-Kochanie? Ooo nie śpisz już- powiedział mój tata- Ney do ciebie przyjechał i ma cię gdzieś zabrać, także się ubierz- wyjaśnił.
-Jasne już idę- uśmiechnęłam się i podeszłam do mojej dużej szafy. Stwierdziłam, że nie mam porządnych butów na zimę i kurtki. Sorry Ney idziemy na zakupy. Ubrałam się w to:
Następnie poszłam do łazienki się umyć. Potem zeszłam na dół. Na schodach usłyszałam rozmowę mojego taty z Neyem.
-Ale wiesz, że jak ją skrzywdzisz to cię dojadę?-zapytał pół żartem, pół serio.
-Nie zamierzam. Wiem, że myślisz, iż nie jestem odpowiedni dla twojej córki, że podrywacz i że panna na jedną noc, ale ja się zmieniłem, ona mnie zmieniła. Naprawdę ją kocham- powiedział.
-Trzymam cię za słowo zięciu- zażartował- bo jak nie to pobijesz rekord w bieganiu dookoła camp nou.
-Tylko nie to TEŚCIU- zajęczał podkreślając ostatnie słowo. Zeszłam na dół.
-Jak słodko- powiedziałam.
-A wiesz, że nie ładnie tak podsłuchiwać?- zapytał słodko Ney.
-Tak, tak cześć też cię nie kocham głupolu- powiedziałam rozbawiona i wzięłam serek z lodówki.
-Jak to mnie nie kochasz?- zapytał jak małe dziecko- Pep niestety, ale tym razem twoja córka pobije rekord w tym bieganiu- powiedział zadowolony.
-Śnisz sobie człowieku marny- stwierdziłam ze śmiechem.
-To ja wychodzę-powiedział Pep.
-Dokąd?- zapytałam prawie wypluwając serek.
-Yyy... Dowiesz się w swoim czasie- odpowiedział.
-To nie fair- powiedziałam jak maluch.
-A kto powiedział, że życie jest fair? Kocham cię- podszedł, pocałował mnie w czoło, Neyowi pogroził palcem i wyszedł.
-Jesteś niemożliwa- powiedział mój chłopak, śmiejąc się.
-Ejj nawet ty przeciwko mnie? Ja się tak nie bawię-powiedziałam.
-A jak się bawisz?- drażnił się.
-W łażenie po Centrum Handlowym za butami i kurtką, a potem bawię się w fryzjera a ty?- zapytałam. Popatrzył się na mnie jak na kosmitkę.
-Idę z moją dziewczyną do Centrum Handlowego po buty i kurtkę, kupię sobie coś, pojedziemy do fryzjera, a potem ją porwę i spędzimy miło dzień, a wieczorem zabieram ją do kumpla na kolację a co?-zapytał tak samo jak ja.
-Spoko. To co idziemy?-zapytałam.
-No pewnie- on szybko się ubrał i patrzył się na mnie jak ja to robię- Nie zakładasz czapki?- zapytał.
-Nie lubię czapek- odpowiedziałam.
-A rękawiczek?- zapytał.
-Zgubiłam. Muszę sobie kupić, ale co ty tak się o mnie martwisz? Zachowujesz się jakby na dworze było zimno, a przecież jest... No dobra co z tego, że jest grudzień?- roześmiałam się, a on ze mną.
-Wariatka. Kupujemy dzisiaj czapkę, rękawiczki, kurtkę i buty- zarządził.
-No to chodźmy bo się nie wyrobimy z tym wszystkim pajacu- powiedziałam.
-Ja pajac? Ja?- pytał z niedowierzaniem.
-Owszem ty- powiedziałam, chowając klucze do torebki. On w tej chwili przerzucił mnie przez ramię. Zaczęłam piszczeć bo ten kretyn zwany także najlepszym piłkarzem na świecie postanowił kręcić się ze mną wokół własnej osi. W końcu mnie postawił na ziemię.
-Ale wiesz, że będę teraz zły?- zapytał jak głupi.
-No nie wiem- odpowiedziałam.
-A wiesz co sprawi, że wcale nie będę taki zły?- zapytał.
