piątek, 30 stycznia 2015

26.Lubimy ranić, nie umiemy przepraszać.

Królewicz przecież wiecznie obrażony na cały świat. Walić go. Tata zagwizdał, aby nas zebrać na jednej linii. Miał nam coś ważnego do powiedzenia. Zobaczyłam na trybunach Anto i Shak. Podobno się  z nimi pokłóciłam, ale nie pamiętam o co. Później się tego dowiem.
-A więc moje zwierzęta i ty córeczko- zaczął, a piłkarze zaczęli buczeć w geście niezadowolenia. Ja tylko stałam i pokładałam się ze śmiechu- Kto wam powiedział, że ona jest lepsza od zwierzęcia?- zapytał ze śmiechem, a wszyscy zaczęli się śmiać. Niestety, ale mi już nie było tak do śmiechu jak im.
-Ciekawe kto ci zrobi śniadanie- powiedziałam i znowu każdy się śmiał.
-Ale Mariczko moja ty kochana wiesz jak ja cię bardzo kocham... Jesteś moja najukochańszą i najlepszą córeczką na świecie- zaczął się podlizywać. Nie powiem, wesoło na tym treningu. Już zapomniałam jak to jest. Uwielbiam taką atmosferę.
-Taa... Bo jedyną- palnęłam- A teraz może powiesz co to za sprawa?- zapytałam się. Jeszcze chwilę się brechtaliśmy, po czym się uspokoiliśmy. Nie mogę powiedzieć, że zrobiliśmy to w szybkim tempie, ale jednak zrobiliśmy.
-Jutro jak wiecie wyjeżdżamy do Brazylii i będziemy grać z Santosem- uśmiechnął się i spojrzał na Neymara- Będziemy tam cały tydzień. Chciałem wam tylko przypomnieć, że macie się spakować i że zbiórka jest jutro na lotnisku o 9 rano- powiedział. Serio? Musiał im przypomnieć, żeby się spakowali? To mnie najbardziej rozśmieszyło.
-Trenerze czemu osoba stojąca obok mnie o imieniu Marika się śmieje?- zapytał Gerard, a tym razem wszyscy się śmiali.
-Bo tata musiał wam przypomnieć o pakowaniu- wytłumaczyłam.
-Ty też się jeszcze nie spakowałaś- powiedział z wielkim uśmiechem na ustach. Wytrzeszczyłam tylko szeroko oczy. Co on właśnie do mnie powiedział? Mam z nimi jechać? W sumie fajnie by było.
-Mam z wami jechać?- zapytałam zdziwiona.
-A coś ty taka zdziwiona? Anto, Shak, Ann też jadą i będzie Raf- wyliczał Leo.
-Dobra koniec tego dobrego! Gramy w dziada!- zarządził tata. Zagraliśmy w dziada, trochę się porozciągaliśmy, a następnie graliśmy mecz. Byłam w drużynie z Tello, ter Stegenem, Leo, Suarezem, Munirem. Byli też inni, ale nie chcę mi się wymieniać. Ważne było to, że nie jestem w drużynie z Neymarem. Zaczęliśmy mecz. Gra była bardzo zacięta. Długo już nie grałam, ale od razu złapałam ich rytm gry. Strzeliłam jedną bramkę, potem Leo strzelił 2 z mojej i Marca asysty. Tamci także nie pozostawali nam dłużni. Neymar strzelił 2 i Pique. Munir podał mi piłkę, a ja biegłam. Obejrzałam się za siebie, aby zobaczyć, gdzie znajdują się obrońcy. Zamiast Alby lub Pique ujrzałam Neymara. Postanowiłam, że strzelę właśnie teraz bramkę. Znalazłam się już sam na sam z bramkarzem. Przynajmniej tak mi się wydawało. Nagle poczułam ból w lewej łydce. Ktoś mnie sfaulował. Nie powiem bardzo bolało. Myślałam, że zaraz odpadnie mi noga. Odwróciłam się w celu znalezienia winnego tego zdarzenia. Moim oczom ukazał się nikt inny jak królewicz. Czy on jest normalny? Wielki piłkarz, a będzie faulował dziewczynę. Leżałam na murawie i lekko się uśmiechnęłam. Chłopaki do mnie podbiegli, a ja wstałam z wielkim uśmieszkiem na twarzy.
-Ja wykonuję karnego- powiedziałam i pogroziłam im palcem. Tak jak powiedziałam, tak też zrobiłam. Idealnie podkręciłam piłkę, która wpadła do siatki. Rzuciłam Neymarowi groźne spojrzenie, ale zaraz się triumfalnie uśmiechnęłam. Byłam górą. Noga mnie nawet nie boli już, ale najważniejsze jest to, że mu dowaliłam. Widziałam w jego oczach tą złość. Nie tym razem panie da Silva. Pograliśmy jeszcze trochę i znowu miałam akcję z Leo. Podałam mu, a on mi. Krzyczał tylko, żebym strzelała. Nie byłam tego pewna, ponieważ obok mnie był Ney i Jordi. W końcu nie miałam nawet komu podać, więc musiałam zakończyć tę akcję sama. Myślałam, że Neymar nie będzie mnie już faulował, ale zrobił coś o dużo gorszego. Myślałam, że go zabiję. Podbiegł do mnie, zarzucił swoje ręce na moją talię i podniósł mnie do góry. Byłam zbyt blisko niego. Moje serce nagle przyśpieszyło. Nie było mi to na rękę. Bałam się takich sytuacji.  Trzymał mnie zdecydowanie za długo. Chciałam się mu wyrwać, ale moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Patrzyliśmy sobie w oczy. On w moje, a ja w jego. Już prawie zapomniałam jak one wyglądały. Zapomniałam, że można w nich utonąć. Nie wiedziałam co robić. Gapiłam się tylko w jego brązowe oczy. Przed oczami przelatywały mi tysiące wspomnień za czasów kiedy byliśmy razem. Wspólne zakupy, imprezy, papierosy, picie, plaża, boisko, pierwsza sesja, oglądanie filmów... Szybko się jednak opamiętałam i wyrwałam się z jego silnych ramion. Widziałam, że był mocno zdezorientowany moim zachowaniem. Wszyscy się na nas patrzyli. Domyślałam się co mogą sobie myśleć, ale nie tym razem. To skończony rozdział w moim życiu. Tego już nie ma. Nie wiem czy byłabym w stanie wybaczyć mu to wszystko przez co tak cierpiałam, te wszystkie kłamstwa, brak zaufania. Kiedy tak o tym myślę to wiem, że nie byłabym na siłach. Mam swoją wartość i nie będę się zniżać do jego poziomu. Jakoś nie chcę mi się kopać 100 metrów w głąb ziemi. 
-Ney co to było?- zapytał się ze śmiechem mój tata. Jasne niech się śmieje. Nie mogę skończyć ani jednej akcji bo jest tutaj jakiś idiota. Mam już tego wszystkiego dość. Ooo... Czujecie? Wraca stara Marika. Mam to wszystko gdzieś.
-Inaczej się nie da- odparł bez żadnych uczuć Neymar. Inaczej się nie da? I co jeszcze? Może frytki do tego? Człowieku czy ty jesteś nienormalny? Ile ty masz lat, żeby się tak zachowywać? Byłam na niego wściekła. Nie chciałam, żeby widział mnie w takiej sytuacji tata, Cris, Shak, Anto... W ogóle tego nie chciałam! Kim on jest, żeby mnie w ogóle dotykać? 
-Jak jesteś słaby to inaczej nie możesz- syknęłam w jego stronę, a reszta drużyny odsunęła się na bok. Chyba wyczuli, że może dojść do kolejnej kłótni. Odkąd tu jestem ani razu nie pogadałam z nim szczerze, poważnie i co najważniejsze spokojnie. Jakoś nie jest mi z tym zbyt źle. Mam na to za przeproszeniem wyjebane. 
-Odezwała się mała dziwka- odpowiedział jadem w moją stronę. Był dla mnie taki jak ja dla niego. Nie. Poprawka. To ja byłam dla niego taka jak on dla mnie. Jak on mnie mógł tak nazwać? Nie mogłam nic odpowiedzieć. Po prostu poszłam do szatni. Walnęłam ręką o ścianę. Byłam wściekła na cały świat. Na siebie, że tak łatwo odpuściłam i pokazałam mu swoją słabość i na niego, że mógł mnie tak nazwać. Przebrałam się i poszłam na trybuny do dziewczyn. Chciałam wiedzieć dlaczego jestem z nimi pokłócona. O ile w ogóle jestem. Nie pamiętam zbyt wiele z tamtej imprezy. To była zdecydowanie jedna z najgorszych zabaw w moim życiu. Chciałam zapomnieć o nocy z Neyem, ale nie mogła. Cały czas wypominałam sobie, że jestem taka głupia i naiwna, aby iść z nim do łóżka. Ze wszystkimi tylko nie z nim. Co ja narobiłam. Weszłam po schodach na trybuny i podeszłam do miejsca, gdzie siedziały dziewczyny. 
-Hej- powiedziałam nieśmiało. Ne wiedziałam czy powinnam tutaj przychodzić, ale teraz się nie cofnę. Nie mogę.
-Cześć- odpowiedziała Shakira jednocześnie z Antonellą. Byłam zdziwiona. Wydawały się nie być złe. To może jednak się nie pokłóciłyśmy.
-Słyszałam, że się pokłóciłyśmy- zaczęłam. Miałam taki mętlik w głowie, że masakra. Pustka. Jak ja mam z nimi rozmawiać. Dam radę. Dam radę. Dam radę. Tak właśnie sobie powtarzałam w myślach.
-Trochę nas zwyzywałaś- powiedziała Anto ze smutnym głosem. 
-Przepraszam... Byłam wtedy pijana i nic nie pamiętam- wyjaśniłam. Nie chciałam, aby jakaś głupia impreza popsuła naszą przyjaźń. I tak popsuła już mi życie. W końcu przespałam się z tym idiotą. Nadal do mnie to nie docierało. Nie mogłam w to uwierzyć. Bezsensu.
-Spoko. Nie jesteśmy złe- uśmiechnęła się przyjaźnie Shak.
-Rozumiemy, że byłaś pijana i nad sobą nie panowałaś- powiedziała Anto i podobnie jak Kolumbijka po prostu się do mnie uśmiechnęła. Rzuciłam się im na szyje, a one natychmiast odwzajemniły mój uścisk. Byłam wdzięczna Bogu, że mam takie wspaniałe osoby obok siebie.
-Ta impreza była okropna- powiedziałam ze łzami w oczach. One popatrzyły się na mnie i nie wiedziały chyba o co chodzi. 
-Co się stało?- zapytała przejęta blondynka. Musiałam to komuś powiedzieć. Opowiedziałam im o moim zachowaniu na imprezie, ale one to doskonale pamiętały. Zaczęły mnie pocieszać, że każdemu może się zdarzyć.
-Ale... Obudziłam się rano w bieliźnie...- opowiedziałam im o sytuacji z "11" Barcy. Płakałam. Nie chciałam takiego zakończenia- Przespałam się z nim.
-Nie- zaprzeczyła szybko Shak.
-To nie tak- dodała Anto- między wami nic nie zaszło. Siedziałyśmy cały czas w pokoju z tobą bo się o ciebie bałyśmy, a Ney był wtedy tak pijany, że nie był zdolny do niczego. Zresztą ty też- uśmiechnęły się do mnie promiennie.
-A ta bielizna?- zapytałam. Jeśli tak było to czemu się tak obudziłam? 
-Przebrałyśmy cię- odpowiedziała Shak. Wypuściłam głośno powietrze. Gadałyśmy jeszce trochę i temat znów zszedł an mnie i Neymara.
-To było słodkie kiedy cię tak podniósł- emocjonowała się partnerka Leo. 
-To było okropne.
-Pasujecie do siebie- powiedziała tym razem mama Milanka.
-Według mnie to oboje unosicie się teraz dumą. On powiedział do ciebie tak, ty do niego tak... Ale nie mów, że zapomniałaś jaki był dla ciebie bliski- ciągnęła Anto.
-To idiota.
-Wiesz... Jedno słowo najsilniejsze uczucie może zabić. Lubimy ranić, nie umiemy przepraszać. Trudno jest kogoś zapomnieć kto był dla nas kiedyś całym światem, a nawet więcej. Oddałabyś za niego życie. My to wiemy- wypowiedziała się Shak.
-Ja muszę już iść- powiedziałam i poszłam do parku. Nogi same mnie zaniosły do drzewa, na którym Ney wyrył nasze inicjały. Wyjęłam scyzoryk z kieszeni i zamazałam literę "M". Usiadłam na trawie, opierając się plecami o drzewo. Jego słowa cały czas siedziały mi w głowie... "Mała dziwka". Może właśnie nią jestem. Kim ja jestem? Straciłam swoją osobowość wraz z przyjazdem do Barcelony. Kocham to miasto i tych ludzi. Kocham to wszystko mimo że to zabiera mi całe moje szczęście. Pieprzona masochistka- przemknęło mi przez głowę. Chciałam schować się gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Gdzieś gdzie będę tylko ja. Postanowiłam wrócić do domu i się spakować. Tata już był w domu.
-Czemu wyszłaś z treningu? Martwiłem się- zapytał, a ja nie miałam teraz ochoty na rozmowę. Nie teraz. Ja tak po prostu mam. Nie chcę go zranić, a teraz to na pewno zrobię. Muszę się trochę uspokoić. 
-Porozmawiamy później... Idę się spakować- rzekłam i poszłam na górę. Przynajmniej nie przespałam się z Neymarem. Jedyna dobra wiadomość i 100 złych. Wyjęłam moją walizkę, która leżała pod łóżkiem i zaczęłam się pakować. Robiłam to naprawdę powoli, więc długo mi to zajęło. Chciało mi się spać jak cholera. Ostatnio dużo śpię. Położyłam spakowaną walizkę obok szafy. Wybrałam na jutro ciuchy, aby rano nie szukać. Następnie poszłam wziąć prysznic. Wysuszyłam swoje długie włosy i przebrałam się w piżamkę. Umyłam jeszcze zęby i poszłam na taras zapalić papierosa. Tyle wspomnień z tego tarasu. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Długo z nią walczyła, ale nie dałam rady. Szybko ją starłam i poszłam położyć się do łóżka. Leżałam nawet z nogami na ścianie. Po prostu nie mogłam zasnąć. Nie wiem czym to było spowodowane. Po kilku godzinach odpłynęłam w krainę Morfeusza. 



