśmy taksówkę i z butelkami różnych trunków pojechaliśmy na plażę. Usiedliśmy na piachu,urządzając sobie libacje alkoholową. Nic nas nie obchodziło. Oboje chcieliśmy być wolni,zapomnieć. Z pobliskiej dyskoteki docierały rytmy latynoskiej muzyki. Neymar wstał i wystawił swoją rękę w moją stronę.
-Zata...Zatańczy pani?-spytał. Wstałam i mało nie upadłam. Dobrze,że on był obok i mnie złapał. Zaczęliśmy tańczyć,a raczej chwiać się. Mniejsza o to. Jego perfumy stanowiły nietuzinkową mieszankę z zapachem alkoholu. Po chwili wpadłam na pomysł by wejść do morza. Rozebrałam się do bielizny,podobnie jak Ney i weszliśmy do morza. Chlapaliśmy się i ścigaliśmy. Wyszliśmy po jakiejś godzinie na brzeg i się suszyliśmy. Kiedy troszkę wyschliśmy założyliśmy na siebie ubrania (co dziwne on też miał dresy) i położyliśmy się na piachu,aby po chwili odpłynąć w krainę snów.

~Perspektywa Neymara~

A jednak lalka okazała się być laską,która potrafi się bawić. Pomogła mi zapomnieć. Ona już spała,a ja patrzyłem na nią. Miałem potrzebę ją przytulić. Tak też zrobiłem. Czerwonowłosa wtuliła się we mnie,a ja okryłem ją moją skórzaną kurtką. Dopiero teraz na jej nadgarstkach dostrzegłem blizny i rany. Jednak nie jesteśmy podobni. Jesteśmy tacy sami. Moje blizny wyglądały jak jej. Jasne kreski na nadgarstkach skrywane pod bransoletkami,zegarkami lub bandamkami. Nie miałem nawet siły myśleć. Pocałowałem ją w te piękne...Stop w brzydkie jak cholera włosy i ją mocnej przytuliłem,ale tylko po to by się nie obudziła,przecież jej nie lubię. Poszedłem spać z tą myślą.


*tristeses i pesessis-smutki i żale


No to mamy 6 rozdział. Jak wam si podoba? Przepraszam,że tak długo czekaliście,ale miałam dużo nauki,wczoraj dyskotekę i po prostu nie dałam rady. W nagrodę macie dłuższy rozdział :) Co chcielibyście dalej? Jakieś pomysły? Marika będzie z Neymarem czy sobie go odpuści? A może on ją? Piszcie ♥

4 komentarze=7 rozdział ♥

niedziela, 16 listopada 2014

5.Nie dajesz się poznać.

Wstałam rano,a moje po mojej głowie chodziły myśli na temat wczorajszej rozmowy z tatą. On nie wiedział. Mama bardzo mnie kocha. Tak bardzo,że nawet nie odbiera telefonu. Zresztą czym ja się przejmuję? W końcu jestem w Barcelonie. Zawsze chciałam tu mieszkać,a teraz moje marzenie się spełniło. Poszłam do łazienki w celu wzięcia prysznica. Wysuszyłam włosy i założyłam to:

Zeszłam na dół do kuchni w celu zrobienia śniadania dla Cesca i Pepa. Postanowiłam wziąć się za naleśniki z czekoladą. Tata zszedł na dół kiedy wykładałam ostatniego naleśnika na talerz.
-Cześć tato-powiedziałam wesoło i pocałowałam go w policzek.
-Cześć skarbie. To dla nas?-zapytał z uśmiechem.
-Tak-odpowiedziałam-A Cesc jeszcze śpi?-zapytałam.
-Wczoraj po treningu spakował się i jest już u siebie-wyjaśnił.
-Więcej dla nas-po tych słowach oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Podczas śniadania czułam się naprawdę dobrze. Tak jak jeszcze nigdy. Wreszcie miałam namiastkę szczęścia i rodzinnego ciepła. 
-Chcesz ze mną iść dzisiaj na trening?-zaproponował tata.
-Jasne,a będę mogła pograć?-spytałam entuzjastycznie.
-Idź po strój-powiedział,a ja już po chwili byłam na dole z torbą treningową na ramieniu. Na Camp Nou poszliśmy na piechotkę. Ludzie się na nas dziwnie patrzyli,ale w sumie to się nie dziwię. Szliśmy krzycząc na całe gardło,a potem się śmiejąc. Poszłam się przebrać. Gdy wychodziłam z szatni wpadłam na Nemara. Boże dlaczego akurat na tego marnego piłkarzyne,który myśli,że może mieć każdą?
-Widzę,że chyba już na mnie lecisz-powiedział z tym głupkowatym uśmieszkiem.
-A ty serio wierzysz w miłość?Te wszystkie laski lecą na twoją kase-odgryzłam się.
-Na ciebie za to nikt nie leci-no tego było już za dużo.Co on sobie wyobraża? Że kim on jest? Zwykły cham.
-Z tego co wiem to ty piłkarzyno-uśmiechnęłam się kpiąco.
-Piłkarzyno?-oburzył się-Jestem najlepszy-stwierdził.
-Osobiście uważam,że Messi,Bartra,Pique,Marcelo,Luiz,Hulk są lepsi-skłamałam. Musiałam mu coś powiedzieć. Może wreszcie dotrze do niego,że nie jest pępkiem świata.
-Jesteś dziewczyną-powiedział.
-Ty też frajerze-powiedziałam i poszłam na murawę.
Z Neymarem mięliśmy robić dodatkowe kółka za spóźnienie. Chamstwo w państwie. Jestem jego córką. Oj będzie jeszcze chciał śniadanko. Nie chciałam biegać sama z tym idiotą,ale na szczęście Marc przyszedł mi na ratunek.
-Pobiegnę z tobą bo jeszcze go zabijesz-zaśmiał się,a ja razem z nim.
-Szkoda,że mój kochany tatuś nie widzi jak bardzo go lubię-powiedziałam z ironią.
-Podobasz się Neymarowi-nagle wypalił. Zakrztusiłam się własną śliną.
-Chcesz mnie zabić?-zapytałam z groźnym wzrokiem.
-Będziecie razem-stwierdził.
-Jestem hetero-powiedziałam,a on popatrzył się na mnie jak na idiotkę.
-Akurat nie wątpiłbym w to,że Junior jest hetero
-To panienka na boisku jak i w życiu-podniosłam głos.
-Okej,okej spokojnie-powiedział i dalsze kółka biegliśmy w ciszy.
Po naszej karze robiliśmy różne ćwiczenia,a później graliśmy. Tym razem ja i Alba wybieraliśmy. Nie chciałam za nic w świecie wybrać tego idiotę,ale Jordi mnie wyręczył. Wiem,ze mógł by dać nam zwycięstwo,ale trudno. Podczas gry zaczęłam strasznie faulować Neymara. Po 3 moim faulu na nim aż miał łzy w oczach. Zwróciłam się do Bartry:
-Mówiłam,ze to panienka-on wstał i podszedł do mnie.
-Chcesz grać czy mnie zabić-spytał wściekły.
-Hmm...Druga propozycja jest o dużo bardziej kusząca-stwierdziłam.
-Myślisz,że jak jesteś córką trenera to wszystko możesz?-wydarł się.
-I kto to mówi!Nie dojrzały szczeniak,który myśli,ze może mieć każdą,a tak naprawdę gówno może. Myśli,że jak walnie kilka bramek to jest kimś. Twoi fani troszkę inaczej cię postrzegają. Myślą,ze jesteś miły,uprzejmy,szarmancki itd.-krzyczałam. Wszyscy już grali. Tylko my staliśmy na boisku i się kłóciliśmy.
-Może ten chłopak ma zdanie innych w dupie! Ludzie patrząc na ciebie mogą myśleć to samo co o mnie,a tak naprawdę jesteś zwykłą suką-powiedział,a na jego szyi można było zobaczyć żyłkę.
-Wolę być suką,niż zapatrzonym w siebie sukinsynem-to powiedziawszy dołączyłam do mojej drużyny,a on zrobił to chwile po mnie. Po treningu Cesc zaproponował małą imprezkę u siebie. Pojechałam z chłopakami. Byłam jeszcze cholernie wściekła za te słowa podczas naszej kłótni z "11".
Piłam piwo siedząc na białej kanapie i patrząc tępo przed siebie. Zauważył to Bartra.
-Co jest?-spytał.
-Nic-powiedziałam i zaraz w myślach skarciłam się za swój ton.
-Chodzi o kłótnie z Neyem-bardziej oznajmił,niż spytał.
-Wiesz co on mi powiedział?...-opowiedziałam mu całą historię.

