wtorek, 14 lipca 2015

50. "Nawet taki gość jak ja musi zaufać kobiecie. Siła to jedno, ale spokój daje tylko ktoś obok. Wiem to".

*Neymar*
Obudziłem się przytulony do Mariki. Ona zaś położyła się jak zawsze na moim torsie. Wczoraj specjalnie nastawiłem wcześnie budzik. Chciałem pokazać coś mojej ukochanej. Była godzina 7:45. Chwilę patrzyłem jak Marika śpi. Uśmiechnąłem się na sam widok. Nie wiem jak ona to zrobiła, ale mnie zmieniła. Przy niej czuję, że staję się inny. Jestem sobą i nie muszę nikogo udawać. "Nawet taki gość jak ja musi zaufać kobiecie. Siła to jedno, ale spokój daje tylko ktoś obok. Wiem to". Czuję, że to ta jedyna. To ta dziewczyna, której mógłbym się oświadczyć, z którą mógłbym mieć dzieci, dla której mógłbym rzucić futbol, rodzinę. To ta dziewczyna, której chciałbym się oświadczyć, z którą chciałbym mieć dzieci. Miłość jest trudna. Nie wierzcie nikomu, kto mówi inaczej. Jeśli z kimś jesteś to musisz być za tą osobę odpowiedzialny. Jeśli ona zrobi coś złego, musisz jej bronić przed innymi ludźmi. Możesz potem powiedzieć jej, jaka jest głupia, że zrobiła to czy tamto, ale zawsze przy niej będziesz. Ona musi wiedzieć, że ją kochasz, że zawsze będziesz obok, że nie pozwolisz jej skrzywdzić, że będziesz ją bronił, pomagał jej we wszystkim. Musisz ją zapewnić, że nigdy nie zostanie sama. Czyż to nie jest odpowiedzialność? Są momenty, kiedy naprawdę cię wkurza, gdy zachowuje się nieodpowiednio, jest zazdrosna jak cholera, obraża się bez powodu, sprawia, że jesteś smutny... Ale zawsze będziesz ją kochać. Chciałbym kiedyś stanąć w kościele w czarnym garniturze. Spoglądać na wszystkich zgromadzonych ludzi, a potem zobaczyć ją... Ubraną w piękną, białą suknię, prowadzoną przez Pepa do ołtarza. Gdy przyrzekasz, że będziesz w zdrowiu i chorobie, że nie opuścisz, aż do śmierci to tak ma być. Te słowa mają taką niezwykłą moc. Owszem dzisiaj rozwód to naturalna rzecz dla ludzi. Nie dla mnie. Wiem, że dla niej też nie. Bóg jest ważny i nic ani nikt tego nie zdoła zmienić. O czym ja w ogóle myślę? Zaśmiałem się sam z siebie w duchu. Kocham ją najmocniej na świecie. Może teraz zabrzmi to egoistycznie i jakbym traktował ją materialnie, ale jest tylko moja i nikomu jej nie oddam. Pocałowałem mojego malutkiego aniołka prosto w usta. Myślałem, że zaraz odwróci się na bok, a ja miałem już na to plan, a mianowicie łaskotki. Zdziwiłem się, kiedy odwzajemniła ten pocałunek. Nachyliłem się nad nią jeszcze bardziej i mocniej wpiłem się jej w usta. Oderwaliśmy się dopiero, gdy zabrakło nam tlenu.
-Takie poranki to ja mogę mieć codziennie- powiedziałem uśmiechnięty ciągle patrząc jej w oczy i nad nią wisząc.
-Uwierz, że ja też- odpowiedziała radosna. Kocham ten uśmiech... Ten uśmiech mógłby leczyć raka i wygrywać wojny. Nie wiem czy to ona jest taka niesamowita czy jej śmiech, ale wiem jedno... Będę dla niej najlepszym facetem na świecie. Przynajmniej będę się starał.
-No, ale dość tego leżenia bo trzeba się ubierać- powiedziałem i wstałem z łóżka.
-Dobrze się czujesz? Jest ciemno za oknem- była taka zdziwiona. Pokazałem jej zegarek, a ona wytrzeszczyła oczy- Po co mnie budzisz przed 8?- zapytała.
-Myślałem, że zapytasz a gdzie słońce? Dlaczego jest tak ciemno?- parodiowałem moją dziewczynę za co oberwałem poduszką w głowę. Pokręciłem głową z niedowierzaniem i się uśmiechnąłem pod nosem.
-Dlaczego?- zapytała po chwili. Właśnie wkładałem moje ulubione granatowe spodenki, które były zarazem kąpielówkami. Odwróciłem się w jej stronę i wyszczerzyłem się jak głupi.
-To chcę ci właśnie pokazać- powiedziałem.

*Marika*
Chciałam z niego wyciągnąć coś, ale zbytnio nawet mi się nie chciało. Owinęłam się kołdrą, ponieważ nie miałam na sobie żadnych ubrań i chciałam już iść się ubrać, ale przypomniało mi się, że spaliśmy w pokoju Neymara, a ja mieszkałam z Danim. Jakoś nie za bardzo mi się uśmiecha iść w takim stroju, a raczej bez niego tam i wybierać ubrania.
-Ney?- wypowiedziałam jego imię pytająco. On odwrócił się z dwoma podkoszulkami w ręce i pytającym wzrokiem- Ten biały- poradziłam mojemu chłopakowi- Mógłbyś mi przynieść jakieś ubrania bo nie chcę iść tak do Daniego?- zapytałam. On do mnie podszedł uśmiechnął się i popatrzył mi w oczy.
-Dla mojej księżniczki wszystko- odpowiedział, po czym mnie pocałował. Wyszedł z pokoju, a ja wzięłam telefon i sprawdzałam portale społecznościowe. Neymar wrócił po jakiś 10, może 15 minutach z ubraniami w ręce.
-Może być?- zapytał niepewnie. Obejrzałam ubrania. Nachyliłam się nad chłopakiem, ponieważ ten siedział na łóżku i musnęłam szybko jego usta, po czym poszłam do łazienki się ubrać. Umyłam się, ponieważ brunet przyniósł mi także szczoteczkę do zębów, a potem się uczesałam. Oczywiście szczotką, którą on także przyniósł. O wszystkim pomyślał. Jest niesamowity, jedyny w swoim rodzaju, najlepszy. Wyszłam z łazienki, a chłopak natychmiast poderwał się z miejsca. Odłożył swój telefon na półkę i mogliśmy iść. W kuchni napisałam tylko karteczkę dla pozostałych.
"Jesteśmy... Sama bym chciała wiedzieć gdzie idziemy, ale się nie martwcie :)"
Szliśmy tak za rękę brzegiem oceanu i cały czas rozmawialiśmy. Na zewnątrz było jeszcze ciemno, ale nie przeszkadzało mi to. Cieszyłam się obecnością chłopaka. Przy nim zawsze czułam się bezpieczna. Czułam się przy Neymarze tak jakby nic nigdy miałoby mi się złego nie przydarzyć. To było cudowne uczucie. Nigdy się jeszcze tak w życiu nie czułam. Chciałam, aby takie chwile trwały wiecznie. Ney w końcu oznajmił, że jesteśmy na miejscu. Znajdowaliśmy się na tak zwanej dzikiej plaży. Rzadko przychodzili tu ludzie. Po prawej i lewej stronie otaczały nas skały, a za nami znajdował się mały las. To była taka mała szczelina między klifami z piaskiem. Wyglądało to wszystko bajecznie. Staliśmy z Neymarem odwróceni w stronę oceanu i patrzyliśmy na wschodzące słonce.
-Widzisz tutaj słońce wschodzi równo o 8:45- powiedział Neymar. Pocałowałam go czule, a on jak zwykle to odwzajemnił. Byłam mu wdzięczna, że mi to pokazał. Dbał o mnie jak nikt inny i rozpieszczał na każdym kroku. Przy nim czułam się naprawdę kochana i ważna. To było niezwykle uczucie. Po naszym pocałunku znów staliśmy przytuleni do siebie. Neymar wyjął z kieszeni swój telefon.
-A czy ty go nie zostawiłeś na półce?- zapytałam lekko zdziwiona.
-Miałem tak zrobić, ale pomyślałem, że takie chwile trzeba uwiecznić i jak pisałaś tą karteczkę poszedłem po telefon- wyjaśnił, a ja pokręciłam głową nie dowierzając w jego wszechstronność. Nemar zrobił nam zdjęcie, gdy przytula mnie od tyłu i całuje w ramię. Wrzucił je obowiązkowo na tt, fb i ig, a potem podpisał: "Chciałbym zatrzymać takie chwile na zawsze... Kocham Cię aniołku ♥". Uśmiechnęłam się szeroko na te słowa wypisane w internetowej krainie.
-Ja też- powiedziałam.
-Kochasz mnie czy chciałabyś zatrzymać takie chwile?- zapytał z tym swoim łobuzerskim uśmieszkiem, któremu żadna się nie oprze.
-To i to- odpowiedziałam. Jeszcze najbliższą godzinę, a w sumie to prawie dwie spędziliśmy chlapiąc się w wodzie. Przedtem jednak obiecaliśmy coś sobie. Żadnych kłamstw. Przysięga na mały paluszek w końcu zobowiązuje. Wróciliśmy do domu w świetnych humorach. Po drodze śmialiśmy się, wygłupialiśmy i ścigaliśmy. Jednym słowem sielanka, rajska sielanka. Niczego innego nie potrzebuję. Weszliśmy do domu, ale nikogo nie było w środku, więc udaliśmy się na taras. Tam też znajdowali się wszyscy. Jedli śniadanie, więc się do nich dosiedliśmy. Oczywiście nasza ekipa nakryła też stół dla nas.
-Siadajcie, zrobiłam śniadanie- powiedziała Shak z uśmiechem na ustach. Promieniała wręcz dzisiaj. W dodatku świetnie wyglądała. Uwielbiam jej blond kręcone włosy.
-Opowiadaj, gdzie byliście- zagadała mnie podekscytowana Antonella. Opowiedziałam wszystkim w skrócie, gdzie nas wywiało z samego rana. Dziewczyny było wniebowzięte romantyzmem Neymara.
-Stary postawiłeś nam poprzeczkę trochę za wysoko- powiedział zrezygnowany i z pełną buzią Gerard.
-No wiesz kochanie już wczoraj to zrobił- powiedziała Shak. Była trochę rozbawiona smutą miną swojego ukochanego, ale dobrze to ukrywała.
-Kochanie chciałbym cię gdzieś wieczorem zaprosić- oświadczył Leo, zwracając się oczywiście do Anto. Ona się szczerze uśmiechnęła i zapytała gdzie- To już niespodzianka, ale mam nadzieję, że ci się spodoba- odpowiedział i czule pocałował ją w usta.
-I ty przeciwko mnie?- zapytał zrezygnowany Geri. Wiadome było, że Pique też jest romantyczny. Nie raz Shak opowiadała mi o jego szalonych pomysłach, ale zawsze były one urocze. No i co najważniejsze piosenkarka je kochała- Wpadłem na genialny pomysł! Shak jedz i się zbieramy- zarządził podekscytowany obrońca. Zaśmialiśmy się z tego wszyscy oprócz Daniego. On cały czas pstrykał coś na komórce. Chyba z kimś pisał bo cały czas uderzał lekko w ekran swojego telefonu i się uśmiechał delikatnie.
-Zakochany- powiedział Neymar i wskazał głową na Alvesa. Ten jednak nic nie zrobił. W ogóle nie zareagował. Chyba nawet tego nie usłyszał. Wszyscy automatycznie podnieśliśmy ręce do góry i się zaśmialiśmy. Nie wiem po co tak, ale samo to wyszło. Tak wiem, jesteśmy bardzo dziwni. To mi chyba nawet pasuje.
-Wyjeżdżam- powiedział Dani. Z początku nikt nie wiedział do kogo chłopak mówi, ponieważ nie oderwał ani na chwilę wzroku od swojego telefonu. Dopiero po chwili odłożył swój sprzęt na stolik obok talerza, który stał pusty.
-Gdzie?!- wydarł się zdziwiony Leo.
-Nie mów, że przechodzisz do...- nie dane było skończyć Geriemu zdania.
-Idioto nie z Barcelony- wyjaśnił Daniel i zrobił tak zwanego face palm'a- Nie dokończę tych wakacji z wami- dopowiedział. Wszyscy popatrzyli po sobie, a dopiero później na niego.
-Dlaczego?- zapytał wyraźnie zmartwiony Neymar.
-Ejj bracie Brazucas- powiedział d niego. Często tak do siebie mówili. Obaj są bardzo związani ze swoją ojczyzną- Nic się nie dzieje... Mówiłem Ci o dziewczynie, w której się zakochałem. Chcę ją odwiedzić... Dla niewtajemniczonych mieszka bardzo daleko od Barcelony- wytłumaczył.
-To jak ty ją poznałeś?- zapytał Neymar. Dani miał jakąś dziwną minę wtedy. Podrapał się po głowie.
-Wspólni znajomi- tylko tyle powiedział i stwierdził, że idzie się pakować bo jutro ma samolot. Poszłam za nim do naszego pokoju. Chłopak usiadł na łóżku, a ja zrobiłam to samo.
-Opowiedz mi coś o niej braciszku- poprosiłam przyjaciela. On uśmiechnął się szeroko i usiadł po turecku na przeciwko mnie. Zrobiłam to samo.
-Co chcesz wiedzieć?- zapytał radosny.
-Jak wygląda, jaki ma charakter, dlaczego się w niej zakochałeś, jaka jest... Wszystko- powiedziałam uśmiechnięta.
-Hmm... Jest śliczna. Ma nieziemskie oczy, brązowe długie włosy, ciemną karnacje, idealne ciało, śliczny uśmiech... Uwielbia pomagać, jest miła, najpierw myśli o innych dopiero potem o sobie, wesoła, pozytywna, z poczuciem humoru, mądra, wyjątkowa, niezwykła, jedyna w swoim rodzaju, uparta, słodka, kocha morze, futbol i dzieci- wymieniał uśmiechnięty Daniel. Widać było, że się zakochał. Kto by pomyślał, że ten śmieszek wpadnie po uszy. Wydaję mi się, że zrobiłby dla tej dziewczyny dosłownie wszystko. Kiedy o niej opowiada, aż oczy mu się błyszczą, a na jego twarzy zawsze gości uśmiech. To niesamowite, że jakaś dziewczyna go usidliła, że tak powiem.Ona musi być naprawdę wyjątkowa-Ale wiesz ma brata...- powiedział trochę zmartwiony.
-I co boisz się, że cię braciszek pobije?- zapytałam trochę rozbawiona. Jemu jednak nie było do śmiechu.
-Serio się tego boję... Jej brat mnie zna i wie jakie prowadziłem kiedyś życie. On jest bardzo opiekuńczy w stosunku do niej i pewnie będzie robił wszystko, aby mnie zostawiła. Poza tym ona kiedyś kręciła z moim kumplem, ale im nie wyszło... Nie wiem co mam robić- powiedział, a ja go przytuliłam. Wiedziałam, że tego potrzebował. Przez wszystkich jest postrzegany jako taki gruboskórny, nic nie czujący człowiek, ale on jest zupełnym tego przeciwieństwem. Czasem nawet nie zdaję sobie sprawy jak bardzo jest wrażliwy. To w nim jednak uwielbiam.
-No to nieźle się wpakowałeś bracie- powiedziałam trochę zmartwiona- Ale dasz radę. Kto jak nie ty- dodałam uśmiechnięta.Wtedy on się zaśmiał.
-Dogadałybyście się. Jesteś wspaniała- stwierdził, a wtedy do pokoju wszedł Neymar. Widać było po jego minie, że się trochę zmieszał- Chyba do niego pójdę bo albo mi się wydaję albo jest ciut zazdrosny- oznajmił mi Daniel. Westchnęłam tylko głośno.
-Dlaczego on jest taki zazdrosny? Nawet o ciebie... Czuję, że on mi nie ufa- wyznałam. Dani natychmiast znowu siadł na łóżku i mnie objął.
-Miłość siostrzyczko... Miłość. On ci jak najbardziej ufa, ale boi się, że cię straci. Nie martw się już- wyjaśnił mi i dał całusa w policzek.
-To może dokończę cię pakować?- zaproponowałam swoją pomoc. On uśmiechnął się szeroko. Podszedł do mnie kolejny raz, przytulił i ponownie pocałował w policzek.
-Jesteś kochana!- krzyknął kiedy wychodził, a ja się na te słowa tylko zaśmiałam.