Mamy już 26 rozdział :) I jak podoba się? Wiem, że jest krótki, ale mam spuchniętego palca i nie moge nim ruszać i ciężko mi się piszę... Przepraszam. Jak myslicie co się wydarzy w Brazylii? 
Komentujcie bo blog ma ponad 16 tysięcy wyświetleń, a przy rozdziałach jest około 12 komentarzy :(








































wtorek, 27 stycznia 2015

25. Może nią jestem.

W nocy długo nie mogłam zasnąć. Ostatnio zdarza mi się to coraz częściej. Tak dokładniej to od przyjazdu do Barcelony. Wstałam wcześnie rano. Spojrzałam na zegarek- 6 rano. Pogięło mnie. Co ja o tej godzinie robię na nogach? Panno Mariko, czyżby panna zapomniała, że nie może spać? Bez sensu. Poszłam wziąć długą kąpiel. Skoro już nie mogę spać to zrobię coś pożytecznego. Po jakże orzeźwiającej kąpieli postanowiłam trochę pobiegać. Ubrałam się w strój do biegania. Wyszłam z domu, zakładając słuchawki. Biegłam, a potem pomyślałam, że nie potrzebnie się kąpałam. Trudno. Biegłam, a na mój policzek wdarła się pojedyncza łza. Czemu ja płacze? Nic się nie wydarzyło, abym miała powód do płaczu. Jestem nienormalna. Natychmiast się ogarnęłam i biegłam dalej. Mijałam staw, wokół którego było pełno drzew i ławek. Nikogo nie było wokół. Cieszyłam się z tego. Ten park jest najpiękniejszy, gdy nikogo tu nie ma. Czuję, że jestem tu bezpieczna. Biegłam tak aż nagle upadłam. Popatrzyłam się w górę i ujrzałam osobę, którą najmniej chciałam tu ujrzeć. Wyciągnął do mnie rękę, ale postanowiłam, że wstanę sama. Nie potrzebowałam żadnej pomocy. Jestem na tyle samodzielna, silna i niezależna, że mogę radzić sobie sama. I to we WSZYSTKIM.
-Co tu robisz?- zapytałam go dość niemiło. W sumie nawet nie wiem dlaczego się do niego odezwałam. Nie powinnam. Zdaję sobie z tego sprawę, ale teraz już nic z tym nie zrobię. Mam nadzieję, że zaraz go szybko spławię.
-Biegam- powiedział tym swoim zachrypniętym głosem. Poczułam zapach mięty. Dopiero teraz na niego spojrzałam. Krótkie spodenki i koszulka na szerokich ramiączkach. Podkreślała jego wyrzeźbione ciało. Nic specjalnego- Jak po imprezie?- nagle zapytał. Co mu mam powiedzieć? Że sama nie wiem jak jest? Że coś się wtedy stało w moim sercu, ale nie wiem co? Że czuję się jak dawniej? Jak wtedy, kiedy miałam depresję? Przecież mu tego nie powiem.
-W porządku... A u ciebie?- skłamałam, po czym zapytałam od niechcenia.
-Zachowałaś się jak dziwka wtedy- palnął. Poczułam to ukłucie w sercu. Nie kocham go, ale to nie jest miłe. A co najgorsze sama o tym wiem. Tyle, że ja wiem dlaczego to robię, a on nie. 
-Może nią jestem- powiedziałam z uśmiechem na ustach. Udawałam niewzruszona, ale w środku eksplodowałam. Kim on jest, żeby tak o mnie mówić? Nigdy nikogo nie zdradziłam, a z tymi facetami się nie przespałam. Tylko się z nimi całowałam! Jestem dorosła i będę robić co chcę, a jemu nic do tego.
-Może- odpowiedział po krótkiej chwili bardzo pewny siebie. Uśmiechnął się lekko, a ja byłam już na niego mega wkurzona. Jednak nie dam mu tej satysfakcji. Co to, to nie. Nie dam mu się sprowokować. 
-Cieszę się, że się ze sobą zgadzamy. Chociaż jeden raz- mówiłam, udając, że wszystko mi jedno co o mnie mówi. W sumie to co mnie to obchodzi? Kim on niby jest? Nędzny piłkarzyna i nikt więcej. 
-Zgadzaliśmy się nie tylko w tym. Nie pamiętasz już jak byliśmy razem? Nasze wspólne spotkania, filmy i inne rzeczy, które razem robiliśmy- wymieniał, a ja postanowiłam być dla niego taka jak on dla mnie. Wredna. Chamska. Niemiła. Nieprzyjemna. Szorstka. Udawać lepszą.
-Chodzi ci o te wakacje na Ibizie- powiedziałam ze śmiechem.
-Jakie wakacje?- zapytał zdziwiony, a mi właśnie o to chodziło.
-Aa przepraszam to nie z tobą. Upss... Wpadka. Dobra ja już muszę lecieć. Do zobaczenia- krzyknęłam i już mnie nie było. Cieszyłam sie jak dziecko. Dogadałam mu. Tak! Pobiegłam do domu. Wzięłam prysznic. Ubrałam się w to:



