wtorek, 30 czerwca 2015

46. Życie to taka bardzo smutna historia.

Przespałam kilkanaście godzin. Obudziłam się, ale Neymar siedział gdzieś z innymi naszymi przyjaciółmi. Oparłam ponownie głowę o szybę i myślałam o tym wszystkim. Jeśli on będzie wiedział, że nadal na niego czekam to nic z tym nie zrobi. Może jednak go od siebie trochę odizoluję. Po co, któreś z nas ma cierpieć? Lepiej, żeby on zrozumiał, że może wszystko stracić przez narkotyki i jego nieodpowiedzialne zachowanie. Nagle nie wiadomo skąd pojawił się chłopak, o którym tak rozmyślałam. Siadł wesoły obok mnie i chciał mnie pocałować, ale się odsunęłam.
-Nie jesteśmy razem-powiedziałam trochę zła. Co on sobie myśli? Że teraz będzie mógł mnie całować, przytulać i nadal zachowywać się jak byśmy byli razem? Jego niedoczekanie.
-Oj tam, przecież... No dobraaa- powiedział zrezygnowany, widząc mój wzrok- Zapnij pasy bo się przesiadamy- poinformował mnie, a ja zrobiłam to o co mnie prosił. Najpierw lądujemy w Brazylii, a stamtąd do Chile, ponieważ w Hiszpanii nie ma połączenia do kraju, który wybraliśmy na nasze wakacje. Wielu piłkarzy z ich partnerkami czy znajomymi polecieli na Ibizę, do Mediolanu lub Miami. Jednak my postanowiliśmy zaszaleć.W końcu żyje się tylko raz. Tak jak dziś jesteśmy młodzi, nie będziemy nigdy. Po chwili znajdowaliśmy się już na lotnisku w Sao Paulo. Rozprostowaliśmy kości i pozostało nam czekanie przez kilka minut na nasz samolot. Wzięłam swoją walizkę i usiadłam na ławce. Przysiadł się do mnie Cristian. Nie wiedziałam co mam zrobić. Uciekać nie wypada, a poza tym mamy za niedługo samolot. Co jednak miałam mu powiedzieć? Przepraszam, ale kocham jednak Neymara? Powinieneś wiedzieć, że jestem idiotką, która często nie wie co czuje. Idiotką, która potrzebuje, aby chłopak codziennie przypominał jej, że jest ważna. Idiotką, która potrzebuje tych komplementów, chociaż każdemu wmawia, że wcale tak nie jest. Pewnie nie znasz takiego uczucia. Jestem po prostu nienormalna.
-Mogłaś usiąść ze mną- powiedział i mnie objął. Siedziałam zesztywniała, jakby obejmował mnie seryjny zabójca. Przełknęłam ślinę, a na moich rękach pojawiły się dreszcze. Zdjęłam jego rękę ze swoich ramion i spojrzałam mu prosto w oczy. Uśmiechał się tak szczerze.
-Nie kocham cię Cris- powiedziałam, a w moich oczach pojawiły się łzy. Nie dlatego, ze go kłamałam. Bolało mnie to, że dałam mu jakąkolwiek nadzieję. Nie chciałam, aby tak było.
-A to co wtedy powiedziałaś?- zapytał zszokowany. Doigrałaś się kretynko,pomyślałam. Teraz zostaje mi jedynie pogratulować samej sobie.
-Neymar się mną nie interesował, zabawiał się z innymi dziewczynami, a ty zawsze byłeś obok. Pomyliłam miłość braterską z miłością między chłopakiem, a dziewczyną. Przepraszam cię Cris... Nie wiem, co mam jeszcze powiedzieć. Głupio to zabrzmi, ale naprawdę mi przykro- wyjaśniłam. Czułam się okropnie. W taki głupi sposób mogłam stracić przyjaciela, który był dla mnie jak brat. Kolejny raz dzieje się tak przez moją głupotę. Mimo że bardzo bym chciała, to czasu nie cofnę.
-A co gdybyś podczas tych wakacji się we mnie zakochasz?- zapytał. Zdziwiło mnie to pytanie jak cholera. Znowu "przeklinam". Taka ze mnie dama, że jak to rodzice mówią "chuj i kurwa to z gęby nie wychodzi". Nie wyrosłam z tego. To się wynosi z domu, a mój dom był na ulicy. Wróć. Co ja mam mu odpowiedzieć? Wiadome jest, że tak się nie zdarzy, ale chyba na pocieszenie nie muszę mu tego mówić. Sam to przecież zaproponował. Sam powiedział "gdybyś". Ewidentnie to życie jest dla mnie za ciężkie. Nie chcę nikogo zranić, a i tak to robię. W dodatku zawsze ranię ważne dla mnie osoby i to zupełnie nieświadomie.
-Jeśli by tak było to byłabym w tobie zakochana- odpowiedziałam dość głupio, ale musiałam jakoś uniknąć jednoznacznej odpowiedzi. Moje pomysły są po prostu genialne. Chyba nikt nie ma głupszych. Brawo dla mnie. Kiedyś wystartuje w konkursie dla idiotów. Przynajmniej chociaż raz kiedyś coś wygram. Mam na to stu procentowe szansę. Koniec tego czarnego humoru. Nawet nie wiem czy można to tak nazwać.
-Zostawiłabyś Neymara?- zapytał po raz kolejny tego dnia. Otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co. Zaraz zamknęłam usta. Byłam tak zdezorientowana, zdziwiona i zszokowana, że nie wiedziałam jak mam zareagować. W tej chwili poproszono nas o wejście na pokład samolotu. Zrobiliśmy co nam kazano.
-Poczekaj- zawołał Cristian i złapał mnie za nadgarstek- Tak czy nie?- postawił mnie pod ścianą. Nie licząc faktu, że nie odkocham się na zawołanie i to w dodatku po trzech tygodniach to tak.
-Tak- powiedziałam i weszłam do samolotu. Zajęłam miejsce przy oknie i myślałam, że jak poprzednio Neymar usiądzie ze mną, ale tak się nie stało. Przeszedł obok mnie i spojrzał tymi swoimi ciemnymi oczami. Nie usiadł ze mną. Co ja znowu takiego zrobiłam? Ewidentnie jest na mnie obrażony, ale o co? O tą sytuację, gdy nie pozwoliłam się mu pocałować? Zaraz jednak usidła obok mnie Anto. Byłam wdzięczna losowi za to, że ona tutaj jest razem z Shak. Inaczej chyba bym zwariowała. Przed nami ponad cztery godziny lotu z obrażonym piłkarzem. Coś czuję, że ten lot zapowiada się po prostu wspaniale.  Lepiej być nie mogło. Ludzie kupcie mi podręcznik "Życie od A-Z dla idiotów". Naprawdę mi się przyda. Jestem jakąś niedorozwiniętą osobą. Stop. Nie będziesz się przecież przejmowała jego fochami. Umowa była jasna. Nie jesteśmy ze sobą i dajemy sobie na wstrzymanie. Jeśli on nie umie tego uszanować, zrozumieć i się do tego przystosować to już nie mój problem, ale tylko i wyłącznie jego. Westchnęłam głośniej, niż miałam zamiar i spojrzałam na Anto, która mi się już przyglądała.
-Leo poprosił mnie, żebym z tobą usiadła, ale nie wiem czemu. Pokłóciłaś się z Neymarem?- zapytała widocznie zmartwiona. Widać, że jest nasza przyjaciółką. Martwi się i zaraz będzie pewnie chciała nam jakoś pomóc. Kochana dziewczyna. W sumie myślałam, że z nami nie pojadą. Ona, Leo, Shak i Geri bo przecież mają dzieci, ale jak się okazało mają również wspaniałych rodziców, którzy rozumieją, że potrzebne są im wakacje.
-No właśnie nie. Chyba, że chodzi mu o to, że nie pozwoliłam się mu pocałować- wytłumaczyłam. Ona chwilę myślała nad czymś.
-Nie wydaję mi się... U nas jak byliście to też mu na to nie pozwoliłaś, a przecież nie robił z tego powodu jakiś scen. Pamiętasz, wtedy zaczął się starać, przyniósł ci te piękne kwiaty. Może chodzi mu o coś innego... Zapytam Leo- powiedziała. W tym, co mówiła było sporo racji. Nie mógł się o to obrazić. Więc o co? Co znowu źle zrobiłam? Powoli mam dość tych wakacji.
-Nie powie ci teraz bo siedzi z Neymarem- uświadomiłam jej. Ona uśmiechnęła się jak typowy cwaniak do mnie.
-Od czego są sms-y?- zapytała z uśmiechem. Zaraz wyjęła telefon i obróciła go tak, żebym wiedziała co pisze.
"Co tam u Neymara?"
"Dziękuję u mnie też dobrze XD"
"Oj Leo... A tak naprawdę?"
"Chodzi ci o niego i Mari?"
"Owszem :) Więc jak?
"Jest smutny, zawiedziony, chce wracać do domu, powiedział że zbierze się wcześniej z tych wakacji"
"Ale dlaczego?"
"Zapytaj Mari"
"Ona też tego nie wie"
"Słyszał jej rozmowę z Crisem"
"A tak dokładniej?"
"Cris zapytał się Mariki czy zostawi Neymara, a ona powiedziała, że tak :("

