poniedziałek, 16 marca 2015

37. Przepraszam Cię księżniczko.

Neymar zaczął się do mnie powoli przybliżać.
Spojrzał mi najpierw w oczy, a następnie na usta.
Nie wiedziałam o co mu chodzi. W końcu...
Położył swoją rękę na moim policzku i wytarł kącik moich ust. Byłam brudna. Natychmiast wybuchnęłam śmiechem. Było wesoło, ale czułam coś dziwnego.
-Ja już będę spadać- oznajmiłam Brazylijczykowi, biorąc swoją torebkę ze stołu. On szybko wstał z krzesła, na którym jeszcze przed chwilą siedział. Złapał mnie za nadgarstek.
-Zostań- wyszeptał ledwo słyszalnie. W tamtym momencie przez moją głowę przechodziło milion myśli. Zostać czy iść do siebie? Co mam robić? Moje serce biło niemiłosiernie szybko. Zaraz jednak przypomniałam sobie wszystkie chwile z nim w roli głównej. Nie chciałam mu zaufać po raz kolejny. Mam już tyle noży w plecach, że mogłabym udawać jeża. Więcej cierpień nie potrzebuję.
-Zamówię sobie taksówkę- powiedziałam i zadzwoniłam na dobrze mi znany już numer. Samochód przyjechał po kilku minutach w ciągu, których Neymar upierał się, żebym została i obejrzała z nim film. Później chciał mnie jeszcze odwieźć, ale postawiłam sprawę jasno. Nie miałam zamiaru spędzać więcej czasu z tym piłkarzem. Odjechałam do domu, gdzie jeszcze nie było taty. Zapewne będzie tam do rana. Tym lepiej dla mnie. Weszłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. To było jakieś gówno, a nie życie. Najzwyczajniej w świecie się rozpłakałam. Byłam tak cholernie samotna, że nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.
                Niechętnie otworzyłam oczy. Okazało się, że jest już rano, a przez żaluzję przebijają się promienie słoneczne. Zasłoniłam ręką oczy i jęknęłam. Po chwili jednak wstałam i spostrzegłam, że jestem w ubraniach z wczoraj. Przetarłam dłońmi twarz i powlekłam się wręcz do łazienki. Musiałam wziąć odprężającą kąpiel. Mam nadzieję, że problemy wreszcie się skończą. Po małym relaksie wysuszyłam włosy i postanowiłam się umyć. Chciałam znów się wystroić i udawać kogoś innego. Tak też zrobiłam. Ubrałam to:


Uznałam, że wyglądam nie najgorzej i zeszłam na dół. Tata jeszcze nie wstał bo trening jest wieczorem. Pewnie ma kaca. Poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Nie jestem jakoś wybitnie uzdolniona kulinarnie, toteż na moim talerzu znalazła się jajecznica z pomidorami. Po posiłku zrobiłam sobie kakao. Tak, wiem- wspaniałe połączenie. Piłam je powoli, myśląc o wszystkim i o niczym. W końcu ruszyłam się od stołu i po sobie posprzątałam. Zrobiłam kanapki, nalałam do szklanki wody i postawiłam wszystko na tacy. Obok leżały tabletki na ból głowy i karteczka:
"Wyszłam. Nie wiem, o której będę. Nie martw się. Kocham cię xoxo"
Tacę zaniosłam do sypialni taty, który jeszcze spał. Zrobiłam mu zdjęcie i wyszłam. Nie miałam pojęcia, gdzie miałabym się udać, więc chodziłam bez sensu po mieście. Zdałam sobie sprawę z tego, że nie mam przyjaciół. Teraz zapytacie co z Leo, Shak, Anto, Gerim i innymi. Nic. Wydaje mi się, że uważają mnie za rozpieszczoną pannę. Przyjaźnią się ze mną tylko ze względu na tatę. Kiedy on wyjedzie do Niemczech będę jeszcze bardziej samotna, niż dzisiaj. Usiadłam na ławce w parku. Na przeciwko mnie było wielkie jeziorko. Często tu jestem. Myślałam nad swoim życiem. Ostatnią klasę liceum zdałam tylko dlatego, że byłam w szpitalu. Na studia nie poszłam. Nie wiem co chcę robić. Praca modelki już mnie tak nie jara jak kiedyś. Nagle pod moje nogi wpadła piłka jakiś dzieci. One tylko chichotały. Dobra to byli nastolatkowie, ale ok.
-Podasz czy nawet tego nie potrafisz?- zaśmiał się jeden z nich. Był to wysoki, nie zbyt dobrze zbudowany brunet o ciemnej karnacji. Nienawidziłam kiedy jakiś chłopak tak się do mnie odzywał. Postanowiłam pokazać temu dzieciakowi co potrafię. Zaczęłam robić kapki, a potem różne triki. Szybko wokół mnie zebrało się kółeczko ludzi, nawet chłopak, który się ze mnie śmiał. Ludzie zaczęli wszystko nagrywać na telefony, co już tak bardzo mi się nie podobało. Wykopałam wysoko piłkę, po czym ją przyjęłam i podałam chłopakom. Nie miałam już tam czego szukać, więc odeszłam. Zatrzymali mnie jednak ci sami chłopacy i poprosili i zdjęcie i autograf. Prośbę spełniłam. Wreszcie podszedł ten wysoki.
-Przepraszam, że się z ciebie śmiałem, ale dostałem za to 50 euro- powiedział. Powiem wam, że po prostu mnie zamurowały jego słowa.
-Dostaniesz dodatkowe 50 jak powiesz kto ci kazał to zrobić- szepnęłam mu na ucho, gdy robiliśmy sobie selfie. Chłopak był bardzo chętny i od razu powiedział, że to Neymar. Rozejrzałam się i zobaczyłam go siedzącego na ławce i śmiejącego się do telefonu. Po cichu podeszłam do miejsca, gdzie siedział i stanęłam za jego plecami. Oglądał nagranie ze mną w roli głównej. On to wszystko zaplanował, żeby tylko mnie nagrać. Z kim ja żyję.
-Słabo płacisz- wyszeptałam mu na ucho, a on aż podskoczył. Zaśmiałam się z niego i usiadłam obok na ławce. 
-Za to, że mnie wystraszyłaś i się śmiejesz ten filmik ląduje na fb i instagramie- powiedział z uśmiechem. Moje oczy chciały wyjść z orbit. 
-Jesteś jakiś nienormalny- powiedziałam i poszłam sobie. Założyłam słuchawki i chciałam iść do domu, ale oczywiście nie było mi to dane. Junior zaraz do mnie podbiegł i złapał mnie za ramię.
-Co się z tobą dzieje?- zapytał. Nie chciałam mu się zwierzać. Nie chciałam mu nic mówić. Muszę pamiętać, że nie mogę mu ufać. Dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki. To co było kiedyś już dawno przeminęło. Co go to w ogóle obchodzi? Jestem jaka jestem, a on dobrze wie, że dla nikogo się nie zmienię. Jeśli mu coś nie pasuje to niech najzwyczajniej w świecie się ode mnie odwali. 
-O co ci znowu chodzi?- zapytałam lekko zirytowana jego ciągłymi pretensjami. Mógłby dać mi w końcu święty spokój. 
-Inaczej się ubierasz, unikasz mnie... Wystarczy popatrzeć w twoje oczy, żeby widzieć jakie są czerwone i opuchnięte od płaczu- mówił to z troską i bólem albo mi się tylko wydaję. Złapał mnie za dłoń i delikatnie bawił się moimi palcami- Martwię się o ciebie. 
-Nie potrzebnie- odpowiedziałam i wyrwałam swoją rękę z jego uścisku. Szłam przed siebie, ale on nie odpuszczał. Szedł obok mnie i wpatrywał się we mnie jak w obrazek.
-Powiedz mi o co chodzi. Możesz mi zaufać... Jestem twoim przyjacielem- zapewnił mnie, ale ja myślałam inaczej. 