Następnie poszłam do kuchni w celu przygotowania śniadania dla mnie i dla taty. Postanowiłam zrobić naleśniki z nutellą oraz z owocami. Kiedy nakrywałam już do stołu do kuchni wszedł tata.
-Cześć tato- przywitałam się z nim i pocałowałam go w policzek. 
-Siemka skarbie- odpowiedział- To dla mnie?- zapytał i zasiadł do stołu z wielkim uśmiechem na ustach. No tak... Kobieta w domu. Nie chcę wiedzieć co on jadł jak mnie nie było. Zapewne kanapki, kanapki, tosty, kanapki, pizza, kanapki i pizza. Taki jest właśnie mój tatuś. Po co coś sobie ugotować? Lepiej stwierdzić, że się nie umie. Co z tego, że się nawet nigdy nie próbowało. 
-Dla NAS- podkreśliłam ostatnie słowo. On tylko się uśmiechnął i zaczęliśmy zajadać się pysznym posiłkiem. Achh... Ja skromna. Podczas spożywanie tych PRZEPYSZNYCH naleśników cały czas się śmialiśmy. Tata opowiadał różne, dziwne i śmieszne rzeczy z czasu, kiedy nie było mnie w Barcelonie. Nie powiem uśmiałam się. Istne dzieci w przebraniach dorosłych. O Pique już nie wspomnę. Mówiłam już- człowiek umysłowo chory. Wielkie kondolencje dla Shakiry i Milanka. Naprawdę. Bardzo szczere i wielkie. Tata zmywał naczynia, a ja przyszłam nalać sobie soku pomarańczowego.
-Masz na dzisiaj jakieś plany?- zapytał mnie mój tata. W sumie to mam.
-Mam w planach dzień z kanapą, pilotem i laptopem, a co?- zapytałam, wcześniej przedstawiając mu moje jakże interesujące plany na cały dzień. Ja to jednak lubię marnować sobie życie. Tyle czasu na kanapie.
-A co ty na zmianę planów?- podpytywał mnie cały czas się szczerząc. O co mu chodzi?
-Zależy- odparłam niepewnie. Cóż się stało. Odparłam NIEPEWNIE. Uhuhu ale się porobiło.
-O My God- powiedział i przekręcił oczami, a ja się cicho zaśmiałam.
-Wow nauczyłeś się angielskiego... Czekasz na medal?- zapytałam tępo. Popatrzyliśmy się na siebie, a po chwili wybuchnęliśmy śmiechem.
-Chłopaki mi powinni dać medal- mruknął, ale usłyszałam.
-Chłopaki powiadasz?- zapytałam ze śmiechem.
-Dobra jestem twoim ojcem i zabieram cię do pracy- krzyknął ze śmiechem, a ja po prostu ryczałam ze śmiechu. Często tak mam. Dzień jak co dzień.
-Będę mogła grać?- zapytałam. 
-Będę mogła grać?- przedrzeźniał mnie tata- Zamiast powiedzieć noo tak zapomniałam, że obiecałam to chłopakom, których tak bardzo kocham to się martwi o siebie... W kogo ty się wdałaś?- ironizował, a ja pękałam ze śmiechu. Stwierdzam, że inni mogą mi zazdrościć takiego ojca.
-Idę po rzeczy- powiedziałam nie przestając się śmiać i tak też zrobiłam. Zeszłam na dół z torbą treningową. Postanowiliśmy z tatą przejść się na stadion. W końcu mieliśmy jakieś 10 minut. Dobra... Naszym tempem jakieś 30, ale co z tego? Śmiałam się w duchu z samej siebie. Nagle dostrzegłam, że mój humor się poprawił. Pewnie byłam taka smutna albo zła bo wstałam rano. Tak, to na pewno to. Doslziśmy pod wielki obiekt sportowy, a ja poczułam znów to coś. Nie wiem co to, ale zawsze kiedy jestem na Camp Nou to jestem szczęśliwa. Poszłam do szatni. Szybko się przebrałam, ponieważ się z tatą spóźniliśmy. Chłopaki nie dadzą mu żyć. Będą mu wypominać to do końca życia. Przebrałam się szybko i wyszłam z szatni. Moje ciuchy były porozrzucane dosłownie wszędzie, ale nie wnikajmy w to. Kto powiedział, że mam zostawiać po sobie porządek? Pobiegłam na murawę i w kogoś wbiegłam. Albo ja w kogoś albo ten ktoś we mnie. Spojrzałam w górę i zobaczyłam Tello. Już się wystraszyłam, że drugi raz wpadłam na tego samego osobnika. Chyba bym oszalała. 
-Witam piękną panią- przywitał się ze mną Cris. Powiedziawszy to pięknie się uśmiechnął. Odwzajemniłam uśmiech. Przypomniała mi się sytuacja z imprezy. Chyba komuś należą się przeprosiny.
-A ty się nie gniewasz?- zapytałam.
-O co?
-Walnęłam cię na imprezie- wyjaśniłam. Mam nadzieję, że zaprzeczy. Weszliśmy na murawę.
-Trochę-odpowiedział.
-Jak mogę to zmienić? Aaa przepraszam- powiedziałam.
-To nie wystarczy- wyszczerzył się, a ja wiedziałam już, że coś knuje- Pocałuj mnie- rozkazał. Spojrzałam się na niego z miną "wtf?". W końcu stanęłam na palcach i cmoknęłam go w policzek, a on zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku. Wszyscy piłkarze się na nas patrzyli, śmiali i buczeli. Nawet mój tata. Mówiąc wszyscy nie mam na myśli Neymara. Królewicz przecież wiecznie obrażony na cały świat. Walić go. Tata zagwizdał, aby nas zebrać na jednej linii. Miał nam coś ważnego do powiedzenia. Zobaczyłam na trybunach Anto i Shak. Podobno się z nimi pokłóciłam, ale nie pamiętam o co. Później się tego dowiem.


Specjalnie dla was 25 rozdział xD Coś szybko je dodaje :D Jak wam się podoba? Co może się zdarzyć później na treningu? Jaką rolę odegra tam Tello, a jaką Neymar? Czekam na pomysły... I co z tym telefonem Neymara? Komentujecie :)






















