wtorek, 30 grudnia 2014

14.Nie powinni mu go zabierać.

Obudziłam się rano. Byłam bardzo radosna. Usiadłam na łóżku i przemyślałam swoje życie. Dzięki jednemu człowiekowi tak dużo się zmieniło. Chyba wiem co chcę robić w życiu. Zawsze chciałam tego spróbować, ale jakoś nigdy nie zdobyłam się na odwagę. Zalogowałam się na stronę dla początkujących modelek i dodałam swoje zdjęcia z czerwonymi włosami i z niebieskimi. Stwierdziłam, że lepiej wyglądałam jako rudzielec, więc postanowiłam iść dzisiaj do fryzjera. Po opuszczeniu tej stronki zaczęłam szukać ponownie informacji na temat Raf. Muszę ją znaleźć. To jedyny sposób, żeby Ney był szczęśliwy. Musi się udać. Wykopię ją choćby z podziemi. Nagle do mojego pokoju ktoś wszedł. Zgasiłam szybko stronkę o siostrze piłkarza i wstałam z łóżka.
-Kochanie? Ooo nie śpisz już- powiedział mój tata- Ney do ciebie przyjechał i ma cię gdzieś zabrać, także się ubierz- wyjaśnił.
-Jasne już idę- uśmiechnęłam się i podeszłam do mojej dużej szafy. Stwierdziłam, że nie mam porządnych butów na zimę i kurtki. Sorry Ney idziemy na zakupy. Ubrałam się w to:


Następnie poszłam do łazienki się umyć. Potem zeszłam na dół. Na schodach usłyszałam rozmowę mojego taty z Neyem.
-Ale wiesz, że jak ją skrzywdzisz to cię dojadę?-zapytał pół żartem, pół serio.
-Nie zamierzam. Wiem, że myślisz, iż nie jestem odpowiedni dla twojej córki, że podrywacz i że panna na jedną noc, ale ja się zmieniłem, ona mnie zmieniła. Naprawdę ją kocham- powiedział.
-Trzymam cię za słowo zięciu- zażartował- bo jak nie to pobijesz rekord w bieganiu dookoła camp nou.
-Tylko nie to TEŚCIU- zajęczał podkreślając ostatnie słowo. Zeszłam na dół.
-Jak słodko- powiedziałam.
-A wiesz, że nie ładnie tak podsłuchiwać?- zapytał słodko Ney.
-Tak, tak cześć też cię nie kocham głupolu- powiedziałam rozbawiona i wzięłam serek z lodówki.
-Jak to mnie nie kochasz?- zapytał jak małe dziecko- Pep niestety, ale tym razem twoja córka pobije rekord w tym bieganiu- powiedział zadowolony.
-Śnisz sobie człowieku marny- stwierdziłam ze śmiechem.
-To ja wychodzę-powiedział Pep.
-Dokąd?- zapytałam prawie wypluwając serek.
-Yyy... Dowiesz się w swoim czasie- odpowiedział.
-To nie fair- powiedziałam jak maluch.
-A kto powiedział, że życie jest fair? Kocham cię- podszedł, pocałował mnie w czoło, Neyowi pogroził palcem i wyszedł. 
-Jesteś niemożliwa- powiedział mój chłopak, śmiejąc się.
-Ejj nawet ty przeciwko mnie? Ja się tak nie bawię-powiedziałam.
-A jak się bawisz?- drażnił się.
-W łażenie po Centrum Handlowym za butami i kurtką, a potem bawię się w fryzjera a ty?- zapytałam. Popatrzył się na mnie jak na kosmitkę.
-Idę z moją dziewczyną do Centrum Handlowego po buty i kurtkę, kupię sobie coś, pojedziemy do fryzjera, a potem ją porwę i spędzimy miło dzień, a wieczorem zabieram ją do kumpla na kolację a co?-zapytał tak samo jak ja.
-Spoko. To co idziemy?-zapytałam.
-No pewnie- on szybko się ubrał i patrzył się na mnie jak ja to robię- Nie zakładasz czapki?- zapytał.
-Nie lubię czapek- odpowiedziałam.
-A rękawiczek?- zapytał.
-Zgubiłam. Muszę sobie kupić, ale co ty tak się o mnie martwisz? Zachowujesz się jakby na dworze było zimno, a przecież jest... No dobra co z tego, że jest grudzień?- roześmiałam się, a on ze mną.
-Wariatka. Kupujemy dzisiaj czapkę, rękawiczki, kurtkę i buty- zarządził.
-No to chodźmy bo się nie wyrobimy z tym wszystkim pajacu- powiedziałam.
-Ja pajac? Ja?- pytał z niedowierzaniem.
-Owszem ty- powiedziałam, chowając klucze do torebki. On w tej chwili przerzucił mnie przez ramię. Zaczęłam piszczeć bo ten kretyn zwany także najlepszym piłkarzem na świecie postanowił kręcić się ze mną wokół własnej osi.  W końcu mnie postawił na ziemię.
-Ale wiesz, że będę teraz zły?- zapytał jak głupi.
-No nie wiem- odpowiedziałam.
-A wiesz co sprawi, że wcale nie będę taki zły?- zapytał.
-Piwo, mecz lub Camp Nou?- drażniłam się z nim.
-Twój buziaczek- odpowiedział słodziutko.
-A jak ci nie dam?- zapytałam.
-To sam wezmę- odpowiedział wyraźnie z siebie zadowolony i dumny ze swej wypowiedzi.
-Z kim ja żyję?
-To jak?
-Srak-powiedziałam po polsku.
-Co?- zapytał.
-Gówno- powiedziałam także po polsku.
-Nie znam polskiego- powiedział.
-Twój problem- powiedziałam nadal po polsku. To był błąd bo on zaczął gadać po portugalsku. Roześmialiśmy się głośno i pojechaliśmy do *CH. Śmialiśmy się jak opętani. Na parkingu podziemnym było bardzo dużo samochodów, ale mojemu pajacowi wcale to nie przeszkadzało. Stanął naprzeciwko mnie i popatrzył mi się głęboko w oczy. Zrobiłam to samo. Jego twarz zbliżała się do mojej. W końcu się pocałowaliśmy i natychmiast obeszli ans fotoreporterzy. Wszyscy robili nam zdjęcia.
-Ney? Uciekamy?-zapytałam.
-Nie obchodzi mnie co oni tutaj robią. Kocham cię i chcę żebyś o tym wiedziała i czuła się wyjątkowo w każdej chwili- po tych słowach mocno go pocałowałam. Znowu robili nam zdjęcia, ale to się teraz nie liczyło. Byliśmy tylko my. Nic się nie liczyło oprócz nas. Świat stanął w miejscu. Cudowna chwila. Chciałabym, żeby moje życie wyglądało tak cały czas. W końcu Neymar założył przeciwsłoneczne okulary i mieliśmy już iść, ale zdjęłam mu je i dałam full capa, założyłam też swojego.
-Czy ty myślisz, że jak założysz okulary przeciwsłoneczne w zimę to nie będziesz rzucał się w oczy?- zapytałam z lekką ironią.
-Eee tam czepiasz się szczegółów- powiedział.
-Jak zawsze, przecież jesteś taki wspaniały- nadal się "czepiałam".
-Ejj-złapał mnie w talii- Kotku, kocham cię- powiedział słodko.
-Wiem, ja ciebie też- uśmiechnęłam się, a on to odwzajemnił- Idziemy kupić te okulary pacanie?- zapytałam tym razem się śmiejąc.
-Jasne myszko- powiedział, złapał mnie za rękę i poszliśmy. Nie mogę z nim. Ja go wyzywam, a on nadal mówi do mnie kotku, księżniczko czy myszko. Chyba tym razem dobrze trafiłam. Mam nadzieję. Poszliśmy do sklepu. Ney pomagał mi wybrać ubrania i buty. Było przy tym mnóstwo śmiechu. W końcu udało nam się kupić to:


Brazylijczyk kupił sobie full capa- no kto by się spodziewał, buty i koszulkę. Po zakupach poszliśmy do fryzjera. Mój ukochany piłkarzyk podciął sobie włosy, a ja kompletnie zmieniłam fryzurę na taką:


Neymar od razu wyjął telefon i zrobił nam zdjęcia. Oczywiście zaraz po tym wrzucił je na Instagrama z dopiskiem: "Fryzjer z moim słoneczkiem :) Kocham ♥". Potem pojechaliśmy gdzieś jego samochodem.
-Ney, gdzie my właściwie jedziemy?- zapytałam.
-Niespodzianka- wyszczerzył się.
-A wiesz, że ja nie lubię niespodzianek?- nadal starałam się podciąć mu skrzydła. On jest taki słodki kiedy się na mnie wkurza. Szkoda tylko, że teraz tego nie robi. 
-Lubisz, lubisz. Widzę to po tobie... I tak ci nic nie powiem- powiedział.
-Ejj to nie fair... Dlaczego ty wszystko wiesz? Idioto- podkreśliłam ostatnie słowo.
-Strzelam focha- powiedział.
-Nareszcie- siedzieliśmy w ciszy jakieś 2 minuty, kiedy Ney znowu się odezwał.
-Ale twój?
-Tak wyszło- powiedziałam i zaraz go pocałowałam w policzek.
-Czy ty chcesz nas zabić?- zapytał roześmiany.
-Nie, a dlaczego pytasz?
-Bo mam teraz ogromną ochotę cię pocałować, przytulić i nigdy nie puścić, ale trochę trudno zatrzymać się na autostradzie- wyjaśnił, a ja wybuchnęłam gromkim śmiechem.
-Nie wiem jak możesz się śmiać, kiedy ja tak cierpię- mówił także się śmiejąc- Marika?
-Tak?
-Wyjmiesz mi ze spodni zapalniczkę i szlugi?- zapytał.
-Pewnie- włożyłam swoją rękę do kieszeni jego spodni i próbowałam znaleźć dane przedmioty.
-Chyba są w drugiej kieszeni- powiedział z uśmiechem mój chłopak.
-Tu nic nie ma, wiesz o tym? Jak mogłeś zgubić fajki?- zapytałam z niedowierzaniem.
-Wiem- nadal się cwaniacko uśmiechał.
-To po co kazałeś mi wyjąć te papierosy, których zresztą tam w ogóle nie było?- zapytałam z niedowierzaniem, że on może być taki głupi.
-Bo to było całkiem przyjemne- stwierdził. Gdyby wzrok mógłby zabijać, on już dawno byłby martwy. Miałam ochotę się na niego rzucić z pazurami i wydrapać mu oczy, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. On prowadzi, a poza tym mam lepszy plan. Odwróciłam się w stronę mojej szyby.
-Ej kiciuś nie obrażaj się- szturchał. Nic się nie odzywałam- Myszko- zaczął i przeniósł swoją rękę na moje kolano. Podniosłam nogi do góry.
-Brudzisz tymi butami- powiedział ze śmiechem. Zdjęłam buty bez słowa i nadal udawałam obrażoną.
-Żartowałem... Przepraszam, słoneczko moje ty najukochańsze. Nie musiałaś zdejmować butów... Skarbie już nigdy tak nie zrobię, obiecuję kiciusiu mój piękny słowo- mówił jak głupi, a ja w końcu wybuchnęłam śmiechem. Tym razem to on patrzył się na mnie z miną "wtf". 
-Jak mogłaś?- zapytał z  niedowierzaniem.
-Ale co?- nadal się podśmiewałam.
-Udawać- zrobił minę zbitego szczeniaczka.
-Jesteśmy kwita- odpowiedziałam.
-Jesteśmy an miejscu- oznajmił.
-To jakiś las- ubrałam buty.
-Powiem ci, że spostrzegawcza to ty jesteś- śmiał się ze mną.
-A co my mamy robić w lesie?- zapytałam nie zwracając uwagi na jego ostatnią ripostę. On podszedł do mnie i objął mnie z tyłu w talii. Schylił się i zaczął szeptać:
-Dzisiaj, tu, zaraz cię zgwałcę, a potem tu zostawię. Baba jaga przyjdzie i cię zje- powiedział śmiejąc się.
-Ha-ha-ha bardzo śmieszne Panie da Silva, a tak na poważnie?- zapytałam. On nic mi nie powiedział, tylko wziął mnie na ręce i zaczął biec, a ja piszczeć. Zawsze tak robię, gdy ktoś mnie podnosi. Nagle zobaczyłam duży dom z wieloma oknami.
-Co my tu robimy?- zapytał.
-Widziałem twoje ogłoszenie- odpowiedział.
-Co? O czym ty mówisz?
-Miałem mieć sesję zdjęciową i fotograf wysłał mi początkujące modelki. Miałem wybrać, która podoba mi się najbardziej i wybrałem ciebie. Tu będą nasze zdjęcia misiu- wytłumaczył. Byłam bardzo zaskoczona. Nie mogłam w to uwierzyć.
-Nic nie powiedziałeś.
-Teraz mówię- uśmiechnął się- Będzie bardzo fajnie, chodź- pociągnął mnie za rękę.
-Poczekaj.
-Tak?- po prostu go pocałowałam.
-Dziękuję, wiem, że na pewno były o dużo ładniejsze dziewczyny... Dzięki Ney- podziękowałam mu szczerze. Tyle dla mnie zrobił.
-Nie ma za co słoneczko, ale zaraz się na ciebie wkurzę. To ty jesteś najpiękniejsza, najchudsza i najseksowniejsza na calutkim świecie- powiedział, a aj znów go pocałowałam. Poszliśmy do studia tego fotografa. Czułam się tam bardzo dobrze. Zdjęcia wyszły po prostu bosko i będą na okładce znanego magazynu. Po naszej "pracy" pojechaliśmy na kolację do domu Gerarda i Shakiry. Byłam zdziwiona tym jak Neymar opiekował się ich synkiem. Karmił go, bawił się z nim we wszystko co chciał, a potem go jeszcze uśpił. Mamie małego Pique poleciały łzy, a kiedy zapytałam dlaczego płaczę, odpowiedziała, że ze wzruszenia. Powiedziała też coś bardzo dziwnego: "Nie powinni mu go zabierać". Pytałam o co jej chodziło, ale zmieniała temat. Zrozumiałam, że nie chce o tym gadać, więc odpuściłam. Zjedliśmy wspaniały posiłek. Neymar odwiózł mnie do domu.