-Przecież to nie prawda- powiedziałam do Anto. Ona spojrzała na mnie, nic nie rozumiejąc. Zaczęłam jej opowiadać przebieg mojej rozmowy z Tello. Pojedyncze łzy spływały po moich policzkach. Ona jak prawdziwa przyjaciółka przytuliła mnie  najmocniej chyba jak tylko umiała i głaskała po włosach. Bolało mnie to, że mi nie ufa. Mógł do mnie podejść, porozmawiać, nakrzyczeć. Zrobić cokolwiek, ale nie przestać się odzywać. Nienawidzę, gdy on milczy, kiedy jest na mnie zły. Poza tym po co podsłuchiwał? Zaraz przyszła do nas Shakira. Opowiedziałyśmy jej wszystko od samego początku, ale ona nie była załamana jak ja. Nie próbowała mnie na razie pocieszać. Stwierdziła, że ona tę sprawę wyjaśni. Poszła pewnym krokiem w stronę swojego ukochanego, najlepszego piłkarza świata i chłopaka, którego tak bardzo kochałam. Chciałam ją powstrzymać, ale zamiast ja ją to Anto mnie powstrzymała. Argentynka uznała, że Shak wie co robi i że Neymarowi należy się prawdziwa szkoła życia. Nie chciałam nikomu psuć wakacji. Atmosfera byłaby beznadziejna, ale przekonać te dwie dziewczyny to jak powstrzymać tornado. Jednym słowem niewykonalne.
-Mamy do pogadania- powiedziała wściekła jak osa. Chłopaki zwrócili natychmiast na nią uwagę. Geri oczywiście myślał, że już on coś zrobił. 
-Ale kochanie...- zaczął, ale nie było dane mu skończyć. Shak ma tylko kilka punktów w swojej instrukcji. Po pierwsze nie denerwuj tej Kolumbijki. Po drugie uciekaj, gdzie pieprz rośnie, jeśli już ją wkurzysz. Po trzecie kochaj ją. Tylko tyle. Moja kochana, starsza niemalże siostra z krwi i kości. Antonellę także traktuje jak moją siostrę. 
-Ciszej gołąbeczki bo Neymar śpi- powiedział Leo. Wpadka. Piosenkarka pochyliła się nad nim i zapiszczała mu do ucha. Ten wstał jak poparzony. Nikt nie wiedział, co się dzieje oprócz nas. 
-No brawa dla ciebie książę już wstał, a teraz mi coś wytłumaczy- powiedziała nadal zła na Brazylijczyka. Spojrzał na nią, nie rozumiejąc nic, a nic. Nie dziwię się mu. Człowiek sobie spokojnie śpi, a tutaj panna mu się drze do ucha i jest tak wkurzona, że normalnie bez kija nie podchodź. A on przecież kija nie miał i co miał biedny chłopak zrobić. Wiem, trochę przesadzam. 
-Wytłumacz  mi bałwanie skończony, kretynie pospolity, idioto czy ty umiesz być w związku?- zapytała się go. On przetarł oczy i odwrócił się w moją stronę.
-Co tym razem?- zapytał znudzony i przewrócił oczami. Zrobiło mi się znowu smutno. Nic takiego nie zrobiłam, a tu kolejny raz problemy. 
-Co tym razem? Co tym razem?! Jaja sobie robisz człowieku?- wykrzykiwała. Byłam już pewna, że na małej wymianie zdań się nie skończy. 
-Shak z całym szacunkiem, ale nie mam zamiaru się z tobą kłócić o tą dziw... Dziewczynę- dokończył. Dobrze wiem, co chciał powiedzieć. Anto zerwała się z fotela i wręcz podbiegła do Neymara. Leo nie wiedział, co jego ukochana zamierza zrobić. W sumie ja też nie wiedziałam, nikt nie wiedział. Ona zamachnęła się i uderzyła z całej siły "11" Barcelony. Chciała mu jeszcze dołożyć, ale Messi ją złapał mniej więcej tak. Każdy był zdziwiony zachowaniem partnerki Leo, która biła teraz jego po plecach. On poszedł z nią gdzieś na koniec samolotu. Tym razem do akcji wkroczyła Shakira. Teraz to ja postanowiłam odciągnąć moją przyjaciółkę. Jednak nie dałam rady. Udało się to Gerardowi. Piłkarz złapał ją za brzuch i podniósł do góry, co nie było zbyt trudne dla  niego. Dziewczyna mimo to nie dawała za wygraną. Miała na sobie piękne szpilki i nie pożałowała ich na kopnięcie Brazylijczyka. W tym samym momencie wstał Dani. Był tak zszokowany, że nie wiedział co ma zrobić. Geri poszedł w ślady swojego klubowego przyjaciela i zaciągnął swoją wybrankę na drugi koneic samolotu. Neymar jak to Neymar darł się coś tam, że ich porąbało i takie tam rzeczy, ale do mnie docierało co drugie słowo. Nagle zrobiło mi się słabo. Zdążyłam dotknąć swojej głowy i opaść na fotel. Złapałam się za drugie siedzenia dla złapania równowagi. Wszystko mi wirowało. Nie wiedziałam co się dzieje. Przed oczami ujrzałam rozmazany obraz i Daniego, który przede mną klęczał, a Ney stał zaraz za nim. Wreszcie mi przeszło, ale Dani uparł się, że mam mówić, ile palców widzę. Pokazał najpierw trzy.
-100- odpowiedziałam ze śmiechem- Dani nic mi nie jest- powiedziałam rozbawiona jego zachowaniem.W gruncie rzeczy to było kochane, że aż tak się o mnie martwił. 
-A to przed chwilą to też było nic?- zapytał kpiąco. Jest tylko nie wiele rzeczy gorszych od martwiącego się Alvesa. Ale tak mają chyba wszyscy przyjaciele. Przynajmniej ich mam i wiem, że mogę na nich polegać. Nigdy takich nie miałam i to mnie zjadało od środka. Człowiek bez przyjaciół to nie człowiek. To jedynie wrak człowieka. Udajesz szczęśliwą, ale wcale tak nie jest. Jeśli to rozumiesz to bardzo mi przykro. Wierzę, że jeszcze kiedyś los się odwróci. Może twoje szczęście idzie małymi kroczkami i dlatego jeszcze go nie ma. Ewentualnie zdechło. Przepraszam, że tak brutalnie, ale inaczej się nie da. Takie jest życie. Niesprawiedliwe. Okropne. Popaprane. Złe. Bolesne. Kruche. Życie to taka bardzo smutna historia. Mimo to są chwile piękne i cudowne. Trzeba dawać sobie radę. Nie można pokazać tej dziwce, zwanej życie, że jest się słabym. Wolałabym udawać silną, niż pokazać jaka jestem krucha. Nie ma takiej opcji. W moim słowniku nie ma słów takich jak: nie da się, nie umie, nie dam rady, jestem krucha, nie jestem silna, poddaje się. Wracając do sytuacji z samolotu.
-To z nerwów, daj już spokój mamusiu- mówiłam dalej rozbawiona. On pokręcił głową na znak kompletnej i totalnej załamki. Jednak po chwili się ocknął i zmarszczył czoło.
-Właśnie co się stało jak spałem? Myślałem, że Cię Shak zabije zaraz- powiedział trochę zmartwiony, ale  z drugiej strony lekko rozbawiony tym widokiem. Wcale się mu nie dziwię.
-Nie tylko ona. Anto też się na mnie rzuciła- poinformował go mój były chłopak. Owszem tak można go teraz nazwać. Unikałam tego określenia, ale trudno. Nie mam zamiaru robić z siebie idiotki. Chciałam mu to jeszcze wytłumaczyć, tą całą rozmowę, ale nie po tym wszystkim. Co on sobie myślał? Nie ma takiej opcji w tym momencie. Miał, spierdolił i  tyle w tym temacie. Nazwał, a raczej chciał nazwać mnie dziwką. Nie zasłużyłam sobie na to. Nie pozwolę sobą pomiatać i się na mnie wyżywać. 
-Coś ty im zrobił?- zapytał zdziwiony. Co on zrobił? Ochh... Zupełnie nic. Robił to co zawsze. Nic takiego. Boję się jedynie, że w pewnym momencie uwierzę w słowa, które on mówi. Tyle już przykrych słów od niego usłyszałam, a cały czas go kocham.
-Zapytaj się ich przyjaciółeczki od siedmiu boleści- syknął w moją stronę. Nie miałam już sił na kłótnię z nim. Poza tym nie chciałam pokazać, że płaczę. Pewnie i tak już wiedział. Cały makijaż mi się rozmazał, a mi było wszystko jedno.
-Jeśli o to ci chodziło to wygrałeś. Zabolało jak cholera- wypowiedziałam te słowa ze łzami w oczach. Poszłam do łazienki. Osunęłam się po drzwiach i zapłakałam. Słyszałam jakieś krzyki, ale nie miałam ani siły ani ochoty na to wszystko. Myślałam nad przeprowadzką do Niemiec. Znowu chciałam uciec. Stop. Nie zostawię mojego domu, przyjaciół tylko dlatego, że ktoś nie potrafi zrozumieć, że cały świat nie jest przeciwko niemu. Usłyszałam głos, który mówił, że mamy zapiąć pasy. Poszłam na moje miejsce, gdzie siedziałam wcześniej i wykonałam polecenie. Anto spojrzała na mnie tymi smutnymi oczami. Uśmiechnęłam się słabo, ale jednak. Lądowaliśmy. Jesteśmy w Chile. Powinnam się cieszyć, ale jest wręcz przeciwnie. Wyszłam z samolotu i wciągnęłam chilijskie powietrze. Mój plan był prosty. Dobrze się bawić i zapomnieć o piłkarzu, z którym kiedyś wiązałam jakiekolwiek nadzieje.
-Słyszałem, że pokłóciłaś się z Neymarem- zagadał uśmiechnięty Cristian. Myślałam, że mnie szlak za przeproszeniem trafi. Nie zdążyłam nic powiedzieć, gdy on jeszcze dodał-  Co jeśli bym cię teraz pocałował? Czy zbliżyłoby to nas do siebie?- wbiło mnie w ziemię. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Oprzytomniałam, gdy chłopak chciał mnie pocałować. Chciałam go odepchnąć, ale mocno mnie trzymał. W tym momencie pojawił się Neymar. Rzucił walizki i do nas podbiegł. Tello był tak zaskoczony, że nie miał szans nawet na obronę. Zaraz oboje leżeli na ziemi. Ney siedział na chłopaku i okładał go pięściami, krzycząc, że mu ufał. Łzy spływały po moich policzkach i w tym momencie znowu zakręciło mi się w głowie.


