piątek, 14 listopada 2014

4.Zakochasz się we mnie.

Obudziły mnie promienie słoneczne,co było bardzo dziwne,ponieważ zasunęłam wczoraj roletę. Otworzyłam oczy,ale tuż po chwili zasłoniłam je ręką. Kiedy przyzwyczaiły się już do panującego w pokoju światła zobaczyłam Pepa. Co on tu robi?
-Cześć przyszedłem Cię obudzić bo cię porywam-powiedział jakiś wesoły.
-Gdzie?-spytałam bez entuzjazmu.
-Gwarantuje,że ci się spodoba-uśmiechnął się do mnie przyjaźnie,ale ja jeszcze nie potrafiłam tego odwzajemnić,przecież było rano-Pośpiesz się-krzyknął wychodząc. Jak tam chce. Ubrałam się w to:


Umyłam się i uczesałam włosy,które dzisiaj zostały rozpuszczone. Full capa założyłam tak,że daszek był z tyłu. Zeszłam na dół,a tam czekały na mnie tosty z nutellą. Byłam wdzięczna tacie za to,że mimo,iż jestem taką jędzą to nadal się tak stara. Tak-zdecydowanie mogę nazwać go moim prawdziwym tatą bo tylko rodzice starają się,aby ich dzieci czuły się naprawdę kochane. Ja się właśnie tak czuję. Mama nie potrafiła mi tego zapewnić,ale tutaj w Barcelonie to co innego. Czuję,że otwiera się nowy rozdział w moim życiu. Może wreszcie sobie je poukładam. Z moich przemyśleń wyrwała mnie machająca mi przed oczami ręka Pepa.
-Tato weź przestań-aż sama się zdziwiłam tym pierwszym słowem. Widać było,że sam wielki trener Barcelony nie wierzył w to,co właśnie usłyszał.
-Czy ty...Ty powiedziałaś do mnie...no...no wiesz...tato?-zapytał jąkając się.
-No tak...W końcu nim jesteś i chciałabym z tobą porozmawiać-powiedziałam. Chciałam to już wcześniej zrobić,ale mimo to odwlekałam tą rozmowę. Dlaczego? Chyba po prostu się bałam.
-Słucham-odezwał się mój tata.
-No więc chciałabym cię przeprosić za moje zachowanie. Dużo wczoraj o tym wszystkim myślałam i doszłam do wniosku,że byłeś wtedy młody i popełniłeś kilka błędów,a potem nie chciałeś rozwalać naszego życia. Nie mogłeś wiedzieć,że było mi z mamą źle. Ja też popełniłam wiele błędów i wiem jak ciężko się je naprawia. Także mam propozycję...Zacznijmy od nowa-skończyłam swoją wypowiedź i czekałam na reakcję Pepa.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę. Przyjmuję propozycję,ale na ten temat porozmawiamy jeszcze później,a teraz niespodzianka dobrze?-zapytał.
-Oki-on popatrzył się na moją twarz i mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk. Chyba właśnie tego wtedy potrzebowałam,ale nie potrafiłam się do tego przyznać. Nauczyłam się skrywać wszystko pod moim pancerzem ochronnym i tak już zostało. Jednak czuje jak Pep powoli go zrywa. To chyba nawet dobrze bo mam dość udawania. Kiedy oderwałam się od taty w drzwiach pojawił się Cesc. W trójkę gdzieś pojechaliśmy. Dobra to nawet nie była podróż-trwała niecałe 5 minut. Wysiedliśmy pod Camp Nou.
-Co my tu robimy?-zapytałam.
-Obejrzysz trening chłopaków,chociaż nie ukrywam mam nadzieję,że do nich dołączysz. Strój czeka na ciebie w szatni. Oczywiście nie w tej,w której przebierają się chłopaki.-wyjaśnił mi tatuś. Cesc już gdzieś zniknął. Poszłam się przebrać. Następnie wzięłam piłkę i weszłam na murawę. Robiłam kapki*. Nagle poczułam na sobie czyjś wzrok. To pan Fabregas.
-Dobra jesteś-zaczął-możemy pogadać?-zapytał po chwili.
-Mów-rozkazałam.
-Chciałem cię przeprosić. Mam po prostu zły okres w życiu. Dużo myślałem o moim zachowaniu i z całego serducha cię przepraszam-wyznał.
-No dobra tobie też należą się przeprosiny. Wiem,że nie jest ze mną łatwo wytrzymać,ale mam nadzieję,że dasz radę-uśmiechnęłam się do niego szeroko,a on rzucił mi się w ramiona. Trochę pokopaliśmy i przyszła reszta składu Barcy. Tata mnie przedstawił,a wszyscy mnie dobrze powitali.  Zachowywali się jak przedszkolaki. Naprawdę współczuję tacie,że musi z nimi wytrzymywać i jeszcze dawać im rady,uciszać i tak dalej. Podczas ćwiczeń podszedł do mnie Neymar.
-Co tu robisz?-zapytał.
-Tata zrobił mi niespodziankę-powiedziałam dość dumnie.