-Nikomu nie można ufać- odpowiedziałam. Nie zatrzymałam się ani na chwilę. Było mi już wszystko jedno. Nie chcę z nim gadać o tym co teraz czuję. A jak się domyślacie czuję się okropnie. On się na mnie dziwnie popatrzył, a następnie przerzucił mnie przez ramię. Myślałam, że go tam zabiję. Zaczęłam krzyczeć, piszczeć i bić go w plecy, ale na nic się to zdało. On głupi jeszcze się z tego śmiał. Zaniósł mnie tak do swojego domu i zamknął drzwi. Wreszcie mnie postawił, a ja udałam się do wyjścia. Nie mam zamiaru z nim siedzieć pod jednym dachem. Jak dla mnie to on nie jest jakimś bożyszczem czy Bóg jeden wie kim, żeby z nim tutaj przebywać. Zabrał mnie tu bez mojej woli, więc teraz sobie wyjdę. On jednak zagrodził mi drogę i i zamknął drzwi na klucz. Popatrzyłam na niego jak na idiotę. Naprawdę moje spojrzenie było pełne zażenowania. Zachowywał się jak jakiś wariat.
-Nie wypuszczę cię dopóki nie powiesz mi o co chodzi- oznajmił stanowczo. Jakie ja mam ciężkie życie z nim. Trudno. Jeśli myśli, że mu coś powiem to się grubo myli. Nie muszę mu nic mówić. W ogóle po co ja się nim i jego zdaniem tak bardzo przejmuję? Muszę pamiętać jak przez niego cierpiałam. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Skakałam z kanału na kanał, aż znalazłam powtórkę meczu Fc Barcelony z Levante. Neymar najwidoczniej się na mnie zdenerwował bo walnął pięścią w blat. 
-To co mogę iść?- zapytałam z uśmiechem pod nosem. Byłam pewna, że powie, że mam się wynosić czy pokaże mi drzwi. Jednak bardzo się myliłam. On tylko się uśmiechnął. Podszedł do szafki, wziął chipsy i przysiadł się obok mnie. Poczęstował mnie, ale walnęłam w jedzenie ręką, tym samym wywalając je na Brazylijczyka. W normalnej sytuacji by się na mnie wydarł jak nie wiem co, ale teraz siedział spokojnie i się uśmiechał. Najbardziej drażniła mnie właśnie jego mina. Szczerzył się jak nienormalny. Postanowiłam zachować kamienną twarz i zająć się oglądaniem meczu. Nawet dobrze mi szło. Przez cały mecz czułam na sobie wzrok Neymara. Krępowało mnie to jak cholera, ale nie mogłam się przecież do niego odezwać. Spotkanie które już kiedyś oglądałam zakończyło się, a ja nie miałam pomysłu na dalsze spędzenie czasu bez potrzeby rozmowy z kimkolwiek. Po chwili już wiedziałam jak wkurzyć piłkarza. Nie chodziło mi o to, że nie mam pomysły na spędzenie czasu bez niego, ale na spędzenie czasu bez niego, ale jednocześnie go wkurzając. Moja głowa kolejny raz mnie nie zawiodła. Wstałam z kanapy, kopnęłam moje buty, które leżały od kilku dobrych chwil na ziemi, ponieważ moje nogi już nie dawały rady. Poszłam do kuchni, a da Silva patrzył co robię. Wyjęłam z jego lodówki jogurt pitny i poszłam na górę. Zaraz usłyszałam, że ktoś wchodzi na górę. Wchodziłam do pokoi, chodziłam i oglądałam przedmioty, które w nich się znajdowały. Miałam niezłą zabawę bo Neymar za mną cały czas chodził. Właśnie poszedł do łazienki. Miałam okazję się wymknąć. Zeszłam cicho po schodach, ale Brazylijczyk w jednej chwili był obok mnie. Przewróciłam oczami i znów wróciłam na wyższe piętro budynku. Tym razem poszłam do pokoju gospodarza. On sam zaś stanął, opierając się o framugę. Byłam poirytowana jego zachowaniem, więc udałam, że się potknęłam i wylałam na jego łóżko jogurt.
-Wiem, że to było specjalnie- powiedział bez emocji, a ja zaczęłam grzebać mu w szafie. Po chwili na jego ciuchach wylądowało moje jedzenie.
-Teraz było specjalnie- powiedziałam i się do niego chamsko uśmiechnęłam.
-Czy ciebie pogięło?- zapytał nie dowierzając, że jestem do tego zdolna. Nie zwracałam na niego uwagi i udałam się na taras. Położyłam się na leżaku i nawet nie wiem kiedy usnęłam. Byłam tym wszystkim zmęczona. Czułam się tak cholernie samotna, że niczego już nie wytrzymywałam. Obudził mnie głos Brazylijczyka. Rozmawiał z Gerardem. Siedzieli gdzieś niedaleko. Podniosłam się do pozycji leżącej i w tej chwili z moich ramion spadł koc. Neymar mnie przykrył. Wow. Wiem, że nie powinnam, ale zaczęłam podsłuchiwać ich rozmowę.
-Stary czy ty myślisz, że ona ci coś powie jak ją zamkniesz w domu?- zapytał kpiąco Pique. Wspaniale- rozmowa jest o mnie. Myślałam, że pogadają o jakieś lasce czy coś. Dalsza część już mnie nie interesowała. Zrzuciłam z siebie koc i znów poszłam spać. 