~2,5 tygodnie później~

Chwile z moim chłopakiem są wspaniałe. Codziennie się widujemy. Pomaga mi w portugalskim i hiszpańskim. Zawsze mnie czymś zaskakuje. Jesteśmy właśnie na kolacji u Messich. 
-Marika kolacja już gotowa czy mogłabyś zawołać tych głąbów?
-Jasne Anto już idę- powiedziałam optymistycznie. Uwielbiałam tę dziewczynę. Wyszłam za nimi na taras. Miałam już ich wołać, kiedy usłyszałam ich dziwną rozmowę. Nie powinnam tego robić, ale zaczęłam ich podsłuchiwać.
-Stary musisz jej powiedzieć- mówił Leo.
-Ale jak? Co jeśli nie zrozumie?
-Musisz spróbować, a jeśli on się odnajdzie?- zapytał.
-Nie wierzę już w to. Nie wierzę Leo. Zabrali go.
-Ney nie możesz się poddawać... To twój syn, gdyby Thiago zaginął szukałbym go na drugim końcu świata.
-Wiem Leo, ale...- nie skończył, ponieważ Leo mnie właśnie w tej chwili zauważył i skinął głową w moją stronę. Stałam przed nimi, a z moich oczu płynęły łzy. On ma syna. Kiedy zamierzał mi to powiedzieć? Widocznie nic dla niego nie znaczę. Lionel zostawił nas samych.
-Jak mogłeś?- zapytałam.
-Chciałem ci powiedzieć...
-Nie kłam. Ufałam ci, rozumiesz? Wiesz jak było ciężko? Kocham cię, a ty? Ty masz nas związek w dupie. Myliłam się co do ciebie. Ile on ma lat? Gdzie on jest?
-Ma teraz 5 lat... To skomplikowane. Moi rodzice nigdy nie pogodzili się z tym, że jestem piłkarzem i go zabrali razem z Raf. Słońce naprawdę cię koch-nie dane było mu skończyć.
-Związek bez zaufania nie ma sensu. Cześć- powiedziałam i wybiegła. On chyba był w szoku bo stał nadal w tym  samym miejscu.
-Wiedziałaś?-krzyknęłam do Anto.
-Tak, ale...- jej także nie dałam skończyć.
-Nienawidzę was!- krzyknęłam i poszłam do siebie. taty nie było. Zadzwoniłam do Shak i Gerarda. Zapytałam czy wiedzieli. Odpowiedzieli twierdząco. Oni wszyscy ze mnie zakpili. Wiedzieli, anie pisnęli słówka. teraz rozumiem słowa Shak z przed 2 tygodni. Zrobili ze mnie idiotkę. Płakałam całą noc. Nie wiedziałam jak oni mogli mnie tak oszukać. 


*CH- Centrum Handlowe :)


Cześć :D Kochani jest 14 rozdział :) Jak wam się podoba? Piszcie misie! Kocham was ♥








































sobota, 20 grudnia 2014

13. "Nie mogę odejść".

Cały ten tydzień minął mi nawet dobrze. Nowa szkoła, nowi znajomi i lepsze samopoczucie. Jedynym zmartwieniem był Marc. Chciał się ze mną spotkać, ale zawsze coś wymyślałam. Nie chciałam go widzieć. Nie mogłabym mu spojrzeć w oczy. Ciężko to znosiłam. Z Neymarem nie widziałam się od tej sytuacji z Wojtkiem. Nie przychodziłam na treningi ze względu na mojego jeszcze chłopaka. Widywałam się z Leo, Gerrardem, Anto, Shak, Pedro, Valdesem i Fabregasem, ale nic więcej. Dzisiaj jest impreza pożegnalna dla Cesca. Odchodzi. Mimo że za sobą nie przepadaliśmy to jednak będzie mi go brakować. Jedziemy razem z tatą do tego klubu. Poszłam pod prysznic, a potem ubrałam się w to:

Założyłam na siebie płaszczyk i pojechaliśmy. W klubie było naprawdę głośno, mimo że był wynajęty tylko dla piłkarzy i przyjaciół. Tata poszedł w swoją stronę, a ja poczułam jak ktoś ciągnie mnie za rękę. To Marc. Pociągnął mnie do wyjścia.
-Marika musimy pogadać-powiedział poważnie.
-Wiem-przytaknęłam.
-Ty pierwsza czy ja?-zapytał.
-Ty-odpowiedziałam.
-Wiesz... Czasem potrzebujemy osoby, która przy nas będzie i nas doceni. Okłamujemy sami siebie i zamiast prawdziwej miłości brniemy w bezsensowny związek. Mogę cię teraz zranić, ale nigdy nie chciałem tego zrobić. Po prostu kiedy zerwałem z Ann czułem się samotny, a ty zawsze przy mnie byłaś i mi pomagałaś. Przepraszam, ale nie możemy być razem...
-Naprawdę?-powiedziałam ucieszona.
-No tak...
-Chciałam powiedzieć ci to samo tylko nie chciałam cię zranić. Przyjaciele?- zapytałam.
-Jasne-po tych słowach się przytuliliśmy, a ktoś za nami chrząknął. Oboje się odwróciliśmy.
-Oo Marika to jest właśnie Ann. Ann to jest Marika-powiedział.
-Cześć-powiedziałyśmy równocześnie.
-Dobra gołąbeczki ja zmykam- po tych słowach tak też zrobiłam. Poszłam się bawić. Wszystko było ok. Tańczyłam, piłam i szalałam. Czułam, że wszystkie kłopoty odchodzą w zapomnienie. Była jeszcze tylko jedna osoba, którą naprawdę kocham, ale on tego do mnie nie czuję. Nagle muzyka się zmieniła. Wszyscy popatrzyli w stronę DJ a ja z Gerim przestaliśmy się wygłupiać. Przed mikrofonem stanął Neymar.
-Moi drodzy chciałbym podziękować Cescowi za te wspaniałe chwile, kiedy mogłem dograć mu piłkę, zrobić sobie z nim selfie, drażnić się z nim, tańczyć i wygłupiać w szatni. Stary... Wiesz, że nie jestem jakiś uczuciowy, ale będzie mi cię brakować. Jesteś najlepszy!- krzyknął ostatnie zdanie, a Fabregas rzucił mu się w ramiona. Ja na środek wkroczyłam z Gerim, który niósł mnie na plecach. Neymar podał mi mikrofon, a ja zeskoczyłam z mojego konika.
-Dziękuję koniku- zwróciłam się do Pique- No Cesc... Na początku myślałam, że jesteś głupim frajerem(cała sala się śmieje) ale pierwszy raz się chyba pomyliłam. Świetnie grasz i jesteś najlepszym przyjacielem. Zawsze mogę ci powiedzieć co mnie męczy i za to ci dziękuję. Chciałabym ci życzyć, żebyś poznał w nowym klubie takich idiotów jak my, żebyś strzelał dużo bramek, asystował i nie faulował... Żebyś znalazł wymarzoną dziewczynę i zawsze o nas pamiętał bo my nie damy ci zapomnieć. Trzymaj się Fabciu-powiedziałam, a on wręcz rzucił się na mnie dziękując mi. Następny poszedł Gerard z Shak, Anto i Leo, Bartra z Ann i wszyscy po kolei. Po tych życzeniach i podziękowaniach znowu zagrała muzyka i zaczęła się zabawa. Tańczyłam z Pedro, ale przyszedł Neymar.
-Odbijany- powiedział i odepchnął lekko biodrem mojego poprzedniego partnera. Muszę przyznać, że ten Brazylijczyk świetnie tańczy. Tym razem muzykę zatrzymała Shakira.
-Kochani, a teraz zaśpiewają nam coś Marika i Ney-powiedziała. Chłopaki wepchnęli nas na scenę.
Naradziliśmy się, że zaśpiewamy przebój Shak. Leo wybrał nam piosenkę i powiedział, kto ma śpiewać którą zwrotkę. Dał nam tekst, ale znaliśmy go oboje. To utwór Shak. Zaczęłam śpiewać. 

