czwartek, 3 września 2015

53.Jedno słowo, cichy szept.

Kochani rozdział jest dedykowany wspaniałej, niepowtarzalnej, niesamowitej i jedynej w swoim rodzaju Julce! Dziękuję Ci kochana za wszystko. Wiem, że zawsze mogę na Ciebie liczyć, chociaż nawet na żywo ze sobą nie rozmawiałyśmy. Kocham Cię! <3

******************************************************************************


Wstałem wcześnie rano i nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Było mi tak cholernie przykro za moje zachowanie. Najgorsze, co mogło mnie spotkać to widzieć ten ból w jej oczach. To zabija mnie od środka. Gdy ktoś jest ci bliski, cierpisz razem z tą osobą.  Życie to hazard, zasada jedna w przypadku pieniędzy możliwe, że więcej przegrasz. Chciałem wszystko, nie mam nic. Muszę to jakoś naprawić. Rafa jest dorosłą kobietą. Tak, jest kobietą. Nie jest już moją małą dziewczynką, którą muszę chronić. Dani to mój najlepszy przyjaciel. Zawsze był ze mną. Nie umiem wytrzymać bez kontaktu z nim. Przyzwyczaiłem się już do tego, że dużo rozmawiamy. Nie raz cały dzień potrafiliśmy spędzić na rozmowie, a nadal nie mieliśmy dosyć. Pamiętam jak Mari wyjechała... Kto wtedy najwięcej ze mną przebywał? Kto postawił sobie za najważniejszy cel pilnowanie mnie, żebym sobie nie zrobił czegoś złego? Kto starał się mnie pocieszać? Kto pił ze mną, a potem zabierał cały alkohol mówiąc, że już mi wystarczy? Kto próbował mnie wyciągnąć z dragów? Zawsze, gdy go potrzebowałem to był przy mnie. Nigdy mnie nie opuścił. Stał za mną murem za każdym razem. Nie ważne było czy mam rację czy nie. Burę zbierało mi się na osobności, nigdy wśród innych ludzi. Chyba, że chodziło o Marikę, ale za to jestem mu wdzięczny. Poszedłem, a raczej pobiegłem najszybciej jak tylko mogłem do łazienki. Zrzuciłem z siebie ubrania, w których spałem. No tak... Wczoraj nie interesowało mnie nawet to, że śpię w ubraniach. Porozrzucałem je po całym pomieszczeniu i wszedłem pod prysznic. W błyskawicznym tempie wykonałem wszystkie poranne czynności, a potem pojechałem do Daniego. Wziąłem swoje zapasowe klucze do jego domu i wszedłem do środka.
-Dani! Dani!- zacząłem krzyczeć na całe gardło. Pobiegłem w pośpiechu do jego sypialni, ale tam go nie było. Moje nogi pokierowały mnie do pokoju, w którym trzyma różne instrumenty, mikrofon, gry planszowe. On sam uwielbia ten pokój. Mówi, że widok z niego jest niesamowity pod każdym względem i można tam na spokojnie pomyśleć. Ma tam bowiem duże okno. Powiem więcej, to okno jest nawet bardzo duże. To cała ściana tego pokoju. Nie myliłem się. Siedział tam mój przyjaciel w samych spodenkach. Chyba spał niewiele. Co te kobiety z nas robią?
-Chciałem przeprosić za wczoraj, za to że tak na ciebie naskoczyłem, uderzyłem, zwyzywałem... Przepraszam. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie... Po prostu za późno zrozumiałem, że Rafa już nie jest moją małą siostrzyczką, którą trzeba pilnować na każdym kroku. Przepraszam Dani- wyznałem szczerze. On tylko spojrzał się na mnie i odwrócił głowę. Myślałem, że to koniec. Zniszczyłem naszą przyjaźń! Tylko to w tej chwili myślałem. Miałem już wychodzić, gdy Dani się odezwał.
-A ty gdzie przyjacielu?- zapytał po czym się zaśmiał. Popatrzyłem na niego zdziwiony, a potem pokręciłem z niedowierzaniem głową z uśmiechem. Chwilę po tym wpadliśmy sobie w ramiona. 
-Czyli mówisz, że dajesz mi i Rafie błogosławieństwo?- zapytał mnie ze śmiechem obrońca naszego ukochanego i najlepszego klubu.
-Innego wyjścia nie mam- odpowiedziałem, także ze śmiechem. Przybiliśmy sobie piątkę i zeszliśmy na dół na śniadanie. Wcinaliśmy nasze ulubione płatki czekoladowe z mlekiem.
-Dani a jak to jest z tobą i moją siostrą? Jesteście razem? Kochasz ją czy to był nic nie znaczący całus? - spytałem prosto z mostu. Musiałem to wiedzieć. Cały czas zadawałem sobie to pytanie. Dosłownie zżerało mnie to od środka. 
-Nie jesteśmy razem, ale to nie był nic nie znaczący pocałunek, a przynajmniej z mojej strony... Kocham ją ponad życie, kocham ją tak jak ty Marikę, ale wczoraj gdy mnie wyrzuciła z domu powiedziałem jej kilka słów za dużo- przyznał smutno. 
-Opowiesz mi?- zapytałem niepewnie.
-Jasne- powiedział i się uśmiechnął.