*Neymar*
Zachowałem się jak idiota. Chciałem zobaczyć co robi mój przyjaciel i Mari i zobaczyłem jak się przytulali, a Dani mówił jej, że jest wspaniała. W pełni ufam Marice i Danielowi, ale coś mnie wtedy ukuło w sercu. Ona jest dla mnie cholernie ważna. Nikt nigdy nie był dla mnie tak ważny i nigdy nie będzie. obok naszego domku jest małe molo. Usiadłem na nim i zamoczyłem nogi w krystalicznie czystej wodzie. Było mi przykro, że wyszedłem. Na początku byłem wściekły, ale po dosłownie dwóch minutach zrozumiałem. To mój przyjaciel, najlepszy przyjaciel i moja dziewczyna. Oni by mnie nie zdradzili. Mari też by mnie nie zdradziła. Wiem o tym doskonale. Poza tym Dani mi opisywał tę dziewczynę. Tamta ma brązowe włosy, Mari ma czarne, tamta ma brązowe oczy, a Mari najpiękniejsze niebieskie. Nie zakochał się w niej. W ogóle o czym ja myśę. Chyba przez Crisa jestem przewrażliwiony. Nagle obok mnie ktoś usiadł. Spojrzałem na tą osobę i zobaczyłem mojego kumpla.
-Dani przepraszam- powiedziałem od razu. Zdawałem sobie z tego sprawę, że głupio to wszystko wyszło.
-Ney spoko... Rozumiem, że jesteś o nią zazdrosny. Ale że ja z Mariką- zaśmiał się, a ja razem z nim.
-Kocham ją. Pierwszy raz kogoś pokochałem tak naprawdę. Nie ma drugiej takiej dziewczyny, która rozpalałaby we mnie wszystkie możliwe, pozytywne uczucia. Zachowałem się jak pajac, ale zrozum... Przez chwilę trzymałeś w ramionach cały mój świat. Jeszcze ten Cris- wyjaśniłem i przewróciłem oczami- Bałem się, że ona go wybierze. Wiesz... Chłopak bez nałogów, podobno przystojny, panny na niego lecą, dobrze się dogadywali z Mari, zawsze przy niej był, nie ma dzieci, zobowiązań, nigdy jej nie uderzył, nie zranił, był po prostu dla niej idealny- wyznałem to, co leżało mi na sercu. Dani objął mnie ramieniem jak brat brata.
-Słuchaj Ney, rozumiem co czujesz bo chyba zakochałem się w tej dziewczynie tak jak ty w Marice. Długo się przed tym broniłem, ale jednak to mi nic nie daję. Kocham ją jak wariat i oddałbym za nią życie. Zrobiłbym wszystko, żeby była szczęśliwa nawet beze mnie... Dobra ja znowu o sobie... Chciałem ci powiedzieć, że to normalne, ale Mari to boli. Zrozum, że ona zapytała się mnie czy jej ufasz. Wytłumaczyłem jej, że ją kochasz i to dlatego, ale musisz ty jej to powiedzieć. Co do Crisa... Ona cię kocha jak wariatka. Dobrze wiesz, że zrobiłaby dla ciebie wszystko i nie raz to udowodniła. Jeśli Marika zaakceptowała to wszystko i obiecała ci pomóc z dragami to ona to zrobi. Nie powiesz mi, że na ciebie panny nie lecą- powiedział i się zaśmiał- Nie zauważasz tego bo liczy się dla ciebie tylko jedna dziewczyna, ale uwierz, że lecą. On nie ma dzieci ok. Ale Mari kocha Daviego, on ją też. Moim zdaniem to ty jesteś dla niej idealny bo ona tak twierdzi i chce być z tobą na zawsze- tymi słowami zakończył swoją wypowiedź. Poprawił mi humor. Zawsze wiedziałem, że mogę na niego liczyć. Niby jest kilka lat starszy, ale dogadujemy się znakomicie. Naprawdę jest dla mnie bratem. Dokładnie tak jak Leo. Oni zawsze mnie wspierają. Nie zapomniałem oczywiście o Jo, Guim czy Gilu, ale jednak nikt tak jak Dani mnie nie rozumie. Zresztą tak samo jest z Leo. Uwielbiam tych błaznów.
-Dzięki stary- podziękowałem mu za wszystko. Wstaliśmy i przytuliliśmy się, klepiąc się po plecach. Dani jak to Dani zaraz wskoczył do wody, ciągnąc mnie oczywiście za sobą.Wynurzyłem się z wody i zaczęliśmy się chlapać jak dzieci. Cali mokrzy, popychający się co chwila i roześmiani weszliśmy do domu. W domu okazało się, że jest tylko Mari bo w drzwiach minęliśmy się z Leo i Anto, a Geri z Shak wyszli wcześniej. Znowu zostawiłem ją samą. Jestem na maksa głupi. Dani powiedział szeptem, żebym powiedział jej to co jemu i będzie dobrze. Sam zmył się do pokoju, aby porozmawiać ze swoją wybranką serca. Swoją drogą ciekawe kto nią jest.

*Marika*
Siedziałam na kanapie i oglądałam jakiś nudny serial w telewizji, w którym w ogóle nie wiedziałam o co co chodzi, kto jest tym dobrym, a kto złym, aż dosiadł się do mnie Neymar. Cały mokry Neymar.
-Idź się przebierz bo zachorujesz- powiedziałam. Nie byłam na niego zła, ale było mi smutno, że mi nie ufa. Niby Dani mówił, co innego, ale Ney reaguje tak na wszystkich chłopaków, którzy się koło mnie kręcą. Każdy chyba wie, że ta reakcja była najłagodniejsza.
-Martwisz się?- zapytał z lekkim uśmiechem. Nie odrywałam w ogóle wzroku od telewizora. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.
-Trochę- odpowiedziałam w końcu. Ten zerwał się z kanapy, pocałował mnie w policzek i pobiegł na górę. Nie wiedziałam o co mu znowu chodzi, ale nie miałam ochoty nawet na dzisiejsze rozumienie Brazylijczyka. Nie minęły nawet dwie minuty, a ten znów siedział obok mnie na kanapie. Tym razem był już suchy, a raczej jego ubranie, an które składały się tylko szorty było suche.
-Przepraszam- powiedział. Czułam, że naprawdę było mu przykro. Miał taki zmartwiony i troskliwy głos. Wyłączyłam telewizor, który i tak mnie od początku nie interesował. Odwróciłam się do chłopaka i go przytuliłam. On pocałował mnie czule w czoło.
-Czemu mi nie ufasz?- zapytałam jak małe, głupiutkie dziecko. On na kilka centymetrów się ode mnie oderwał.
-To nie tak... Kocham cię najmocniej na całym świecie, a Dani trzymał w ramionach cały mój świat- wyjaśnił zaraz- Mam takie myśli, że możesz do kogoś odejść... Do kogoś kto nie ma dziecka, zobowiązań, nie ćpa... Do kogoś lepszego- dodał, a mnie w jednej sekundzie zrobiło się smutno. On chyba to zauważył bo zaraz mnie mocniej przytulił.
-Ja też kocham cię najmocniej na całym świecie, ale musisz wiedzieć, że nie ma lepszego od ciebie. Jesteś tym jedynym, jednym jedynym na zawsze, a to, że masz Daviego to tylko plus. On jest taki kochany i słodziutki... Nie powiem ci, że nie przeszkadza mi, że ćpałeś bo przeszkadza, ale obiecałeś mi, że więcej tego nie zrobisz, a ja ci wierzę... Cholernie ci wierzę i wierzę w ciebie, że dasz radę...Bez ciebie moje życie nie ma sensu- wytłumaczyłam mu. Chyba tego właśnie potrzebował. I co nadal twierdzicie, że jest z niego taki bad boy bez uczuć? Nic bardziej mylnego. On jest bardzo wrażliwy, chociaż tego nie pokazuje. Po tych słowach zatonęliśmy w głębokim pocałunku. Resztę dnia spędziliśmy opalając się i chlapiąc w oceanie. Na wieczór mieliśmy już pewne plany, ale musieliśmy uzgodnić to z naszymi przyjaciółmi.


No to mamy już 50 rozdział! Kochani chciałabym  Wam bardzo podziękować za to, że wytrzymujecie tyle ze mną, że czytacie te wypociny, że komentujecie, że liczba wyświetleń sięga prawie 90 000 wyświetleń, że chwalicie tego bloga na asku, pytacie kiedy będą rozdziały, za to że niektóre z Was się ze mną zapoznały i nadal utrzymujemy kontakt, piszemy... Jesteście niesamowici i dzięki wam zyskałam taką pewność siebie. Zrozumiałam, że mogę wszystko, że to zależy ode mnie czy coś mi się uda, że jestem w czymś nie najgorsza :) Dziękuje także kochanej Katht7 za piękny nagłówek i tło :) Świetnie to zrobiłaś! Dziękuje za to, że zaangażowaliście się w wybór muzyki na bloga. Dziękuję wszystkim osobom, które polecały to opowiadanie :) Jesteście najlepsi! Dziękuję bardzo <3

P.S. Mam urodziny 16 sierpnia i chciałabym na Instagramie napisać do chłopaków, ale nie wiem co miałbym napisać XD Chciałabym się też zapytać czy odpowiedź od Neymara dojdzie mi do tego czasu, jeśli wyślę ją jutro? Ktoś w ogóle pisał do Leo lub do Neymara? Do jakiegokolwiek piłkarza?Ja bardzo chciałabym napisać do Daniego, Neya, Leo, Geriego, Casillasa, ter Stegena, Suareza... Chyba do wszystkich XD


Propo Casillasa... Myślałam o tym, aby na Ig może wstawić jakieś zdjęcia z haszstagami typu pamiętamy, legenda, jesteś wielki i takie tam rzeczy... Może jakieś wiadomości prywatne:) Co o tym myślicie? W ogóle lubicie Ikera? Ja uwielbiam :) I bardzo mnie wkurzyło to, że np. real przestał go obserwować na tt bo odszedł i to tylko na życzenie Pereza -,- Dać odejść takiej legendzie... 25 lat w Realu Madryt... Miał tylko 9 lat, gdy pierwszy raz założył ich koszulkę. Zdobył z nimi 18 trofeów. Cieszył się z wygranych, był smutny gdy przegrywał. Nie raz ratował dupę Realowi, a oni? Pozbyli się go jak starej szmaty za przeproszeniem. Gdy widzę te zdjęcia to sama płaczę. Nie mogę znieść tego widoku. Czuję się tak, jakby Xavi odchodził po raz drugi... Good luck mater!





























poniedziałek, 6 lipca 2015

49. Aniołek Mari ♥ Kotek Ney ♥

-Jesteś w ciąży?- zapytał trochę jakby szczęśliwy. Czy to znaczy, że chciałby mieć drugie dziecko,
tym razem ze mną? Nie wiem co o tym myśleć. On jest przecież taki młody, ma karierę przed sobą,
zapowiada się na najlepszego piłkarza. Do sklepu wpadł nagle tryskający szczęściem Dani.
-Będę wujkiem!- wydarł się i mnie przytulił, a ja się zaśmiałam. Neymar spojrzał na mnie niecierpliwie. Achh tak nie odpowiedziałam mu jeszcze.