Trochę krótki, ale jednak jest :) Jak Wam się podoba? Trochę namieszałam prawda? Ale ja bez mieszania to nie ja XD Proszę- jeśli to czytasz-skomentuj :) Dajecie mi tym ogrom motywacji :) Jakie plany na wakacje? Ktoś jedzie na podbój Barcelony ? :*























środa, 24 czerwca 2015

45.Będę o nią dbał, obiecuję.

Wstałam kilka minut po godzinie 10. Dzisiaj wieczorem lecimy do Chile. Już nie mogę się doczekać, ale nawet się nie spakowałam. Najpierw jednak ćwiczenia. Wstałam z łóżka, aby się trochę porozciągać. Następnie zrobiłam swój poranny trening. Kiedyś było to dla mnie męczarnią, ale teraz jest to dla mnie odskocznią. Pokochałam to. Następnie weszłam na portale społecznościowe. Nic ciekawego na nich nie było. Poszłam więc wziąć kąpiel. Zmieszałam swoje dwa ulubione płyny do kąpieli- czekoladowy i truskawkowy. Owinęłam swoje ciało ręcznikiem i weszłam do swojego pokoju. Stanęłam przed dużą szafą i wybrałam ubrania na dziś.Następnie znowu weszłam do łazienki, aby uczesać moje włosy, które mniej więcej tak wyglądają naturalnie. Od zawsze włosy miałam kręcone, ale odkąd skończyłam 15 lat zaczęłam je prostować. Wydawało mi się, że są brzydkie, ale dzisiaj uważam inaczej. Czarne kręcone włosy kojarzą mi się z pięknymi Hiszpankami. Co prawda mój naturalny kolor włosów to bardzo ciemne brązowe (niektórzy mówili nawet, że czarne), a teraz mam wyraźny czarny. Kocham to. Zaczęłam akceptować siebie. Wiem, że nigdy do końca nie będę się sama sobie podobać, ale mogę nad tym pracować. Ostatnio często myślę o mamie. Chcąc, nie chcąc jestem do niej podobna. Mam jej oczy. W dzieciństwie każdy mi mówił, że takie niebieskie oczy mają tylko 2 osoby w Krakowie. To mnie odróżnia od Hiszpanek. Często mi to w przeszłości przeszkadzało. Bo kto widział niebieskie oczy i czarne włosy? Z tego powodu przefarbowałam pierwszy raz włosy. Wybryk nastolatki, którą matka się nie interesowała. Potem farbowanie było czymś ważnym w moim życiu. Gdy ktoś mnie zranił zmieniałam kolor włosów. Na religii ksiądz kiedyś powiedział, że takie osoby jak ja farbują włosy bo mają problemy, że to zwykły nastoletni bunt. Z perspektywy czasy wiem, że miał rację. Zmieniła mnie Barcelona. Przestałam być taka niespokojna, niepewna jutra. Niepewna czy jutro będę miała co zjeść, czy się nie zaćpam, czy przejadę żyletką zbyt głęboko, czy zagłodzę się na śmierć, czy chłopaki z gangu znowu mnie złapią, czy znowu się w coś wpieprzę, czy kolejny raz wyląduję na komisariacie...Nie była dobrą matką, ale jedyną jaką miałam, mam i mieć będę. Pamiętam, że jako dziecko wiele razy próbowałam jej pomóc, ale one za każdym razem odtrącała tą pomoc. Nie interesowało ją czy mam co jeść, z kim się zadaje. Na komisariat przyjechała tylko raz. Nie porozmawiała ze mną o tym co zrobiłam. Zostawiła mnie pod budynkiem i pojechała do znajomego. Ona umiała mnie tylko bić, ale i tak ja kocham.Do tej pory mnie to boli. Chciałam zwrócić po części jej uwagę na siebie, a później to wszystko mnie pochłonęło. To dorośli znajomi odbierali mnie z rąk policji. Stali się dla mnie rodziną, która chciała coś w zamian. Co? Bym stała się taka jak oni. Chcieli żebym kradła, ćpała, piła, biła się, ścigała, a przede wszystkim zdobywała pieniądze. Powtarzali "w życiu nic nie ma za darmo mała". Wpajali "żadnych zasad mała". Taka się stałam. I mam żal do matki i do świata o to. Odkąd pamiętam przed snem wyobrażałam sobie pełną rodzinę, wspólne wyjazdy nad morze, wakacje, ferie, brak awantur, alkoholu, obcych mężczyzn rano w łazience. Chciałam tego rodzinnego ciepła. Chciałam go posmakować, ale nie było mi dane. Dopiero teraz to odkryłam. Siedziałam przed szafą, obok mnie walizka i ubrania. A ja? Wygrzebałam głęboko schowany album. Nie było w nim dużo zdjęć.  Przeglądałam je i łza spłynęła mi po policzku. Usłyszałam ciche pukanie. Starłam szybko słoną ciecz i zobaczyłam chłopaka, z którym od wczoraj nie jestem. To nasza przerwa. Mam nadzieję, że to nam pomoże. Kocham go, ale wiem, że to jest nam potrzebne. Nie chcę by ktoś kolejny raz traktował mnie jak zabawkę lub jak osobę, która zawsze przy nim będzie i cokolwiek on zrobi nie odejdzie bo jest taka naiwna. Prawdą jest, że będę przy nim zawsze. Z wyjątkiem tego, jeśli mnie zdradzi. Nie wiem czy potrafiłabym wybaczyć.Chłopak wszedł do pokoju, zamknął za sobą drzwi i usiadł obok mnie.
-Myśleliśmy z Pepem, że śpisz- zagadał. Nie miała na to humoru. Zazdrościłam wszystkim, tym którzy mieli udane dzieciństwo. Smutno mi się zrobiło, ale postanowiłam robić dobrą minę do złej gry.
-Już od dawna nie. Właśnie miałam się spakować- powiedziałam, zamykając album z małą ilością fotografii. Żałowałam, że większość z nich jest z moją "rodziną", którą sama sobie wybrałam, gdy mieszkałam w Krakowie. Neymar wziął ode mnie album i spojrzał pytająco. Kiwnęłam tylko głową. Brazylijczyk zaczął oglądać zdjęcia, a ja podeszłam do okna i oparłam się o parapet. Patrzyłam na ogród, który przecież tak dobrze znałam. Po kilku minutach podszedł do mnie piłkarz. Oparł się o ścianę, tak aby na mnie swobodnie patrzeć. Wiedział, że na więcej nie może sobie pozwolić. 
-Co jest mała?- zapytał po chwili. Znał mnie doskonale i okłamywanie go byłoby błędem. Drążyłby temat do końca. Poza tym chciałam się komuś wygadać. Nigdy nikomu o tym nie mówiłam. Wstydziłam się dzieciństwa, bałam się, że mnie takiej nie zaakceptują, że będą się litować? Nie wiem. Nie lubiłam nigdy o tym gadać. Tylko Neymar wie jak wyglądało moje dzieciństwo i Leo, ale on nie wie wszystkiego.
-Wiesz jakie miałam dzieciństwo- zaczęłam, a on pokiwał głową na znak, że rozumie. Jednocześnie dał mi znak, abym kontynuowała- Brakuje mi jej. Brakuje mi mojej mamy. Wiem, wiem... Biła mnie, nie interesowała się mną, byłam dla niej nikim, ale jednak ją kocham. To moja mama. Ona jest tylko jedna. Tata pojutrze wyjeżdża do Niemiec... Znowu zostanę bez rodziny- wyznałam. Ciężko mi do tej pory mówić o takich rzeczach, ale chyba kiedyś trzeba. 
-Nie zostaniesz sama, przecież teraz masz nas. Poza tym możemy jechać do Polski do twojej rodziny... Masz mało zdjęć z nimi, ale jednak kilka jest- powiedział. Tymi słowami trafił w czuły punkt. Rodzina ze zdjęć? Chciałabym, aby była tam mama, tata, kuzyni, ciocie, wujkowie, babcie, dziadkowie, a nie przestępcy.
