piątek, 20 lutego 2015

33. Nigdy nie będziesz sama.

W nocy spałam dość niespokojnie. O ile ranek można nazwać nocą. Budziłam się co chwila. Kiedy to robiłam przed moimi oczami pojawiały się najgorsze chwile w moim życiu. Zastanawiałam się dlaczego moje życie jest takie popaprane. Matka się mną nie interesowała, wychowała mnie ulica, problemy z prawem, o których nawet Neymar nie wiedział, ćpanie, cięcie się, molestowanie... A dorośli i tak powiedzą: "To nastolatka bez problemów... Co ona może wiedzieć o życiu?". Nie rozumiałam dlaczego Bóg postawił mnie przed tymi wszystkimi próbami. Myślałam już nawet o tym, że Go nie ma. Tyle nieszczęść na tym świecie, tyle smutku w ludziach, ta samotność i cierpienie jakie odczuwają, wojny, głód, bieda... Ale wtedy przypomniałam sobie jedną z rozmów za czasów kiedy byłam dziewczyną piłkarza. Powiedział mi wtedy ile szczęścia daje Bóg. Miał rację. Dzięki niemu się cieszymy, są długo wyczekiwane dzieci, radość z życia... Położyłam się jeszcze i usnęłam. Sen mi był potrzebny. Po godzinie znowu wstałam, ale już się nie kładłam. Spojrzałam na zegarek- 9:30. Trzeba by było się ogarnąć, ale tak mi się nie chce. Dzisiaj mecz. Ciekawe jak tam Neymar. Przekręciłam głowę w bok i ujrzałam puste łóżko, a na nim kartkę.
"Dziękuję za wczoraj <3 Jestem na treningu :) Dziękuję i przepraszam...
                                                                                               NJR"

Nie musiał mnie przepraszać. W sumie nie miał za co. Postanowiłam się ubrać, ale najpierw poszłam wziąć kąpiel. Siedziałam w wannie blisko godzinę. Nie wiem może myślałam, że woda spłuka moje wszystkie smutki. Musicie wiedzieć... Może i wyglądam oraz zachowuję się jak zimna suka bez uczuć, ale wczorajsza sytuacja z Neymarem na prawdę mną wstrząsnęła. To nie jego wina, że mnie wczoraj uderzył. Rozumiałam go. Wyszłam z wanny i wytarłam starannie swoje ciało. Wyjęłam z kosmetyczki balsam czekoladowy, którym się nasmarowałam. Spojrzałam w lustro, a przez moja myśl przechodziło tylko jedno pytanie... Jak mogliśmy tak to wszystko spieprzyć? Szybko jednak się ogarnęłam. Zauważyłam wagę w kącie. Dziwne- w pokoju hotelowym waga. Dawno tego nie robiłam, ale musiałam się zważyć. Ważę 47 kg przy wzroście 167 m. Sprawdziłam na internecie- niedowaga. Jednak mnie to i tak nie zadowalało. Byłam zła, że tyle ważę. Nigdy  nie będę dla siebie wystarczająco dobra. Odpędziłam od siebie moje złe myśli i podeszłam do szafy. Ubrałam się w to:

