sobota, 22 listopada 2014

6.Jednak nie jesteśmy podobni. Jesteśmy tacy sami.

Wstałem dziś naprawdę niechętnie. Odkąd gram w Barcelonie w ogóle mi się to nie zdarzało. Zawsze chciałem wstać i pójść wreszcie na trening,ale odkąd ona się tam pojawiła nic mi się nie chce. To była jakaś masakra. Jedna mała osóbka w dodatku jakże wredna i bezczelna sprawiła,że nie chce chodzić na trening. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi.
-Kto teraz będzie się tu dobijał!-byłem naprawdę wściekły choć nie wiem czy z powodu dzwonka czy Mariki. Otworzyłem drzwi i ujrzałem w nich Pique.
-Pique? Co ty tu robisz?-zapytałem zdziwiony-przecież zaraz mamy trening-dodałem.
-Tak też myślałem Panie Neymar,że Pan zapomni-powiedział z szerokim uśmiechem.
-Właź-rozkazałem,a kiedy to zrobił od razu zapytałem-O czym miałem zapomnieć?
-Nie,nie...Neymar ty miałeś o tym pamiętać rozumiesz?P-A-M-I-Ę-T-A-Ć!-krzyczał mi do ucha. Myślałem,że zaraz strzele go w łeb,ale tak porządnie. Jednak kiedy Gerard zobaczył mój wzrok natychmiast zaczął mi wszystko wyjaśniać.
-No dobra,już dobra. Złość urodzie szkodzi. Mieliśmy iść dzisiaj z drużyną na plaże-powiedział lekko rozbawiony moim wzrokiem,który miał być groźny. Co ja mówię. On był groźny tylko Geri jest jakiś hmm...No po prostu on jest dziwny. Razem wybuchnęliśmy śmiechem.
-Poczekaj już się zbieram i możemy jechać-powiedziałem zadowolony.
-Ok zjem coś-stwierdził.
-Niue obrażę się jak mnie też ktoś nakarmi-mówiłem ze śmiechem na ustach.
-Ok zrobię ci śniadanie jako twój starszy prawie brat-powiedział,a ja znowu zacząłem się śmiać jak głupi. On był niemożliwy.
-Nareszcie się uśmiechasz-nagle powiedział mój "prawie brat".
-Geri przecież ja się zawsze uśmiecham-pouczyłem go.
-Ale teraz tak naprawdę. A wiesz odkąd tak jest?-nie pozwolił mi powiedzieć nawet słowa i odpowiedział za mnie-Odkąd znasz Marikę-wybuchnąłem śmiechem.
-Nie wiem czy zauważyłeś,ale nienawidzę tej stukniętej laluni,która myśli,że może wszystko. Poza tym chodzę przez nią cały czas wkurzony i koniec tematu. Rób to śniadanie,a ja spadam się ubrać. Tym razem to ja nie pozwoliłem nic Gerardowi powiedzieć i pobiegłem na górę się ubrać. Założyłem granatowe kąpielówki,białą koszulkę,czarnego full capa z napisem "79th" do tego czarne japonki i okulary tego samego koloru.


~Perspektywa Mariki~

Wstałam rano niechętnie,ponieważ bałam się dzisiejszego treningu. Wczoraj było kiepsko. DO mojego pokoju wszedł tata ze śniadaniem.
-Cześć skarbie,śniadanko dla ciebie-powiedział uroczo.
-Cześć tato,dziękuję...Mam pytanie.
-Tak?
-Musimy iść dzisiaj na trening?-spytałam z grymasem.
-Ja cię kiedyś zabije...Wczoraj na treningu mówiłem jak to fajnie będzie jutro na PLAŻY bo mamy mały odpoczynek skarbie-powiedział cały czas się śmiejąc.
-Naprawdę?
-No tak-uśmiechnął się-Jedz i idź się ubrać bo zaraz jedziemy. Zjedliśmy śniadanko i poszłam się uczesać i umyć. Następnie zaczęłam się ubierać w to:


Zeszłam na dół już gotowa. Tata wziął kluczyki do samochodu i pojechaliśmy na plażę. Wszyscy mieliśmy spotkać się obok restauracji. Oczywiście my się spóźniliśmy. Szliśmy śmiejąc się jak piłkarze będą marudzić. 
-A co to za spóźnienie?!-wydarł się Iniesta. Widziałam. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
-Nono Marika naprawdę pasujesz do Neymara-powiedział Pique.
-Weź się walnij w ten pusty łeb-powiedziałam,a po chwili go walnęłam.
-Za co? Zaraz ci to udowodnię!-krzyczał, po czym jeszcze głośniej zawołał Neymara.
-Czego się drzesz pacanie?!-skarcił go tamten.
-Noi co? Zatkało Mariczke kakao?- powiedział dumnie. Nie wierzyłam w to co widzę. Wyglądaliśmy prawie identycznie. A to co było później było jeszcze gorsze. Jednocześnie powiedzieliśmy:
-Nie masz gustu-cała drużyna zaczęła się śmiać. Miałam już dość tego dnia. Poszłam w kierunku morza. Rozbierałam się po drodze,a potem rzuciłam bluzkę,okulary,torebkę i japonki w jedno miejsce. Tam zaczęła rozkładać się Barcelona. Weszłam do morza na "hardkora" i po chwili wskoczyłam. Zaczęłam pływać. To mnie uspokajało. Zawsze to lubiłam. Czułam się wtedy wolna,nie było już moich problemów. Przepłynęłam naprawdę dużo,a potem wyszłam na brzeg,ale w zupełnie innym miejscu gdzie zostawiłam całą tą zgraję. Siedziałam na dużym kamieniu i myślałam. Czułam się cholernie samotna. Wszyscy ode mnie odchodzą. Każdy po kolei i nikt nie chce wrócić. Nikt nie daję mi nawet małej nadziei na to,że będzie dobrze. Nie mówiłam nic tacie,ale rano dostałam sms-a, że mama zrzeka się praw rodzicielskich i mam się z nią więcej nie kontaktować. Pep pewnie myślał, że się o niczym nie dowiem. Coś we mnie pękło i po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Wiele razy sobie obiecałam,że nie będę płakać,ale niestety nie wytrwałam w swoim postanowieniu. Jestem słaba. Zbyt słaba. Nagle poczułam jak ktoś mnie obejmuje. Przestraszona spojrzałam kto to. Na szczęście to tylko Leo.
-Mała co jest?-spytał delikatnym głosem.
-Nic...Coś mi wpadło do oka-skłamałam.
-Nie kłam. Obserwowałem Cię. Powiedz o co chodzi,może jakoś pomogę,a tobie będzie na pewno lżej na serduszku-zachęcał.
-Mama do mnie rano napisała,że zrzeka się praw rodzicielskich i mam się z nią nie kontaktować. Teraz jeszcze ten strój Neymara. Leo dlaczego wszyscy ode mnie odchodzą? Dlaczego? Czemu jestem aż taka beznadziejna?-już nawet nie płakałam,ale wyłam. Wyłam jak małe dziecko. Najzwyczajniej w świecie się rozkleiłam. Leo nic nie mówił. Pozwolił mi się uspokoić w swoich ramionach. To było najlepsze co mógł zrobić. 