-Nie poznajesz kolegi, który chciał nas pozabijać?- zapytałam z udawaną wesołością. 
-Czyli to oni... Twoi znajomi- powiedział bardziej do siebie, niż do mnie. Rozumiałam go. Skąd miał wiedzieć. Sama podpisałam zdjęcia "Rodzinka, familia, family, najlepsi, zawsze razem" i inne bzdury, które chciałam, aby w tamtym czasie okazały się prawdą.
-Podpisałam je tak bo to oni przyjeżdżali po mnie na komisariaty, oni mnie uczyli jak kraść, jak się bić, jeździć samochodem, motorem, oni dbali żebym była silna, abym jadła... Wszyscy byli zranieni- wytłumaczyłam. Nas wszystkich wychowała ulica. Tu nie ważne było jakie masz ciuchy, ale czy jesteś lojalny i silny. Jeśli pokazałeś komuś, że jesteś słaby mogłeś wyprowadzać się już z miasta. Tam słabi mieli za przeproszeniem przejebane. Ale te słowa zostaną zrozumiane tylko przez tych, których także wychowała ulica, przez tych, którzy mogli liczyć tylko na siebie i tego byli uczeni- Żałuję, że nie ma tu zdjęć mojej prawdziwej rodziny... Wiesz babcia, dziadek, mama, tata, kuzyni... Moim marzeniem byłoby wypełnić ten album takimi osobami- powiedziałam, a on podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Pojedyncze łzy spływały mi po policzkach i moczyły jego bluzkę. Nie przeszkadzało mu to. Mocno trzymał mnie w ramionach,
-Mimo że oni są przestępcami to jestem im wdzięczny bo opiekowali się tobą najlepiej jak potrafili- wyszeptał. Otarł mi łzy, ale widziałam je w jego oczach. Nie wiedziałam czemu.
-Co jest? Szklą ci się oczy- wyjaśniłam. To jeden z najgorszych chwil, gdy widzisz ukochaną osobę, którą boli życie. 
-Nie zauważyłem tego jak ci brakuje mamy... Nie wiem jak ci pomóc, a jesteś moim całym światem- szeptał cały czas. W tym momencie mimo wszystko uśmiechnęłam się. Poczułam, że jest osoba, której na mnie zależy, a tego w tamtej chwili potrzebowałam najbardziej. 
-Nie pomagaj. Sama muszę sobie pomóc. Chodź, pomożesz mi się spakować- powiedziałam już weselej. Bałam się, że powiem mu coś czego będę żałować. Co mam na myśli? Jakieś słowa typu kocham cię, dziękuję, że jesteś. Chcę, aby zrozumiał, że nie jestem zabawką. Neymar rozśmieszał mnie cały czas, gdy pakowaliśmy moje rzeczy. W między czasie przyniósł mi także kanapki, abym mogła zjeść. Potem przyszedł tata i śmiał się z nami, zakładał moje ubrania na głowę, udawał, że je przymierzał. Będzie mi go brakować. Muszę być jednak silna dla niego. Obiecałam mu, że będę szczęśliwa. Dotrzymam obietnicy bo wiem, że on w Monachium też będzie. Przyrzekł mi, że będzie mnie często odwiedzał, kiedy tylko będzie mógł. Kazał Neymarowi się mną opiekować. Powiedziałam mu wtedy, że mamy przerwę. Zdziwił się, ale zrozumiał. Ney chciał mnie dzisiaj gdzieś zabrać, ale postanowiłam ten dzień spędzić z tatą. Tym razem to piłkarz mnie zrozumiał, nie miał nic przeciwko. Ma czekać na mnie na lotnisku. Pożegnałam się z nim, a potem tata z jego podopiecznym. Neymar bardzo to przeżył. Nie pokazywał tego, ale wiem, że Pep był dla niego jak drugi ojciec, wiele razy mu pomagał. Dzisiejszy dzień miałam więc spędzić z tatą. Poszliśmy najpierw do wesołego miasteczka. Bawiliśmy się świetnie. Potem kino 5D. Uwielbiamy takie atrakcje. Wiecie ruszające się fotele, specjalne efekty, pryskająca na ciebie woda, chłodne powietrze, wiejące ci po kostkach. Kolejnym punktem na naszej liście był Camp Nou. Tata zorganizował tam dla nas piknik. Najpierw zagraliśmy w piłkę, a potem wzięliśmy się do jedzenia. Wygłupialiśmy się i śmialiśmy jak w dzień, w którym pierwszy raz z nim wyszłam pozwiedzać Barcelonę. Potem pojechaliśmy do jakiegoś małego miasta, którego nazwy nie pamiętam. Co tam robiliśmy? Hiszpanki z krwi i kości oraz ich mężowie wręczyli nam stroje do flamenco. Miałam na sobie piękny strój do tańca flamenco, a następnie strój do pasodoble. Uczyli nas tam tańczyć, ale mój tatuś umiał to świetnie. Po chwili umiałam już mniej więcej kilka kroków. Po tańcach przyszła pora na prawdziwie hiszpańską kolację. Zjedliśmy tradycyjne przysmaki, a potem musieliśmy jechać na lotnisko. Rozmawialiśmy cały czas. Obiecałam także przesłać tacie wszystkie zdjęcia, które sobie razem zrobiliśmy. Było tego mnóstwo. Zrobił mi niesamowitą niespodziankę. To był jeden z moich najlepszych dni. Dojechaliśmy na lotnisko. Nadszedł czas pożegnania. Zakuło mnie w sercu. Tata zaprowadził mnie do przyjaciół, którzy czekali już tylko na mnie. Mój rodzic postawił walizkę z moimi ubraniami, a ja rzuciłam mu się na szyję. Od razu się popłakałam. Kocham go i nie chcę go tracić, ale wiem, że dla niego to szansa, kolejne wyzwanie. Jeśli on będzie szczęśliwy, to ja też.
-Obiecaj, że jeśli nie będziesz tam szczęśliwy wrócisz do domu- powiedziałam płacząc.
-Obiecuję księżniczko. Będę tęsknić- oznajmił i również się rozkleił.
-Dbaj o siebie i odwiedź mnie niedługo- wyszeptałam. Nadal go przytulałam. To złe określenie. Byłam uwieszona na jego szyi.
-Ty o siebie też. Dzwoń codziennie, nie zapomnij wysłać staruszkowi zdjęć i to nie tylko z dzisiaj, wysyłaj codziennie, dzwoń na skype, bądź szczęśliwa- nakazał, a ja posłusznie kiwnęłam głową. Po chwili tata szeptem już, tak aby nikt nie słyszał dodał- Księżniczko daj szansę Neymarowi. On cię kocha. Dla Crisa jesteś ważna, ale on nie jest dla ciebie tak bardzo jak Neymar. Będziesz z nim szczęśliwa myszko. Kocham Cię, pamiętaj o tym.
Reszta szybko pożegnała się z trenerem Fc Barcelony, a właściwie już z byłym trenerem, ponieważ musieliśmy już iść. W samolocie siedziałam obok Neymara. Jak się okazało Leo maczał w tym palce razem z Antonellą. Byłam tak zmęczona, że nawet mi to nie przeszkadzało, chociaż umówiłam się z dziewczynami, że siądę z którąś z nich. Jak widać żadna nie miała mi tego za złe, a wręcz przeciwnie. Opowiedziałam "11" Barcy pokrótce jak spędziłam dzisiejszy dzień. On zrobił nam zdjęcie i wstawił na portale społecznościowe oraz wysłał do mojego taty z dopiskiem "Bójcie się Chile nadchodzą Cules! Wakacje z najlepszymi <3 Będę o nią dbał, obiecuję <3". Nawet nie potrzebowałam słuchawek, aby odpłynąć do krainy Morfeusza. Byłam bardzo zmęczona dzisiejszym dniem. 


