niedziela, 29 marca 2015

40. Obiecuję.

Obudziły mnie śmiechy, krzyki i gwizdy. Otworzyłam oczy chyba równo z Neymarem. Spojrzeliśmy na siebie i poczuliśmy na nogach coś ciężkiego. Skoczył na nas Dani. Wszyscy krzyczeli i piszczeli. W domu piłkarza była chyba cała drużyna wraz z dziewczynami. Nie mogłam niczego ogarnąć. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że Dani na nas leży, Geri i Shak stoją na komodzie i tańczą, Leo z Anto oraz Pedro gwiżdżą w gwizdki. Wuwuzele dali Marcowi, Douglasowi i Misipowi. To było... Nie wiem. Co najmniej dziwne. Claudio i Cris trzymali tort z napisem: "Szczęścia dzieci XD". Zaśmiałam się z nich, a wtórował mi Neymar. Shakira w końcu zeszła z komody, a Gerard zrobił obrażoną minę. Ona zaś podbiegła do Daniela, zepchnęła go na podłogę i rzuciła mi się na szyję. Zaraz to samo zrobiła Antonella, a po chwili zadzwonił telefon Neymara. Uciszył naszych gości, którzy się sami wprosili.
-Rafa dzwoni... Dam an głośnomówiący- powiedział, a potem to zrobił. Wszyscy wepchali się na łóżko i czekaliśmy, aż Brazylijka się odezwie.
-Ty idioto, kretynie, debilu, głupku, cioto, piłkarzu marny, pacanie, mośku, frajerze, głupolu, kłamco i... I już mi na to słów brakuje! Miałam się pierwsza dowiedzieć, a ty co? Zamiast do mnie zadzwonić to ty sobie zdjęcia na Instagrama wstawiasz? Gdzie ty zgubiłeś mózg? Co? Weź no coś powiedz, a nie! Jezu z jakim ja idiotom jestem spokrewniona- krzyczała na całe gardło Rafaela, a my wszyscy wybuchliśmy gromkim śmiechem. Dziewczyna tak krzyczała, że Neymar nawet nie miał jak jej przerwać. Co chwila otwierał usta, ale słysząc głos swojej siostry zaraz je zamykał.
-Ty kretynie co u Ciebie robi cała drużyna tych idiotów o godzinie... yyy... Wczesnej godzinie- emocje już z niej trochę zeszły, chociaż nadal była chyba zła. Porozmawialiśmy jeszcze trochę z Brazylijką, a potem poszłam się ubrać. Ney pożyczył mi swoją koszulkę, żebym nie chodziła w brudnej, ponieważ wczoraj ją ubrudziłam. Zjedliśmy tort, który przynieśli nasi przyjaciele i pograliśmy w piłkę oraz porobiliśmy sobie zdjęcia, które jak zawsze wrzuciliśmy na Instagama. Po kilku godzinach w domu Brazylijczyka zostałam tylko ja i on. Gospodarz domu właśnie zamknął drzwi i opadł na kanapę, gdzie siedziałam i popijałam sok pomarańczowy.
-O której ma być ta impreza?- zapytałam. No tak. Jeszcze wam tego nie opisałam. Piłkarze zorganizowali wielką "sieste" z okazji naszego zejścia się. Nie mogliśmy nawet odmówić, ponieważ zarezerwowali już salę w klubie i zaprosili wszystkich naszych znajomych.
-O 20 mamy tam być- powiedział radośnie chłopak. Uśmiechnęłam się do niego, a on położył głowę na moich udach. Droczyliśmy się ze sobą jak tylko mogliśmy. Neymar podwijał mi koszulkę, a ja targałam jego włosy. Robiliśmy głupie miny, a potem się na siebie obrażaliśmy. Dużo rozmawialiśmy. W sumie na tej kanapie spędziliśmy około 4 godzin. A teraz nie uwierzycie. Nie mieliśmy włączonego radia, telewizora ani telefonów. Postanowiliśmy nasze komórki wyłączyć, a zdjęcia robiliśmy aparatem. Odłączyliśmy się od całego świata. Byliśmy tylko my i nasze słowa, uśmiechy, spojrzenia. Kilka tygodni, dni temu nie potrafiłabym sobie wyobrazić spędzenia tyle czasu z kimkolwiek, a teraz tego dokonaliśmy. Teraz to ja leżałam na udach Neymara, a on bawił się moimi włosami.
-Obiecasz mi coś?- zapytał. Pierwszy raz o to zapytał, ale nie przeszkadzało mi to. Byłam ciekawa co mam mu obiecać. Patrzyłam mu w oczy i widziałam w nich szczęście, ale i jakiś niepokój. Nie wiem czym był spowodowany, ale się tego dowiem.
-Co takiego?- spytałam.
-Jest kilka rzeczy- odpowiedział. Poprosiłam go, aby mówił. Stał się poważny, więc i ja zmieniałam swoją pozę. Usiadłam obok niego, ale on wciągnął mnie na swoje kolana. Nie sprawiało mu to problemu. Zrobił to szybkim, jednym ruchem. Przytuliłam się do jego torsu, a on silnie objął mnie ramionami.
-Obiecaj mi, że zawsze będzie tak jak teraz, że będziemy ze sobą rozmawiać codziennie i o wszystkim.
-Nie mogę ci obiecać, że zawsze tak będzie. Dobrze wiesz, że ty albo ja się na siebie obrazimy o jakąś głupotę. Mogę ci jedynie obiecać, że będę robić wszystko, aby było tak jak w tej chwili.
-Obiecaj mi, że mnie nigdy nie opuścisz.
-Jeśli ty mi obiecasz, że w twoim życiu będę tylko ja.
-Obiecuję.
-Ja również.
-Obiecaj mi, że nie wyjedziesz ani do Sydney ani z Pepem do Niemiec.
-Nie wiem- powiedziałam, przełykając wielką gulę w gardle. Doprawdy nie wiedziałam jeszcze co mam zrobić. Z jednej strony tata, którego nie chciałam stracić, a z drugiej Sydney. Sesja zdjęciowa ze sławnymi osobami, popularna gazeta, nowe zdjęcia do portfolio. Znudził mnie ten zawód i nie daje mi żadnej satysfakcji, ale za coś muszę żyć.
-Dlaczego?- zapytał. Oddaliliśmy się od siebie. Podejrzewam, że było to dla niego ciężkie, ale mi też ie było łatwo.
-Bo już raz nie miałam ojca- odpowiedziałam. W sumie z Australii mogę zrezygnować. Gorzej z tatą. Kiedyś już go nie miałam i to przez większość mojego życia. Nie chciałam być znowu pół sierotą, a raczej w mojej sytuacji lepsze jest określenie sierota.
-Pojadę tam z tobą- powiedział dumnie, ale widziałam w nich ból, smutek. Zgasł ten blask, który czynił jego oczy wyjątkowe- Kocham cię i nie pozwolę ci odejść po raz kolejny- rzekł i mnie przytulił. A ja? Ja się rozpłakałam. On oderwał mnie od siebie i spojrzał mi w oczy. Spuściłam głowę, ale on ujął moją twarz w dłonie.
-Nie płacz- wyszeptał. Pocałował mnie w czoło. Czułam ciepło jakie od niego emanowało. Chwilę milczeliśmy- Dlaczego płaczesz?- zapytał, gdy już się trochę uspokoiłam.
-Bo na ciebie nie zasługuję- chciał już coś powiedzieć, ale byłam szybsza- Nie przerywaj mi... Nie zasługuję na ciebie bo dopiero teraz widzę jak bardzo mnie kochasz i jak wiele potrafisz poświęcić tylko po to, żebym była szczęśliwa- dokończyłam swoją wypowiedź, a on mnie mocno przytulił. Leżeliśmy jeszcze trochę, a ja czułam, że nie mogłabym go zostawić po raz kolejny. Nie jestem jakąś laleczką, którą ruszają ckliwe teksty, ale przy nim wymiękam. Słowa z jego ust brzmią zupełnie inaczej, niż od kogoś innego. Nie wiem co on ze mną zrobił, ale nie umiem się już przed tym bronić. Znowu się zakochałam. Stop. Źle dobrałam słowa. Ja nigdy nie przestałam go kochać.
-Obiecasz mi coś?- zapytałam tym razem ja. Neymar przytaknął. Spojrzałam mu w oczy. Chyba myślał nad moim mniemanym wyjazdem. Ale czy mogłabym mu to zrobić? Czy mogłabym go opuścić i żyć bez niego? Wiem, że tak już kiedyś było, ale nawet nie wiecie jak było ciężko. Codziennie o nim myślałam. Zanim położyłam się spać, klękałam i modliłam się. Nic nadzwyczajnego, ale po pewnym czasie złapałam się na tym, że zaczęłam prosić o jego szczęście, o to, żeby mu się układało jak najlepiej. Widziałam jego twarz, tam gdzie nie powinno być niczego. Każdego poznanego chłopaka porównywałam do niego. Nikt nigdy nie uczynił mnie tak szczęśliwą jak on.
-Obiecaj mi, że mnie nie zranisz, że nie będę przez Ciebie cierpiała- powiedziałam, gdy już ocknęłam się z mojego transu. Chwilę czekałam na odpowiedź. Bałam się, że powie, iż to niemożliwe bo mnie nie kocha, że chciał się mną tylko zabawić... Nie wiem skąd miałam takie myśli, ale nie mogłam na nie nic poradzić.
-Mari bardzo bym chciał ci to obiecać, ale nie mogę. Dobrze wiesz, że oboje nawet nieświadomie potrafimy się ranić. Mogę Ci tylko obiecać, że będę robił wszystko, byś była przy mnie szczęśliwa i nigdy nie płakała. obiecuję ci też, że będziesz tylko ty, będziesz tą jedyną, nigdy cię nie zostawię. Obiecuję kochanie- mówił to, a ja łykałam każde jego słowo jak jakiś podtapiany przed momentem człowiek. Przez cały czas, gdy składaliśmy sobie te przysięgi, trzymaliśmy się za rękę i patrzyliśmy sobie w oczy- Proszę, zastanów się jeszcze nad tym wyjazdem- poprosił z oczami pełnymi smutku, żalu, cierpienia, ale i miłości oraz strachu. Bał się. Bał się, że wyjadę. Nie po tym wszystkim. Nie miałabym już sił na wyjazd. Skradł mi serce, a bez niego nie mogę nigdzie jechać. Nie śpieszy mu się raczej z jego oddaniem, więc i mi będzie się tylko śpieszyć do niego.
-Nie ma nad czym się zastanawiać- odpowiedziałam.
-Mari proszę Cię, ja...- nie dałam mu skończyć, ponieważ uciszyłam go pocałunkiem. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, trzymał dłonie na moich policzkach. Swoim spojrzeniem wypalał mi dziurę w twarzy.
-Nie potrafiłabym cię zostawić- wypowiedziałam te słowa szeptem, wprost w jego usta. On popatrzył na mnie zdezorientowany, ale po chwili mnie pocałował. Był to namiętny, pełen miłości, ale zarazem delikatny i czuły pocałunek. Pod jego wpływem położyliśmy się na kanapie. Neymar leżał na mnie, wciąż mnie całując. Nie sprzeciwiałam się temu, ponieważ miałam do niego zaufanie. Wiedziałam, że nie przekroczy pewnej granicy. Jego dłoń powędrowała na moje udo, ale nadal nie na tyłek. Dobrze wiedział, że na więcej mu nie pozwolę. Byłam mu wdzięczna za to, że to rozumie. Moje ręka błądziła po jego torsie, a palce drugiej były wplecione w jego brązowe włosy. Było miło, dopóki nie usłyszeliśmy głośnych gwizdów. Ney nie chciał mnie puścić i nie pozwalał mi wstać. Jednak po chwili, zrozumiał, że kolejni nieproszeni goście nie mają zamiaru wyjść i być skrępowanym, niechętnie, ale zszedł ze mnie. Dopiero wtedy zobaczyliśmy, kto miał ochotę nas odwiedzić. Stał tam Leo z Anto i Geri z Shak. Dziewczyny były już wyszykowane, chłopaki również.
-Czy wy przez cały dzień siedzieliście na kanapie i się mizialiście? -zapytał głupio Pique. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
-Rozmawialiśmy, a jak już się mizialiśmy to przyszła taka czwórka no i wiesz... Nie wyszło- powiedział ze śmiechem Neymar.
-Ale to wy odkąd my wyszliśmy rozmawialiście?- zapytał ciekawski obrońca.
-Owszem- potwierdziłam. Popatrzyliśmy się wszyscy na partnera Shakiry, który zaraz usiadł obrażony na kanapie.
-Shak, kochanie czemu my tak nie robimy?- zapytał, nadal udając obrażonego dzieciaka. Piosenkarka usiadła na kolanach swojego chłopaka i wyszeptała mu coś do ucha. Nasza pozostała czwórka strzeliła sobie face palma. Po chwili dowiedzieliśmy się, że nasi goście przyszli, aby zabrać ans na obiecaną imprezę. Okazało się, że pomyśleli nawet o tym, aby dać nam czas na przygotowanie się. Ustaliliśmy, że ja z dziewczynami pójdę do mnie, aby się ogarnąć, a Neymar zostanie z chłopakami i zrobi to samo. Wychodziłyśmy właśnie z domu Brazylijczyka. Mój chłopak wybiegł za mną w skarpetkach i namiętnie mnie pocałował. Powiedział mi, że mnie kocha i wrócił do domu. Kiedy weszłyśmy tylko do naszego mieszkania dziewczyny zaczęły piszczeć. Tak się nie miłosiernie darły, że przyszedł mój tata i patrzył to na nie, to na mnie. Wyobraźcie to sobie. Dziewczyny krzyczą, piszczą, skaczą i się przytulają. Co robię ja? Bez żadnych emocji zdejmuję buty, siedząc na podłodze i nie dowierzając w głupotę moich przyjaciółek. Mój tatuś stoi przed nimi i nie wie o co chodzi. Córka mu na nic nie reaguje, a te dwie wariatki nawet go nie zauważają.
-Co im jest?- zapytał się mnie tata, a one zaczęły mu wszystko opowiadać. Poszłam w tym czasie pod prysznic. Zeszłam na dół po pół godzinie w szlafroku, aby powiedzieć dziewczynom, że już mogą mi pomóc bo tak bardzo chciały. One pobiegły migiem na górę, jeśli można to nazwać biegiem, ponieważ miały szpilki, a mnie zatrzymał tata.
-Czemu mi nie powiedziałaś, że jesteście razem?- zapytał wesoły. Mogłam się tego spodziewać. Odkąd przyjechałam suszył mi głowę, jakbym to pięknie wyglądała z Neymarem. W sumie to mi to nawet nie przeszkadzało, ale męczyły mnie powoli te wszystkie pytania. Nie było żadnego normalnego, tylko o mnie i o brazylijskiego napastnika.
-Bo mnie od tego czasu jeszcze w domu nie było. Idę na imprezę bo ci idioci zrobili na naszą cześć- powiedziałam już ze śmiechem. Tata jeszcze chwilę ze mną pogadał, po czym poszłam na górę, do swojego pokoju, gdzie siedziały już dziewczyny. Siedziały to złe słowo, ponieważ one wybierały mi strój na dzisiaj. Dużo przy tym rozmawiałyśmy. Dziewczyny z początku chciały, abym założyła sukienkę, ale naprawdę nie miałam na to ochoty. W końcu byłam ubrana w to:

Oczywiście nie obyło się także bez kłótni, ale to takiej malutkiej o to, że mam nie brać tego bolerka. Same się potem z tego śmiałyśmy. Tata przyszedł i powiedział dziewczynom, że przyszli już chłopaki. One jednak wcale się tym nie przejęły. Nie śpieszyło im się z robieniem mi fryzury. Prostowały mi tylko włosy, ale jednak trochę im to zajęło. Następnie mnie pomalowały. Miałam piękny i nie zbyt mocny makijaż, ponieważ udało mi się to u nich wybłagać. Założyły mi jeszcze na ręce kilka bransoletek, a na uszy kolczyki. Wszystko ze sobą idealnie pasowało. Zeszłyśmy na dół i zaraz podeszli do nas nasi faceci. Zrobiliśmy sobie wszyscy zdjęcie, łącznie z tatą. Wstawiliśmy je wszyscy na Instagrama. Następnie udaliśmy się do klubu, gdzie miała odbyć się impreza. Zapowiadało się świetnie. Weszłam do pomieszczenia, gdzie grała już głośna, taneczna muzyka i skierowałam się ze znajomymi do miejsca VIP. Bawiliśmy się doskonale. Na początku dużo rozmawialiśmy i śmialiśmy się przy stoliku, popijając egzotyczne drinki. Potem jednak zabawa rozkręciła się na dobre. Przejęliśmy parkiet, a kiedy zaczęłam tańczyć z Neymarem DJ nagle włączył wolniejszą muzykę. Spojrzeliśmy oboje w tamtym kierunku i ujrzeliśmy uśmiechniętego Daniela, który do nas machał. Zaśmialiśmy się na to, po czym wtuliłam się w piłkarza i tańczyliśmy. Po kilkunastu piosenkach postanowiliśmy się już zbierać. Nie wypiliśmy dużo, ale Neymar ma jutro trening i widać po nim, że był już dość zmęczony. Odprowadził mnie pod dom. Jego posiadłość znajdowała się tuż obok. 
-Porywam cię jutro- oznajmił, gdy staliśmy pod moim ogrodzeniem. 
-Gdzie?- zapytałam z uśmiechem. Miałam powody, aby się tak uśmiechać. Nie byłam pijana, a na pewno nie tak, aby nie kontaktować, ale on był obok mnie. To wspaniały powód. Prawda? 
-Na plażę skarbeczku- powiedział słodko. Cały czas trzymał swoje ręce na mojej talii, a ja miałam ręce zarzucone na jego ramiona. Od słowa do słowa i okazało się, że stoimy tu już ponad pół godziny. Uśmialiśmy się z tego, jak nie wiem co. Pożegnaliśmy się całusem. 
-Napiszę jak się stęsknię- rzucił na odchodne Brazylijczyk. Nie weszłam jeszcze do domu, a przyszedł mi sms. Wyjęłam telefon i ujrzałam na wyświetlaczu zdjęcia chłopaka. 
"Tęsknię :((( <3"
"Hahaha XD Mam deja vu"
"Wiem :D To miało być romantyczne :("
"Kto powiedział, że nie jest? <3"
"Czyli mnie kochasz?"
"Jak wariatka"
"A ja jeszcze bardziej"
"Nie będę się sprzeczać :P"
"Ejjj... I tak cię kocham <3"
"Wiem, ale teraz to już dobranoc kotku :*"
"Kotku... Podoba mi się :) Dobranoc księżniczko"
Już na to nic nie odpisałam. Poszłam do pokoju w celu przebrania się w piżamę. Zrobiłam to oraz zmyłam makijaż. Weszłam pod kołdrę i usnęłam.


Mamy kolejny rozdział :D Podoba Wam się? Dzisiaj to taka sielanka, ale bądźcie spokojni... To się zmieni XD Zapraszam do zakładek :)


















sobota, 21 marca 2015

39.Zawsze bylem, jestem i będę twój.

Czekałam na Neymara, oglądając telewizję z tatą. Ktoś zadzwonił domofonem, a do drzwi podszedł mój tatuś. Wpuścił chłopaka do środka i zaczął sobie z nim żartować. Raczej to tato śmiał się z piłkarza. Podeszłam do nich i po prostu nie mogłam uwierzyć.
-Kochany zięciu nawet, gdy oświadczysz się mojej najukochańszej córeczce, która wcale nie jest wredna to nie zagrasz jutro- powiedział i się zaczął chichotać pod nosem. 
-Trenerze serio nie przyszedłem po to... Chcę po prostu spędzić z nią miło czas- tłumaczył się Brazylijczyk, a ja śmiałam się razem z tatą z Neymara. Spojrzał na mnie i chyba nie wiedział o co nam chodzi.
-No przecież wiem, ale żeby mi się znowu nie upiła... Macie moje błogosławieństwo- na te słowa tylko przewróciłam oczami. Po pierwsze nie mam zamiaru całować się z tym piłkarzykiem ani nie chcę mu ufać. Wiem, że moje zaufanie do niego już nigdy nie będzie takie same. Po drugie mam zamiar się upić jak nigdy. Wyszliśmy z mojego domu, a Neymar otworzył mi drzwi od swojego samochodu.
-Mam ręce- rzuciłam trochę oschle i wsiadłam do środka. On stał przez chwilę na zewnątrz, a potem zasiadł za kierownicą. Wcześniej ustaliliśmy, że pojedziemy do klubu o nazwie *"diversión". To podobno najlepszy tego typu lokal w całej Barcelonie, chociaż został niedawno otwarty. Dojechaliśmy na miejsce, a chłopak zaparkował samochód na parkingu. Wyszłam z jego Audi RS7, a on przyparł mnie do sportowego pojazdu. Spojrzałam na niego pytająco, a on tylko patrzył mi się głęboko w oczy. Wydawało się, że chciał coś z nich wyczytać i się nad czymś zastanawiał.Tylko nad czym?
-Nie mogę cię rozgryźć- powiedział w końcu, a ja postanowiłam być nie ugięta. Nie chciałam się do niego zbliżyć, ale z drugiej strony coś mnie ciągnęło do tego głupka. 
-Nie jestem do gryzienia- odpowiedziałam głupio, a on wywrócił tylko oczami. Stałam nadal niewzruszona jego słowami, wypalającym dziurę w moich oczach spojrzeniu i tym całym ciepłem, które od niego emanowało. 
-Raz się unikamy, potem całujemy, a jeszcze innym razem jesteś dla mnie chamska. Pomagasz mi, ale trzymasz mnie na dystans. Co mam zrobić, żebyś mi zaufała?- zapytał, nie zwracając uwagi na moje poprzednie słowa. Czyżby aż tak mu zależało? Nie. To nie możliwe. On chcę się mną tylko zabawić. Wykorzysta mnie, a potem porzuci jak te wszystkie głupie panienki, które myślą, że on od razu weźmie z nimi ślub. Nie jestem jedną z nich. Co to, to nie. On się nigdy nie zmieni i zawsze taki będzie. On nie umie być wierny. Dla niego to wielki wyczyn. Wiem, że mnie nigdy nie zdradził, ale teraz jest inaczej.
-Nie zaufam ci już nigdy. Okłamałeś mnie, nie mówiąc, że masz synka, chciałeś się zabić, nie myśląc o tym, co ja będę czuła po twojej śmierci, zmieniasz panienki jak rękawiczki, nie uwierzę ci, że mnie kochasz. Mówisz to każdej, a rano każesz jej spieprzać. Nie chcę być kolejną dziewczyną do kolekcji. Nie jestem taka i dobrze o tym wiesz- wyjaśniłam. Cały czas patrzyłam mu w oczy i widziałam w nich ból, cierpienie, smutek i zawód. Bolało mnie to, że go zraniłam moimi słowami, ale musiałam to powiedzieć. Chciałam być wobec niego szczera.
-Bałem się jak zareagujesz na Daviego. Bałem się, że byś mnie zostawiła, że nie byłabyś gotowa na takie zobowiązanie. Chciałem się zabić bo sobie nie radziłem, bo bez Ciebie moje życie nie ma sensu. Rozumiesz? Nigdy nie będziesz dla mnie obca. Nigdy nie będziesz jakąś tam dziewczyną. Nigdy nie będziesz kolejną. Nigdy Cię nie zostawię. Nigdy nie kazałbym ci odejść, a wręcz przeciwnie. Będę Cię błagał, żebyś została, jeśli będziesz chciała to zrobić. Moje życie be Ciebie jest niczym. Bez Ciebie nic nie ma sensu- powiedział. W tym momencie przez moją głowę przelatywało tysiące myśli na sekundę. Co jeśli kłamie? Wyjdę znowu na idiotkę. Cały czas patrzył mi w oczy, a ja jemu. Nie mógłby tak kłamać. A może jednak? Przecież to Neymar. On nie ma skrupułów. Zapamiętaj to sobie raz na zawsze. Walczyłam sama ze sobą, żeby nie rzucić się mu an szyję.
-Nie obiecuj mi, że mnie nie zostawisz bo nie dotrzymasz słowa. Co jeśli mnie zranisz? Kolejny raz okłamiesz, zabalujesz z kimś i... I już nie będziesz mój? Co jeśli wyjadę?- zadawałam po kolei pytania. Miałam obawy, ale to chyba trochę normalne. Większość osób od razu rzuciłoby się na ukochanego chłopaka, ale nie ja. Dlaczego? Otóż dlatego moi drodzy bo jestem tchórzem. Boję się cierpieć. Druga sprawa. Co innego ranić "obcą" osobę, a co innego zadawać ból komuś z kim dzielisz życie, mieszkanie, pokój... Rozumiecie? 
-Nie obiecam ci, że cie nie zranię bo na pewno tak się stanie. Znasz mnie. Mogę ci obiecać, że będę starał się tego nie robić. Mylisz się, że nie mogę ci obiecać, iż cię nigdy nie zostawię. Właśnie to robię. Przyrzekam, że cię nigdy nie zostawię. Przyrzekam, że będę robił co w mojej mocy, aby cię nigdy nie zranić. Przyrzekam, że nigdy cię nie zdradzę. Zawsze byłem, jestem i będę twój. Nikt nigdy nie zajmie twojego miejsca. Możesz wyjechać nawet na Alaskę, ale mnie się nie pozbędziesz. Wyjadę tam z tobą. Już nigdy nie będziesz sama- składał obietnice, a mi coraz trudniej było trzymać go na dystans. Jego słowa robiły na mnie wrażenie i coraz bardziej tkwiłam w przekonaniu, że nie są one tylko pustymi obietnicami. Czułam, że mówi to na poważnie. 
-Nie wyjechałbyś. Nie zostawiłbyś drużyny- powiedziałam pewna siebie. Zmrużyłam delikatnie oczy w geście nieprzekonania do słów Brazylijczyka. On jednak się uśmiechnął. Był to uśmiech delikatny i nieśmiały, ale był.
-Już to mówiłem... Dla Ciebie mogę rzucić piłkę- faktycznie to powiedział. Wiem jak ważna dla niego jest Barcelona, chłopaki i oczywiście futbol. On to kocha. To jego pasja, miłość.
-Przecież to twoja miłość- odrzekłam. Nie rozumiałam go. Hmm... To raczej złe określenie. To po prostu nie pasowało mi do Neymara.
-Ty jesteś na pierwszym miejscu... Razem z Davim. Kocham cię ponad wszystko- wyznał, a moje nogi coraz bardziej miękły. Serce biło szybciej, a ręce się pociły. Jak zawsze w nerwowych sytuacjach przygryzałam wargę od wewnątrz. 
-Co jeśli to ja ciebie zranię?- zapytałam. Tego również się obawiałam. Jestem wredna i często ranię. Nieświadomie, ale robię to. Nie chciałam, aby on musiał cierpieć. 
-Rozerwiesz moje serce po raz kolejny na tysiąc kawałków... A potem poskładasz je jednym spojrzeniem- odpowiedział. Starałam się, aby moje oczy się nie zaszkliły. Nie mogłam do tego dopuścić. Wygrałam tę walkę, ale było ciężko.
-Co jeśli nam nie wyjdzie?- spytałam. Byłam ciekawa co odpowie. Tego również się bałam. Nie chciałam, aby między nami był dystans. Wiem, że teraz sama go robię. Buduję wokół siebie mur, a on próbuje się wdrapać. Ja jednak skrupulatnie stawiam kolejne cegły. Potem siedzę na fotelu i przytulam poduszkę, czekając na niego. Nie chcę go wpuścić do mojego życia, ale tak naprawdę zrobiłam to dawno temu. Oddałam mu swoje serce, a on je gdzieś schował. Przez te lata go nie oddał. Leżało w jakimś tajemniczym miejscu, które znał tylko on. A ja? Ja żyłam jak wcześniej. Tyle, że prawdziwe serce służyło tylko do pompowania krwi. Jadłam, spałam, rozmawiałam, chodziłam na mecze... Robiłam to, co każdy człowiek. Tyle, że nie każdy codziennie myślał o nim. Nie każdy za nim płakał. Nie każdy porównywał go z innymi chłopakami. Nie każdy za nim tęsknił. Tak właśnie ze mną było. Niezła historia co nie? 