Wróciłam jeszcze do łazienki, aby się umalować. Tak, mam dzisiaj zły nastrój i po prostu chcę się pomalować. Jak się domyślacie na czarno. Jest jeszcze jeden powód, dla którego musiałam to zrobić. Mam małą ranę na policzku. Spojrzałam na łuk brwiowy, z którego wczoraj leciała mi krew. Nie jest najlepiej. Cóż zasłoniłam to grzywką i przykryłam pudrem, ale cholernie szczypało. Uczesałam się i poszłam zobaczyć co z Davim. Okazało się, że poszedł z Rafą i dziewczynami na lody. Nie chciały mnie budzić. Może to i lepiej. Poszłam na trening mojej ukochanej Barcelony. Gdyby nie oni mogę śmiało powiedzieć, że mnie by tu nie było. Sama bym sobie nie dała rady. Zasiadłam na ławce trenerskiej i wzięłam do ręki jakąś kartkę. To chyba statystyki czy coś innego, ale na pewno mojego taty. Patrzyłam na to z miną typu "wtf?". Wszędzie kolorowo i dużo cyferek. Za dużo jak dla mnie, a musicie wiedzieć, że ja nie lubiłam dostawać oczopląsu. Podszedł do mnie tata i pocałował w obolały policzek. Z trudem powstrzymałam się od syknięcia.
-Coś się ostatnio mało widujemy- powiedziałam, a on usiadł obok mnie. Mieszkaliśmy razem, ale wcale nie rozmawialiśmy. Wiem, że tata musi pracować, ale wcześniej miał dla mnie więcej czasu.
-Muszę ci coś powiedzieć- nieee.... Znowu poważna rozmowa. Był taki stanowczy, a jego wyraz twarzy był smutny, pełen żalu i jakiś dziwny. Chyba, że to ja po prostu nie potrafię rozszyfrować ludzkich uczuć. W sumie to bym się nie zdziwiła. Sama nie wiem co ja czuję, a co dopiero co czują inne osoby- Barca nie przedłuży z mną kontraktu... Wyjeżdżam do Niemiec-wyznał, a mnie po prostu zamurowało. Analizowałam w głowie jego słowa i nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam. Dlaczego wtedy kiedy jest ze mną tak źle? Kiedy w ogóle sobie nie radzę? Chciałam mu teraz powiedzieć, że znowu mam problem, ale nie w tej sytuacji. Zerwałam się z miejsca i wybiegłam. Zareagowałam jak głupia małolata. Wtedy mnie to nie obchodziło. Nie chciałam zostać sama. Słyszałam jak mężczyzna, który miał wyjechać woła moje imię. Biegłam. Rana obok brwi bardzo mnie bolała. Stanęłam i złapałam się za to miejsce. Po chwili szłam powoli do pokoju hotelowego. Miałam nadzieję, że Rafy jeszcze nie będzie. Pierwszy raz pomyślałam, aby znaleźć coś ostrego i zrobić czerwone ślady, które po czasie przerodzą się w blizny. Czułam się samotna. Mimo tych wszystkich ludzi wokół. Pewnie tego nie zrozumiecie. Mało osób to pojmie. "Bo depresja jak tyfus niszczy społeczeństwo, i niektórzy poddają się tej dziwce zbyt często". To prawda. Tekst Słonia idealnie oddawał ten stan. Tkwiłam w nim odkąd skończyłam 14 lat. Nie wierzycie? Powiecie pewnie: " Nie mów, że 14 latka ćpała czy piła... To jeszcze dziecko, które nie zna problemów". Owszem zgodzę się, że to dziecko. Tylko powiedzcie mi w taki m razie dlaczego tyle osób w jej wieku popełnia samobójstwo? "A każdego dnia siedemnastu z nas z parapetu okna skoczy zatrzaskując oczy"? Dlaczego to w tym wieku zaczynamy się ciąć? W tym wieku próbujmy alkoholu, zaliczamy pierwszy zgon. Później bierzemy narkotyki. Jest także ten pierwszy raz, który nic dla nas nie znaczy. Te dzieci wychowuje ulica. W domu patologia. Spójrz czasem w oczy takiego dziecka. Jeśli ujrzysz w nich radość lub szczęście to musiało coś brać albo jest kurewsko silne. W większości z nich zobaczysz smutek, złość, nienawiść, niezrozumienie, niechęć i ból. Na ustach każdy ma uśmiech. Nauczyliśmy się wszystko maskować. Wychodząc do ludzi zakładasz maskę. W końcu dochodzi do tego, że uśmiechasz się, aby nie płakać. Mówisz sobie, że masz się cieszyć życiem bo inni mają gorzej, ale nie potrafisz. Starasz się, ale czasem nie dajesz rady. Twoja rzeczywistość jest pokolorowana markerem i ołówkiem. Gdzie podziały się flamastry i kredki? Ktoś wyrzucił je do kosz. Gdzie te sklepy, w których można je kupić? Zapotrzebowanie było zbyt duże. Kończąc ten melancholijny nastrój powiem wam, że poszłam do pokoju. Trzasnęłam drzwiami i nie chciałam z nikim rozmawiać. Jednak już po chwili usłyszałam pukanie. Otworzyłam je.
-Chcę być sama!- wrzasnęłam, myśląc, że to tata. Myliłam się. W progu stał Neymar. Nie czekając na moje zaproszenie po prostu wszedł do środka. Zamknęłam drzwi i stanęłam naprzeciwko niego. Patrzyliśmy sobie w oczy. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, a wtedy poczułam jego silne ramiona ciasno oplatające moje ciało. 
