sobota, 13 grudnia 2014

11. I czego ryczysz?

Obudził mnie dzisiaj budzik o szóstej rano. Mamy piątek. Nareszcie. Neymara już nie ma. Wiedziałam, że będziemy udawać, iż nic się nie stało. W sumie to nic się nie stało. Trudno, nie mam zamiaru przejmować się tym niedojrzałym gnojkiem. Sam nie wie, czego chce. A no tak- on "chce ciepła w domu i ognia na mieście". Wszystko naraz. Wstałam z łóżka, spakowałam się, włączyłam na chwilkę laptopa, a potem wzięłam prysznic i poszłam się ubrać w to:

Nie chciałam iść do tej szkoły, ale co miałam na to poradzić. Nie chciałam zawieść więcej taty, a poza tym obiecałam Neymarowi, że będę chodzić do szkoły. Wiem, że on ma to tak naprawdę gdzieś, ale moja zasada to nie składać obietnic bez pokrycia. Może przefarbuje swoje włosy. To chyba prawda, że kobieta farbuje swoje włosy, kiedy zmienia coś w swoim życiu. Przynajmniej ja tak robię. Schodząc na dół, umawiałam się na wizytę u fryzjera. W kuchni doznałam szoku. Stał tam Junior i robił sobie kawę. Gdy skończyłam rozmawiać, zagadałam do niego:
-Szczerze mówiąc, to myślałem, że już cię tu nie ma.
-Przecież wczoraj obiecałem ci, że będę przy tobie i będę ci pomagał-powiedział trochę zdezorientowany i jakiś taki smutny, czy coś.
-Chyba nie myślałeś, że to tak naprawdę?-nie lubię kłamać. Nienawidzę tego, a mimo to wciąż to robię. A jest tak tylko przy nim. On nie pozwala mi racjonalnie myśleć. Nie mogę mu zaufać i pokazać przy nim co czuję. Naprawdę nie wiem dlaczego tak się dzieje. Miałam spotkać się dzisiaj z Marcem, tym razem po szkole. 
-Zrobiłem ci kawę-powiedział, tym samym wyrywając mnie z moich przemyśleń.
-Nienawidzę kawy... Ohyda- wykrzywiłam się w geście grymasu.
-Jest coś co ty lubisz?-zapytał.
-Jasne-wyjęłam z lodówki jogurt pitny- to jest właśnie to- następnie wlałam sobie go do buzi i wrzuciłam musli. Tak, wiem te moje sposoby jadania. Najlepsze ze wszystkich. On się jakoś dziwnie na mnie patrzył.
-No co?-zapytałam, nie rozumiejąc o co mu może chodzić.
-Nie nic... Misek w domu nie macie?- zapytał ze śmiechem.
-Jedzenie z miski jest dla słabych-stwierdziłam również się śmiejąc.
-Może wpadniesz dzisiaj na nasz trening? Dawno nie widziałaś chłopaków i chciałbym znowu cię ograć- zaproponował.
-Wiem, że dawno mnie nie było. Bardzo są źli?- zapytałam.
-Raczej zawiedzeni- odpowiedział.
-To przyjdę... Ktoś musi cię nauczyć grać- odgryzłam się, chociaż nie wiem za co, ale ok. 
-Tak sobie wmawiaj- powiedział i poszliśmy oglądać telewizję. Po kilku minutach przyszedł tata. Zjadł śniadanie i pooglądał z nami jeszcze chwilę film.
-Musimy już jechać bo Marika się spóźni do szkoły, a my do pracy-oznajmił. Serio? A tak fajnie było. W sumie to wiem, że muszę się teraz wykazać. Zapomniałam, że mam dzisiaj fryzjera, a Ney mówił o tym treningu.