-I tak cię nie zostawię- odpowiedział w końcu brunet. 
-Ale już nie będziesz mój.
-Zawsze będę bo zabrałaś mi moje serce. Nie mogłem go nikomu oddać i poprosić o opiekę nad nim. Nikt nie mógł uleczyć ból, który czułem po twojej stracie. Nikt mi cię nigdy nie zastąpił i tego nie da rady zrobić- powiedział. Czy słowa wystarczą, abym mu znów zaufała?
-Mówić każdy potrafi- powiedziałam nareszcie. Nie chciałam wpakować się w coś, co ulotne jak dym jest. Słowa właśnie takie są. To czyny pokazują kto, jakim jest człowiekiem. 
-Udowodnię ci to- oświadczył. Spojrzałam na niego pytająco, a on kazał wsiąść mi do auta. Nie protestowałam. Nie miałam pojęcia, gdzie jedziemy. Pytałam się go o to kilak razy. Odpowiedź była jedna: "Gdzieś, gdzie udowodnię moją miłość do ciebie". Jechaliśmy już kilka minut, a ja nie miałam żadnych wątpliwości.
-Zatrzymaj się- powiedziałam, przerywając cisze między nami. 
-To już niedaleko. Proszę Cię- jęknął. Nie zrozumiał o co mi chodzi.
-Ja po prostu nie potrzebuję już żadnych dowodów. Wierzę ci... Bo też cię kocham- wyznałam. On popatrzył na mnie zaskoczony, a po chwili zaparkował samochód na poboczu. Popatrzył mi w oczy, a ja się w nich topiłam. Kochałam to uczucie. Ney... Tak, Ney. Nei żaden piłkarzyna, piłkarzyk, piłkarz, Neymar, Brazylijczyk, głupek, idiota... Po prostu Ney. Wróć. Ney przybliżył się do mnie i ujął moją twarz w dłonie. Na naszych twarzach gościł lekki uśmiech. Po raz kolejny oparł swoje czoło o moje. 
-Nawet nie wiesz ja mi tego brakowało- wypowiedział te słowa powoli, namiętnie, cicho i z miłością. 
-Wiem bo czułam to samo- odpowiedziałam i pocałowałam chłopaka. Oddawał każdy mój pocałunek. Nie śpieszyliśmy się. Nasz pocałunek był pełny namiętności, miłości i zachłanny. Chyba oboje baliśmy się, że zaraz to całe szczęście pryśnie jak bańka mydlana. Mimo wszystkich obaw cieszyliśmy się sobą. Oderwaliśmy się od siebie i ruszyliśmy w dalszą drogę, ponieważ Ney nie chciał odpuścić. Po kilku minutach spędzonych na rozmowie znaleźliśmy się przed Camp Nou. Neymar pociągnął mnie za rękę i niezauważeni weszliśmy an stadion. Skradaliśmy się jak złodzieje. Cały czas śmialiśmy się z chłopakiem i co chwila zatykaliśmy sobie nawzajem usta. Wbiegliśmy roześmiani na murawę. Śmiech nas nie opuszczał. Neymar postanowił zabawić się z ochroniarzami. Puścił na cały regulator muzykę ze swojego telefonu i za rękę uciekliśmy na trybuny. Leżeliśmy tak pod krzesełkami i co chwila wyglądaliśmy gdzie znajdują się goryle. Wstałam i zaczęłam śpiewać, a Ney z tego po prostu lał, ale sam się do mnie dołączył. Sven i Maricco zaczęli ans gonić. Tak mają na imię ci ochroniarze. Świetnie ans znają, ale teraz nie wiedzieli kogo gonią. Chodziliśmy po krzesełkach, a oni nie mogli za nami nadążyć. Zobaczyłam na ziemi flagę Barcy. Biegałam po tych krzesełkach wraz z Neyem, drąc się na całe gardło "Visca el Barca. Viva Catalunya". Nasze wygłupy nie trwały długo bo ochroniarze złapali nas na połowie boiska. Oczywiście potraktowali nas dość ostro. Mam na myśli, że od razu położyli nas na glebę i wykręcili ręce do tyłu. Trochę bolało, a Neymar mówił do nich, że to on i że mają mnie puścić. 
Sven, Maricco proszę was... Serio już się nie zakradniemy tutaj... Chyba- powiedziałam i zachichotałam z Neymarem. Dopiero po tych słowach chłopaki zrozumieli, że my to my. Dali nam mały wykład, ale po chwili i tak śmiali się razem z nami. Następnie pojechaliśmy do domu Neymara. Było już bardzo późno i chciałam wrócić do siebie, ale chłopak się uparł, że chce ze mną spędzić jak najwięcej czasu. Zgodziłam się. Brazylijczyk przepuścił mnie w drzwiach, za co mu podziękowałam. Od razu po wejściu zdjęłam buty. Miałam szpilki, a uwierzcie, że nie było mi wygodnie. Usłyszałam śmiech za sobą.
-No co?- zapytałam. Nie dostałam odpowiedzi, ale poczułam jak jestem przytulana od tyłu. Piłkarz położył swoją głowę na moim ramieniu.
-Do tej pory nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo mi cię brakowało- powiedział, a ja się uśmiechnęłam na jego słowa. Był taki słodki. Odwróciłam się w jego stronę.
-Jeszcze będziesz miał mnie dość- oznajmiłam, a on pokręcił głowę i odpowiedział, że nigdy. Zrobiliśmy sobie zdjęcie kamerką, na którym Neymar mnie przytulał jak wcześniej od tyłu i położył swoją głowę na moim ramieniu. Dodał to oczywiście na Instagrama i Facebooka z dopiskiem: "Kocham Cię skarbie <3". Ja zaś na moje profile na portalach dodałam zdjęcie jak się całujemy i napisałam: "Dziękuję za wspaniały dzień kochanie <3". Jedliśmy właśnie kolację, gdy nagle właściciel domu palnął się w głowę.
-Dobrze się czujesz?- zapytałam z rozbawieniem. On uklęknął przede mną, a ja nie wiedziałam co ten wariat wymyślił.
-Zostaniesz moja dziewczyną? Mogłem o to zapytać na Camp Nou, ale jakoś nie pomyślałem- powiedział ze śmiechem ostatnie zdanie. 
-Teraz to już się mnie nie pozbędziesz nigdy- zakomunikowałam, a on się uśmiechnął i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Dokończyliśmy nasza kolacje, a następnie poszliśmy spać. Leżałam w pokoju gościnnym bo nie chciałam położyć się ze sowim chłopakiem. Jak to świetnie brzmi. On jednak przyszedł i wgramolił mi się pod kołdrę. Przyciągnął mnie bliżej siebie, objął rękami i pocałował, mówiąc, że mnie kocha jak wariat. Zaśmiałam się na to i także zapewniłam go, że jest dla mnie ważny i że bez niego nie ma nic sensu. Porozmawialiśmy jeszcze trochę, dopóki nie usnęłam.



No to macie :D Mari i Neymar są razem XD Ostrzegam, że i tak im namieszam :D Podoba się? Co się teraz może stać? Ktoś będzie próbował rozwalić im związek? Czy wszyscy ucieszą się ze szczęścia tej dwójki? A może tylko jedno z nich jest szczęśliwe...







































czwartek, 19 marca 2015

38. Przeproś ją.

Wstałam rano i od razu poczułam ból ręki. Zignorowałam to i włączyłam laptopa. Neymar dodał na Instagrama zdjęcie z rozmowy na Skype z Davim. Zjechałam trochę niżej i ujrzałam opis:
"Tęsknię za Tobą. Wszystko robię dla Ciebie synku. Boże, pomóż mi. Dziękuję Ci dobra przyjaciółko i przepraszam... Łatwo jest zranić, trudniej to naprawić".
Ruszyło mnie to, ale postanowiłam o tym nie myśleć. Poszłam się wziąć prysznic, a następnie ubrałam się w taki zestaw:

Nadal chciałam udawać kogoś innego i przez chwilę nie być sobą, ale miałam dzisiaj iść z tatą na trening. Wczoraj wcisnęłam mu kit, że potłukłam u Neymara talerz i dlatego mam zszytą rękę. Nie wiem czy mi uwierzył, ale mam taką nadzieję. Zebrałam wszystkie potrzebne mi rzeczy do nerki i zeszłam na dół. Taty nigdzie nie było, więc wróciłam na górę, tym razem do jego sypialni. Spał jak zabity. Spojrzałam na zegarek i szybko go obudziłam.
-Wstawaj tato! Jest już 9, a za pół godziny jest trening- mówiłam, a raczej się wydzierałam. Ojciec biegiem zerwał się na równe nogi i wbiegł do łazienki. Po chwili jednak przyleciał i pocałował mnie w policzek. Wziął ubrania i zniknął za drzwiami. Zeszłam do kuchni w celu zrobienia sobie i trenerowi Barcelony śniadania. Tacie zrobiłam kanapki, a dla siebie wzięłam jabłko. Po chwili w drzwiach stanął tata. Pociągnął mnie za rękę i wrócił się po kanapki. Zamknęłam dom i odjechaliśmy. Na miejscu byliśmy po około pięciu minutach. Tylko wysiedliśmy z samochodu, a tata wziął się za jedzenie kanapek. Zaśmiałam się z niego bo to wyglądało naprawdę komicznie. 
-No co?- zapytał z pełną buzią i uwaga, uwaga jeszcze był zdziwiony. Widać po kim mam inteligencje.
-Nie nic, nic. Idę na trybuny- powiedziałam i poszłam w tamtym kierunku. Co prawda usiadłam na ławce trenerskiej obok Shakiry, ale to nieważne. Przywitałam się z przyjaciółką, a ona ze mną.
-Popatrz na tamtą bramkę- powiedziała Kolumbijka. Nie wiedziałam o co jej chodzi, ponieważ gdy weszłam na murawę to w ogóle się nie rozglądałam. Weszłam, zobaczyłam dziewczynę, usiadłam, przywitałam się z nią i tyle. Popatrzyłam w stronę, którą wskazała blondynka. Stał tam chłopak. Kopał piłkę w poprzeczkę, a ona do niego wracała. Jeśli nie trafiał, szedł powolnie po piłkę i ponownie wracał do swojego zajęcia. To był Leo. Nie wiedziałam czemu tak się zachowuje bo widać było, że jest smutny. To czuło się na kilometr. 
-Pokłócił się z Anto?- zapytałam. Martwiłam się o chłopaka, ponieważ bardzo rzadko się tak zachowywał. Rzadko był w ogóle smutny. To on wszystkich pocieszał, a teraz sam tego potrzebuje.
-Dzwoniłam do Anto i powiedziała, że u nich wszystko w porządku. Tylko jak coś to nie mówiłam jej, ze coś się dzieje z Leo... ja przyszłam jakieś pół godziny wcześniej z Gerim i zagadaliśmy go i powiedział, że jest tu od jakieś siódmej czy coś koło tego- wyznała, a mnie jej słowa zszokowały. Nie wiedziałam co mam jej powiedzieć. Jest po dziewiątej, czyli on jest tutaj jakieś dwie godziny. 
-Idę z nim pogadać- oznajmiłam i poszłam. Akurat piłkarz mocno kopnął piłkę, a ona odbiła się od poprzeczki. Przyjęłam ją i podbiłam i złapałam w ręce. Leo spojrzał na mnie pytająco, a ja zbliżyłam się do przyjaciela. On usiadł, opierając się o słupek, a ja usiadłam obok niego na piłce. 
-Co jest Leoś?- zapytałam z wyczuwalną troską w głosie. Przez chwilę milczał, jakby zastanawiał się nad dobraniem odpowiednich słów.
-Wy jesteście- odpowiedział, a ja nie wiedziałam o co może mu chodzić. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem- Czemu musicie się kłócić z Neymarem? Czy wy nie możecie sobie wybaczyć i do siebie wrócić? Wiem, że cię wczoraj uderzył. On jest uzależniony i to dlate...- tłumaczył i marudził jak dziecko. Wiem, że chłopaki bardzo chcą, abyśmy się znowu zeszli z Neymarem, ale tak się nie stanie i muszą się z tym pogodzić. Przerwałam jednak wypowiedź Argentyńczyka.
-Nie obwiniam go- powiedziałam tylko te trzy słowa i dalej słuchałam Atomowej Pchły.
-Każdy wie, że coś do siebie czujecie, a wy nic nie doceniacie. Nawet nie próbuj mówić, że wcale tak nie jest. Prosty przykład. Wczoraj on nie chciał ci zrobić na złość tylko zmusić cię, żebyś mu powiedziała co cię gryzie i to tylko i wyłącznie dlatego, że cię kocha i nie może patrzeć, gdy jesteś smutna... Ty też go kochasz. Wczoraj mogłaś wyjść i go zostawić, a byłaś przy nim i musiałaś jechać na zszywanie ręki... Powiedziałaś mu, że to nie przez niego, ale on nie jest głupi... Pogódźcie się bo kiedyś będzie za późno- mówił to coraz głośniej, a piłkarze zaczęli wchodzić, a raczej wbiegać na murawę. Kiedy usłyszeli podnoszącego głos na mnie Leo byli zdziwieni, ale i zaciekawieni.
-Leo wiesz jak ja cię lubię. Podziwiam cię dosłownie za wszystko, ale nie wmawiaj mi rzeczy, których nie ma, ok? Nic nie wiesz o mnie i...- tym razem to on mi przerwał. 
-Przestań okłamywać samą siebie! Tyle razy ci już pomógł i co jeszcze nie odkupił swoich win? A ty co? Jesteś może bez winy? Proszę cię! Nie możecie normalnie porozmawiać, a nie wieczne kłótnie? Doceńcie siebie nawzajem i to, że możecie przeżyć życie jak tylko chcecie. Po co tracić czas na kłótnie z kimś, kto jest dla nas tą drugą połówką? Ogarnijcie się wreszcie bo zachowujecie się oboje jak gówniarze, którzy nic nie mają... Tylko wam się tak wydaje! Macie wszystko, a oboje gówno wiecie o życiu. Wasze problemy to jakaś parodia. Na Boga nie zachowujcie się jak kretyni!- krzyczał już piłkarz, a ja pierwszy raz słyszałam jak to robi. To spokojny i opanowany człowiek, a teraz krzyczy jak opętany. Cenię go i szanuję, ale nie będzie mnie obrażał. Co w niego wstąpiło? Chciałam mu już coś dopowiedzieć, ale wtrącił się chłopak, którego rzekomo kocham.
-Leo, nie przesadzaj, dobrze? W ogóle to nie krzycz na Marikę. Ona nie jest niczemu winna, a to...- jemu także przerwał nasz mały krzykacz. Chłopaki zrobili wokół nas kółeczko, ale wtedy szczerze powiem, że mnie to nie obchodziło.
-Czy wy oszaleliście? Ty sobie ćpasz bo Marika cię zostawiła. Trzeba było do niej polecieć! Ona znalazła twoich rodziców... A ty Marika nie jesteś lepsza! Uciekłaś bo boisz się odpowiedzialności! Ogarnijcie się wreszcie. Nikomu nie chce się słuchać waszych tandetnych wyzwisk. Kłócicie się bo się kochacie, ale nie i tak będziecie zaprzeczać! Mam was serdecznie dość. Ćpun i dziwka- powiedział ostatnie słowa szeptem, a z moich oczu spłynęły łzy. 
-Nie mów tak o nim- wypowiedziałam to także szeptem, ale tak aby Leo usłyszał. Chłopaki go uspokajali, ale to nic nie dawało.
-Przeproś ją- wysyczał Neymar w stronę swojego przyjaciela. Ten tylko zaśmiał się kpiąco i wyzwał Brazylijczyka. Nazwał go idiotą i szpanerem, który nie umie grać. Powiedział też, że to cholerny ćpun, który niczego ani nikogo nie szanuje. Nie wiem jak i kiedy, ale nim się spostrzegłam na twarzy Leo wylądowała moja dłoń. Uderzyłam swojego przyjaciela. On wyzwał mnie od suk i dostał w twarz ponownie. Tym razem z pięści i nie ode mnie, ale od jedenastki Barcelony. Biegłam do wyjścia i potrąciłam przy okazji tatę. Ten złapał mnie w ostatniej chwili za nadgarstek i spojrzał w zapłakane oczy. Bolało mnie, że go uderzyłam i że był w stanie tak mnie nazwać. Wtuliłam się w tatę i rozpłakałam się na dobre. On tylko mnie objął i pytał co się stało. Podbiegł do nas Neymar i nie zaważając na nic zaczął wszystko tłumaczyć.
-Rozmawiałem z Leo. On zrobił to specjalnie, żeby każdemu udowodnić, że się kochamy bo ja i ty daliśmy mu w twarz- powiedział. Odkleiłam się od taty i popatrzyłam się na niego zdziwiona- Trenerze ja idę się przebrać. Nie będzie mnie na treningu- wypowiedział te słowa tak szybko i z takim przejęciem, że zarówno ja jak i mój tata patrzyliśmy na niego z niedowierzaniem.
-Neymar, jeśli opuścisz kolejny trening to nie będziesz grał jutro- powiedział surowo mój rodzic. Neymar zaś kompletnie go olał. Pobiegł gdzieś, krzycząc tylko, że zaraz wróci. Powiedziałam tacie, że Leo mnie i Brazylijczyka wyzwał, żeby właśnie udowodnić, że się kochamy. Pominęłam jego poprzednie teksty. Przyszedł Lionel i zaczął mnie przepraszać i tłumaczyć, że chciał nam to udowodnić i jakoś pomóc. Nie umiem się na niego długo gniewać, a poza tym rozumiałam go. Chciał nas pogodzić i sprawić, żebyśmy oboje zapomnieli o cierpieniu. To takie kochane. Zaraz przybiegł Neymar, a mój tata tłumaczył mu, że nie zagra w meczu, jeśli wyjdzie. Nie chciałam im przeszkadzać w rozmowie bo on i tak zostanie. Gra w piłkę jest dla niego wszystkim. Powiedziałam tacie, że idę i ruszyłam w stronę wyjścia. Usłyszałam jak Neymar mówi, że jestem ważniejsza od piłki, a po chwili był tuż obok mnie. Wyszliśmy z tego pięknego obiektu sportowego.
-Zgłupiałeś? Bez ciebie Barca będzie miała problemy... Co ty sobie wyobrażasz? Nie jesteś...- nie dane było mi już skończyć, ponieważ chłopak powiedział ciche "zamknij się" i mnie pocałował. Na początku byłam zdziwiona, ale gdy znowu poczułam smak jego ust zaczęłam oddawać pocałunki. To była magiczna chwila. Nikt ani nic się nie liczyło. Byliśmy tylko my. Znów czułam się jakbym wznosiła się trzy metry nad niebo. Czułam te motyle w brzuchu, a moje serce przyśpieszyło rytm swego bicia. Neymar położył swoje ręce na moich biodrach i jednym, zwinnym ruchem przyciągnął mnie najbliżej jak się chyba dało. Ja swoją rękę wplotłam w oczy, a drugą objęłam szyję bruneta. Po kilku dobrych chwilach oderwaliśmy od siebie nasze usta. Oparł swoje czoło, a umożliwiało mu to fakt, że stałam na schodku wyżej. Mimo, że on stał niżej to był wyższy, ale o tym nie mówmy. 
-Kocham cię i zawsze tak było- wyszeptał. Patrzyliśmy sobie w oczy i było to coś wyjątkowego. Ma piękne oczy, w których w mgnieniu oka potrafię się zatopić- Dasz mi jeszcze jedną szansę?- zapytał, a ja wiedziałam, że będę mu musiała odmówić. Nie chcę go zranić i tylko dlatego to robię.
-Dla mnie to za szybko. Niedawno się jeszcze kłóciliśmy, a teraz chcesz drugiej szansy- wyjaśniłam. Nie chciałam nic robić wbrew siebie. To doprowadziło by do cierpienia mojego albo jego, a tego nie chcę. Jeśli mu na mnie zależy to to zrozumie. Jeżeli będzie inaczej to trudno. Przynajmniej będę wiedziała, że jego słowa są nic nie warte.
-Poczekam na ciebie ile będzie trzeba, ale musisz wiedzieć, że jesteś dla mnie na pierwszym miejscu- wyznał, a mnie zamurowało. Przytuliłam go, a on mocno mnie objął. Zupełnie jakby bał się, że gdzieś ucieknę. Dzisiaj nie miałam takiego zamiaru. Chociaż... Nie wiem. Może i tak właśnie powinnam zrobić. Pójść do domu i ochłonąć. Zostawić go i zrelaksować się na maksa. 
-Pójdziemy dzisiaj na imprezę?- zapytałam. Miałam cichą nadzieję, że się zgodzi. W sumie dziwne by było, gdyby się nie zgodził. 
-Mam po kogoś jeszcze zadzwonić?- odpowiedział pytaniem na pytanie, tym samym oznajmiając, że się zgadza. Stwierdziłam, że jak chce. Co mu miałam powiedzieć? Przecież mu nie powiem, że chcę go sprawdzić. Jestem ciekawa jak będzie zachowywał się po tym wyznaniu. Czy pójdzie podrywać jakieś laski czy może nawet nie będzie chciał ze mną zatańczyć.
-Chcę tylko ciebie- powiedział. Oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Neymar zaproponował kino, więc wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy w stronę tego miejsca. Poszliśmy na horror i przez cały seans po prostu laliśmy z reżysera tego filmu. Powinien być zakwalifikowany do komedii, a nie horrorów. Skończyło się na tym, że wyrzucili nas z kina. Jakiś mężczyzna, który był trochę starszy od nas powiedział, że nasze zachowanie jest skandaliczne i że jak tutaj pracuje kilkanaście lat to nie widział takich oszołomów. To było najśmieszniejsze. Potem Neymar zrobił mi niespodziankę w postaci wesołego miasteczka. Bawiliśmy się świetnie i byliśmy chyba na wszystkim. Dostałam wielkiego misia od jakiegoś chłopaka, który wygrał go i powiedział, że daje go najładniejszej dziewczynie w wesołym miasteczku i nie tylko. Rozbawiło mnie to, ale mój towarzysz się wkurzył. Kazał mi zaczekać z tym chłopakiem, a sam gdzieś poszedł. Po chwili przyszedł z czymś takim:

Misiaka, którego dostałam od nieznajomego wyrwał mi z rąk i walnął nim tego, który mi go dał. Powiedział szatynowi również, że ta najpiękniejsza dziewczyna nie jest dla niego. Śmiałam się z Neymara przez najbliższe 10 minut. Usiedliśmy na ławce z watą cukrową.
-Ja nadal nie rozumiem co cię tak wtedy rozśmieszyło- zaczął. Na samo wspomnienie moich łez, które były spowodowane przez śmiech chłopak się śmiał. 
-Bo byłeś zazdrosny- powiedziałam i się uśmiechnęłam. Czekałam na reakcję Brazylijczyka. 
-No bo miałem o co- wyszczerzył się, a ja pokręciłam tylko głową. Zabrałam chłopakowi ostatni jego kawałek waty, a on zaczął mnie gonić. W końcu prawie bym się wywróciła, a on mnie złapał. Objął mnie w talii i obrócił do siebie.
-Wiesz, że to chyba jakieś przeznaczenie?- zapytałam poruszając zabawnie brwiami, a ja zaczęłam się śmiać. Zwinnym ruchem wyswobodziłam się z jego uścisku. 
-Jak mamy jechać na tą imprezę to jedźmy już do domu- powiedziałam, a on niechętnie się zgodził. W drodze do domu cały czas się śmialiśmy i śpiewaliśmy. Wyobraźcie sobie dwie osoby, którym słoń nadepnął na uszy. Kompletnie nie umiemy śpiewać, ale zawsze to robimy. Dojechaliśmy pod mój i mojego taty domek. Podziękowałam Neymarowi i miałam już wysiadać, kiedy mnie zatrzymał.
-O 20 będę u ciebie, a tak poza tym to...- nawet nie zakończył swojej wypowiedzi tylko pocałował mnie w policzek. Uśmiechnęłam się do niego i poszłam do domu. Gdy przekroczyłam próg pomieszczenia od razu ujrzałam tatę, który robił coś przy laptopie.
-Hejka tato- przywitałam się z nim i przytuliłam go od tyłu, po czym pocałowałam w policzek. Byłam naprawdę szczęśliwa i to pierwszy raz od kilku tygodni. Dobra może miesięcy, lat... Nie ważne. 
-Neymar nie zagra- powiedział twardo mój rodzic. Próbowałam jeszcze o tym dyskutować, ale nie miałam już argumentów. Przez ponad godzinę o tym rozmawialiśmy- Jesteście razem?- zapytał tata po chwili.
-Nie, na razie nie. Powiedziałam mu, że potrzebuję czasu- odpowiedziałam. Tata uśmiechnął się i powiedział, że trzyma za nas kciuki. Przypomniało mi się, że umówiłam się z jak to mój tata powiedział "przyszłym zięciem". Poszłam się wykąpać. Wyprostowałam włosy, a następnie ubrałam się w to:


Potem jeszcze lekko się pomalowałam. Według mnie wyglądałam trochę za słodko, ale nie chciało mi się już nic zmieniać. Zeszłam na dół i pokazałam się tacie. Uznał, że wyglądam ładnie. Zostało tylko czekanie na Neymara...


Mamy 38 rozdział :D Dziękuję Wam za te 43 tysiące wyświetleń i za wszystkie komentarze :D Jak wam się podoba? Co będzie dalej?






























poniedziałek, 16 marca 2015

37. Przepraszam Cię księżniczko.

Neymar zaczął się do mnie powoli przybliżać.
Spojrzał mi najpierw w oczy, a następnie na usta.
Nie wiedziałam o co mu chodzi. W końcu...
Położył swoją rękę na moim policzku i wytarł kącik moich ust. Byłam brudna. Natychmiast wybuchnęłam śmiechem. Było wesoło, ale czułam coś dziwnego.
-Ja już będę spadać- oznajmiłam Brazylijczykowi, biorąc swoją torebkę ze stołu. On szybko wstał z krzesła, na którym jeszcze przed chwilą siedział. Złapał mnie za nadgarstek.
-Zostań- wyszeptał ledwo słyszalnie. W tamtym momencie przez moją głowę przechodziło milion myśli. Zostać czy iść do siebie? Co mam robić? Moje serce biło niemiłosiernie szybko. Zaraz jednak przypomniałam sobie wszystkie chwile z nim w roli głównej. Nie chciałam mu zaufać po raz kolejny. Mam już tyle noży w plecach, że mogłabym udawać jeża. Więcej cierpień nie potrzebuję.
-Zamówię sobie taksówkę- powiedziałam i zadzwoniłam na dobrze mi znany już numer. Samochód przyjechał po kilku minutach w ciągu, których Neymar upierał się, żebym została i obejrzała z nim film. Później chciał mnie jeszcze odwieźć, ale postawiłam sprawę jasno. Nie miałam zamiaru spędzać więcej czasu z tym piłkarzem. Odjechałam do domu, gdzie jeszcze nie było taty. Zapewne będzie tam do rana. Tym lepiej dla mnie. Weszłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. To było jakieś gówno, a nie życie. Najzwyczajniej w świecie się rozpłakałam. Byłam tak cholernie samotna, że nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.
                Niechętnie otworzyłam oczy. Okazało się, że jest już rano, a przez żaluzję przebijają się promienie słoneczne. Zasłoniłam ręką oczy i jęknęłam. Po chwili jednak wstałam i spostrzegłam, że jestem w ubraniach z wczoraj. Przetarłam dłońmi twarz i powlekłam się wręcz do łazienki. Musiałam wziąć odprężającą kąpiel. Mam nadzieję, że problemy wreszcie się skończą. Po małym relaksie wysuszyłam włosy i postanowiłam się umyć. Chciałam znów się wystroić i udawać kogoś innego. Tak też zrobiłam. Ubrałam to:


Uznałam, że wyglądam nie najgorzej i zeszłam na dół. Tata jeszcze nie wstał bo trening jest wieczorem. Pewnie ma kaca. Poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Nie jestem jakoś wybitnie uzdolniona kulinarnie, toteż na moim talerzu znalazła się jajecznica z pomidorami. Po posiłku zrobiłam sobie kakao. Tak, wiem- wspaniałe połączenie. Piłam je powoli, myśląc o wszystkim i o niczym. W końcu ruszyłam się od stołu i po sobie posprzątałam. Zrobiłam kanapki, nalałam do szklanki wody i postawiłam wszystko na tacy. Obok leżały tabletki na ból głowy i karteczka:
"Wyszłam. Nie wiem, o której będę. Nie martw się. Kocham cię xoxo"
Tacę zaniosłam do sypialni taty, który jeszcze spał. Zrobiłam mu zdjęcie i wyszłam. Nie miałam pojęcia, gdzie miałabym się udać, więc chodziłam bez sensu po mieście. Zdałam sobie sprawę z tego, że nie mam przyjaciół. Teraz zapytacie co z Leo, Shak, Anto, Gerim i innymi. Nic. Wydaje mi się, że uważają mnie za rozpieszczoną pannę. Przyjaźnią się ze mną tylko ze względu na tatę. Kiedy on wyjedzie do Niemczech będę jeszcze bardziej samotna, niż dzisiaj. Usiadłam na ławce w parku. Na przeciwko mnie było wielkie jeziorko. Często tu jestem. Myślałam nad swoim życiem. Ostatnią klasę liceum zdałam tylko dlatego, że byłam w szpitalu. Na studia nie poszłam. Nie wiem co chcę robić. Praca modelki już mnie tak nie jara jak kiedyś. Nagle pod moje nogi wpadła piłka jakiś dzieci. One tylko chichotały. Dobra to byli nastolatkowie, ale ok.
-Podasz czy nawet tego nie potrafisz?- zaśmiał się jeden z nich. Był to wysoki, nie zbyt dobrze zbudowany brunet o ciemnej karnacji. Nienawidziłam kiedy jakiś chłopak tak się do mnie odzywał. Postanowiłam pokazać temu dzieciakowi co potrafię. Zaczęłam robić kapki, a potem różne triki. Szybko wokół mnie zebrało się kółeczko ludzi, nawet chłopak, który się ze mnie śmiał. Ludzie zaczęli wszystko nagrywać na telefony, co już tak bardzo mi się nie podobało. Wykopałam wysoko piłkę, po czym ją przyjęłam i podałam chłopakom. Nie miałam już tam czego szukać, więc odeszłam. Zatrzymali mnie jednak ci sami chłopacy i poprosili i zdjęcie i autograf. Prośbę spełniłam. Wreszcie podszedł ten wysoki.
-Przepraszam, że się z ciebie śmiałem, ale dostałem za to 50 euro- powiedział. Powiem wam, że po prostu mnie zamurowały jego słowa.
-Dostaniesz dodatkowe 50 jak powiesz kto ci kazał to zrobić- szepnęłam mu na ucho, gdy robiliśmy sobie selfie. Chłopak był bardzo chętny i od razu powiedział, że to Neymar. Rozejrzałam się i zobaczyłam go siedzącego na ławce i śmiejącego się do telefonu. Po cichu podeszłam do miejsca, gdzie siedział i stanęłam za jego plecami. Oglądał nagranie ze mną w roli głównej. On to wszystko zaplanował, żeby tylko mnie nagrać. Z kim ja żyję.
-Słabo płacisz- wyszeptałam mu na ucho, a on aż podskoczył. Zaśmiałam się z niego i usiadłam obok na ławce. 
-Za to, że mnie wystraszyłaś i się śmiejesz ten filmik ląduje na fb i instagramie- powiedział z uśmiechem. Moje oczy chciały wyjść z orbit. 
-Jesteś jakiś nienormalny- powiedziałam i poszłam sobie. Założyłam słuchawki i chciałam iść do domu, ale oczywiście nie było mi to dane. Junior zaraz do mnie podbiegł i złapał mnie za ramię.
-Co się z tobą dzieje?- zapytał. Nie chciałam mu się zwierzać. Nie chciałam mu nic mówić. Muszę pamiętać, że nie mogę mu ufać. Dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki. To co było kiedyś już dawno przeminęło. Co go to w ogóle obchodzi? Jestem jaka jestem, a on dobrze wie, że dla nikogo się nie zmienię. Jeśli mu coś nie pasuje to niech najzwyczajniej w świecie się ode mnie odwali. 
-O co ci znowu chodzi?- zapytałam lekko zirytowana jego ciągłymi pretensjami. Mógłby dać mi w końcu święty spokój. 
-Inaczej się ubierasz, unikasz mnie... Wystarczy popatrzeć w twoje oczy, żeby widzieć jakie są czerwone i opuchnięte od płaczu- mówił to z troską i bólem albo mi się tylko wydaję. Złapał mnie za dłoń i delikatnie bawił się moimi palcami- Martwię się o ciebie. 
-Nie potrzebnie- odpowiedziałam i wyrwałam swoją rękę z jego uścisku. Szłam przed siebie, ale on nie odpuszczał. Szedł obok mnie i wpatrywał się we mnie jak w obrazek.
-Powiedz mi o co chodzi. Możesz mi zaufać... Jestem twoim przyjacielem- zapewnił mnie, ale ja myślałam inaczej. 
-Nikomu nie można ufać- odpowiedziałam. Nie zatrzymałam się ani na chwilę. Było mi już wszystko jedno. Nie chcę z nim gadać o tym co teraz czuję. A jak się domyślacie czuję się okropnie. On się na mnie dziwnie popatrzył, a następnie przerzucił mnie przez ramię. Myślałam, że go tam zabiję. Zaczęłam krzyczeć, piszczeć i bić go w plecy, ale na nic się to zdało. On głupi jeszcze się z tego śmiał. Zaniósł mnie tak do swojego domu i zamknął drzwi. Wreszcie mnie postawił, a ja udałam się do wyjścia. Nie mam zamiaru z nim siedzieć pod jednym dachem. Jak dla mnie to on nie jest jakimś bożyszczem czy Bóg jeden wie kim, żeby z nim tutaj przebywać. Zabrał mnie tu bez mojej woli, więc teraz sobie wyjdę. On jednak zagrodził mi drogę i i zamknął drzwi na klucz. Popatrzyłam na niego jak na idiotę. Naprawdę moje spojrzenie było pełne zażenowania. Zachowywał się jak jakiś wariat.
-Nie wypuszczę cię dopóki nie powiesz mi o co chodzi- oznajmił stanowczo. Jakie ja mam ciężkie życie z nim. Trudno. Jeśli myśli, że mu coś powiem to się grubo myli. Nie muszę mu nic mówić. W ogóle po co ja się nim i jego zdaniem tak bardzo przejmuję? Muszę pamiętać jak przez niego cierpiałam. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Skakałam z kanału na kanał, aż znalazłam powtórkę meczu Fc Barcelony z Levante. Neymar najwidoczniej się na mnie zdenerwował bo walnął pięścią w blat. 
-To co mogę iść?- zapytałam z uśmiechem pod nosem. Byłam pewna, że powie, że mam się wynosić czy pokaże mi drzwi. Jednak bardzo się myliłam. On tylko się uśmiechnął. Podszedł do szafki, wziął chipsy i przysiadł się obok mnie. Poczęstował mnie, ale walnęłam w jedzenie ręką, tym samym wywalając je na Brazylijczyka. W normalnej sytuacji by się na mnie wydarł jak nie wiem co, ale teraz siedział spokojnie i się uśmiechał. Najbardziej drażniła mnie właśnie jego mina. Szczerzył się jak nienormalny. Postanowiłam zachować kamienną twarz i zająć się oglądaniem meczu. Nawet dobrze mi szło. Przez cały mecz czułam na sobie wzrok Neymara. Krępowało mnie to jak cholera, ale nie mogłam się przecież do niego odezwać. Spotkanie które już kiedyś oglądałam zakończyło się, a ja nie miałam pomysłu na dalsze spędzenie czasu bez potrzeby rozmowy z kimkolwiek. Po chwili już wiedziałam jak wkurzyć piłkarza. Nie chodziło mi o to, że nie mam pomysły na spędzenie czasu bez niego, ale na spędzenie czasu bez niego, ale jednocześnie go wkurzając. Moja głowa kolejny raz mnie nie zawiodła. Wstałam z kanapy, kopnęłam moje buty, które leżały od kilku dobrych chwil na ziemi, ponieważ moje nogi już nie dawały rady. Poszłam do kuchni, a da Silva patrzył co robię. Wyjęłam z jego lodówki jogurt pitny i poszłam na górę. Zaraz usłyszałam, że ktoś wchodzi na górę. Wchodziłam do pokoi, chodziłam i oglądałam przedmioty, które w nich się znajdowały. Miałam niezłą zabawę bo Neymar za mną cały czas chodził. Właśnie poszedł do łazienki. Miałam okazję się wymknąć. Zeszłam cicho po schodach, ale Brazylijczyk w jednej chwili był obok mnie. Przewróciłam oczami i znów wróciłam na wyższe piętro budynku. Tym razem poszłam do pokoju gospodarza. On sam zaś stanął, opierając się o framugę. Byłam poirytowana jego zachowaniem, więc udałam, że się potknęłam i wylałam na jego łóżko jogurt.
-Wiem, że to było specjalnie- powiedział bez emocji, a ja zaczęłam grzebać mu w szafie. Po chwili na jego ciuchach wylądowało moje jedzenie.
-Teraz było specjalnie- powiedziałam i się do niego chamsko uśmiechnęłam.
-Czy ciebie pogięło?- zapytał nie dowierzając, że jestem do tego zdolna. Nie zwracałam na niego uwagi i udałam się na taras. Położyłam się na leżaku i nawet nie wiem kiedy usnęłam. Byłam tym wszystkim zmęczona. Czułam się tak cholernie samotna, że niczego już nie wytrzymywałam. Obudził mnie głos Brazylijczyka. Rozmawiał z Gerardem. Siedzieli gdzieś niedaleko. Podniosłam się do pozycji leżącej i w tej chwili z moich ramion spadł koc. Neymar mnie przykrył. Wow. Wiem, że nie powinnam, ale zaczęłam podsłuchiwać ich rozmowę.
-Stary czy ty myślisz, że ona ci coś powie jak ją zamkniesz w domu?- zapytał kpiąco Pique. Wspaniale- rozmowa jest o mnie. Myślałam, że pogadają o jakieś lasce czy coś. Dalsza część już mnie nie interesowała. Zrzuciłam z siebie koc i znów poszłam spać. 

~Perspektywa Neymara~

-Stary czy ty myślisz, że ona ci coś powie jak ją zamkniesz w domu?- zapytał kpiąco Pique. Nie wiem co ja sobie myślę- Nie dziwię się, że wylała ci ten jogurt- powiedział wesoły. W przeciwieństwie do niego mi już nie było tak do śmiechu.
-Z nią dzieje się coś złego. Nie zostawię jej. Już raz to zrobiłem- oznajmiłem pewny siebie. Cholernie tęsknie za tą małą, kruchą, drobną i chudą osóbką. 
-Nigdy jej nie zostawiłeś- bronił mnie samego Geri. Nie rozumiał. Musiałem mu to wyjaśnić. Było mi ciężko. 
-Nie pomogłem jej, a wiedziałem, że się tnie, że ma różne głupie myśli, że się odchudza. Porozmawiałem z nią, ale to było za mało. To tak samo gdybym ją zostawił. Miała rację, gdy mówiła, że to przeze mnie swoje urodziny spędzała w szpitalu- powiedziałem z trudem wypowiadając ostatnie zdanie. Gdybym tylko mógł cofnąć czas zrobiłbym to bez żadnego zastanowienia. Była kiedyś dla mnie wszystkim. Nie da się od tak wziąć ołówka i wykreślić tego czasu, który spędziliśmy razem. Właśnie ołówek. Kiedyś go wziąłem, ale ona była sprytna i użyła gumki. Zmazała całą linię, którą tak długo kreśliłem. Zrobiła to jednym ruchem, jednym spojrzeniem, jednym słowem, jednym uśmiechem. Nie stać mnie chyba na to, aby wziąć długopis i wykreślić ja z mojego życia. Dobrze wiem, że i tak wróci. Zawsze wraca. Chociażby w postaci wspomnień, ale jednak wraca. Tyle na nią czekałem. Potem sobie odpuściłem. Chciałem być twardy, gdy wróciła i nie dać się po raz kolejny oczarować, ale znów nie dałem rady. Co ze mnie za facet? Co ta kobieta ze mną robi?
-Słuchaj to nie twoja wina. Nie myśl tak i chodź już na trening bo Pep zaraz nas zabije.
-Geri... Powiedz, że jestem chory. Proszę- poprosiłem przyjaciela. Miałem nadzieję, że to zrobi. 
-Ney to kolejny trening, który opuszczasz. Pep w końcu nie będzie miał wyjścia i posadzi cię na ławce- ostrzegł mnie. Wiedziałem o tym doskonale, ale teraz to nie było ważne.
-Dla niej mógłbym nawet rzucić piłkę- powiedziałem i zaraz ugryzłem się w język. Może i to była prawda. Sam nie wiem, ale nie chciałem, aby to usłyszał Gerard. Zaczną znowu gadać, że się zakochałem czy coś. Ja po prostu... No wiecie... To tylko dlatego, że jest córką trenera, a on dla mnie bardzo dużo zrobił. Obrońca wstał i wychodząc krzyknął:
-Tylko dlatego, że się w niej zakochałeś!- myślałem, że w końcu wstanę i mu coś powiem, ale nie będę się z nim kłócił. On wie lepiej. Nie wygrałbym. Poszedłem sprawdzić czy aby księżniczka się nie obudziła. Zobaczyłem koc na trawie, którym ją przykryłem. Mógłbym pomyśleć, że podczas snu go zwaliła, ale materiał leżał jakieś pięć metrów od leżaka, na którym Mari spała. Westchnął tylko bo musiała się przebudzić i rzucić ten cholerny koc. Nie poddam się. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do mojej sypialni, którą wcześniej posprzątałem po wizycie Polki. Była piękna jak prawie wszystkie Polki. W tamtej chwili rozumiałem dlaczego wszyscy mówią, że to one są najpiękniejsze, ale temperament miała prawdziwie hiszpański. Mimo to jest w niej coś, co nie pozwala ci się na nią gniewać, a wkurzyć potrafi konkretnie. Położyłem ją na łóżku i przykryłem. Pocałowałem ją delikatnie w czoło i zszedłem na dół. Siedziałem kilka godzin sam na dole i chciało mi się zajarać skręta. Wiedziałem jednak, ze nie mogę tego zrobić. Nie chcę uderzyć wtedy Mariki, Daviego czy Rafy. Nie chcę być jakimś pieprzonym ćpunem. Poza tym obiecałem to Rafie i... Marice. Nie mogę złamać tego słowa. Zacząłem oglądać telewizję. Zająłem się czymkolwiek, aby tylko nie myśleć o narkotykach. Moje ręce zaczęły drżeć. 