Jest kolejny, już 44 rozdział :) Co o nim myślicie? Mi się szczerze nie zbyt podoba, ponieważ jest taki o niczym. Miałam dzisiaj trochę zły humor i stąd przemyślenia Mariki XD Jedyne słowo jakie mogę powiedzieć to przepraszam i dziękuję za taką ilość wyświetleń i komentarzy :) Jesteście najlepsi :*


Dzisiaj swoje urodziny obchodzi najlepszy piłkarz na świecie! 
Happy Birthday Leo!
feliz cumpleaños!
Kocham, kocham i jeszcze raz kocham <3
#Messi28 





















sobota, 20 czerwca 2015

44.Nie wyprą się tego uczucia ♥

Wczoraj po pokazie długo o tym wszystkim myślałam. Jak mogłam stwierdzić, że Neymar nie jest dla mnie jedną z najważniejszych osób? Nie spałam całą noc. Dałam Crisowi niepotrzebną nadzieję. Kocham go, ale tylko i wyłącznie jako dobrego przyjaciela. Kilka lat temu to właśnie Brazylijczyk skradł moje serce. Niestety coś się wypaliło, zepsuło. A Cris? On zawsze był, kiedy potrzebowałam Neya. Chciałabym go pokochać, ale nie dam rady. Czsami wyobrażałam sobie, że Ney zachowuje się jak Tello. Neymar chyba już przestał mnie kochać i to jest już całkiem widoczne. Płakałam bardzo długo. To wszystko mnie przybiło. Wczoraj także podjęłam najważniejszą dla mnie decyzję na świecie. Bolało mnie to jak nic innego w życiu. Wstałam z łóżka i spojrzałam w lustro, które wisiało na szafie. Podkrążone oczy, kręcone potargane czarne oczy, już zaschnięty wczorajszy makijaż. Wyglądałam okropnie. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam granatowe niebo, co rzadko zdarzało się o tej porze roku w Barcelonie. Nie było zimno, ale pochmurno. Poszłam się umyć, a następnie ubrałam się na sportowo. Włosy związałam w luźnego kucyka. Nawet się nie malowałam. Nic mi się nie chciało. Jedyne o czym marzyłam to mieć za sobą już to spotkanie. Wyszłam z domu bez śniadania. Byłam jak w jakimś transie, który pochłaniał całą moją energię. Za 2 dni mamy jechać na wakacje. Dzwoniłam wczoraj do Anto, że nie przyjadę, ale jednak nie można tego odwołać czy coś takiego, a poza tym ona nie wyobraża sobie tego wyjazdu beze mnie. Obiecałam jej, że pojadę i będę dobrze się bawić. Z tym drugim może być nie mały problem. Dziewczyna Leo domyśliła się, że coś jest nie tak i chciała nawet przyjechać, ale powiedziałam jej, że jutro wszystko wyjaśnię. Na szczęście dała się przekonać. Szłam uliczkami najlepszego miasta na świecie z kapturem i full capem na głowie. Wyglądałam pewnie jak mała, samotna, zagubiona i smutna dziewczyna. Wszystko w takim razie się zgadzało. Wreszcie dotarłam do celu. Stałam właśnie przed bramą, prowadzącą do domu Neymara. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku, ale szybko ją starłam. Robiłam to tylko dla niego. Moja podświadomość już krzyczała: "Pamiętaj na pierwszym miejscu jego szczęście".  Zadzwoniłam domofonem. Po chwili usłyszałam ten jego seksowny głos. Brama się otworzyła. Weszłam, a po chwili znów ją zatrzasnęłam. Następnie otworzyłam drzwi od jego domu, które dzieliły mnie od niego. Coraz bardziej bolała mnie moja decyzja. Tak już widocznie musi być.
-Cześć Mari-powitał mnie dość radośnie Neymar, a potem mnie przytulił. Odwzajemniłam to tylko tylko dlatego, że chciałam zapamiętać jak to jest go przytulać. Tylko tyle się dla mnie liczyło.
-Coś się stało?- zapytał po chwili. Nic nie odpowiadałam. Tkwiłam w jego ramionach- Ubrałaś się na czarno znowu i masz czerwone oczy. Płakałaś. Co się stało kochanie?- zapytał znów, a ja dopiero teraz oderwałam się od niego. Nawet nie wiecie ile kosztowało mnie patrzenie mu w oczy i nie wybuchniecie płaczem. To było coś naprawę niesamowitego, oczywiście w pełni negatywnego znaczenia tego słowa. 
-Nie możemy być już razem- powiedziałam z bólem wyczuwalnym w głosie. Nie tak to miało zabrzmieć, ale niestety nic nie poradzę na moje uczucia. Podjęłam taką decyzję dla jego dobra i tego mam zamiar się trzymać do końca, choćby nie wiem co. 
-Co? Dlaczego?- zapytał zdziwiony. Był tak oszołomiony, że oczy wychodziły mu z orbit. Jego uśmiech w jednej chwili jakby zniknął. Bolał mnie ten widok, ale co jeśli on tylko dobrze gra? Może ma jakieś ukryte zdolności aktorskie. Sama już nie jestem tego wszystkiego pewna.  
-Od kiedy przyjechałam dużo rzeczy się zmieniło i...- w tym miejscu nie dokończyłam, ponieważ Neymar zdenerwowany mi przerwał.
-Zakochałaś się w Tello- podniósł lekko głos. To nie było prawdą. Przez myśl przeszło mi, żeby go oszukać, ale nie chciałam znowu żyć w kłamstwie. Chyba już z tego wyrosłam. Pamiętacie przecież sytuację z Marc'em Bartrą i Neymarem. Kiedy udawaliśmy... Po prostu zmądrzałam, wydoroślałam.
-Nie. Zauważyłeś, że się w ogóle nie widujemy, uciekasz ode mnie, wolisz kolegów... Jasne rozumiem, że się z nimi spotykasz i cieszę się bardzo, że mimo sławy nie stałeś się snobem i o nich nie zapomniałeś, ale zapomniałeś o mnie. Poza tym...- i znowu mi przerwał.
-Tello ci powiedział?- zapytał zrezygnowany i dość smutny. Oznaczało to tylko jedno-coś ukrywał. Postanowiłam trochę go zmanipulować, aby powiedział o co mu chodzi.
-Tak, ale chciałam usłyszeć to od ciebie- powiedziałam pewna siebie, ale w środku bałam się jego odpowiedzi.
-To było po narkotykach...- Czyli znowu brał. Nie przestał, a przecież mi obiecał- Nie zdradziłem Cię nigdy, ale owszem całowałem się z innymi dziewczynami. Wtedy, kiedy Cris wyciągnął cię na taras też się pocałowałem z jedną z kelnerek. Zabroniłem mu powiedzieć tobie cokolwiek. Jeszcze gdy byłem pod wpływem dragów powiedziałem coś czego bardzo żałuję. Pewnie wiesz co... Że znowu wróci twoja depresja, kiedy się o tym dowiesz. Przepraszam. To nie jest tak, że cię nie kocham tylko...
-Nie wiedziałam o tym. Tello nic mi nie powiedział. Obiecałeś, że nie będziesz brał- mówiłam płacząc. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Wszystko, ale nie to, że całował inne. Skąd może w ogóle wiedzieć, że mnie nie zdradził? Ale ja też całowałam się z Crisem.
-Ja też pocałowałam się z innym- wyznałam. 
-Co? Z kim? Nie mów tego tylko po to, żebym cierpiał- prosił błagalnie. Wdziałam ten ból w jego oczach, a to bolało mnie jeszcze bardziej.
-Z Crisem. Wedy... Myślałam... A właściwie... Właściwie dałam sobie wmówić, że jestem z tobą z przyzwyczajenia... Wydawało mi się, że go kocham- dopowiedziałam. Czekałam na jego reakcję. Z trudem mogłam patrzeć na jego twarz, która wyrażała tyle bólu. On, sławny piłkarz, który został właśnie zraniony, ale stara się tego nie okazywać. Ona, zagubiona i bardzo zraniona dziewczyna, która nie może przestać płakać. Staliśmy tak na przeciwko siebie i patrzyliśmy sobie z niedowierzaniem w oczy. Zrozumiałam w tym momencie, że rozbiliśmy ten związek we dwoje. Bolało jak cholera. 