-A jak ja mam przyjść na ten trening skoro teraz macie?- zapytałam, a zarówno człowiek potocznie zwany moim ojcem i niby "najlepszy piłkarz Dumy Katalonii" strzelili "face palma".
-A ty wiesz, że my mamy dwa razy trening?-zapytał się mnie Neymar jak jakieś idiotki.
-Aha. O której?- spytałam.
-O 16-powiedział tym razem mój tatuś.
-Ok, to przyjdę. Idziemy?-spytałam.
-Jasne-powiedział Pep. Ja z tatą pojechaliśmy do szkoły, a Neymar na trening.
-Widzę, że zaczęliście się dogadywać  z Ney' em- zaczął rozmowę.
-Kiedyś trzeba... A tak na poważnie to on jest dziwny i nie mam zamiaru mu zaufać ani bardziej się zakumplować-zwierzyłam się.
-Mówiłem ci to już kiedyś, że Ney ma duże problemy, nie radzi sobie z nimi-tłumaczył mi ze smutkiem.
-Wiem, gadaliśmy o tym wczoraj, ale to go wcale nie usprawiedliwia. Takie jest życie. Przeżywamy wzloty i upadki, ale nie możemy ignorować świata, niszczyć samego siebie i wszystko wokół- powiedziałam. 
-Zgadzam się... Echh.. Pogadamy o tym później-zaparkował samochód-Od poniedziałku chodzisz do innej szkoły. No to co buziaczek na pożegnanie?- zapytał wesoło.
-Dla najlepszego taty na świecie zawsze-pocałowałam go i poszłam do szkoły. Cieszyłam się jak małe dziecko z wymarzonej zabawki, którą dostało od Świętego Mikołaja. Weszłam do dużego budynku i od samego progu ogarnął mnie ponury nastrój. Tutaj panowała zawsze taka przygnębiająca atmosfera. Trudno, to tylko kilka godzin i fryzjer, a następnie trening z chłopakami. Lekcje zleciały mi bardzo szybko. Nie spodziewałam się tego. Ze szkoły odebrał mnie Marc.
-Cześć księżniczko-powitał mnie jak zawsze.
-Hejka naklejka-odpowiedziałam. Wsiedliśmy do jego samochodu i pojechaliśmy do parku, abym miała blisko do fryzjera bo za niedługo mam wizytę.
-To o czym chciałeś pogadać?- zapytałam z zaciekawieniem.
-O ans-odpowiedział-Wiesz, że nie jesteś mi obojętna. Marika zakochałem się w tobie i jeśli czujesz to samo to... To chciałbym żebyś została moją dziewczyną-powiedział. Nie wiedziałam co zrobić. W końcu go pocałowałam. Nasz pierwszy prawdziwy pocałunek. Czułam się jak ścierwo. Nie kochałam go, przynajmniej nie tak, a nasz pocałunek nie był pełny miłości. Był zupełnie inny. Marika! Ogarnij się debilu! Tak, oto moja kochana podświadomość, która podpowiada mi, że kiedyś go pokocham. Poszliśmy za rękę do fryzjera.
-Kochanie, co ty właściwie chcesz zrobić z tymi włosami?- zapytał Marc.
-Przefarbować-odpowiedziałam z durnym uśmieszkiem.
-Na jaki kolor?- zapytał lekko zdziwiony.
-Nie wiem jeszcze, ale będzie fajnie-powiedziałam i natychmiast pociągnęłam go za rękę do salonu. Był bardzo cierpliwym facetem, ponieważ siedział obok mnie i patrzył jak fryzjerka podcina mi lekko włosy, myje, farbuje, układa itd. Efekt był taki:



Marc zrobił sobie ze mną zdjęcie i podpisał: "Mój skarbeczek był u fryzjera :) Jak zawsze piękna :* Kocham cię ślicznotko ♥". Pojechaliśmy szybko na trening. Nasza prędkość nie miała znaczenia bo i tak się spóźniliśmy. On poszedł do szatni chłopaków, a ja do mojej. Spotkaliśmy się na korytarzu przed wejściem na murawę. Złapaliśmy się za ręce i z uśmiechami na ustach weszliśmy na stadion. Dołączyliśmy do chłopaków. 
-Marika?! Dziecko, co ty zrobiłaś z włosami?- krzyczał mój tata- Żartowałem! Pięknie wyglądasz, ale co ma znaczyć ta twoja ręka i tego nędznego piłkarzyny- śmiał się tata.
-Jaki trener taki piłkarz- skomentował Marc, a wszyscy wybuchnęli śmiechem. Wszyscy, oprócz Neymara. Ten jak zwykle ma focha na cały boży świat. Co za człowiek.
-Ha-ha-ha bardzo śmieszne panie Bartra,a nie chce pan może jakiś kółeczek zrobić? Ruch to zdrowie, nie?- teraz już wiem, po kim ja to wszystko mam. Jedna, wielka katalońska rodzinka. Tutaj 20 lat czyta się jako 2, 30 jako 3 i tak dalej.
-Ja i TWOJA córeczka jesteśmy razem-odpowiedział mój chłopak, podkreślając słowo "twoja". Wszystko ładnie, pięknie, ale stwierdzenie "mój chłopak" wywołuje u mnie uczucie smutku, poczucia winy i złości. Powinnam mieć motylki w brzuchu, a ja się czuję tak jakby czołgi tam jeździły. Po prostu go nie kocham. Marika, zamknij się. Wiesz, że jest inaczej. Powtarzaj sobie tylko, że go kochasz. Tak się musi w końcu stać. Wszyscy buczeli i nam gratulowali, ale byłam rozbita. Z trybun zawołała mnie Antonella. Podeszłam do niej.
-Co ty taka struta? Powinnaś się cieszyć... Masz chłopaka, piękne włosy-powiedziała, ale nawet nie ukrywała swojej ironii.
-Skąd ten sarkazm?-zapytałam.
-Nie wiem. Może stąd, że bardzo lubię Bartrę,a ty go oszukujesz?- spytała znów sarkastycznie.
-Kocham go-powiedziałam, a ona westchnęła i zmieniła swój ton głosu. Martwiła się o mnie i o niego.
-Ale tylko jako przyjaciela. Nic więcej... Też kiedyś byłam w takim związku. Czułam to samo. Oszukujesz się, że go pokochasz, ale tak się nigdy nie stanie. Musisz z nim zerwać. Posłuchaj... Gdybym nie zerwała z moim  byłym chłopakiem, którego traktowałam tak jak ty Marca to być może nigdy nie poznałabym Leo, nigdy nie bylibyśmy razem i nie mielibyśmy cudownego synka. To twoje życie i zrobisz jak zechcesz, ale proszę cię przemyśl to, a teraz idź grać bo cię wołają. Zapraszam wieczorem do mnie na ciąg dalszy rozmowy-powiedziała, a ja odeszłam. Byłam w szoku. Ona kiedyś czuła dokładnie to samo, co ja teraz.  Poszłam zupełnie bez entuzjazmu do piłkarzy. Czułam się okropnie. Jestem egoistką. Chciałam być szczęśliwa czy to grzech? W tym wypadku chyba tak. Zrobiłam najgorszą rzecz na świecie. Nie chcę go skrzywdzić. Nie mogę już się z tego wycofać. Zagrałam z chłopakami meczyk, a później pojechaliśmy wszyscy do Pedro. Usiadłam u niego na kanapie i korzystając z okazji, że nigdzie nie było Marca, a tata jest w domu wzięłam wódkę i zaczęłam pić ją z butelki. Było mi tak cholernie źle. Po moim policzku popłynęły łzy. Wtedy w moją stronę zaczął zbliżać się Marc. Odstawiłam trunek i wytarłam oczy.
-Kochanie, źle się czuję. Chyba już pojadę. Zostań, tylko nic nie pij-powiedział.
-Na pewno nie jechać z tobą?- miałam nadzieję, że zaprzeczy.