~Perspektywa Neymara~

-Stary czy ty myślisz, że ona ci coś powie jak ją zamkniesz w domu?- zapytał kpiąco Pique. Nie wiem co ja sobie myślę- Nie dziwię się, że wylała ci ten jogurt- powiedział wesoły. W przeciwieństwie do niego mi już nie było tak do śmiechu.
-Z nią dzieje się coś złego. Nie zostawię jej. Już raz to zrobiłem- oznajmiłem pewny siebie. Cholernie tęsknie za tą małą, kruchą, drobną i chudą osóbką. 
-Nigdy jej nie zostawiłeś- bronił mnie samego Geri. Nie rozumiał. Musiałem mu to wyjaśnić. Było mi ciężko. 
-Nie pomogłem jej, a wiedziałem, że się tnie, że ma różne głupie myśli, że się odchudza. Porozmawiałem z nią, ale to było za mało. To tak samo gdybym ją zostawił. Miała rację, gdy mówiła, że to przeze mnie swoje urodziny spędzała w szpitalu- powiedziałem z trudem wypowiadając ostatnie zdanie. Gdybym tylko mógł cofnąć czas zrobiłbym to bez żadnego zastanowienia. Była kiedyś dla mnie wszystkim. Nie da się od tak wziąć ołówka i wykreślić tego czasu, który spędziliśmy razem. Właśnie ołówek. Kiedyś go wziąłem, ale ona była sprytna i użyła gumki. Zmazała całą linię, którą tak długo kreśliłem. Zrobiła to jednym ruchem, jednym spojrzeniem, jednym słowem, jednym uśmiechem. Nie stać mnie chyba na to, aby wziąć długopis i wykreślić ja z mojego życia. Dobrze wiem, że i tak wróci. Zawsze wraca. Chociażby w postaci wspomnień, ale jednak wraca. Tyle na nią czekałem. Potem sobie odpuściłem. Chciałem być twardy, gdy wróciła i nie dać się po raz kolejny oczarować, ale znów nie dałem rady. Co ze mnie za facet? Co ta kobieta ze mną robi?
-Słuchaj to nie twoja wina. Nie myśl tak i chodź już na trening bo Pep zaraz nas zabije.
-Geri... Powiedz, że jestem chory. Proszę- poprosiłem przyjaciela. Miałem nadzieję, że to zrobi. 
-Ney to kolejny trening, który opuszczasz. Pep w końcu nie będzie miał wyjścia i posadzi cię na ławce- ostrzegł mnie. Wiedziałem o tym doskonale, ale teraz to nie było ważne.
-Dla niej mógłbym nawet rzucić piłkę- powiedziałem i zaraz ugryzłem się w język. Może i to była prawda. Sam nie wiem, ale nie chciałem, aby to usłyszał Gerard. Zaczną znowu gadać, że się zakochałem czy coś. Ja po prostu... No wiecie... To tylko dlatego, że jest córką trenera, a on dla mnie bardzo dużo zrobił. Obrońca wstał i wychodząc krzyknął:
-Tylko dlatego, że się w niej zakochałeś!- myślałem, że w końcu wstanę i mu coś powiem, ale nie będę się z nim kłócił. On wie lepiej. Nie wygrałbym. Poszedłem sprawdzić czy aby księżniczka się nie obudziła. Zobaczyłem koc na trawie, którym ją przykryłem. Mógłbym pomyśleć, że podczas snu go zwaliła, ale materiał leżał jakieś pięć metrów od leżaka, na którym Mari spała. Westchnął tylko bo musiała się przebudzić i rzucić ten cholerny koc. Nie poddam się. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do mojej sypialni, którą wcześniej posprzątałem po wizycie Polki. Była piękna jak prawie wszystkie Polki. W tamtej chwili rozumiałem dlaczego wszyscy mówią, że to one są najpiękniejsze, ale temperament miała prawdziwie hiszpański. Mimo to jest w niej coś, co nie pozwala ci się na nią gniewać, a wkurzyć potrafi konkretnie. Położyłem ją na łóżku i przykryłem. Pocałowałem ją delikatnie w czoło i zszedłem na dół. Siedziałem kilka godzin sam na dole i chciało mi się zajarać skręta. Wiedziałem jednak, ze nie mogę tego zrobić. Nie chcę uderzyć wtedy Mariki, Daviego czy Rafy. Nie chcę być jakimś pieprzonym ćpunem. Poza tym obiecałem to Rafie i... Marice. Nie mogę złamać tego słowa. Zacząłem oglądać telewizję. Zająłem się czymkolwiek, aby tylko nie myśleć o narkotykach. Moje ręce zaczęły drżeć. 