-A nie kochasz go? Przecież spędzasz z nim tyle czasu i jest dla ciebie taki ważny i...-tym razem to ja nie dałam mu dokończyć swojej wypowiedzi.
-Spędzam z nim tyle czasu, ale zawsze wtedy myślę, jak to by było gdybyś ty był na jego miejscu, jest dla mnie ważny, ale ty jesteś ważniejszy. Kocham go, ale tylko jako przyjaciela, a ty skradłeś mi serce i dobrze o tym wiesz. Myślisz, że gdybym  go kochała to stałabym tutaj cała zapłakana bo dowiedziałam się, że nie dotrzymałeś obietnicy i że nie byłam jedyną, która cię całowała?- zapytałam. On pokręcił przecząco głową, po czym podszedł do mnie. Wpatrywał się w moje oczy, wywiercając w nich dziurę.
-Proszę nie zostawiaj mnie- powiedziawszy te słowa, spłynęła mu łza z lewego policzka.
-Chcę żebyś był szczęśliwy- odpowiedziałam, chociaż w głębi duszy chciałam rzucić się mu na szyję.
-Bez ciebie nie będę. Proszę- po tych słowach upadł na kolana i złapał mnie za rękę.
-Kochasz mnie?- zapytałam jak małe dziecko, które spragnione było miłości. Ale czy nie takim własnie dzieckiem byłam?
-Najbardziej na świecie... Nigdy nikogo nie kochałem oprócz ciebie, ale wiem, że to miłość- powiedział to tak szczerze. Wyrwałam swoje ręce z jego uścisku. Krzyknęłam, że nie mogę i wybiegłam z jego domu ze łzami w oczach. Nie obchodziło mnie już nic. Nie wiedziałam czego chcę. Biegłam przed siebie, ale moja podświadomość wiedziała, gdzie chcę się dostać. Zapukałam do drzwi Anto, Leo i Thiago. Drzwi otworzyła mi pani domu, a widząc mnie w tym stanie od razu zaczęła zasypywać mnie pytaniami.
-Mari? Co się stało?- widać było, że się martwiła. Weszłam do środka i przytuliłam ją najmocniej jak potrafiłam. Przy herbacie opowiedziałam wszystko moim przyjaciołom. U tych wspaniałych ludzi spędziłam kilka godzin. Próbowali mnie pocieszyć i zrobić coś, żebym przestała płakać, ale udawało się tylko na chwilę. Siedziałam zapłakana, kiedy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Leo poszedł otworzyć, a Anto dalej mnie pocieszała. Usłyszałam z korytarza głos, który rozpoznam wszędzie.
-Leo ona mnie rzuciła i to wszystko moja wina. Kocham ją- powiedział i pociągnął nosem. Chciałam się ukryć, ale Anto mnie zatrzymała. Specjalnie zawołała Thiago "Thiago chodź rozweselić ciocię Marikę". Jakoś pewnie przez przypadek duży nacisk dała na dwa ostatnie słowa.Wtedy do salonu wbiegł on, a para u których się wypłakiwałam nagle się zmyła.
A ty?- zapytał, ale ja nie wiedziałam o co mu chodzi. 
-Co ja?- zapytałam. 
-Czy mnie kochasz? I nie płacz bo pęka mi serce- pytanie wypowiedział z taką niepewnością i strachem, ale zarazem z jakąś nutką pewności siebie. Za to prośbę wypowiedział bardzo błagalnie. Robił to tylko wtedy, gdy coś go naprawdę bolało.
-Ja...Ja...- nie potrafiłam mu odpowiedzieć.
-Oj cicho już bądź... Widzę to w twoich oczach- powiedział, a następnie mnie pocałował. To był delikatny, ale namiętny całus. Całował mnie tak jakby bał się, że zaraz mnie straci, że go odepchnę. Odwzajemniłam pocałunek, ale zaraz się od niego oderwałam. 
-Zacznijmy od początku- zaproponowałam.
-Od początku?- powtórzył.
-Jakbyśmy się w ogóle nie znali- wyjaśniłam.
-Trudno będzie, ale dla ciebie wszystko kochanie- powiedział, tym samym zgadzając się.
-Nie nazywaj mnie kochaniem. Nie jesteśmy razem- stwierdziłam.
-To nie znaczy, że nie możesz być moim kochaniem. Mam niezawodną intuicję, która mówi mi, że zakochałem się w takiej jednej pięknej i najwspanialszej na świecie, ale nieznajomej mi dziewczynie.
-Ta dziewczyna nie spotyka się z chłopakami, którzy biorą narkotyki.
-W takim razie idę na odwyk.
-Wakacje są.
-Spokojnie, nie odpuszczę sobie wakacji z najlepszą dziewczyną na świecie, przecież ją kocham, a ona chce ze mną spędzać więcej czasu. Pójdę po powrocie do Barcelony.
-W takim razie wakacje mogą być udane.
-One będą udane kochanie.
-Neymar-powiedział, jakbym chciała go skarcić. 
-Nagle się pani przypomniało jak mam na imię- powiedział rozbawiony.
-Pff...Jest pan sławny- powiedziałam, wymigując się.
-Pani również... Jako dziewczyna nędznego piłkarza ćpuna- powiedział poważnie.
-Aż takie nędznego to nie- odpowiedziałam, wystawiając mu język. On zaczął mnie łaskotać, a ja śmiałam się jak szalona. Nagle dostałam powiadomienia, że ktoś oznaczył mnie na zdjęciu. Neymarowi także zabrzęczał telefon. Oboje sprawdziliśmy o co chodzi. Anto wstawiła zdjęcie, gdy się całujemy i napisała "Nie wyprą się tego uczucia ♥".
-Ja chyba nie dam rady, ale nie wiem jak pani, pani Mariko- powiedział.
-Skąd zna pan moje imię?- zapytałam udając oburzenie.
-Internety wiedzą wszystko- zażartował.
-Zostajecie na kolację- bardziej stwierdziła, niż zapytała nas mama małego synka legendarnego Leo Messiego.
-Jeśli zostajemy to może przejdziemy na "ty"- zaproponowałam.
-Z przyjemnością Mari- zgodził się. Wziął moją rękę i ją pocałował, cały czas patrząc mi przy tym w oczy- Zaraz wrócę- powiedział zaraz po tym geście i wybiegł z domu. Leo krzyczał za nim, że zaraz kolacja i żeby się wrócił, ale ten jakby był w jakimś amoku szczęśliwy powtarzał, że zaraz wróci. Rozśmieszyła mnie ta sytuacja. W sumie Leo i Anto także. Pomogłam nakryć do stołu, a potem poszłam uśpić synka pary. Gdy zeszłam w drzwiach wejściowych stanęła jakaś osoba z bukietem kwiatów. Dopiero po butach poznałam, że to Neymar. Kwiaty były naprawdę piękne. Wręczył mi je po czym powiedział.
-Dla najpiękniejszej kobiety na ziemi- chwilę po tym wyszeptał mi do ucha, że mnie kocha. To było takie słodkie, ale nadal chciałam abyśmy zrobili małą przerwę. Chciałam, żebyśmy znów poczuli, że nie jesteśmy tylko parą, ale także przyjaciółmi, którzy nie mają przed sobą tajemnic. Moim celem było także pokazanie nie tylko jemu, ale także sobie, że niepielęgnowana miłość po prostu więdnie, zupełnie jak kwiaty. Kolację zjedliśmy w cudownej atmosferze. Pomyśleć, że tak minął mi cały dzień... Na płakaniu. Ta sytuacja pokazała mi również, że takie sprawy można załatwić rozmową. Neymar odwiózł mnie do domu, a na koniec jak to powiedział "skradł mi całusa". Stwierdził, że może tak robić mimo, iż nie jesteśmy razem, ponieważ to mężczyzna powinien robić pierwszy krok, a on chce rozkochać mnie w sobie poprzez pokazanie mi, że nikt inny nie całuje lepiej. Śmialiśmy się wtedy chyba przez 10 minut. Wreszcie weszłam do domu. Tata już spał, a ja położyłam się kilka godzin później? Dlaczego? Byłam zajęta pisaniem z "tajemniczym nieznajomym".