-Niestety Dani, ale nie będziesz na razie wujkiem- powiedziałam trochę rozbawiona jego entuzjazmem i położyłam mu rękę na ramieniu. On spuścił głowę i wychodził smutny, ale po chwili krzyknął szczęśliwy
-Już niedługo!- zaśmiałam się na słowa tego wariata i spojrzałam na Neymara. Był jakiś taki smutny czy coś. Trochę zawiedziony? 
-Co jest?- zapytałam go z wyczuwalną troską w głosie. 
-Chciałbym mieć z tobą dziecko- wyznał, a mnie jego słowa zamurowały. Przecież ja dopiero w sierpniu będę miała 19 lat, a on chce mieć dziecko. Rozumiem, że on jest o te cztery lata starszy, ale też powinien się wybawić, skupić się na karierze, a nie na kolejnym dziecku. Uśmiechnęłam się słabo i niepewnie, a potem poszłam na dział chłopięcy. Chciałam kupić Davisiowi bluzeczkę, która mi się bardzo spodobała. 
-A ty?- zapytał mnie chłopak, grający z "11" na plecach w barwach Barcelony. Wybierałam akurat koszulki dla mojego księcia, więc byłam zdezorientowana jego pytaniem.
-Co ja?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Nie miałam pojęcia o co mu znowu chodzi.
-Czy chciałabyś mieć ze mną dziecko- wytłumaczył. A więc o to się rozchodzi. Nie chcę mu teraz tego tłumaczyć. To nie jest takie proste jak mu się wydaje. 
-Później o tym porozmawiamy bo na nas czekają- odpowiedziałam. Wzięłam kilka koszulek i spodenek, które mi się spodobały, a Neymar jakieś buciki i oczywiście czapeczki. 
-Tak czy nie? To jest proste- nie dawał za wygraną. Skoro tak stawia sprawę to odpowiem zgodnie z prawdą bez żadnych wyjaśnień. Przez sekundę byłam zła, ale zaraz na złość zastąpił smutek bo będę musiała go w jakiś sposób zranić swoimi słowami. 
-Nie- powiedziałam i poszłam do kasy. On stał chwilę w miejscu i dopiero po dłuższej chwili ruszył w kierunku, w którym ja także poszłam. Było mi go cholernie żal. Zapłaciłam miłej kasjerce za ubranka dla synka Neya i czekałam na piłkarza. On również zapłacił i wyszedł. Był na mnie zły. Od razu poszedł do chłopaków. Dziewczyny na mnie zaczekały i do nich dołączyłam.
-Co się stało?- zapytała przejęta moimi łzami Shak. Tak, płakałam. Wiem jaki jest Brazylijczyk i wiem, że będzie teraz na mnie obrażony. Opowiedziałam dziewczynom co się wydarzyło w sklepie i dlaczego tak odpowiedziałam. One mnie zrozumiały. To się nazywa przyjaźń. Byłam wdzięczna Temu na Górze, że dał mi takie osoby jak Shakira i Antonella. Kocham je jak siostry i czuję, że one tez mnie tak traktują. Zawsze potrafią mi doradzić, pomóc, stanąć w mojej obronie, pokłócić się o mnie ze swoimi facetami, nigdy mnie nie zostawiają samej, mówią jeśli coś źle zrobiłam, ale nigdy nie pozwalają obrażać. Kocham je najbardziej na świecie. 
-Musisz mu powiedzieć, dlaczego nie chcesz mieć teraz dziecka tak jak powiedziałaś to nam- poradziła mi Anto.
-Dokładnie... On zrozumie- dodała Shak.
-Wiem, ale teraz będzie trudno bo jest zły- powiedziałam smutna. Bolało mnie to, że nie umiemy rozmawiać z Neymarem. Większość naszych rozmów kończy się kłótnią. 
-On cię kocha i nie będzie się długo gniewał- stwierdziła Shak.
-On nawet nie umie się na ciebie gniewać- poinformowała mnie uśmiechnięta Antonella. 
-Dziękuję dziewczyny- podziękowałam moim siostrzyczkom i wszystkie się przytuliłyśmy. Poszłyśmy do domku, w którym mieszkaliśmy podczas tych wakacji. Chłopaki już pewnie są w środku albo na tarasie. Weszłyśmy do domu, ale tam ich nie było. Zostawiłyśmy zakupy w pokojach, które zamieszkujemy i poszłyśmy na ich poszukiwania. Anto znalazła ich na tasie i powiedziała, że się kąpią. Przebrałyśmy się w stroje kąpielowe i do nich dołączyłyśmy. Dziewczyny poszły do wody, a ja stałam za Neymarem, który leżał jako jedyny na leżaku. Wciągnęłam dużą ilość powietrza, a potem je wypuściłam. Usiadłam na leżaku, na którym Ney się wylegiwał i złapałam jego dłoń. On trochę się wystraszył i wziął swoją rękę. 
-Po co przyszłaś?- zapytał od niechcenia. Przygryzłam wargę od środka. Zawsze tak robię, kiedy się denerwuję. 
-Możemy porozmawiać?- zapytałam niepewnie. On zdjął okulary przeciwsłoneczne i wreszcie na mnie spojrzał. Przytaknął głową. Przynajmniej tyle- W ogóle chcesz wiedzieć dlaczego nie chcę mieć tego dziecka?- spytałam.
-Bo mnie nie kochasz albo uważasz, że nie nadaję się na ojca- odpowiedział. Teraz zrozumiałam jak on się musiał wtedy poczuć.
-Kocham cię i uważam, że jesteś najlepszym ojcem na świecie, ale zrozum ja mam dopiero niecałe 19 lat- wyjaśniłam. 
-Ja też miałem 19 lat kiedy urodził się Davi- argumentował.
-To była wpadka.
-A gdyby nam się zdarzyła?
-To kochałabym to dziecko- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Chyba nie tylko dlatego nie chcesz mieć ze mną dziecka- stwierdził. On za dobrze mnie zna. Zawsze wie, gdy coś jest nie tak.
-Cały czas się kłócimy, teraz nawet nie jesteśmy razem, to wszystko jest takie poplątane, ty masz karierę, a ja nie umiałabym być mamą- wyznałam szczerze. Tym razem to on mnie złapał za dłoń.
-Kariera to nie wszystko... Kiedyś ci powiedziałem, że dla ciebie rzuciłbym piłkę, a poza tym karierę da się pogodzić z dzieckiem. A co do nasze relacji to musimy nauczyć się rozmawiać tak jak teraz. Nigdy tak nie rozmawialiśmy zauważyłaś? A chyba na tym polega związek. Znaczy ja bym chciał, żebyśmy byli razem... I byłabyś wspaniałą mamą. Wiem bo Davi uważa cię za idealną mamę i ja tak samo- powiedział. Miał rację, ale dla mnie to i tak za wcześnie.
-Bałabym się, że wychowam nasze dziecko tak jak mnie moja mama- opowiedziałam o swoich obawach. On pokręcił głową.
-Nie. Ty jesteś niesamowita i wiesz jak zająć się dziećmi. Kocham cię- mówił. Przytuliłam go, a on wciągnął mnie na swoje kolana. Trwaliśmy tak w niedźwiedzim uścisku i było to bardzo przyjemne. 
-Ja ciebie też kocham- odpowiedziałam z uśmiechem na ustach. W tym momencie mnie pocałował. Złożył na moich ustach długi, delikatny, ale pełne miłości pocałunek. Tylko on tak całuje. Oderwaliśmy się od siebie, gdy zabrakło nam tego jakże cennego tlenu.
-Poczekam, aż będziesz gotowa na małą księżniczkę- obiecał. Uśmiechnęłam się do niego promiennie.
-Czyli chciałbyś taką malutką i słodką dziewczynkę- zaśmiałam się. On pokiwał szybko głową. 
-I taką śliczną po mamusi- dodał, a ja go pocałowałam w policzek. Piłkarz skrzywił się i pocałował mnie w usta. 
-Jesteś niemożliwy- mówiłam, śmiejąc się.
-Zakochany jak w nikim innym... Wiesz, że jeszcze z żadną dziewczyną nie chciałem mieć dziecka- wyjawił, a ja otworzyłam usta, żeby się odezwać, ale je zaraz zamknęłam bo nie wiedziałam co miałabym powiedzieć. 
-Zatkało mnie- powiedziałam w końcu i się zaśmialiśmy. Było tak cudownie. Śmialiśmy się i rozmawialiśmy o wszystkim. Nagle temat naszych rozmów zszedł na naszą przeszłość.
-Nigdy nie zapomnę ile dla mnie zrobiłaś... Znalazłaś moją rodzinę, chociaż nie byliśmy razem.
-Kochałam cię i chciałam, żebyś był szczęśliwy.
-Chłopaki mówili, że siedziałaś w szpitalu cały czas.
-Bo tak było... Nie mogłam cię zostawić, ale w końcu Leo zobaczył moje blizny, powiedział tacie, a on wysłał mnie do psychiatryka- powiedziałam smutno na samo wspomnienie tych wydarzeń. Nie ma co bogaty mamy życiorys. Chyba wielu czterdziestolatków ma mniej przeżyć na koncie, niż my.
-To ja to powinienem zrobić, kiedy się dowiedziałem- wyznał.
-Po co?
-Żeby ci pomogli... Teraz już tego nie robisz- wyjaśnił przejęty i spuścił głowę. Bolało go to jeszcze. Chwyciłam jego brodę w swoje ręce i podniosłam mu głowę tak, aby na mnie spojrzał.
-To nie twoja wina. Rozumiesz?- zapewniłam go, a on spuścił wzrok tym razem.
-Nie zapomnę tego, że mogłem cię uratować, a tego nie zrobiłem- odpowiedział smutny. Przytuliłam go, a on mocno się we mnie wtulił- Jak sobie pomyślę, że mogłem cię stracić to mam ochotę znowu sobie coś zrobić- powiedział, a po tych słowach z moich oczu popłynęły łzy. Oderwałam się trochę od niego, aby spojrzeć mu w oczy. W te piękne, brązowe oczy, które mogłam stracić.
-Nie mów tak bo dzień, w którym się dowiedziałam o tym, stał się najgorszym w moim życiu. Gdyby coś ci się stało to mi też. Kocham cię i nie wyobrażam sobie bez ciebie  życia- kiedyś musiałam mu to powiedzieć. Dobrze, że tak sobie szczerze rozmawiamy. Tego nam właśnie trzeba było. Musimy wreszcie zamknąć ten rozdział zwany przeszłością.
-Dlatego nie mam zamiaru już niczego tak głupiego zrobić- uśmiechnął się i mnie przytulił znowu. Tym razem siedziałam między jego nogami, a on od tyłu mnie przytulał, a swoją głowę opierał o moje ramię- A wiesz jak bałem się o ciebie, gdy Kacper się pojawił? Byłaś wtedy taka dzielna- przypomniał. 
-To była tylko moja wina, ale cholernie się wtedy bałam, że coś ci zrobi albo Davisiowi czy Leo- wyjaśniłam. 
-To nie była twoja wina... Każdy robił głupie rzeczy w przeszłości, ale według mnie to wina twojej mamy bo nie potrafiła zapewnić ci normalnego domu... Mnie uratowała piłka- powiedział.
-Nigdy cię o to nie zapytałam, ale jak zobaczyłeś ten nóż?- zapytałam. On uśmiechnął się słabo.
-Nie widziałem, ale widziałem jak się bałaś, a kiedy spojrzałem ci w oczy to wiedziałem, że coś jest nie tak- odpowiedział.
-Mógł ci coś zrobić- pomyślałam na głos.