niedziela, 25 stycznia 2015

24. Po prostu o tym zapomnijmy.

Kompletnie pijana poszłam na parkiet, jednak po kilku minutach przeniosłam się na stół właściciela i to właśnie tam zaczęłam tańczyć. Byłam zbyt pijana, aby kontrolować to co robię. W końcu o to mi chodziło.
Wzięłam butelkę czystej wódki i seksownie tańczyłam. "Zachowujesz się jak dziwka"- przemknęło mi przez głowę. Trudno. Widocznie nią jestem. Odpędziłam od siebie nie przyjemne dla mnie w tym momencie myśli i nadal tańczyłam. Podszedł do mnie jakiś kolega Tello. Miał chyba na imię Stefano albo Stiff albo... Nie pamiętam. Położył swoją rękę na moim udzie, a ja kucnęłam tak, że poczułam jego chłodną dłoń na moim tyłku. Uśmiechnęłam się uwodzicielsko. Wiedziałam o czym myślał. W sumie czemu nie? Jestem wolna. Muszę korzystać z życia. Napalony chłopak wziął mnie na ręce i zaczął się ze mną kręcić. Po chwili postawił mnie na ziemi. Ujrzałam obok mnie jakiegoś chłopaka, którego w ogóle nie znałam. Podeszłam do niego, ciągnąc za rękę mojego towarzysza. Złapałam nieznanego chłopaka za koszulę i wpiłam się w jego usta. Na początku był lekko zdziwiony, ale po chwili odwzajemniał moje pocałunki. Swoją ręką zjeżdżał coraz bliżej. Pozwalałam mu na to. Jednak ktoś mnie od niego odciągnął. To Stefano albo Stiff... Boże jak on ma na imię?! Dobra dla mnie będzie Stefano. A więc Stefano chciał się bić z nieznanym mi chłopakiem, ale w ostatniej chwili go odciągnęłam.
-Lubię trójkąciki- powiedziałam seksownie. Oni na siebie spojrzeli, potem na mnie i oboje położyli swoje ręce na moje pośladki. Tym razem pocałowałam Stefano. Następnie swoje pocałunki przeniosłam na usta blondyna, którego w ogóle nie znałam. I wiecie co? To było najlepsze. To, że wcale ich nie znałam. Podczas mojego pocałunku z wysokim blondynem podeszła do nas jakaś dziewczyna. Odciągnęła ode mnie chłopaka. Płakała. Nawet bardzo płakała.
-Jak mogłeś mi to zrobić?- zapytała się go cicho. Jej płacz zagłuszał słowa. On nic nie mówił. Wtedy się roześmiałam. Śmiałam się jak opętana. Ona spojrzała na mnie tymi oczami pełnymi łez- Śmieszy cię to? Kochałam go! A ty w jednej chwili tak łatwo to zniszczyłaś!- krzyczała, a wokół nas zebrała się dość spora grupka imprezowiczów. Miałam satysfakcję, że mnie z nim zobaczyła. Wiedziałam, że jest z dziewczyną. 
-Widocznie go nie pociągasz- powiedziałam z wielkim uśmiechem na ustach. Taka właśnie się stałam. Jestem suką. A co najlepsze nie chcę tego zmieniać. Podoba mi się to. Nikt nie może mnie zranić. Teraz ja będę zadawać rany. 
-Jak możesz!- podeszła do mnie i rzuciła się na mnie z rękami. Byłam rozbawiona całą tą sytuacją. Mała blondynka się na mnie rzuciła, a jej chłopak ja ode mnie odciągnął. Miarka się jednak przebrała kiedy trafiła mnie w twarz. Obok mnie znalazł się Tello i chciał mnie zatrzymać, ale go uderzyłam. Co on sobie wyobraża? Nikim ważnym dla mnie nie jest, więc niech spada. Tym razem to ja rzuciłam się na dziewczynę. Zamachnęłam się porządnie i walnęłam ją z pięści. Musiało ją to boleć bo aż ją odrzuciło. Upadła by gdyby nie jej chłopak, który ją złapał. Byłam z siebie zadowolona. Odeszłam z tamtego miejsca. Stefano poszedł za mną. Przyparł mnie do ściany i zaczął całować.
-Lubię takie dziewczyny- wymruczał mi wprost do ucha. Przybliżał się tak blisko, że czułam wybrzuszenie w jego spodniach. Podniósł mnie delikatnie do góry, a ja oplotłam nogami jego biodra. Zdawałam sobie sprawę z tego, że jestem w sukience. Jego kilkudniowy zarost drażnił moją skórę. Oderwałam się od niego. Popchnęłam go.
-Najpierw się ogól idioto- rzuciłam i poszłam się napić. Nie wiedział co ma robić. Jego mina była komiczna. To ja wybieram sobie faceta, a nie oni mnie. Ten mi akurat nie pasował i tyle. Podeszła do mnie Shakira. Chwilę rozmawiałyśmy. Niestety potem urwał mi się film. Spojrzałam na godzinę- 15:09. To sobie pospałam- pomyślałam. Głowa mnie bolała nie miłosiernie. Podniosłam się i przeżyłam szok. Nie leżałam w swoim łóżku. Pff... Ja nawet nie byłam w swoim domu. Miałam na sobie tylko bieliznę. Moje ubrania były porozrzucane po całym pokoju. Ups... Czyżbym się jednak z kimś przespała. Zaśmiałam się po cichu i zeszłam na dół. Nie znałam tego domu, ale po chwili ujrzałam jakąś blondynkę. 
-Obudziłaś się już- uśmiechnęła się, ale czułam, że nie był to miły uśmiech. Postanowiłam znowu być suką. Znowu? Marika ty nią jesteś cały czas. Właśnie. A oto przedstawia wam się moja podświadomość. Kochana co nie? 
-A co ślepa jesteś?- zapytałam sarkastycznie. Nie wiedziałam nawet co tu robię, ale jak ja się jej mam o to zapytać. Jak jej tak odpowiedziałam to nie będę się prosić. "Miej wyjebane, a będzie ci dane"- kocham ten cytat. Chyba dzisiaj się sprawdzi. Podeszłam do lodówki, jakbym była u siebie i wyjęłam z niej wodę. Zaczęłam ją pić z butelki. Miałam nadzieję, że wkurzę tym tą jakże idealnie wytapetowaną blondyneczkę. 
-Nie za dobrze się tu czujesz? Nie dość, że chodzisz tu w samej bieliźnie to jeszcze pijesz moją wodę- wrzeszczała. Miała problem, a ja rację. Wkurzyłam ją. Zaśmiałam się w duchu. Ludzie są naiwni. Cofnęłam się do jej słów, a potem spojrzałam na swój strój. Czarny, seksowny komplet. Uśmiechnęłam się, a moim oczom ukazał się Pique. Kiedy go zobaczyłam wyplułam wodę, którą piłam. On nadal się ze mnie śmiał. Zobaczyłam jakąś koszulkę na stole i ją założyłam. Pociągnęłam Gerarda za rękę. 
-Shakira mnie zabije- powiedział. Szczerze mówiąc w tym momencie serce podeszło mi do gardła. Nie mogłam przespać się z facetem mojej przyjaciółki. Jaka ja jestem głupia. O Boże tylko nie to. Ledwo oddychałam. Co teraz będzie? Przecież Pique to tylko mój przyjaciel. Co ja narobiłam. Usiadłam załamana na kanapie i przeczesałam rękę moje włosy. W końcu zadałam mu pytanie, które mnie nurtowało. Bałam się odpowiedzi. 
-Czy my... No wiesz... Coś... No ten...- jąkałam się jak głupia. Po prostu nie mogłam wymówić tych słów. Nie mogłam uwierzyć, że zrobiłam to mojej przyjaciółce. Wszystko tylko nie to. Gerard natychmiast wybuchnął śmiechem. Popatrzyłam na niego zdziwiona.
-Czy ty myślisz, że my ze sobą spaliśmy?- zapytał cały czas się śmiejąc. To oznacza tylko jedno. Nic między nami się nie zdarzyło. Wypuściłam trochę głośniej, niż miałam w zamiarze powietrze. Naprawdę mi ulżyło. Walnęłam go w ramię. Po chwili śmiałam się z tego razem z nim. Ja i on. Moje myśli są dziwne. Śmialiśmy się jak opętani. W końcu zapytałam go o jeszcze jedną rzecz.
-A gdzie my jesteśmy?- on śmiał się z tego pytania jeszcze bardziej, niż z poprzedniego. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Wiem, że to dziwne, ale nie mam pojęcia gdzie jestem. 
-Jesteś niemożliwa- śmiał się- Czy ty w ogóle coś pamiętasz?- zapytał nadal trochę chichocząc pod nosem.
-Pamiętam tylko, że gadałam o czymś z Shak, a potem to mi się film urwał- odpowiedziałam poważnie. To cholernie beznadziejne uczucie. Taka pustka w głowie.
-Na pewno chcesz wiedzieć co wczoraj robiłaś?- zapytał, a ja zaczęłam się nad tym zastanawiać. Pewnie przespałam się z jakimś nieznajomym typkiem. Po co mi to wiedzieć? Przypomniał mi się taki jeden cytat.
-Wiesz... Jest taki cytat. "Dziś to tylko parę dni z kalendarza, do których nie wracamy, no cóż tak się zdarza"- powiedziałam i odeszłam.
-Ale ja ci muszę to powiedzieć- jęczał, idąc za mną. Czego ten człowiek jeszcze nie zrozumiał? 
-Ale ja nie chcę tego słuchać- powiedziałam. On nadal za mną szedł. O co temu pacanowi chodzi? Odwróciłam się, żeby mu powiedzieć, aby za mną już nie szedł, ale przypomniałam sobie, że nie wiem co tu robię.
-Chcę tylko wiedzieć gdzie jestem- odpowiedziałam pewnie. Gerard uśmiechnął się, jakby przeczuwając, że w końcu zadam mu to pytanie. Musiałam wiedzieć. Aż tak wyjebane to ja nie mam.
-To dom Suareza- odpowiedział.
-A co ja tu robię?- zapytałam, patrząc na niego jak na idiotę. Poprawka. On się tak zachowuje. W sumie przydałyby mu się badania u psychiatry. Pogadam o tym z tatą. Z moich głupich przemyśleń wyrwał mnie właśnie ten najprawdopodobniej umysłowo chory człowiek.
-Nie pamiętasz?- zapytał. Wiedziałam, że się ze mnie podśmiewa. Albo zrobiłam coś głupiego albo zrobiłam coś mega głupiego. Chyba jednak wolę wiedzieć co wczoraj robiłam.
-Dobra powiedz co się wczoraj działo- nakazałam obrońcy mojej ukochanej Barcelony. Spojrzałam na swoją koszulkę i zamarłam- Czy to koszulka Neymara?- zapytałam, a on pokiwał twierdząco głową. Szybko uciekłam na górę, wołając tylko, aby chwilę zaczekał. Biegłam jak głupia po schodach. Nagle zderzyłam się z czymś, a raczej z kimś twardym. Dlaczego oni wszyscy muszą mieć takie twarde mięśnie?  Zabiją mnie kiedyś. Osoba, na którą wpadłam szybko mnie złapała. W myślach byłam jej naprawdę wdzięczna za to. Gdyby nie ona właśnie leżałabym na dole. Nie powiem jednak żadnego dziękuję. Po co na mnie wpadał? 
-Skąd masz moją koszulkę?- zapytał. Zamarłam. Kurwa. Niemożliwe. Poczułam zapach mięty. W tym momencie byłam pewna. To on. Dlaczego? Skrzywiłam się i bez słowa go wyminęłam. Weszłam do pokoju, gdzie spałam. Szybko zdjęłam koszulkę, a tej chwili do pomieszczenia wszedł Brazylijczyk. Rzuciłam w niego jego własnością i ubrałam szybko sukienkę. Szukałam właśnie moich butów.
-Czemu spaliśmy w jednym pokoju?- zapytał, a moje serce kolejny raz podeszło do gardła. Zatrzymałam się na środku pokoju i nie mogłam wydusić z siebie słowa. Neymar podał mi jeden z moich butów.
-Nic z wczoraj nie pamiętasz?- zapytałam z nadzieją, że jednak tak nie będzie. W sumie to ja nie wiem co my wczoraj robiliśmy.
-Nie, a powinienem?- zapytał zdziwiony. Tylko nie to. Przespałam się ze swoim byłym. Powiedziałabym, że więcej nie piję, ale i tak nie dotrzymam słowa. Co się ze mną wczoraj działo?
-Nie wiem- odpowiedziałam. Zupełnie nic nie wiem. Usiadłam na łóżku i zakładałam mojego jednego buta. W tym czasie zobaczyłam drugiego pod biurkiem. Podeszłam do miejsca, gdzie znajdowała się moja własność. Wzięłam go do ręki i znowu udałam się na łóżko. Spojrzałam na "11" Barcy. Wyglądał jakby myślał.
-Jakaś nowość- powiedziałam, a on spojrzał się na mnie głupio- Wyglądasz jakbyś myślał- palnęłam.
-Przespaliśmy się ze sobą- powiedział poważnie, zupełnie zbywając moje docinki.
-Coo?- wydarłam się jakbym to ja była chora umysłowo, a nie Geri. W jednym momencie zakrztusiłam się własną śliną. Położyłam się na łóżku i zakryłam twarz rękami. Przypomniało mi się.
-Pamiętam tylko tyle, że weszliśmy do pokoju, całowaliśmy się i tyle- wyjaśniłam. Miałam nadzieję, że to tylko moje chore urojenia. Tak nie może być. 
-Potem wziąłem cię na ręce i zrzucaliśmy z siebie ciuchy- powiedział i przełknął głośno ślinę.
-A dalej?- zapytałam ciekawa. Nadal miałam w sobie tą iskierkę nadziei, że to wszystko okaże się tylko złym snem. Głupim i beznadziejnym koszmarem.
-Tylko tyle pamiętam- powiedział. Było minęło. Takie jest życie.
-Jesteśmy dorośli i takie rzeczy się zdarzają. Po prostu o tym zapomnijmy- zaproponowałam w ogóle tym nie przejęta.
-Czy ciebie pogięło? Przecież my się ze sobą przespaliśmy- wytłumaczył przerażony.
-W takim razie mam nadzieję, że było mi dobrze- powiedziałam, wzięłam torebkę i wyszłam. Spojrzałam na godzinę. Siedzę tutaj ponad 3 godziny. Jest już 18. Chciałam wyjść już z tego domu, ale zatrzymał mnie Gerard.
-A więc Suarez przeniósł imprezę do siebie...- zaczął mój przyjaciel.
-Tak, tak. Wiem już wszystko- rzuciłam i wyszłam. Miałam dość. Poszłam do sklepu i kupiłam papierosy oraz zapalniczkę. Dawno już nie paliłam, ale teraz po prostu muszę. Przespałam się z moim byłym. Z Neymarem da Silva Santosem Juniorem. Oby tylko tata się o tym nie dowiedział. On najpierw zabije jego, a potem mnie. Paliłam jednego papierosa za drugim. W końcu doszłam do domu i położyłam się spać. Jutro będzie kolejny dzień. Miejmy nadzieję, że lepszy.



