Po całej dobie lotu wreszcie wylądowaliście. Podczas podróży próbowałam dowiedzieć się od każdej możliwej osoby, gdzie ten samolot leci. Pewnie myślicie, że mi się udało. Nic bardziej mylnego. Co zrobił Neymar?Ochh nic takiego. Poszedł do stewardess oraz pilotów i poprosił, aby nie udzielać mi informacji, ponieważ jest moim NARZECZONYM i chce mi zrobić niespodziankę. Kochana, ruda, wysoka i bardzo szczupła stewardessa oczywiście poprosiła o to wszystkich pasażerów. Czułam się jak małpka w zoo. Każdy się na mnie patrzył, obserwował, uśmiechał i mówił, że mam wspaniałego przyszłego męża. Wreszcie wylądowaliśmy. Neymar założył fullcapa, okulary przeciwsłoneczne i kaptur, a ja z Davim zrobiliśmy to samo. Kiedy zorientowałam się gdzie jestem? Gdy szłam z małym blondynkiem za piłkarzem, który niósł nasze walizki. Wiecie męska duma. "Jesteś kobietą, a ja facetem. To ja jestem tutaj od noszenia ciężkich rzeczy". Kiedy chciałam coś powiedzieć, przerwał mi i wręczył mi taki oto przedmiot. Tak, ja też się uśmiałam. Wracając do tematu. Zorientowałam się, gdzie jestem dopiero, gdy wyszliśmy z lotniska. Usłyszałam wtedy obcy język. Obcy? Hmm... Raczej ojczysty. Ludzie mówili po polsku, a my czekaliśmy na taksówkę, wszędzie polskie napisy. Byliśmy w moim Krakowie. Natychmiast rzuciłam się mojemu ukochanemu na szyję. On się zaśmiał, podniósł mnie i obrócił wokół własnej osi. Potem wziął też Daviego i we trójkę się tuliliśmy. Wyciągnęłam z walizki Daviego kurtkę, ponieważ jak to w Polsce bywa- było zimno. Potem otworzyłam też walizkę Neya i zrobiłam to samo. On jednak założył swoją kurtkę na moje ramiona, a z torby wyjął drugą i założył na siebie.
-Najpierw dbaj o siebie, potem o mnie skarbie- powiedział. Ostatnio jest bardzo opiekuńczy. Podoba mi się to. Zawsze go kochałam, kocham i będę kochać, ale teraz się zmienił. Pozbywa się swoich wad. Jestem prawdziwą szczęściarą.
-Wyjęłabym swoją kurtkę- odpowiedziałam ze śmiechem.
-Dlatego dałem ci swoją... Uwielbiam cię w moich rzeczach- wytłumaczył mi z uśmiechem na ustach.
-A wiesz Mari, że ciocia Rafa powiedziała, że tata się z tobą ożeni?- o swojej obecności przypomniał nam Davi. Uśmiechnęłam się do maluszka, a potem spojrzałam na Neya.
-Tak?- zapytałam mojego synka.
-No tak, tak bo ciocia powiedziała, że tata nigdy nikomu nie dawał swoich rzeczy, a ty go o to nie musisz prosić i możesz mu zepsuć fryzurę, a on się nie gniewa, jest mu smutno jak się pokłócicie, przytula cię cały czas i całuje i coś tam jeszcze ciocia mówiła, ale już nie pamiętam- zmartwił się blondynek.
-Nie szkodzi szkrabie... Ja też kocham twojego tatę- stwierdziłam. Widziałam ten uśmieszek Neya. Chciał to usłyszeć.
-Ale ty mamo wszystkich kochasz. Skąd ty masz tyle miejsca?- zapytał, a ja się zaśmiałam razem z Neymarem. To pytanie wygrało dzisiaj.
-Mamusia ma w swoim serduszko miejsce tylko dla mnie i dla ciebie- sprostował piłkarz. teraz to ja się śmiałam z jego słów. Nie wyobrażam sobie życia bez moich mężczyzn.
-Tatoo nie bądź zazdrosny znowu- upomniał go Daviś. Jak ja ich kocham. Wreszcie przyjechała taksówka. Udaliśmy się do hotelu niedaleko centrum. Gdy tam dotarliśmy wykąpałam Daviego, a potem położyłam go spać. Obudziłam się kilka godzin później. Spojrzałam na zegarek, który wisiał naprzeciwko łóżka. Wskazywał on godzinę dwunastą.
-Ooo wstałaś już- przywitał mnie mój ukochany. Czyli usnęłam, gdy położyłam Daviego.
-Długo spałam?- zapytałam.
-Kilka godzin- odpowiedział i mnie pocałował. Całowaliśmy się dobrą chwilę, gdy stwierdziłam, że muszę się iść odświeżyć. Brazylijczyk opowiedział mi przed tym o planach na dzisiejszy dzień. Kiedy obudzi się mały książę, idziemy pozwiedzać Wawel, zoo, Sukiennice, Kościół Mariacki, Ogród Botaniczny, Park linowy, oczywiście stadion, przepłyniemy się statkiem po Wiśle, kopalnie soli w Wieliczce. Wszystko czytał z kartki. Oczywiście jak się domyślacie niewiele z tego rozumiał, ale ważne, że się stara. Poszłam pod prysznic. Umyłam się, pomalowałam usta i rzęsy, wysuszyłam włosy i ciepło się ubrałam. Jest już październik. Bardzo cieszę się, że jestem w Polsce, ale zdecydowanie wolę brazylijski lub choćby hiszpański klimat. Kiedy wyszłam, chłopaki już na mnie czekali.
-Pięknie wyglądasz mamo- skomplementował mnie mały chłopczyk i przytulił się do moich nóg, a ja wzięłam go na ręce. Dla mnie chyba zawsze będzie moim słodkim maluszkiem, nawet gdy będzie miał już dziewczynę. To niewiarygodne, że tak się do niego przywiązałam, że tak go pokochałam. Traktuję go jak swoje własne dziecko.
-Moje szczęścia idziemy bo się zaraz ugotuję w tym pokoju, ok?- zarządził Neymar. Tak jak zaplanowaliśmy. Robiliśmy sobie zdjęcia, zwiedzaliśmy, opowiadałam chłopakom o miejscach, w których byliśmy, poszliśmy na gorącą czekoladę i ciastko. Było wręcz idealnie. Pod koniec dnia jednak mój ukochany wymyślił mi kolejną niespodziankę. Pojechaliśmy gdzieś wypożyczonym samochodem. Po dwudziestu minutach od hotelu dojechaliśmy do mojego rodzinnego domu. Wyglądał on zupełnie inaczej, niż wtedy, kiedy wyjeżdżałam. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nie było mnie tu od wyjazdu do Barcelony. Wyszłam z samochodu i tępo patrzyłam na budynek, który był zaniedbany. Łza zakręciła mi się w oku. Obok mnie zaraz zjawili się moi towarzysze podróży. Oparłam swoją głowę o ramię piłkarza, a łzy leciały mi wolno, mimo mojej woli. Przytuliłam się jeszcze bardziej do Neya, a on mnie objął jedną ręką, ponieważ na drugiej trzymał naszego małego szkraba.
-Dziękuję kochanie- powiedziałam nadal się do niego tuląc.
-Chcę, żebyś była szczęśliwa- wyszeptał- Wejdziemy? Porozmawiasz z mamą- zapytał. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, co zrobić. Byłam skołowana. Bałam się tego, co mogę usłyszeć. Znam swoją mamę i wiem jaka potrafi być, ale w sumie tyle się nie widziałyśmy. Skoro tak długo nie rozmawiałyśmy to może przestała pić, może się zmieniła, może jednak będzie inaczej. Lecieliśmy tu prawie trzydzieści godzin. Muszę tam wejść. Mama na pewno się zmieniła, stała się mamą.
-Tak- odpowiedziałam, a on wziął mnie za rękę. Staliśmy przed dużymi, ciemnobrązowymi drzwiami. Nacisnęłam dzwonek do drzwi i usłyszałam dźwięk, który zawsze mnie irytował, ale nie teraz. W tym momencie poczułam, że nawet tego mi brakowało. Nikt nie otwierał. Pociągnęłam za klamkę i okazało się, że możemy wejść. Było otwarte. W mieszkaniu panował okropny bałagan. Nie zdejmując butów ani kurtki skierowałam swoje kroki do salonu. Zobaczyłam tam matkę z jakimś facetem. Oboje byli pijani. Nic się nie zmieniło. Ona nadal pije.
-Zabierz Daviego- powiedziałam do Neymara. Widziałam, że on sam nie wie co zrobić, ale w końcu mnie posłuchał. Byłam taka zawiedziona. Zaczęłam płakać.
-Witaj mamo- przywitałam się, płacząc. Nie jest łatwo patrzeć jak osoba, którą kochasz od lat marnuje sobie życie. Jaka by nie była, ale była moją matką... Nadal jest.
-Co ty tu robisz?- zapytała zła, zdziwiona. Sama nie wiem. Mężczyzna, zataczając się wyszedł z domu, żegnając się przed tym z mamą.
-Przyjechałam cię odwiedzić, zobaczyć co u ciebie... Nadal pijesz- wyszeptałam.
-A ktoś cię tu zapraszał?- spytała złowrogo.
-Muszę mieć zaproszenie, żeby odwiedzić własną matkę?- zapytałam z bólem w głosie. Łzy wciąż leciały z moich oczu. Tusz pewnie już mi się dawno rozmazał.
-Wypieprzaj stąd do swojego kochasia, który nic nie potrafi zrobić... Jak się bawi cudzego bachora?- zapytała z tym swoim uśmiechem- Co zostawili cię wszyscy i wyjechałaś? Myślałaś, że dziwkę, która ćpa, tnie się i pije ktoś pokocha? Nawet twój tatuś spieprzył z Hiszpanii. Nikt cię nie kocha. Jesteś zwykłym zerem. Głupia kurwa, która myślała, że jak obklei sobie pokój w plakatach Barcelony to jej życie będzie kolorowe. Nic nie osiągnęłaś, a dla mnie nie istniejesz. Idź bawić bachory dziwko- gdy to powiedziała, chciała mnie uderzyć, ale powstrzymał ją Neymar.
-Davi nie jest bachorem, a Mari jest dla niego najlepszą matką na świecie. Nigdy nie była, nie jest i nie będzie dziwką ani ćpunką. Jej ojciec codziennie do niej dzwoni bo ją kocha. Kocha ją cała drużyna, a najmocniej ja i Davi, a teraz wychodzimy- wykrzyczał i wyszliśmy. Przez całą drogę do hotelu płakałam.
Z okazji tego, że Barca wygrała z Realem 4:0 jest już pościk :) Cieszycie się?
sobota, 21 listopada 2015
niedziela, 4 października 2015
54.Jędza.
-Co ty na to, żeby Davi zamieszkał w Barcelonie?- zapytałam na jednym tchu i chyba najszybciej jak tylko umiałam.
-Mówisz serio? Jak ty to sobie wyobrażasz?- zapytał niedowierzająco.
-Normalnie- odpowiedziałam cicho, bojąc się dalszej rozmowy z ukochanym.
-To znaczy jak? Davi będzie w Barcelonie i co dalej?- dopytywał. Nie mogłam nic wyczytać z jego oczu ani z mimiki twarzy. Często przybierał taką maskę. Nienawidziłam tego, ponieważ wtedy nie mogłam dowiedzieć się, co w tej chwili czuje. Dałabym wszystko, aby w tym momencie móc wiedzieć o czym on myśli lub co czuje.
-Wiem, że nie jesteśmy ze sobą długo, że ty masz treningi, że nie mieszkałeś nigdy sam ze swoim dzieckiem, ale nie uważasz, że czas to zmienić? Chcesz, żeby Davi dorósł bez ojca? Ty miałeś oboje rodziców, a ja nie. Moja mama się mną nie zajmowała, a taty nie znałam. Wiem, co czuje takie dziecko. Nie chcę tego samego dla Daviego- wyjaśniłam. Powiedziałam to zanim pomyślałam. Znowu zdradziłam się, że boli mnie moja przeszłość. Zawsze traktowałam to jako osobistą porażkę. Chciałabym wierzyć, że kiedyś będę umiała o tym rozmawiać jak każdy normalny człowiek, ale nie potrafię nic obiecać. Takim jestem pokręconym człowiekiem. Davi to dla mnie ktoś bardzo ważny. Pokochałam go od pierwszego spotkania. Nie mogło być inaczej. Jest taki dojrzały jak na swój wiek.
-Mari ja jestem w stanie to zrozumieć, ale nie mieszkałem sam z małym dzieckiem, nie wiem czy sobie poradzę, miałem iść na odwyk, jesteś jeszcze ty- powiedział i westchnął. Popatrzyłam na niego niezrozumiale.
-Co ja mam do tego wszystkiego? Naprawdę cię nie rozumiem Neymar- stwierdziłam. Taka była prawda. On nie chciał, żeby jego własny syn z nim mieszkał? Nie, na pewno nie. To Neymar, mój Neymar. On taki nie jest. Kocha Daviego jak nikt inny i pokazuje to na każdym kroku.
-Echh... Kochanie... Chciałbym, żeby Davi mieszkał w Barcelonie, naprawdę bym tego chciał. Po pierwsze boję się, że nie będę sobie dawał rady z małym dzieckiem, że a on mnie kiedyś znienawidzi za okropne dzieciństwo. Po drugie chcę iść na odwyk. Obiecałem to tobie, chłopakom i Rafie. Chcę zrobić to też dla Daviego. Nie chcę, żeby miał ojca ćpuna. Boję się, że gdy Davi zamieszka ze mną to wtedy my nie będziemy mieli dla siebie czasu, że wybierzesz faceta, który nie ma takich zobowiązań jak dziecko. Nie chcę cię stracić- wytłumaczył mi to z takim bólem, smutkiem. Jego oczy także to wyrażały. Zdjął tą maskę. Nie cierpię, gdy ją zakłada. Ukrywa wszystkie swoje uczucia. Wolę go takiego jak teraz. Człowieka, który ma swoje lęki, czasem jest smutny, ale potem jego pewność siebie wraca, a uśmiech gości na jego twarzy, oczy świecą swoim naturalnym blaskiem. Nie ma lepszego widoku, niż widok ukochanej osoby, która jest szczęśliwa. Ney uważa, że jeśli jest mężczyzną to nie ma prawa do strachu, łez czy nie radzenia sobie z jakąś sytuacją.
-Nie jesteś ćpunem i nigdy tak o sobie nie mów. Byłeś, jesteś i zawsze będziesz wspaniałym facetem, od którego nigdy nie odejdę. Możesz robić same okropne rzeczy, mieć powybijane wszystkie zęby, stracić cały swój majątek, mieszkać pod mostem, być zarozumiałym dupkiem, mieć jeszcze troje dzieci, a mimo to będę cię kochać. Nie przestanę bo jesteś jedynym mężczyzną, którego pokochałam. Nie powiedziałam, że Davi ma się przeprowadzić do nas teraz, zaraz, w tej chwili. Może zrobić to po twoim odwyku albo... Albo zamieszkać ze mną na ten czas- powiedziałam. Byłam pewna swoich słów. Nie wiem, co się ze mną działo, ale chciałam mieć rodzinę.
-Neymar... Muszę ci o czymś powiedzieć- zaczęłam niepewnie.
-Jesteś w ciąży?- zapytał wystraszony.
-Co? Nie!- zaprzeczyłam natychmiast.
-Davi wczoraj zapytał mnie dlaczego nie chcesz z nim mieszkać. Mówił, że inni ojcowie mieszkają ze swoimi dziećmi, a on nie ma ani mamy ani taty- wyznałam ze smutkiem w głosie. Uwierzcie, że gdy usłyszałam takie słowa z ust małego chłopca miałam łzy. To mój malutki chłopczyk, który jest nieszczęśliwy. Serce mi się kraja, gdy o tym pomyślę.
-Pomożesz mi?- zapytał po dłuższej chwili namysłu.
-W czym?- zapytałam zdziwiona, gdy odezwał się po kilku minutach.
-W opiece nad Davim. Na początku dowiedziałbym się co i jak z tą terapią. Może wystarczy mi chodzić tylko na spotkania. Davi by zamieszkał ze mną, ale czy być mi pomogła. Nie umiem pewnych rzeczy- wyznał szczerze, przedstawiając swój plan działania.
-We wszystkim ci chętnie pomogę, ale ja o opiece nad dziećmi wiem mniej, niż ty. Nigdy nie zajmowałam się dzieckiem- odpowiedziałam.