-Nie... Zostań-uśmiechnął się i mnie pocałował-cześć-skinęłam tylko głową, a kiedy byłam pewna, że wyszedł sięgnęłam po butelkę z przezroczystym płynem, którym wcale nie była woda. Podeszła do mnie Shakira, ponieważ Anto pojechała z Messim i Thiago prosto do domu.
-Widzę, że Polki umieją pić-zaśmiała się-u nas tak się nie pije, wiesz wino, piwo, ewentualnie kieliszek wódki, ale aż tak-pokręciła głową.
-My pijemy tylko tak-uświadomiłam ją.
-Anto mi powiedziała o tobie i Marcu i o tym, że to tylko przyjaciel- powiedziała.
-Przemyślałam to... Kocham go- cholera moje słowa znów brzmiały nie pewnie, oby się nie zorientowała. Znów kłamię. Co się ze mną dzieje?
-Próbujesz przekonać siebie czy mnie?- zapytała.
-Naprawdę go kocham-zapewniałam.
-Jasne.
-Jest kochany, miły, czuły... Czuję się przy nim bezpiecznie. Kiedy jest obok wiem, że jestem komuś potrzebna i...-nie dała mi skończyć.
-I chciałabyś go pokochać, ale niestety jest tylko twoim przyjacielem-dopowiedziała.
-Idziemy tańczyć-zarządziłam. Musiałam zmienić temat, coś zrobić. Nie mogłam jej przyznać racji, ale powiedziała wszystko co się ze mną działo. Głupie uczucie. Tańcząc z Shak zobaczyłam Neymara, pijącego wódkę jak oszalały. Obiecał mi, że przestanie. Wiedziałam, że jego słowo jest gówno warte, ale miałam tą głupią nadzieję na to, że się zmieni, że nie zaprzepaści swojej kariery, nie przegra swojego życia.
-Co ty robisz?-krzyknęłam wściekła, zabierając mu alkohol.
-Oddaj to!-krzyknął i mnie popchnął.
-Obiecałeś mi!-również krzyczałam. Walczyłam ze łzami, ale przegrałam tę walkę.
-I czego ryczysz? Ty też mnie okłamałaś! Mówiłaś, że z nim nie jesteś- on także był bliski płaczu. To chyba nie możliwe. Pewnie wpadło mu coś do oka.
-Nie okłamałam cię. Jesteśmy razem od dzisiaj- wytłumaczyłam mu.
-Kłamiesz-powiedział zrezygnowany. Napił się tego płynu. Oboje byliśmy troszeczkę wstawieni.
-Przysięgam-mówiłam nadal ze łzami w oczach- proszę cię, zostaw to. Odprowadzę cię do domu- zaproponowałam. Obiecałam mu, że będę przy nim i będę mu pomagać wyjść z tego wszystkiego. Dotrzymam słowa.
-Kochasz go?- zapytał znienacka. Nie wiedziałam co mu powiedzieć. Wahałam się.
-Tak- powiedziałam, ale brzmiało to jeszcze bardziej nie pewnie, niż w przypadku Shak.
-Miałaś nie kłamać- skarcił mnie.
-Przestań.
-Nie powiem mu.
-I tak by ci nie uwierzył.
-Uwierzył.
-Nie bo go kocham.
-Nie prawda. Znam cię.
-On też mnie zna, gdyby tak było to by się zorientował.
-Jest na to za głupi.
-Neymar!-krzyknęłam.
-No co? Naprawdę nie widzisz tego wszystkiego? 
-Co mam widzieć?-spytałam
-Przymknij się na chwilę- powiedziawszy to po prostu mnie pocałował, a ja jak idiotka zapomniałam o moim chłopaku i poddałam się jego pocałunkowi. Nasz pocałunek był zupełnie inny, niż moje z Bartrą. Ten był czuły, namiętny i delikatny. Co ty robisz? Masz chłopaka! Odepchnęłam go tak szybko jak on mnie pocałował. Wszyscy na nas patrzyli. Byli zdziwieni i zawiedzeni. 
-To ja już pójdę-powiedziałam i wyszłam. Postanowiłam się przejść. Miałam dość blisko od Pedro do mojego domu. Chłód uderzał we mnie niczym tajfun. Było mi bardzo zimno. Zaczął padać deszcz. Ucieszyłam się. Było mi jeszcze zimniej, ale kiedy padało nie było widać moich łez. To było najważniejsze. W domu było cicho. Tata już spał. Poszłam po cichutko do mojego pokoju i złamałam moją przysięgę wobec "11". Pocięłam się. Nie wytrzymałam. Byłam egoistycznym ścierwem. Nie spałam całą noc. Nie mogłam. Dopiero nad ranem zasnęłam.