Nie wiem co powiedzieć,
wszystko jest źle,
nie mogę uwierzyć, że byłam taka ślepa.
Po raz kolejny zgubiłam swoją drogę.
Wiem, że odszedłeś
Wszystko co chciałam, o co się starałam.

Wiem, że skrzywdziłam cię głęboko w środku.
Może nie możesz zapomnieć kłamstw.

Ale nie mogę ukryć swoich łez.
Nie chcę Cię stracić.
Wiem, że w moim sercu,
wciąż czujesz to samo.

Powiedziałam dużo rzeczy za wcześnie.
Nigdy nie przestałam myśleć,
Więc proszę spróbuj zrozumieć
RAZEM 
Wiem, że skrzywdziłam cię głęboko w środku
(Wiem, że skrzywdziłam cię głęboko w środku.)
Może nie możesz zapomnieć kłamstw.

Więc jestem tutaj,
sama.
Nie mogę odejść.
I mój umysł i serce wiruje dookoła.
Sprawiłam, że po prostu mosty runęły.

Nie mogę iść dalej,
bez twojej miłości.
Jestem zwariowana.
Nie moge przestać cię kochać.
piszę na ścianie.

NIe będę już nigdy płakać.

Listy, które napisałam,
nigdy nie mogłam wysłać.
Jestem tylko głupcem, widzisz.

Wiem, że mi zaufałeś.
Jestem taka słaba.
Nie jestem winna za twój ból.

Wiem, że boli cię głęboko w środku.
(Wiem, że boli cię głęboko w środku.)
Może nie możesz zapomnieć kłamstw.

Więc jestem tutaj,
sama.
Nie mogę odejść.
I mój umysł i serce wiruje dookoła.
Sprawiłam, że po prostu mosty runęły.

Nie mogę iść dalej,
bez twojej miłości.
Jestem zwariowana.
Nie moge przestać cię kochać,
piszę na ścianie.

Więc jestem tutaj,
sama.
Nie mogę odejść.
I moje serce wiruje dookoła.
Sprawiłam, że po prostu mosty runęły.

Nie mogę iść dalej,
bez twojej miłości.
Jestem zwariowana.
Nie moge przestać cię kochać
piszę na ścianie.

Jeśli chcesz mnie z powrotem w swoim życiu,
będę tutaj, jeśli chcesz spróbować.
Tak...

Więc jestem tutaj,
sama.
Nie mogę odejść.
I moje serce wiruje dookoła.
Sprawiłam, że po prostu mosty runęły.

Nie mogę iść dalej,
bez twojej miłości.
Jestem zwariowana.
Nie mogę przestać cię kochać
piszę na ścianie.

Więc jestem tutaj,
sama.
Nie mogę odejść.

Więc jestem tutaj.
(Nie mogę iść dalej.)
(Bez Twojej miłości.)
Tak... Tak...

Więc jestem tutaj,
sama.
Nie mogę odejść.

Nie mogę iść dalej,
bez twojej miłości.

Więc jestem tutaj.

Więc jestem tutaj,
sama.
Nie mogę odejść.