Mamy kolejny rozdział :) A jednak się pojawił :) Dla Was wszystko ♥ Podoba się? Co teraz z nimi będzie? Teraz jest sielanka, ale cz tak potrwa długo? Co się może stać? 
Zapraszam także na mojego odmienionego aska :)































piątek, 5 czerwca 2015

43.Uznałabyś go za lepszego od niego?

Jak on mógł? Muszę szybko coś wymyślić. Nie wierzę w to co widzę. Po prostu nie wierzę...
-Chodź, coś ci pokażę- szepnąłem jej na ucho i pociągnąłem za rękę w stronę tarasu. 

~Perspektywa Mariki~

Cieszę się, że pogodziłam się z Crisem. Naprawdę go lubię i nienawidzę, gdy się do siebie nie odzywamy. W sumie to był nasz pierwszy raz. Pierwsza poważna kłótnia. Nie wiem co chce teraz mi pokazać, ale gdy weszliśmy na salę miał dziwną minę. Cóż pewnie się stresował albo mi się po prostu coś przewidziało. 
-No to co chcesz mi pokazać?- zapytałam rozbawiona, po czym stanęłam z wielkim uśmiechem naprzeciwko niego. On tylko objął mnie w talii i się uśmiechnął, a następnie wtulił się we mnie. Czułam jego oddech na moim karku. W jednej sekundzie zrobiło mi się tak dziwnie na sercu. zupełnie jakbym zdradzała Neymara. 
-Chciałem ci tylko powiedzieć, że jestem bardzo szczęśliwy, że mi wybaczyłaś- wyszeptał kolejny raz tego dnia. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Po chwili odwróciliśmy się w stronę barierki i podziwialiśmy te piękne widoki. Uwierzcie mi były one niesamowite. Poczułam po chwili duże dłonie na moich biodrach i pocałunki składane na mojej szyi. To ciepło, które od niego emanowało było po prostu jedyne w swoim rodzaju. Powoli się do niego odwróciłam. Patrzyliśmy sobie w oczy, a po chwili nasze usta się złączyły. 
-To ja już pójdę- powiedział cicho Cris. Oderwałam się od Neymara i posłałam mu uśmiech typu "nie bądź zły, przecież to mój chłopak". On uśmiechnął się tak bym mogła wyczytać z ruchu jego warg, że rozumie. Nie wiem o co im poszło, ale to nie jest jakaś tam błahostka. Może później podpytam Neya o to, co się między nimi stało. Mój przyjaciel wyszedł, a ja zostałam z Neymarem sam na sam. 
-Cieszysz się na te wakacje?- zapytał z tym swoim uśmiechem wymalowanym na ustach. 
-Bardzo, a ty?- nadal miałam ten uśmiech na ustach, a to nie zdarzało się często. Sami wiecie, jak było wcześniej. Teraz już nie chcę o tym pamiętać. Wiem, że przy Neymarze będę szczęśliwa. W końcu kto jak nie on? 
-Cieszę się tylko dlatego, że będę tam z tobą- wypowiedział te słowa tak delikatnie i namiętnie. Czułam w jego głosie to coś, tą czułość i miłość. Mój mózg wariował. Znów czułam te motylki w brzuchu. Podeszłam do niego jeszcze bliżej, chociaż już i tak staliśmy bardzo blisko siebie. Cały czas uśmiechając się do niego, pocałowałam go. Bardzo go kocham i nie wyobrażam sobie bez niego życia. Nasz pocałunek chwilę trwał, po czym wróciliśmy do środka. 
-No nareszcie miałem po was iść, ale Jordi zasugerował mi co wy tam możecie robić- powiedział zniecierpliwiony Gerard i poruszył zabawnie brwiami. Śmiałam się jak opętana, a ze mną inni. 
-A co można robić na tarasie?- zapytałam przez śmiech. 
-No wiesz my z Shak na...- i tu przerwał, gdyż blondynka krzyknęła jego imię, co miało oznaczać, aby się zamknął i nic już dzisiaj nie mówił. Zabawne było jak Kolumbijka się z niego zgrywała, ale on tego nie pojął i zaczął ją przepraszać, prawić komplementy i w ogóle być takim miłym. Jego wybranka długo nie wytrzymała i wybuchła śmiechem, a z nią całe nasze towarzystwo. Kiedy Pique zorientował się co się właśnie wydarzyło zaczął się śmiać sam z siebie. W końcu zaczęła się oficjalna część gali. Podsumowaliśmy ten sezon, chłopakom zostały wręczone nagrody. Pojawiły się filmiki z fanami, a także nasi piłkarze wygłaszali podziękowania. Mój tata ogłosił oficjalne odejście. Chłopaki wiedzieli, że rozważa taką opcję, aby przejść do Bayernu Monachium, ale chyba w to do końca nie wierzyli. Uwierzcie, że polały się łzy. Niektórzy nasi wrażliwcy poszli się upić, ponieważ nie mogli w to uwierzyć. Kim byli wrażliwcy? Oczywiście Marc Bartra, Rafinha i Masip, ale najgorzej trzymał się Cris. Nie mówię tego, dlatego, że jest moim przyjacielem. On się naprawdę załamał. Dobrze wiem, że nie lubi, gdy ktoś z kim spędza chociaż trochę czasu odchodzi. To jego każdy próbował pocieszyć. Mój tata wziął go na stronę, aby z nim porozmawiać. Po kilkunastu minutach, które według mnie trwały wieczność podszedł do mnie przyszły trener Bawarczyków.
-Proszę cię kochanie idź do niego. Chciał zostać sam, ale nie jestem pewny czy to dobry pomysł... Pójdę porozmawiać z tamtymi- powiedział, wskazując na pozostałych chłopaków, którzy się najbardziej załamali. To był bardzo smutny widok. Pokiwałam głową i poszliśmy z tatą w różne strony. Swoje kroki skierowałam na taras, ale tam nie było tej osoby, której szukałam. Postanowiłam wyjść na zewnątrz, aby sprawdzić czy tam nie ma może Cristiana. Jak postanowiłam, tak też zrobiłam. Pchnęłam mosiężne drzwi o mahoniowym odcieniu i znalazłam się na dworze. Zaczerpnęłam świeżego powietrza, a następnie zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu zaginionego. Przeszłam się za budynek, w którym się bawiliśmy, ponieważ nigdzie go nie widziałam. W końcu zastałam go na ławce. Siedział sam, smutny. W ręce trzymał kwiatki i wyrywał z nich płatki. Poczułam coś takiego dziwnego. Było mi przykro jak nigdy, że właśnie ten człowiek jest w takim stanie. Starałam się go na to przygotować, ale nie dałam rady. Wiele razy z nim zaczynałam takie rozmowy, ale on zawsze uparcie twierdził, że takie gadanie psuje tylko atmosferę. Odpuszczałam temat. Może źle robiłam. Gdybym inaczej się do tego zabrała, może nie byłby dzisiaj taki smutny, zmartwiony, w melancholijnym nastroju. To wszystko mnie dobiło. Chciałam odejść. Szłam w stronę budynku, ponieważ nie umiałam z nim rozmawiać. Nie wiedziałam jak mam spojrzeć mu w oczy. Co mam mu powiedzieć. Pep był dla niego jak ojciec i dobrze o tym wiem. Nagle ktoś złapał mnie za nadgarstek. Wiedziałam kto to. Tylko on ma takie zimne i duże dłonie. 
-Przepraszam- wyszeptałam, nie odwracając się nawet do niego. Stałam tam ze spuszczoną głową i nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, jak mam się zachować.
-Jedziesz z Pepem?- zapytał, a głos mu się załamał w środku zdania. Łzy napłynęły mi do oczu, ale nie pozwoliłam im wypłynąć. 
-Zastanawiam się nad tym- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nie wiem czy potrafiłabym to wszystko zostawić. Barcelona to mój dom. Z drugiej zaś strony jest tata. Nie miałam go przez większość życia, a teraz? Teraz mam go na wyciągnięcie ręki i mogę go znów stracić na własne żądanie. Wystarczy kilka słów... "Jadę z tobą" lub "Zostaję w domu". Co mam wybrać? Czy umiałabym zostawić moich przyjaciół? Zostawiłabym tutaj Crisa? "A co z Neymarem?" krzyczy moja podświadomość, ale ja nie znam odpowiedzi na to pytanie. Może to tylko przyzwyczajenie. Może to ta cała samotność, strach przed zostaniem samym tak jak w Polsce. Kocham go? A musiałabym się zastanawiać, jeśli tak by było? A może robię to bo jest nam ciężko w związku? Na pewno to drugie. Tyle przecież na niego czekałam.
-Zostań, proszę- powiedział szeptem i błagalnie. Jednocześnie odwrócił mnie do siebie. Spojrzałam mu w oczy. Widziałam w nich ten ból, smutek, cierpienie, złość, zawód i nadzieję. Trzymał mnie za rękę jakby chciał mnie tym zatrzymać. Nie wytrzymałam już tej sytuacji. Łzy wypłynęły z moich oczu. 
-Nie chcę stracić taty- wyjaśniłam powód, dla którego zastanawiam się nad chyba najważniejsza decyzją w moim życiu. Otarł mi kciukiem łzy z policzka. Chciałam zatrzymać tą chwilę na zawsze. Kliknąć taki przycisk z napisem "stop" lub "pauza" i patrzeć mu w oczy. Chciałam, aby nadal trzymał mnie za rękę, a drugą ocierał te głupie łzy, które ukazują jaka jestem słaba.
-Pojadę z tobą- oznajmił. Nadal mówiliśmy cicho, szeptem. Było w tym coś wyjątkowego. Nie wiedziałam już czego chcę. Wiedziałam tylko jedno. Chciałabym, aby to była prawda. 
-A treningi?- zapytałam. On musi grać. Nie może przestać robić tego, co kocha.
-Znajdę normalną pracę.
-Ale ty to kochasz.
-Ty jesteś ważniejsza.
-Nie zasługuję na to.
-Zasługujesz jak nikt inny.
-Wiesz, że tak nie zachowują się przyjaciele?- zapytałam z bólem.
-Ale ty jesteś moją przyjaciółką... I dziewczyną, która skradła mi serce- wyznał.
-Mam Neymara.
-Dlatego się nie mieszałem.
-Miałeś rację.
-Z czym?- zapytał zdziwiony.
-Z tym, że jestem  z nim z przyzwyczajenia.
-Kocham cię- powiedział, a jego usta zaczęły zbliżać się do moich. Prawie się pocałowaliśmy, ale przyszedł akurat Bartra. Patrzył na nas i nie wiedział co ma zrobić. Schował kamerę, z którą się dzisiejszego wieczoru nie rozstawał.
-Co wy robicie?- zapytał zdziwiony, ale nie był zły. To mnie najbardziej zaskoczyło.
-Nie mów Neymarowi, a my zapomnijmy. Jestem pijana, zresztą tak jak ty- zwróciłam się najpierw do Marca, a następnie do Crisa.
-Co jeśli nie chcę zapomnieć?- zapytał szybko. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, dlatego uciekłam. Szybkim krokiem poszłam do środka. Upiłam się jak pierwszego dnia mojego pobytu w Barcelonie. Wiedziałam, że nie będę jutro nic pamiętać i że obudzę się z kacem. Mimo to nie przestawałam. Nie wiedziałam co mam zrobić i to mnie dobijało. W dodatku doszedł jeszcze pocałunek z Crisem. Prawie pocałunek bo przecież Marc nam przerwał. Czyżby był moim aniołem stróżem? Zawsze obiecywałam sobie, że nie zdradzę drugie osoby, że nie rozbiję nikomu związku, że będę przykładną dziewczyną czy żoną, a teraz? Wszystko legło w gruzach.