~Perspektywa Mariki~

Obudziłam się w jeszcze innym pomieszczeniu. To pokój Brazylijczyka. Uparty jest. Wstałam z łóżka i zeszłam na dół. W salonie nie było nikogo. Może poszedł na trening. Zajrzałam jeszcze do kuchni i tam go zastałam. Stal oparty o blat, ale coś było nie tak. Ręce bardzo mu się trzęsły. Podeszłam do niego.
-Wszystko ok?- zapytałam, kładąc mu rękę na ramieniu. On przechylił głowę tak, że dotykał policzkiem mojej dłoni. Poczułam jego łzę. Coś niedobrego się stało. 
-Co się dzieje?- zapytałam już lekko przestraszona. Droczyłam się z nim, ale nie chciałam, żeby płakał czy czul się źle. To na pewno nie przeze mnie, ale nie chcę, żeby dochodziły mu jeszcze moje humorki. Nic nie mówił. Nie wiedziałam co się dzieje i nie miałam pojęcia co mam zrobić.
-Przytul mnie i nic nie mów... Proszę- wypowiedział te słowa bardzo powoli, a po jego policzkach spływała  łza. Co się tu stało? O co mu chodzi? Nie mogłam mu odmówić, gdy znajdował się w takim stanie. Objęłam go od tyłu, a on się wtedy odwrócił. Popatrzyliśmy sobie prosto w oczy. Starłam  łzę z jego policzka.
-Idź już- powiedział twardo. Nie rozumiem. Najpierw chce, żebym go przytuliła, a teraz mnie wygania. 
-Nie zostawię cię w takim stanie- zapewniłam go. Nie miałam takiego zamiaru. On poszedł na górę, a ja zaczęłam robić nam kolację. Co prawda nie wiedziałam czy chłopak już coś jadł, ale miałam pretekst, aby z nim porozmawiać. Wzięłam się za robienie jego ulubionego steka, ale po kilkunastu minutach spędzonych w kuchni usłyszałam huk, dochodzący z góry. Bardzo się przestraszyłam i pobiegłam na górę, prawie zabijając się na schodach. To nie było wtedy ważne. Weszłam do pokoju Neymara i ujrzałam rozbitą lampę. Spojrzałam na niego pytająco.
-Daj mi koke albo tabake! Teraz! W tym momencie!- krzyczał, a ja wiedziałam już o co chodzi. W takich sytuacjach nie powinno  się podchodzić do człowieka, który chcę się naćpać, ale ja nie mogłam dać za wygraną. Kochałam go kiedyś. To ten sentyment. No i świadomość, że jego fanki zabiją mnie, gdy coś mu się stanie. Podeszłam do niego i złapałam go za dłoń. On nie był sobą, dlatego mnie popchnął. Każdy normalny człowiek od razu by zrezygnował, ale ja nie mogłam go tak po prostu zostawić. Nie zważałam już na konsekwencje. Mimo że mnie odepchnął podeszłam do niego drugi raz. Złapał mnie za ramiona i zaczął szarpać.
-Kobieto narkotyki bo cię zabije!- krzyczał i mocno mnie ściskał za barki. Bolało jak cholera, ale nie mogłam się poddać. Wiem, że on by mnie nie zostawił. Byłam na niego zła, ale to teraz nie jest ważne. 
-Nie mam- powiedziałam i delikatnie próbowałam zdjąć jego ręce z mojego ciała. Odepchnął mnie. Był dużo wyższy i silniejszy, więc wylądowałam na ścianie. Złapałam się odruchowo za plecy. On nie myśli racjonalnie. Nie jest sobą. 
-To wypierdalaj! No na co czekasz?- krzyczał, widząc, że nie mam zamiaru opuścić jego pokoju. W sumie nie pokoju, a jego. Rozum mówił mi, żebym stamtąd wyszła póki mogę, ale nie mogłam. Nie potrafiłam wyjść, zamknąć za sobą drzwi i zostawić go samego. Nie zasługiwał na to. Wstałam z podłogi i go przytuliłam. Nie miałam pojęcia co chcę przez to osiągnąć. Chciałam go jakoś wyciszyć. Nie miałam pojęcia jak zrealizować mój plan. Tak bardzo chciałam poczuć jego ramiona, ciasno oplatające moje. Wtedy wiedziałabym, że wszystko będzie dobrze, ale nie było mi to dane. Może to nie miało skończyć się happy endem. Chłopak wymierzył mi siarczysty policzek. Odrzuciło mnie na tę samą ścianę co poprzednio. Brazylijczyk wpadł w szał. Zaczął rozrzucać wszystkie przedmioty. Stłukł lampę, zdjęcia, jakieś talerze. Chciałam go jakoś uspokoić, ale znów mnie uderzył. Upadłam na szkła. Moja ręka krwawiła. W dłoni miałam kilka odłamków szkła. Czułam, że nie mogę ruszyć ręką, ale wtedy się tym nie przejmowałam. Wstałam po raz kolejny i popchnęłam go na łóżko. Wzięłam rozbite zdjęcie Rafy i Daviego. Pokazałam mu fotografię.
-Robisz to dla nich... Cii... Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Nie zostawię Cię. On nie chciałby, żeby jego tata taki był. Uważa Cię za wzór, autorytet, kocha Cię. On nie ma oprócz Ciebie nikomu. Nie schrzań mu dzieciństwa przez swoją głupotę- mówiłam to łagodnie, zupełnie jak nie ja. Ostatnie zdanie chyba nim wstrząsnęło. Widziałam to w jego oczach. Powoli się uspokajał. Chciałam przynieść mu szklankę wody, ale on wpadł wtedy szał.
-Mówiłaś, że mnie nie zostawisz! Gówno prawda! Zakłamana suka, która nic nie wie o życiu!- krzyczał, a mnie te słowa bolały. Chciałam mu coś odpowiedzieć, ale w porę ugryzłam się w język. Wiedziałam, że teraz musi się tylko uspokoić. 
-Idę po wodę... Dla Ciebie i dokończę obiad dobrze?- w mojej wypowiedzi było wyczuwalne pytanie. Nie chciałam bardziej zdenerwować piłkarza. Musiał się wreszcie wyciszyć. Boże pomóż mu. Narkotyki tak bardzo niszczą ludzi. On taki nie był. 
-Wrócisz?- zapytał błagalnym, a zarazem pełnym obawy głosem. Bał się i miał ten strach wymalowany na twarzy. Czułam, że wraca mój Neymar. Stop. Chodziło mi o starego Neymara. 
-Jak najszybciej- zapewniłam, a on opadł na łóżko. Nie wiem czemu, ale pocałowałam go w policzek i udałam się do kuchni. Mało mi już zostało do zrobienia, ale ręka bardzo mnie bolała. Nie mogłam zgiąć palców. Żadnego i to mnie niepokoiło. Teraz był najważniejszy Brazylijczyk. Po przyrządzeniu jego ulubionego dania poszłam z tacą na górę. Zastałam tam śpiącego napastnika. Nie chciałam go budzić. Podczas snu bardzo się uspokoi i wstanie już inny. Wróciłam, więc z jedzeniem do miejsca, gdzie go przygotowałam. Poszłam do łazienki i włożyłam rękę pod zimną wodę.Próbowałam zgiąć palce, ale nie mogłam. Krew lała się jak jeszcze nigdy, a dłoń była cała spuchnięta. Nie mogłam sobie poradzić z wyjęciem odłamków szkła z dłoni. W końcu wzięłam 3 tabletki na ból. Na opakowaniu pisało, żeby wziąć jedną, ale wiedziałam, ze to mi nie pomoże. Niue zważając na towarzyszący mi ból poszłam zapalić.Siedziałam na tarasie w domu Neya i paliłam już trzeciego papierosa. Przypadek? 3 tabletki, 3 papierosy. Zaciągnęłam się dymem, który drażnił moje gardło, gdy ktoś obok mnie usiadł. Przesiadłam się tak, aby nie zauważył mojej ręki. Starałam się chować rękę. 
-Przepraszam- odezwał się brunet. Spojrzeliśmy sobie w oczy, a ja zgasiłam papierosa bo wiedziałam, że nie lubił, gdy paliłam. 
-Nie masz za co- odpowiedziałam z uśmiechem- wyspałeś się?- zapytałam, zmieniając temat. Nie chciałam dłużej o tym rozmawiać. Widziałam po nim, że jest mu wstyd i ciężko z tą sytuacją, dlatego postanowiłam nie drązyć tego tematu. Poza tym to nie jego wina. Każdy robi błędy. Potem ponosimy ich konsekwencje, ale na tym chyba polega życie. Poprzez upadki kształtujemy nasz charakter. Od razu widać po człowieku ile przeżył. Trzeba tylko uważnie patrzeć. To naprawdę łatwe. Jeśli ktoś am silny charakter, niczym się nie przejmuje lub tego nie pokazuje to wiele przeszedł. Osoby kruche jeszcze nie wycierpiały dużo. Takie jest moje zdanie. Nie powinniśmy skreślać kogoś bo w danej sytuacji zachował się tak czy inaczej. Nie wiemy co ta osoba przeszła. Może straciła ojca, może nigdy go nie poznała, a może wszyscy ją opuścili. Nie oceniajmy książki po okładce, ale także nie można robić tego po pierwszej stronie. Z moich refleksji wyrwał mnie ten zachrypnięty głos.
-Na pewno nic ci nie jest?- zapytał z troską, a ja pokiwałam głową i powiedziałam, że na pewno. Taka była prawda. Ręka co prawda trochę mnie bolała, a tak dokładniej to bardzo, ale to nie było ważne. Pech chciał, że Neymar złapał moją dłoń w swoją. Wybrał akurat tą, która mnie bolała i nadal krwawiła. Jego oczy zaszły łzami w jednym momencie. 
-Przepraszam cię księżniczko... Przepraszam. Jestem kompletnym idiotą. Przepraszam. Ja...- przepraszał tak w kółko, a ja nie mogłam już tego znieść. Starłam z jego policzka łzę i uśmiechnęłam się do niego.
-Nie przepraszaj. To nie twoja wina. Skaleczyłam się sama, gdy robiłam obiad- wyjaśniłam. Oczywiście, że kłamałam. Ale po co miał się zadręczać? Nic się takiego nie stało.
-Jedziemy do szpitala- zarządził i wziął mnie na ręce. Co za człowiek. Jestem dla niego zbyt miła. Jestem miła bo go nie wyzywam. Moja inteligencja, a raczej jej brak aż mnie śmieszy. 
-Neymar nic mi nie jest, a poza tym mam nogi- powiedziałam jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Hmm... Może dlatego, że była. Mówiłam już, że padam na kolana przed moim mózgiem, który chyba zgnił gdzieś tam dawno temu. Wkurza mnie moja własna głupota. Chociaż nie jestem najgłupsza... W końcu są jeszcze ci durnowaci, ale kochani piłkarze. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy w stronę szpitala. Podczas drogi panowała cisza. Wiele razy chciałam ją przerwać, ale chłopak był nieobecny. Dałam sobie w końcu spokój i siedziałam cicho. Dojechaliśmy pod biały budynek, którego tak bardzo nie lubiłam. Tutaj leżałam ja i Neymar. Źle kojarzyło mi się to miejsce. Mieli wspaniałych specjalistów, ale wspomnienia brały górę. Zrobiło mi się jakoś smutno. On chyba to zauważył bo objął mnie ramieniem.
-Też nie lubię tego miejsca, ale to najbliższy szpital- powiedział. To znaczy, że nie tylko ja nie lubię tego budynku. Piłkarz poszedł mnie zarejestrować i pokłócił się z dziewczyną z recepcji, ponieważ kazała mu czekać na lekarza. Uspokoiłam go i czekaliśmy na moją kolej. Kilka razy podejmowałam próbę namówienia go, abyśmy pojechali do domu, ale stanowczo odmawiał. Wreszcie pielęgniarka wezwała mnie do sali, ale ja nie ruszałam się z miejsca. 
-Mari nie wygłupiaj się... O co ci chodzi?- zapytał.
-Nie chcę tam iść- wyznałam. Trochę się obawiałam tej wizyty. Wiedziałam, że będą mi wyjmować te szkła, a ja... Po prostu się tego bałam. Jak powiem o tym Neymarowi to mnie wyśmieje i powie, że jestem jeszcze niedojrzałym dzieckiem.
-Boisz się- bardziej stwierdził, niż zapytał. Czy ten człowiek jest wampirem? On mi czyta w myślach. Miał rację. Nie wiem czemu tak było- Chodź, pójdę z tobą- powiedział i się lekko uśmiechnął. Nie był zbyt szczęśliwy, ale to chyba z powodu, że musimy tu być. Złapał mnie za prawą rękę, ponieważ była ona zdrowa i poszliśmy. Cały czas upominał mnie, żebym trzymała tamtą rękę w górze. Słyszałam gdzieś, ze to pozwala zatamować krwotok, ale już mnie wszystkie mięśnie od tego bolały. U lekarza okazało się, że muszę mieć zszywaną dłoń. Naymar przez cały czas trzymał mnie za rękę. Mimo że był dość nieobecny zupełnie jak w samochodzie to dodawał mi dużo otuchy. Po wizycie odwiózł mnie do domu. Tam przebrałam się spać, wysłałam sms-a z podziękowaniem do Neymara i poszłam spać.