Po skończeniu piosenki nadal patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. To właśnie on jest tym jednym na milion, który mimo swojego upartego i często nieznośnego charakteru zawsze mi pomaga, broni i nie pozwala, aby stało się mi coś złego. Broni mnie przed złem tego świata. Niestety ma też jedną wadę- skradł mi serce. 
-Kocham Cię i nie chodzi mi tu o zakład. Naprawdę  jesteś dla mnie kimś ważnym. Jesteś przy mnie zawsze kiedy cię potrzebuję i mi pomagasz. Nie mogę bez ciebie żyć- wyszeptał mi do ucha.
-Jak mam ci wierzyć?- zapytałam z żalem w głosie.
-Sam sobie nie ufam... Ale naprawdę cię kocham- odpowiedział. Nie wiem czy mu wierzyć. Co jeśli chodzi o ten zakład?
-A co z zakładem?
-Przegrałem go dawno temu... A właściwie od pierwszego dnia.
Musiał mówić prawdę. Czuję to. Moje niebieskie oczy patrzyły na jego. Nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Nasze usta wreszcie złączyły się w pocałunku. Nagle cały świat się zatrzymał. Nic się nie liczyło oprócz nas. Jego pocałunki były pełne miłości, ale zarazem delikatne jakby bał się, że mnie straci.Oderwaliśmy się od siebie dopiero, gdy zabrakło nam powietrza. Oboje jednocześnie wyszeptaliśmy te magiczne 9 liter, których nie słyszeliśmy od wieków "Kocham Cię". Cała sala zaczęła bić nam brawo i buczeć. No tak przecież nie jesteśmy sami. Zaśmialiśmy się razem.
-Czy to znaczy, że jesteśmy razem?- zapytał.
-Ney...-on na to się uśmiechnął-No co?
-Pierwszy raz tak do mnie powiedziałaś. Zawsze mówiłaś idioto, kretynie, głupku, palancie albo Neymar- wytłumaczył.
-Posłuchaj związki są fajne, ale szybko się kończą. Nie możemy nie być parą, a się kochać- zapytałam.
-To nic ci nie da. Obiecuję, że cię nie zranię.
-A co jeśli ja to zrobię?
-Nie bój się miłości.
-Ja chyba nie potrafię kochać, być w związku- powiedziałam.
-Razem się tego nauczymy.
-A jeśli nam nie wyjdzie?
-A co jeśli teraz przez nasz wspólny strach przegapimy coś najpiękniejszego?
-Obiecujesz, że się wszystkiego nauczymy?
-Słowo najlepszego i najseksowniejszego piłkarza na świecie- wyszczerzył się.
-Jesteś głupi... Skarbie- uśmiechnęłam się, a on razem ze mną.
-Kocham cię księżniczko- wykrzyczał, wziął mnie na ręce i zaczął się kręcić wokół własnej osi. Bawiliśmy się razem cały wieczór. Jedna piosenka, kilka spojrzeń w oczy i jesteśmy razem. To chyba zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Zasłużyłam na takie szczęście? Mam obok siebie niezwykłego chłopaka. Nie piłkarza. Mojego chłopaka-wreszcie to słowo nabrało sensu. To on był ze mną kiedy najbardziej potrzebowałam czyjeś obecności, bronił mnie i pomagał. Wiem, że był w stosunku do mnie chamski, ale ja byłam taka sama. Baliśmy się przyznać przed samymi sobą, że się zakochaliśmy i to w kim. Mimo to ufaliśmy sobie. Zrzuciliśmy swoje pancerze ochronne i otworzyliśmy się. Myślę o nim kiedy jestem sama, z kimś, na lekcji, w domu, na zakupach, śni mi się i przy obiedzie widzę jego piękna twarz. Jest dla mnie kimś ważnym. Najważniejszym.
-O czym myślisz skarbie?- zapytał kiedy jechaliśmy do domu.
-O tym jakie to dziwne, że teraz jesteśmy razem... Wyzywaliśmy się, robiliśmy głupie zakłady i nie dopuszczaliśmy nikogo do siebie- odpowiedziałam.
-Życie nas tego nauczyło. Teraz to całe nasze cierpienie nam wynagrodzi. Kocham cię jak wariat. Nigdy nikogo tak nie kochałem- wyznał. Wysiedliśmy z samochodu.
-Ja ciebie też- znowu patrzyliśmy sobie w oczy.
-Uszczypnij mnie... To nie sen? Wszystko jest jak z bajki-uszczypnęłam go-Ejjj-zawył.
-Sam kazałeś-powiedziałam, unosząc ręce do góry w geście obronnym. Chciałam już iść, ale on chwycił mnie za rękę i pocałował. Odwzajemniłam pocałunek. 
-Muszę już iść-powiedziałam.
-Napiszę jak się stęsknię- powiedział i pocałował mnie w czoło- kocham cię księżniczko.
Poszłam do domu. Ledwo zamknęłam drzwi, a usłyszałam mój telefon. Wyjęłam go z torebki. Ooo jest jakiś sms. Ciekawe od kogo. Od Neya? Co on chce?

"Tęsknię księżniczko ♥"
"Widzieliśmy się jakieś 30 sekund temu xD"
"Ale ja nie mogę bez ciebie żyć"
"Wytrzeźwiej"
"Nic dzisiaj nie piłem :)"
"Ja ciebie też kocham, ale idę już spać ♥"
"Dobranoc :)"
"Śpij dobrze kotku ♥"

Potem przebrałam się w pidżamę, umyłam i położyłam spać. To był zdecydowanie mój najlepszy dzień tutaj.

~Perspektywa Neymara~

Jedna mała osóbka sprawiła, że zacząłem żyć. To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Ten i narodziny mojego synka. Tęsknie za nim, ale mam ją. Ona o nim nie wie. Co zrobi jeśli się dowie? Znienawidzi mnie. Nie powiem jej tego dopóki go nie znajdę. Wyglądała dziś ślicznie. Kocham ją najmocniej na świecie. Napisałem sms-a do Leo:

"Dziękuję stary :) Masz u mnie piwo xD"
"Nie ma za co :) nie spieprz tego :)"
"Tak jest xD Do jutra :) Pozdrów Anto"
"ok :)"


Nie wiem jak ona to zrobiła, że chcę być dla niej najlepszym facetem na świecie. Udało jej się mnie okiełznać. Nie chciałem tego, ale uczucia są silniejsze. Po prostu nie mogę bez niej żyć. Jest szaloną, upartą, nieznośną, kapryśną, ale kochaną, jedyną, piękną, wspaniałą kobietą, którą kocham nad życie. Umyłem się, przebrałem i zacząłem się modlić:

"Boże, dziękuję ci za nią. Ona jest dla mnie wszystkim, ale Ty to dobrze wiesz. Kocham ją. Proszę cię tylko, aby odnalazł się mój synek, Raf i żeby nie odeszła ode mnie Marika. Tego bym nie przeżył. Proszę Cię".

Położyłem się spać. Wyobrażałem sobie jak Marika bawi się z Davim, a Raf śmieje się obok nich. Oby kiedyś tak było.


Cześć kochani :D Jest następny rozdział :) Cieszycie się? Jak wrażenia? 

Chcę wam życzyć szczęścia, miłości, abyście spotkali piłkarzy Barcy, zawsze jej kibicowali, szanowali rywali, byli dumni z nich i z siebie, abyście się nigdy nie poddawali, walczyli, żeby nic Wam nie brakowało i byli zdrowi ♥ Moim marzeniem byłoby spotkanie kogoś moich czytelników także tego sobie życzę :D Wesołych świąt skarby ♥ 






















