-Nie chcę zostać sama- wyszeptałam. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale potrzebowałam czyjeś obecności. Prawda była taka, że nie dawałam sobie rady. Czasem przychodzą te złe momenty w życiu każdego człowieka, a ja zdecydowanie taki miałam. Nie miałam tylko pojęcia co robić. Opowiedziałam Neymarowi co się stało. Dlaczego ja się mu zwierzyłam? Miałam tylko mu pomóc. To było silniejsze ode mnie. Jakoś mu ufałam. Czemu? Sama chciałabym wiedzieć. Moje zaufanie zdobywa się bardzo trudno, ale on znowu mnie przełamał. Zupełnie jak kilka lat temu. 
-Nigdy nie będziesz sama... Są chłopaki, dziewczyny- powiedział i przełknął głośno ślinę- Jestem ja- wypowiedział te słowa bardzo powoli, ostrożnie jakby bał się, że go zaraz odepchnę. Miał rację. Odsunęłam się od niego. W tym momencie cholernie zapiekła mnie rana przy łuku brwiowym. Syknęłam z bólu.
-Co jest?- zapytał przerażony. Martwił się czy mi się tylko wydawało? Stawiam na to drugie.
-Nic- odparłam. Poszłam do łazienki zmyć tapetę jaką miałam na sobie bo dopiero po pomalowaniu się tak bardzo mnie to szczypało. Wcześniej odczuwałam tylko ból, ale nic więcej. Do pomieszczenia wszedł Neymar.
-Wyjdź- powiedziałam ostro, choć wcale nie miałam takiego zamiaru. On nic nie powiedział. Patrzył się w moje odbicie w lustrze. W końcu wziął ode mnie wacik i zmył resztę mojej tapety. Jego oczy nagle stały się większe, a twarz pobladła. Nie widziałam o co mu chodzi. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam zupełnie normalnie. O co więc może mu chodzi? Złapał mnie za dłoń. Trzymał ją lekko, jakby bał się, że coś mi zrobi. Wydawało by się, że po wczorajszej sytuacji to ja powinnam się bać, ale jego. Nie było tak. Nawet nie przeszło mi to przez głowę.
-Przepraszam.... Jak ja mogłem... Wybacz mi... Prze... Przepra... Przepraszam... Ja... Ja... Ja nie wiem jak cię przepraszać bo słowa tu nie wystarczą- mówił łamiącym się głosem, a co chwila przerywał. Nie mógł ułożyć spójnego zdania. Ruszyło to nim. 
-Nie musisz mnie przepraszać. Rozumiem. Sama kiedyś ćpałam i wiem, że wtedy to nie byłeś ty- zapewniłam go. Wiedział, że zrobił źle. Dobrze, że to wie, ale obawiam się, że wpadł w to bagno po uszy. Miejmy jednak nadzieję, że będzie dobrze. Musi się jakoś wylizać.
-Twoje czoło, policzek, ręka... Obroniłaś mojego syna- mówił i był wyraźnie w szoku. Jeśli miałabym cofnąć czas to zrobiłabym to jeszcze raz. 
-Musisz z nim porozmawiać... On nie wie co się stało, nie rozumiał tego, a ja wczoraj nie dałam rady mu tego wytłumaczyć. Uśpiłam go i powiedziałam o dragach Anto, Shak, Leo, Gerardowi i Rafie- poinformowałam go. Nie chciałam, żeby wynikły z tego jakieś nieprzyjemności. 
-Zorientowałem się- spojrzałam na niego pytająco- Tylko oni nie byli dla mnie dzisiaj chamscy- wytłumaczył. Było mi go żal. Wiedziałam jak się czuł. Coś im chyba powiedziałam. Oni wszyscy są kretynami- Chodź- pociągnął mnie za rękę.
-Gdzie?- zapytałam zdziwiona jego poleceniem.
-Wsiadaj- rozkazał ponownie. Wsiadłam posłusznie do samochodu, a całą drogę pytałam gdzie jedziemy. On natomiast zmieniał tylko tematy. W końcu sobie odpuściłam i siedziałam obrażona z głową zwróconą ku szybie. Dojechaliśmy pod biały budynek, którym był szpital. NA parkingu było dużo samochodów. Przed wejściem do środka tego znienawidzonego przeze mnie miejsca stało kilka osób. Większość z nich paliła albo rozmawiała przez telefon. 
-Co my tu robimy?- zapytałam, wysiadając z samochodu Latynosa. Znowu nie doczekałam się odpowiedzi tylko poczułam pociągnięcie za rękę, która mnie bolała. Syknęłam kolejny raz, a Neymar słysząc to wziął mnie na ręce. Wszedł ze mną do pomieszczenia i udał się do recepcji. Nie zwracając uwagi na kolejkę zaczął mówić rudej dziewczynie przed komputerem, że mam rozcięty łuk brwiowy i coś z ręką. Wydawało mi się, że kobieta tylko dlatego mnie wpisała i zawołała lekarza bo nie chciała słuchać lamentów piłkarza. Poprosiłam go, aby wreszcie mnie puścił, ale on zaniósł mnie do sali, gdzie miał zająć się mną lekarz. 
-Mogę zostać?- zapytał od razu mojego prowadzącego. Starszy mężczyzna z siwą już brodą i tego samego koloru włosami uśmiechnął się pod nosem i kiwnął głową. Był dla mnie bardzo miły. Podczas badań opowiadał mi dowcipy. Był to gruby mężczyzna w białym kitlu. Wydawał się być człowiekiem wesołym. Jego buty także to mówiły. Każdy nosił białe lub czarne chodaki, a  on miał je fioletowe w kolorowe wzorki. Znajdowały się na nich potworki, zwierzątka, ludziki i jakieś jedzenie. Śmialiśmy się w trójkę, że aż miło. Okazało się, że mój łuk brwiowy był do zszycia, a ręka nadawała się do stabilizatora. Na plecy dostałam specjalną maść. W czasie, gdy zabawny doktor przygotowywał się w innym pomieszczeniu do zabiegu jakim było zszycie mojej rany porozmawiałam z "11" Barcy.