*Dzień wstecz*
-Dani idź już- powiedziała, a mnie zabolały jej słowa. Chciałem przecież jej bronić, przeciwstawić się jej bratu, a mojemu przyjacielowi. 
-Rafa nie zostawię cię samej- odpowiedziałem. Bałem się, że ją stracę, chociaż jeszcze nawet nie była moja. To nie chodziło już o zaliczenie kolejnej panny. Zakochałem się jak idiota i nie wiedziałem co mam w tej, jak dla mnie- nowej sytuacji zrobić. Cały czas działałem pod wpływem impulsu. 
-Alves powiedziałam ci, że masz wyjść!- wykrzyczała mi prosto w twarz. Jej ton głosu, brak mojego imienia, a zamiast tego użycie nazwiska... Zabolało kolejny raz. Może i o tym nie wiedziała, ale każdym słowem wbijała mi szpilki prosto w serce.
-Wyjdę, ale powiedz... Echh... -westchnąłem i przeczesałem swoje włosy- Czy ten pocałunek coś dla ciebie znaczył?- zapytałem na jednym tchu bardzo szybko. 
-Nie zadawaj głupich pytań i wyjdź! Nie rozumiesz w ojczystym języku?- zadała pytanie z taką pogardą w głosie.
-Nie rozumiem! Wyobraź sobie, że przyleciałem tutaj specjalnie dla ciebie, urwałem się z wakacji, pokłóciłem z przyjacielem, okłamywałem swoich najbliższych, zawsze byłem przy tobie, ale oczywiście ty masz to gdzieś! O co ci chodzi dziewczyno?! Nie chcę być zabawką na pocieszenie, kiedy jest ci źle- wykrzyczałem, ale ostatnie zdanie niemalże niesłyszalnie wyszeptałem. Ledwo sam siebie zrozumiałem.
-Nie zmuszałam cię do niczego! Jesteś jakiś nienormalny! Pieprzony egoista! Egoista!- krzyczała. Tak, miała piekielnie mocny, brazylijski temperament. 
-Ja? Ja jestem egoistą? Spójrz na siebie! Robisz wszystko tylko dla siebie! Nie myślisz o innych! Kto tu jest egoistą? I to pieprzonym!- nasza kłótnia trwała w najlepsze. Oboje byliśmy zdenerwowani i nie wiedzieliśmy co mówimy.
-Najlepiej będzie, gdy stąd wyjdziesz i nigdy więcej cię nie zobaczę! Jesteś egoistą myśląc, że coś dla mnie znaczyłeś!- mówiła podniesionym głosem. Z każdym jej kolejnym słowem moje serce coraz bardziej krwawiło. Czułem się okropnie.
-Masz rację... Byłem głupi, gdy zakochałem się w takiej egoistce, która leci tylko na kasę!- powiedziałem cokolwiek, a potem poczułem jej rękę na moim policzku. Spojrzałem na nią i wyszedłem, trzaskając przy tym drzwiami.