~Perspektywa Mariki~

Obudziłam się w jeszcze innym pomieszczeniu. To pokój Brazylijczyka. Uparty jest. Wstałam z łóżka i zeszłam na dół. W salonie nie było nikogo. Może poszedł na trening. Zajrzałam jeszcze do kuchni i tam go zastałam. Stal oparty o blat, ale coś było nie tak. Ręce bardzo mu się trzęsły. Podeszłam do niego.
-Wszystko ok?- zapytałam, kładąc mu rękę na ramieniu. On przechylił głowę tak, że dotykał policzkiem mojej dłoni. Poczułam jego łzę. Coś niedobrego się stało. 
-Co się dzieje?- zapytałam już lekko przestraszona. Droczyłam się z nim, ale nie chciałam, żeby płakał czy czul się źle. To na pewno nie przeze mnie, ale nie chcę, żeby dochodziły mu jeszcze moje humorki. Nic nie mówił. Nie wiedziałam co się dzieje i nie miałam pojęcia co mam zrobić.
-Przytul mnie i nic nie mów... Proszę- wypowiedział te słowa bardzo powoli, a po jego policzkach spływała  łza. Co się tu stało? O co mu chodzi? Nie mogłam mu odmówić, gdy znajdował się w takim stanie. Objęłam go od tyłu, a on się wtedy odwrócił. Popatrzyliśmy sobie prosto w oczy. Starłam  łzę z jego policzka.
-Idź już- powiedział twardo. Nie rozumiem. Najpierw chce, żebym go przytuliła, a teraz mnie wygania. 
-Nie zostawię cię w takim stanie- zapewniłam go. Nie miałam takiego zamiaru. On poszedł na górę, a ja zaczęłam robić nam kolację. Co prawda nie wiedziałam czy chłopak już coś jadł, ale miałam pretekst, aby z nim porozmawiać. Wzięłam się za robienie jego ulubionego steka, ale po kilkunastu minutach spędzonych w kuchni usłyszałam huk, dochodzący z góry. Bardzo się przestraszyłam i pobiegłam na górę, prawie zabijając się na schodach. To nie było wtedy ważne. Weszłam do pokoju Neymara i ujrzałam rozbitą lampę. Spojrzałam na niego pytająco.
-Daj mi koke albo tabake! Teraz! W tym momencie!- krzyczał, a ja wiedziałam już o co chodzi. W takich sytuacjach nie powinno  się podchodzić do człowieka, który chcę się naćpać, ale ja nie mogłam dać za wygraną. Kochałam go kiedyś. To ten sentyment. No i świadomość, że jego fanki zabiją mnie, gdy coś mu się stanie. Podeszłam do niego i złapałam go za dłoń. On nie był sobą, dlatego mnie popchnął. Każdy normalny człowiek od razu by zrezygnował, ale ja nie mogłam go tak po prostu zostawić. Nie zważałam już na konsekwencje. Mimo że mnie odepchnął podeszłam do niego drugi raz. Złapał mnie za ramiona i zaczął szarpać.
-Kobieto narkotyki bo cię zabije!- krzyczał i mocno mnie ściskał za barki. Bolało jak cholera, ale nie mogłam się poddać. Wiem, że on by mnie nie zostawił. Byłam na niego zła, ale to teraz nie jest ważne. 
-Nie mam- powiedziałam i delikatnie próbowałam zdjąć jego ręce z mojego ciała. Odepchnął mnie. Był dużo wyższy i silniejszy, więc wylądowałam na ścianie. Złapałam się odruchowo za plecy. On nie myśli racjonalnie. Nie jest sobą. 
-To wypierdalaj! No na co czekasz?- krzyczał, widząc, że nie mam zamiaru opuścić jego pokoju. W sumie nie pokoju, a jego. Rozum mówił mi, żebym stamtąd wyszła póki mogę, ale nie mogłam. Nie potrafiłam wyjść, zamknąć za sobą drzwi i zostawić go samego. Nie zasługiwał na to. Wstałam z podłogi i go przytuliłam. Nie miałam pojęcia co chcę przez to osiągnąć. Chciałam go jakoś wyciszyć. Nie miałam pojęcia jak zrealizować mój plan. Tak bardzo chciałam poczuć jego ramiona, ciasno oplatające moje. Wtedy wiedziałabym, że wszystko będzie dobrze, ale nie było mi to dane. Może to nie miało skończyć się happy endem. Chłopak wymierzył mi siarczysty policzek. Odrzuciło mnie na tę samą ścianę co poprzednio. Brazylijczyk wpadł w szał. Zaczął rozrzucać wszystkie przedmioty. Stłukł lampę, zdjęcia, jakieś talerze. Chciałam go jakoś uspokoić, ale znów mnie uderzył. Upadłam na szkła. Moja ręka krwawiła. W dłoni miałam kilka odłamków szkła. Czułam, że nie mogę ruszyć ręką, ale wtedy się tym nie przejmowałam. Wstałam po raz kolejny i popchnęłam go na łóżko. Wzięłam rozbite zdjęcie Rafy i Daviego. Pokazałam mu fotografię.