-Byłaś ważniejsza- skwitował. Niby zwykłe słowa, ale jednak trochę dają do myślenia. Miłość to nie tylko jakieś tam słowa, ale także czyny. On swoje słowa udowodnił lub nadal udowadnia, a tego się nie zapomina. Nie każdy ma tyle szczęścia, co ja. Wiem, że wiele się w moim  życiu wydarzyło i to więcej tych złych rzeczy, ale dzięki temu poznałam swoją miłość życia. Nie mam wątpliwości, kto nią jest. Pewien odważny Brazylijczyk, który skoczył by za mnie w ogień, który oddałby za mnie życie. Brazylijczyk, który nie raz to udowodnił. Chłopak z cudownymi oczami, w których można się zatracić i swoim jedynym w rodzaju uśmiechem. Piłkarz, który skradł mi serce i nie chce oddać, a ja nie wiem czy chcę je z powrotem. Gadaliśmy tak jeszcze długo, aż nadeszła pora na jakiś obiad. Reszta siedziała jeszcze w wodzie, więc ja z Neymarem postanowiliśmy coś ugotować. Co prawda chłopak nie jest jakoś bardzo uzdolniony kulinarnie, ale podstawowe rzeczy umie zrobić. Postanowiliśmy zrobić sushi, ponieważ jest bardzo gorąco. Po kilku dłuższych chwilach wszystko było gotowe. Poszliśmy za domek, gdzie na drugim tarasie stał stół i krzesła, gdzie jadaliśmy. Postawiliśmy jedzenie i nakryliśmy do stołu. Poszliśmy zawołać tych kochanych mośków na obiadek. Oni zdziwieni, że nam się chciało coś przygotować chętnie zasiedli do posiłku. Zanim jeszcze wszyscy usiedli na stronę poprosił mnie i Neymara nie kto inny jak Cristian. Poszliśmy do kuchni, aby spokojnie porozmawiać. Neyowi natychmiast włączył się tryb zazdrości. Usiadłam na blacie kuchennym, a on obok mnie. Neymar chcąc coś udowodnić Crisowi pocałował mnie w policzek i przytulił. Uśmiechnęłam się do niego i pokręciłam głową. O dziwo Tello też się uśmiechnął.
-Słuchajcie, chciałem was przeprosić za moje zachowanie. Odbiło mi i to totalnie. Wiem, że się oboje kochacie i że Marika będzie z tobą szczęśliwa, więc nie chcę wam stać na drodze. Poza tym Barcelona wypożyczyła mnie do Porto- powiedział, co leżało mu na sercu. Nie wiedziałam jak mam się zachować w tym momencie.
-Szkoda, że wyjeżdżasz- wyznałam w końcu. On uśmiechnął się, ale wiedziałam, że tymi słowami mogę zrobić mu jakąś nadzieję- Ale tak będzie lepiej- dodałam szybko.
-Szkoda, że tak to spieprzyłeś stary, ale powodzenia w Porto- dopowiedziała Ney i przybił z nim piątkę. Nie było nawet mowy o jakiś uściskach. Cris w drzwiach jeszcze rzucił:
-Aaa mam samolot dzisiaj do domu... Skrócone wakacje przez wypożyczenie- powiedział i się uśmiechnął do nas.Nie wiem czy to było szczere, ale dobrze, że umiał przyznać się do błędu, który ewidentnie popełnił. Neymar zaraz mnie pocałował kolejny raz tego dnia.
-Ale jesteś zazdrosny- powiedziałam ze śmiechem. On stanął na przeciwko mnie z szeroko rozłożonymi nogami, przekręcił głowę na bok, a po chwili ją spuścił. Zaczęłam się śmiać- Neymar da Silva Santos Junior się zawstydził- zawołałam, a on spojrzał na mnie z politowaniem, ale w końcu sam zaczął się śmiać.
-Wariatka- skwitował, powstrzymując się od śmiechu, ale nie za dobrze mu to wychodziło- Nie pozwoliłbym cię mu nawet tknąć- poinformował mnie. Złożyłam na jego ustach krótki pocałunek.
-Jestem tylko twoja- zapewniłam go. Taka odpowiedź chyba mu się spodobała bo uśmiechnął się szeroko.
-Tylko moja- wyszeptał i mnie przytulił. Po chwili roześmiany wziął mnie na ręce i zaniósł do stołu. Nasze dwa miejsca były wolne. Chciałam zejść z jego rąk i usiąść na swoim krześle, ale on mi na to nie pozwolił. Miał troszeczkę inne plany, niż ja. 
-Ty siedzisz ze mną- rozkazał i usiadł na krześle, a mnie posadził na swoich kolanach. Chciałam zejść i udać się na swoje miejsce, ale on sprytnie mnie przytrzymał- Nie masz szans aniołku- powiedział i się zaśmiał, a ja razem z nim. Okazało się, że te mośki pomyślały i czekali na nas, aby zacząć obiad, który przygotowaliśmy razem z tym idiotą, którego tak bardzo kocham. Było cudownie. Wszyscy się śmiali, wygłupiali, a Neymar mnie karmił sushi, ponieważ stwierdził, że za mało zjadłam. Za każdy gryzek dostawałam buziaka. Geri i Leo zaczęli się z tego nabijać i robili to samo. Lio siedział na kolanach naszemu wielkoludowi i był karmiony i całowany. Oczywiście ich pocałunki były w powietrzu. Śmialiśmy się bardzo długo. Po obiedzie Neymar gdzieś wybył z chłopakami, a Cristian pojechał na lotnisko. My z dziewczynami gadałyśmy na skype z Melissą, Bartrą, Pepem, rodzicami Leo i dziadkami Shak. Potem trochę popływałyśmy. Nagle Shak dostała telefon. Uśmiechnęła się i powiedziała, że mam iść pod prysznic, a one mi dadzą zaraz ubrania, które mam założyć. Chciałam się dowiedzieć, co one kombinują, ale nie było mi to dane. W końcu się poddałam i poszłam pod prysznic. Wyszłam do dziewczyn w samym ręczniku na ciele i na włosach. One podały mi rzeczy, które miałam założyć. Byłam zdziwiona, że to takie eleganckie, ale nawet nie próbowałam dyskutować z moimi przyjaciółkami. Wyszłam już ubrana do pokoju, a dziewczyny poderwały się z miejsca. Shakira zrobiła mi włosy, a raczej je rozczesała i lekko jeszcze podkręciła, a po z boku wpięła mi kwiat w kolorze sukienki. Anto zrobiła mi makijaż. Byłam zdziwiona, że tak ładnie wyglądałam i pytałam ponownie dziewczyny o co chodzi, ale te trzymały buzię na kłódkę. Nie mogłam nic z nich wydusić. Powiedziały tylko, że za niedługo się dowiem. Same były ubrane w sukienki, ale krótsze. Wyszłyśmy wreszcie z domu, kiedy Anto zawiązała mi oczy. 
-Co wy robicie?- zapytałam roześmiana już. Bawiło mnie zachowanie tych pięknych istotek.
-Chodź, nie marudź- powiedziała także ze śmiechem Shakira. Prowadziły mnie w niewiadomym miejscu, ale cały czas rozmawiałyśmy. Po chwili poczułam piasek pod stopami.
-Jesteśmy na plaży- zaśmiałam się, a one ze mną.
-Zgadłaś- powiedziała Anto i zaczęły się śmiać. Nie wiem o co im chodziło, ale cała sytuacja była tak śmieszna, że też się śmiałam. Ciekawe co sobie o nas ludzie myśleli. Wreszcie stanęłyśmy. Dziewczyny puściły moje ręce i chyba gdzieś poszły.
-Ejj a wy gdzie?- zapytałam, ale nadal się śmiałam. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie od tyłu w talii. Na początku się przestraszyłam, ale potem poczułam ten niesamowity zapach i silne, duże ręce. 
-Neymar- wyszeptałam, a on cicho się zaśmiał. To na 100% on. 
-Skąd wiedziałaś aniołku?- zapytał, ściągając chustę, którą dziewczyny zakryły mi oczy. 
-Po perfumach- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. On ze śmiechem pokręcił głową. Dopiero teraz ujrzałam jak wygląda. Nie ubierał się tak na co dzień, ale wyglądał fantastycznie. 
-Wyglądasz niesamowicie- powiedział i mnie pocałował. 
-Ty też- odpowiedziałam, a potem się zaśmiałam. Neymar miał usta całe w mojej szmince. Zbliżyłam się i wytarłam mu ją kciukiem- Szminka- wyjaśniłam, a on zaczął się śmiać razem ze mną. W końcu zobaczyłam, co Brazylijczyk przygotował na dzisiejszy wieczór. Wyglądało to pięknie. Musiał się trochę natrudzić. To pewnie w tym mu chłopaki pomagali, kiedy ich nie było. Kochany. 
-Podoba ci się?- zapytał i podrapał się po karku. Zawsze tak robił, kiedy był czegoś niepewny lub coś złego zrobił. Nic mu nie odpowiedziałam tylko go pocałowałam. Czułam jak uśmiecha się między pocałunkami. Neymar jak dżentelmen odsunął mi krzesło, abym mogła usiąść. Palnął się w głowę zaraz, a ja rozbawiona nie wiedziałam o co chodzi. 
-Zapomniałem ci kwiatów dać- powiedział trochę smutny. Zawsze taki jest, kiedy coś mu nie wychodzi. Wstałam od stołu i pociągnęłam go za rękę. 
-Po perfumach- powtórzyłam wcześniejsze słowa. On uśmiechnął się i wyszeptał mi, że jestem niesamowita. Wręczył mi piękny bukiet kwiatów, a potem działo się już to co wcześniej. Porozmawialiśmy trochę i zjedliśmy kolację, którą przygotował ten wspaniały chłopak. 
-A więc tak oficjalnie... Zostaniesz moją dziewczyną aniołku?- zapytał, a ja się zgodziłam. Co innego miałam zrobić. Pocałowaliśmy się, a Neymar wyciągnął niebieskie, duże pudełeczko. Otworzył je przede mną kucając obok mojego krzesła. Ujrzałam tam złoty łańcuszek z napisem "love". 
-Cudowny- wyszeptałam do niego. On się uśmiechnął szeroko i mi go założył. Wzięłam blaszkę do ręki i ujrzałam z drugiej strony napis "Kotek Ney" i serduszko. W moich oczach pojawiły się łzy szczęścia. Często tak do niego mówiłam i kiedyś mi powiedział, że bardzo mu się to podoba.
-Nie płacz aniołku- powiedział i wyjął spod koszuli swój łańcuszek. Miał taki sam, ale gdy go odwrócił zobaczyłam napis "Aniołek Mari" i serduszko. 
-Kocham cię najbardziej na świecie kocie- wyszeptałam i go pocałowałam, a on okręcił mnie wokół własnej osi. Zrobiliśmy zdjęcia naszych naszyjników i wrzuciliśmy z takim samym dopiskiem na różne portale społecznościowe: "Kocham Cię <3". Potem poszliśmy na spacer wzdłuż oceanu. W końcu weszliśmy do wody w ubraniach i się chlapaliśmy. Gdy wracaliśmy do domu Neymar dał mi swoją marynarkę, która była sucha, abym nie zachorowała. Nie było zimno, ale jemu się nie przetłumaczy. Martwił się o mnie. Mój kochany chłopak. Jak to pięknie brzmi. Okazało się w ogóle, że chłopaki z dziewczynami poszli do klubu. My wróciliśmy do domu, już  w progu się całując. Nasze ubrania zniknęły szybciej, niż kiedykolwiek. Nie muszę wam mówić, co działo się dalej. To była wyjątkowa noc, a najlepsze jest to, że usnęłam wtulona w mężczyznę, którego kocham.