Przepraszam za tak długą nieobecność, ale nie miałam weny i nauka :( A jak podoba Wam się ten rozdział?






























piątek, 6 marca 2015

36. Cholernie się o ciebie bałem.

Otworzyłam swoje oczy, ponieważ ktoś mnie pocałował w policzek. Myślałam, że to tata, ale obok ujrzałam Neymara. Popatrzyłam na niego zdziwiona. Wtedy przez moją głowę przeszły dziwne myśli. Mianowicie chciałam znów poczuć smak jego ust. Wiedziałam, że tak nie może się stać. W końcu nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. 
-Dzień dobry- wyszczerzył się Brazylijczyk. Nie rozumiem go. Kiedy powinien się cieszyć wcale tego nie robi, ale za to gdy powinien się martwić albo być speszony czy coś w tym stylu on się śmieje i myśli, że nie wiem, iż to tylko maska. Bez słowa wyszłam z łóżka i jak co rano skierowałam się na balkon z paczką papierosów i zapalniczką. Dzisiaj miałam nawet ochotę zapalić skręta, ale nie przy Neymarze. On szybko wstał i zabrał mi szlugi. Popatrzyłam na niego zła.
-Nie będziesz palić- powiedział pewnie. Bardzo śmieszne. Niczego mi nie zabroni. Nie jest moim ojcem ani... W sumie to ja nawet ojca nie słucham. Jestem sobą i nie zamierzam tego zmieniać tylko dlatego, że jemu nie pasuje mój sposób odstresowania się. 
-Będę robić co chcę- syknęłam w jego stronę. Byłam na niego zła. Co on sobie myślał? Najpierw mnie całuje, a potem zabiera moją własność. Mam dość. 
-Czy ty nie rozumiesz, że tym niszczysz swoje zdrowie?- zapytał krzycząc. Tak nie będziemy rozmawiać albo ok... Jeśli chce takiej konwersacji to będzie taką miał. Kim on jest do kurwy nędzy, aby się na mnie darł i robił co chce? Jemu wszystko wolno, a mi nic. W jego snach.
-Ćpanie za to jest zdrowe- odgryzłam się, a w jego oczach zobaczyłam coś dziwnego. Zdawałam sobie sprawę z tego, że trafiłam w jego czuły punkt. Nie dbałam o to. Byłam zawiedziona jego zachowaniem wobec mnie, ale nie powinno mnie to dziwić. Zawsze taki był. Wszystko musiało być po jego myśli, a gdy było inaczej miał fochy. Wkurzało mnie to niemiłosiernie. A wiecie co jeszcze doprowadzało mnie do szału? Że był taki tylko w stosunku do mnie.
-Nie masz prawa niczego mi wypominać... Ty miałaś wszystko, ja nic i...- nie dałam mu skończyć. Te słowa mnie zabolały, ale i wyprowadziły z równowagi. 
-Mam ci co wypominać! Davi jest nikim? Rafa i rodzice są nikim? Przyjaciele są nikim? Masz to wszystko, kasę, miłość fanów, talent, ale niszczysz to przez dragi!- krzyknęłam. Odzywał się stary Neymar. Nie lubiłam takich zachowań, ale on się nigdy nie zmieni. Dlaczego ja mu w ogóle zaufałam kolejny raz? Łudziłam się, że to ten sam człowiek, którego kochałam, ale wcale tak nie było. W sumie to on nigdy się nie zmienił. To ja nie dostrzegałam jego zachowania bo byłam nim zauroczona. 
-Ćpam przez ciebie!- wykrzyczał mi prosto w twarz, a ja na chwilę zaniemówiłam. Przez głowę przechodziły mi takie myśli. Pytałam się Rafy czy to możliwe, ale zawsze utwierdzała mnie w przekonaniu, że wcale tak nie było.
-Przez ciebie urodziny obchodziłam w psychiatryku!- nie wiem czemu to powiedziałam. Byłam na niego zła. Jednak smutek jaki wtedy czułam był silniejszy od złości. Przyjechałam tutaj i znowu namieszałam. W dodatku teraz coś może się stać Leo, Daviemu i temu idiocie, a wszystko przeze mnie. Jestem nie myślącą idiotką, która wcale nie powinna wracać do Katalonii.
-Przynajmniej miałem spokój bez ciebie i twojego ciągłego marudzenia!
-Słyszałam co innego.
-Ciekawe co.
-Jessica była już po liście. Czyżby zabolało cię to, że odeszłam?
-Uciekłaś!
-Bo nie mogłam cię znieść.
-Jasne. Byłaś i jesteś tchórzem i to tylko dlatego.
-Ja jestem tchórzem? Ty nawet nie potrafisz powiedzieć, że kogoś kochasz.
-Kocham Daviego, Rafe, rodziców.
-A powiedziałeś to jakiejś dziewczynie?
-Każdej.
-A ile razy była to prawda?- zapytałam, ale odpowiedzi się nie doczekałam. Poszłam się ubrać, aby dać wejściówki Sycylijczykowi. Słyszałam już w łazience jak ten frajer mówi, że ode mnie każdy chłopak odchodzi i cieszy się, że ze mną już nie jest. Ostatnie słowa zraniły mnie okropnie, ale nie mam nawet zamiaru przez niego płakać. Otarłam szybko jedną łzę i poszłam pod prysznic. Próbowałam wyłączyć swoje myśli, ale marnie mi to szło. Ubrałam się i poszłam do tego pieprzonego parku. Wręczyłam Kacprowi obiecane wejściówki i poszłam się przejść. Miałam tego wszystkiego dość. Nigdy więcej nie ufać facetowi. Włóczyłam się bez celu po mieście przez kilka godzin. Wróciłam o 18. Weszłam do domu i zaczęłam robić sobie coś do jedzenia bo przez cały dzień nic jeszcze nie zjadłam. Padło na tosty z serem i szynką. Nie chciało mi się robić nic innego. Do kuchni wpadł tata.
-Ooo... Jesteś już. Gdzie cię wywiało? Dzwoniłem, ale nie odbierałaś- wyjaśnił i mnie pocałował. Nie miałam nawet ochoty, aby z nim rozmawiać, ale co ja na to poradzę. Nie miałam ochoty znów go olewać, a potem przepraszać za moje zachowanie, co na pewno bym zrobiła. Tata był jedyną osobę, przed która czułam respect. 
-Poszłam spotkać się z kolegą, poszłam do Shak na chwilkę, a potem chodziłam po mieście- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Byłam u Kolumbijki, aby się zwierzyć. Powiedziała, że nadal coś do siebie czujemy bo inaczej oboje byśmy się tak nie zachowywali. Stwierdziła też, że zareagowałam zbyt nerwowo i w tym się z nią zgadzam, ale przynajmniej dowiedziałam się, że nie chciałby ze mną już nigdy więcej być. 
-Ok, nie wnikam z jakim kolegą, ale teraz idź się przygotuj bo za niedługo jedziemy- powiedział, a ja się już stresowałam. Co jeśli się nie uda? Co jeśli coś się komuś stanie? Byłam przerażona. Poszłam do pokoju i zadzwoniłam do Leo. Nie wiem czemu, ale chciałam z nim porozmawiać. 
-Cześć Mari co tam?- zapytał wesoły. Ten jego humor ściskał mi serce. Moje ciało przeszły nieprzyjemne ciarki. 
-Hej, dobrze a u ciebie?- przywitałam się i próbowałam brzmieć jak najbardziej wesoło. Nie chciałam, aby zorientował się, że coś jest nie tak.
-Umiesz kłamać, ale nie mnie. Powiecie mi co się dzieje? Najpierw zadzwonił Neymar i miał taki sam wystraszony i smutny głos, a teraz ty. O co chodzi? Pokłóciliście się?- zapytał. Nie powinnam go okłamywać, ale gdyby dowiedział się, że może przeze mnie zginąć to by mnie znienawidził, a Anto razem z nim. Poza tym nie chciałam, aby się bał. Dziwnie to brzmi, ale taka była prawda. Jest moim przyjacielem i nie może się mu nic stać.
-Ja muszę już kończyć bo się nie wyrobię. Pogadamy później, pa- powiedziałam i się rozłączyłam nie czekając na jakąkolwiek reakcję Argentyńczyka. Usiadłam na łóżku, rzucając telefonem w poduszki. Schowałam twarz w dłonie, a po chwili przejechałam nerwowo po włosach. Postanowiłam wreszcie przygotować się na ten cały bal. Poszłam się wykąpać. Po tej czynności wysuszyłam włosy i tylko je rozczesałam. Nie miałam nastroju, żeby się stroić. Pomalowałam się na prawdę lekko bo tylko rzęsy i usta. Potem ubrałam się w to:


Zeszłam na dół i ujrzałam tam Neymara i mojego rodzica. Tata był jak zwykle elegancki. był ubrany jak na meczach. Za to Ney wyglądał bardzo se... Nawet dobrze. Widzę, że tak jak ja zachował resztki swojej osobowości. Mianowicie tak jak ja miał sportowe obuwie. Mój tata miał krawat, ale Neymar nie. Właśnie trener go namawiał, aby go założył. Kiedy zeszłam oboje na mnie spojrzeli.
-Pięknie wyglądasz córeczko- posłał mi komplement nie kto inny jak mój tatuś. Podziękowałam i rozłożyłam się na kanapie. Leżałam z nogami na oparciu. Straszy mężczyzna spojrzał na mnie jak an wariatkę.
-Masz zamiar iść w trampkach i pogniecionej sukience?- zapytał niedowierzająco, a ja się tylko uśmiechnęłam i przytaknęłam głową. Sukieneczka i tak mi się nie pogniecie bo to taki materiał. Nie wzięła bym innej bo nie chciało by mi się jej pracować- Nie mam do was sił. Weźcie przynajmniej te maski bo trzeba- powiedział i wręczył nam maski.
-Wiem, że mam krzywy ryj,a le chyba nie aż tak- powiedział Neymar i się skrzywił. Nie dziwię mu się. 
-Muszę? Przecież i tak każdy nas pozna. Ja jedyna mam wygolony bok i takie tatuaże. Jego też poznają po tatuażach- broniłam nas, abyśmy nie musieli tego czegoś zakładać. Mimo naszych sprzeciwów tata postawił sprawę jasno: element obowiązkowy. Powiedział, że jak się spijemy to wtedy nam wybaczy,a le ma nadzieję, że się nie schlamy bo będzie ciężki trening i takie tam. Ten jakże surowy człowiek po swojej wypowiedzi odebrał telefon i poszedł z kimś rozmawiać. Nie wnikam. Ostatnio dużo wychodzi przez co mało rozmawiamy. Wiem, że teraz poszedł tylko do drugiego pokoju, ale no... Zaśmiałam się z własnej głupoty, ale w duchy. Przynajmniej mam taką nadzieję bo ze mną to nigdy nie wiadomo. Może tata ma jakąś kobietę. To by wszystko wyjaśniało, ale czemu nie chciał mi nic powiedzieć? Dobra, za bardzo się nakręcam. To dlatego, że chciała bym, aby tata sobie znalazł kogoś pożądnego. 
-Przepraszam- z transy wyrwał mnie zachrypnięty głos, który tak dobrze znałam. Spojrzałam na niego zdziwiona. Wiem, że ciężko mu się kogokolwiek przeprasza. Pewnie dużo go to kosztowało. W sumie to ja też nie jestem bez winy. Zachowałam się tak jakby papierosy były dla mnie najważniejsze. Czasem po prostu jestem małym, niedojrzałym dzieciakiem. Mimo to lubię tą cechę w sobie. Wtedy wiem, że nie jestem jakaś mega stara, że nie da się ze mną o niczym pogadać. To chyba nie zbyt odpowiedni argument bo nawet mnie samej nie przekonał, ale co tam. Po prostu lubię to w sobie. Postanowiłam wreszcie odpowiedzieć jedenastce Barcelony.
-Ja też... W sumie to przeze mnie bo za nerwowo zareagowałam- wyjaśniłam i wzięłam winę na siebie. Taka była prawda, że potrafię się wkurzać o cokolwiek. Byłam wystraszona tym, że mnie rano pocałował. Niby jeden, malutki buziak w policzek, a cieszył i robił jakąś nadzieję. Ja jestem jakaś ułomna czy jak? Tata pewnie nastrój chciał zrobić jak mnie z mamą robił i po ciemku. Widać po mnie. Ludzie czy ze mną jest coś nie tak? Dobra... Stop. Nie wymieniajcie dalej. 
-Nie, to moja wina. Nie lubię, gdy palisz bo niszczysz swoje zdrowie, a jesteś dla mnie ważna i nie pozwolę ci na to. Nie chciałem, żebyś poczuła się urażona czy było ci smutno. Miałaś racje. Mam wszystko i tego nie doceniam. Mam przecież Davisia, rodziców, Rafe i przyjaciół, do których ty się wliczasz- powiedział. Uwierzcie mi, że Neymar da Silva Santos Junior bardzo rzadko przyznaje się do błędu i mówi o swoich uczuciach. Czyli jestem jego przyjaciółkę... To dobrze. Uśmiechnęłam się do niego. Słyszeliście nazwał mnie jak to mówią gimbusy, do których jeszcze kilka lat temu się wliczałam "bff". Oh, ah, eh Neymar super jest! Czy ja, aby na pewno nie pomyliłam szynki z maryśką? Wiecie zielone, duże i fajne listki, ale żeby z szynką. To trzeba być udanym.
-Wcale nie uważam, że przez ciebie wylądowałam w psychiatryku- powiedziałam poważnie. W końcu kiedyś trzeba przestać śmiać się z samej siebie. W Barcelonie jakoś trudno mi to przychodzi, ale próbować można. Powiedziałam mu prawdę. Nie jestem, aż taką suką, żeby zganiać na niego to wszystko. Chciałam mu dopiec, ale nawet nie wiem czy się udało. Teraz to nawet nie takie ważne.
-Nie przez ciebie zacząłem ćpać- wyznał. Coś nam się tu poważnie robi. Może walnę mu jakiś śmieszny tekst. Dobra nie bo się chłopak jeszcze obrazi. Poza tym muszę zobaczyć ile mi powie. A tak na poważnie to ta rozmowa przyda nam się obojgu. 
-Nie kłam- ciekawe co teraz powie. Nie chciałam, aby mówił to tylko dlatego, że ja wcześniej powiedziałam coś innego. 
-Mówię prawdę- bronił się uparcie. Zmusić go nie mogłam, aby wreszcie przyznał, że kłamie. Dobra. Teoretycznie mogła, ale biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw odpuszczam sobie bitwę na poduszki, którą i tak bym przegrała.
-Rafa mówiła co innego.
-Musiałem na kogoś to zwalić- tymi słowami to mnie normalnie wbił jeszcze bardziej w kanapę, na której leżę. Tak a pro po kanapy to zawsze kojarzy mi się z kanapką. Jestem dziwna. A wracając do słów Neya to mnie zaskoczył bo często zwalał na kogoś winę, ale nigdy tego nie powiedział głośno. Brawa dla niego. Na mojej karcie mogę postawić mu plusa za tę rozmowę. Chyba, że na końcu postawię dodatkowo dwa minusy bo on ma taki sam dar jak ja. Mianowicie potrafi coś spieprzyć w kilak minut. Wiem, jesteśmy wyjątkowy. Rzadko kto ma taki dar.
-Nie umiesz kłamać.
-Słuchaj... Zacząłem barć po twoim wyjeździe, ale to nie twoja wina. To był mój wybór i jeśli będziesz o tym myśleć to nie wiem co ci zrobię- powiedział- Gadałaś dzisiaj z Leo?- zapytał po chwili. Dlaczego on tak szybko zmienia temat? Zanim mój mały móżdżek poukłada sobie wszystkie jego słowa to on już mówi o czym innym. Gdybyś się tak na niego nie gapiła i nie wypalała mu dziury w oczach bo twoim zdaniem są hipnotajzing to by było inaczej. Boże, zaczyna się. Weźcie mi z głowy ten piekielnie wkurzający głosik bo oszaleję.
-Domyślił się, że coś jest nie tak- poinformowałam Latynosa. Ten chciał coś powiedzieć, ale do salonu wparował tata. Mówcie co chcecie, ale on także ma rzadki dar. Zupełnie jak piłkarze Barcelony. Potrafią mieć tak genialne wyczucie czasu, że aż wcale.
-Dzieci jedziemy!-krzyknął tata, a my poderwaliśmy się z miejsca i ruszyliśmy w  stronę samochodu. Każdy siedział cicho. Chciałam zacząć śpiewać, ale głupio tak jakoś samej. Dojechaliśmy na miejsce, a ja coraz bardziej się bałam. Tutaj chodziło o życie tej trójki. Sycylijczyk jest nieobliczalny. To taka maszyna, która kiedyś była człowiekiem tylko wyrwali jej serce. Nie byłby taki, gdyby nie jego rodzice. Jeśli zajęli by się nim, kiedy tego potrzebował to teraz mógłby być lekarzem czy adwokatem. Był to bowiem inteligenty chłopak, ale pogubił się. Wszystko go tak wciągnęło, że stał się zły i wyrachowany. To nie ten sam człowiek co kiedyś. Wyszliśmy z auta i stanęliśmy na czerwonym dywanie. Musieliśmy chwilę tam postać, aby zrobiono nam zdjęcia. Uśmiechaliśmy się z Neyem, ale mogę się założyć, że jemu wcale nie było wesoło. Nie dość, że nie lubię pozować przed tymi hienami zwanymi dziennikarzami to jeszcze mam to robić dzisiaj, kiedy kompletnie mi się to nie uśmiecha. Dogonił mnie przy samym wejściu piłkarz pochodzący z Sao Paulo i objął mnie  w talii. Mam się jarać? Miliony fanek tego mośka by tak zrobiło. Nie dziwię się im. Ja przed przyjazdem do taty tez taka byłam. Myślałam, że ci ludzie mają kolorowe życie i są nieskazitelni, ale tak nie jest. Mają wiele problemów i wad, ale jak każdy z ludzi. Za to ich kocham. Mają wady, ale gdyby policzyć je i zalety to dobrych cech będą mieli tysiąc razy więcej. To dzięki nim zrozumiałam co to znaczy przyjaźń, zaufanie, dobre serce, bezinteresowna pomoc, szczęście i... Miłość.
-Boisz się?- zapytał, szepcząc mi wprost do ucha. Popatrzyłam mu się głęboko w oczy i przytaknęłam. Chyba takiej odpowiedzi się spodziewał. 
-Wszystko będzie dobrze mała- powiedział. Nie wiem czemu, ale jego słowa mnie trochę uspokoiły. Czułam się przy nim na prawdę bezpiecznie. Starałam mu się tak nie ufać, ale to działo się samo. Naszym zadaniem było spicie Leo. Tak też zrobiliśmy. Na początku stawiał czynny opór, ale wiadomo kto go chciał spić. Jak nie my to kto? Daliśmy w końcu radę. Na szczęście Atomowa Pchła nie miała mocnej głowy. Nie mieliśmy innego wyjścia. Kacper przekazał mi w środku pistolet. Szłam z drżącymi rękami w kierunku ochroniarzy i modliłam się, aby w pobliżu zjawił się kolega Neymara, który jest policjantem. Bałam się, że coś pójdzie nie tak. Sycylijczyk dał znak, ze mam teraz strzelać. Wyciągnęłam pistolet i czekałam. Na szczęście nie musiałam strzelać bo zaraz zjawiła się policja. Kazali rzucić nam broń i dojść do ściany. Oczywiście ja nie musiałam tego robić. Kacper zorientował się bardzo szybko o co tu chodzi. Pociągnął mnie za rękę, a ja upuściłam broń. On jednak wyjął nóż i przystawił mi go do pleców. Wiedziałam, że coś pójdzie nie tak. Zawsze tak jest.
-Na dół te spluwy! Zaraz ją dźgnę jak się nie odsuniecie. Mam wyjść bez żadnego szwanku!- krzyczał, a ja musiałam tłumaczyć. Policjanci zrobili to, co im kazał. Szef gangu objął mnie ręką, a w drugiej trzymał nóż przystawiony do moich pleców. Włosy jednak go zakrywały. Szliśmy przez salę pełną gości, a ja z trudem opanowałam łzy. Wyglądało to tak, jakbym po prostu szła z ukochanym chłopakiem do wyjścia. Kiedy mieliśmy mijać Leo serce szybciej mi zabiło. Przez moją głowę przebiegło tysiące myśli. Na szczęście zostawił go w spokoju. Neymar biegł w naszą stronę i zaraz przywalił w twarz osobie, która przed momentem groziła mi śmiercią. Teraz musiałam się bać o kolejną ważną osobę w moim życiu. W końcu był moi przyjacielem. Nie wiem jak on zobaczył ten nóż. Zaczęli się bić, a panie w sali piszczały, gdy zobaczyły, że jeden z nich ma nóż. Policja jednak szybko przybiegła i schwytali Ostrą i Sycylijczyka. Zabawa miała trwać dalej, ale kilku gości wyszło z przyjęcia. Neymar podniósł się z podłogi i do mnie podszedł. Wtulił się we mnie i mocno ściskał. 
-Cholernie się o ciebie bałem- wyszeptał w moje włosy. Chyba chciał, żebym tego nie słyszała, ale nie udało mu się. Przytuliłam go i podziękował. Podeszli do mnie chyba wszyscy. Uspokoiłam ich i powiedziałam, że nie znam gościa. Większość osób była po alkoholu, więc zapomnieli o tej sytuacji dość szybko. Musiałam przed tym zabrać głos, aby ludzie się nadal bawili, ponieważ tu chodzi o pieniądze dla chorych dzieci. Tata był bardzo przejęty, ale zaczęłam żartować i wszyscy ze mną. Po kilku godzinach postanowiłam się zbierać. Powiedziałam o tym tacie, a on powiedział tylko, żebym zadzwoniła jak będę w domu. On nie miał takiego farta jak inni i musiał być tam do końca. Chociaż powiem wam szczerze, że chyba mu to nie przeszkadzało. Przed wyjściem ktoś złapał mnie za ramię. Przestraszyłam się na maksa, biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia. Odwróciłam się i ujrzałam Neymara. Ludzie on ma szczęście, że nie trzymałam nic ciężkiego w dłoni bo by dostał w głowę. Czy każdemu piłkarzowi sprawia przyjemność, gdy mnie straszy?
-Boże... Nie strasz mnie tak- powiedziałam ze śmiechem. Byłam szczęśliwa, że tak to się skończyło. W sumie wygląda to jak w filmie, ale przeżyłam to na prawdę i nikomu tego nie życzę. Teraz mówię o akcji z gangsterem. Bardzo chaotycznie to zabrzmiało.
-Oj tam, oj tam... Dobrze, że nic się nie stało- odrzekł, nawiązując do sytuacji w sali tanecznej. Jak to dziwacznie brzmi. Przypomina mi się teraz Barbie. W tych bajkach takie teksty leciały. 
-Zaraz zamówię taksówkę- poinformowałam go.
-Chodź, coś ci pokażę- powiedział i pociągnął mnie za rękę. Nie wiedziałam co chce mi pokazać, ale chciałam z nim iść. Zapomniałam już o obietnicy, której złożyłam sama sobie. Miałam nigdy nie ufać Brazylijczykowi i go unikać. Nie chciałam, aby znów coś nas połączyło. To zbyt wiele powiedziane. Nie chciałam się znów w nim zauroczyć. Ciekawe czy aby nie jest jeszcze za późno na takie obietnice. Nie ma to jak myśleć po fakcie. Zapunktował u mnie dzień wcześniej, ale dzisiaj przez naszą kłótnię trochę odjęłam mu tych punkcików i niech się chłopak stara dalej.Doszliśmy do jego domu. Zaskoczył mnie, nie powiem. Zachichotałam cicho pod nosem z głupoty napastnika.
-Chciałeś mi pokazać swój dom?- zapytałam rozbawiona całą sytuacją. On podrapał się jak to miał w zwyczaju po karku i wyszczerzył się jak głupi do sera. Nie wierzę, że istnieją jeszcze tacy ludzie. On jest głupi czy głupi?
-Inaczej byś nie przyszła- powiedział i uniósł ręce w geście obronnym. Zaśmiałam się, a on razem ze mną. Wysłałam sms-a tacie, że jestem z Neyem i wszystko w porządku. Skąd on mnie tak dobrze zna? Wiadomo, że wkręciłabym mu jakąś wymówkę, a w rzeczywistości pojechałabym do domu i się nudziła przed telewizorem albo laptopem. Weszliśmy do środka i ściągnęliśmy buty. Rozejrzałam się po domu, w którym właśnie się znajdowałam. Coś za czysto tu ma. On jest takim bałaganiarzem, że głowa mała. Już wiem! Dzisiaj była Marcela, a go prawie w ogóle w domu nie było bo mieli spotkanie przed tym balem.
-Jesteś głodna?- zapytał. Zaśmiałam się z niego jeszcze bardziej. Zapytała się mnie osoba, która ma taki talent kulinarny jak i muzyczny. Słyszeliście kiedyś jak on śpiewa? Nie? To się cieszcie. Wyje zupełnie jak ja. Podoba mi się to w nim, że robi to dla beki i dlatego, że lubi to robić. Nie wstydzi się tego tylko potrafi się pośmiać sam z siebie. To jest w nim genialne. Za to brak talentu muzycznego nadrabia poczuciem rytmu. Tańczy wspaniale.
-Przecież ty gotować nie umiesz- przypomniałam mu.
-Miałem nadzieję na kolację ze śniadaniem- odpowiedział z tym swoim łobuzerskim uśmieszkiem. Zrobiłam tak zwanego face palma. Coraz bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że muszę mu załatwić dobrego psychologa. Tylko nie wiem czy taki w ogóle istnieje. Po kilku minutach w towarzystwie tego człowieka prędzej trafiłby na oddział zamknięty, niż by mu pomógł. Oszczędźmy zatem biednych terapeutów. 
-Najpierw to się dziewczynę czaruje, żeby poszła z takim idiotą jak ty do łóżka- powiedziałam przez śmiech. On gdzieś wyszedł, a po chwili wrócił z kwiatkiem. Na bank wyrwał go z doniczki.
-Marcela ci da po łbie za to-  pokręciłam głową, nie mogąc uwierzyć, że Brazylijczyk jest tak pozytywnie głupi. Jednak podobało mi się jego zachowanie. Było śmiesznie. Tego teraz potrzebowałam. Zdałam sobie sprawę, że przy nim zapominam dosłownie o wszystkim. Kiedy jestem w jego towarzystwie liczy się tylko tu i teraz. Nic więcej.
-Czaruję panią- oznajmił, kłaniając mi się i wręczając mi roślinkę. Dobrze, że powiedział. Wyciągnęłam rękę po kolorowego kwiatuszka, który tak wiele dziewczyn by uszczęśliwił do końca życia, a Neymar pociągnął mnie za dłoń tak, że wpadłam na jego klatkę piersiową. Co za człowiek... Jak my z nim wytrzymujemy? 
-Już na mnie lecisz huhuhu- powiedział zadowolony. Patrzcie jak człowiekowi mało wystarczy do szczęścia. On to zupełnie ze wszystkiego się cieszy. Lubię widzieć go uśmiechniętego. Spojrzałam na niego z miną typu "Człowieku zejdź na ziemię", ale on się tym wcale nie przejął. To także w nim lubiłam. Mało jest chyba rzeczy, których w nim nie lubię. Na przykład jego arogancji, ripost, durnego uśmiechu w nieodpowiednich sytuacjach, zboczeństwa, tego że ćpa, zabrania mi palić, popisów bo robi to często... Dobra, stop bo wyjdzie, że niczego w nim nie lubię. Ma też dużo zalet. 
-Na twoją lodówkę to owszem lecę- odpowiedziałam i wytknęłam mu język. Wyrwałam się z jego ramion i podeszłam do lodówki. Wyjęłam z niej jogurt pitny o smaku owoców leśnych. Siadłam na krześle barowym przy wyspie kuchennej na przeciwko Neya. Patrzyliśmy się tak na siebie i wcale nie było to nieprzyjemne. Chociaż trochę mnie peszył jego wzrok, który tak usilnie we mnie wbijał. Drażnił się ze mną. Wiedział, że tego nie zbyt lubię, ale mu tego nie powiem.
-Jasne... Nie krępuj się- rzekł sarkastycznie, mając na uwadze grzebanie w jego lodówce. Królewiczowi ubył jogurt. Ludzie na policje dzwońcie. Śmiałam się z niego w duchu. Jak dziecko. Znając jego to by nawet tego pysznego jedzonka nie tknął, ale nie, nie jedźcie mi mojego jogurtu, którego zostawiłem, aby śmietnik się najadł.
-A czy ja się krępuje?- zapytałam, wzruszając ramionami i cały czas się szczerząc. On także był uśmiechnięty. Do twarzy mu w uśmiechu. Przypomniało mi się polskie Top Model, jak Mateusz Maga powiedział: "Nie do twarzy mi w zębach/ uśmiechu". Nie pamiętam dokładnie, ale to było śmieszne. Może Neyowi też nie do twarzy w zębach, ale ja tego nie dostrzegam? Suarez za to ma na prawdę dziwne te zęby. Nie dziwię się, że wszystkich gryzie. Jakbym miała takie ząbki to robiłabym to samo. Wypiłam już jogurt, a my nadal siedzieliśmy w ciszy tylko się uśmiechając. Myślałam, że mam już dziury w gałkach ocznych przez mojego towarzysza. To było dziwne. Neymar zaczął się do mnie powoli przybliżać. Spojrzał mi najpierw w oczy, a następnie na usta. Nie wiedziałam o co mu chodzi. W końcu...


hahaha przerwę wam w tym momencie :D Ja niedobra xd Jak wam się podoba? Wiem, że szybko zmieniłam nastrój opowiadania, ale musiałam napisać coś "romantycznego" xd Musicie wiedzieć, że mało rzeczy za takie uznaję :D Podoba się?