-Po co ty mnie tu przywiozłeś?- zapytałam. On był bardzo przejęty całą sytuacją. 
-Bo wiedziałem, że musi cię obejrzeć lekarz... Przez moją głupotę- odpowiedział, a ostatnie zdanie wyszeptał. Spojrzałam mu głęboko w oczy. Był zły i smutny. Za bardzo się tym wszystkim przejmuję, przecież nic takiego mi nie jest.
-Albo o tym zapomnimy albo się pokłócimy- odpowiedziałam hardo. Wlepił we mnie te swoje czekoladowe oczy i lustrował moją twarz. Czułam się jakby wypalał w niej wielką dziurę, a z nieznanych powodów poczułam ciepło na policzku. Na bank wkradł się na niego rumieniec. Potwierdzeniem mojej teorii był uśmiech Neymara. Zgodził się. Byłam mu za to bardzo wdzięczna. Lekarz zszył mi rankę i pouczył, że następnym razem mam od razu udać się do lekarza i na pewno nie przykrywać tego makijażem. Jestem pewna, że nie będzie następnego razu. Pojechaliśmy do hotelu, w którym byliśmy zakwaterowani. Od razu chłopaki porwali mojego osobistego kierowcę. Tata chciał ze mną pogadać.
-Co ci się stało?- zapytał przestraszony.
-Biliśmy się z Neymarem na poduszki i się odwróciłam i wpadłam na drzwi- skłamałam. Zaśmiałam się w duchu za tą głupią wersję wydarzeń. 
-Nic ci nie jest?- pytał, a ja nie miałam ochoty na rozmowę. Wystarczy, że byłam zmuszona gadać z Neymarem. Dobra... Może nie zmuszona, ale byłam skazana na jego towarzystwo i to nie z własnej woli. 
-Nie... Ja będę szykować się na mecz- powiedziałam, aby uniknąć dalszej konwersacji. Tata klepnął się w czoło. Powiedział, że jakby co to wiem gdzie jest i pobiegł się chyba wyszykować. Miał mało czasu. Kibice podobno zbierali się już na stadionie. Dziwne, że nikt nie ogarnął, że mi ktoś przywalił. Nie nazwę tego pobiciem bo to brzmi tak, jakby ta osoba była jakaś nienormalna i niezrównoważona, a wcale tak nie było. Można powiedzieć jedynie, że była niedojrzała i pogubiona. Przebrałam jedynie koszulkę. Założyłam bordowo- granatową bluzkę z moim nazwiskiem. Na plecy założyłam szalik ukochanego klubu i sama do siebie się uśmiechnęłam. Chłopaki wyszli wcześniej, niż dziewczyny. Spotkałam się z nimi u mnie w pokoju. Shak jeszcze poprawiała makijaż, a Rafa szybko się przebierała. Śmiałyśmy się z niej, że zaliczy życiówkę. Po dość długim oczekiwaniu wreszcie udałyśmy się na stadion. Mecz rozpoczął się piłką dla przeciwnika. Santos jednak zaraz ją stracił. W 3' gola strzelił Pique, który zadedykował gola swojemu synkowi i jego mamie. Potem strzelił jeszcze Leo, który zdobył hattricka.  Koniec pierwszej połowy zakończył się wynikiem 4:0. Po kilkunastu minutach przerwy,  w których żwawo dyskutowałyśmy z dziewczynami zaczęła się druga połowa meczu. Tym razem gola strzelił Neymar, który zaraz potem został sfaulowany. Odgwizdano rzut karny. Wykonał go także Ney, ale nie trafił. Ostatnią piłkę do bramki wbił Pedro. Atmosfera na stadionie była wspaniała. Ostatecznie wygraliśmy 6:0. Chłopaki bardzo się cieszyli i nawet zapomnieli o tym, że mają nie odzywać się do Neymara. Chodzi mi o to, że przecież mówił, iż na treningu był koszmar. On nigdy nie przesadzał z takimi wyznaniami. Wiedziałam, że musiało być okropnie. Potem zorganizowano wielką fetę z okazji zwycięstwa. Cieszyłam się z tego, ale nie miałam ochoty dzisiaj świętować. Wymigałam się bolącą głową i poszłam do pokoju. Nagle wparował do niego nie kto inny jak Neymar.
-Cześć- wyszczerzył się.
-Dawno się nie widzieliśmy- powiedziałam z ironią w głosie.
-Mogę wejść?- zapytał.
-Po co?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Nie widziałam sensu w ponownych odwiedzinach Brazylijczyka.
-Pogadać- uśmiech nie schodził mu z twarzy.
-Co się tak szczerzysz?- zapytałam. Co z tego, że nadal staliśmy w progu.
-Powiedziałem przed meczem wszystkim chłopakom, że brałem- odpowiedział.
-Dlatego ci podawali- udawałam zamyśloną.
-Bardzo śmieszne panno Mariko- odrzekł, a ja wybuchnęłam śmiechem. On również.
-Mogę wejść?- ponowił pytanie zadane gdzieś na początku naszej rozmowy.
-Nie widzę takiej potrzeby- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Ale...- chciał protestować, ale mu na to nie pozwoliłam.
-Co za dużo to nie zdrowo- powiedziałam i zamknęłam mu drzwi przed nosem.
-I tak mnie kochasz- powiedział przez drzwi. Coś tam jeszcze gadał, ale nie zwracałam na to uwagi. Pomogę mu i na tym będzie koniec. Nie mam zamiaru znowu komuś ufać, a potem cierpieć.  Wzięłam prysznic, po czym przebrałam się i poszłam spać.