Kochani mamy już 49 rozdział :) Szczerze powiem, że jestem z siebie dumna, że już tyle tego napisałam i powiem wam jeszcze jedno :) Mianowicie znam mało blogów z tyloma rozdziałami, które nie są krótkie :) Dziękuje wam za to, że nadal ze mną jesteście bo to dzięki wam ten blog powstał i nadal istnieje :) Dziękuję również za ponad 80000 wyświetleń ♥ Jesteście wspaniali :) Kocham was mocno ♥ Co myślicie o rozdziale? Co będzie dalej? Jak to wszystko się potoczy?


























piątek, 3 lipca 2015

48."Neymar".

Ktoś głaskał mnie po policzku. Nie przytomna przekręciłam się na drugi bok, ale niestety ktoś był taki uparty i wolał mnie torturować. Strąciłam rękę, która utrudniała mi sen, błądząc po moim policzku i usłyszałam ten znajomy, cichy śmiech. Natychmiast poderwałam się z łóżka i zobaczyłam Neymara. Trochę mi zajęło dojście, co się stało w nocy, ale na szczęście film mi się nie urwał. Kopnęłam chłopaka tak w udo, że spadł z łóżka. Zaczął jęczeć i obudził tym Daniego, który jak podejrzewam ma lekkiego kaca.
-Ciszej idioto- jęknął tym razem on i zakrył się poduszką.
-To bolało- powiedział do mnie. Odwróciłam się w jego stronę i nie podnosząc głowy z poduszki spojrzałam na niego jak na idiotę, który właśnie przyleciał swoim zielonym statkiem kosmicznym z innej galaktyki.
-Trzeba było mnie nie tykać- stwierdziłam. Byłam na niego zła, że pozwala sobie na takie rzeczy. Jakoś jak byliśmy razem to miał mnie w dupie. Nie wiem dlaczego wstałam z takim nastawieniem, ale miałam ochotę coś rozwalić. Ta sytuacja mnie chyba po prostu przerosła.
-O co masz focha?- zapytał lekko zdezorientowany, ale także trochę obojętnym głosem. Chyba pójdę jeszcze spać bo go inaczej zaraz zabiję.
-Nie mam- powiedziałam, odwracając się ponownie na drugi bok.
-No jasne nie masz, ale spychasz mnie z łóżka i jakoś się do mnie inaczej odzywasz. Co znowu zrobiłem źle?- zapytał podniesionym głosem.
-Daj mi wreszcie spać- powiedziałam zła i przykryłam się jak Dani poduszką. Po chwili słyszałam już tylko trzask drzwi. Szczerze to niewiele mnie to wtedy obchodziło. Nienawidzę, gdy ktoś mnie budzi, a poza tym mówiłam mu, że ma się tak nie zachowywać. Gdybym wczoraj nie była pijana to na pewno by tutaj nie spał. Najzwyczajniej w świecie wykorzystał sytuacje. Denerwują mnie tacy ludzie. Postanowiłam jednak o tym nie myśleć i dalej spać.
Obudziłam się kilka godzin później. Dani leżał na łóżku i patrzył na dwie koszulki. Zapewne zastanawiał się, którą wybrać. Spojrzałam na zegar, który wisiał na ścianie i ujrzałam godzinę 13 rano. No dobra może po południu.
-Ta biała- powiedziałam zrezygnowana. On słysząc mój głos, aż podskoczył.
-Hejka siska, dziękuję- przywitał się, założył koszulkę i pocałował mnie w policzek- Kurde- nagle wypalił. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem- Miałem cię obudzić bo wychodzimy- poinformował mnie, ukazując niepewnie szereg swoich białych jak śnieg ząbków.
-Zamorduję- rzuciłam. Podeszłam do walizki, aby wybrać ubrania na dziś. Następnie weszłam do łazienki. Wzięłam chłodny prysznic, wysuszyłam włosy, umyłam zęby. Potem założyła wcześniej przygotowane ubrania. Związałam włosy w kucyka i postanowiłam się nie malować. Miałam dzisiaj za przeproszeniem wyjebane na wszystko i na wszystkich. W końcu zeszłam na dół do kuchni.
-Nareszcie wstała śpiąca królewna- powiedział uradowany Geri.
-Długo to się spało- dodał swoje pięć groszy Leo. Udawałam, że tego nie słyszę. Miałam taki podły humor, że nawet opisać się tego nie da. Nie, nie mam okresu. Chyba każdy ma w swoim życiu taki dzień, kiedy wszystkie złe chwile do niego wracają, nic się nie chce, najlepiej zamknąć się w pokoju na cztery spusty, pójść spać i wstać następnego dnia z nadzieją, że będzie lepiej. Szukałam po całej kuchni jabłka, które jadłam codziennie na śniadanie. Nagle mój telefon wydał z siebie dźwięk. Ktoś dzwonił. Wyjęłam telefon z nerki i spojrzałam na wyświetlacz. Tata. Przesunęłam palcem po czerwonym znaczku i schowałam z powrotem urządzenie. Niestety, ale tata zadzwonił kolejny raz. Ponownie wyjęłam telefon i położyłam go na szafce w przedpokoju.
-Słuchasz nas?- zapytał po chwili Dani. Wyrwałam się z letargu moich myśli i spojrzałam na nich nieprzytomnie. Jeśli powiem, że nie to będzie, że jestem chamska i ich nie słucham. Jak mogłam się tak zamyślić, że ich nie słyszałam.
-Tak, tak przecież się zgadzam- powiedziałam, uśmiechając się. On popatrzył się na mnie z miną typu "wtf?".
-Dobrze się czujesz?- spytał. W odpowiedzi wzruszyłam tylko ramionami.
-Jak coś się stało to powiedz- odezwał się najlepszy piłkarz na świecie (dla niekumatych-Leo).
-Właśnie, przecież jesteśmy przyjaciółmi- dodał Geri.
-Mam gorszy dzień- odpowiedziałam godnie z prawdą.
-Ale stało się coś mała?- dopytywał Daniel.
-Nie, nic... Sorki, nie słuchałam bo się zamyśliłam- poinformowałam moich przyjaciół. Chyba nie mogę tak się zachowywać bo widocznie oni za bardzo się martwią moimi humorkami.
-Pytaliśmy czy mordujemy Tello i Neya- powiedział ze śmiechem Lio. Przekręciłam głowę w bok i zmarszczyłam brwi.
-Ciągle się kłócą- wyjaśnił mi rozdrażniony i znudzony całą tą sytuacją Alves.
-Jeszcze sobie nie odpuścili?- zapytałam także znudzona.
-To było pytanie retoryczne, prawda?- tym razem do głosu doszedł Geri, który z jednej strony był rozbawiony dziecinnymi kłótniami swoich kolegów z drużyny, a z drugiej zaś strony jak każda osoba, która przyjechała tutaj z tymi piłkarzami znudzony, zrezygnowany i poirytowany.
-Gdzie oni w ogóle są? Pozabijali się już czy gdzieś się kłócą?- zapytałam szukając jabłka.
-Kłócą sie na tarasie. Anto i Shak ich pilnują, ale możesz mi powiedzieć czego ty szukasz- wypowiedział się Messi.
-Jabłka- odpowiedziałam, zaglądając do zmywarki. Natychmiast cała trójka wybuchnęła śmiechem, a ja razem z nimi- Nie wiedziałam, że mamy zmywarkę- zachwyciłam się. Usłyszeliśmy jakieś głośniejsze krzyki.
-Oho... Najlepsi przyjaciele- zbijał się z nich Geri. Wyszliśmy wszyscy roześmiani na nasz drewniany taras z pięknym widokiem.
-A tak w ogóle to mamy te jabłka?- zapytałam w drzwiach Alvesa.
-Nie, też dzisiaj szukałem. Cel na nasze zakupy: jabłka i wlepa- zarządził. Przybiliśmy sobie tym razem żółwika i usiedliśmy kolejny raz na schodach wraz z naszymi przyjaciółmi. Dokładnie jak wczoraj Leo pokazał, aby dziewczyny nie zdradziły się, że przyszliśmy. Słuchaliśmy ich kłótni.
-Widziałem jak wychodzisz z jej pokoju- krzyczał Cris.
-Z tego co mi wiadomo to Mari jest ze mną i to normalne- skwitował Neymar. Kolejna kłótnia o mnie. Cieszę się  bardzo. Czujecie ten sarkazm?
-Z tego co mi wiadomo to już nie jesteście- powiedział, parodiując jego głos. Oparłam głowę na ręce, którą położyłam na nodze. Dokładnie jak w szkole, tyle że w szkole rękę opiera się na ławce.
-Wszystko przez ciebie.
-Chyba przez ciebie- prychnął na to Cris.
-To ty się do niej przyssałeś- syknął Neymar.
-To ty o nią nie dbałeś... Chyba nie moja wina, że wolała spędzać ze mną czas? Skoro ciebie przy niej nie było to co będzie sama siedzieć. Ja zawsze miałem dla niej czas- powiedział dumnie. Nie podobało mi się jak to powiedział, ale trochę racji w tym miał. Nie mogłam się głębiej nad tym zastanowić bo kłótnia toczyła się dalej. Daniel położył swoją głowę na moim ramieniu. Odwróciłam się do niego, a on zaczął machać głową na prawo i lewo oraz wywracać oczami. Ja także nie pozostawiłam tej sytuacji bez "komentarza". Śmialiśmy się cicho, aby im nie przeszkadzać.
-Wal się- tylko na tyle wysilił się Ney. Prawda w oczy kole czy jakoś tak. No niestety, ale nie miał chyba argumentów.
-Myślisz, że za nią nie oglądają się faceci na ulicy?- zapytał kpiąco Cristian. Nie lubiłam, gdy tak mówił. Uświadamiał mnie tak wielokrotnie, ale ja tego jakoś za bardzo nie zauważyłam. Wiadomo, że jakiś chłopak, którego nie znam coś tam miłego mi powie ale bez przesady.
-Dobrze mówi, polać mu- wyszeptał do mnie Geri. Popukałam się w czoło i pokręciłam z niedowierzaniem głową.
-Jest atrakcyjna, więc chłopaki się za nią oglądają, ale nigdy mnie nie zdradziła- powiedział pewny siebie Brazylijczyk. Tymi słowami kolejny raz mi zaimponował.
-Jeszcze jak zakłada te swoje sukienki to wtedy już w ogóle- podjudzał Neymara.
-Założyła kilka razy- powiedział obojętnie Ney i wzruszył ramionami- Jak ze mną była to jakoś się zbytnio nie stroiła. była sobą- dodał. Nie wiedziałam czy miał mi to za złe czy wręcz przeciwnie. Trudno. Widziały oczy co brały.
-Może cię nie kochała, a teraz chcę zrobić wrażenie na kimś innym- podsunął. Wpadł mi pewien pomysł do głowy w tym momencie, aby odegrać się na Crisie za te wszystkie bzdury. Dobrze wie, że kocham Neymara, a robi wszystko, żeby to on mnie znienawidził. Pociągnęłam Daniego do domku i usłyszałam jeszcze odpowiedź Neya.
-Ufam jej- wprawił mnie tymi słowami w coś takiego... Niezwykłego. Oczywiście nie zamierzam rzucić mu się na szyję i od razu do niego wrócić, ale chociaż przeprosić za zachowanie rano. Wytłumaczyłam mój plan Daniemu, który bardzo się ucieszył, że może mi w taki sposób pomóc. Miał za zadanie wybrać mi jakąś ładną sukienkę, a ja w tym czasie poszłam rozpuścić włosy i pomalować rzęsy tuszem. Dani podał mi wszystko, co wygrzebał z mojej walizki. Wyglądałam nawet, nawet. Zrobiłam sobie jak zawsze selfie i wstawiłam je na fb i ig z dopiskiem "Szczęśliwa :)". Dani okręcił mnie wokół własnej osi i zagwizdał. Neymar padnie jak cię zobaczy. Zaśmiałam się z jego słów. Zrobiliśmy sobie wspólnie zdjęcie i zeszliśmy na taras, na którym nadal trwała kłótnia. Podeszłam do Neymara i przed nim stanęłam.
-Mówiłem- powiedział Cristian. Wiedziałam, że chodzi mu o to, że miałabym się tak stroić dla innych facetów. Jego niedoczekanie.
-Chciałam cię przeprosić za to rano. Nie wyspałam się i byłam nie do życia... Przepraszam- powiedziałam szczerze. On popatrzył na mnie i zmierzył mnie od stóp do głowy, po czym spojrzał na Crisa.
-Podoba ci się?- zapytałam i się obróciłam przed nim wokół własnej osi.
-To dla mnie się tak ubrałaś?- zapytał zdziwiony. Chyba trochę bał się odpowiedzi. 
-TYLKO dla ciebie- powiedziałam, podkreślając ostatnie słowo. On popatrzył na mnie trochę zdziwiony, a zaraz mnie mocno przytulił. Jestem niska od niego o głowę, ale to mi wcale nie przeszkadza.
-Chyba nie umiem się na ciebie gniewać, a co do ubioru to wyglądasz ślicznie jak zawsze... Nie liczy się dla mnie jak wyglądasz bo zawsze będziesz moją małą Mari- wyszeptał mi do ucha. Uśmiechnęłam się nieznacznie. On oderwał się ode mnie na kilka centymetrów. Najpierw patrzył mi w oczy, a potem swój wzrok skierował na moje usta. Teraz na przemian patrzył mi w oczy i na usta.
-Nie mogę się powstrzymać, żeby cię nie pocałować- powiedział. Zupełnie zapomnieliśmy, że otaczają nas przyjaciele. Byłam tylko ja i on. Nic innego i nikt inny się nie liczył.
-Na co czekasz?- zapytałam wesoło. On uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Właściwie to nie wiem aniołku- wypowiedział te słowa tak fajnie, słodko, inaczej niż ktokolwiek mógłby je wypowiedzieć. Wypowiedział je po prostu człowiek, w którym byłam bezwarunkowo zakochana. Zbliżył swoje usta do moich, a ja przybliżyłam się jeszcze bliżej, aby nasze usta się złączyły w czułym pocałunku. Podszedł do nas wtedy Cris i chciał nas rozdzielić, mówiąc "nie przy ludziach". Oboje jednak go odepchnęliśmy. Uśmiechnęliśmy się przez pocałunek, aż usłyszeliśmy głośne "uuu". Chciałam wtedy zakończyć nasz pocałunek, ale Neymar mi na to nie pozwolił. Jedną ręką trzymał mnie w talii, a drugą na moim policzku. Czułam to ciepło, które od niego emanowało. Jego zapach, który tak bardzo kochałam. Cristian jednak nie dawał za wygraną. Chwycił Neya za ramię i chciał go uderzyć, ale ten wykorzystał moment i wrzucił go do wody. Chyba taka chłodna kąpiel mu się przyda.
-A więc na czym stanęliśmy?- zapytał szarmancko, a ja zaśmiałam się kiedy popatrzyłam na Tello w wodzie.
-Ee ee ee tu są moje usta- powiedziawszy to, namiętnie mnie pocałował. Trwało to jeszcze chwile, aż postanowiłam się od niego oderwać. Nie był tym faktem za specjalnie zadowolony, ale wziął to na klatę i mnie przytulił. 
-To co zbieramy się dzieci na miasto- krzyknął uradowany Dani.
-Opijemy powrót "Neymar"- powiedział szczęśliwy Gerard.
-Chyba Neymara- powiedziała Shak rozbawiona słowami swojego ukochanego. On podszedł do niej, objął ją ramieniem.
-Kochanie Neymar to Ney, a Marika to Mar i wychodzi "Neymar"- wyjaśnił zadowolony z siebie. Popatrzyłam rozbawiona na Neymara.
-Nie wiedziałam- powiedziałam.
-Ja też nie- po tych słowach śmialiśmy się jak wariaci. Poszliśmy na miasto, a Neymar cały czas mnie obejmował.
-Nie za dużo tych czułości- zagadałam do niego. On uśmiechnął się słodko, schylił się trochę i wyszeptał mi do ucha, że musi mnie pilnować-A co ufo ma mnie porwać?- zapytałam rozbawiona słowami tego przystojnego Brazylijczyka. 
-Nie, ale tyle tu chłopaków. Niech wiedzą, że jesteś ze mną- powiedział dumny. Szedł właśnie jakiś chłopak, a on mnie czule pocałował w policzek.
-Jesteś niemożliwy i cholernie zazdrosny- stwierdziłam nadal się śmiejąc.
-Zapomniałaś dodać, że po uszy zakochany w pięknej wariatce- dodał.
-Tylko pięknej?- zapytałam nadal uśmiechnięta, idąc za całą zgrają przytulona do piłkarza.
-Nie tylko- uśmiechnął się promiennie- najbardziej kochanej, najbardziej koleżeńskiej, najbardziej przyjacielskiej, kochającej pomagać, najpiękniejszej, najmądrzejszej, najzabawniejszej, najsłodszej...- przerwałam mu to wymienianie w końcu.
-Uważaj bo popadnę ci w samozachwyt- ostrzegłam. On pokręcił ze śmiechem głową- Ale wiesz, że cię kocham- bardziej stwierdził, niż zapytał.
-Ja ciebie też- odpowiedziałam i znowu się pocałowaliśmy. 
-No chodźcie zakochańce- powiedział Daniel, który był widocznie szczęśliwy, że nam się ułożyło albo był tego inny powód. Zaśmialiśmy się i ruszyliśmy dalej. Pozwiedzaliśmy trochę, a potem poszliśmy do galerii, aby zakupić sobie kilka rzeczy. Gdy już mieliśmy wychodzić, wstąpiłam do sklepu dziecięcego. Po kilku minutach wszedł tutaj Neymar.
-Kochanie sklep dziecięcy?- zapytał niepewnie.
-Tak wyszło- powiedziałam rozbawiona. Nie zrozumiałam w ogóle o co mu może chodzić.
-Jesteś w ciąży?- zapytał trochę jakby szczęśliwy. Czy to znaczy, że chciałby mieć drugie dziecko, tym razem ze mną? Nie wiem co o tym myśleć. On jest przecież taki młody, ma karierę przed sobą, zapowiada się na najlepszego piłkarza. Do sklepu wpadł nagle tryskający szczęściem Dani.
-Będę wujkiem!- wydarł się i mnie przytulił, a ja się zaśmiałam. Neymar spojrzał na mnie niecierpliwie. Achh tak nie odpowiedziałam mu jeszcze.