*Teraźniejszość*
-Ona kłamała- powiedziałem bardzo pewny siebie.
-Z czym?- zapytał zdziwiony. Naprawdę nie wiedział o co mu w tym momencie chodzi.
-Znam ją bardzo dobrze. Wczoraj płakała, śpiewała "jebać miłość" z Mariką, piła, oglądała filmy i jadła lody- oznajmiłem jakby to była najbardziej oczywista rzecz na całym świecie.
-Nie ogarniam stary- odezwał się Dani. Westchnąłem głośno. 
-Gdyby cię nie kochała to by się tak nie zachowywała- wyjaśniłem.
-Ale może to o to, że powiedziałem, że leci na kasę- analizował Dani.
-Słuchaj... Dobrze wiesz, że Rafa taka nie jest i ona sama to wie. To nie jest to... Ona cię po prostu kocha, a ty ją- wytłumaczyłem.
-Skąd ty to wiesz?- dopytywał mój przyjaciel.
-Tak czuję... Jeśli nie spróbujesz to się nie dowiesz- powiedziałem z uśmiechem.
-Przeprośmy je we dwoje- rzucił pomysł starszy Brazylijczyk.
-A co sam się boisz?- zaśmiałem się, a on ze mną.
-Zrobimy coś super, połączymy nasze pomysły w całość i będzie happy end- mówił jak nakręcony zakochany Alves i klasnął w dłonie.
-Obawiam się, że z Mariką nie pójdzie mi tak łatwo- wyznałem z obawami. 
-Nie gadaj tyle, tylko chodź- stwierdził i pociągnął mnie w stronę wyjścia.

*Perspektywa Mariki*
Obudziłam się na kanapie. Otworzyłam oczy, a zaraz po mnie zrobiła to Rafa. Nie wiedziałam nawet co się ze mną dzieje. Opadłam ponownie na poduszkę, a moja przyjaciółka cicho zachichotała. Podniosłam się i spojrzałam na nią typu "Zabić cię teraz czy jak już wyleczę kaca?". Efekt miał być przerażający, ale oczywiście obydwie wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem, czego zaraz pożałowałyśmy. Poszłyśmy do kuchni. Wyjęłam z lodówki zimną wodę i wypiłam całe 1,5 litra.  Rafa spojrzała na mnie wzrokiem zabójcy. Wyjęłam z lodówki kolejną butelkę wody i podałam Brazylijce. W jednej sekundzie na jej twarzy pojawił się uśmiech. Ona także wypiła całą wodę. Wzięłyśmy jeszcze jakieś proszki, a potem przygotowałyśmy sobie pyszną sałatkę na śniadanie.
-Wracasz do domu?- zapytała mnie siostra Neymara.
-Do Barcelony? Kiedyś trzeba- odpowiedziałam na wpół serio, na wpół w żartach.
-Weź tak nawet nie żartuj- upomniała mnie.
-Nie widzę sensu, aby tam wracać, jeśli on traktuje mnie jak obcą osobę... Serio myślałam, że jednak to poważny związek, że jest dla mnie najważniejszy i ja dla niego, że jesteśmy dla siebie wszystkim... Nie spodziewałam się czegoś takiego, ale miał rację... Nie mam rodziny- powiedziałam, a z moich oczu wypłynęły łzy. Bolało mnie to tak bardzo... Nie umiałam tego opisać. Tymi słowami za przeproszeniem rozjebał mnie na cząsteczki pierwsze. 
-Był zdenerwowany, nie wiedział co mówił... Założę się, że całą noc cię szukał- tłumaczyła mi jak małemu dziecku.
-Ty lepiej powiedz Daniemu, że to co powiedziałaś to kłamstwo- odpowiedziałam.
-Ojj Mari... Wiesz, że to nie takie proste... Ja myślałam, że coś z tego będzie, że nie tylko ja jego kocham, że ten pocałunek naprawdę dla niego coś znaczył... A  on stwierdził, że lecę na jego kasę- żaliła się, a potem rozpłakała. 
-Dobra koniec tych ryków, idziemy na zakupy- wypaliłam. 
-Masz rację. Nie będziemy tutaj siedziały i ich opłakiwały. Idziemy na zakupy, do spa, na basen, do kawiarni, do kina- wymieniała zachwycona dziewczyna.
-Pójdźmy do wszystkich miejsc, obok których przejdziemy- zaproponowałam.
-Boski plan- zapiszczała moja przyjaciółka i przybiłyśmy sobie piątki. Nagle usłyszałyśmy jakąś piosenkę na zewnątrz. Nie wiedziałyśmy o co chodzi, więc poszłyśmy na balkon .To co tam zobaczyłyśmy... To było niesamowite. Stał tam Neymar i Dani z orkiestrą. Chłopaki śpiewali piosenkę specjalnie dla nas. Neymar zaczął.