33 rozdział :3 Jak wrażenia? Podoba się? 
Bardzo dziękuję za te wszystkie komentarze <3 Miałam doła, ale kiedy je przeczytałam to miałam łzy w oczach... Tak bardzo mnie to zmotywowało. Poruszył mnie bardzo komentarz, że powinnam książkę napisać :') Jak to wspominam to mam łzy w oczach <3 Dziękuję wam za to <33

























24 komentarze:

  1. Jeju super rozdział :* mile mi się go czytało ;) czekam na następny i myślę że będzie tak samo wspaniały jak każdy twój rozdział :* '* ♥♡♥♡♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to ! Tak bardzo się cieszę,że dodajesz często rozdziały one są zajebiste ;) Twoje opowiadania są bardzo życiowe no ..i podoba mi się to ;)
    Czekam na następny !
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. super rozdział !
    czekam na kolejny
    .m.g.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam czytać Twojego bloga, jest niesamowity ❤ Każdy rozdział porusza mnie coraz bardziej :* Już czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Omnomnomnomnomnomnomnomno! *,*
    Jak ja uwielbiam twoje opowiadanie. Tego nie da się opisać, oj nie. ;D
    Kurcze kiedy w końcu będzie u nich spokój? Żadnych smutków, problemów.. Zasługują na to. Liczę też, że jednak się zejdą nie wyobrażam sobie, że może zabraknąć Mari&Ney'a.
    Uwielbiam, wielbię, kocham. ;D
    Czekam na next. ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Geniuszu ty mój..
    Wiedziałam że mnie nie zawiedziesz :*
    Moja opinię znasz i wiesz że każdy rozdział to MŚ :D
    Oby tak dalej....
    Z przyjemnością czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ideaal !!! <3
    Kiedy bd już między nimi okey ?! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziewczyno oczarowałaś mnie tym rozdziałem <3 Jest po prostu cudowny jak WSZYSTKIE inne :> Masz ogromny talent i go wykorzysyujesz :* Dziękuje Ci za to i czekam na cd :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam.... ah ta marika niech raz zapomnie o rozsadku i da sie poniesc emocjom :) z okazji ze jest likend:) to pokusze sie o prosbe abys napisala kolejny rozdzial;> niestety wszystkie rozdzialy sa tak cudowne ze nie moge siee doczekac kolejmego :- ) pozdrawiam cie wspaniala pisareczko i zycze weny ;****