~Perspektywa Neymara~

Czekaliśmy już tylko na Leo i tą lalkę. Nie było ich jakieś 2 godziny i widać było,że Pep naprawdę się martwił. Nie lubiłem jej,ale Pep zawsze mi pomagał i doradzał.
-Pep nie martw się pójdę ich poszukać-powiedziałem.
-Naprawdę? Dzięki Ney. Dzwoń jak coś.
-Jasne-nie chciałem go zawieść,ale nie za bardzo wiedziałem gdzie ich szukać. Trochę bałem się o Leo. Poszedłem wzdłuż brzegu i rozmyślałem o życiu,jednocześnie rozglądając się za tą dwójką. Nagle dostrzegłem na skałach Messiego,a na jego kolanach leżała Marika. Ciekawy obrazek dla Antonelli. Jak on może? Anto to taka dobra kobieta. A ona? Ona wcale nie jest lepsza,przecież dobrze wie,że Leo ma narzeczoną i dziecko. Podszedłem do nich i zobaczyłem,że lalka śpi.
-Leo co ty odwalasz? Zapomniałeś już,że za niedługo przyjeżdża Antonella-mówiłem oburzony.
-Marika płakała i tylko ją pocieszałem. Nigdy nie zdradził bym Anto,a Marika nie należy do tego typu dziewczyn,które rozbijają związki. Ney nie mierz nikogo swoją miarą-powiedział. Trochę przesadził. Co on sobie myślał?
-Nie uważasz,że teraz przesadziłeś?!-spytałem zły jak cholera.
-Nie. Musisz dorosnąć. Wiem,że to z troski o mnie,ale niestety Neymar,ale to ty zdradzałeś Brune na prawo i lewo. Ona cię kochała i dlatego to tolerowała-powiedział spokojnie.
-Dobrze wiesz,że ona leciała tylko na kase-powiedziałem siadając.
-No dobra w tym masz racje,ale czy to było fair? Zdradzałeś ją. Sypiałeś codziennie z inną kobietą,a teraz się uspokoiłeś. Rozumiem,że było ci ciężko i życie nie głaskało cię po główce,ale uwierz mi jej też. Każdy ma swoje problemy i nie rozwiążesz ich przez picie,ćpanie,palenie czy sypianie z kim popadnie-tymi słowami skończył swoją długą wypowiedź. Nie chciałem przyznać mu racji,ale musiałem.
-Myślałem,że skoro tyle osób mnie zraniło to ja też mogę ranić innych-powiedziałem.
-A wiesz,że ona też tak myśli o sobie?-spytał i skinął głową na śpiącą dziewczynę.
-Ona miała idealne ży...-nie dane było mi skończyć,ponieważ Lionel mi przerwał.
-Nie,nie Neymar ona miała do bani to całe życie. Koniec tematu. Idziemy?-spytał.
-Okej,budź ją-moje nastawienie do niej wcale się nie zmieniło. Nawet mojego przyjaciela przekabaciła na swoją stronę. Wredna...A nie ważne. Nie będę strzępił języka. Leo ją obudził i poszliśmy. Szedłem z przodu. Nie chciałem nawet ich słyszeć. Ona mnie tak nie obchodziła, co Leo. Zawiodłem się na nim. To mój przyjaciel i powinien stać po mojej stronie,a nie po tej kretynki,którą zna kilka dni. Doszliśmy do restauracji. Pep tam na nas czekał.
-Dzięki Ney!-wpadł mi w ramiona-A wy co nie macie telefonów?! Pomyśleliście,że się martwiłem? -pytał ich zdenerwowany Pep.
-Tato to moja wina. Chciałam popatrzeć na morze i zasnęłam,a Leo nie chciał mnie budzić-powiedział pustak.
-Nie ważne kogo to wina. Po prostu się martwiłem-powiedział spokojny już Pep.
-Ok to jedziemy?-odezwała się znowu czerwonowłosa.
-Tak,chodźcie chłopaki odwiozę was-zaproponował nam trener.
-Ja się przejdę-stwierdziłem.
-Ney masz dość daleko-powiedział Guardiola.
-Pojadę taksówką-odpowiedziałem beznamiętnie.
-Pojadę z tobą-rzekł Messi.
-Chcę być sam-szybko powiedziałem.
-Jak tam chcesz-po czym wsiadł do samochodu Pepa i odjechali. Miałem naprawdę daleko,ale potrzebowałem takiego długiego spaceru. Musiałem wszystko sobie poukładać w głowie. Brakowało mi tu mojej siostry,mamy i taty. Niestety oni się ode mnie odwrócili,gdy dowiedzieli się jaki tryb życia prowadzę. Mówię tu o tych panienkach,piciu i ćpaniu. Nawet nie zapytali dlaczego. Po prostu nie chcieli niszczyć swojej reputacji. Mieli mnie głęboko gdzieś. Może i nie jestem idealny,ale czy aż tak trudno ze mną wytrzymać? Wiem. Mam trudny charakter,ale żeby własna rodzina nie chciała cię znać. Trzeba być naprawdę udanym. Pojedyncza łza spłynęła po moim oku,ale szybko ją starłem. Nie lubiłem płakać. Jako dziecko nauczyłem się,że nie wolno okazywać swoich uczuć,choćby nie wiem co. Zawsze czułem się odepchnięty od wszystkich. Dlatego taką świętością była dla mnie piłka. Będąc dzieciakiem w wieku 15 lat wiedziałem co to znaczy zaliczyć zgon,jak człowiek czuje się gdy jest naćpany. Od zawsze starałem się zapomnieć. Chyba tego,że oddycham. Zaczął padać deszcz,ale nie zwracałem na to uwagi. Szedłem spokojnie,myśląc,że jego krople zmyją mój żal,smutek i gorycz jaką noszę w sercu. Kiedy doszedłem do domu nie miałem nawet siły,aby się przebrać z całych mokrych ciuchów. Wziąłem wódkę i piłem ją prosto z butelki. Nic się dla mnie nie liczyło.