-Piwo, mecz lub Camp Nou?- drażniłam się z nim.
-Twój buziaczek- odpowiedział słodziutko.
-A jak ci nie dam?- zapytałam.
-To sam wezmę- odpowiedział wyraźnie z siebie zadowolony i dumny ze swej wypowiedzi.
-Z kim ja żyję?
-To jak?
-Srak-powiedziałam po polsku.
-Co?- zapytał.
-Gówno- powiedziałam także po polsku.
-Nie znam polskiego- powiedział.
-Twój problem- powiedziałam nadal po polsku. To był błąd bo on zaczął gadać po portugalsku. Roześmialiśmy się głośno i pojechaliśmy do *CH. Śmialiśmy się jak opętani. Na parkingu podziemnym było bardzo dużo samochodów, ale mojemu pajacowi wcale to nie przeszkadzało. Stanął naprzeciwko mnie i popatrzył mi się głęboko w oczy. Zrobiłam to samo. Jego twarz zbliżała się do mojej. W końcu się pocałowaliśmy i natychmiast obeszli ans fotoreporterzy. Wszyscy robili nam zdjęcia.
-Ney? Uciekamy?-zapytałam.
-Nie obchodzi mnie co oni tutaj robią. Kocham cię i chcę żebyś o tym wiedziała i czuła się wyjątkowo w każdej chwili- po tych słowach mocno go pocałowałam. Znowu robili nam zdjęcia, ale to się teraz nie liczyło. Byliśmy tylko my. Nic się nie liczyło oprócz nas. Świat stanął w miejscu. Cudowna chwila. Chciałabym, żeby moje życie wyglądało tak cały czas. W końcu Neymar założył przeciwsłoneczne okulary i mieliśmy już iść, ale zdjęłam mu je i dałam full capa, założyłam też swojego.
-Czy ty myślisz, że jak założysz okulary przeciwsłoneczne w zimę to nie będziesz rzucał się w oczy?- zapytałam z lekką ironią.
-Eee tam czepiasz się szczegółów- powiedział.
-Jak zawsze, przecież jesteś taki wspaniały- nadal się "czepiałam".
-Ejj-złapał mnie w talii- Kotku, kocham cię- powiedział słodko.
-Wiem, ja ciebie też- uśmiechnęłam się, a on to odwzajemnił- Idziemy kupić te okulary pacanie?- zapytałam tym razem się śmiejąc.
-Jasne myszko- powiedział, złapał mnie za rękę i poszliśmy. Nie mogę z nim. Ja go wyzywam, a on nadal mówi do mnie kotku, księżniczko czy myszko. Chyba tym razem dobrze trafiłam. Mam nadzieję. Poszliśmy do sklepu. Ney pomagał mi wybrać ubrania i buty. Było przy tym mnóstwo śmiechu. W końcu udało nam się kupić to:
Brazylijczyk kupił sobie full capa- no kto by się spodziewał, buty i koszulkę. Po zakupach poszliśmy do fryzjera. Mój ukochany piłkarzyk podciął sobie włosy, a ja kompletnie zmieniłam fryzurę na taką:
Neymar od razu wyjął telefon i zrobił nam zdjęcia. Oczywiście zaraz po tym wrzucił je na Instagrama z dopiskiem: "Fryzjer z moim słoneczkiem :) Kocham ♥". Potem pojechaliśmy gdzieś jego samochodem.
-Ney, gdzie my właściwie jedziemy?- zapytałam.
-Niespodzianka- wyszczerzył się.
-A wiesz, że ja nie lubię niespodzianek?- nadal starałam się podciąć mu skrzydła. On jest taki słodki kiedy się na mnie wkurza. Szkoda tylko, że teraz tego nie robi.
-Lubisz, lubisz. Widzę to po tobie... I tak ci nic nie powiem- powiedział.
-Ejj to nie fair... Dlaczego ty wszystko wiesz? Idioto- podkreśliłam ostatnie słowo.
-Strzelam focha- powiedział.
-Nareszcie- siedzieliśmy w ciszy jakieś 2 minuty, kiedy Ney znowu się odezwał.
-Ale twój?