-A gdy byłem w szpitalu? Jak pojechałaś po Davisia? Kochanie ja to wszystko pamiętam... Nigdy ci tego nie zapomnę bo zmieniłaś moje życie, uczyniłaś mnie szczęśliwym, zrobiłaś coś niemożliwego. Pamiętam każdą minutę z tamtego okresu. Mimo kłótni pojechałaś do Lizbony, potem do Australii, a stamtąd po mojego syna. Nie znałaś Rafy ani Daviego, a postanowiłaś ich ściągnąć do Barcelony. Dzięki tobie moi rodzice zrozumieli, że to mój syn i że potrafię się nim zając, oni się także zmienili. Kocham cię skarbie- mówił to wszystko z przejęciem. Ja także nigdy o tym nie zapomnę. Pierwszy raz w życiu byłam i jestem taka zakochana. Gdybym mogła cofnąć czas, zrobiłabym to jeszcze raz. Może trochę inaczej, ale ściągnęłabym jego siostrę i syna. To był mój obowiązek. Jeśli się kogoś kocha to trzeba zrobić wszystko, aby ta osoba była szczęśliwa. To zupełnie normalne i zrozumiałe. Czasami trzeba odpuścić, a czasami doprowadzić coś do końca. Czasem kłótnie trzeba przerwać, a czasami pokazać drugiej osobie, że nas zraniła, że nie może tak reagować. Jeśli się kogoś kocha to nie będzie problemem wstać o 6 rano tylko po to, by pójść do piekarni i kupić jego ulubione pieczywo. Jeśli się kogoś kocha to będzie się tej osoby bronić do upadłego. Jeśli się kogoś kocha to nie będzie dla ciebie wyczynem przyjść chorą na jego mecz. Jeśli się kogoś kocha to wierność nie będzie niczym abstrakcyjnym, to będzie naturalną rzeczą.
-Ja ciebie też- powiedziałam i złączyłam nasze usta w czułym pocałunku. Po skończonej czułości mój ukochany zaniósł mnie do sypialni.
-Chętnie bym porobił z tobą ciekawsze rzeczy, ale jest późno, a my musimy się spakować- westchnął głośno, ale mimo to oparł mnie o ścianę i wpił się w moje usta z zachłannością. Jedną ręką gładził moje plecy, aby zaraz zjechać nią w kierunku moich pośladków, a drugą dotykał mojej twarzy. Ja natomiast zawiesiłam swoje ręce na jego karku. Musiałam stawać na palcach, aby dostać do ust mojego ukochanego. Neymar uśmiechnął się między pocałunkami z mojej nieporadności, ponieważ i tak nie dostawałam. Ney musiał się schylić. Byłam naprawdę niskiego wzrostu, ale on zawsze uważał, że to słodkie. Poczułam jak moje stopy, a raczej palce odrywają się od ciemnych paneli, którymi wyłożony był pokój piłkarza. Oplotłam jego biodra swoimi nogami i pogłębiłam pocałunek. Po jakimś czasie oderwałam się od napastnika, ale on nie chciał postawić mnie na ziemi.
-Mieliśmy się pakować. W ogóle to dlaczego?- zapytałam jak małe dziecko, a on się tylko na to zaśmiał.
-Wyglądasz naprawdę słodko... Taka mała i jeszcze te twoje pytania. Kocham, gdy tak robisz- wymruczał i chciał mnie pocałować, ale ja go przytuliłam i się zaśmiałam. On jednak to wykorzystał i całował mnie w szyję- Nie ładnie kochanie tak uciekać- wyszeptał, przygryzając moje ucho.
-Skarbie naprawdę chciałabym uciec, ale jakiś wariat trzyma mnie cały czas na rękach- powiedziałam i znowu zachichotałam.
-Ten wariat był kiedyś normalny, ale zwariował z miłości. Pojawiła się w jego życiu jak grom z jasnego nieba mała, słodka, ale zadziorna osóbka i mózg mu zabrała- odpowiedział.
-To ty kiedyś miałeś mózg?- zapytałam z udawanym zdziwieniem. On popatrzył na mnie jak na idiotkę, ale widziałam, że chce mu się śmiać. Postawił mnie na ziemi i udawał, że się obraził. Zaśmiałam się z jego głupoty. On siedział na łóżku tyłem do mnie. Siadłam za nim na łóżku i położyłam brodę na jego ramieniu, po czym westchnęłam.
-Kochanie nie udawaj już- powiedziałam, udając smutną.
-Nie udawaj smutnej... Jędzo- mówiąc ostatnie słowo zaśmiał się głośno. Walnęłam go w ramię za to, ale on to wykorzystał. Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. W rezultacie leżałam na jego kolanach i się śmiałam, a Brazylijczyk razem ze mną. Po chwili się ogarnęliśmy i zaczęliśmy się pakować.
-Kochanie, a gdzie my tak właściwie jedziemy?- zapytałam, ponieważ mój ukochany nie uraczył mnie wcześniej odpowiedzią.
-Powiem ci tyle, że to niespodzianka- wyszczerzył się i mnie przytulił, gdy siedziałam przy walizce. Wygięłam usta jak małe dziecko, a on się zaśmiał.
-To nie jest śmieszne... Zawsze tak robisz- udawałam oburzenie.
-Skarbie już nie udawaj bo pęknę ze śmiechu- powiedział, a ja rzuciłam w niego moją bluzką- Ładna... Mam założyć?- zapytał i zaczął się jeszcze głośniej śmiać.
-Ochh... Nienawidzę cię- oznajmiłam.
-Bo cię tak dobrze znam czy dlatego, że mam wspaniałe poczucie humoru i potrafię cię rozśmieszyć w jednej chwili?- spytał niczym detektyw na przesłuchaniu o morderstwo.
-Za jedno i drugie- jęknęłam, a on mnie pocałował. Znowu.
-Ja ciebie też- powiedział potem i się zaśmialiśmy. Wróciliśmy do pakowania- Skarbek... Davi jedzie z nami- poinformował mnie. Spojrzałam na niego, a on się tylko uśmiechnął. Poderwałam się z paneli i rzuciłam mu się na szyję.
-Czad- krzyknęłam mu do ucha, a ten się tylko zaśmiał na moje zachowanie.
-Zaczynam być zazdrosny o mojego syna- zażartował. Do pokoju w tym momencie weszła Rafa.
-Witam państwa nie widzieliście mojej sukienki? Tej takiej fioletowej, no wiesz Mari- jęknęła.
-Wiem, wiem, ale jej nie widziałam- odpowiedziałam przyjaciółce.
-Zapytaj Daniego- podsunął Neymar i poruszył jednoznacznie brwiami. Rafaella rzuciła go poduszką- I ty przeciwko mnie?- zapytał z udawanym smutkiem i zdziwieniem. Dzisiaj miał parcie na aktorstwo.
-A kto jeszcze jest przeciwko tobie?- zainteresowała się siostra mojego chłopaka.
-No ta moja jędza- wyjaśnił i wskazał na mnie palcem, a ja zrobiłam tzw. "face palma".
-Co jej zrobiłeś?- zgromiła go wzrokiem Brazylijka.
-Ja? Nic. Na ten wyjazd zabrałem Daviego- odpowiedział z wyrzutem, a ja czekałam na dalszy popis jego aktorstwa.
-Co? O czym ty mówisz?- mina Rafki w tym momencie była bezcenna.
-Rafa, brzydoto- zaczął i dostał po głowie, ale on niezrażony objął ją ramieniem i usiadł z nią na łóżku- Spakowałem już Daviego, o wszystkim pomyślałem, starałem się, robię jej niespodziankę. Postanowiłem więc zdradzić jej rąbek tej jakże ważnej tajemnicy- wyczuwam tutaj dłuższą historię życia- Była taka smutna, markotna, mizerna. Zrobiło mi się jej żal. Stwierdziłem, że co ta sierotka zrobi bez tej informacji? Jeszcze mnie zostawi przed lotniskiem i co będzie? No ja też nie wiem co by było. Ale zmierzając do sedna sprawy- czyżby koniec ekscytującej opowieści barcelońskiego piłkarza?- Powiedziałem jej, że Davi leci z nami. A wiesz co ta jędza zrobiła? Oczywiście, żeby nie było to moja jędza i nawet ty Rafa nie masz tyle praw do niej co ja bo Mari jest najlepsza, ale dzisiaj wyjątkowo podoba mi się to słowo... A więc moja jędza rzuciła mi się w ramiona jakby mnie co najmniej rok nie widziała. Owszem, nie powiem to było miłe i słodkie, ale dlaczego zrobiła to dopiero na wiadomość o tym, że jedzie z nami Davi? Wycieczka ze mną jej nie zadowala tak bardzo jak wyjazd z tym blondynem. No Dlaczego?- ostatnie zdanie wręcz zawył dramatycznym tonem. Rafa spojrzała na niego jakby zobaczyła kosmitów. Zsunęła jego rękę ze swoich ramion, odsunęła od niego i wybiegła, tak dobrze czytacie wybiegła z pokoju. Wpadłam w taki śmiech. Prawie płakałam z tego wszystkiego. Po chwili usłyszałam dźwięk otwierania drzwi. Spojrzałam w tamtym kierunku i zobaczyłam głowę Rafy, wychylającą się zza ciemnobrązowego prostokąta.
-Dobra już się uspokoiłam... Przyszłam tylko powiedzieć, że Mari ma rację, a ty jesteś nienormalny i znalazłam swoją kieckę- zanim doczekała się odpowiedzi ze strony brata, już jej nie było w pokoju. W końcu spakowaliśmy się z Neymarem. Było przy ty dużo śmiechu. Chcieliśmy znieść walizki, żeby nie znosić ich potem i nikogo nie obudzić. Chyba. W sumie to Neymar po prostu powiedział, że zniesie te walizki. Oczywiście ja byłam taka uparta, że chciałam znieść chociaż jedną walizkę sama. Nie mogłam podnieść żadnej. Ney miał przy tym tyle śmiechu. Tarzał się po podłodze, a ja mordowałam go spojrzeniem. Nie dałam rady, chociaż starałam się pokazać mojemu chłopakowi, że nie jestem taka słaba. Najlepsze dopiero nadeszło. Piłkarz podszedł do walizki i wziął ją w jedną rękę, a swoją w drugą. Gdybyście widzieli moją minę. Już to sobie wyobrażam. Miałam wrażenie, że moja szczęka walnęła z dużym impetem o podłogę. Rzecz jasna Neyuś od razu, gdy wrócił na górę, wrócił do mnie i pocałował, mówiąc, że jestem słodka. Ile on mi to dzisiaj razy powiedział? Jest na prawdę kochany. Chciałam się położyć spać, gdyż była już pierwsza w nocy, ale ktoś mi w tym przeszkodził.
-Co ty robisz?- zapytał zdziwiony Neymar. Spojrzałam na niego jakby się z choinki urwał.
-Jak to co? Idę spać- powiedziałam jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Wróć! To była najoczywistsza rzecz na świecie.
-Zaraz jedziemy na lotnisko- oznajmił, a ja wtedy zrozumiałam jego zdziwienie. Wywróciłam oczami i usiadłam na łóżku- Ile będziemy lecieć?- zadałam pytanie, gdy on także usiadł. Opadłam plecami na poduszki, a on zrobił to samo. Wtuliłam się w jego tors, a Ney objął mnie ręką.
-Chyba nie chcesz wiedzieć- stwierdził i zaśmiał się nerwowo. Czuję, że to nie będzie miła informacja i że będzie mnie bardzo boleć.
-To ile?- ponowiłam pytanie.
-No ten... No... 28 co najmniej- wreszcie to z siebie wydusił, a ja zakrztusiłam się własną śliną.
-Gdzie my lecimy? Na koniec świata?- zadawałam pytania jedno po drugim. Zwariował.
-No... Ale... Wiesz... Kocham cię- powiedział i się uśmiechnął. Tym uśmiechem można zwalczać raka. Ten uśmiech powinien być zarezerwowany tylko dla mnie.
-Masz mnie... Na ten uśmiech- stwierdziłam rozbawiona. Poleżeliśmy jeszcze tak, nic nie robiąc. W końcu musieliśmy się zbierać.Przebrałam się. Obudziliśmy Daviego, aby go ubrać. On był po prostu nieprzytomny. Neymar go trzymał, a ja go ubierałam, ponieważ malec miał cały czas zamknięte oczy. Już wiem po kim to ma. Piłkarz z Barcelony robi dokładnie to samo. Jaki ojciec taki syn. Zeszliśmy na dół. Trzymałam Daviego, ponieważ Ney musiał uporać się z walizkami. Na dole czekała na nas już cała rodzina Neymara. Każdy nas ściskał, życzył miłego lotu, mówił, że będą tęsknić. I nie uwierzycie... Nie tylko za Neyem, ale też za mną i Davim. Muszę przyznać, że czuję się bardzo dobrze w towarzystwie rodziny mojego lubego. Może dlatego, że to pełna, z przejściami, ale jednak szczęśliwa rodzina. Nie wiem, ale cieszę się, że mnie polubili. Pojechaliśmy na lotnisko taksówką, ponieważ nie chcieliśmy wybudzać do końca domowników i pozbawiać ich tych cennych minut snu. Jutro przecież idą normalnie do pracy. Na lotnisko dotarliśmy po dziesięciu minutach. Odbyliśmy odprawę i wsiedliśmy do samolotu. Przed nami długie godziny lotu. Witaj nieznany, a może znany świecie? Nadal nie wiem, gdzie lecimy...
Po długiej przerwie mamy 54 rozdział :) Cieszę się, że dałam radę go napisać. Ostatnio miałam ochotę tylko leżeć w łóżku z ciepłym kakao. Przepraszam Was za to. Wiem, że czekaliście długo na ten rozdział, ale nie mogłam się zmobilizować, aby go napisać. Przełamałam się. Teraz mam nadzieję, że będzie tylko lepiej. Musi :) Oceniajcie jak wam się podoba rozdział. Dziękuję.
-Mówisz serio? Jak ty to sobie wyobrażasz?- zapytał niedowierzająco.
-Normalnie- odpowiedziałam cicho, bojąc się dalszej rozmowy z ukochanym.
-To znaczy jak? Davi będzie w Barcelonie i co dalej?- dopytywał. Nie mogłam nic wyczytać z jego oczu ani z mimiki twarzy. Często przybierał taką maskę. Nienawidziłam tego, ponieważ wtedy nie mogłam dowiedzieć się, co w tej chwili czuje. Dałabym wszystko, aby w tym momencie móc wiedzieć o czym on myśli lub co czuje.
-Wiem, że nie jesteśmy ze sobą długo, że ty masz treningi, że nie mieszkałeś nigdy sam ze swoim dzieckiem, ale nie uważasz, że czas to zmienić? Chcesz, żeby Davi dorósł bez ojca? Ty miałeś oboje rodziców, a ja nie. Moja mama się mną nie zajmowała, a taty nie znałam. Wiem, co czuje takie dziecko. Nie chcę tego samego dla Daviego- wyjaśniłam. Powiedziałam to zanim pomyślałam. Znowu zdradziłam się, że boli mnie moja przeszłość. Zawsze traktowałam to jako osobistą porażkę. Chciałabym wierzyć, że kiedyś będę umiała o tym rozmawiać jak każdy normalny człowiek, ale nie potrafię nic obiecać. Takim jestem pokręconym człowiekiem. Davi to dla mnie ktoś bardzo ważny. Pokochałam go od pierwszego spotkania. Nie mogło być inaczej. Jest taki dojrzały jak na swój wiek.
-Mari ja jestem w stanie to zrozumieć, ale nie mieszkałem sam z małym dzieckiem, nie wiem czy sobie poradzę, miałem iść na odwyk, jesteś jeszcze ty- powiedział i westchnął. Popatrzyłam na niego niezrozumiale.
-Co ja mam do tego wszystkiego? Naprawdę cię nie rozumiem Neymar- stwierdziłam. Taka była prawda. On nie chciał, żeby jego własny syn z nim mieszkał? Nie, na pewno nie. To Neymar, mój Neymar. On taki nie jest. Kocha Daviego jak nikt inny i pokazuje to na każdym kroku.
-Echh... Kochanie... Chciałbym, żeby Davi mieszkał w Barcelonie, naprawdę bym tego chciał. Po pierwsze boję się, że nie będę sobie dawał rady z małym dzieckiem, że a on mnie kiedyś znienawidzi za okropne dzieciństwo. Po drugie chcę iść na odwyk. Obiecałem to tobie, chłopakom i Rafie. Chcę zrobić to też dla Daviego. Nie chcę, żeby miał ojca ćpuna. Boję się, że gdy Davi zamieszka ze mną to wtedy my nie będziemy mieli dla siebie czasu, że wybierzesz faceta, który nie ma takich zobowiązań jak dziecko. Nie chcę cię stracić- wytłumaczył mi to z takim bólem, smutkiem. Jego oczy także to wyrażały. Zdjął tą maskę. Nie cierpię, gdy ją zakłada. Ukrywa wszystkie swoje uczucia. Wolę go takiego jak teraz. Człowieka, który ma swoje lęki, czasem jest smutny, ale potem jego pewność siebie wraca, a uśmiech gości na jego twarzy, oczy świecą swoim naturalnym blaskiem. Nie ma lepszego widoku, niż widok ukochanej osoby, która jest szczęśliwa. Ney uważa, że jeśli jest mężczyzną to nie ma prawa do strachu, łez czy nie radzenia sobie z jakąś sytuacją.
-Nie jesteś ćpunem i nigdy tak o sobie nie mów. Byłeś, jesteś i zawsze będziesz wspaniałym facetem, od którego nigdy nie odejdę. Możesz robić same okropne rzeczy, mieć powybijane wszystkie zęby, stracić cały swój majątek, mieszkać pod mostem, być zarozumiałym dupkiem, mieć jeszcze troje dzieci, a mimo to będę cię kochać. Nie przestanę bo jesteś jedynym mężczyzną, którego pokochałam. Nie powiedziałam, że Davi ma się przeprowadzić do nas teraz, zaraz, w tej chwili. Może zrobić to po twoim odwyku albo... Albo zamieszkać ze mną na ten czas- powiedziałam. Byłam pewna swoich słów. Nie wiem, co się ze mną działo, ale chciałam mieć rodzinę.