Chcę Ci coś opowiedzieć, 
Ale brakuje słów
Żeby wyrazić to co czuję,
Mógłbym to namalować
Lecz nie wymyślił nikt
Kolorów które można użyć

Mmm Mmm Mmm
Napisać mógłbym wiersz
Lecz jak odnaleźć rym
Który uwielbi imię twoje
Na zawsze z tobą być
 Śnić z Tobą twoje sny
Jak mam ci o tym opowiedzieć?

Kocham cię, już wiem
Jedno słowo, cichy szept
Kocham cię, już wiem
Jedno słowo, a tyle mieści się

Kocham cię, już wiem
Jedno słowo, a tyle mieści się
Kocham cię, już wiem
Jedno słowo, cichy szept

Kiedy Dani wyśpiewał ostatnie słowo z nieba poleciało bardzo dużo balonów. Efekt był wspaniały. Wpatrywałam się w Neymara jak w obrazek, a on we mnie. Tak samo było z Rafaellą i Danim. W końcu popatrzyłyśmy się na siebie z Brazylijką. Pokiwałyśmy tylko z uśmiechami głowami i pobiegłyśmy na dół. Rafa od razu wyleciała do ogrodu i rzuciła się na Daniego. On okręcił ją wokół własnej osi, a potem zaczęli się namiętnie całować. Przyznam szczerze, że trochę się na nich zapatrzyłam. Przed oczami ujrzałam nagle Neymara.
-Przepraszam aniołku- powiedział ze skruchą- Wybacz mi- poprosił błagalnie. Widziałam ten jego strach i ból w oczach. Zranił mnie i to bardzo. 
-Naprawdę myślałam, że jestem kimś więcej- wyznałam cichutko, ledwo słyszalnie, ale on usłyszał. Chyba nie chciałam nawet, aby to słyszał.
-Jesteś!- zapewnił mnie szybko- Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu, oddałbym za ciebie życie... Byłem zdenerwowany i nie wiedziałem co mówię. Wiem, że mnie to nie usprawiedliwia, ale choćbym bardzo chciał to czasu nie cofnę. Mogę ci jedynie obiecać, że nigdy to się nie powtórzy. Nigdy, ale to prze nigdy nawet nie podniosę na ciebie głosu. Kocham cię jak idiota i nie potrafię przestać. Jesteś moją przyjaciółką! Jesteś moją kobietą! Jesteś moim aniołkiem! Jesteś moją rodziną- ostatnie słowa wyszeptał. Wiedziałam, że żałował. Dobrze go znałam. Mogłam wszystko wyczytać z jego twarzy, tak samo jak on z mojej. To jest takie niesamowite. Rozumiemy się bez słów.
-Wiem, kochanie, wiem- powiedziałam wzdychając- Nie potrzebna ta piosenka, te balony... Nie byłam nawet zła, było mi smutno tylko- wyjaśniłam. Za bardzo go kocham, żeby się na niego gniewać. Jest dla mnie wszystkim. Kocham go najbardziej na świecie. Tak naprawdę to jest dla mnie wszystkim, co mam. On, Davi i tata to moja jedyna rodzina. No i mama... Ale mama nawet raz do mnie nie zadzwoniła. Kocham tego wariata. Mimo wszystko. Możemy się pokłócić, ale gdy jest mi smutno lub jestem chora zaraz piłkarz zapomina o wcześniejszej kłótni i mi pomaga. Nie opuścił mnie nigdy i bardzo jestem mu za to wdzięczna. To on jest moim aniołem stróżem. Wiem, że nie pozwoli nikomu zrobić mi krzywdy. Prędzej by tą osobę zabił, niż na to pozwolił. 
-Potrzebne aniołku bo zasługujesz na wszystko... Przepraszam jeszcze raz. Obiecałem, że nie będziesz przeze mnie płakać, a...- nie pozwoliłam mu nawet dokończyć. Wiedziałam, że za bardzo się obwinia. Rozumiem, że był zły. Przyszedł, przeprosił, widzę, że żałuje, więc nie mam o co strzelać fochów.
-Kocham cię i nie umiem się gniewać wariacie- poinformowałam go ze śmiechem na ustach, on także się uśmiechnął.