~Perspektywa Neymara~

Dla niej to nie miało znaczenia. Pamiętam jakie wczoraj wywołała zamieszanie, ale to nie była ona. Nigdy nie była dziewczyna, która całowała się z pierwszym lepszym chłopakiem. Uderzyła Tello. Wydarła się na Shak i Anto. Nie wiem o co im poszło, ale zupełnie je olała. Gdzie jest dawna Marika? Postanowiłem pojechać do domu, ale kiedy tylko zszedłem na dół zatrzymała mnie moja dziewczyna. Jess. Czego ona jeszcze chce? Tylko nie ona i jej wykłady na temat picia.
-Mam tylko jedno pytanie- powiedziała, a mnie zamurowało. Ona ma tylko jedno pytanie. Cud! Ludzie idziemy do kościoła. W telewizji to pokażcie. Jessica Morque ma tylko jedno pytanie!- Zdradziłeś mnie z nią?- zapytała.
-O kogo ci chodzi?- zapytałem. Czyżby ona już wiedziała. To dziwne bo do spostrzegawczych to ona raczej nie należy. Ogarnij się! To twoja dziewczyna. 
-O tą idiotkę, która paradowała tutaj w czarnej bieliźnie i tych swoich kolorowych włosach...- coś jeszcze mówiła, ale już jej nie słuchałem. Kolorowe włosy- to mogła być tylko Marika. Dobrze wiem, że Jess nie lubi ludzi, którzy mają tatuaże, kolorowe włosy itd. Dlaczego jest ze mną? Sam się nad tym zastanawiam.
-Tak- odpowiedziałem. Ona nagle zamilkła. Następny cud. Niestety nie na długo.
-Jak mogłeś?- zapytała.
-Aa-aa-aa- pogroziłem jej palcem, a potem położyłem swój palec na jej ustach. Pocałowałem ją w usta- Miało być jedno pytanie- po tych słowach odszedłem. Pojechałem do siebie do domu. Nigdzie nie mogłem znaleźć swojego telefonu. Niestety byłem tak zmęczony, że nawet nie chciało mi się go szukać. Walnąłem się na łóżko i zasnąłem.



To namieszałam :D Jak tam wrażenia? Hahha xd Podoba się czy nie bardzo? Jak myślicie ta 2 jeszcze się kocha czy to był jednorazowy numerek? Dziękuję za wszystkie wasze komentarze i pytana na asku :)
Jakby ktoś nie wiedział, to mój ask: http://ask.fm/Baarcelonistkaa1 :)



Kolejne urodzinki!!!
Wszystkiego najlepszego Xavi z okazji twoich 35 urodzin :) Zdrowia, szczęścia, braku kontuzji, abyś nadal tak wspaniale grał, a nawet jeszcze lepiej, żebyś nie dostawał czerwonych kartek( wm, że nigdy jej nie dostał) i spełnienia najskrytszych marzeń ♥



























sobota, 24 stycznia 2015

23.Życie bez miłości, gdy każda sekunda boli bardziej niż rana w soli.