-Neymar... Muszę ci o czymś powiedzieć- zaczęłam niepewnie.
-Jesteś w ciąży?- zapytał wystraszony.
-Co? Nie!- zaprzeczyłam natychmiast.
-Davi wczoraj zapytał mnie dlaczego nie chcesz z nim mieszkać. Mówił, że inni ojcowie mieszkają ze swoimi dziećmi, a on nie ma ani mamy ani taty- wyznałam ze smutkiem w głosie. Uwierzcie, że gdy usłyszałam takie słowa z ust małego chłopca miałam łzy. To mój malutki chłopczyk, który jest nieszczęśliwy. Serce mi się kraja, gdy o tym pomyślę.
-Pomożesz mi?- zapytał po dłuższej chwili namysłu.
-W czym?- zapytałam zdziwiona, gdy odezwał się po kilku minutach.
-W opiece nad Davim. Na początku dowiedziałbym się co i jak z tą terapią. Może wystarczy mi chodzić tylko na spotkania. Davi by zamieszkał ze mną, ale czy być mi pomogła. Nie umiem pewnych rzeczy- wyznał szczerze, przedstawiając swój plan działania.
-We wszystkim ci chętnie pomogę, ale ja o opiece nad dziećmi wiem mniej, niż ty. Nigdy nie zajmowałam się dzieckiem- odpowiedziałam.
-A gdy byłem w szpitalu? Jak pojechałaś po Davisia? Kochanie ja to wszystko pamiętam... Nigdy ci tego nie zapomnę bo zmieniłaś moje życie, uczyniłaś mnie szczęśliwym, zrobiłaś coś niemożliwego. Pamiętam każdą minutę z tamtego okresu. Mimo kłótni pojechałaś do Lizbony, potem do Australii, a stamtąd po mojego syna. Nie znałaś Rafy ani Daviego, a postanowiłaś ich ściągnąć do Barcelony. Dzięki tobie moi rodzice zrozumieli, że to mój syn i że potrafię się nim zając, oni się także zmienili. Kocham cię skarbie- mówił to wszystko z przejęciem. Ja także nigdy o tym nie zapomnę. Pierwszy raz w życiu byłam i jestem taka zakochana. Gdybym mogła cofnąć czas, zrobiłabym to jeszcze raz. Może trochę inaczej, ale ściągnęłabym jego siostrę i syna. To był mój obowiązek. Jeśli się kogoś kocha to trzeba zrobić wszystko, aby ta osoba była szczęśliwa. To zupełnie normalne i zrozumiałe. Czasami trzeba odpuścić, a czasami doprowadzić coś do końca. Czasem kłótnie trzeba przerwać, a czasami pokazać drugiej osobie, że nas zraniła, że nie może tak reagować. Jeśli się kogoś kocha to nie będzie problemem wstać o 6 rano tylko po to, by pójść do piekarni i kupić jego ulubione pieczywo. Jeśli się kogoś kocha to będzie się tej osoby bronić do upadłego. Jeśli się kogoś kocha to nie będzie dla ciebie wyczynem przyjść chorą na jego mecz. Jeśli się kogoś kocha to wierność nie będzie niczym abstrakcyjnym, to będzie naturalną rzeczą.
-Ja ciebie też- powiedziałam i złączyłam nasze usta w czułym pocałunku. Po skończonej czułości mój ukochany zaniósł mnie do sypialni.
-Chętnie bym porobił z tobą ciekawsze rzeczy, ale jest późno, a my musimy się spakować- westchnął głośno, ale mimo to oparł mnie o ścianę i wpił się w moje usta z zachłannością. Jedną ręką gładził moje plecy, aby zaraz zjechać nią w kierunku moich pośladków, a drugą dotykał mojej twarzy. Ja natomiast zawiesiłam swoje ręce na jego karku. Musiałam stawać na palcach, aby dostać do ust mojego ukochanego. Neymar uśmiechnął się między pocałunkami z mojej nieporadności, ponieważ i tak nie dostawałam. Ney musiał się schylić. Byłam naprawdę niskiego wzrostu, ale on zawsze uważał, że to słodkie. Poczułam jak moje stopy, a raczej palce odrywają się od ciemnych paneli, którymi wyłożony był pokój piłkarza. Oplotłam jego biodra swoimi nogami i pogłębiłam pocałunek. Po jakimś czasie oderwałam się od napastnika, ale on nie chciał postawić mnie na ziemi.
-Mieliśmy się pakować. W ogóle to dlaczego?- zapytałam jak małe dziecko, a on się tylko na to zaśmiał.
-Wyglądasz naprawdę słodko... Taka mała i jeszcze te twoje pytania. Kocham, gdy tak robisz- wymruczał i chciał mnie pocałować, ale ja go przytuliłam i się zaśmiałam. On jednak to wykorzystał i całował mnie w szyję- Nie ładnie kochanie tak uciekać- wyszeptał, przygryzając moje ucho.
-Skarbie naprawdę chciałabym uciec, ale jakiś wariat trzyma mnie cały czas na rękach- powiedziałam i znowu zachichotałam.
-Ten wariat był kiedyś normalny, ale zwariował z miłości. Pojawiła się w jego życiu jak grom z jasnego nieba mała, słodka, ale zadziorna osóbka i mózg mu zabrała- odpowiedział.
-To ty kiedyś miałeś mózg?- zapytałam z udawanym zdziwieniem. On popatrzył na mnie jak na idiotkę, ale widziałam, że chce mu się śmiać. Postawił mnie na ziemi i udawał, że się obraził. Zaśmiałam się z jego głupoty. On siedział na łóżku tyłem do mnie. Siadłam za nim na łóżku i położyłam brodę na jego ramieniu, po czym westchnęłam.
-Kochanie nie udawaj już- powiedziałam, udając smutną.
-Nie udawaj smutnej... Jędzo- mówiąc ostatnie słowo zaśmiał się głośno. Walnęłam go w ramię za to, ale on to wykorzystał. Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. W rezultacie leżałam na jego kolanach i się śmiałam, a Brazylijczyk razem ze mną. Po chwili się ogarnęliśmy i zaczęliśmy się pakować.
-Kochanie, a gdzie my tak właściwie jedziemy?- zapytałam, ponieważ mój ukochany nie uraczył mnie wcześniej odpowiedzią.
-Powiem ci tyle, że to niespodzianka- wyszczerzył się i mnie przytulił, gdy siedziałam przy walizce. Wygięłam usta jak małe dziecko, a on się zaśmiał.
-To nie jest śmieszne... Zawsze tak robisz- udawałam oburzenie.
-Skarbie już nie udawaj bo pęknę ze śmiechu- powiedział, a ja rzuciłam w niego moją bluzką- Ładna... Mam założyć?- zapytał i zaczął się jeszcze głośniej śmiać.
-Ochh... Nienawidzę cię- oznajmiłam.
-Bo cię tak dobrze znam czy dlatego, że mam wspaniałe poczucie humoru i potrafię cię rozśmieszyć w jednej chwili?- spytał niczym detektyw na przesłuchaniu o morderstwo.
-Za jedno i drugie- jęknęłam, a on mnie pocałował. Znowu.
-Ja ciebie też- powiedział potem i się zaśmialiśmy. Wróciliśmy do pakowania- Skarbek... Davi jedzie z nami- poinformował mnie. Spojrzałam na niego, a on się tylko uśmiechnął. Poderwałam się z paneli i rzuciłam mu się na szyję.
-Czad- krzyknęłam mu do ucha, a ten się tylko zaśmiał na moje zachowanie.
-Zaczynam być zazdrosny o mojego syna- zażartował. Do pokoju w tym momencie weszła Rafa.
-Witam państwa nie widzieliście mojej sukienki? Tej takiej fioletowej, no wiesz Mari- jęknęła.
-Wiem, wiem, ale jej nie widziałam- odpowiedziałam przyjaciółce.
-Zapytaj Daniego- podsunął Neymar i poruszył jednoznacznie brwiami. Rafaella rzuciła go poduszką- I ty przeciwko mnie?- zapytał z udawanym smutkiem i zdziwieniem. Dzisiaj miał parcie na aktorstwo.
-A kto jeszcze jest przeciwko tobie?- zainteresowała się siostra mojego chłopaka.
-No ta moja jędza- wyjaśnił i wskazał na mnie palcem, a ja zrobiłam tzw. "face palma".
-Co jej zrobiłeś?- zgromiła go wzrokiem Brazylijka.
-Ja? Nic. Na ten wyjazd zabrałem Daviego- odpowiedział z wyrzutem, a ja czekałam na dalszy popis jego aktorstwa.
-Co? O czym ty mówisz?- mina Rafki w tym momencie była bezcenna.
-Rafa, brzydoto- zaczął i dostał po głowie, ale on niezrażony objął ją ramieniem i usiadł z nią na łóżku- Spakowałem już Daviego, o wszystkim pomyślałem, starałem się, robię jej niespodziankę. Postanowiłem więc zdradzić jej rąbek tej jakże ważnej tajemnicy- wyczuwam tutaj dłuższą historię życia- Była taka smutna, markotna, mizerna. Zrobiło mi się jej żal. Stwierdziłem, że co ta sierotka zrobi bez tej informacji? Jeszcze mnie zostawi przed lotniskiem i co będzie? No ja też nie wiem co by było. Ale zmierzając do sedna sprawy- czyżby koniec ekscytującej opowieści barcelońskiego piłkarza?- Powiedziałem jej, że Davi leci z nami. A wiesz co ta jędza zrobiła? Oczywiście, żeby nie było to moja jędza i nawet ty Rafa nie masz tyle praw do niej co ja bo Mari jest najlepsza, ale dzisiaj wyjątkowo podoba mi się to słowo... A więc moja jędza rzuciła mi się w ramiona jakby mnie co najmniej rok nie widziała. Owszem, nie powiem to było miłe i słodkie, ale dlaczego zrobiła to dopiero na wiadomość o tym, że jedzie z nami Davi? Wycieczka ze mną jej nie zadowala tak bardzo jak wyjazd z tym blondynem. No Dlaczego?- ostatnie zdanie wręcz zawył dramatycznym tonem. Rafa spojrzała na niego jakby zobaczyła kosmitów. Zsunęła jego rękę ze swoich ramion, odsunęła od niego i wybiegła, tak dobrze czytacie wybiegła z pokoju. Wpadłam w taki śmiech. Prawie płakałam z tego wszystkiego. Po chwili usłyszałam dźwięk otwierania drzwi. Spojrzałam w tamtym kierunku i zobaczyłam głowę Rafy, wychylającą się zza ciemnobrązowego prostokąta.
-Dobra już się uspokoiłam... Przyszłam tylko powiedzieć, że Mari ma rację, a ty jesteś nienormalny i znalazłam swoją kieckę- zanim doczekała się odpowiedzi ze strony brata, już jej nie było w pokoju. W końcu spakowaliśmy się z Neymarem. Było przy ty dużo śmiechu. Chcieliśmy znieść walizki, żeby nie znosić ich potem i nikogo nie obudzić. Chyba. W sumie to Neymar po prostu powiedział, że zniesie te walizki. Oczywiście ja byłam taka uparta, że chciałam znieść chociaż jedną walizkę sama. Nie mogłam podnieść żadnej. Ney miał przy tym tyle śmiechu. Tarzał się po podłodze, a ja mordowałam go spojrzeniem. Nie dałam rady, chociaż starałam się pokazać mojemu chłopakowi, że nie jestem taka słaba. Najlepsze dopiero nadeszło. Piłkarz podszedł do walizki i wziął ją w jedną rękę, a swoją w drugą. Gdybyście widzieli moją minę. Już to sobie wyobrażam. Miałam wrażenie, że moja szczęka walnęła z dużym impetem o podłogę. Rzecz jasna Neyuś od razu, gdy wrócił na górę, wrócił do mnie i pocałował, mówiąc, że jestem słodka. Ile on mi to dzisiaj razy powiedział? Jest na prawdę kochany. Chciałam się położyć spać, gdyż była już pierwsza w nocy, ale ktoś mi w tym przeszkodził.
-Co ty robisz?- zapytał zdziwiony Neymar. Spojrzałam na niego jakby się z choinki urwał.
-Jak to co? Idę spać- powiedziałam jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Wróć! To była najoczywistsza rzecz na świecie.
-Zaraz jedziemy na lotnisko- oznajmił, a ja wtedy zrozumiałam jego zdziwienie. Wywróciłam oczami i usiadłam na łóżku- Ile będziemy lecieć?- zadałam pytanie, gdy on także usiadł. Opadłam plecami na poduszki, a on zrobił to samo. Wtuliłam się w jego tors, a Ney objął mnie ręką.
-Chyba nie chcesz wiedzieć- stwierdził i zaśmiał się nerwowo. Czuję, że to nie będzie miła informacja i że będzie mnie bardzo boleć.
-To ile?- ponowiłam pytanie.
-No ten... No... 28 co najmniej- wreszcie to z siebie wydusił, a ja zakrztusiłam się własną śliną.
-Gdzie my lecimy? Na koniec świata?- zadawałam pytania jedno po drugim. Zwariował.
-No... Ale... Wiesz... Kocham cię- powiedział i się uśmiechnął. Tym uśmiechem można zwalczać raka. Ten uśmiech powinien być zarezerwowany tylko dla mnie.
-Masz mnie... Na ten uśmiech- stwierdziłam rozbawiona. Poleżeliśmy jeszcze tak, nic nie robiąc. W końcu musieliśmy się zbierać.Przebrałam się. Obudziliśmy Daviego, aby go ubrać. On był po prostu nieprzytomny. Neymar go trzymał, a ja go ubierałam, ponieważ malec miał cały czas zamknięte oczy. Już wiem po kim to ma. Piłkarz z Barcelony robi dokładnie to samo. Jaki ojciec taki syn. Zeszliśmy na dół. Trzymałam Daviego, ponieważ Ney musiał uporać się z walizkami. Na dole czekała na nas już cała rodzina Neymara. Każdy nas ściskał, życzył miłego lotu, mówił, że będą tęsknić. I nie uwierzycie... Nie tylko za Neyem, ale też za mną i Davim. Muszę przyznać, że czuję się bardzo dobrze w towarzystwie rodziny mojego lubego. Może dlatego, że to pełna, z przejściami, ale jednak szczęśliwa rodzina. Nie wiem, ale cieszę się, że mnie polubili. Pojechaliśmy na lotnisko taksówką, ponieważ nie chcieliśmy wybudzać do końca domowników i pozbawiać ich tych cennych minut snu. Jutro przecież idą normalnie do pracy. Na lotnisko dotarliśmy po dziesięciu minutach. Odbyliśmy odprawę i wsiedliśmy do samolotu. Przed nami długie godziny lotu. Witaj nieznany, a może znany świecie? Nadal nie wiem, gdzie lecimy...
Po długiej przerwie mamy 54 rozdział :) Cieszę się, że dałam radę go napisać. Ostatnio miałam ochotę tylko leżeć w łóżku z ciepłym kakao. Przepraszam Was za to. Wiem, że czekaliście długo na ten rozdział, ale nie mogłam się zmobilizować, aby go napisać. Przełamałam się. Teraz mam nadzieję, że będzie tylko lepiej. Musi :) Oceniajcie jak wam się podoba rozdział. Dziękuję.
czwartek, 3 września 2015
53.Jedno słowo, cichy szept.
Kochani rozdział jest dedykowany wspaniałej, niepowtarzalnej, niesamowitej i jedynej w swoim rodzaju Julce! Dziękuję Ci kochana za wszystko. Wiem, że zawsze mogę na Ciebie liczyć, chociaż nawet na żywo ze sobą nie rozmawiałyśmy. Kocham Cię! <3
******************************************************************************
Wstałem wcześnie rano i nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Było mi tak cholernie przykro za moje zachowanie. Najgorsze, co mogło mnie spotkać to widzieć ten ból w jej oczach. To zabija mnie od środka. Gdy ktoś jest ci bliski, cierpisz razem z tą osobą. Życie to hazard, zasada jedna w przypadku pieniędzy możliwe, że więcej przegrasz. Chciałem wszystko, nie mam nic. Muszę to jakoś naprawić. Rafa jest dorosłą kobietą. Tak, jest kobietą. Nie jest już moją małą dziewczynką, którą muszę chronić. Dani to mój najlepszy przyjaciel. Zawsze był ze mną. Nie umiem wytrzymać bez kontaktu z nim. Przyzwyczaiłem się już do tego, że dużo rozmawiamy. Nie raz cały dzień potrafiliśmy spędzić na rozmowie, a nadal nie mieliśmy dosyć. Pamiętam jak Mari wyjechała... Kto wtedy najwięcej ze mną przebywał? Kto postawił sobie za najważniejszy cel pilnowanie mnie, żebym sobie nie zrobił czegoś złego? Kto starał się mnie pocieszać? Kto pił ze mną, a potem zabierał cały alkohol mówiąc, że już mi wystarczy? Kto próbował mnie wyciągnąć z dragów? Zawsze, gdy go potrzebowałem to był przy mnie. Nigdy mnie nie opuścił. Stał za mną murem za każdym razem. Nie ważne było czy mam rację czy nie. Burę zbierało mi się na osobności, nigdy wśród innych ludzi. Chyba, że chodziło o Marikę, ale za to jestem mu wdzięczny. Poszedłem, a raczej pobiegłem najszybciej jak tylko mogłem do łazienki. Zrzuciłem z siebie ubrania, w których spałem. No tak... Wczoraj nie interesowało mnie nawet to, że śpię w ubraniach. Porozrzucałem je po całym pomieszczeniu i wszedłem pod prysznic. W błyskawicznym tempie wykonałem wszystkie poranne czynności, a potem pojechałem do Daniego. Wziąłem swoje zapasowe klucze do jego domu i wszedłem do środka.