-Ja ciebie bardziej aniołku- powiedział, przyciągnął mnie blisko siebie i wpił się moje usta. Odwzajemniłam każdy jego pocałunek. Może to wyda się głupie, ale tęskniłam już za nim. Czasem chyba nie umiemy ze sobą żyć, ale bez siebie tęsknimy jak cholera. Teraz musi być dobrze. Wiem to. Damy radę. W końcu kto jak nie my? Taka miłość zdarza się tylko jeden raz w życiu. A każdemu miłość jest potrzebna. Nie oszukuj się, że jest inaczej. Myślisz, że nie jest ci potrzebny facet bo przecież on cię zrani, wykorzysta i zostawi. Ile razy wmawiasz sobie, że nikt ciebie nie chce? Że ciebie nie można kochać? Że nie nadajesz się do związku? To, że ktoś cię raz zranił, nie oznacza, że inni będą to robić. Powoli wycofujesz się z życia codziennego. Marzysz o wielkiej miłości, ale zaraz odganiasz od siebie te myśli. Wmawiasz sobie, że nie potrzebujesz miłości, a w rzeczywistości każdy jej potrzebuje. Czujesz się źle bo jesteś samotna. Myślisz w nocy, co by było gdyby. To nie jest prawdziwe życie. Masz te naście lat i zapijasz swoje smutki. Zamiast cieszyć się życiem palisz papierosy, a co trzeci z nas skręty. Nie powiesz mi, że upijasz się bo lubisz. Nie uwierzę. Upijasz się, żeby zapomnieć o problemach. Noce są najgorsze, czyż nie? Wtedy nie masz co robić, w telewizji puszczają tanie romansidła, a ty chcesz jak najszybciej usnąć. Nie bój się miłości. Nie wszyscy są wyrachowani i chcą cię skrzywdzić. Ciężko żyć w pojedynkę, nie być w nikim zakochanym. Wtedy nie wiesz co masz zrobić ze swoim życiem. Zaciskasz zęby i idziesz dalej, ale jak długo dasz radę? Żyjesz od kreski do kreski. Twoje nadgarstki i nogi są pokryte bliznami, które wciąż na nowo rozcinasz. Idziesz ze szkoły i widzisz pełno par. W głębi duszy zazdrościsz im, że mają siebie. Otwórz się na ludzi. Wyrzuć tą maskę. Przecież dobrze wiem, że nie masz serca z kamienia. Nie udawaj zimnej suki. Bądź po prostu sobą. Kochaj i bądź kochana. Ciesz się życiem, masz je tylko jedno. 
Pożegnaliśmy się z naszymi przyjaciółmi i poszliśmy do domu. Neymar cały czas mówił mi jak bardzo mnie kocha. Całowaliśmy się co chwila, a potem przytulaliśmy. W końcu weszliśmy do domu. Od razu przywitał mnie Davi, który wpadł mi w ramiona. Ucałowałam maluszka w czółko i pstryknęłam w nos. 
-Tato już przeprosiłeś mamę?- zapytał oburzonym głosem blondynek. Był chyba zły na Neya za to, że się ze mną pokłócił. Kochany.
-Tak, ale czemu jesteś taki zły, co?- dopytał go jego tatuś.
-Bo na kobiety się nie krzyczy ani nie mówi im się takich słów, sam tak mówiłeś- ochrzanił swojego tatę. Chciało mi się trochę śmiać z jego wypowiedzi, ale się powstrzymałam. Przytuliłam jedynie mojego szkraba.
-Davi! Podsłuchiwałeś!- stwierdził Ney. Te ich "kłótnie" są po prostu boskie.
-Nie ważne! Ważne, że mama przez ciebie płakała- powiedział i wydął usta w geście niezadowolenia.
-Oj już się nie fochaj na tatę mój ty, mały mężczyzno- poprosiłam mojego synka i go połaskotałam. On śmiał się w niebo głosy. 
-No dobra, ale tato ma cię przeprosić- postawił warunek nasz mały uparciuch. Neymar uśmiechnął się zadziornie, a potem kleknął na kolana.