wtorek, 16 grudnia 2014

12. Walcz dla niego. On chciałby żebyś był szczęśliwy.

Wstałam rano, a w głowie jeszcze mi szumiało. Byłam na siebie zła. Tyle już wytrzymałam bez cięcia się, a wczoraj po prostu nie dałam rady. Mój telefon zawibrował. Wzięłam go do ręki i zobaczyłam o co chodzi. Dostałam sms-a od Marca.
"Cześć księżniczko ;* Miłego dnia, kocham Cię ♥".
Zaczęłam płakać. Byłam zła, smutna i rozżalona. Rzuciłam telefonem o ścianę. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do mnie co się tak naprawdę stało. Podeszłam do miejsca, w którym wylądował mój telefon i próbowałam go włączyć. Niestety na marne. Co ja teraz powiem tacie? Wszystko się pieprzy. Dlaczego ja mam takie głupie życie. Powtórzyłam sytuację z wczoraj. Wzięłam do ręki żyletkę i mocno ją ścisnęłam, tym samym kalecząc rękę, a następnie robiłam głębokie i duże kreski na prawym nadgarstku. Usłyszałam czyjeś kroki po schodach. Wiedziałam, że to tata. Położyłam telefon na półce, a żyletki schowałam pod kołdrę. Sama zaczęłam udawać, że śpię. Tata wszedł do mojego pokoju i podszedł do mojego łóżka. Pocałował mnie w czoło i zaczął mówić:
-I znowu muszę ci zostawić kartkę... Boże dlaczego pozbawiłeś mnie patrzenia jak rośnie taki skarb? Ooo widzę, że troszkę rozwalił jej się telefon. Moja księżniczka. Kocham Cię-powiedziawszy to znów mnie pocałował. Napisał kartkę i wyszedł. Usłyszałam tylko zamykanie drzwi na dole. Dopiero wtedy wyszłam spod kołdry. Musiałam wziąć prysznic. Myłam się ponad godzinę. Nie wiem czemu tak długo. Zwykle po 15 minutach wychodzę. Chyba myślałam, że tak zmyję  to całe poczucie winy, żal, smutek i niechęć do samej siebie. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam małą, teraz niebieskowłosą wariatkę, która nienawidzi siebie. Nienawidzi swojego egoizmu, tego jak często przeklina (co drugie słowo). Nienawidzi swojej wagi, figury i twarzy. Ludzie zawsze mówili, że oceniam siebie za krytycznie, ale to było jeszcze wtedy kiedy miałam znajomych. Po rozstaniu z Wojtkiem po prostu odsunęłam się od ludzi. Moje ubrania były tylko i wyłącznie w kolorze czarnym lub szarym. Nigdy nie lubiłam dużych imprez, ale wtedy nie uciekałam od ludzi. Wszystko się zmieniło. Zrobiłam obrót o 180 stopni. Sama siebie nie poznaję i nie wiem jak można zmienić się tak bardzo w tak krótkim czasie. To jest po prostu chore. W końcu ubrałam się w to:

Nagle ktoś zapukał do drzwi.
"Boże błagam cię, tylko nie Marc... Błagam, tylko nie on" myślałam w drodze do drzwi. Kiedy je otworzyłam byłam w szoku. Nie spodziewałam się go tu. Nie jego. Minęło tyle czasu. Po co? Dlaczego? Proszę niech powie, że się pomylił i sobie pójdzie. 
-Cześć skarbie-powiedział.
-Znamy się?-zapytałam.
-Nie udawaj. Zawsze słabo kłamałaś-powiedział. 
-Czego tu chcesz Wojtek?-zapytałam ponownie. 
-Ciebie-odpowiedział.
-Co ty odwalasz?!-krzyknęłam zaskoczona jego odpowiedzią. Co on sobie wyobrażał? Że przyjdzie tu, powie jakiś ckliwy tekst, a ja rzucę się mu w ramiona? Grubo się mylił. To on nauczył mnie, że miłości nie ma. Tak, wiem. Powiedziała osoba, która ma chłopaka. Mądrze, mądrze. Gratuluje Marika.
-Ni. Zrozumiałem, że ona była błędem. Kocham Cię-powiedział.
-Nie masz pojęcia co to znaczy-po tych słowach sama siebie skarciłam za te słowa. On mógł mi coś zrobić, a ja jestem sama. Dlaczego tak myślę? Kiedy byliśmy razem bił mnie o cokolwiek. Wtedy łudziłam się, że się jeszcze zmieni i będzie inaczej, ale niestety nigdy tak się nie stało. Naiwna idiotka, myśląca, że świat nie jest wcale taki zły. 
-Coś ty powiedziała? Wiesz? Zabawimy się bo mam na to ochotę-powiedział, a potem wepchnął mnie do mieszkania i zamknął drzwi nogą. Szarpałam się, a on mnie bił. Uderzył mnie z pięści w twarz, w brzuch. Wróciły wspomnienia. Najpierw mama, potem on. Koszmar powtarza się znów. Nie może choć raz być normalnie? Tak dużo wymagam? Krzyczałam jak jeszcze nigdy. Bałam się i nie chciałam tego. Zawsze brał to czego chciał. Nigdy nie pytał nikogo o zgodę. Taki już był. Rozerwał mi bluzkę i zaczął dotykać. Jego dotyk wywoływał u mnie już tylko chęć zwymiotowania. Kopnęłam go w brzuch z całej siły. Zdenerwowałam go jeszcze bardziej. Nie pozostał mi dłużny. Kolejny raz dostałam w twarz, a z buzi wyleciała mi czerwona ciecz. Zaczął dobierać się do mojego rozporka. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Trochę kręciło mi się w głowie. Nagle do mojego domu wpadł Neymar. Natychmiast odciągnął Wojtka i dał mu kilka razy w twarz. Okładał go jak szalony. A ja? Ja stałam przerażona, nie wiedząc co się dzieje. Po pewnym czasie zdałam sobie sprawę z tego, że Neymar dalej okłada tego idiotę. Odciągnęłam go od niego, a ten uciekł. Uciekł jak zwykły szczur. Nie wiem co się potem stało. Obraz mojego wybawiciela mi się rozmazał, a później już nic nie widziałam. Chyba upadłam. Obudziłam się kilka minut późnej.
-Nareszcie! Już miałem wzywać karetkę... Kto to był? Co on od ciebie chciał? Marika...- wypowiedział moje imię jakby z troską, miłością. Tak czule i delikatnie. To chyba mi się coś poprzestawiało w głowie. On nie ma serca. Zupełnie jak ja. 
-Mój były... Nie wiem czego chciał. Znaczy wiem. Mnie, ale ja go nienawidzę. Dzięki- powiedziałam nadal lekko w szoku. Wiedziałam, że dzisiaj i tak się potnę. 
-Dobra nie pytam dalej-powiedział i byłam mu za to naprawdę wdzięczna- Chodź opatrzę cię.
-Nie trzeba- odpowiedziałam szybko.
-Nie marudź tylko chodź-poszłam za nim do łazienki. Wyjął stamtąd apteczkę i wacikiem z wodą utlenioną wycierał krew z mojego czoła.
-Co powiesz tacie?-zapytał.
-Że się uderzyłam-odpowiedziałam.
-Myślisz, że ci uwierzy?- zapytał.
-Nie wiem-moja bransoletka spadła na podłogę, ponieważ chyba niechcący ją strącił. Spojrzał na moją rękę i zobaczył czerwone rany.
-Obiecałaś
-Obiecałeś, że nie będziesz pił-odsłoniłam jego rękę i również ujrzałam rany, które skrywał pod bransoletkami-Widzisz to już tak musi być
-Co?
-Ja się muszę ciąć. Taki codzienny rytuał. Wiesz o co chodzi i to bardzo dobrze. Tak już musi być. Nic na to nie poradzimy- wytłumaczyłam.
-Tylko tak sobie wmówiliśmy. Pocięłaś się przez Marca. Zrobił ci coś?- zapytał.
-Przez siebie. Wczoraj miałeś rację.
-Z czym?
-Z tym, że go nie kocham- wyznałam.
-Dlaczego z nim jesteś?
-Bo łudziłam się aż do teraz, że go pokocham bo to przecież taki dobry i kochany człowiek, a teraz nie chcę go ranić-powiedziałam na jednym tchu.
-Bardziej ranisz go nie mówiąc mu prawdy... A poza tym przyszedłem, aby powiedzieć ci, że widziałem go z pewną dziewczyną. Całowali się-powiedział.
-Kto to?
-Jego była.
-Dużo o niej mówił. Chciałabym żeby to on ze mną zerwał.
-Lubisz sobie komplikować życie- bardziej stwierdził niż zapytał.
-Nie śmieszne.
-Wcale nie miało być śmieszne. Powiedz mi co teraz zamierzasz.
-Ale z czym?- zapytałam mega zdziwiona
-Z cięciem się i z tym twoim byłym...
-Nic. Dosłownie nic.
-Facet cię mógł zgwałcić a ty nic z tym nie zrobisz?
-Niech zna moje dobre serce- powiedziałam trochę na żarty,aby rozładować napięcie.
-Nie rób sobie jaj, to poważna sprawa- pouczył mnie.
-Ale nie twoja.
-Ale twój tata chętnie tego posłucha .
-Jesteś wredny.
-Miło, ty też.
-Przecież wiem.
-I skromna.
-W luj.
-W co?
-Bardzo.
-Jesteś dziwna. 
-Nie rań mnie tak. 
-Dobrze. Przepraszam księżniczkę. 
-Cofnij to słowo.
-No chyba nie- drażnił się ze mną.
-Nienawidzę jak ktoś tak do mnie mówi- wytłumaczyłam.
-Wszystkie inne dziewczyny byłyby zachwycone, a ty tego nie lubisz- powiedziawszy to wywrócił oczami. Dostał za to w ramię- Nie bij mnie tylko mi to wytłumacz- powiedział, śmiejąc się.
-Ludzie tak do ciebie, a to nie ma zupełnie znaczenia. Wiesz dlaczego? Bo mieli, mają i zawsze będę mieć mnie w dupie. 
-Jest taki cytat: "Dla niektórych możesz być nikim, ale pamiętaj dla niewielu jesteś całym światem" także wiesz- uśmiechnął się. Miał taki piękny uśmiech i chyba szczery. Wiele ludzi ma uśmiech an ustach tylko dlatego, a by się nie rozpłakać. Ludziom trzeba patrzeć w oczy. To właśnie w nich wszystko można ujrzeć- cierpienie, żal, smutek lub radość. Nie mów też, że znasz człowieka, jeśli nigdy nie widziałeś co robi w nocy. W nocy, kiedy gwiazdy wstają my płaczemy, tniemy się, ćpamy, palimy, popełniamy samobójstwa... Umieramy z tęsknoty. To właśnie w pokoju przy zgaszonym świetle rozmawiamy z Bogiem, pytając dlaczego jest tak, a nie inaczej. To wtedy zastanawiamy się nad sensem naszego istnienia. Chyba każdy człowiek wie o czym teraz mówię. Ludzie ranią się nawzajem. Jednak los ci na końcu da, to na co zasłużyłeś. Popularne są stereotypy. Stworzyliśmy je o nas samych. Sami siebie ranimy, zabijamy. Miał rację. Mam tatę. Moje dawne marzenie się spełniło. Teraz nasuwa się pytanie czy nie może się spełnić reszta moich marzeń? Tacy właśnie jesteśmy- zachłanni. Chcemy cały czas więcej i więcej, nie doceniając tego co już mamy.
-Wiem, tata bardzo mnie kocha- powiedziałam po dłuższej chwili.
-Zazdroszczę ci tego. Chciałbym kiedyś zobaczyć moją siostrę. Pewnie o mnie już zapomniała, ale ja zawsze będę pamiętał-powiedział smutno.
-A co gdybyś się z nią spotkał?-zapytałam.
-To nierealne-odparł krótko.
-Ale gdyby...
-Byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie- powiedział. Byłam pewna, że za nią tęskni. Kocha ją jak nikogo innego. Rodziców mamy podobnych. Niestety. 
-Kiedyś nim będziesz-powiedziałam dumnie.
-Nie gadajmy o tym-zaproponował.
-Jestem za... Pójdę się przebrać i pójdziemy do kina okej?-zapytałam.
-Dobry pomysł. To leć-pochwalił mnie. Tak jak mówiłam tak zrobiłam. Przebrałam się w to:

Przeczesałam jeszcze włosy i zeszłam na dół.
-Ładnie wyglądasz, ale czemu tylko czarny?- zapytał.
-Jesteś daltonistą... Mam granatowy komin i BIAŁO czarną nerkę-odpowiedziałam.
-Ale tak na poważnie-poprosił.
-Czarny wyszczupla... Lubię go no i tak się już przyzwyczaiłam-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Jak tam chcesz... Marc powinien to zmienić, ale żebyś mnie nie zabiła to na co idziemy?- zaśmiał się.
-Czy ty pozwalasz mi wybrać film?-zapytałam z chytrym uśmiechem na ustach.
-Tak jakoś wyszło-powiedział obojętnie. Do kina szliśmy cały czas się śmiejąc. Były oczywiście niezręczne momenty, kiedy milczeliśmy, ale były też takie kiedy cisza była wspaniała. Mimo to większość drogi minęła nam ze śmiechem. W kinie Neymar uparł się, że za mnie zapłaci, a ja mam wybrać film. Wybrałam jakiś horror. Śmialiśmy się cały czas. Ludzie wokół nas po prostu chowali się za fotelami, a my pokładaliśmy się ze śmiechu. Fajnie było. Pewnie myśleliście, że specjalnie wybrałam taki film, żeby on mnie przytulał czy coś, ale mnie takie filmy tylko śmieszą. Potem poszliśmy coś zjeść. Znaczy Neyamr chciał coś zjeść. Ja tak nie koniecznie, ale po jego wielu namowach zamówiłam sobie małego shejka (nwm jak to się pisze). 
-Czemu tylko to zamówiłaś-zapytał w drodze do domu.
-Odchudzam się-wyznałam.
-Ciekawe z czego?- zapytał drwiąco-Czy ty nie masz przypadkiem niedowagi?
-Mam i co z tego?-zapytałam.
-Nie musisz się odchudzać. Jesteś idealna... Dla wielu facetów... Jak wpadniesz w anoreksję to będę nawet na siłę wpychał ci do buzi żelki- powiedział, aby rozładować napięcie.
-Jasne, trochę mi brakuję. Jakbyś zapomniał to mój dom, więc idę-powiedziałam i poszłam. On wypowiedział tylko "żegnaj". Weszłam do domu. Przywitałam się z tatą.
-Co ci się stało w czoło?-zapytał zmartwiony.
-Byłam z Neymarem na boisku i dostałam piłką- skłamałam.
-Musiało boleć-oj nawet nie wiesz jak bardzo. Bolało jak cholera. Co gorsza nie tylko fizycznie, ale i psychicznie- Nie chcę się wtrącać w twoje życie, ale uważaj na Neya... Masz naprawdę fajnego chłopaka-powiedział.
-Wiem tato, cześć-wypowiedziałam te słowa jednocześnie kierując się do swojego azylu. Co mu miałam powiedzieć? To zbyt trudne. Nie umiem mu powiedzieć ani o Wojtku ani o Marcu. Nie chcę go martwić. Nie zasłużył na to. Dostałam sms-a od Neymara.