******************************************************************************
Wstałem wcześnie rano i nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Było mi tak cholernie przykro za moje zachowanie. Najgorsze, co mogło mnie spotkać to widzieć ten ból w jej oczach. To zabija mnie od środka. Gdy ktoś jest ci bliski, cierpisz razem z tą osobą. Życie to hazard, zasada jedna w przypadku pieniędzy możliwe, że więcej przegrasz. Chciałem wszystko, nie mam nic. Muszę to jakoś naprawić. Rafa jest dorosłą kobietą. Tak, jest kobietą. Nie jest już moją małą dziewczynką, którą muszę chronić. Dani to mój najlepszy przyjaciel. Zawsze był ze mną. Nie umiem wytrzymać bez kontaktu z nim. Przyzwyczaiłem się już do tego, że dużo rozmawiamy. Nie raz cały dzień potrafiliśmy spędzić na rozmowie, a nadal nie mieliśmy dosyć. Pamiętam jak Mari wyjechała... Kto wtedy najwięcej ze mną przebywał? Kto postawił sobie za najważniejszy cel pilnowanie mnie, żebym sobie nie zrobił czegoś złego? Kto starał się mnie pocieszać? Kto pił ze mną, a potem zabierał cały alkohol mówiąc, że już mi wystarczy? Kto próbował mnie wyciągnąć z dragów? Zawsze, gdy go potrzebowałem to był przy mnie. Nigdy mnie nie opuścił. Stał za mną murem za każdym razem. Nie ważne było czy mam rację czy nie. Burę zbierało mi się na osobności, nigdy wśród innych ludzi. Chyba, że chodziło o Marikę, ale za to jestem mu wdzięczny. Poszedłem, a raczej pobiegłem najszybciej jak tylko mogłem do łazienki. Zrzuciłem z siebie ubrania, w których spałem. No tak... Wczoraj nie interesowało mnie nawet to, że śpię w ubraniach. Porozrzucałem je po całym pomieszczeniu i wszedłem pod prysznic. W błyskawicznym tempie wykonałem wszystkie poranne czynności, a potem pojechałem do Daniego. Wziąłem swoje zapasowe klucze do jego domu i wszedłem do środka.
-Dani! Dani!- zacząłem krzyczeć na całe gardło. Pobiegłem w pośpiechu do jego sypialni, ale tam go nie było. Moje nogi pokierowały mnie do pokoju, w którym trzyma różne instrumenty, mikrofon, gry planszowe. On sam uwielbia ten pokój. Mówi, że widok z niego jest niesamowity pod każdym względem i można tam na spokojnie pomyśleć. Ma tam bowiem duże okno. Powiem więcej, to okno jest nawet bardzo duże. To cała ściana tego pokoju. Nie myliłem się. Siedział tam mój przyjaciel w samych spodenkach. Chyba spał niewiele. Co te kobiety z nas robią?
-Chciałem przeprosić za wczoraj, za to że tak na ciebie naskoczyłem, uderzyłem, zwyzywałem... Przepraszam. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie... Po prostu za późno zrozumiałem, że Rafa już nie jest moją małą siostrzyczką, którą trzeba pilnować na każdym kroku. Przepraszam Dani- wyznałem szczerze. On tylko spojrzał się na mnie i odwrócił głowę. Myślałem, że to koniec. Zniszczyłem naszą przyjaźń! Tylko to w tej chwili myślałem. Miałem już wychodzić, gdy Dani się odezwał.
-A ty gdzie przyjacielu?- zapytał po czym się zaśmiał. Popatrzyłem na niego zdziwiony, a potem pokręciłem z niedowierzaniem głową z uśmiechem. Chwilę po tym wpadliśmy sobie w ramiona.
-Czyli mówisz, że dajesz mi i Rafie błogosławieństwo?- zapytał mnie ze śmiechem obrońca naszego ukochanego i najlepszego klubu.
-Innego wyjścia nie mam- odpowiedziałem, także ze śmiechem. Przybiliśmy sobie piątkę i zeszliśmy na dół na śniadanie. Wcinaliśmy nasze ulubione płatki czekoladowe z mlekiem.
-Dani a jak to jest z tobą i moją siostrą? Jesteście razem? Kochasz ją czy to był nic nie znaczący całus? - spytałem prosto z mostu. Musiałem to wiedzieć. Cały czas zadawałem sobie to pytanie. Dosłownie zżerało mnie to od środka.
-Nie jesteśmy razem, ale to nie był nic nie znaczący pocałunek, a przynajmniej z mojej strony... Kocham ją ponad życie, kocham ją tak jak ty Marikę, ale wczoraj gdy mnie wyrzuciła z domu powiedziałem jej kilka słów za dużo- przyznał smutno.
-Opowiesz mi?- zapytałem niepewnie.
-Jasne- powiedział i się uśmiechnął.
*Dzień wstecz*
-Dani idź już- powiedziała, a mnie zabolały jej słowa. Chciałem przecież jej bronić, przeciwstawić się jej bratu, a mojemu przyjacielowi.
-Rafa nie zostawię cię samej- odpowiedziałem. Bałem się, że ją stracę, chociaż jeszcze nawet nie była moja. To nie chodziło już o zaliczenie kolejnej panny. Zakochałem się jak idiota i nie wiedziałem co mam w tej, jak dla mnie- nowej sytuacji zrobić. Cały czas działałem pod wpływem impulsu.
-Alves powiedziałam ci, że masz wyjść!- wykrzyczała mi prosto w twarz. Jej ton głosu, brak mojego imienia, a zamiast tego użycie nazwiska... Zabolało kolejny raz. Może i o tym nie wiedziała, ale każdym słowem wbijała mi szpilki prosto w serce.
-Wyjdę, ale powiedz... Echh... -westchnąłem i przeczesałem swoje włosy- Czy ten pocałunek coś dla ciebie znaczył?- zapytałem na jednym tchu bardzo szybko.
-Nie zadawaj głupich pytań i wyjdź! Nie rozumiesz w ojczystym języku?- zadała pytanie z taką pogardą w głosie.
-Nie rozumiem! Wyobraź sobie, że przyleciałem tutaj specjalnie dla ciebie, urwałem się z wakacji, pokłóciłem z przyjacielem, okłamywałem swoich najbliższych, zawsze byłem przy tobie, ale oczywiście ty masz to gdzieś! O co ci chodzi dziewczyno?! Nie chcę być zabawką na pocieszenie, kiedy jest ci źle- wykrzyczałem, ale ostatnie zdanie niemalże niesłyszalnie wyszeptałem. Ledwo sam siebie zrozumiałem.
-Nie zmuszałam cię do niczego! Jesteś jakiś nienormalny! Pieprzony egoista! Egoista!- krzyczała. Tak, miała piekielnie mocny, brazylijski temperament.
-Ja? Ja jestem egoistą? Spójrz na siebie! Robisz wszystko tylko dla siebie! Nie myślisz o innych! Kto tu jest egoistą? I to pieprzonym!- nasza kłótnia trwała w najlepsze. Oboje byliśmy zdenerwowani i nie wiedzieliśmy co mówimy.
-Najlepiej będzie, gdy stąd wyjdziesz i nigdy więcej cię nie zobaczę! Jesteś egoistą myśląc, że coś dla mnie znaczyłeś!- mówiła podniesionym głosem. Z każdym jej kolejnym słowem moje serce coraz bardziej krwawiło. Czułem się okropnie.
-Masz rację... Byłem głupi, gdy zakochałem się w takiej egoistce, która leci tylko na kasę!- powiedziałem cokolwiek, a potem poczułem jej rękę na moim policzku. Spojrzałem na nią i wyszedłem, trzaskając przy tym drzwiami.
*Teraźniejszość*
-Ona kłamała- powiedziałem bardzo pewny siebie.
-Z czym?- zapytał zdziwiony. Naprawdę nie wiedział o co mu w tym momencie chodzi.
-Znam ją bardzo dobrze. Wczoraj płakała, śpiewała "jebać miłość" z Mariką, piła, oglądała filmy i jadła lody- oznajmiłem jakby to była najbardziej oczywista rzecz na całym świecie.
-Nie ogarniam stary- odezwał się Dani. Westchnąłem głośno.
-Gdyby cię nie kochała to by się tak nie zachowywała- wyjaśniłem.
-Ale może to o to, że powiedziałem, że leci na kasę- analizował Dani.
-Słuchaj... Dobrze wiesz, że Rafa taka nie jest i ona sama to wie. To nie jest to... Ona cię po prostu kocha, a ty ją- wytłumaczyłem.
-Skąd ty to wiesz?- dopytywał mój przyjaciel.
-Tak czuję... Jeśli nie spróbujesz to się nie dowiesz- powiedziałem z uśmiechem.
-Przeprośmy je we dwoje- rzucił pomysł starszy Brazylijczyk.
-A co sam się boisz?- zaśmiałem się, a on ze mną.
-Zrobimy coś super, połączymy nasze pomysły w całość i będzie happy end- mówił jak nakręcony zakochany Alves i klasnął w dłonie.
-Obawiam się, że z Mariką nie pójdzie mi tak łatwo- wyznałem z obawami.
-Nie gadaj tyle, tylko chodź- stwierdził i pociągnął mnie w stronę wyjścia.
*Perspektywa Mariki*
Obudziłam się na kanapie. Otworzyłam oczy, a zaraz po mnie zrobiła to Rafa. Nie wiedziałam nawet co się ze mną dzieje. Opadłam ponownie na poduszkę, a moja przyjaciółka cicho zachichotała. Podniosłam się i spojrzałam na nią typu "Zabić cię teraz czy jak już wyleczę kaca?". Efekt miał być przerażający, ale oczywiście obydwie wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem, czego zaraz pożałowałyśmy. Poszłyśmy do kuchni. Wyjęłam z lodówki zimną wodę i wypiłam całe 1,5 litra. Rafa spojrzała na mnie wzrokiem zabójcy. Wyjęłam z lodówki kolejną butelkę wody i podałam Brazylijce. W jednej sekundzie na jej twarzy pojawił się uśmiech. Ona także wypiła całą wodę. Wzięłyśmy jeszcze jakieś proszki, a potem przygotowałyśmy sobie pyszną sałatkę na śniadanie.
-Wracasz do domu?- zapytała mnie siostra Neymara.
-Do Barcelony? Kiedyś trzeba- odpowiedziałam na wpół serio, na wpół w żartach.
-Weź tak nawet nie żartuj- upomniała mnie.
-Nie widzę sensu, aby tam wracać, jeśli on traktuje mnie jak obcą osobę... Serio myślałam, że jednak to poważny związek, że jest dla mnie najważniejszy i ja dla niego, że jesteśmy dla siebie wszystkim... Nie spodziewałam się czegoś takiego, ale miał rację... Nie mam rodziny- powiedziałam, a z moich oczu wypłynęły łzy. Bolało mnie to tak bardzo... Nie umiałam tego opisać. Tymi słowami za przeproszeniem rozjebał mnie na cząsteczki pierwsze.
-Był zdenerwowany, nie wiedział co mówił... Założę się, że całą noc cię szukał- tłumaczyła mi jak małemu dziecku.
-Ty lepiej powiedz Daniemu, że to co powiedziałaś to kłamstwo- odpowiedziałam.
-Ojj Mari... Wiesz, że to nie takie proste... Ja myślałam, że coś z tego będzie, że nie tylko ja jego kocham, że ten pocałunek naprawdę dla niego coś znaczył... A on stwierdził, że lecę na jego kasę- żaliła się, a potem rozpłakała.
-Dobra koniec tych ryków, idziemy na zakupy- wypaliłam.
-Masz rację. Nie będziemy tutaj siedziały i ich opłakiwały. Idziemy na zakupy, do spa, na basen, do kawiarni, do kina- wymieniała zachwycona dziewczyna.
-Pójdźmy do wszystkich miejsc, obok których przejdziemy- zaproponowałam.
-Boski plan- zapiszczała moja przyjaciółka i przybiłyśmy sobie piątki. Nagle usłyszałyśmy jakąś piosenkę na zewnątrz. Nie wiedziałyśmy o co chodzi, więc poszłyśmy na balkon .To co tam zobaczyłyśmy... To było niesamowite. Stał tam Neymar i Dani z orkiestrą. Chłopaki śpiewali piosenkę specjalnie dla nas. Neymar zaczął.
Chcę Ci coś opowiedzieć,
Ale brakuje słów
Żeby wyrazić to co czuję,
Mógłbym to namalować
Lecz nie wymyślił nikt
Kolorów które można użyć
Mmm Mmm Mmm
Napisać mógłbym wiersz
Lecz jak odnaleźć rym
Który uwielbi imię twoje
Na zawsze z tobą być
Śnić z Tobą twoje sny
Jak mam ci o tym opowiedzieć?
Kocham cię, już wiem
Jedno słowo, cichy szept
Kocham cię, już wiem
Jedno słowo, a tyle mieści się
Kocham cię, już wiem
Jedno słowo, a tyle mieści się
Kocham cię, już wiem
Jedno słowo, cichy szept
Kiedy Dani wyśpiewał ostatnie słowo z nieba poleciało bardzo dużo balonów. Efekt był wspaniały. Wpatrywałam się w Neymara jak w obrazek, a on we mnie. Tak samo było z Rafaellą i Danim. W końcu popatrzyłyśmy się na siebie z Brazylijką. Pokiwałyśmy tylko z uśmiechami głowami i pobiegłyśmy na dół. Rafa od razu wyleciała do ogrodu i rzuciła się na Daniego. On okręcił ją wokół własnej osi, a potem zaczęli się namiętnie całować. Przyznam szczerze, że trochę się na nich zapatrzyłam. Przed oczami ujrzałam nagle Neymara.
-Przepraszam aniołku- powiedział ze skruchą- Wybacz mi- poprosił błagalnie. Widziałam ten jego strach i ból w oczach. Zranił mnie i to bardzo.
-Naprawdę myślałam, że jestem kimś więcej- wyznałam cichutko, ledwo słyszalnie, ale on usłyszał. Chyba nie chciałam nawet, aby to słyszał.
-Jesteś!- zapewnił mnie szybko- Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu, oddałbym za ciebie życie... Byłem zdenerwowany i nie wiedziałem co mówię. Wiem, że mnie to nie usprawiedliwia, ale choćbym bardzo chciał to czasu nie cofnę. Mogę ci jedynie obiecać, że nigdy to się nie powtórzy. Nigdy, ale to prze nigdy nawet nie podniosę na ciebie głosu. Kocham cię jak idiota i nie potrafię przestać. Jesteś moją przyjaciółką! Jesteś moją kobietą! Jesteś moim aniołkiem! Jesteś moją rodziną- ostatnie słowa wyszeptał. Wiedziałam, że żałował. Dobrze go znałam. Mogłam wszystko wyczytać z jego twarzy, tak samo jak on z mojej. To jest takie niesamowite. Rozumiemy się bez słów.
-Wiem, kochanie, wiem- powiedziałam wzdychając- Nie potrzebna ta piosenka, te balony... Nie byłam nawet zła, było mi smutno tylko- wyjaśniłam. Za bardzo go kocham, żeby się na niego gniewać. Jest dla mnie wszystkim. Kocham go najbardziej na świecie. Tak naprawdę to jest dla mnie wszystkim, co mam. On, Davi i tata to moja jedyna rodzina. No i mama... Ale mama nawet raz do mnie nie zadzwoniła. Kocham tego wariata. Mimo wszystko. Możemy się pokłócić, ale gdy jest mi smutno lub jestem chora zaraz piłkarz zapomina o wcześniejszej kłótni i mi pomaga. Nie opuścił mnie nigdy i bardzo jestem mu za to wdzięczna. To on jest moim aniołem stróżem. Wiem, że nie pozwoli nikomu zrobić mi krzywdy. Prędzej by tą osobę zabił, niż na to pozwolił.
-Potrzebne aniołku bo zasługujesz na wszystko... Przepraszam jeszcze raz. Obiecałem, że nie będziesz przeze mnie płakać, a...- nie pozwoliłam mu nawet dokończyć. Wiedziałam, że za bardzo się obwinia. Rozumiem, że był zły. Przyszedł, przeprosił, widzę, że żałuje, więc nie mam o co strzelać fochów.
-Kocham cię i nie umiem się gniewać wariacie- poinformowałam go ze śmiechem na ustach, on także się uśmiechnął.