-Przepraszam skarbie, kocham cię i jeszcze raz przepraszam- powiedział i całował mnie w ręce, a potem składał mi pokłony wołając "wybacz mi o pani". W tym samym momencie do domu weszła babcia i dziadek małego chłopca. Spojrzeli swojego syna jak na nienormalnego, a my się śmialiśmy z Davim. Dopiero po chwili "11" Barcelony ogarnęła, że robi z siebie błazna przed swoimi rodzicami. 
-Dzień dobry- przywitałam się- Ja idę pod prysznic i się przebrać, a potem synku może zoo?- poinformowałam, a mały od razu się zgodził. Poszłam szybko na górę. Wzięłam prysznic, a potem ubrałam się w przygotowane ubrania. Część włosów związałam tylko u góry w luźnego koczka, a pozostałe rozpuściłam. Gotowa zeszłam na dół, a tam czekali na mnie już moi mężczyźni. Ubrani byli niemalże tak samo. Neymar miał tak jak ja żółty t-shirt ze Spongebob'em i Davi również. Coś tak czuję, że któryś mnie podglądał i stawiam na tego starszego. Do tego mieli obaj czarne spodenki i trampki. Oczywiście na głowach nie zabrakło fullcapów. Davi miał niebieskiego, a Ney czarnego. 
-Czyżby mnie ktoś podglądał?- zapytałam wymownie i dźgnęłam mojego chłopaka w żebra. Davi chichotał, a Ney zajęczał.
-To tatuś, to tatuś- piszczał Daviś i pokazywał na niego palcem. Roześmialiśmy się wszyscy wesoło. Taka szczęśliwa rodzinka. Powiadomiliśmy rodziców Neya o tym, że wychodzimy i poszliśmy. W końcu doszliśmy do dużego zoo. Robiliśmy sobie dużo zdjęć, karmiliśmy zwierzątka. Świetnie się bawiliśmy. Zrobiłam nam we trójkę zdjęcie. Ney trzymał synka na rękach i mnie całował w policzek, a Davi w drugi. Podpisałam zdjęcie: 
"Moi mężczyźni <3".
Piłkarz także dodał zdjęcie na portale społecznościowe, na którym karmię małpki z blondynem. Akurat się śmialiśmy. Zdjęcie wyszło po prostu boskie. Neymar dodał opis:
"Takie wycieczki to ja mogę mieć codziennie :) Kocham Was <3"
Potem poszliśmy jeszcze na wesołe miasteczko. Oczywiście nie szaleliśmy za bardzo, ponieważ byliśmy z małym dzieckiem, ale i tak świetnie się bawiliśmy. Wracaliśmy wieczorkiem do domu. Neymar posadził sobie zmęczonego malca na kark, a mnie trzymał za rękę. Szliśmy tak i niczym się nie przejmowaliśmy. Weszliśmy do domu. Davi pobiegł się jeszcze pobawić, a my usiedliśmy na kanapie.
-Neymar?
-Tak kochanie?- musiałam mu coś powiedzieć. Od dawna mnie to męczyło. Nie wiem czy to dobry pomysł, ale chyba lepiej go przedstawić.
-Co ty na to, żeby Davi zamieszkał w Barcelonie?- zapytałam na jednym tchu i chyba najszybciej jak tylko umiałam.
-Mówisz serio? Jak ty to sobie wyobrażasz?- zapytał niedowierzająco.


No to mamy 53 rozdział :) Jak wam się podoba? Liczę na Waszą aktywność w komentarzach :) Tym czasem jutro mamy mecz Polska-Niemcy. Uwielbiam Marco Reusa, Mario Goetze, Manuela Neuera, Marca... Ale jestem za Polską! Będziecie oglądać?

Jeszcze jedno :)
Życzę Wam wszystkiego, co najlepsze w nowym roku szkolnym, więcej kibicowania Barcelonie, dalszego czytania moich wypocin, nowych miłości, przyjaźni ale tylko tych prawdziwych, szczęścia, dostania się do wymarzonych szkół, powodzenia na olimpiadach/konkursach, jak najlepszych ocen i zdania wszystkich egzaminów celująco! Dziękuję Wam za wszystko kochani :) <3