No i przerwę wam 48 rozdział w tym miejscu XD Męczcie się :) Jakie są wasze opinie?
























środa, 1 lipca 2015

47.Nie przypadkowo nazywam cię bratem, to równie ważne co pierwsza miłość

Łzy spływały mi po policzku i w tym momencie zakręciło mi się w głowie.
Znowu. Cholera. Obok mnie pojawiła się Shak, która mnie przytrzymała, żebym nie upadła. Byłam jej naprawdę wdzięczna. Kolumbijka spojrzała na mnie ze zdziwieniem. Tym razem także doszłam do siebie w dość krótkim czasie. Przy mnie stał już Neymar i Cris, który objął mnie ramieniem.
-Chodź, zaprowadzę cię do hotelu- powiedział słodziutko, a raczej tak próbował powiedzieć Cris. Ja jednak byłam na nich wściekła.
-Ona woli iść ze mną- odezwał się Ney. Tego było już za wiele. Co oni sobie obydwaj wyobrażają? Nie jestem jakimś towarem na sprzedaż, żeby oni o mnie decydowali. Oczywiście oni już się kłócili. Te wakacje z nimi będą koszmarne.
-Dani pojedziesz ze mną do domku?- zapytałam mojego przyjaciela, a on natychmiast wyraził chęć pomocy. Pożegnałam się z dziewczynami oraz Leo i Gerim. Mina Tello i da Silvy była bezcenna. Zamówiliśmy z Danielem taksówkę. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że wszyscy będziemy mieszkać w jednym domu. Pięknie po prostu.
-Wiesz, że oni będą w jednym domku?- zapytał trochę jakby przerażony. Spojrzałam na mojego towarzysza i pokiwałam niechętnie głową.
-Właśnie o tym myślałam... Przecież oni się pozabijają- jęknęłam nieznacznie. Obrońca tylko westchnął.
-Opowiesz mi o co chodzi z tą całą rozmową z Tello? Naprawdę chcesz odejść od Neymara?- zapytał ponownie dzisiejszego dnia. Przewróciłam oczami.
-On ma jakieś urojenia- prychnęłam- Rozmawiałam z Crisem i on zapytał się mnie co by było, gdybym zakochała się w nim na tych wakacjach, odpowiedziałam, że byłabym zakochana...- miałam mówić dalej, ale wiedziałam, że Dani się teraz wtrąci. W sumie nic dziwnego.
-Błyskotliwie- stwierdził, po czym oboje się zaśmialiśmy.
-Się wie... No i on zapytał się w końcu czy wtedy zostawiłabym Neymara, chciałam uniknąć odpowiedzi bo po co mu robić nadzieję czy coś, ale on nie dawał za wygraną. Powiedziałam mu tylko prawdę. Gdybym się zakochała w kimś innym to bym nie była z Neymarem, tylko, że on nie zrozumiał aluzji- tymi oto słowami skończyłam całą historię, przez którą pokłóciliśmy się z napastnikiem.
-Ta aluzja miała na celu uświadomienie mu, że kochasz tylko i wyłącznie Neymara?- zadał kolejne pytanie. Pokiwałam głową, a on mnie objął ramieniem. W tym czasie przyjechał nasz kierowca. Alves pomógł mu zapakować nasze walizki do bagażnika. Wsiedliśmy do samochodu, a Daniel nadal mnie obejmował.
-Słuchaj Mari, pogadam z Neymarem na ten temat. Wiesz jaki on jest... Usłyszy coś, przekręci, nie pomyśli o tym na spokojnie, wszystko bierze zbyt emocjonalnie no i potem chodzi zły, nie mając nawet racji- tłumaczył swojego kumpla. Wiedziałam, że ma rację, ale nie chciałam na razie godzić się z moim byłym chłopakiem. Postanowiłam powiedzieć coś jeszcze mojemu słuchaczowi.
-Wiesz dlaczego Anto i Shak  rzuciły się na tego kretyna?- spytałam. Ciekawe czy jego kolega z reprezentacji mu to oznajmił.
-No właśnie nie... Ney mówił tylko, żebym się ciebie zapytał- odpowiedział i przewrócił oczami. Uśmiechnęłam się słabo.
-Chciał nazwać mnie dziwką, ale w ostatniej chwili powiedział co innego- wyjaśniłam. Uznałam, że powinien wiedzieć. Skoro każdy jest w tę sprawę zaplątany. Poza tym obiecał mi z nim porozmawiać.
-Nie ma usprawiedliwienia na jego zachowanie, ale to wszystko przez emocje. Jesteś dla niego ważna. Gdybyś nie była to nie obiecałby ci, że przestanie ćpać. Nasza paczka namawiała go na rzucenie tego gówna przez cały czas, a tobie się od razu udało. Wiem, że za pierwszym razem nie poskutkowało, ale przynajmniej się starał. Pogadam z nim o całej tej sprawie jeszcze dzisiaj. Mam pewien pomysł... Może by go i Crisa dać do jednego pokoju, a ty ze mną?- to jest myśl. Byłam zachwycona pomysłem tego piłkarza oraz cholernie wdzięczna mu za okazane wsparcie. Uwielbiam tego faceta. Jest ode mnie trochę starszy, ale mimo to rozumiemy się doskonale. Poza tym to "małe" duże dziecko. Jest wspaniałym człowiekiem. Każdemu gotów jest pomóc. Nie denerwuje się zbyt często, ale kiedy już taka sytuacja się zdarzy to jest masakra. Wychodzi z niego dzikie zwierzę z piekielnym temperamentem. Wychował się w Brazylii, ale jest coś niego istnie hiszpańskiego. Może dlatego ma drugie obywatelstwo.
-Ok, ale żeby się tylko nie pozabijali- zaśmiałam się, a ze mną mój towarzysz. Taksówka stanęła przed pięknym domkiem. Dani nie pozwolił mi zapłacić, a sam wyjął skórzany portfel i to zrobił. Naszym oczom ukazał się biały domek z drewna. Jego dach był ze słomy. Wchodziło się do niego drewnianymi schodami, obok których był duży także drewniany taras, na którym były cztery biało-granatowe leżaki. B yliśmy pod wrażeniem tego wszystkiego. Byliśmy pierwsi. Za nami parkował już inny samochód z Anto i Leo. Popatrzyliśmy na siebie z Danim i rzuciliśmy nasze walizki. Pobiegliśmy ile sił mieliśmy w nogach, aby zając najelpszy pokój. Otwieraliśmy jeden po drugim, aby był największy i z najlepszym widokiem. Kiedy zwiedziliśmy wszystkie pokoje wróciliśmy biegiem do trzeciego pokoju. Przybiliśmy sobie piątki i opadliśmy na łóżka. Dani wpadł na pomysł, że przyniesie nasze walizki, a ja zostanę, aby przypilnować pokoju. Pzzy drzwiach jednak stwierdził, że oni są silniejsi ode mnie i mnie stąd wygonią. Następnym już wspólnym pomysłem okazało się rozwalenie pościeli po całym pokoju. Dani wyjął z mojej torebki szminkę i nasmarował na lustrze kilka słów "Tu rządzą królowie. Plebs śpi w innym pokojach :) Pozdrawiamy <3". Śmialiśmy się z naszej głupoty jak opętani. Pobiegliśmy z powrotem po nasze walizki. Anto i Leo dopiero szli do domku z walizkami. Oczywiście nie ze wszystkimi. My także musieliśmy iść na kilka razy. Miałam ze sobą dwie duże walizki, a Dani jedna dużą, a drugą trochę mniejszą. Do tego oczywiście torby podróżne, które leżały już w pokoju.
-Zaklepaliście już pokój?- zapytał zrezygnowany Leo. Spojrzeliśmy na siebie z Danim i pokiwaliśmy głowami.
-Skąd wiedziałeś?- spytała zdziwiona Antonella.
-Bo się szczerzą jak głupole- odpowiedział jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.
-Jak królowie- poprawiłam go i znowu wybuchnęliśmy z Danim śmiechem. Kiedy wnieśliśmy nasze walizki, ogarnęliśmy naszą pościel. Reszta zaczęła się powoli zjeżdżać. Ogarnęliśmy z Alvesem temat, że przebieramy się w kostiumy kąpielowe i idziemy kąpać się w Oceanie Spokojnym. Najpierw ja poszłam do  łazienki i wyszłam w rozpuszczonych włosach i takimB kostiumie, a Dani w takich spodenkach kąpielowych. Chłopak założył jeszcze swoje okulary przeciwsłoneczne, a ja swoje. Postanowiliśmy nic nie brać. Wyszliśmy na nasz taras i zostawiliśmy okulary na leżakach. Wtedy przyjechał Geri z Shak i Neymar z Cristianem. Oczywiście ci ostatni przepychali się nawet o to kto będzie pierwszy na schodach. Żaden z nich nie dawał za wygraną. Shakira w końcu zajęła pokój i wyszła do nas. My spojrzeliśmy na nią i szyderczo się uśmiechnęliśmy. Ona natychmiast zrozumiała o co nam chodzi.
-Nie, nie, nie... Proszę was- krzyczała, piszczała i darła się w niebo głosy, ale my mieliśmy przy tym niezłą frajdę. Chwyciliśmy ją za ręce i rozpędzeni wpadliśmy do oceanu. Szybko się wynurzyliśmy i przybiliśmy sobie piątki. Wtedy zobaczyliśmy wszystkich naszych przyjaciół na tarasie roześmianych od ucha do ucha.
Wskoczyłam na plecy Alvesa i się do siebie uśmiechnęliśmy.
-Może by tak pobawić się ich kosztem co?- zapytałam rozbawiona.
-Planujesz umilić im te wakacje robiąc każdemu oprócz mnie kawały wspólniczko?- zapytał niczym jak Sherlock Holmes. Przytaknęłam głową, a on przerzucił mnie tak, że wspięłam się na jego szyję. Piłkarz trzymał mnie za nogi.
-Tylko jedna zasada ty mi nie i ja tobie też nie- powiedziałam ostrzegawczo, ale zaraz potem wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem.
-Tak jest- zasalutował jak żołnierz przez co mnie puścił, a ja zachwiałam się z powodu jego nieskoordynowanych ruchów, po czym oboje straciliśmy równowagę i wpadliśmy do wody. Wynurzyliśmy się i zobaczyliśmy Shak an tarasie całą przemokniętą.
-Shak gdzie kupiłaś taki zajebisty stanik?- zapytałam niby na poważnie przyjaciółki. Wszystkie oczy zwróciły się na nią. Ona sama spojrzała na swoją bluzkę. Pique natychmiastowo zdjął swoją koszulkę i okrył nią ukochaną piosenkarkę. Ona poszła do domu przebrać się, ale ze śmiechem.Za to ją kocham. Inna panna weszłaby obrażona do domu, a ona śmiała się razem z nami.