~Perspektywa Mariki~

Nie wiedziałam co mam ze sobą robić po przyjeździe do domu .Tata pracował,ale to dobrze bo nie byłabym z nim teraz w stanie rozmawiać. Siedziałam u siebie w pokoju owinięta kołdrą z kubkiem kakao w ręce. Nie myślałam o niczym innym,niż o tym jaka to ja jestem beznadziejna. Nikt nie chce mnie znać,nie ma osoby,której mogłabym  w stu procentach zaufać. Dlaczego? Wiem,że nie powinnam się tak nad sobą użalać,ale... No właśnie jakie ale? Przecież tego nauczyła mnie ulica. Nie użalaj się nad sobą,nie płacz, bądź twarda,bądź silna. Jednak te słowa nie są w stanie wyciągnąć mnie z dołka psychicznego w jakim teraz tkwię. W sumie chyba nikt ani nic nie jest w stanie. To zależy od mnie,ale ja nie dam rady. Ja z niczym nie daję sobie rady i to mnie przeraża. Mam 17 lat,a nic nie potrafię robić. Neymar ma rację,że jestem rozpieszczoną lalką,która nic nie umie zrobić dobrze. Naprawdę nie wiem co jest ze mną nie tak. Długo o tym wszystkim myślałam. Jest 3 nad ranem. Tata już dawno śpi,a ja nic nie robię. Siedzę w dresach i topie. Włosy mam ułożone w niezgrabnego koka, który jeszcze bardziej się rozwalił. Usłyszałam jakieś pukanie do drzwi. Na początku się lekko przestraszyłam,przecież jest 3 nad ranem,ale po chwili moja ciekawość zwyciężyła ze strachem. Poszłam otworzyć drzwi. To była osoba,której w ogóle się tu nie spodziewałam. Szybko założyłam buty i wyszłam przed dom.
-Co tu robisz?-spytałam troszkę zła.
-Sam chciałbym wiedzieć-powiedział. Wiedziałam,że jest zalany w trupa,ale w końcu ja też nie byłam trzeźwa.
-Neymar mówisz albo idę spać-stwierdziłam.
-I tak nie spałaś tylko ryczałaś-powiedział-masz całe czerwone oczy. Patrz jacy jesteśmy do siebie podobni. Ja też mam czerwone oczy... Też płakałem... Uwierzysz? Ja! Najlepszy piłkarz na świecie, który w rzeczywistości jest nikim-mówił śmiejąc się sztucznie.
-Idziemy na wódkę?-zaproponowałam.
-Idziemy-zgodził się i złapał mnie pod rękę. W barze *"tristeses i pesessis" piliśmy jak nikt inny. Barman po chwili nas wyprosił,ponieważ musiał już zamykać lokal. Z Neymarem trochę się awanturowaliśmy,ale po chwili stwierdziliśmy,że idziemy do clubu. Nie chcieli nas wpuścić bo podobno byliśmy pijani. My? Ani trochę. Postanowiliśmy więc kupić alkohol i pić go na ławce. Nie myśleliśmy wtedy o niczym. Zamówiliśmy taksówkę i z butelkami różnych trunków pojechaliśmy na plażę. Usiedliśmy na piachu,urządzając sobie libacje alkoholową. Nic nas nie obchodziło. Oboje chcieliśmy być wolni,zapomnieć. Z pobliskiej dyskoteki docierały rytmy latynoskiej muzyki. Neymar wstał i wystawił swoją rękę w moją stronę.
-Zata...Zatańczy pani?-spytał. Wstałam i mało nie upadłam. Dobrze,że on był obok i mnie złapał. Zaczęliśmy tańczyć,a raczej chwiać się. Mniejsza o to. Jego perfumy stanowiły nietuzinkową mieszankę z zapachem alkoholu. Po chwili wpadłam na pomysł by wejść do morza. Rozebrałam się do bielizny,podobnie jak Ney i weszliśmy do morza. Chlapaliśmy się i ścigaliśmy. Wyszliśmy po jakiejś godzinie na brzeg i się suszyliśmy. Kiedy troszkę wyschliśmy założyliśmy na siebie ubrania (co dziwne on też miał dresy) i położyliśmy się na piachu,aby po chwili odpłynąć w krainę snów.