    OdpowiedzUsuń
  10. Na początku się popłakałam a potem uśmiech nie schodził mi z twarzy.Dziewczyno co ty ze mną robisz? haha.
    Rozdział ogólnie wspaniały i oczywiście czekam na kolejny.
    Życzę dużo,dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem pod wrażeniem Twojego bloga :D. Nie każdy potrafiłby stworzyć coś takiego :). Każdy rozdział przekracza wszelkie granice i to sprawia, że codziennie tu zaglądam i patrze czy nie napisałaś kolejnego <3. Zniecierpliwiona czekam na next i pozdrawiam :*.

    OdpowiedzUsuń
  12. BOSKI nic więcej nie trzeba mówić, bo każdy to wie ;)
    To prawda, że powinnaś napisać książkę :D
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Najlepszy blog jaki czytalam. Podoba mi sie twoja wizja Neymara :) chlopaka ktory ma powazne problemy lecz takze osobe na ktorej moze polegac-Marike <3
    Czekam na next i mam nadzieje ze po wielu trudach oboje poradzą sobie ze swoim życiem :*/Sara

    OdpowiedzUsuń
  14. Kurde, no oni mają być razem, szczęśliwi, oszczędź im tego bólu, jesteś okropna !XD
    Serio MUSISZ napisać książkę, na pewno bym ją kupiła hihi
    Czekam na nn♥

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie wiem jak to robisz, ale każdy Twój rozdział jest po zajebisty <3 !!! Kolejny mam nadzieje już niedługo, prawda:) ? Czekam :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Boski boski i jeszcze raz boski ❤ Czekam na next ☺

    OdpowiedzUsuń
  17. Boski.. ile się dzieję. Huhuhu.. nie mogę doczekać się następnego.
    Na serio.. nie wiedziałam że Neymar będzie brał. Ale dobrze że mu pomaga bardzo dobrze, bo gdzie jest JESS!! pewnie kasa zakupy, a o swoim chłopaku nie pomyśli.
    Heh.. mam nadzieje że do siebie wrócą. Pasują do siebie jak nikt inny.
    Dobrze że wziął ją do szpitala.
    Twój styl pisania.
    Nie no po prostu KOCHAAAM *.*.*.*
    P.s
    http://vas-a-aprender-a-amarme.blogspot.com/2015/02/zwiastun.html?m=1 zapraszam na zmienioną wersję. Zwiastun oraz ważna notke pod spodem. Liczę na komentarze ze szczerych opiniami💙

    OdpowiedzUsuń
  18. Aww, cudowny rozdział! ❤ piszesz wspaniałe rozdziały. *o* masz talent! :D ❤ czekam na next :))

    OdpowiedzUsuń
  19. Tak jak wcześniej ktoś napisał . Geniusz.
    Naprawdę dziewczyno masz talent. Nie zmarnuj tego :)
    Pisz,Pisz ,Pisz<3
    Weny złotko :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Wpadłam tu przypadkiem i muszę się przyznać, że zakochałam się w tym opowiadaniu ♥
    Cudowny rozdział ^^

    Zapraszam do mnie http://camila-and-neymar.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. piękny rozdział ;) i całe opowiadanie =D
    Ale proszę niech oni będą już razem... proszę :)
    http://barcaismylife.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  22. Genialny ♥ nie mogę się doczekać następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Kocham ♡♡♡ Niecierpliwie czekam na next'a 💟
    Nominowałam cię do Liebster Blog Award, więcej tu : differentoneshots.blogspot.com . Zapraszam też na moje opowiadanie o Ney'u :neymar-fanfic.blogspot.com , mam nadzieję że wpadniesz i coś ci się spodoba 😀

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za Twój komentarz ♥