"Jak tam? Wszystko ok?"
"Widzieliśmy się jakieś 10 minut temu :)"
"Wolę się upewnić :) To jak? Okej?"
"Tak :) Tata wie, że byłam dzisiaj z tobą na boisku i dostałam piłką"
"Naprawdę w to uwierzył? xD"
"Tak :D Na szczęście :) Dobranoc piłkarzyno :)"
"Kolorowych księżniczko ;*"

Nie odpisałam mu już na tego sms-a. Byłam naprawdę zdziwiona tym ";*". Jednak na początku oceniłam go zbyt pochopnie. Pod tą swoją skorupą jest wrażliwym chłopakiem, który się o mnie martwi. Nie chce się do tego przyznać, ale widzę to. Wpisałam w wyszukiwarkę Rafaella Beckran. Może uda się zrealizować mój plan.

~Perspektywa Neymara~

Zadzwoniłem do Leo.
-Leo? Mogę do ciebie wpaść?- zapytałem nieśmiało.
-Jasne, ale zostajesz na noc- zaśmiał się, zarządzając. 
-Będę za jakieś pół godziny.
-Już ścielę łóżko.
-Taaa jasne, podziękuj Anto- zaśmiałem się.
-Ja i Anto to jedno, więc obojętnie kto to zrobi i tak mi musisz dziękować- powiedział.
-W takim razie ona zdobywa bramki dla Barcy i lata za nią tłum mężczyzn- powiedziałem i wyobraziłem sobie teraz minę Leo. Rozłączyłem się i pojechałem do sklepu.  Kupiłem Thiago wielkiego misia i słodycze. Przy zakupie popłakałem się. Nie powiedziałem jej wszystkiego. Jeszcze nie teraz. Nie kiedy między nami jest dobrze. Prosto ze sklepu pojechałem do Messich. Kiedy wszedłem do nich od razu dałem prezenty synkowi Leo. Bawiłem się z nim blisko godzinę i bawiłbym się jeszcze dłużej, ale Antonella powiedziała, że musi iść spać. Zaproponowałem, ze go uśpię. Zgodziła się. Wie o co chodzi i mnie rozumie. Uśpiłem małego i zszedłem do przyjaciół.
-Ney znowu płakałeś-powiedziała Anto.
-Coś wleciało mi do oka-odpowiedziałem.
-Wiem, że za nim tęsknisz.
-Anto nie chcę dzisiaj o tym rozmawiać. Przepraszam-wyznałem.
-Nie przepraszaj. Wiem, że to ciężki dla ciebie temat. Pójdę spać, jesteśmy z tobą- powiedziała i wyszła z salonu. Opowiedziałem wszystko Leo. Powiedziałem o dzisiejszej sytuacji z jej byłym, o naszym wyjściu, o tym jak chciałem powiedzieć, że jest dla mnie idealna i o tych sms-ach. Chyba nie uda mi się przed tym uciec.
-Zakochałeś się i nie zaprzeczaj-powiedział zadowolony.
-Nie wiem czy to miłość, ale sam się łapię, że cały czas o niej myślę- wytłumaczyłem. Taka była prawda. Zbudowałem sobie pancerz, pod którym ukrywałem prawdziwego siebie, ale ona z niezwykłą łatwością go zburzyła. Chyba właśnie dlatego tak bardzo bałem się przyznać, że ją lubię.
-Cały czas o niej myślisz-powiedział zadowolony.
-Nie mogę przestać, ale ona jest z Marcem- posmutniałem, gdy przypomniałem sobie.
-Sam mówiłeś, że powiedziała ci, że go nie kocha.
-Ale z nim jest.
-A tak naprawdę to o co chodzi? Gdybyś chciał to już by była twoja- powiedział.
-Nie Leo. Nie tym razem. Jeśli wiedziałbym, że ona go kocha i jest z nim szczęśliwa to robiłbym wszystko, aby ich związek nadal trwał- odpowiedziałem.
-Widzisz bo to właśnie zwie się miłością. Potrafisz się poświęcić dla niej, aby tylko ona była szczęśliwa. Nawet gdyby miała by być bez ciebie-tylko się uśmiechnąłem.
-Jest jeszcze coś. Źle bym się czuł, mając kogoś, a wiedząc że mój syn może cierpieć. Ja byłbym szczęśliwy, a on? On może przechodziłby najgorsze chwile. Może jest gdzieś, gdzie nikt go nie kocha. Co wtedy? Nie przeżyłbym tego- powiedziałem, a w moich oczach pojawiły się łzy. Mój przyjaciel tylko poklepał mnie po plecach.
-Walcz dla niego. On chciałby żebyś był szczęśliwy. On na pewno jest. Uwierz w to- powiedział- A teraz idź spać-jak mi poradził, tak też zrobiłem. Byłem mu wdzięczny, że zawsze mogłem się u niego przespać. Nigdy mi nie odmówił pomocy. Nawet, gdy był na kolacji  z Anto to od razu do mnie przyjechał. Ona też jest kochana. Wie, że potrzebuję ich pomocy i mi jej nie odmawia. Powiem więcej- poświęca się dla mnie. Oboje są kochani. Podziękowałem za nich i Marikę Bogu, poprosiłem Go o odnalezienie mojej siostry i syna oraz abym mógł być z Mariką. Spojrzałem na zdjęcia w telefonie tych 3 ważnych dla mnie osób i położyłem się spać.



No to jest kolejny rozdział :) Jesteście wspaniali, tyle komentujecie i jest was tak dużo ♥ Dziękuję ;* Jak wam się podoba? Chcielibyście, żeby Ney i Marika byli razem? I o co chodzi z synkiem Neya xD Może będzie o tym w następnym rozdziale :) Planuję pojawienie się jeszcze jednego bohatera :D Będzie się działo ♥ :D