~Perspektywa Neymara~

A jednak lalka okazała się być laską,która potrafi się bawić. Pomogła mi zapomnieć. Ona już spała,a ja patrzyłem na nią. Miałem potrzebę ją przytulić. Tak też zrobiłem. Czerwonowłosa wtuliła się we mnie,a ja okryłem ją moją skórzaną kurtką. Dopiero teraz na jej nadgarstkach dostrzegłem blizny i rany. Jednak nie jesteśmy podobni. Jesteśmy tacy sami. Moje blizny wyglądały jak jej. Jasne kreski na nadgarstkach skrywane pod bransoletkami,zegarkami lub bandamkami. Nie miałem nawet siły myśleć. Pocałowałem ją w te piękne...Stop w brzydkie jak cholera włosy i ją mocnej przytuliłem,ale tylko po to by się nie obudziła,przecież jej nie lubię. Poszedłem spać z tą myślą.


*tristeses i pesessis-smutki i żale


No to mamy 6 rozdział. Jak wam si podoba? Przepraszam,że tak długo czekaliście,ale miałam dużo nauki,wczoraj dyskotekę i po prostu nie dałam rady. W nagrodę macie dłuższy rozdział :) Co chcielibyście dalej? Jakieś pomysły? Marika będzie z Neymarem czy sobie go odpuści? A może on ją? Piszcie ♥

4 komentarze=7 rozdział ♥

7 komentarzy:

  1. Nareszcie! Świetny rozdział, ja bym chciała żeby oni byli razem ♥
    /Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Heeeej :) Jakieś 10 minut temu trafiłam na twojego bloga i postanowiłam, że będę go czytać :))) Marika ma trudne życie, naprawdę. Proszę o informowanie na którymś z moich blogów ;) Czekam na kolejny i zapraszam do mnie :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Baaardzo ciekawy :-D a z tym czy mają być razem czy nie, najlepiej zrób niespodziankę <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem tak informój mnie tam gdzie dziś to zrobiłaś, na asku jestem najczęściej.
    Rozdział bardzo fajny jak i cały blog.
    Przypadł mi do gustu.
    Jest słodki ale przy tym alkohol dziary to lubię !
    Bosko piszesz, z rozdziału na rozdział coraz lepiej niech będą razem potrzebują tego, potrzebują siebie.
    Ale może niech Pep przyłapie ich na całowaniu i niech zabroni im się spotykać w wersji Chłopak dziewczyna a oni i tak potajemnie to będą robić? Nwm twój blog rób jak uważasz ja bym jako blogerka tak zrobiła i mówię to z czystym sumieniem.
    U mnie nowy zapraszałam cię na asku w odpowiedzi liczę na komentarz
    PAPA życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem tak informój mnie tam gdzie dziś to zrobiłaś, na asku jestem najczęściej.
    Rozdział bardzo fajny jak i cały blog.
    Przypadł mi do gustu.
    Jest słodki ale przy tym alkohol dziary to lubię !
    Bosko piszesz, z rozdziału na rozdział coraz lepiej niech będą razem potrzebują tego, potrzebują siebie.
    Ale może niech Pep przyłapie ich na całowaniu i niech zabroni im się spotykać w wersji Chłopak dziewczyna a oni i tak potajemnie to będą robić? Nwm twój blog rób jak uważasz ja bym jako blogerka tak zrobiła i mówię to z czystym sumieniem.
    U mnie nowy zapraszałam cię na asku w odpowiedzi liczę na komentarz
    PAPA życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Mogli by być razem! Opowiadanie boskie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawe opowiadanie, powiem szczerze :3
    Nadrobiłam opowiadanie od pierwszego rozdziału i dochodząc do szóstki zobaczyłam wielkie postępy w twoim pisaniu. Robi się coraz ciekawiej i widać, że robisz to lekką ręką i, że masz pomysł na tego bloga.
    Spodziewaj się mnie to często, trzymam kciuki za Ciebie :3
    Dodawaj kolejny, muszę wiedziec, czy będą razem! ;)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za Twój komentarz ♥