Wczoraj nieźle sobie popiliśmy z Gerim i Leo. Wstałem dopiero teraz, a jest już 10. Spóźniłem się na trening. Znowu. Po odejściu Mariki Pep to rozumiał, ale teraz to jest przesada z mojej strony. Co się ze mną stało? Przecież ja kocham piłkę. To moja odskocznia. To właśnie dzięki niej nadal tu jestem i nie zwariowałem. Przypomniałem sobie wczorajszą sytuację na sesji u Pabla. Mimowolnie moje dłonie zacisnęły się w pięści. Byłem na nią cholernie zły, że po tak długim czasie nagle się tu zjawia. Było mi także szkoda Tello. To wartościowy chłopak i naprawdę świetny kumpel, ale ona go zniszczy. Ona wszystko niszczy. Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Wstałem niechętnie, aby sprawdzić kto dobija się od mnie o tej godzinie, ale kiedy tylko moje stopy dotknęły podłogi natychmiast tego pożałowałem. Głowa mnie tak bolała, że nie potrafię nawet tego opisać. Złapałem się za głowę. Ktoś za drzwiami cały czas naciskał na ten głupi dzwonek. Myślałem, że rozwali mi głowę. Poszedłem otworzyć po drodze biorąc butelkę z wodą. Odkręciłem butelkę w szybkim tempie, a jeszcze szybciej zacząłem ją opróżniać. Otworzyłem drzwi i ujrzałem moich przyjaciół.
-No nareszcie!- krzyknął Gerard, popchnął mnie delikatnie i wszedł do środka mojego domu, a zaraz za nim kroczył Leo. Myślałem, że ich zaraz zabiję. W ogóle czemu oni nie są na treningu? Czyżby nie tylko dla mnie kac morderca nie miał serca. Zaśmiałem się w duchu na moje myśli, po czym zamknąłem drzwi i udałem się do salonu, gdzie już wygodnie leżeli rozłożeni piłkarze. Rozumiecie? Położyli się i mieli wszystko dosłownie gdzieś.
-Nie za wygodnie wam?- spytałem poirytowany ich samą wizytą o tej porze. Wiedziałem, że oni nie są do końca normalni, ale żeby aż tak. Dobrze wiedzą, że mnie się nie budzi. To nie bo po co... Przecież musimy się u kogoś wyleżeć na kanapie z pilotem w łapie. Lamentowałem w myślach. 
-Przynieś więcej poduszek- powiedział Leo. Rzuciłem mu groźne spojrzenie, ale po chwili wszyscy się już śmialiśmy. 
-Bierzcie te giry- zwróciłem się do nich. Popatrzyli się na mnie jak na idiotę, a potem na siebie. W końcu posunęli się trochę. No właśnie trochę. Tak się posunęli, że ledwo mogłem usiąść.
-Schudnij- rzucił tym razem Pique. Czy oni w ogóle coś myślą. Postanowiłem ich zignorować. 
-Co was do mnie sprowadza i czemu nie jesteście na treningu?- zapytałem z cichą nadzieją, że zaraz sobie pójdą i zostawią mnie samego. Wtedy wziąłbym butelkę whisky i leczyłbym kaca alkoholem. Tak to jest to. To jest właśnie idealny pomysł. Niestety oni chyba nie zrozumieli aluzji.
-Wczoraj nie powiedziałeś o co chodzi tylko piłeś- wytłumaczył Geri. Faktycznie wczoraj piłem z chłopakami, ale nie powiedziałem im nawet o co chodzi. Chyba. W sumie to nie pamiętam za wiele.
-Spotkałem się z Mariką- wycedziłem przez zęby na samo wspomnienie tamtego jakże miłego spotkania. 
-To wiemy- odezwał się tym razem Messi. Byłem już kompletnie zdezorientowany. Z nimi to gorzej, niż z dziećmi. Nie powiedzą o co chodzi tylko będą się droczyć. Wiem, że robię to samo, ale to jest wkurzające. W sumie to przecież Katalońska rodzinka. Takich ich kocham, ale dzisiaj nie mam nastroju do żartów ani żadnych podchodów. Leo widząc mój wyraz twarzy przeszedł do rzeczy.
-Mówiłeś, że jest głupia idiotką, że nie wiesz jak może się tutaj pokazywać, że nie wiesz co w niej widzi Tello i że ona go skrzywdzi- wymieniał jakby nie było końca.
-A na koniec powiedziałeś, że oni nie mogą być razem- dorzucił Gerard. Naprawdę im to powiedziałem? O Boże więcej nie piję. Mam zamiar się dzisiaj upić, ale cicho.
-Czemu nie mogą być razem?- zapytałem jak głupi. Oni tylko wybuchnęli niepohamowanym śmiechem. Jednak w przeciwieństwie do nich mi nie było tak do śmiechu. 
-Ty się nas pytasz? Wczoraj próbowaliśmy się dowiedzieć o co chodzi, ale nie raczyłeś wypowiedzieć żadnych słów... Tylko najeżdżałeś na Mari- wyjaśnił mi Pique. Oni za nią po prostu przepadają. Nie powinienem przy nich tego mówić. To jest ich przyjaciółka. Wiem, że się do nich tylko czasami odzywała, ale mimo tego wszystkiego oni ją kochają. Nie dziwię im się.To wszystko jest całkiem popaprane. 
-Wczoraj poszedłem na tą sesję z Cristianem i tam...- zacząłem swoją przemowę. Opowiedziałem im całą tą sytuację ze szczegółami. 
-Ty ją kochasz- odparł po chwili ciszy napastnik Barcy. Nie wiedziałem co mu odpowiedzieć. Byłem na niego zły, że sugerował coś takiego. To nie prawda. Mam kochające mnie dziewczynę, która jest po prostu wspaniała.
-Zachowujesz się jak kilka lat temu- skarciłem go, ale on się na te słowa tylko uśmiechnął. 
-Wtedy miałem rację- powiedział z tym swoim uśmiechem. Był naprawdę pewny siebie.
-On ma rację Ney- przytaknął mu Gerard. Co oni wszyscy z ta miłością? Kiedyś z nią byłem, nie wyszło i trudno. Takie jest życie.
-Mam Jess. To właśnie ona mi pomogła, kiedy było ze mną naprawdę źle, to ona pocieszała Davisia... Mam śliczną, cudowną, wyjątkową, miłą i kochającą mnie dziewczynę i to mi w zupełności wystarcza- odpowiedziałem. Tak była właśnie prawda. Mogą sobie w tyłek wsadzić wszystkie te swoje sugestie. Nic nie rozumieją. Rozumiem, że kochają bawić się w swatki, ale nie tym razem.
-Zgadzam się, że ci pomogła i to na pewno ma duże znaczenie dla ciebie jak i dla nas... Daviś ją polubił, ale nie pokochał. Pamiętasz jak bardzo kochał Marikę? Jeszcze przed wyjazdem powiedział, żebyś znalazł mamę i dobrze wiesz, że chodziło mu o Mari. Jess jest fajna, ale nigdy nie będzie częścią naszej rodziny. Sorry Ney, ale taka jest prawda. Wybaczyłeś jej zdradę... Ok twoja sprawa, ale zrozum, że wy nawet nie macie wspólnych tematów do rozmów. Ona jest miła i w ogóle, ale jej w głowie tylko zakupy, tapeta i strojenie się. Czy ona przyszła chociaż raz na twój mecz? Nie. Problem jest w tym, że oboje się nie kochacie. Ona chce zrobić na tobie karierę, a ty chcesz zapomnieć o Marice- powiedział Gerard. Zatkały mnie jego słowa. Jak on może mówić takie rzeczy. On jest moim przyjacielem i powinien mnie spierać, a nie gadać jakieś głupoty. Bez przesady. Byłem mega poirytowany, ale nim zdążyłem coś powiedzieć głos zabrał Messi. Mam nadzieję, że chociaż on powie coś mądrego.
-Słuchaj... Jeśli się kogoś kochało raz to się będzie kochało tą osobę do końca życia. Traktujesz Jessice jak zabawkę na pocieszenie. Pierwsza miłość to niezapomniana miłość i wtedy jest największa zawiłość na otoczenie. To ona była twoją pierwszą miłością. To z nią miałeś setki tematów do rozmów. To ona była twoją pierwszą miłością. Już nie pamiętasz jak zmieniła twoje życie o 180 stopni? Nie pamiętasz jak bardzo ją kochałeś?- spytał. Byłem na nich zły. Cholernie zły. Nie myślałem wtedy racjonalnie. Zachowałem się jak nie ja i zacząłem na nich krzyczeć, aby wyszli. Widziałem w ich oczach zdziwienie. Nie raz już poważnie rozmawialiśmy i czasami się ze sobą nie zgadzaliśmy, ale żaden z nas nigdy się tak nie zachował. Dopiero po kilku minutach dotarło do mnie co zrobiłem. Wyrzuciłem moich najlepszych przyjaciół. Dlaczego? W sumie to bez większego powodu. To jest właśnie moja wada. Za często unoszę się dumą. Wziąłem butelkę Jack Daniel's. Po pewnym czasie już nawet nie potrzebowałem kieliszka. Piłem z gwintu. To się już nie liczyło. Wziąłem telefon i spojrzałem na zdjęcie na mojej tapecie. Widniał na niej Davi. Czemu nie ma na niej Jess? W końcu kiedy byłem z Mariką ona zajmowała to miejsce. Właśnie. Ona była tylko zabawką, z którą było się fajnie pokazać. Zadzwoniłem do Bruny, aby do mnie przyszła. Ucieszyła się i powiedziała, że zaraz będzie. To jest dopiero naiwna laska.


~Perspektywa Mariki~

Wczoraj spędziłam wspaniałe popołudnie z Crisem. Poszliśmy na umówiony sok i na lody. Byliśmy także w kinie oraz na spacerze w parku. Wieczorem zaś wróciłam do domu i miło spędziłam czas z tatą. Poszliśmy do japońskiej restauracji. Kocham takie jedzenie. Wracając przez centrum napotkaliśmy małą imprezkę. Grupa ludzi tańczyła, śpiewała i grała w wyzwania. Inni ludzie po prostu się do nich przyłączali. Postanowiliśmy z tatą, że również to zrobimy. Było wspaniale. Czułam, że byłam szczęśliwa. Dzisiaj wstałam po 11. Nareszcie się wyspałam. Poszłam wziąć prysznic. Strużki wody delikatnie obmywały moje ciało. Właśnie tego było mi trzeba. Kocham taki relaks. Tata jest 3 dni w delegacji, więc nie będzie go niestety w domu. Po wyjściu spod prysznica włączyłam muzykę. Po chwili jednak ją wyłączyłam, gdy usłyszałam jej słowa... "Życie bez miłości, gdy każda sekunda boli bardziej niż rana w soli". Nie chciałam słuchać takich piosenek. Wycierałam swoje ciało cały czas myśląc o tych słowach. Coś w tym było. Postanowiłam się przejść, aby o tym nie myśleć. Ubrałam się w to:


Założyłam słuchawki i wyszłam. Postanowiłam odwiedzić najpierw salon fryzjerski. Kocham farbować włosy. Poszłam do mojego ulubionego salonu. Kompletnie nie wiedziałam jaki kolor włosów chcę mieć teraz, ale wiedziałam, że inny, niż teraz. Dopiero na miejscu zdecydowałam się na to:


Następnie udałam się do studia tatuażu, gdzie wykonałam swój pierwszy tatuaż. Właściciel ciepło mnie powitał, a po chwili dał mi album do przeglądania. Kiedy wykonał swoją pracę zrobiłam zdjęcie:

Wrzuciłam je na ig, fb i tt z dopiskiem: "Trzeba jakoś odreagować :) Kocham....". W domu bardzo mi się nudziło, ale z odsieczą przybył Tello. 
-Hej mała- odezwał się jego głos w słuchawce mojego telefonu.
-Hej duży piłkarzyno- odpowiedziałam wesoło. Bardzo lubiłam się z nim droczyć. W sumie bardzo dobrze się dogadywaliśmy. Był naprawdę świetnym chłopakiem. 
-Robię u siebie imprezkę i...- nie pozwoliłam mu nawet skończyć. Właśnie tego potrzebowałam. Impreza! Dzika, szalona i z dużą ilością procentów impreza. 
-O której mam być?- zapytałam podekscytowana na co on się tylko zaśmiał. Przed oczami miałam jego uśmiechnięta twarz. Wiedziałam, że szczerzy się teraz jak głupi. Miał wspaniały, perlisty uśmiech.
-Za 3 godziny?- powiedział pytając. 
-Dobra to lecę się przygotować narka- pożegnałam się i poszłam wziąć kąpiel. Nim się obejrzałam musiałam się ubierać. Postanowiłam, że przyjdę ubrana trochę kobieco. Postawiłam na to:


Włosy lekko pokręciłam. Następnie wzięłam się za makijaż. Oczy pomalowałam w złoto-czarnych odcieniach, a usta podkreśliłam czerwono krwistą szminką. Zamówiłam taksówkę i pojechałam pod dom Crisa. Przez tą sukienkę było widać trochę mojego tatuażu na  żebrach. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie o nim. Wysiadłam z taksówki wcześniej płacąc miłemu kierowcy. Jak przystało na przyjaciół tej całej zgrai weszłam do pomieszczenia bez pukania, gdzie grała już głośna muzyka. Coś czuję, że będzie się działo. W pomieszczeniu od razu ujrzałam Neymara. Mogłam się go tutaj spodziewać, przecież to jego przyjaciel. Spojrzałam na niego. Idealnie ułożone włosy... Pewnie spędził przed lustrem dobre kilka chwil. Ciemne, krótkie spodenki oraz ciemna koszulka z napisem "Fuck you". Musiało coś się stać. Zakładał ją dość rzadko. Głównie wtedy, kiedy było coś nie tak.Bo niektóre rzeczy po prostu się nie zmieniają. Jest lepiej, kiedy pozostają takie same. Leo i Pique co dziwne nie siedzą razem z nim na kanapie. Może się pokłócili? Mam nadzieję, że nie. W ogóle co Cię to Marika obchodzi!? Baw się, szalej i nie pytaj co dalej. Tak to jest właśnie moja kochana podświadomość. Skierowałam się do kuchni Tello, gdzie powitał mnie sam właściciel i zrobił drinka. Piłam jednego za drugim. Chciałam wypłukać alkoholem wszystkie smutki. Ale czy to możliwe? Co tam trzeba próbować. Kompletnie pijana poszłam na parkiet, jednak po kilku minutach przeniosłam się na stół właściciela i to właśnie tam zaczęłam tańczyć. Byłam zbyt pijana, aby kontrolować to co robię. W końcu o to mi chodziło.