~Perspektywa Neymara~

Poszliśmy z Leo na taras. Byłem taki zły,że nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Normalnie bez kija nie podchodź.
-Co ci powiedziała?-zapytał mój przyjaciel.
-O co ci chodzi?-odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
-O Marikę. Co ci powiedziała?-powtórzył swoje pytanie.
-Powiedziała,że jestem niedojrzałym szczeniakiem i sukinsynem zapatrzonym w siebie. Moi fani myślą,że jestem miły i nieskazitelny,a tak naprawdę jestem tego przeciwieństwem-mówiłem emocjonując się.
-Ney nie dziw się jej. Większości osób nie dajesz się poznać i to dlatego-tłumaczył mi jak małemu dziecku-Ale wiesz czemu tak cię to denerwuje?
-Bo to nie jest miłe?-spytałem z ironią w głosie.
-Bo ją naprawdę lubisz.
-Idę do domu,a ty więcej nie pij-jak powiedziałem tak zrobiłem.
Też sobie wymyślił. Pff...Lubię ją... Na pewno. Chyba w jego snach.

~Perspektywa Mariki~

O północy zamówiłam taksówkę i pojechałam do domu,żegnając się tylko z Cescem,ponieważ reszta była kompletnie wstawiona. Chciałam po cichu wejść do domu,aby nie obudzić taty,ale jak się okazało on wcale nie spał. Wylazł za drzwi i mnie przestraszył. Idealnie pasuje do Barcy-istne dziecko w ciele dorosłego. Aż walnęłam się ręką w czoło z nie dowierzania,że dorosły facet może tak się zachowywać.
-Co robiłeś jak mnie nie było?-spytałam z mało entuzjastycznym tonem.
-Byli u mnie kumple i...Chwila,chwila czy ci idioci dali cie alkohol?-spytał po chwili.
-Nic nie piłam-skłamałam.
-Ja to czuje. Zabije-stwierdził.
-Przydadzą ci się jeszcze podczas meczy-powiedziałam ze śmiechem.
-No tak masz rację. Ale będzie jutro fajny trening-zaśmiał się jak psychopata z bajek dla dzieci.
-Współczuję im-palnęłam.
-Jak to im? Jutro też idziesz z nami-po tych słowach na jego twarz wkradł się cwaniacki uśmiech-A teraz maszeruj spać bo jutro będziesz miała kaca i nie wstaniesz.
Nawet tego nie skomentowałam tylko poszłam na górę. Zdecydowanie współczuję jutro chłopakom noi oczywiście także sobie. No dobra sobie najbardziej,a najmniej temu kretynowi. Mogłam powiedzieć,że to on dał mi piwko. Kurde następnym razem. Już to sobie wyobrażam. To będzie piękne. Z taką myślą poszłam do łazienki. Umyłam się i przebrałam nadal wyobrażając sobie konającego Neymra podczas treningu. Weszłam jeszcze na fejsa i aska,a następnie poszłam spać.


----------------------------------------------------------------------------------
No to mamy już 5 rozdział :) Jak wam się podoba? Jak dla mnie jest ok.
Po prostu nie wiedziałam,w którym miejscu to zakończyć bo mam
już 1000 pomysłów na ciąg dalszy.
Ask o Neymarze: http://ask.fm/barceloonistkaa
Mój ask: http://ask.fm/VerkaOsman


KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ :)
Następny rozdział pojawi się kiedy pod tym postem będą 3 komentarze ♥