-Tak wyszło- powiedziałam i zaraz go pocałowałam w policzek.
-Czy ty chcesz nas zabić?- zapytał roześmiany.
-Nie, a dlaczego pytasz?
-Bo mam teraz ogromną ochotę cię pocałować, przytulić i nigdy nie puścić, ale trochę trudno zatrzymać się na autostradzie- wyjaśnił, a ja wybuchnęłam gromkim śmiechem.
-Nie wiem jak możesz się śmiać, kiedy ja tak cierpię- mówił także się śmiejąc- Marika?
-Tak?
-Wyjmiesz mi ze spodni zapalniczkę i szlugi?- zapytał.
-Pewnie- włożyłam swoją rękę do kieszeni jego spodni i próbowałam znaleźć dane przedmioty.
-Chyba są w drugiej kieszeni- powiedział z uśmiechem mój chłopak.
-Tu nic nie ma, wiesz o tym? Jak mogłeś zgubić fajki?- zapytałam z niedowierzaniem.
-Wiem- nadal się cwaniacko uśmiechał.
-To po co kazałeś mi wyjąć te papierosy, których zresztą tam w ogóle nie było?- zapytałam z niedowierzaniem, że on może być taki głupi.
-Bo to było całkiem przyjemne- stwierdził. Gdyby wzrok mógłby zabijać, on już dawno byłby martwy. Miałam ochotę się na niego rzucić z pazurami i wydrapać mu oczy, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. On prowadzi, a poza tym mam lepszy plan. Odwróciłam się w stronę mojej szyby.
-Ej kiciuś nie obrażaj się- szturchał. Nic się nie odzywałam- Myszko- zaczął i przeniósł swoją rękę na moje kolano. Podniosłam nogi do góry.
-Brudzisz tymi butami- powiedział ze śmiechem. Zdjęłam buty bez słowa i nadal udawałam obrażoną.
-Żartowałem... Przepraszam, słoneczko moje ty najukochańsze. Nie musiałaś zdejmować butów... Skarbie już nigdy tak nie zrobię, obiecuję kiciusiu mój piękny słowo- mówił jak głupi, a ja w końcu wybuchnęłam śmiechem. Tym razem to on patrzył się na mnie z miną "wtf".
-Jak mogłaś?- zapytał z niedowierzaniem.
-Ale co?- nadal się podśmiewałam.
-Udawać- zrobił minę zbitego szczeniaczka.
-Jesteśmy kwita- odpowiedziałam.
-Jesteśmy an miejscu- oznajmił.
-To jakiś las- ubrałam buty.
-Powiem ci, że spostrzegawcza to ty jesteś- śmiał się ze mną.
-A co my mamy robić w lesie?- zapytałam nie zwracając uwagi na jego ostatnią ripostę. On podszedł do mnie i objął mnie z tyłu w talii. Schylił się i zaczął szeptać:
-Dzisiaj, tu, zaraz cię zgwałcę, a potem tu zostawię. Baba jaga przyjdzie i cię zje- powiedział śmiejąc się.
-Ha-ha-ha bardzo śmieszne Panie da Silva, a tak na poważnie?- zapytałam. On nic mi nie powiedział, tylko wziął mnie na ręce i zaczął biec, a ja piszczeć. Zawsze tak robię, gdy ktoś mnie podnosi. Nagle zobaczyłam duży dom z wieloma oknami.
-Co my tu robimy?- zapytał.
-Widziałem twoje ogłoszenie- odpowiedział.
-Co? O czym ty mówisz?
-Miałem mieć sesję zdjęciową i fotograf wysłał mi początkujące modelki. Miałem wybrać, która podoba mi się najbardziej i wybrałem ciebie. Tu będą nasze zdjęcia misiu- wytłumaczył. Byłam bardzo zaskoczona. Nie mogłam w to uwierzyć.
-Nic nie powiedziałeś.
-Teraz mówię- uśmiechnął się- Będzie bardzo fajnie, chodź- pociągnął mnie za rękę.
-Poczekaj.
-Tak?- po prostu go pocałowałam.