~Perspektywa Neymara~

Teraz to już na pewno nie będziemy się do siebie odzywać. Po co ja ją pocałowałem? Ona ma Marca, który we wszystkim jest lepszy ode mnie. Ona chyba go kocha. Chciałem jej wmówić, że go nie kocha, ale tak wcale nie jest. Tylko ja tego nie chciałem. Sam nie wiem czemu. Dałbym wile, żeby obok mnie była moja siostra. Ona wiedziałaby co mam zrobić, pomogła by mi. Tęsknie za nią jak za nikim innym, ale rodzice nie pozwalają jej nawet do mnie dzwonić, sprawdzają jej komputer. Kiedyś mi to powiedziała, a potem już nie rozmawialiśmy. Byłem kiedyś w Brazylii i chciałem się z nią zobaczyć, ale dowiedziałem się, że już dawno tutaj nie mieszkają. 
-Stary co ty zrobiłeś? Przecież ona chodzi z Marcem, jeśli ją kochasz to pozwól jej być szczęśliwą- powiedział Pique.
-Nie wiem... Znaczy wiem po co to zrobiłem, chodziło o ten zakład- wymyśliłem szybko.
-Nie ściemniaj. Widziałem jak na nią patrzysz, jak ją całujesz, jak ją dotykasz. Miałeś łzy w oczach, mówiąc, że cię okłamała. Ty ją kochasz, a co do zakładu to już dawno go przegrałeś. Kochasz ją od początku-stwierdził.
-Nie prawda. Tu chodziło o mój honor, rozumiesz. Ja spadam, pa-powiedziałem i tak też zrobiłem. wezwałem taksówkę i pojechałem do domu. Zamykając drzwi, oparłem się o nie i zjechałem w dół, zakrywając twarz dłońmi. Wiem-to takie niemęskie. Poszedłem do kuchni i wziąłem  nóż. Przejechałem nim po ręce. Dopiero później dotarło do mnie, że złamałem naszą umowę z Mariką. Trudno, coś wymyślę, żeby się nie dowiedziała. Jak ja mogłem to zrobić? Jestem beznadziejny. Położyłem się na kanapie. W ręce trzymałem zdjęcie Raf-mojej siostry. 
-Nawet nie wiesz jak mi cię brakuje- powiedziałem do zdjęcia. Jestem nienormalny. Gadam do zdjęcia. Byłem rozbity emocjonalnie. Miałem ochotę coś sobie zrobić, ale w końcu postawiłem na sen. Wziąłem tabletki nasenne i po chwili już spałem. Miałem nadzieję, że się już nie obudzę.


Cześć kochani :D Jak tam wrażenia? Podobało się? Co myślicie o Neyu i Marice? Podobają wam się jej włosy xD ? Piszcie :)

Ostatnio widziałam na askach o Neyu pytania czy jest uzależniony od alkoholu itd. Otóż NIE! To, że pije, ćpa, tnie się, że nie am kontaktu z siostrą przez rodziców jest zmyślone :)

Pozdrawiam i zachęcam to komentowania :D  ♥
A to mój ask: http://ask.fm/VerkaOsman

10 komentarzy=12 rozdział :)












16 komentarzy:

  1. jejku świetne , pisz dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  2. następny rozdział dawaj mi tu :**

    OdpowiedzUsuń
  3. piszesz świetne opowiadanie , czekam na cd :))

    OdpowiedzUsuń
  4. boooskie *-* tylko żeby następna część pojawiła się jak obiecałaś , za 10 kom :))

    OdpowiedzUsuń
  5. najlepsze opowiadanie jakie czytałam ! :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham ! Super opowiadanie! Czekam na więcej momentów Mariki i Ney'a <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ona nie może być z Marcem :// czekam na next :) a włosy zajebiste we wakacje też miałam niebieskie końcówki <333

    OdpowiedzUsuń
  8. Ekstra . ! Czekam na więcej !

    OdpowiedzUsuń
  9. cudowny ;3 daj szybko kolejny !!!! ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. ale świetny ! czekamy ;3

    OdpowiedzUsuń
  11. ooo w końcu akcja się rozwija . !

    czekam na dalsze rozdziały ;o

    OdpowiedzUsuń
  12. KOCHAM CIĘ ZA TEGO BLOGA <3
    Jest po prostu genialny!
    Czekam na następny rozdział ;3

    OdpowiedzUsuń
  13. http://meencantabarca2.blogspot.com/ zobacz prolog, baardzo podobny do twojego :(

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za Twój komentarz ♥