*2 dni później*
Wczoraj  miałam niemiłosiernego kaca. Tata oczywiście ze mną rozmawiał. On zawsze wyczuwał kiedy jest ze mną źle. Powiedziałam mu o wszystkim, co zdarzyło się na tyłach budynku. Z jednej strony ta rozmowa mi trochę pomogła, ale jest przecież zawsze jakieś "ale". Inaczej nie mogło być tym  razem. Zadał mi jedno ważne i jakże celne pytanie: "Czy jeśli byś kochała Neymara to spojrzałabyś na innego? Uznałabyś go za lepszego od niego?". Mam potworny mętlik w głowie. Zupełnie nie wiem co mam myśleć i co ze sobą zrobić. Wczoraj dzwoniła do mnie Melissa (dziewczyna Bartry), że dzisiaj ma odbyć się pokaz mody, na który dostałyśmy zaproszenia. Dobrze, że mi przypomniała bo bym zapomniała. Dzisiaj byłam trochę pobiegać, ale inna drogą bo wiedziałam, że Cris biega tak jak ja w parku. Na poranny jogging wybrałam się więc w przeciwną stronę. Gdy wróciłam do domu po 2, 5 godzinie poszłam się przebrać w strój kąpielowy, a następnie popływałam troszeczkę. Poszłam zrobić trening na brzuch, nogi i pośladki. Zdecydowałam się nie iść jeszcze pod prysznic, ponieważ miałam za niedługo iść na pokaz mody, więc nie opłaca mi się kąpać dwa razy. Zrobiłam dla mnie i dla taty pyszny zdrowy obiad. Potem oglądaliśmy z tatą film pt. "Po prostu walcz". Tego potrzebowałam. Zaczęłam przygotowywać się na wyjście z Melissą, Sofią (żoną Luisa Suareze), Antonellą i Shakirą. Tata w tym czasie zaproponował, że zrobi mi sok ze świeżo wyciskanych owoców. Pychotka. Poszłam wreszcie pod prysznic. Swoje czarne jak teraz włosy wysuszyłam, a następnie pokręciłam,a by wyglądały bardzo ładnie. Następnie delikatnie się pomalowałam. Przyszedł czas na ubranie się. Długo szukałam odpowiednich butów, ale w końcu dobrałam chyba odpowiednie. Bluzkę wpuściłam w łososiową spódnicę. Zeszłam na dół, a tata wręcz zachwycił się moim strojem. Zrobiłam sobie z nim zdjęcie w lustrze, aby pochwalić się, że też potrafię się ubrać. Nie wiem po co to zrobiłam. Po prostu tego potrzebowałam. Prawda jest taka, że dużo osób ostatnio mówiło mi, że ubieram się jak idiotka bo to wcale nie jest kobiece, a tym bardziej seksowne. Chciałam zobaczyć teraz te hejty typu "wyglądasz jak panna spod latarni". Wrzuciłam zdjęcie na Instagrama i Facebook'a z dopiskiem: "Z jednym z najważniejszym dla mnie człowiekiem <3 Pozdrowienia dla drugiej osoby, która jest dla mnie najważniejsza- kocham cię <3 Trzymaj się". Oznaczyłam dziewczyny, z którymi szłam na pokaz. Oczywiście od razu zastała mnie lawina komentarzy i lajków. Większość pisała, że ładnie wyglądam i że to o Neymarze. Wcale tak nie było. Bo on niestety nie jest najważniejszą osobą w moim życiu...


I co sądzicie o 43 rozdziale? Nadaje się na coś? Ważne jest dla mnie wasze zdanie :) Miałam wiele obaw, aby to w ten sposób zacząć, a jednocześnie skończyć. Wiele z Was jest Neymarzete i oczywiste jest to, że wolicie, kiedy piszę o Neymarze, a nie o szczęściu( no na razie o nieszczęściu Crisa), ale zapewniam, że Ney pojawiać się będzie dość często w opowiadaniu. W innym charakterze itd. ale będzie XD Więc moje pytanie brzmi: Czy będziecie dalej czytać moje wypociny?