-Aha nie wiem jak może nam dorównać dziewczyna,a przynajmniej mi-skwintował.
-Myślisz,że jak umiesz parę trików to jesteś już najlepszym piłkarzem na świecie?- trochę podniosłam głos,ale już nie wytrzymałam.
-Tak. Mogę mieć każdą-stwierdził,a ja roześmiałam się jak wariatka.
-Jesteś zabawny
-A ty córką trenera i tylko dlatego tu jesteś i nie dostałaś jeszcze w pysk-warknął.
-Tak na pewno...Już widzę jak bijesz dziewczynę-prychnęłam i poszłam do Bartry. Później zaczęliśmy wybieranie składów. Byłam w drużynie Leo i graliśmy przeciwko składowi Neymara. On jednak do mnie podszedł i powiedział:
-Udowodnię ci,że mogę mieć każdą. Zakochasz się we mnie. Załóżmy się o to.
-Dobra,ale teraz załóżmy się o to kto wygra mecz-zaproponowałam.
-Nie ma sprawy-zgodził się i odszedł do swojej drużyny. Rozpoczęliśmy grę. Myślałam,że będzie mi trudno złapać ich rytm gry,ale myliłam się. Już w drugiej akcji zaliczyłam asystę,a Messi gola. Spojrzałam na Brazylijczyka. Widać było na jego twarzy złość. Nie wiele mnie to obchodziło. Jest zbyt pewny siebie. To mnie w nim denerwuje bo ja na udawanie pewnej siebie pracowałam kilka miesięcy,a on taki po prostu jest. Wiem,że to trochę dziecinne,ale trudno. Kiedy dostałam piłkę chciałam strzelać,ale ktoś mnie skosił. Nie powiem bolało,ale kiedy ujrzałam kto to zrobił byłam pewna,że nie dam tego po sobie poznać. Uśmiechnęłam się zadziornie do Juniora i wykonałam karnego. Oczywiście była to czysta formalność,a tym samym prowadziliśmy 2:0. Jednak jego drużyna nie pozostała nam dłużna i już po chwili zdobyli bramkę,a zaraz potem drugą. Był remis. Jak na złość tata teraz zagwizdał i zarządził koniec treningu. 
-To jeszcze nie koniec-syknęłam do "11" Barcy.
Odświeżyłam się i pojechałam z tatą do wesołego miasteczka. W końcu trzeba nadrobić te 17 lat. Świetnie się razem bawiliśmy. Byliśmy nawet w kinie na jakieś komedii,ale w połowie seansu wyszliśmy i udaliśmy się na pizze,ponieważ porządnie zgłodnieliśmy. Najlepsza dla nas była teraz rozmowa i wspólnie spędzony czas. Gdy wróciliśmy do domu Pep chciał skończyć naszą poranną rozmowę. 
-Bo wiesz Marika...Bo ja nie wiedziałem o twoim istnieniu. Byłem ostatnio w Polsce i przez przypadek się dowiedziałem. Nie wiedziałem czy ci to w ogóle powiedzieć,ale poradziłem się Shak. Ona uznała,że powinnaś wiedzieć,a ja zgadzam się z nią w 100 %-nie mogłam uwierzyć w to co właśnie usłyszałam. Porozmawiałam chwilę z tatą i poszłam zadzwonić do mamy. Oczywiście miała mnie głęboko w poważaniu i nie raczyła odebrać. Któż by się spodziewał(czujecie ten sarkazm). Poszłam po cichutku na mój balkon i zapaliłam papierosa. Pomogło,ale tylko na króciutko. Zamknęłam się w pokoju i myślałam dlaczego ona mi tego nie powiedział,przecież wiedziała jak bardzo brakuje mi taty. W dzieciństwie myślałam,że jak będę grzeczna to on przyjdzie. Świętego Mikołaja zawsze prosiłam o to,żeby właśnie tatę poznać. Byłam bardzo rozżalona i wiedziałam,że ten świat jest tak dziwnie poukładany i tak nie sprawiedliwy,że aż brak słów. Niestety kilka łez spłynęło po moim policzku. Ostatnią myślą jaką pamiętam było to,że przynajmniej oko sobie przeczyszczę. Potem już odpłynęłam w krainę Morfeusza.


*kapki-odbijanie piłki nogą tak aby nie spadła na ziemię :)

----------------------------------------------------------------------------------
Chciałabym wam bardzo podziękować za tyle wyświetleń i komentarze. 
Jednocześnie bardzo was proszę o dalsze komentowanie mojego bloga,ponieważ to motywuje do pracy. Jak wam się podoba ten rozdział? Pojawi się Neymar,który chyba dużo namiesza. Jak sądzicie? Do zobaczenia i jeszcze raz dziękuję <3 Visca el Barca :)


2 komentarze:

  1. Bardzo podobał mi się ten rozdział ;) czekam niecierpliwie na następny rodział :))

    OdpowiedzUsuń
  2. już nie moge się doczekać miłości Neymara i Mariki

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za Twój komentarz ♥