-Robisz to dla nich... Cii... Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Nie zostawię Cię. On nie chciałby, żeby jego tata taki był. Uważa Cię za wzór, autorytet, kocha Cię. On nie ma oprócz Ciebie nikomu. Nie schrzań mu dzieciństwa przez swoją głupotę- mówiłam to łagodnie, zupełnie jak nie ja. Ostatnie zdanie chyba nim wstrząsnęło. Widziałam to w jego oczach. Powoli się uspokajał. Chciałam przynieść mu szklankę wody, ale on wpadł wtedy szał.
-Mówiłaś, że mnie nie zostawisz! Gówno prawda! Zakłamana suka, która nic nie wie o życiu!- krzyczał, a mnie te słowa bolały. Chciałam mu coś odpowiedzieć, ale w porę ugryzłam się w język. Wiedziałam, że teraz musi się tylko uspokoić. 
-Idę po wodę... Dla Ciebie i dokończę obiad dobrze?- w mojej wypowiedzi było wyczuwalne pytanie. Nie chciałam bardziej zdenerwować piłkarza. Musiał się wreszcie wyciszyć. Boże pomóż mu. Narkotyki tak bardzo niszczą ludzi. On taki nie był. 
-Wrócisz?- zapytał błagalnym, a zarazem pełnym obawy głosem. Bał się i miał ten strach wymalowany na twarzy. Czułam, że wraca mój Neymar. Stop. Chodziło mi o starego Neymara. 
-Jak najszybciej- zapewniłam, a on opadł na łóżko. Nie wiem czemu, ale pocałowałam go w policzek i udałam się do kuchni. Mało mi już zostało do zrobienia, ale ręka bardzo mnie bolała. Nie mogłam zgiąć palców. Żadnego i to mnie niepokoiło. Teraz był najważniejszy Brazylijczyk. Po przyrządzeniu jego ulubionego dania poszłam z tacą na górę. Zastałam tam śpiącego napastnika. Nie chciałam go budzić. Podczas snu bardzo się uspokoi i wstanie już inny. Wróciłam, więc z jedzeniem do miejsca, gdzie go przygotowałam. Poszłam do łazienki i włożyłam rękę pod zimną wodę.Próbowałam zgiąć palce, ale nie mogłam. Krew lała się jak jeszcze nigdy, a dłoń była cała spuchnięta. Nie mogłam sobie poradzić z wyjęciem odłamków szkła z dłoni. W końcu wzięłam 3 tabletki na ból. Na opakowaniu pisało, żeby wziąć jedną, ale wiedziałam, ze to mi nie pomoże. Niue zważając na towarzyszący mi ból poszłam zapalić.Siedziałam na tarasie w domu Neya i paliłam już trzeciego papierosa. Przypadek? 3 tabletki, 3 papierosy. Zaciągnęłam się dymem, który drażnił moje gardło, gdy ktoś obok mnie usiadł. Przesiadłam się tak, aby nie zauważył mojej ręki. Starałam się chować rękę. 
-Przepraszam- odezwał się brunet. Spojrzeliśmy sobie w oczy, a ja zgasiłam papierosa bo wiedziałam, że nie lubił, gdy paliłam. 
-Nie masz za co- odpowiedziałam z uśmiechem- wyspałeś się?- zapytałam, zmieniając temat. Nie chciałam dłużej o tym rozmawiać. Widziałam po nim, że jest mu wstyd i ciężko z tą sytuacją, dlatego postanowiłam nie drązyć tego tematu. Poza tym to nie jego wina. Każdy robi błędy. Potem ponosimy ich konsekwencje, ale na tym chyba polega życie. Poprzez upadki kształtujemy nasz charakter. Od razu widać po człowieku ile przeżył. Trzeba tylko uważnie patrzeć. To naprawdę łatwe. Jeśli ktoś am silny charakter, niczym się nie przejmuje lub tego nie pokazuje to wiele przeszedł. Osoby kruche jeszcze nie wycierpiały dużo. Takie jest moje zdanie. Nie powinniśmy skreślać kogoś bo w danej sytuacji zachował się tak czy inaczej. Nie wiemy co ta osoba przeszła. Może straciła ojca, może nigdy go nie poznała, a może wszyscy ją opuścili. Nie oceniajmy książki po okładce, ale także nie można robić tego po pierwszej stronie. Z moich refleksji wyrwał mnie ten zachrypnięty głos.