-Ja ciebie bardziej aniołku- powiedział, przyciągnął mnie blisko siebie i wpił się moje usta. Odwzajemniłam każdy jego pocałunek. Może to wyda się głupie, ale tęskniłam już za nim. Czasem chyba nie umiemy ze sobą żyć, ale bez siebie tęsknimy jak cholera. Teraz musi być dobrze. Wiem to. Damy radę. W końcu kto jak nie my? Taka miłość zdarza się tylko jeden raz w życiu. A każdemu miłość jest potrzebna. Nie oszukuj się, że jest inaczej. Myślisz, że nie jest ci potrzebny facet bo przecież on cię zrani, wykorzysta i zostawi. Ile razy wmawiasz sobie, że nikt ciebie nie chce? Że ciebie nie można kochać? Że nie nadajesz się do związku? To, że ktoś cię raz zranił, nie oznacza, że inni będą to robić. Powoli wycofujesz się z życia codziennego. Marzysz o wielkiej miłości, ale zaraz odganiasz od siebie te myśli. Wmawiasz sobie, że nie potrzebujesz miłości, a w rzeczywistości każdy jej potrzebuje. Czujesz się źle bo jesteś samotna. Myślisz w nocy, co by było gdyby. To nie jest prawdziwe życie. Masz te naście lat i zapijasz swoje smutki. Zamiast cieszyć się życiem palisz papierosy, a co trzeci z nas skręty. Nie powiesz mi, że upijasz się bo lubisz. Nie uwierzę. Upijasz się, żeby zapomnieć o problemach. Noce są najgorsze, czyż nie? Wtedy nie masz co robić, w telewizji puszczają tanie romansidła, a ty chcesz jak najszybciej usnąć. Nie bój się miłości. Nie wszyscy są wyrachowani i chcą cię skrzywdzić. Ciężko żyć w pojedynkę, nie być w nikim zakochanym. Wtedy nie wiesz co masz zrobić ze swoim życiem. Zaciskasz zęby i idziesz dalej, ale jak długo dasz radę? Żyjesz od kreski do kreski. Twoje nadgarstki i nogi są pokryte bliznami, które wciąż na nowo rozcinasz. Idziesz ze szkoły i widzisz pełno par. W głębi duszy zazdrościsz im, że mają siebie. Otwórz się na ludzi. Wyrzuć tą maskę. Przecież dobrze wiem, że nie masz serca z kamienia. Nie udawaj zimnej suki. Bądź po prostu sobą. Kochaj i bądź kochana. Ciesz się życiem, masz je tylko jedno.
Pożegnaliśmy się z naszymi przyjaciółmi i poszliśmy do domu. Neymar cały czas mówił mi jak bardzo mnie kocha. Całowaliśmy się co chwila, a potem przytulaliśmy. W końcu weszliśmy do domu. Od razu przywitał mnie Davi, który wpadł mi w ramiona. Ucałowałam maluszka w czółko i pstryknęłam w nos.
-Tato już przeprosiłeś mamę?- zapytał oburzonym głosem blondynek. Był chyba zły na Neya za to, że się ze mną pokłócił. Kochany.
-Tak, ale czemu jesteś taki zły, co?- dopytał go jego tatuś.
-Bo na kobiety się nie krzyczy ani nie mówi im się takich słów, sam tak mówiłeś- ochrzanił swojego tatę. Chciało mi się trochę śmiać z jego wypowiedzi, ale się powstrzymałam. Przytuliłam jedynie mojego szkraba.
-Davi! Podsłuchiwałeś!- stwierdził Ney. Te ich "kłótnie" są po prostu boskie.
-Nie ważne! Ważne, że mama przez ciebie płakała- powiedział i wydął usta w geście niezadowolenia.
-Oj już się nie fochaj na tatę mój ty, mały mężczyzno- poprosiłam mojego synka i go połaskotałam. On śmiał się w niebo głosy.
-No dobra, ale tato ma cię przeprosić- postawił warunek nasz mały uparciuch. Neymar uśmiechnął się zadziornie, a potem kleknął na kolana.
-Przepraszam skarbie, kocham cię i jeszcze raz przepraszam- powiedział i całował mnie w ręce, a potem składał mi pokłony wołając "wybacz mi o pani". W tym samym momencie do domu weszła babcia i dziadek małego chłopca. Spojrzeli swojego syna jak na nienormalnego, a my się śmialiśmy z Davim. Dopiero po chwili "11" Barcelony ogarnęła, że robi z siebie błazna przed swoimi rodzicami.
-Dzień dobry- przywitałam się- Ja idę pod prysznic i się przebrać, a potem synku może zoo?- poinformowałam, a mały od razu się zgodził. Poszłam szybko na górę. Wzięłam prysznic, a potem ubrałam się w przygotowane ubrania. Część włosów związałam tylko u góry w luźnego koczka, a pozostałe rozpuściłam. Gotowa zeszłam na dół, a tam czekali na mnie już moi mężczyźni. Ubrani byli niemalże tak samo. Neymar miał tak jak ja żółty t-shirt ze Spongebob'em i Davi również. Coś tak czuję, że któryś mnie podglądał i stawiam na tego starszego. Do tego mieli obaj czarne spodenki i trampki. Oczywiście na głowach nie zabrakło fullcapów. Davi miał niebieskiego, a Ney czarnego.
-Czyżby mnie ktoś podglądał?- zapytałam wymownie i dźgnęłam mojego chłopaka w żebra. Davi chichotał, a Ney zajęczał.
-To tatuś, to tatuś- piszczał Daviś i pokazywał na niego palcem. Roześmialiśmy się wszyscy wesoło. Taka szczęśliwa rodzinka. Powiadomiliśmy rodziców Neya o tym, że wychodzimy i poszliśmy. W końcu doszliśmy do dużego zoo. Robiliśmy sobie dużo zdjęć, karmiliśmy zwierzątka. Świetnie się bawiliśmy. Zrobiłam nam we trójkę zdjęcie. Ney trzymał synka na rękach i mnie całował w policzek, a Davi w drugi. Podpisałam zdjęcie:
"Moi mężczyźni <3".
Piłkarz także dodał zdjęcie na portale społecznościowe, na którym karmię małpki z blondynem. Akurat się śmialiśmy. Zdjęcie wyszło po prostu boskie. Neymar dodał opis:
"Takie wycieczki to ja mogę mieć codziennie :) Kocham Was <3"
Potem poszliśmy jeszcze na wesołe miasteczko. Oczywiście nie szaleliśmy za bardzo, ponieważ byliśmy z małym dzieckiem, ale i tak świetnie się bawiliśmy. Wracaliśmy wieczorkiem do domu. Neymar posadził sobie zmęczonego malca na kark, a mnie trzymał za rękę. Szliśmy tak i niczym się nie przejmowaliśmy. Weszliśmy do domu. Davi pobiegł się jeszcze pobawić, a my usiedliśmy na kanapie.
-Neymar?
-Tak kochanie?- musiałam mu coś powiedzieć. Od dawna mnie to męczyło. Nie wiem czy to dobry pomysł, ale chyba lepiej go przedstawić.
-Co ty na to, żeby Davi zamieszkał w Barcelonie?- zapytałam na jednym tchu i chyba najszybciej jak tylko umiałam.
-Mówisz serio? Jak ty to sobie wyobrażasz?- zapytał niedowierzająco.
No to mamy 53 rozdział :) Jak wam się podoba? Liczę na Waszą aktywność w komentarzach :) Tym czasem jutro mamy mecz Polska-Niemcy. Uwielbiam Marco Reusa, Mario Goetze, Manuela Neuera, Marca... Ale jestem za Polską! Będziecie oglądać?
Jeszcze jedno :)
Życzę Wam wszystkiego, co najlepsze w nowym roku szkolnym, więcej kibicowania Barcelonie, dalszego czytania moich wypocin, nowych miłości, przyjaźni ale tylko tych prawdziwych, szczęścia, dostania się do wymarzonych szkół, powodzenia na olimpiadach/konkursach, jak najlepszych ocen i zdania wszystkich egzaminów celująco! Dziękuję Wam za wszystko kochani :) <3
piątek, 21 sierpnia 2015
52.Nie masz rodziny.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że zastaliśmy ją w dość nietypowej sytuacji. Oboje leżeli na trawie w ogrodzie Rafy. A raczej to on leżał, a ona siedziała na nim i namiętnie go całowała. Wtedy wszystko zrozumiałam. Dani oddawał każdy jej pocałunek. Widać było, że są w sobie zakochani. Właśnie Dani kochał Rafaellę, a ona chyba jego. Pocałowała go teraz. Może są razem. Neymar puścił moją rękę. Zerknęłam na niego i widziałam jaki jest zdenerwowany. Miarka się przebrała, gdy Daniel położył rękę na pośladku Rafy. Ney natychmiast do nich podbiegł i odciągnął ich od siebie. W jednej chwili jego ręka znalazła się na twarzy przyjaciela. Jednocześnie z siostrą piłkarza szybko odciągnęłyśmy swoich mężczyzn od siebie. Dani chciał się wytłumaczyć, ale brunet nie potrafił się uspokoić.
-Neymar Davi tu jest!- krzyknęłam. Dopiero wtedy Brazylijczyk zwrócił na mnie uwagę. Spojrzał na mnie i swojego syna tymi brązowymi i przerażonymi oczami. Podbiegł szybko do małego, ale ten uciekł do środka. Ney usiadł na trawie i schował twarz w dłonie. Podeszłam do niego i go przytuliłam.
-Później porozmawiasz o tym z Danim i Rafą, teraz musimy to wytłumaczyć Daviemu... On się ciebie przestraszył- powiedziałam łagodnie i wyciągnęłam do niego rękę, aby pomóc mu wstać. On popatrzył na mnie chyba nie dowierzając w to, co właśnie próbowałam mu przekazać. Złapał moją dłoń i chwilę potem stał już na przeciwko mnie. Po lewym policzku popłynęła łza, którą starłam kciukiem. Brazylijczyk wtulił się we mnie. Wiedziałam, że żałował. Znam go, aż za dobrze. Poszliśmy poszukać Davisia. Wołaliśmy go, ale nie chciał wyjść ze swojej kryjówki. Okazało się, że malec schował się w garderobie swojej cioci. Wtedy także usłyszeliśmy dźwięk zamykanych drzwi. Weszliśmy do pomieszczenia, gdzie chował się mały blondynek.
-Skarbie czemu się chowasz?- zapytałam i ukucnęłam przy nim. To samo uczynił jego tatuś.
-Bo tata krzyczał i uderzył wujka Daniego, a wujek jest super i tata też tak mówił, a przecież się nie bije swojego brata bo tata mówił, że wujek to jego brat- wyjaśnił swoim dziecięcym głosem, który nic jeszcze nie rozumiał.
-Synku, tatuś się trochę zdenerwował- próbował się tłumaczyć.
-Przecież wujek tylko całował ciocię! Ty też całujesz mamę i jakoś wujek cię nie bije ani nie krzyczy- uśmiechnęłam się na słowo "mama", ale wiedziałam, że przed nami ciężka rozmowa z malcem. No bo niby jak to wytłumaczyć małemu dziecku?
-Davi...- zaczął mój chłopak i zaraz przeczesał ręką włosy i wypuścił głośno powietrze- Wujek może skrzywdzić ciocię- próbował jakoś z tego wybrnąć.
-Ale zawsze mówiłeś, że wujek jest super i jest dobry i mama też tak mówiła i babcia i dziadek i Leo i...- w tym momencie byłam zmuszona przerwać tą wyliczankę, ponieważ wiedziałam, że Neymara to najzwyczajniej w świecie boli, ale także denerwuje. Nie chciałam, aby wybuchł przy dziecku. Chciał dobrze, to pewne, ale to się mu dzisiaj nie udało.
-Wujek jest super i tata go na pewno przeprosi i pojedziemy z ciocią i wujkiem w jakieś fajne miejsce, które tylko ty wybierzesz. Co ty na to?- zapytałam uśmiechnięta. Daviś od razu się rozpromienił.
-Obiecujecie?- zapytał blondyn, patrząc na nas.
-Obiecujemy- powiedziała Rafa, która ukucnęła obok nas.
-A ty mamo i tato?- dopytywał.
-Obiecujemy- powiedzieliśmy jednocześnie. Mały wpadł mi i Neymarowi w ramiona, a potem Rafie. Wysłaliśmy Daviego po dinozaura, którego zostawił w ogrodzie, ponieważ chcieliśmy się już zbierać. Wystarczyło, żeby tylko wyszedł, a Ney od razu zaatakował swoją siostrę.
-Co ty sobie myślisz? Że co, że on cię kocha? No błagam cię- zaśmiał się sztucznie- Nie sądziłem, że jesteś taka głupia, żeby się z nim związać- krzyczał. Chciałam go jakoś uspokoić, ale gdy otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, on mi na to nie pozwolił- Nic nie mów!- warknął.
-Sugerujesz, że nie można mnie kochać?- zapytała już i tak zapłakana Beckran.
-On ciebie na pewno nie może kochać- wrzasnął.
-A to z jakiego powodu?- zapytała zdeterminowana i bardzo zraniona.
-Bo on nie wie co to znaczy... Nie wiem jak mogłaś mu zaufać i tak po prostu zgodzić się na związek- nadal krzyczał i wymachiwał rękami. Był wściekły.
-Nie jestem z nim w związku- wyszeptała, ledwo słyszalnie.
-Co? I jeszcze się puszczasz!- tego było za wiele, ale nie mogłam nic zrobić. Rafa płakała, a mnie bolał ten widok- A on co? Uciekł jak pieprzony tchórz!- wrzeszczał.
-Zamknij się Davi tu idzie idioto!- tym razem to ja podniosłam głos. Miałam go dość w tym momencie. Traktował swoją własną siostrę jak śmiecia, pobił przyjaciela, którego traktował jak brata i wystraszył własne dziecko. Zmierzył mnie tylko nienawistnym spojrzeniem i zwrócił się do Rafy, głosem pełnym nienawiści:
-Jeszcze wrócimy do tej rozmowy. Na pożegnanie przytuliłam przyjaciółkę i obiecałam, że z nim porozmawiam. Nienawidziłam, gdy ona płakała. To jest tak dobra i niesamowita osoba, że za nic w świecie na to nie zasłużyła. Wyszliśmy z domu Rafy nic nie mówiąc. W czasie drogi także panowała cisza. Davi usnął na rękach swojego taty. Myślałam cały czas o tej sytuacji. Dobrze wiedziała, że Ney jest na mnie zły, ale co mogłam zrobić. Nie miałam zamiaru go przepraszać bo nie miała za co. To on powinien błagać o przebaczenie Rafę i Daniela. Oboje są dorośli i wiedzą co robią. W domu rodziców Neymara nikogo nie było. Na stole leżała kartka.
"Wyszliśmy do znajomych. Będziemy wieczorem :) Mama i tata :)"
Neymar poszedł położyć Daviego do łóżka na górze w sypialni, a ja wyszłam do ogrodu. Po chwili usłyszałam czyjeś kroki. Nie musiałam się nawet odwracać, żeby wiedzieć, że to mój facet.
-Możesz mi powiedzieć co ty sobie wyobrażasz?- zaczął ze złością w głosie. To nie wróżyło nic dobrego. Rozumiem, że jest zdenerwowany, zaskoczony całą sytuacją, ale nie może się tak zachowywać.
-O co ci chodzi?- zapytałam.
-Pojedziemy z wujkiem i ciocią, gdzie będziesz chciał- parodiował mnie. Było mi smutno, ale może to ja popełniłam błąd. Może nie powinnam tego mówić. To za wcześnie.
-Przepraszam, po prostu chciałam jakoś uspokoić Daviego, a poza tym myślę, że nie powinieneś tak reagować- wyjaśniłam.
-Ty lepiej już nie myśl i nic nie mów- syknął. Miałam łzy w oczach, ale on nie mógł tego zobaczyć. Siedziałam odwrócona do niego plecami. Bałam się odwrócić i zobaczyć jego zranione i przepełnione złością oczy. Nie lubiłam go takiego. Chciałam mojego, starego i dobrego Neya.
-To twój przyjaciel, brat, a Rafa to twoja siostra. Dlaczego nie chciałeś jej wysłuchać? Po co tak na nią krzyczałeś? Nie widziałeś jak ją to bolało, jak płakała? Nie widziałeś tego smutku w oczach Daniego? Oni są dorośli i wiedzą, co robią. Nie mają po 10 lat- mówiłam to, ale tym razem patrzyłam mu w oczy. Czekałam na jego odpowiedź. Nie wiedziałam, czego mam się spodziewać.
-On nie jest już moim przyjacielem- wysyczał przez zaciśnięte zęby.
-Nie rozumiem cię, przecież oni się tylko całowali- wstałam ze swojego miejsca i podniosła głos, ale nie krzyczałam.
-Tylko?! On ją posuwa, a nie!- darł się.
-Aha... Czyli, jeśli ja idę z tobą do łóżka to mnie posuwasz, tak?- zapytałam cały czas ze łzami w oczach. Starałam się nie płakać, ale pojedyncza łza wypłynęła z mojego oka, a potem druga.
-To nie tak, dobrze o tym wiesz- ani na trochę nie spuścił z tonu. Wolał krzyczeć na wszystkich.
-Nie wiem, wytłumacz mi to- poprosiłam.
-I nie zrozumiesz bo nie masz siostry czy brata, matka się tobą nie interesuje, a tak naprawdę nie masz rodziny- wykrzyczał mi prosto w twarz. W tym momencie nie zwracałam uwagi na nic. Po prostu płakałam.