-Przyznawać się które z was ją tam wciągnęło- zagroził Pique. Oczywiście byliśmy bardzo zgodni z Danim. On wskazał na mnie, a ja na niego. Wszystko było jednocześnie. On strzelił sobie face palma, a potem zwrócił się do Leo, Anto, Neya i Crisa, aby poszli się przebrać bo dołączają do nas. Nagle olśniło nas z obrońcą i cali mokrzy pobiegliśmy do domu. W domku na płytkach Dani się poślizgnął, ponieważ jak wcześniej mówiłam wbiegliśmy mokrzy i aby odzyskać równowagę, pociągnął mnie za rękę, a ja wylądowałam z nim na ziemi. Posłałam mu groźne spojrzenie, ale kolejny raz tego dnia zaczęliśmy się śmiać jak wariaci. Nie przeszkadzało nam dzisiaj nic. Kiedy weszliśmy do naszego pokoju po raz pierwszy obiecaliśmy sobie, że nic ani nikt nie popsuje nam tych wakacji. Oboje leżąc na łóżku przyrzekliśmy sobie "te wakacje będą nasze" i tak będzie. Mamy tysiące pomysłów, które zrealizujemy. Rzecz jasna jedne głupsze od drugich. Leżeliśmy jeszcze chwile na podłodze, ale szybko się ogarnęliśmy i weszliśmy do naszego pokoju po ręczniki i telefony. Pobiegliśmy z powrotem na taras. Na szczęście nikogo tam nie było. Dani przysunął swój leżak do mojego i rozłożyliśmy tam nasze rzeczy. Przygotowaliśmy jeszcze jeden numer dla naszych przyjaciół. Kiedy wszyscy już przyszli byli załamani i zaczęła się walka o dwa leżaki. Stanęło na tym, że Anto dzieli leżak z Leo, a Shak z Gerardem. Dla tamtych miejsca nie było, ponieważ nie przyszli zbyt szybko.Wychodząc z domku na taras przepychali się w drzwiach. Żaden nie chciał odpuścić, więc siłą rzeczą oboje polecieli do przodu. Dani do mnie podszedł i powiedział, że skaczemy na trzy cztery. Zgodziłam się.
-Może zobaczcie jak głęboko tam jest, żeby wam się nic nie stało- zaproponowała Antonella, a pozostali ją poparli. My jednak machnęliśmy ręką na jej słowa, zapewniając, że nic się nam nie stanie. Nasz domek stał na wodzie na grubych palisadach. Złapałam Alvesa za rękę i skoczyliśmy do wody. Szybko podpłynęliśmy pod nasz domek. Dotknęliśmy tam stopami dna. Daniel zaczął się cicho przechwalać, że w ten sposób dosięga podłogi naszego domu, ale ja byłam na to za mała. Alves mnie podsadził.
-Dziękuję staruszku- powiedziałam, śmiejąc się z niego.
-Proszę bardzo malutka jak pchełka siostrzyczko- odpowiedział mi z tym swoim uśmieszkiem.
-Jak pchełka?- nabijałam się z niego. Chciał już coś powiedzieć, ale usłyszeliśmy spanikowane głosy naszych przyjaciół.
"Gdzie oni są? Może im się coś stało? Jezu mówiłam im, że tu może być niebezpiecznie, to nie jest już śmieszne". Po cichu się z tego śmialiśmy, ale Geri tak nas rozśmieszył, że musieliśmy schować się pod wodą. Uwaga cytuję "Może pożarł ich jakiś rekin". A teraz najlepsze- on to mówił na poważnie. Myślałam, że się tam uduszę. Nałykałam się sporo tej jakże słodziutkiej i zdatnej do picia wody. Pewnie Dani tak samo. W końcu się uspokoiłam, a przynajmniej nie mogłam już oddychać pod wodą, więc się wynurzyłam. Zaraz po mnie to samo zrobił Dani. Odwróciliśmy się, aby wypłynąć do tych mośków, ale przed sobą ujrzeliśmy Neymara, Leo, Geriego i Crisa.
-Długo tu stoicie?- zapytał Dani. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, już dawno bylibyśmy martwi. Szykowalibyście dla nas trumnę.
-Dani można mieć kolorową trumnę?- zapytałam jak gdyby nigdy nic. Każdy patrzył na mnie jak an idiotkę oprócz Alvesa. On jakby nigdy nic po prostu mi odpowiedział.
-Brązową albo czarną to raczej tak.
-A na przykład fioletową, żółtą, różową, zieloną, niebieską albo czerwona?- zapytałam. On zastanowił się chwilę.
-Dla mnie na pewno zrobią. W końcu jestem piłkarzem Barcy- spojrzałam na niego obrażona- dobra tobie też taką załatwię. Jaki kolor?- zapytał najnormalniej w świecie.
-Bordowo-granatowa rzecz jasna- odpowiedziałam dumna. On pogłaskał mnie po głowie, wypinając przy tym dumnie pierś.
-Widać, że moja krew- wyszczerzył się- A czemu pytasz? Coś się stało?
-Nie, po prostu zawsze się nad tym zastanawiałam- oznajmiłam, a on chciał coś powiedzieć, ale był zmuszony zamknąć usta.
-Czy my wam przypadkiem nie przeszkadzamy?- zapytał wściekły Cris.
-Nie, przecież nam nie przerywacie... A wracając do tematu Mari...- teraz to ja mu przerwałam.
-Tego o krwi, umieraniu czy trumnie?
-O *wlepie- odpowiedział.
-Chcesz mieć taką na trumnie? -zapytałam, zmuszając go do wysilenia się na więcej informacji.
-Owszem. Taką jak mamy kupić sobie na drzwi- powiedział.
-Dobra Marika, idziemy. Koniec tego bezsensownego gadania- powiedział Cristian i pociągnął mnie za rękę. Ja natomiast złapałam za dłoń Daniego i popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem. On natychmiast chwycił temat. Stanął przede mną i wyrwał moją rękę z rąk Tello.
-Ona ze mną zostaje- powiedział poważnie. On popatrzył na niego kpiąco i zaśmiał się mu w twarz.
-Ona idzie ze mną na taras- syknął w stronę mojego przyjaciela. Tego było za wiele. Co się z tym chłopakiem działo? Nie mógł decydować za mnie i to w dodatku siłą. Był moim przyjacielem. Nigdy bym się nie spodziewała po nim takiego okropnego zachowania. To do niego w ogóle nie podobne. Za plecami Crisa zobaczyłam dziewczyny.
-Chłopaku co ja ci powiedziałem? Głuchy jesteś czy jak?- zapytał coraz bardziej zdenerwowany Dani. To był rzadki widok. Co prawda, Brazylijczyk denerwuje się na boisku, pozwala sobie czasem na różnego typu złośliwości, ale w życiu prywatnym to oaza spokoju.
-Miałem cię za przyjaciela, a ty nie pozwalasz mi spędzić czasu z Mariką. Co z ciebie za kumpel? Teraz ty będziesz się do niej przystawiał?- zapytał wściekły. Dani zamachnął się, aby go uderzyć, ale go powstrzymałam. Złapałam jego rękę.
-Dani nie warto- powiedziałam spokojnym głosem.
-Słuchaj, nie będziesz jej mówić co ma robić, a czego nie bo z tego co mi wiadomo Mari jest już dorosła i może za siebie decydować. Poza tym nie będziesz z nią spędzał czasu bo ona kocha Neymara. Po trzecie ja z nią spędzam dzisiaj czas, a po czwarte jest moją siostrą- mówił nadal zły, ale próbując się opanować.
-Skąd możesz wiedzieć, że ona kocha Neymara, a nie mnie? Ma mętlik w głowie i nie wie sama co czuje- powiedział.
-Cris daj spokój... Nie teraz- poprosiła go Anto, a Shak jej przytaknęła i położyła rękę na jego ramieniu. On odszedł zły jak nigdy dotąd. Było mi go żal, ale z drugiej strony mogłabym go rozszarpać za tą jego cholerną arogancję.
-Dziękuję Daniś, braciszku- powiedziałam, a on się uśmiechnął.
-Nie ma za co Mariś, siostrzyczko.
-Jest. Nie przypadkowo nazywam cię bratem, to równie ważne co pierwsza miłość- zacytowałam słowa polskiego rapera TMK aka Piekielny. Podobają mi się. Są takie prawdziwe, mocne i dobre w tej sytuacji. Piłkarz w odpowiedzi tylko mnie przytulił.
-Kochasz mnie?- zapytał znienacka Neymar. Nadal byłam przytulona do mojego brata.
-Dani pomóż, nie chcę na razie z nim o tym rozmawiać- wyszeptałam do niego.
-Neymar, daj spokój dzisiaj ok?- poprosił swojego rodaka.
-Dani, nie rozumiesz. Muszę wiedzieć.
-Idioto, a co ty myślisz, że odkochała się w kilka godzin?- zapytał go kpiąco Daniel.
-Dobra, idziemy na miasto koniec kropka i nie ma tematów o miłości- zarządziła Anto. Wszyscy zgodzili się na jej pomysł. Dani obiecał mi pogadać teraz z Neymarem o tej rozmowie. Mamy najpierw iść ogarnąć, gdzie są jakieś targi, sklepy, plaże, kino, restauracje, bary i kluby. Potem idziemy na imprezę. Pasowało mi takie rozwiązanie. Poszłam do pokoju, aby się wykąpać. Po tej czynności chciałam ubrać przygotowane ubrania, ale wtedy do pokoju wpadły dziewczyny.
-Gdzie Mari?- zapytały Daniego.
-Kąpie się- odpowiedział. Obydwie podbiegły do drzwi łazienki.
-Słuchaj Mari, przygotujemy ci zajebiste ubrania, żeby Ney był zazdrosny ok?- raczej stwierdziła, niż zapytała Shak.
-Nie wiem czy to dobry pomysł- odpowiedziałam za drzwi łazienki.
-Dobry, dobry pomogę wam dziewczyny- zaoferował swoją pomoc Alves.
-Nie mam chyba nic do powiedzenia- powiedziałam zrezygnowana.
-No nie masz- potwierdziła Anto. Dziewczyny i Dani szybko przygotowali mi ubrania. Ubrałam się więc w to. Włosy rozpuściłam, ale nie malowałam się. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam wyszykowane, piękne moje dziewczyny. Anto prezentowała się idealnie, ale Shak w niczym od niej nie odstawała.
-Wow... Tyle pięknych kobiet u mnie w pokoju- zachwycał się Dani.
-U nas braciszku- poprawiłam go.
-U nas, u nas siostrzyczko- wyszczerzył się Daniel- ruszamy w miasto dziewoje- ucieszył się, zaczął zacierać ręce, po czym mnie objął. Sam wyglądał niczego sobie. Ubrał męską bokserkę w kolorze czarnym, swoje kozackie okulary przeciwsłoneczne, kolorowe szorty i szare japonki z nike. Kozak. Nie ma co, Alves zawsze ma style. Wyszliśmy z domku i natrafiliśmy na znowu kłócących się chłopaków. Czytaj jako Neymar i Cris. Zaś Leo i Geri leżeli na leżakach, odwróceni w ich stronę i zajadali się chipsami. Widok bezcenny.
-Taa znalazł się lepszy piłkarz, który siedzi na ławce- kłócił się z nim Neymar. Leo widząc nasze miny położył palec na ustach i bezgłośne powiedział "ciii". Usiedliśmy więc na schodach i słuchaliśmy.
-Zobaczymy jak teraz będzie jak przyjdzie nowy trener- stwierdził dumny Cristian.
-Tak samo albo nawet nie będzie się nad tobą litował- prychnął napastnik w pierwszym składzie.
-Możesz mówić co chcesz, ale przegrałeś Marikę i znowu będziesz ćpał- tym razem Cristian przegiął i wiedział to każdy. Nie wiem jakim cudem, ale oni w ogóle nas nie zauważyli.
-Marika nie jest jakąś  rzeczą, żeby ją wygrywać czy przegrywać, a poza tym ona sama zdecyduje jak będzie wyglądać jej życie, a nie ty... Tym bardziej ja. Co do ćpania... Nie ma takiej opcji- zadeklarował. Byłam z niego taka dumna i szczęśliwa, że powiedział właśnie takie słowa, a nie inne. Moje serce własnie fikało koziołki. To było niesamowite uczucie.
-Ckliwy tekst, ale to ty ją nazwałeś dziwką- przypomniał mu, a mój uśmiech zszedł.
-Nie twój interes co ja robię... Byłem zdenerwowany i to tylko przez ciebie! Gdybyś się nie wtrącił nadal bylibyśmy razem!- krzyczał.