-Na pewno nic ci nie jest?- zapytał z troską, a ja pokiwałam głową i powiedziałam, że na pewno. Taka była prawda. Ręka co prawda trochę mnie bolała, a tak dokładniej to bardzo, ale to nie było ważne. Pech chciał, że Neymar złapał moją dłoń w swoją. Wybrał akurat tą, która mnie bolała i nadal krwawiła. Jego oczy zaszły łzami w jednym momencie. 
-Przepraszam cię księżniczko... Przepraszam. Jestem kompletnym idiotą. Przepraszam. Ja...- przepraszał tak w kółko, a ja nie mogłam już tego znieść. Starłam z jego policzka łzę i uśmiechnęłam się do niego.
-Nie przepraszaj. To nie twoja wina. Skaleczyłam się sama, gdy robiłam obiad- wyjaśniłam. Oczywiście, że kłamałam. Ale po co miał się zadręczać? Nic się takiego nie stało.
-Jedziemy do szpitala- zarządził i wziął mnie na ręce. Co za człowiek. Jestem dla niego zbyt miła. Jestem miła bo go nie wyzywam. Moja inteligencja, a raczej jej brak aż mnie śmieszy. 
-Neymar nic mi nie jest, a poza tym mam nogi- powiedziałam jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Hmm... Może dlatego, że była. Mówiłam już, że padam na kolana przed moim mózgiem, który chyba zgnił gdzieś tam dawno temu. Wkurza mnie moja własna głupota. Chociaż nie jestem najgłupsza... W końcu są jeszcze ci durnowaci, ale kochani piłkarze. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy w stronę szpitala. Podczas drogi panowała cisza. Wiele razy chciałam ją przerwać, ale chłopak był nieobecny. Dałam sobie w końcu spokój i siedziałam cicho. Dojechaliśmy pod biały budynek, którego tak bardzo nie lubiłam. Tutaj leżałam ja i Neymar. Źle kojarzyło mi się to miejsce. Mieli wspaniałych specjalistów, ale wspomnienia brały górę. Zrobiło mi się jakoś smutno. On chyba to zauważył bo objął mnie ramieniem.
-Też nie lubię tego miejsca, ale to najbliższy szpital- powiedział. To znaczy, że nie tylko ja nie lubię tego budynku. Piłkarz poszedł mnie zarejestrować i pokłócił się z dziewczyną z recepcji, ponieważ kazała mu czekać na lekarza. Uspokoiłam go i czekaliśmy na moją kolej. Kilka razy podejmowałam próbę namówienia go, abyśmy pojechali do domu, ale stanowczo odmawiał. Wreszcie pielęgniarka wezwała mnie do sali, ale ja nie ruszałam się z miejsca. 
-Mari nie wygłupiaj się... O co ci chodzi?- zapytał.
-Nie chcę tam iść- wyznałam. Trochę się obawiałam tej wizyty. Wiedziałam, że będą mi wyjmować te szkła, a ja... Po prostu się tego bałam. Jak powiem o tym Neymarowi to mnie wyśmieje i powie, że jestem jeszcze niedojrzałym dzieckiem.
-Boisz się- bardziej stwierdził, niż zapytał. Czy ten człowiek jest wampirem? On mi czyta w myślach. Miał rację. Nie wiem czemu tak było- Chodź, pójdę z tobą- powiedział i się lekko uśmiechnął. Nie był zbyt szczęśliwy, ale to chyba z powodu, że musimy tu być. Złapał mnie za prawą rękę, ponieważ była ona zdrowa i poszliśmy. Cały czas upominał mnie, żebym trzymała tamtą rękę w górze. Słyszałam gdzieś, ze to pozwala zatamować krwotok, ale już mnie wszystkie mięśnie od tego bolały. U lekarza okazało się, że muszę mieć zszywaną dłoń. Naymar przez cały czas trzymał mnie za rękę. Mimo że był dość nieobecny zupełnie jak w samochodzie to dodawał mi dużo otuchy. Po wizycie odwiózł mnie do domu. Tam przebrałam się spać, wysłałam sms-a z podziękowaniem do Neymara i poszłam spać.