-Myślałam, że ty jesteś moją rodziną- wyszeptałam i wbiegłam do domu cała zapłakana. Neymar chciał mnie jeszcze zatrzymać, ale szybko wyrwałam swoją rękę z jego uścisku. Chwyciłam tylko buty, które założyłam za bramą. Nie obchodzili mnie ludzie, którzy się na mnie dziwnie patrzyli. Włóczyłam się po mieście i nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. A miała być sielanka. Nikt nie mówił, że tak będzie idiotko. Zabolały mnie jego słowa. Zdążyło się już nieźle ściemnić, kiedy zapytałam o nazwę jednej z trzech ulic, którą pamiętałam. Młody chłopak szybko wytłumaczył mi jak tam dojść. Po chwili, nadal zapłakana zapukałam do drzwi przyjaciela. Czekałam chwilę, aż drzwi się otworzyły. Ujrzałam w progu chłopaka z podbitym okiem i spuchniętą wargą. Nieźle oberwał. On nie czekając na nic, wciągnął mnie do środka swojego domu. Wtuliłam się w Daniego i zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Dani zrobił mi herbatę i tosty. Powiedziałam mu o naszej kłótni z Neymarem. Sam był już na niego zły. Mimo wszystko mnie wysłuchał.
-A tak w ogóle to kiedy wyszłaś z domu?- zapytał znienacka.
-Nawet nie wiem, wzięłam tylko buty i wybiegłam, ale to było jakieś 20 minut po wyjściu od Rafy- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Jest już 21, a od Rafy wyszliście o 16- powiedział.
-Skąd wiesz?- zadałam mu pytanie.
-Rozmawiałem z nią przez telefon- wyjaśnił i posmutniał- Co ty robiłaś przez prawie 5 godzin w obcym mieście?- zapytał zszokowany.
-Włóczyłam się bez sensu po mieście- stwierdziłam i wzruszyłam ramionami-Jak się trzymasz?- zapytałam.
-Beznadziejnie... Rafa mnie wyrzuciła z domu, Neymar dał mi w pysk, przeze mnie się z nim pokłóciłaś, a ja nadal z nią nie jestem- powiedział smutno.
-To nie twoja wina... Zakochałeś się bo ta dziewczyna, o której nam mówiłeś to była Rafa, prawda?- zapewniłam go. Taka była prawda. To nie była jego wina. Mieli prawo do szczęścia.
-Tak, to ją kocham, ale nie powiedziałem jej tego- wyznał.
-Co? Dlaczego? A ten pocałunek? Przecież to niej wyjechałeś z wakacji- zadawałam pytania zszokowana.
-Do niej bo chciałem spędzić z nią trochę więcej czasu... Nie powiedziałem jej, co czuję bo bałem się jej reakcji, a poza tym domyślałem się jak zareaguje Ney... Zanim przyszliście goniłem ją po domu, wybiegła na ogród, złapałem ją za rękę i jakoś tak oboje się przewróciliśmy... Leżałem na niej, ona powiedziała, że jestem ciężki, trochę się z nią podroczyłem, a potem zamieniłem nas pozycjami, tak, że to ona na mnie leżała. Nie wiedziałem, gdzie mam podziać wzrok... Na jej ustach czy w oczach i wtedy ona mnie pocałowała... To był najlepszy pocałunek w moim życiu- wyznał. Rozmawialiśmy jeszcze trochę, dopóki nie postanowiłam się zbierać do wyjścia.
-Wracasz do domu?- zapytał troskliwie.
-Nie- uśmiechnęłam się blado- Zajrzę do Rafy, zobaczę co u niej, mówiłeś, że nie odbiera telefonu- powiedziałam. On podszedł do mnie i przytulił się. Odwzajemniłam uścisk.
-Może pojadę z tobą?- zapytał.
-Myślę, że musisz dać Rafci czas na przemyślenie tego wszystkiego- wyznałam. On pokiwał głową.
-Masz rację, ale wezwę ci taksówkę, nie będziesz się po nocy włóczyć w nieznanym mieście- zakomunikował.
-Dani ja nawet nie mam kasy na taksówkę- poinformowałam go załamana moją bezmyślnością.
-O to się nie martw- rzucił i już dzwonił po auto, które miało mnie bezpiecznie dowieść do przyjaciółki. Cały czas myślałam o Neymarze. Bardzo mnie kochał, ale jego słowa zraniły mnie tak mocno... Nie było chwili, żebym o nim nie myślała. Zastanawiałam się co robi, jak się teraz czuje, jak radzi sobie z Davim, co mu powiedział, co powiedział rodzicom, czy nadal jest zły. Nie potrafiłam skupić się na niczym innym. W końcu pożegnałam się z piłkarzem, który wcześniej wręczył mi pieniądze. Dał mi też swoją bluzę, ponieważ było już zimno. Była jeszcze większa, niż bluzy Neymara, ale nie miałam niczego innego. Zmuszona byłam je przyjąć, ponieważ nie miałam innego wyjścia. Wsiadłam do samochodu i podałam adres kierowcy. Po dziesięciu, może piętnastu minutach byłam już pod domem mojej kumpeli. Zapukałam do drzwi i oparłam się o ścianę. Duże, ciemnobrązowe drzwi się otworzyły, a właścicielka ukazała mi się w fatalnym stanie. Miała rozmazany makijaż, czerwone oczy i nos, chusteczkę w ręce i brudną bluzkę od tuszu. Obydwie wpadłyśmy sobie w ramiona i zaczęłyśmy jeszcze bardziej płakać. Chyba tego było mi tak naprawdę potrzeba. Potrzebowałam się porządnie wypłakać. Zamknęłyśmy drzwi i nadal płakałyśmy. Usiadłyśmy w salonie na kanapie. To co tam zobaczyłam to był istny armagedon. Na stole leżało pełno zużytych chusteczek, wino, pizza jeszcze nietknięta, rozlana kawa, zalany zeszyt z projektami jakiś ubrań, połamane ołówki, koc na kanapie, pod stolikiem trampki Rafci. Płakałyśmy tak jeszcze długo. Opowiedziałam jej o wszystkim. Ona mnie pocieszała, a ja próbowałam ją.
-Wiesz co jest najgorsze?- zapytała Rafa, popijając wino prosto z butelki, które piłyśmy we dwie. Popatrzyłam na nią, aby kontynuowała- Że ja go kocham- powiedziała i się rozpłakała jeszcze bardziej.
-Powiedz mu o tym... Zraniłaś go tym, że go dzisiaj wyrzuciłaś- stwierdziłam i także upiłam trochę wina.
-Wyrzuciłam go bo nie chciałam, żeby Neymar mu coś zrobił- wyznała. Rozmawiałyśmy jeszcze długo. W końcu włączyłyśmy jakieś romansidło, poszłyśmy po lody, które jadłyśmy z pudełka i po więcej wina. Zrobiłyśmy zdjęcie na Instagrama, gdzie widać koc, którym jesteśmy przykryte razem, nasze lody, wino i chusteczki obok nas oraz nasze złączone dłonie. Rafa podpisała zdjęcie:
"Najlepsza przyjaciółka. Kocham cię <3".
*Perspektywa Neymara*
Szukałem jej po całym mieście. Martwiłem się o nią. Jestem skończonym idiotą. Niepotrzebnie jej to powiedziałem. Przecież nawet tak nie myślę. Cały czas mam w głowie jej słowa "Myślałam, że ty jesteś moja rodziną". Te słowa nie dają mi spokoju. Znowu spieprzyłem wszystko między nami. Kolejny raz pokazałem, że nie nadaję się do związku. Jak mogłem ją tak zranić? Przecież tylko ja kocham. Jest dla mnie wszystkim, co najważniejsze. Oddałbym za nią życie. Po co mi to było? Powinienem rozdzielić problemy związane z Rafą, a życie z osobą, która jest dla mnie wszystkim. Nie zrobiłem tego. Jeszcze opieprzyłem ją o ten pomysł z wyjazdem. Jasne, że nie chcę tam z nimi jechać, ale Mari chciała tylko uspokoić Daviego. Powinienem być jej wdzięczny, a tymczasem zraniłem ją najbardziej jak tylko mogłem. Co ja zrobię nawet gdy ją znajdę? Zwykłe przepraszam nie wystarczy. Nie tym razem. Jednak chciałbym wiedzieć, że jest bezpieczna. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś się jej stało. Postanowiłem pójść do Daniego. Nie chciałem się z nim widzieć, ale może tam jest Marika. Muszę to sprawdzić bo inaczej zwariuję. Zadzwoniłem dzwonkiem. Drzwi otworzył mi mój przyjaciel. Były przyjaciel. Albo i nie. Co ja mam teraz o nim myśleć? Mimo wszystko zabolał mnie jego widok. Widać było, że go obudziłem. Miał pod okiem wielkie limo i spuchniętą wargę. W sumie ja też nie wyglądałem za dobrze.
-Hej- powiedziałem nieśmiało- Jest może u ciebie Mari?- zapytałem z nadzieją, że tam ją znajdę.
-Nie ma- odpowiedział. Mógł nic nie mówić, tylko zamknąć mi drzwi przed oczami. Nie zrobił tego- Była u mnie, ale zamówiłem jej taksówkę i pojechała do Rafy- dodał. Pokiwałem smutny głową na znak, że rozumiem. Dziwnie się czułem w towarzystwie Daniela. Zawsze, gdy się kłóciliśmy, godziliśmy się następnego dnia albo jeszcze szybciej- Neymar, możemy pogadać?- zapytał. Znowu to on wyciągnął do mnie pierwszy rękę. Nie to, że ja tego nie robię bo częściej to ja go przepraszałem. Brakowało mi go.
-Dani... Nie dzisiaj, muszę ochłonąć, przemyśleć to wszystko, uspokoić się ok?- wytłumaczyłem.
-Jasne, ale przeproś jutro Marikę... Nie jedź tam dzisiaj- udzielił mi rady.
-Dlaczego?- zapytałem ciekawy.
-Są pijane, wrzuciły najpierw zdjęcie na Insta, a potem drugie i filmik... Zobacz sobie sam- powiedział.
-Ok, dzięki- podziękowałem i skierowałem się do domu. Czyli upiła się przeze mnie. Jestem idiotą, kretynem... Nie ma nawet na to słów. Wróciłem do domu, a tam czekali na jakiekolwiek informacje o Marice moi rodzice. Powiedziałem, że jest u Rafy. Oczywiście nie poinformowałem ich dlaczego. Powiedziałem tylko, że się pokłóciliśmy, a ja powiedziałem kilka słów za dużo. Wstydziłem się swojego zachowania. Poszedłem na górę i opadłem bezwładnie na łóżko. Włączyłem Instagrama i ujrzałem ich zdjęcia. Jedno z lodami, kocem i chusteczkami i ich ręce złączone. Drugie jak piją wino z butelki. Trzecie jak oglądają jakiś film. I filmik. Śpiewały piosenkę "Jebać miłość". W sumie to śpiewały tylko refren.
"Jebać miłość, jebać miłość, jebać miłość i naprawdę umieć wytrwać w tym".
Chciałem już wyłączyć aplikację, gdy na koncie Rafy pojawiło się kolejne zdjęcie. Leżały razem, całe zapłakane. Poczułem na policzku słoną ciecz. Dwie najbliższe mi osoby płakały przeze mnie. Nie mogłem tego znieść. Zrobiłem sobie zdjęcie i podpisałem
"Przepraszam Was. Zawsze przy mnie byli, a ja ich zraniłem. Jak widać nie jestem taki wspaniały... Przepraszam. Wróć i poskładaj mnie i mój świat w całość. Kocham Was".
Wiem, że wszyscy to zobaczą. Mam to gdzieś. Teraz muszę wszystko naprawić. Zrozumiałem dopiero teraz coś, co powinienem zrozumieć, gdy tylko zobaczyłem Rafę i Daniego.
No to mamy 52 rozdział :) Namieszałam co nie? XD Nawet tego nie planowałam, ale co tam. Mam nadzieję, że Wam się podoba :) Piszcie opinie w komach :)
-Neymar Davi tu jest!- krzyknęłam. Dopiero wtedy Brazylijczyk zwrócił na mnie uwagę. Spojrzał na mnie i swojego syna tymi brązowymi i przerażonymi oczami. Podbiegł szybko do małego, ale ten uciekł do środka. Ney usiadł na trawie i schował twarz w dłonie. Podeszłam do niego i go przytuliłam.
-Później porozmawiasz o tym z Danim i Rafą, teraz musimy to wytłumaczyć Daviemu... On się ciebie przestraszył- powiedziałam łagodnie i wyciągnęłam do niego rękę, aby pomóc mu wstać. On popatrzył na mnie chyba nie dowierzając w to, co właśnie próbowałam mu przekazać. Złapał moją dłoń i chwilę potem stał już na przeciwko mnie. Po lewym policzku popłynęła łza, którą starłam kciukiem. Brazylijczyk wtulił się we mnie. Wiedziałam, że żałował. Znam go, aż za dobrze. Poszliśmy poszukać Davisia. Wołaliśmy go, ale nie chciał wyjść ze swojej kryjówki. Okazało się, że malec schował się w garderobie swojej cioci. Wtedy także usłyszeliśmy dźwięk zamykanych drzwi. Weszliśmy do pomieszczenia, gdzie chował się mały blondynek.
-Skarbie czemu się chowasz?- zapytałam i ukucnęłam przy nim. To samo uczynił jego tatuś.
-Bo tata krzyczał i uderzył wujka Daniego, a wujek jest super i tata też tak mówił, a przecież się nie bije swojego brata bo tata mówił, że wujek to jego brat- wyjaśnił swoim dziecięcym głosem, który nic jeszcze nie rozumiał.
-Synku, tatuś się trochę zdenerwował- próbował się tłumaczyć.
-Przecież wujek tylko całował ciocię! Ty też całujesz mamę i jakoś wujek cię nie bije ani nie krzyczy- uśmiechnęłam się na słowo "mama", ale wiedziałam, że przed nami ciężka rozmowa z malcem. No bo niby jak to wytłumaczyć małemu dziecku?
-Davi...- zaczął mój chłopak i zaraz przeczesał ręką włosy i wypuścił głośno powietrze- Wujek może skrzywdzić ciocię- próbował jakoś z tego wybrnąć.
-Ale zawsze mówiłeś, że wujek jest super i jest dobry i mama też tak mówiła i babcia i dziadek i Leo i...- w tym momencie byłam zmuszona przerwać tą wyliczankę, ponieważ wiedziałam, że Neymara to najzwyczajniej w świecie boli, ale także denerwuje. Nie chciałam, aby wybuchł przy dziecku. Chciał dobrze, to pewne, ale to się mu dzisiaj nie udało.
-Wujek jest super i tata go na pewno przeprosi i pojedziemy z ciocią i wujkiem w jakieś fajne miejsce, które tylko ty wybierzesz. Co ty na to?- zapytałam uśmiechnięta. Daviś od razu się rozpromienił.
-Obiecujecie?- zapytał blondyn, patrząc na nas.
-Obiecujemy- powiedziała Rafa, która ukucnęła obok nas.
-A ty mamo i tato?- dopytywał.
-Obiecujemy- powiedzieliśmy jednocześnie. Mały wpadł mi i Neymarowi w ramiona, a potem Rafie. Wysłaliśmy Daviego po dinozaura, którego zostawił w ogrodzie, ponieważ chcieliśmy się już zbierać. Wystarczyło, żeby tylko wyszedł, a Ney od razu zaatakował swoją siostrę.
-Co ty sobie myślisz? Że co, że on cię kocha? No błagam cię- zaśmiał się sztucznie- Nie sądziłem, że jesteś taka głupia, żeby się z nim związać- krzyczał. Chciałam go jakoś uspokoić, ale gdy otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, on mi na to nie pozwolił- Nic nie mów!- warknął.
-Sugerujesz, że nie można mnie kochać?- zapytała już i tak zapłakana Beckran.
-On ciebie na pewno nie może kochać- wrzasnął.
-A to z jakiego powodu?- zapytała zdeterminowana i bardzo zraniona.
-Bo on nie wie co to znaczy... Nie wiem jak mogłaś mu zaufać i tak po prostu zgodzić się na związek- nadal krzyczał i wymachiwał rękami. Był wściekły.
-Nie jestem z nim w związku- wyszeptała, ledwo słyszalnie.
-Co? I jeszcze się puszczasz!- tego było za wiele, ale nie mogłam nic zrobić. Rafa płakała, a mnie bolał ten widok- A on co? Uciekł jak pieprzony tchórz!- wrzeszczał.
-Zamknij się Davi tu idzie idioto!- tym razem to ja podniosłam głos. Miałam go dość w tym momencie. Traktował swoją własną siostrę jak śmiecia, pobił przyjaciela, którego traktował jak brata i wystraszył własne dziecko. Zmierzył mnie tylko nienawistnym spojrzeniem i zwrócił się do Rafy, głosem pełnym nienawiści:
-Jeszcze wrócimy do tej rozmowy. Na pożegnanie przytuliłam przyjaciółkę i obiecałam, że z nim porozmawiam. Nienawidziłam, gdy ona płakała. To jest tak dobra i niesamowita osoba, że za nic w świecie na to nie zasłużyła. Wyszliśmy z domu Rafy nic nie mówiąc. W czasie drogi także panowała cisza. Davi usnął na rękach swojego taty. Myślałam cały czas o tej sytuacji. Dobrze wiedziała, że Ney jest na mnie zły, ale co mogłam zrobić. Nie miałam zamiaru go przepraszać bo nie miała za co. To on powinien błagać o przebaczenie Rafę i Daniela. Oboje są dorośli i wiedzą co robią. W domu rodziców Neymara nikogo nie było. Na stole leżała kartka.
"Wyszliśmy do znajomych. Będziemy wieczorem :) Mama i tata :)"
Neymar poszedł położyć Daviego do łóżka na górze w sypialni, a ja wyszłam do ogrodu. Po chwili usłyszałam czyjeś kroki. Nie musiałam się nawet odwracać, żeby wiedzieć, że to mój facet.