Mamy 23 rozdział :) Ciekawe co się zdarzy potem na imprezce xD Jak myślicie? Ney i Mari coś ten tego :D A może Mari i Tello :D Dziękuję wam za wszystkie komentarze :)


I 100000 lat dla naszego kochanego Suareza!!! 
Wszystkiego najlepszego, dużo zdrówka, szczęścia, miłości, pomyślności, żebyś nie nurkował, braku kontuzji, odblokowania się wreszcie w Barcy, tylko miłych wspomnień, wspaniałych i szczerych przyjaciół, żebyś nigdy się nie poddawał oraz spełnienia wszystkich marzeń <333































piątek, 23 stycznia 2015

22.Nie spotykaj się z nią.

Obudziłam się o 8 rano. Musiałam wcześnie wstać, ponieważ dzisiaj już miałam sesję zdjęciową do jakiegoś magazynu sportowego. Na pewno będzie fajnie. Lubię to co robię. Poszłam wziąć prysznic, a potem umyłam zęby. Ubrałam się w to:


Następnie uczesałam swoje włosy i zostawiłam je rozpuszczone. Full capa jak zawsze założyłam tył do przodu. Patrząc w lustro postanowiłam, że znowu przefarbuje włosy. Jeszcze nie wiem na jaki kolor, ale to zrobię. Zeszłam na dół i zobaczyłam karteczkę przywieszoną na lodówce.
"Kochanie jestem w pracy :/ Będę później :) Bardzo cię kocham ♥ 
P.S. Powodzenia na sesji ♥"
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Zupełnie jak dawniej. Wzięłam swój jogurt pitny i postanowiłam przejść się do studia, ponieważ miałam jeszcze trochę czasu. Ciekawe z kim będę miała tym razem sesję. Ten magazyn współpracuje chyba ze wszystkimi sławnymi ludźmi. Z jednej strony jest to niewiarygodnie wspaniałe bo poznaję wielu nowych ludzi, ale z drugiej są też gwiazdeczki, które po prostu są do niewytrzymania. Ważne, żeby mieć pozytywne nastawienie. Szłam przez park, w którym zostawiłam tak wiele wspomnień. Tutaj spotykałam się z Neymarem. Wyjęłam z nerki mój telefon i spojrzałam na godzinę. Była równo 13:01. Miałam przejść się jeszcze w miejsce, gdzie rosło to wspaniałe drzewo, na którym wyryte były nasze inicjały, ale musiałam iść już do pracy. Nie lubię się spóźniać i nie lubię, gdy ktoś to robi. Weszłam do dużego budynku i podeszłam do recepcji.
-Dzień dobry! W czym mogę pani pomóc?- zapytała dość miła recepcjonistka.
-Dzień dobry! Marika Guardiola... Jestem mode- nie dane było mi dokończyć.
-A tak, tak przepraszam, że pani nie poznałam. Zaraz zaprowadzę panią do studia. Przynieść pani soku lub wody? Ma pan i jakieś życzenia?- zapytała. Chyba była zestresowana samą moją osobą.
-Spokojnie- zaśmiałam się- Nic nie potrzebuję, ale dziękuję. Co ty taka zestresowana?- podpytałam młodą kobietę.
-Wiesz wszystkie te modelki są wredne. Oczywiście bez obrazy i ty jeszcze jesteś córką tego znanego trenera i byłą dziewczyną jakiś piłkarzy... Rozumiesz?- była naprawdę przejęta. Chyba trafiła na te wszystkie rozpieszczone gwiazdeczki. Też ich nie lubię, ale niestety takie są minusy naszej pracy.
-Jasne, ale nie lubię robić z siebie księżniczki- odpowiedziałam. Chciałam ją trochę uspokoić. To tylko praca. Owszem jest ona bardzo ważna, ale najważniejsze jest zdrowie i szczęście, a ona szczęśliwa raczej nie była. 
-W takim razie przepraszam. Zaprowadzę cię do studia- powiedziała zmieszana i poszła. Podążałam za nią. Nie wiedziałam jak rozładować to napięcie i dlatego nic nie zrobiłam w tym kierunku. Zostawiłam tę sytuację taką jaką była. Pomyślałam, że nie warto się wysilać skoro ona ma już swój stereotyp w głowie. Doprowadziła mnie pod drzwi z tabliczką, gdzie widniał numer 56. Zapukałam delikatnie w ciemne, drewniane drzwi i nie czekając na zaproszenie po prostu weszłam.
-O! Mari jesteś!- zawołał dobrze mi znany fotograf. Był on naprawdę bardzo miły i profesjonalny, a co najważniejsze był jednym z najlepszych. Uwielbiałam z nim pracować.
-Cześć Pablo!- zawołałam i rzuciliśmy się sobie w ramiona. Przywitanie musi być hiszpańskie. W końcu on jest Hiszpanem, ja w połowie Hiszpanką, a poza tym jesteśmy przecież w pięknej i słonecznej Katalonii. 
-To co idziesz się przebrać?- zapytał przyjaźnie. 
-Tak jest panie fotografie- zasalutowałam, ale byłam bardzo ciekawa z kim będę mieć sesje- A z kim będę pracować?- zapytałam, ponieważ nie mogłam już wytrzymać.
-Ze mną- wyszczerzył się w głupim uśmiechu. Myślałam, że go zabiję. Rzuciłam mu pełne grozy spojrzenie, ale zaraz potem oboje wybuchnęli śmiechem.
-No więc?- zapytałam, kiedy przestaliśmy się już śmiać i próbowaliśmy udawać normalnych ludzi. To było bardzo trudne. Ja i on to jak zmieszać pepsi z mentosami. Ja i moje głupie porównania. Zaśmiałam się sama z siebie w duchu. Z moich przemyśleń wyrwała mnie odpowiedź mojego współpracownika.
-Niespodzianka, a teraz sio do przebieralni bo oni zaraz będą gotowi- powiedział z uśmiechem na ustach. 
-Oni? Czyli to chłopaki- powiedziałam ze śmiechem. Mój kochany Hiszpan właśnie się zdradził. On jest tak słodko głupiutki. Znowu ja i moje myśli. Jestem straszna krzyknęłam w duchu ze śmiechem. Zaraz potem wybuchnęłam śmiechem, ale już na głos. On spojrzał się na mnie jak na idiotkę. Wcale się nie dziwię- To ja już pójdę- powiedziałam, gdy spostrzegłam spojrzenie Pablo. Poszłam szybciutko do przebieralni, gdzie zostałam ubrana w to:


Następnie makijażystki zrobiły mi lekki makijaż, a fryzjerki związały włosy i w kucyka. Nawet się sobie podobałam. Nie wiedziałam czy nie będzie problemu z moimi tatuażami. Po wyjściu z psychiatryka zrobiłam sobie kilka. Teraz planuję jeszcze kolejne. Spodobało mi się to. Nie przelewasz sowich myśli na kartkę, ale na ciało. To ma dla mnie wielkie znaczenie. Wyszłam z pomieszczenia i usłyszałam głos jakiegoś chłopaka, a potem drugiego i Pabla. Przez chwilę zamarłam. Szybko się jednak otrząsnęłam. "Na pewno ci się wydawało" pomyślałam. Ale czemu nie? On tu przecież mieszka. Na pewno nie. Nie mogę mieć przecież takiego nieszczęścia. Weszłam do pomieszczenia, gdzie znajdowała się owa trójka. Kiedy ich ujrzałam po raz drugi zamarłam. Właśnie dzisiaj, w tym momencie pomyślałam, że lepiej było zostać w Meksyku. Zobaczyłam go. Nie wiem czy mnie w ogóle rozpoznał. Mam cichą nadzieję, że nie. Parzył na mnie, a ja na niego. Nie wiedziałam kompletnie co zrobić, ale w tej chwili poczułam jakieś ciało przylegające do mojego. Rzucił się na mnie i przytulił. 
-Marika!- wydarł się.
-Tello!- powiedziałam, ale bez większego entuzjazmu. Znaczy powiedziałam to tak jak on, czyli bardzo się ucieszyłam i w ogóle, ale moje serce chciało przytulił osobę, która stała przez pewien czas za nim. Nagle przeszły mnie dreszcze. Nie należały one do tych miłych dreszczy. W gardle poczułam wielką gulę. Z trudem przełknęłam ślinę. Co ja mówię! Z trudem oddychałam. Bałam się tego. Przez te wszystkie lata bałam się właśnie tego. Objęłam delikatnie Cristiana, ale nadal patrzyłam na Brazylijczyka. On także nie spuszczał ze mnie wzroku. W końcu się ocknęłam. Coś sobie obiecałam i słowa dotrzymam.
-Pablo możemy już zacząć? Źle się czuję i chcę to jak najszybciej skończyć- zapytałam, a potem się szybko wytłumaczyłam. Raczej skłamałam, ale to mały szczegół.
-Może w takim razi przełożymy sesję?- zwrócił się z tym pytaniem Tello do Pabla. 
-Nie, nie- zaprzeczyłam szybko- Chcę mieć to za sobą- powiedziałam patrząc tępo w punkt na ścianie. Nawet nie wiedziałam dlaczego tam patrzę. Tak było łatwo. Nie musiałam patrzeć nikomu w oczy. Nie musiałam patrzyć w jego oczy. 
-Cris następnym razem przypomnij mi, żebym chodził na sesje, gdzie są ładne modelki- powiedział mój były chłopak. Spojrzałam na niego swoimi niebieskimi oczami i miałam ochotę cofnąć czas. To uczucie towarzyszyło mi tylko chwilkę. Zaraz się ogarnęłam.
-Cris dobrze, że jest tu chociaż jeden przystojny człowiek- powiedziałam, odgryzając się na tekst Neymara.
-Jakoś ci kiedyś to nie przeszkadzało- powiedział dość ostro i nieprzyjemnie. Miałam ochotę go zamordować. Cała tęsknota za nim odeszła wraz z jego słowami. Pablo i Cris patrzyli na nas zdezorientowani. Jednak ja nie mogłam dać za wygraną.
-Nie przeszkadzała to mi twoja kasa- powiedziałam z durnym uśmiechem na ustach. Widziałam jego minę. Wreszcie mu dowaliłam. To on mnie najbardziej zranił. To jego kochałam, a on mnie olał. Od razu poszedł do swojej byłej. Trudno. Nie będę się przejmować tym idiotą. Nie zasługuje nawet na moje spojrzenie. Tak, jestem pewna siebie. Dzięki tym wszystkim doświadczeniom zyskałam także dobrą samoocenę. Nie jest już zaniżona. Nie jestem już szarą myszką, która w czasie problemów chowa się pod miotłą. To już nie ten typ. 
-Dobra! Stop! Zaczynamy robotę!- krzyknął Pablo. Chyba widział nasze złowrogie spojrzenia i to przerwał. Nie chciał być pewnie świadkiem morderstwa. Nie wiem, które z nas rzuciłoby się na drugiego pierwsze, ale z pewnością by do tego doszło. W końcu jestem Marika. Podczas zdjęć złapałam wspólny język z Crisem. Cała sesja byłaby super, gdyby nie jeden osobnik, a mianowicie pan wszystkowiedzący Neymar da Silva Santos Junior czytaj jako idiota. Myślałam, że go tam uduszę. Cały czas się przekomarzaliśmy. Po pracy Cris zaprosił mnie na sok.  Najpierw miała być kawa, ale jej nie lubię, więc Tello wymyślił soczek. Nie musiał mnie zbyt długo namawiać na mały wypad. Jest piękna pogoda, chcę go lepiej poznać, jest raczej fajnym facetem i należy nam się odpoczynek. Poszłam się przebrać.


~Perspektywa Neymara~

Rozmawialiśmy, kiedy do pomieszczenia weszła jakaś dziewczyna. Gdy mnie ujrzała nagle pobladła. Ja chyba też to zrobiłem. Wyglądała tak, jakby zobaczyła ducha. Kolorowe włosy i wspaniałe ciało. Te niebieskie oczy patrzyły na mnie, wypalając we mnie dziurę. Wiedziałem, że to ona. Rzucił się na nią Tello w celu przytulenia, a ona to odwzajemniła. W jednej chwili wszystkie nasze wspólne wspomnienia przeleciały mi przed oczami. Szybko się otrząsnąłem i postanowiłem traktować ją tak jakbym jej nie znał. Porozmawialiśmy trochę niemiło. Wtedy dostrzegłem jej tatuaże. Jeden miała na żebrach *"Nunca te rindas". Na nadgarstku miała wytatuowane kilka ptaszków. Zaś na karku miała czarny i piękny krzyżyk. Prosty tatuaż, a na jej ciele wyglądał naprawdę świetnie. Z moich przemyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz i zobaczyłem "Jess". Natychmiast odrzuciłem połączenie. Kiedy byłem z Mariką miałem ją zapisaną "Księżniczka ♥". Wziąłem swojego iphona i zacząłem edytować kontakty. W sumie to jeden kontakt. Zamiast "Jess" na mojej komórce widniał teraz napis "Skarb♥♥♥". Nie wiem czemu to zrobiłem. Nie wiem też czemu od niej nie odebrałem. Ona tyle mi pomogła po odejściu Mariki. Była dla mnie naprawdę dużym oparciem. Znosiła moje humorki i czekała cierpliwie, aż sam zrozumiem co zrobiłem źle. Była zupełnie inna, niż córka mojego trenera. Jess to dziewczyna, która nie wybucha zbyt łatwo, jest spokojna, cicha, nie lubi szaleć, nie lubi pić i jest... Trochę nudna. Nie! Stop! Jest wspaniała. Z wyglądu także w niczym nie przypomina Mariki. To właśnie Jessica.


Co prawda nakłada na siebie tak zwaną tapetę, ale jest bardzo ładna. Ładniejsza od tej całej rozpieszczonej córeczki człowieka, który zastępował mi ojca. Nagle do szatni wszedł Tello. Był ucieszony jak nigdy. 
-Co ci się tak gęba cieszy?- zapytałem go, śmiejąc się na jego stan. Był taki podekscytowany, uśmiechnięty i w ogóle taki zadowolony. Nie sądzę, że to z powodu sesji. 
-Umówiłem się z Mariką- powiedział zadowolony i położył się na zimnej podłodze. Był taki szczęśliwy. Zachowywał się tak, jakby się zakochał.
-Tylko się nie zakochaj- powiedziałem oschle. Nie wiem czemu, przecież go bardzo lubię. Sam siebie skarciłem w myślach za te słowa. Nie powinienem tak do niego mówić.
-Skąd się znacie?- zapytał Cris, nie zwracając uwagi na moje docinki. Przez chwilę nie wiedziałem, co mu odpowiedzieć. No co mam mu powiedzieć? Wiesz stary kiedyś z nią byłem i było wspaniale, ale ta kobieta jest chora umysłowo i sobie coś uroiła, a potem przez ponad dwa lata się do mnie nie odzywała? Taa... Pewnie.
-Nie znam jej- postanowiłem udawać głupa. To czasami jedna z najlepszych metod. Tak czasem trzeba. Niekiedy to najlepsze rozwiązanie w danej sytuacji.
-Nie ściemniaj. Byliście przyjaciółmi?- zapytał. Mogłem się tego spodziewać. Kto jak kto, ale Tello wcale nie jest taki głupi. Co innego, gdyby na jego miejscu stał Pique bądź Pedro, ale niestety padło na Tello. Ta kobieta go zniszczy. Tak samo jak zniszczyła mnie. To samo zrobi z nim.
-Nie spotykaj się z nią- poprosiłem przyjaciela. Wiedziałem, że się na to nie zgodzi, ale zawsze warto spróbować. Nic nie tracę, a on może jedynie zyskać.
-Już rozumiem!- krzyknął zły, podekscytowany, trochę rozbawiony. Nie wiedziałem co zaraz zrobi. Czy mnie posłucha czy się na mnie rzuci z łapami. Popatrzyłem na niego pytająco, a on zrozumiawszy, że nie mam pojęcia o co mu chodzi zaczął mi to wszystko tłumaczyć- Ty ją kochasz! Masz Jess to się nią zajmij stary... Słuchaj nie wiem czemu taki jesteś, ale zachowujesz się jak pies ogrodnika- powiedział już lekko zły- Zajmij się sobą i Jess- rzucił, po czym wyszedł. W ręce trzymałem mój telefon, który zaraz znalazł się na ścianie. Sam zaraz podszedłem w to miejsce i walnąłem ręką z całej siły o miejsce, w które rzuciłem moim iphonem. Byłem cholernie zły. W końcu się uspokoiłem. Było mi ciężko, ale dałem jakoś radę. Podniosłem mój telefon obolałą ręką i spojrzałem na rozbity wyświetlacz. Jednak działał. Walnąłem się w czoło, myśląc o tym, że znowu przez tą jedną, głupia i jakże beznadzieją kobietę coś niszczę. Teraz jest to telefon, ale wcześniej zniszczyłem swoje życie. Miałem dość tego wszystkiego. Zadzwoniłem do moich najlepszych przyjaciół.
-Leo możesz być za pół godziny w naszym klubie?- zapytałem z nadzieją w głosie.
-Jasne. Coś się stało?- zapytał z troską w głosie. Wiedziałem, że chcę się mną opiekować. Ostatnio w wywiadzie powiedział "Będę opiekował się Neymarem, tak jak mną Ronaldinho". Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie o tych słowach. 
-Powiem ci na miejscu- odparłem.
-To za 30 minut- powiedział  się rozłączył. Następnie zadzwoniłem do Gerarda. On także się zgodził. W klubie nieźle się spiliśmy, ale było warto. Chyba właśnie tego potrzebowałem.


*Nunca te rindas- Nigdy się nie poddawaj :)



No to mamy 22 rozdział :) Nareszcie :) Jak wrażenia po nim? Jak myślicie Tello się "przejedzie" na Marcie? Czy może wręcz przeciwnie? A Ney i Mari? Czy ta dwójka będzie w stanie zapomnieć o dawnych ranach? No i co z Jess?


I sto lat dla mamy Messiego, która obchodzi dzisiaj swoje urodziny! ♥ Synek się udał :) Wszystkiego najlepszego!!!