-Dziękuję, wiem, że na pewno były o dużo ładniejsze dziewczyny... Dzięki Ney- podziękowałam mu szczerze. Tyle dla mnie zrobił.
-Nie ma za co słoneczko, ale zaraz się na ciebie wkurzę. To ty jesteś najpiękniejsza, najchudsza i najseksowniejsza na calutkim świecie- powiedział, a aj znów go pocałowałam. Poszliśmy do studia tego fotografa. Czułam się tam bardzo dobrze. Zdjęcia wyszły po prostu bosko i będą na okładce znanego magazynu. Po naszej "pracy" pojechaliśmy na kolację do domu Gerarda i Shakiry. Byłam zdziwiona tym jak Neymar opiekował się ich synkiem. Karmił go, bawił się z nim we wszystko co chciał, a potem go jeszcze uśpił. Mamie małego Pique poleciały łzy, a kiedy zapytałam dlaczego płaczę, odpowiedziała, że ze wzruszenia. Powiedziała też coś bardzo dziwnego: "Nie powinni mu go zabierać". Pytałam o co jej chodziło, ale zmieniała temat. Zrozumiałam, że nie chce o tym gadać, więc odpuściłam. Zjedliśmy wspaniały posiłek. Neymar odwiózł mnie do domu.
~2,5 tygodnie później~
Chwile z moim chłopakiem są wspaniałe. Codziennie się widujemy. Pomaga mi w portugalskim i hiszpańskim. Zawsze mnie czymś zaskakuje. Jesteśmy właśnie na kolacji u Messich.
-Marika kolacja już gotowa czy mogłabyś zawołać tych głąbów?
-Jasne Anto już idę- powiedziałam optymistycznie. Uwielbiałam tę dziewczynę. Wyszłam za nimi na taras. Miałam już ich wołać, kiedy usłyszałam ich dziwną rozmowę. Nie powinnam tego robić, ale zaczęłam ich podsłuchiwać.
-Stary musisz jej powiedzieć- mówił Leo.
-Ale jak? Co jeśli nie zrozumie?
-Musisz spróbować, a jeśli on się odnajdzie?- zapytał.
-Nie wierzę już w to. Nie wierzę Leo. Zabrali go.
-Ney nie możesz się poddawać... To twój syn, gdyby Thiago zaginął szukałbym go na drugim końcu świata.
-Wiem Leo, ale...- nie skończył, ponieważ Leo mnie właśnie w tej chwili zauważył i skinął głową w moją stronę. Stałam przed nimi, a z moich oczu płynęły łzy. On ma syna. Kiedy zamierzał mi to powiedzieć? Widocznie nic dla niego nie znaczę. Lionel zostawił nas samych.
-Jak mogłeś?- zapytałam.
-Chciałem ci powiedzieć...
-Nie kłam. Ufałam ci, rozumiesz? Wiesz jak było ciężko? Kocham cię, a ty? Ty masz nas związek w dupie. Myliłam się co do ciebie. Ile on ma lat? Gdzie on jest?
-Ma teraz 5 lat... To skomplikowane. Moi rodzice nigdy nie pogodzili się z tym, że jestem piłkarzem i go zabrali razem z Raf. Słońce naprawdę cię koch-nie dane było mu skończyć.
-Związek bez zaufania nie ma sensu. Cześć- powiedziałam i wybiegła. On chyba był w szoku bo stał nadal w tym samym miejscu.
-Wiedziałaś?-krzyknęłam do Anto.
-Tak, ale...- jej także nie dałam skończyć.
-Nienawidzę was!- krzyknęłam i poszłam do siebie. taty nie było. Zadzwoniłam do Shak i Gerarda. Zapytałam czy wiedzieli. Odpowiedzieli twierdząco. Oni wszyscy ze mnie zakpili. Wiedzieli, anie pisnęli słówka. teraz rozumiem słowa Shak z przed 2 tygodni. Zrobili ze mnie idiotkę. Płakałam całą noc. Nie wiedziałam jak oni mogli mnie tak oszukać.
*CH- Centrum Handlowe :)
Cześć :D Kochani jest 14 rozdział :) Jak wam się podoba? Piszcie misie! Kocham was ♥