-Możesz mi powiedzieć co ty sobie wyobrażasz?- zaczął ze złością w głosie. To nie wróżyło nic dobrego. Rozumiem, że jest zdenerwowany, zaskoczony całą sytuacją, ale nie może się tak zachowywać.
-O co ci chodzi?- zapytałam.
-Pojedziemy z wujkiem i ciocią, gdzie będziesz chciał- parodiował mnie. Było mi smutno, ale może to ja popełniłam błąd. Może nie powinnam tego mówić. To za wcześnie.
-Przepraszam, po prostu chciałam jakoś uspokoić Daviego, a poza tym myślę, że nie powinieneś tak reagować- wyjaśniłam.
-Ty lepiej już nie myśl i nic nie mów- syknął. Miałam łzy w oczach, ale on nie mógł tego zobaczyć. Siedziałam odwrócona do niego plecami. Bałam się odwrócić i zobaczyć jego zranione i przepełnione złością oczy. Nie lubiłam go takiego. Chciałam mojego, starego i dobrego Neya.
-To twój przyjaciel, brat, a Rafa to twoja siostra. Dlaczego nie chciałeś jej wysłuchać? Po co tak na nią krzyczałeś? Nie widziałeś jak ją to bolało, jak płakała? Nie widziałeś tego smutku w oczach Daniego? Oni są dorośli i wiedzą, co robią. Nie mają po 10 lat- mówiłam to, ale tym razem patrzyłam mu w oczy. Czekałam na jego odpowiedź. Nie wiedziałam, czego mam się spodziewać.
-On nie jest już moim przyjacielem- wysyczał przez zaciśnięte zęby.
-Nie rozumiem cię, przecież oni się tylko całowali- wstałam ze swojego miejsca i podniosła głos, ale nie krzyczałam.
-Tylko?! On ją posuwa, a nie!- darł się.
-Aha... Czyli, jeśli ja idę z tobą do łóżka to mnie posuwasz, tak?- zapytałam cały czas ze łzami w oczach. Starałam się nie płakać, ale pojedyncza łza wypłynęła z mojego oka, a potem druga.
-To nie tak, dobrze o tym wiesz- ani na trochę nie spuścił z tonu. Wolał krzyczeć na wszystkich.
-Nie wiem, wytłumacz mi to- poprosiłam.
-I nie zrozumiesz bo nie masz siostry czy brata, matka się tobą nie interesuje, a tak naprawdę nie masz rodziny- wykrzyczał mi prosto w twarz. W tym momencie nie zwracałam uwagi na nic. Po prostu płakałam.
-Myślałam, że ty jesteś moją rodziną- wyszeptałam i wbiegłam do domu cała zapłakana. Neymar chciał mnie jeszcze zatrzymać, ale szybko wyrwałam swoją rękę z jego uścisku. Chwyciłam tylko buty, które założyłam za bramą. Nie obchodzili mnie ludzie, którzy się na mnie dziwnie patrzyli. Włóczyłam się po mieście i nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. A miała być sielanka. Nikt nie mówił, że tak będzie idiotko. Zabolały mnie jego słowa. Zdążyło się już nieźle ściemnić, kiedy zapytałam o nazwę jednej z trzech ulic, którą pamiętałam. Młody chłopak szybko wytłumaczył mi jak tam dojść. Po chwili, nadal zapłakana zapukałam do drzwi przyjaciela. Czekałam chwilę, aż drzwi się otworzyły. Ujrzałam w progu chłopaka z podbitym okiem i spuchniętą wargą. Nieźle oberwał. On nie czekając na nic, wciągnął mnie do środka swojego domu. Wtuliłam się w Daniego i zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Dani zrobił mi herbatę i tosty. Powiedziałam mu o naszej kłótni z Neymarem. Sam był już na niego zły. Mimo wszystko mnie wysłuchał.
-A tak w ogóle to kiedy wyszłaś z domu?- zapytał znienacka.
-Nawet nie wiem, wzięłam tylko buty i wybiegłam, ale to było jakieś 20 minut po wyjściu od Rafy- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Jest już 21, a od Rafy wyszliście o 16- powiedział.
-Skąd wiesz?- zadałam mu pytanie.
-Rozmawiałem z nią przez telefon- wyjaśnił i posmutniał- Co ty robiłaś przez prawie 5 godzin w obcym mieście?- zapytał zszokowany.
-Włóczyłam się bez sensu po mieście- stwierdziłam i wzruszyłam ramionami-Jak się trzymasz?- zapytałam.
-Beznadziejnie... Rafa mnie wyrzuciła z domu, Neymar dał mi w pysk, przeze mnie się z nim pokłóciłaś, a ja nadal z nią nie jestem- powiedział smutno.
-To nie twoja wina... Zakochałeś się bo ta dziewczyna, o której nam mówiłeś to była Rafa, prawda?- zapewniłam go. Taka była prawda. To nie była jego wina. Mieli prawo do szczęścia.
-Tak, to ją kocham, ale nie powiedziałem jej tego- wyznał.
-Co? Dlaczego? A ten pocałunek? Przecież to niej wyjechałeś z wakacji- zadawałam pytania zszokowana.
-Do niej bo chciałem spędzić z nią trochę więcej czasu... Nie powiedziałem jej, co czuję bo bałem się jej reakcji, a poza tym domyślałem się jak zareaguje Ney... Zanim przyszliście goniłem ją po domu, wybiegła na ogród, złapałem ją za rękę i jakoś tak oboje się przewróciliśmy... Leżałem na niej, ona powiedziała, że jestem ciężki, trochę się z nią podroczyłem, a potem zamieniłem nas pozycjami, tak, że to ona na mnie leżała. Nie wiedziałem, gdzie mam podziać wzrok... Na jej ustach czy w oczach i wtedy ona mnie pocałowała... To był najlepszy pocałunek w moim życiu- wyznał. Rozmawialiśmy jeszcze trochę, dopóki nie postanowiłam się zbierać do wyjścia.
-Wracasz do domu?- zapytał troskliwie.
-Nie- uśmiechnęłam się blado- Zajrzę do Rafy, zobaczę co u niej, mówiłeś, że nie odbiera telefonu- powiedziałam. On podszedł do mnie i przytulił się. Odwzajemniłam uścisk.
-Może pojadę z tobą?- zapytał.
-Myślę, że musisz dać Rafci czas na przemyślenie tego wszystkiego- wyznałam. On pokiwał głową.
-Masz rację, ale wezwę ci taksówkę, nie będziesz się po nocy włóczyć w nieznanym mieście- zakomunikował.
-Dani ja nawet nie mam kasy na taksówkę- poinformowałam go załamana moją bezmyślnością.
-O to się nie martw- rzucił i już dzwonił po auto, które miało mnie bezpiecznie dowieść do przyjaciółki. Cały czas myślałam o Neymarze. Bardzo mnie kochał, ale jego słowa zraniły mnie tak mocno... Nie było chwili, żebym o nim nie myślała. Zastanawiałam się co robi, jak się teraz czuje, jak radzi sobie z Davim, co mu powiedział, co powiedział rodzicom, czy nadal jest zły. Nie potrafiłam skupić się na niczym innym. W końcu pożegnałam się z piłkarzem, który wcześniej wręczył mi pieniądze. Dał mi też swoją bluzę, ponieważ było już zimno. Była jeszcze większa, niż bluzy Neymara, ale nie miałam niczego innego. Zmuszona byłam je przyjąć, ponieważ nie miałam innego wyjścia. Wsiadłam do samochodu i podałam adres kierowcy. Po dziesięciu, może piętnastu minutach byłam już pod domem mojej kumpeli. Zapukałam do drzwi i oparłam się o ścianę. Duże, ciemnobrązowe drzwi się otworzyły, a właścicielka ukazała mi się w fatalnym stanie. Miała rozmazany makijaż, czerwone oczy i nos, chusteczkę w ręce i brudną bluzkę od tuszu. Obydwie wpadłyśmy sobie w ramiona i zaczęłyśmy jeszcze bardziej płakać. Chyba tego było mi tak naprawdę potrzeba. Potrzebowałam się porządnie wypłakać. Zamknęłyśmy drzwi i nadal płakałyśmy. Usiadłyśmy w salonie na kanapie. To co tam zobaczyłam to był istny armagedon. Na stole leżało pełno zużytych chusteczek, wino, pizza jeszcze nietknięta, rozlana kawa, zalany zeszyt z projektami jakiś ubrań, połamane ołówki, koc na kanapie, pod stolikiem trampki Rafci. Płakałyśmy tak jeszcze długo. Opowiedziałam jej o wszystkim. Ona mnie pocieszała, a ja próbowałam ją.
-Wiesz co jest najgorsze?- zapytała Rafa, popijając wino prosto z butelki, które piłyśmy we dwie. Popatrzyłam na nią, aby kontynuowała- Że ja go kocham- powiedziała i się rozpłakała jeszcze bardziej.
-Powiedz mu o tym... Zraniłaś go tym, że go dzisiaj wyrzuciłaś- stwierdziłam i także upiłam trochę wina.
-Wyrzuciłam go bo nie chciałam, żeby Neymar mu coś zrobił- wyznała. Rozmawiałyśmy jeszcze długo. W końcu włączyłyśmy jakieś romansidło, poszłyśmy po lody, które jadłyśmy z pudełka i po więcej wina. Zrobiłyśmy zdjęcie na Instagrama, gdzie widać koc, którym jesteśmy przykryte razem, nasze lody, wino i chusteczki obok nas oraz nasze złączone dłonie. Rafa podpisała zdjęcie:
"Najlepsza przyjaciółka. Kocham cię <3".
*Perspektywa Neymara*
Szukałem jej po całym mieście. Martwiłem się o nią. Jestem skończonym idiotą. Niepotrzebnie jej to powiedziałem. Przecież nawet tak nie myślę. Cały czas mam w głowie jej słowa "Myślałam, że ty jesteś moja rodziną". Te słowa nie dają mi spokoju. Znowu spieprzyłem wszystko między nami. Kolejny raz pokazałem, że nie nadaję się do związku. Jak mogłem ją tak zranić? Przecież tylko ja kocham. Jest dla mnie wszystkim, co najważniejsze. Oddałbym za nią życie. Po co mi to było? Powinienem rozdzielić problemy związane z Rafą, a życie z osobą, która jest dla mnie wszystkim. Nie zrobiłem tego. Jeszcze opieprzyłem ją o ten pomysł z wyjazdem. Jasne, że nie chcę tam z nimi jechać, ale Mari chciała tylko uspokoić Daviego. Powinienem być jej wdzięczny, a tymczasem zraniłem ją najbardziej jak tylko mogłem. Co ja zrobię nawet gdy ją znajdę? Zwykłe przepraszam nie wystarczy. Nie tym razem. Jednak chciałbym wiedzieć, że jest bezpieczna. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś się jej stało. Postanowiłem pójść do Daniego. Nie chciałem się z nim widzieć, ale może tam jest Marika. Muszę to sprawdzić bo inaczej zwariuję. Zadzwoniłem dzwonkiem. Drzwi otworzył mi mój przyjaciel. Były przyjaciel. Albo i nie. Co ja mam teraz o nim myśleć? Mimo wszystko zabolał mnie jego widok. Widać było, że go obudziłem. Miał pod okiem wielkie limo i spuchniętą wargę. W sumie ja też nie wyglądałem za dobrze.
-Hej- powiedziałem nieśmiało- Jest może u ciebie Mari?- zapytałem z nadzieją, że tam ją znajdę.
-Nie ma- odpowiedział. Mógł nic nie mówić, tylko zamknąć mi drzwi przed oczami. Nie zrobił tego- Była u mnie, ale zamówiłem jej taksówkę i pojechała do Rafy- dodał. Pokiwałem smutny głową na znak, że rozumiem. Dziwnie się czułem w towarzystwie Daniela. Zawsze, gdy się kłóciliśmy, godziliśmy się następnego dnia albo jeszcze szybciej- Neymar, możemy pogadać?- zapytał. Znowu to on wyciągnął do mnie pierwszy rękę. Nie to, że ja tego nie robię bo częściej to ja go przepraszałem. Brakowało mi go.
-Dani... Nie dzisiaj, muszę ochłonąć, przemyśleć to wszystko, uspokoić się ok?- wytłumaczyłem.
-Jasne, ale przeproś jutro Marikę... Nie jedź tam dzisiaj- udzielił mi rady.
-Dlaczego?- zapytałem ciekawy.
-Są pijane, wrzuciły najpierw zdjęcie na Insta, a potem drugie i filmik... Zobacz sobie sam- powiedział.
-Ok, dzięki- podziękowałem i skierowałem się do domu. Czyli upiła się przeze mnie. Jestem idiotą, kretynem... Nie ma nawet na to słów. Wróciłem do domu, a tam czekali na jakiekolwiek informacje o Marice moi rodzice. Powiedziałem, że jest u Rafy. Oczywiście nie poinformowałem ich dlaczego. Powiedziałem tylko, że się pokłóciliśmy, a ja powiedziałem kilka słów za dużo. Wstydziłem się swojego zachowania. Poszedłem na górę i opadłem bezwładnie na łóżko. Włączyłem Instagrama i ujrzałem ich zdjęcia. Jedno z lodami, kocem i chusteczkami i ich ręce złączone. Drugie jak piją wino z butelki. Trzecie jak oglądają jakiś film. I filmik. Śpiewały piosenkę "Jebać miłość". W sumie to śpiewały tylko refren.
"Jebać miłość, jebać miłość, jebać miłość i naprawdę umieć wytrwać w tym".
Chciałem już wyłączyć aplikację, gdy na koncie Rafy pojawiło się kolejne zdjęcie. Leżały razem, całe zapłakane. Poczułem na policzku słoną ciecz. Dwie najbliższe mi osoby płakały przeze mnie. Nie mogłem tego znieść. Zrobiłem sobie zdjęcie i podpisałem
"Przepraszam Was. Zawsze przy mnie byli, a ja ich zraniłem. Jak widać nie jestem taki wspaniały... Przepraszam. Wróć i poskładaj mnie i mój świat w całość. Kocham Was".
Wiem, że wszyscy to zobaczą. Mam to gdzieś. Teraz muszę wszystko naprawić. Zrozumiałem dopiero teraz coś, co powinienem zrozumieć, gdy tylko zobaczyłem Rafę i Daniego.
No to mamy 52 rozdział :) Namieszałam co nie? XD Nawet tego nie planowałam, ale co tam. Mam nadzieję, że Wam się podoba :) Piszcie opinie w komach :)
wtorek, 18 sierpnia 2015
51.Będziemy.
Nasze wakacje dobiegły końca. Czas wrócić na ziemię. Wszystko się przecież kiedyś kończy. Dani wyjechał tydzień wcześniej od nas. Została tylko nasza szóstka. Neymar bardzo się starał. W sumie ja też. Chciałabym, żeby nasz związek przetrwał. Chciałabym, abyśmy tym razem zrobili to dobrze, tak jak trzeba. Z naszymi przyjaciółmi rozstaliśmy się na lotnisku. Shak z Gerim wrócili do Hiszpanii, Anto z Shak polecieli do Argentyny, a my... My lecimy do Brazylii. To była spontaniczna decyzja. Neymar bardzo stęsknił się za rodziną. Ja mam co do tego obawy. Mam znów spotkać się z jego rodzicami? Nie wiem jak. On im wybaczył i ja też muszę. Skrzywdzili tyle osób, ale każdy popełnia błędy. Każdy ma prawo te błędy naprawić. Czuję lęk przed spotkaniem z nimi. Neymar zapewniał mnie, że nawet gdyby mnie nie polubili to on ma to gdzieś. Stwierdził, że to ja byłam z nim, kiedy najbardziej tego potrzebował i jestem najważniejsza. Ale ja wiem, że ciężko by mu wtedy było.Jest przywiązany do swojej rodziny. Gdy mnie nie było chodzili wszyscy do psychologa. Zrozumieli swoje błędy i wrócili jego starzy rodzice. Tak przynajmniej mówi. Wiem, że ważne jest dla niego zdanie jego mamy. Zresztą taty też. Prawie codziennie z nimi rozmawia. Ostatnio opowiadał mi o swoim dzieciństwie. Było takie kolorowe. I tak wiem, że nie powinnam, ale mu tego zazdrościłam. Ja też codziennie rozmawiam z tatą, ale przecież mam też drugiego rodzica. Swoją mamę też kocham. Dużo o niej ostatnio myślę. Zastanawiam się czy jej nie odwiedzić. Chciałabym ją zobaczyć, porozmawiać. Z drugiej strony bardzo się boję. Strach mnie paraliżuje, gdy tylko pomyślę, że moja mama może nie chcieć ze mną rozmawiać. Opowiadałam o tym Shak i Anto na wakacjach. Obydwie były zdania, że powinnam spróbować dogadać się z mamą. "Widać, że za nią tęsknisz". Nie wiem czy aż tak to widać, ale wiem, że właśnie to czuję. Cholernie to wszystko boli. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos mojego ukochanego, który oznajmił, że lądujemy. Witaj więc brazylijska ziemio. Lęk ogarniał mnie coraz bardziej. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Wsiedliśmy do taksówki i skierowaliśmy się w stronę domu rodziców Neymara. Rodzinnego domu. Ney użył swoich znajomości i kupił z powrotem ten dom.