-Nie jesteś po prostu dla niej zbyt dobry- uśmiechnął się i wtedy Neymar nie wytrzymał. Podbiegłam do chłopaków i ich od siebie odciągnęłam. Nie miałam na tyle siły, więc stanęłam między nami, kładąc ręce na klatce piersiowej Neymara, aby w ten sposób go odepchnąć. Chłopaki zaraz zjawili się obok nas.
-Idziemy na miasto... Nie wiem czy zostajecie i się bijecie czy idziecie z nami- powiedziałam, objęłam Daniego i poszliśmy. Wyruszyliśmy na podbój chilijskiego miasta. Po kilku godzinach wróciliśmy, aby się przebrać do klubu. Włosy rozczesałam, ale nie chciało mi się ich prostować, a potem ubrałam się w taki zestaw. Następnie zrobiłam sobie dość lekki, ale jednak wyrazisty makijaż. Całość prezentowała się wspaniale według mnie. Dziewczyny przyszły do mnie w świetnych strojach i zrobiłyśmy sobie zdjęcie. Każda wrzuciła nie co inne na portale społecznościowe.
Shak podpisała zdjęcie: "Z wariatkami idziemy w melo <3"
Anto podpisała: "Idealny wieczór siostrzyczki <3"
A ja: "Jadą, jadą wariaty".
Wysłałam także nasze zdjęcie tacie i napisałam do niego: "Wszystko ok :) Idziemy do klubu :) Zwiedziliśmy już połowę miasta, ocean jest świetny i cieplutki, domek idealny, atmosfera super. Kocham Cię <3". Potem przyszedł Dani i zrobił mi i sobie selfie. Dodał je tak jak my wcześniej na różne portale społecznościowe z dopiskiem: "Obietnica spełniona :) Z piękną panią siostrą XD". Od razu się uśmiechnęłam, gdy to zobaczyłam.
-Co powiedział?- zapytałam.
-Eeee, dzisiaj o tym nie rozmawiamy- skarcił mnie ze śmiechem- Dowiesz się w swoim czasie- dopowiedział.
-A kiedy będzie ten mój czas?- spytałam, wychodząc na taras, gdzie każdy już na nas czekał.
-Nareszcie jesteście- uśmiechnął się Geri- Idziemy!- zawołał po chwili i skacząc wziął za rękę Shakirę. W ten sposób oboje skakali w drodze do klubu.
-Wracając do tematu to myślę, że dzisiaj lub jutro- odpowiedział na moje wcześniejsze pytanie.
-Kochany jesteś brzydalu- powiedziałam ze śmiechem.
-Ja brzydki? Ja?- nie dowierzał. Zaśmiałam się z niego i wskoczyłam na jego plecy. On się zaśmiał, pokręcił głową i szliśmy dalej.
-Ale wiesz, że masz sukienkę- powiedział już pod klubem. Zeszłam z niego szybko i walnęłam go w ramię. Oczywiście nie obraziłam się na niego, nic z tych rzeczy. Po chwili śmiałam się razem z nim z tej sytuacji. Do klubu nie było zbyt dużej kolejki, więc nie staliśmy zbyt długo. Od razu po wejściu do klubu wszyscy oprócz mnie i Daniego poszli do naszego VIP room'u. My jednak woleliśmy szaleć na parkiecie w rytm brazylijskich hitów. Każdy Brazylijczyk ma poczucie rytmu, więc i mój partner w tańcu je miał.
-Tańczysz jak Brazylijka- skomentował mój taniec Dani. Uśmiechnęłam się do niego.
-Taka pochwała z ust znakomitego tancerza Daniela Alvesa- nabijałam się z niego trochę, ale to jak zawsze. -Odbijany- powiedział pewien chłopak o ciemnej karnacji i z wymalowanym uśmiechem na twarzy. Po tych słowach odepchnął leciutko Daniego biodrem. Uśmiechnęłam się do chłopaka. Tańczyliśmy juz drugi taniec, kiedy zawołał, aby udać się do baru. Tak też zrobiliśmy. Napiliśmy się kilka drinków.
-Jestem Mateo, a ty?- przedstawił się.
-Marika- podałam mu rękę, a on ją ucałował- Jesteś stąd?- tym razem to ja zapytałam.
-Tak, ale ty raczej nie- powiedział.
-Dlaczego tak uważasz?- zadałam kolejne pytanie.
-Masz piękne niebieskie oczy i poruszasz się inaczej, niż chilijskie dziewczyny- uśmiechnął się wyraźnie dumny ze swojej odpowiedzi.
-Więc poruszam się jak dziewczyna, która pochodzi z...?- cały czas się uśmiechaliśmy. Miły z niego chłopak i całkiem dobrze jak na razie mi się z nim rozmawia.
-Brazylii- dokończył.
-Pudło-odpowiedziałam.
-Na pewno nie masz brazylijskich korzeni?- zapytał roześmiany.
-Z tego co mi wiadomo to nie- wyszczerzyłam się.
-To może z Hiszpanii- dalej zgadywał.
-Bingo, strzał w dziesiątkę, zgadłeś, brawo, piątka- po tych słowach przybiliśmy sobie piątkę. Poszliśmy ponownie tańczyć. DJ właśnie puścił wolną piosenkę. Byłam trochę onieśmielona, ale zarzuciłam mu ręce na szyję, a on przybliżył się jeszcze bardziej do mnie. Tańczyliśmy wolno posuwając się po parkiecie. W tym momencie znikąd pojawił się Neymar.
-Ejj to moja dziewczyna- powiedział i popchnął Mateo.
-Żadna twoja gwiazdeczko, ale wolna, nie zajęta, singielka, wolny strzelec wybierz sobie cokolwiek- powiedziałam obojętnie. Nie byłam już na niego zła, ale zawiedziona jego zachowaniem. 
-Pomóc ci Marika?- zapytał Chilijczyk.
-Nie Mateo, dam sobie radę- powiedziałam.
-Dobra, do zobaczenia- pożegnał się i pocałował mnie w policzek. Odchodząc poklepał Neymara po ramieniu i posłał mu przyjacielski uśmiech.
-Zatańczymy?- zapytał po chwili piłkarz Dumy Katalonii z numerem 11.
-A z dziwkami tańczysz?- zapytałam.
-Przepraszam za tamto-powiedział wyraźnie skruszony. Ja jednak nie zamierzałam mu niczego ułatwiać.
-Tym razem nie załatwisz niczego tym głupim słowem- oznajmiłam mu. Chciałam, aby się postarał i  żeby wiedział, że nie zawsze będzie tak, że najpierw będzie mnie wyzywał, podsłuchiwał, fochy strzelał, a potem przyjdzie, przeprosi i wszystko skończy się happy end'em. Może za dużo od niego wymagam, ale taka jestem.
-Rozumiem, ale naprawdę mi przykro- zapewniał. Wiedziałam to bardzo dobrze.
-Tego nie wiem. Słowa bez czynów nie mają żadnej siły- odpowiedziałam i poszłam się napić. Neymar poszedł za mną. Nie chciałam i nie zwracałam na niego najmniejszej uwagi. Zaczęłam rozmowę z kelnerem, który stwierdził, że jestem śliczna i gdyby nie praca to w tym momencie porwałby mnie na mały spacer, aby się lepiej poznać. Miał to szczęście, że Brazylijczyk siedział obok mnie. Czujecie ten sarkazm? Od razu na niego naskoczył. Poszłam do dziewczyn zatańczyć. Bawiłyśmy się świetnie. Potem przetańczyłam kilka godzin z chłopakami. Zarówno naszymi- Leo, Geri i Dani jak i tymi z klubu. Z Alvesem lataliśmy co chwila do baru, ale wcale nam to nie przeszkadzało. Nie byłam jeszcze pijana, kiedy Neymar zarządził, że tamci biorą Alvesa, a on mnie odprowadza. Nie mieliśmy daleko do domu, ale poprosiłam chłopaka, żeby wziął mnie jak wcześniej Dani. Ten jednak uznał, że woli mnie nieść jak "pannę młodą". 
-Wiesz, że cię kocham?- zapytał.
-Nie za często to okazujesz, a tym bardziej tego nie mówisz- stwierdziłam.
-Zmienię się- oznajmił.
-Nie chcę, żebyś się zmieniał. Pokochałam cię takiego jaki jesteś, ale czasem mógłbyś powiedzieć, że mnie kochasz- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Da się zrobić księżniczko- kontynuował z tym swoim seksownym uśmiechem.
-Możesz mnie już puścić- poinformowałam go.
-A jeśli nie chcę?- zapytał.
-Jesteśmy prawie pod domem.
-To co?
-Wejdę sama.
-Nie kłóć się.
-Nie kłócę się.
-Jesteś pijana.
-Nie jestem.
-A mogę cię pocałować?
-Dobrze wiesz, że nie jesteśmy razem- przypomniałam mu. On nie przestawał się uśmiechać.
-Wiem, ale tak na przeprosiny.
-Nie chcę takich przeprosin.
-To jako nagrodę za to, że cię tu przyniosłem.
-Bardzo śmieszne da Silva.
-Trudno- po tym jednym , jedynym słowie po prostu mnie pocałował. Mój plan był prosty. Stop. Właśnie nie był. Trudno mi było go odepchnąć, ale to zrobiłam. Pamiętałam, że miał się bardziej postarać. Szłam do domu, ale on do mnie odbiegł i złapał mnie za rękę. 
-Boję się ciemności- powiedział, a ja popatrzyłam na niego jak na idiotę. Wzruszyłam ramionami i nawet nie chwyciłam jego ręki. To on mnie trzymał. 
-Trudno cię przeprosić- stwierdził.
-Patrz a teraz jestem pijana. Wyobraź sobie jak ciężko będzie na trzeźwo- powiedziałam rozbawiona jego miną. On cicho jęknął.
-Będzie warto.
-Wiadomo- odpowiedziałam. Doszliśmy wreszcie do plaży, przy której nasz domek się znajdował. Zdjęłam buty i w końcu leciutko złapłam jego rękę. On tylko się uśmeichnął i pocałował mnie w policzek. Chodziliśmy tak nad oceanem, a noc była ciemna jak diabli. Mimo to bardzo piękna. Stanęliśmy, patrząc na księżyc. Przytuliłam się do Neymara, a on mnie pocałował w głowę. Takie gesty zawsze odbierałam jako czułe. Uwielbiam, gdy chłopak tak robi. Wreszcie wróciliśmy do domu.
-Nareszcie- zawołał Leo, gdy nas zobaczył.
-Co tak długo?- dopytywała się Shak.
-Kochanie nie pyta się o sprawy intymne- powiedział Geri, a my zmierzyliśmy go wzrokiem.
-Zachowujecie się tak samo- zwróciła się do nas tym razem Anto. Wywróciliśmy oczami, co nie uszło uwadze naszych przyjaciół.
-Gdzie Dani?- zapytałam lekko zmartwiona, że go tutaj nie ma.
-Śpi już- uśmiechnął się Lio.
-Ja też idę- oznajmiłam i pożegnałam się z innymi. 
-Chodź coś ci pokażę- powiedział Neymar pociągnął mnie za rękę do swojego pokoju. Okazało się, że nic nie chciał mi pokazać tylko porozmawiać. Korona z głowy mi nie spadnie z tego tytułu. Postanowiłam, więc trochę z nim porozmawiać. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Z nim tak już jest, a przynajmniej ja tak z nim mam. Mogę z nim o wszystkim porozmawiać i to jest piękne. Potem była bitwa na poduszki. Po kilku godzinach poszłam spać. Leżałam już w łóżku, gdy ktoś zapukał do pokoju mojego i mojego braciszka. Ta osoba bez pozwolenia weszła do naszego królestwa. Okazało się, że to Neymar.
-Przyszedłem ci tylko powiedzieć, że cię kocham- powiedział słodko, a ja chciałam skakać ze szczęścia.
-Ok.
-Ok znaczy ja ciebie też?- zapytał.
-Tak- odpowiedziałam, a wtedy on wślizgnął mi się do łóżka.
-No co przyjaciele ze sobą mogą spać. Obiecuję, że będę grzeczny.
Tak własnie skończył się pierwszy dzień naszych wakacji.


Mamy 47 rozdział- długi i mam nadzieję jakiś w miarę fajny :)