Przepraszam za tak długą nieobecność, ale nie miałam weny i nauka :( A jak podoba Wam się ten rozdział?






























17 komentarzy:

  1. Kolejny rozdział na Oskara :)
    F E N O M E N A L N Y <3
    Masz ogromny talent :*
    Kocham to opowiadanie ;)
    Sprawiasz, że mam łzy w oczach, a zaraz się uśmiecham :D
    Czekam na kolejny, jak najszybciej poprosze ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju piękny !!! Kocham twoje rozdziały ! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja się stęskniłam za rozdziałami. ;D
    Bardzo mi się podoba ale to bardzo ;D chociaż ten fragment z szałem Neymara no on mi się już tak bardzo nie podobał, ale cała reszta to mistrzostwo. ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Jessu cudowny rozdział *,* błagam dodawaj częściej rozdziały �� <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem jak Ty to robisz, ale Twoje opowiadania są mistrzowskie !!! <3 Czekam na kolejny rozdział :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekałam, czekałam i się doczekałam <3
    Rozdział no po prostu nie do opisania *-*
    Marika i Neymar <3 Oby dwoje sobie dogryzają, ale gdy trzeba, to wspierają się i troszczą się o siebie ;3
    Byle do następnego ;**/Zuza

    OdpowiedzUsuń
  7. Świeetny kochana *.* Czekaam na nextaa :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie lubię powtarzać ale to po prostu mistrzostwo, kocham kocham kocham to opowiadanie jesteś NAJLEPSZA!!!! Rozdział fenomenalny jak zawsze... proszę cię abyśmy nie czekali zbyt długo na kolejny bo to cudo chce się czytać całymi wieczorami.... nawet jak kilka czy kilkanaście dni czekam na rozdział to pózniej to co czytam to wynagradza wszystko... już ci zapowiadam jak się zakończy to opowiadanie to jeszcze raz czytam całe od początku... uwielbiam czekam i weny życzę na kolejne cudowne części <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Jednym słowem WSPANIAŁY :* ♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham twojego bloga. Rozdziały są po prostu genialne. <3 Całymi dniami mogła bym to czytać ~.^ Podziwiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mi się bardzo podoba i proszę Marika ogarnij się ;) Neymar się zmienił :)

    OdpowiedzUsuń
  12. czy ja wiem no ujdziee..


    żartuje jest boooooski *o^
    i zapraszam do mnie na kolejny i zachecam do komentowania ^^

    OdpowiedzUsuń
  13. WOW <3 ! PO PROSTU GENIALNY, NIC DODAĆ NIC UJĄĆ :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Fantastyczny! Kocham Twoje opowiadanie. Uzależnia zupełnie jak narkotyki :D
    Czekam na kolejny i zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny boski i wspaniały :D Awww *-* Już nie mogę doczekać się następnego <33

    OdpowiedzUsuń
  16. Perfekcyjny ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za Twój komentarz ♥