-Nie denerwuj się tak kotek- wyszeptał mi do ucha, a potem je przygryzł. Czułam jak się uśmiecha.
-A ty byś się nie denerwował?- zapytałam. Przez moją głowę przemknęły myśli, że Pepa znał wcześniej, niż ja, a mojej mamy w ogóle nie zna i nie sądzę by chciał to zmienić. Znów smutek zakrył moją twarz. Najważniejsza osoba w całym moim dzieciństwie po prostu mnie nie chce. Nie jestem już małą dziewczynką. Wiem, że w życiu nie mamy tego, co chcemy. Dostajemy kolejne lekcje. Nie wiem czy to los, życie czy Bóg, ale ktoś z nich wystawia nas na bardzo ciężką próbę, gdy zabiera nam osoby, które kochamy. Tak, kocham swoją mamę. Mogła mnie bić, wyzywać, pić i nie stwarzać mi prawdziwego domu. Owszem, mogła przyczynić się do moich problemów z narkotykami, policją, gangiem. Oczywiście, że to przez nią nie umiałam rozmawiać z ludźmi, bałam się miłości i nikogo do siebie nie dopuszczałam. Mimo to wszystko jest moją mamą. Kobietą, która mogła usunąć ciążę, a tego nie zrobiła. Na początku było dobrze. Dopiero potem wpadła w nałóg. Alkohol ją zniszczył. Nie trzeba umrzeć dzieciak, żeby przeżyć piekło. Mówią, że wszystko siedzi w głowie. To prawda. Jeśli myślisz, że jesteś gruba i nieatrakcyjna każdą próbę poznania cię przez chłopaka będziesz uważała jako nierealną rzecz, kiepski żart. A pewnego dnia obudzisz się w swoim łóżku jak zwykle rano, ale od razu będziesz wiedziała, że dzisiaj jest inaczej. W tym dniu zrozumiesz, że straciłaś to, co najważniejsze. Zrozumiesz, że odepchnęłaś to o czym marzyłaś przez całe życie. Ja kiedyś wycofałam się z życia. Pozwoliłam, aby strach i niepewność zawładnęły moim umysłem. Nie rób tego samego. Nie popełniaj moich błędów. Ktoś jednak wyciągnął do mnie pomocną dłoń. Sprawił, że zaczęłam na nowo ufać ludziom. Chociaż wiele razy mnie zawiódł, rozczarował to rzadko o tym pamiętam. Jego wady spostrzegam jako zalety. Przysłonił mi cały świat. Uczynił sam siebie moim światem. Nie poddał się, gdy codziennie go odpychałam. On postanowił walczyć o nas, o nasz związek, o nasze uczucie. Jestem mu za to wdzięczna. Był ze mną wtedy kiedy nikt nie chciał ze mną być. Był ze mną wtedy, kiedy byłam najgorsza. Zmieniłam się dla niego, przez niego. On również to zrobił. Zagubione dzieci? Być może. Dzisiaj już dorośliśmy. Nadal ciężko nam rozmawiać o trudnych rzeczach, o problemach, ale próbujemy. Tym razem obiecaliśmy sobie, że nie będziemy uciekać. W związku musisz ufać drugiej osobie na 100%. Co ja mówię. Na 200%, 300%... Musisz ufać bezgranicznie. Czy my tak sobie ufamy? Ja Neymarowi tak ufam. Wiem, że on mi też. Nie raz mi to udowodnił.Taksówka się zatrzymała, a ja poczułam wielką gulę w gardle. Chciałam, żeby mnie polubili. Znacie mnie i wiecie już, że nigdy tak nie było, że zawsze miałam gdzieś opinie innych ludzi o mnie. Nie tym razem. Dobrze zdaję sobie sprawę z tego jak ważni są dla mojego ukochanego jego rodzice. Wiem, że nie zostawiłby mnie, jeśli nie dogadałabym się z jego rodziną, ale chciałabym, aby był szczęśliwy. Nie mam pojęcia czego mam się spodziewać. Piłkarz zapłacił kierowcy i wysiedliśmy. Gdy tylko opuściłam samochód Neymar mnie przytulił od tyłu, a przed tym złożył na moim czole słodkiego buziaka.
-Nie martw się... Dobrze wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza... Nie ma ważniejszej osoby od ciebie kochanie... Kocham cię jak wariat kotku- wyszeptał mi wprost do ucha. Odwróciłam się do niego przodem i wpiłam się w jego usta.
-Ja ciebie też- wyszeptałam między pocałunkami. Starszy kierowca uśmiechał się miło w naszą stronę. Kiedy oderwaliśmy się od siebie usłyszeliśmy od niego radę.
-Pielęgnujcie ten wspaniały dar od Boga, którym jest wasza miłość. Drugiej takiej synu nie znajdziesz- wypowiedział te słowa, a potem chciał sięgnąć po walizkę, jednak Neymar mu na to nie pozwolił. Mnie zresztą też- Nigdy nie zwątp w jego miłość skarbeńku. Widzę jak ten chłopak na ciebie patrzy. Oddałby za ciebie życie- zwrócił się do mnie taksówkarz.
-A ja za niego- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Wiem, takie rzeczy widać. Pielęgnujcie to kochani- powiedział, po czym wsiadł do samochodu.
-Będziemy- powiedział Neymar, przytulając mnie od tyłu. Pomachaliśmy miłego staruszkowi, a klubowa 11 znowu mnie pocałowała. Nie miałam nic przeciwko temu. Czułam się coraz lepiej. Nie myślałam już o spotkaniu z jego rodzicami. Moje myśli wypełnił całkowicie on sam. Chciałam wziąć chociaż jedną walizkę, ale chłopak mi na to nie pozwolił. Pokręciłam z uśmiechem głową. Kiedy on wziął 2 i pozostałe zostawił obok bramy wjazdowej skierował się do w stronę drzwi. Szybko chwyciłam za 2 pozostałe walizki. Jednak nie dałam rady ich dwóch uciągnąć. Piłkarz odwrócił się i zostawił walizki na chodniku. Pokręcił z niedowierzaniem głową i podbiegł do mnie.
-Czemu mnie to nie dziwi?- zapytał.
-Nie dziwi cię to, że nie mogę uciągnąć tych walizek czy to że jednak próbowałam?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie, ukazując szereg białych ząbków.
-Jedno i drugie kotku- powiedział i pstryknął mnie w nos. Pocałował mnie przelotnie, a potem przerzucił przez ramię. Śmialiśmy się jak chorzy umysłowo ludzie, ale nie przeszkadzało mi to. Piłkarz traktował mnie jak księżniczkę.Chłopak zapukał do drzwi swojego rodzinnego domu. Prosiłam go, aby mnie postawił już na ziemię, ale nie był zbyt chętny do tego. Nie byłam na niego zła. Po chwili wybuchnęliśmy gromkim śmiechem. Drzwi się otworzyły, ale nie widziałam, kto w nich stoi z wiadomego powodu. Oboje cały czas się śmialiśmy. W końcu weszliśmy do środka i wtedy Brazylijczyk mnie postawił. Stałam jakieś pół metra od niego, a on w mgnieniu oka przyciągnął mnie zwinnym ruchem jednej ręki do siebie i pocałował w policzek. Przed sobą zobaczyłam mamę i tatę Neymara.
-Dzień dobry, jestem Marika- powiedziałam z uśmiechem i wyciągnęłam do nich dłoń. Chyba każdy był zdziwiony moim zachowaniem. Ja chyba trochę też- Lepiej zapomnieć nasze ostatnie spotkanie i poznać się od nowa- wyjaśniłam szybko, a mama Neya wpadła mi w ramiona i zaczęła płakać. Byłam zaskoczona jej reakcją, ale przytuliłam ją.
-Przepraszam cię za wszystko... Wiem, że robisz to dla naszego syna... Jesteś wspaniałą osobą... Dziękuję ci i przepraszam...-szlochała. Było mi jej tak szkoda. Żałowała. Każdy popełnia błędy. Ona także miała do tego prawo.
-Proszę nie płakać. Nie ma mnie pani za co przepraszać. Zaraz ja się rozpłaczę- powiedziałam z uśmiechem, ale i ze łzami w oczach.
-Zawsze płacze, gdy ktoś inny to robi- wytłumaczył Neymar. Potem przywitał mnie tata mojego ukochanego. On także mnie przepraszał i dziękował. To zupełnie inni ludzie.
-A gdzie Davi?- zapytałam w końcu.
-Właśnie gdzie Davi?- zainteresował się tata chłopca.
-Śpi- odpowiedziała nam pani Nadine- Zapraszam do środka- powiedziała, a potem objęła mnie i skierowała się do dużego, przestronnego salonu. Neymar przyszedł po chwili ze swoim tatą i z walizkami. Pokręciłam głową i poszłam pomóc babci Daviego w kuchni. Oczywiście kobieta nie chciała robić mi kłopotu, ale dla mnie była to przyjemność. Siedzieliśmy wszyscy w kuchni. Ja z panią domu przygotowywałyśmy obiad, a mężczyźni siedzieli przy wyspie kuchennej. Nagle usłyszeliśmy czyjeś kroki. Wszyscy odwrócili się w stronę skąd one dochodziły i ujrzeliśmy małego szkraba o blond włosach. Kiedy nas zobaczył na jego zaspanej twarzyczce pojawił się duży uśmiech. Szybko podleciał w moją stronę, a ja wzięłam go na ręce i obróciłam kilka razy wokół własnej osi. Mały był zachwycony. Tulił mnie i całował bez końca.
-Mnie też synu dobrze cię widzieć- zaironizował rozbawiony tą sytuacją Neymar. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Mały zeskoczył z moich rąk i pognał do taty.
-Ciebie też kocham tatusiu- zapewnił.
-Ja ciebie też brzdącu- odpowiedział maluszkowi jego tatuś. Synek postanowił pomóc nam w kuchni. Na obiad był kurczak z mleczkiem kokosowym i rodzynkami, a do tego sałatka i bataty. Pychotka. Żałowałam tylko, że nie było Rafaeli. Stęskniłam się za nią. Ona jednak nie mieszka z rodzicami. Kupiła dom dwie ulice dalej od nich. Mamy zamiar zrobić jej z Neymarem niespodziankę. Po obiedzie wzięliśmy Daviego i skierowaliśmy się do domu Brazylijki. Weszliśmy bez problemu, ponieważ drzwi były otwarte. Cichutko na paluszkach skierowaliśmy się do salonu, ale tam jej nie było. Usłyszeliśmy jej śmiech na tarasie. Tam też poszliśmy. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że...
Będę niedobra i przerwę Wam w tym momencie :) Taki raczej o niczym, ale dodałam. Przepraszam, że tak długo nie dodawałam :/ Mam nadzieję, że rozdział się podoba :) Zapraszam do komentowania :) <3
-Nie martw się... Dobrze wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza... Nie ma ważniejszej osoby od ciebie kochanie... Kocham cię jak wariat kotku- wyszeptał mi wprost do ucha. Odwróciłam się do niego przodem i wpiłam się w jego usta.
-Ja ciebie też- wyszeptałam między pocałunkami. Starszy kierowca uśmiechał się miło w naszą stronę. Kiedy oderwaliśmy się od siebie usłyszeliśmy od niego radę.
-Pielęgnujcie ten wspaniały dar od Boga, którym jest wasza miłość. Drugiej takiej synu nie znajdziesz- wypowiedział te słowa, a potem chciał sięgnąć po walizkę, jednak Neymar mu na to nie pozwolił. Mnie zresztą też- Nigdy nie zwątp w jego miłość skarbeńku. Widzę jak ten chłopak na ciebie patrzy. Oddałby za ciebie życie- zwrócił się do mnie taksówkarz.
-A ja za niego- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Wiem, takie rzeczy widać. Pielęgnujcie to kochani- powiedział, po czym wsiadł do samochodu.
-Będziemy- powiedział Neymar, przytulając mnie od tyłu. Pomachaliśmy miłego staruszkowi, a klubowa 11 znowu mnie pocałowała. Nie miałam nic przeciwko temu. Czułam się coraz lepiej. Nie myślałam już o spotkaniu z jego rodzicami. Moje myśli wypełnił całkowicie on sam. Chciałam wziąć chociaż jedną walizkę, ale chłopak mi na to nie pozwolił. Pokręciłam z uśmiechem głową. Kiedy on wziął 2 i pozostałe zostawił obok bramy wjazdowej skierował się do w stronę drzwi. Szybko chwyciłam za 2 pozostałe walizki. Jednak nie dałam rady ich dwóch uciągnąć. Piłkarz odwrócił się i zostawił walizki na chodniku. Pokręcił z niedowierzaniem głową i podbiegł do mnie.
-Czemu mnie to nie dziwi?- zapytał.
-Nie dziwi cię to, że nie mogę uciągnąć tych walizek czy to że jednak próbowałam?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie, ukazując szereg białych ząbków.
-Jedno i drugie kotku- powiedział i pstryknął mnie w nos. Pocałował mnie przelotnie, a potem przerzucił przez ramię. Śmialiśmy się jak chorzy umysłowo ludzie, ale nie przeszkadzało mi to. Piłkarz traktował mnie jak księżniczkę.Chłopak zapukał do drzwi swojego rodzinnego domu. Prosiłam go, aby mnie postawił już na ziemię, ale nie był zbyt chętny do tego. Nie byłam na niego zła. Po chwili wybuchnęliśmy gromkim śmiechem. Drzwi się otworzyły, ale nie widziałam, kto w nich stoi z wiadomego powodu. Oboje cały czas się śmialiśmy. W końcu weszliśmy do środka i wtedy Brazylijczyk mnie postawił. Stałam jakieś pół metra od niego, a on w mgnieniu oka przyciągnął mnie zwinnym ruchem jednej ręki do siebie i pocałował w policzek. Przed sobą zobaczyłam mamę i tatę Neymara.
-Dzień dobry, jestem Marika- powiedziałam z uśmiechem i wyciągnęłam do nich dłoń. Chyba każdy był zdziwiony moim zachowaniem. Ja chyba trochę też- Lepiej zapomnieć nasze ostatnie spotkanie i poznać się od nowa- wyjaśniłam szybko, a mama Neya wpadła mi w ramiona i zaczęła płakać. Byłam zaskoczona jej reakcją, ale przytuliłam ją.
-Przepraszam cię za wszystko... Wiem, że robisz to dla naszego syna... Jesteś wspaniałą osobą... Dziękuję ci i przepraszam...-szlochała. Było mi jej tak szkoda. Żałowała. Każdy popełnia błędy. Ona także miała do tego prawo.
-Proszę nie płakać. Nie ma mnie pani za co przepraszać. Zaraz ja się rozpłaczę- powiedziałam z uśmiechem, ale i ze łzami w oczach.
-Zawsze płacze, gdy ktoś inny to robi- wytłumaczył Neymar. Potem przywitał mnie tata mojego ukochanego. On także mnie przepraszał i dziękował. To zupełnie inni ludzie.
-A gdzie Davi?- zapytałam w końcu.
-Właśnie gdzie Davi?- zainteresował się tata chłopca.
-Śpi- odpowiedziała nam pani Nadine- Zapraszam do środka- powiedziała, a potem objęła mnie i skierowała się do dużego, przestronnego salonu. Neymar przyszedł po chwili ze swoim tatą i z walizkami. Pokręciłam głową i poszłam pomóc babci Daviego w kuchni. Oczywiście kobieta nie chciała robić mi kłopotu, ale dla mnie była to przyjemność. Siedzieliśmy wszyscy w kuchni. Ja z panią domu przygotowywałyśmy obiad, a mężczyźni siedzieli przy wyspie kuchennej. Nagle usłyszeliśmy czyjeś kroki. Wszyscy odwrócili się w stronę skąd one dochodziły i ujrzeliśmy małego szkraba o blond włosach. Kiedy nas zobaczył na jego zaspanej twarzyczce pojawił się duży uśmiech. Szybko podleciał w moją stronę, a ja wzięłam go na ręce i obróciłam kilka razy wokół własnej osi. Mały był zachwycony. Tulił mnie i całował bez końca.
-Mnie też synu dobrze cię widzieć- zaironizował rozbawiony tą sytuacją Neymar. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Mały zeskoczył z moich rąk i pognał do taty.
-Ciebie też kocham tatusiu- zapewnił.
-Ja ciebie też brzdącu- odpowiedział maluszkowi jego tatuś. Synek postanowił pomóc nam w kuchni. Na obiad był kurczak z mleczkiem kokosowym i rodzynkami, a do tego sałatka i bataty. Pychotka. Żałowałam tylko, że nie było Rafaeli. Stęskniłam się za nią. Ona jednak nie mieszka z rodzicami. Kupiła dom dwie ulice dalej od nich. Mamy zamiar zrobić jej z Neymarem niespodziankę. Po obiedzie wzięliśmy Daviego i skierowaliśmy się do domu Brazylijki. Weszliśmy bez problemu, ponieważ drzwi były otwarte. Cichutko na paluszkach skierowaliśmy się do salonu, ale tam jej nie było. Usłyszeliśmy jej śmiech na tarasie. Tam też poszliśmy. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że...
Będę niedobra i przerwę Wam w tym momencie :) Taki raczej o niczym, ale dodałam. Przepraszam, że tak długo nie dodawałam :/ Mam nadzieję, że rozdział się podoba :) Zapraszam do komentowania :) <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)