piątek, 9 stycznia 2015

18. Zaopiekuj się Davim.

W nocy często się budziłam. Śniło mi się, że Neya nie ma, że wszystko straciłam. Śnił mi się także Davi, którego zabierali różni ludzie. Moi przyjaciele nie odzywali się do mnie. Wszyscy obwiniali mnie za śmierć Neymara. Budziłam się cała spocona ze łzami w oczach. Raz nawet obudziłam małego bo tak krzyczałam. Przyszedł też tata i mnie uspokajał. Rano, a raczej o 4 rano wstałam szybko z łóżka i poszłam pod prysznic, potem w pośpiechu ubrałam się w to:

Napisałam szybko kartkę do taty i zostawiłam ją w jego sypialni:
"Jestem u Neya zaopiekuj się Davim- Marika".
Było mi cholernie ciężko z tymi wszystkimi myślami, które wciąż siedziały w  mojej głowie. Nic już nie miało takiego sensu jak kiedyś. Mam pewne postanowienie, co do Neya, ale to później. Męczy mnie to wszystko. Do tego boli mnie całe ciało. Blizn już nie ma. Są tylko nowe, świeże rany. Dotarłam do szpitala i poszłam pod salę, na której leżał Neymar. Po drodze zatrzymała mnie pielęgniarka, która nie mogła uwierzyć, że tutaj jestem o tak wczesnej porze. Ja sama w to nie wierzę. Nie mam pojęcia skąd to wynika, ale musiałam tu przyjść. Weszłam do tymczasowego pokoju napastnika. Spał. Nie dziwię się. Złapałam go za rękę, a po mojej twarzy znów spływały słone łzy. To moja wina. Obudził się, ale przecież nic nie pamięta. Co jeśli zawsze tak będzie? Co jeśli nie przypomni sobie kim jest Leo, Pique, ja, Pep, a co najważniejsze co będzie jak nie przypomni sobie kim jest Raf i Davi? To będzie tylko moja wina. Zaczęłam mówić do niego. Wiem, że spał, ale to samo jakoś tak wyszło. Chyba po prostu mi tego brakowało.
"Ney błagam Cię przypomnij sobie. Proszę. Wiem, że to wszystko moja wina... Nie zasługuję na ciebie, ale wiesz... Ja... Ja też Cię kocham".
Po tych słowach on się obudził.
-Przepraszam, nie chciałam Cię obudzić- powiedziałam, nie mogąc powstrzymać łez.
-Kim ty jesteś?- zapytał, a ja poczułam w sercu ukłucie- Dlaczego to miałaby być twoja wina?
-Bo... Bo ja cię... Zostawiłam cię- łkałam- Nie powinnam... Przepraszam.... 
-Chciałem się przez ciebie zabić?- zapytał, ale nie potrafiłam mu odpowiedzieć. Chciałam, ale nie mogłam. Coś jakby trzymało mnie za język. To było straszne. On nagle zmrużył oczy.
-Coś się stało? Zawołać lekarza? Ney? Co jest?- zadawałam pytania.
-Przypomniałem sobie...
-Co sobie przypomniałeś?
-Leo... Zawołaj go!- zaczął krzyczeć.
-Jest wcześnie... Na pewno jeszcze śpi- powiedziałam.
-Wyjdź stąd! Nie znam cię! Masz po niego zadzwonić!- krzyczał. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Gdzie jest mój Neymar? Gdzie się podział? Co z nami teraz będzie? Wybiegłam z sali z rykiem. Nie dość, że mnie nie poznawał to jeszcze krzyczał, nie pozwalał się dotykać... Co ja mówię. Nawet nie pozwalał, żebym z nim przebywała w jednym pokoju. To musi być straszne. Mieć taką pustkę w głowie, w sercu. Nic nie pamiętasz, nie czujesz nic do kiedyś bliskich ci osób. Lekarz wczoraj powiedział, że to się zdarza, ale co jeśli on chciał nas tylko uspokoić? Przecież nie da nam gwarancji na to, że kiedyś odzyska pamięć. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Messiego.

-Leo?- zapytałam.
 -Marika jest 4 rano- poinformował mnie.
-Chodzi o Neya- powiedziałam- Mówił, że coś sobie przypomniał i kazał po ciebie zadzwonić- wytłumaczyłam mojemu przyjacielowi.
-Zaraz będę, ale mówił co sobie konkretnie przypomniał?- zapytał.
-Nie, nie wiem o co chodzi... On nie chcę mnie widzieć- płakałam.
-Nie płacz, zaraz będę- zapewnił. Rozłączyłam się. Nie byłam w stanie już chyba z nikim gadać. Nikt sobie nie wyobrażał, co wtedy czułam. Było cholernie ciężko. Miałam odwiedzić na święta mamę, ale nie w tej sytuacji. Nie teraz. Wiem, że ona nie chciałaby mnie widzieć, ale mimo wszystko bardzo za nią tęsknie. Chciałabym wiedzieć co u niej słychać, czy jakoś daje sobie rade, co robi, czy przestała tak pić... Mam wyrzuty sumienia, że tak ją zostawiłam. Byłam wtedy na nią zła, pogubiona, nie wiedziałam co czuję, co myślę. Byłam głupim dzieckiem, które nic nie chciało zrozumieć. Niestety taka jest prawda. Odnalazłam osobę, którą pokochałam, kogoś kto mnie rozumiał. Byłam gotowa spędzić tyle czasu w samolocie, tyle godzin w pociągach, byłam gotowa na wyrzucanie z domu dosłownie na zbity pysk, na obelgi tylko dla jego szczęścia. Zmieniałam się, ale nie za bardzo mi to pasuję. Chcę być taka jak dawniej. Nie mogę teraz się poddać. Nie ma mowy, żebym tak żyła. Jestem, byłam i będę zbuntowana. Tak mają nie kochane dzieci. Wiem, że teraz mam kochanego tatę, ale mimo to czuję się cholernie samotna, smutna. Nie wiem dlaczego tak jest. Mam to co chciałam,a le niestety nie umiem się cieszyć.Dlaczego tak jest? Najwięcej radości daję mi ten mały blondyn. Reszta jest ze mną, pociesza mnie, przytula, jest po prostu obok, ale ja nie potrafię się z tego cieszyć. Właśnie Leo wymachiwał mi ręką przed twarzą?
-Czego chcesz?- zapytałam groźnie.
-Mówię do ciebie, a ty nie odpowiadałaś- oznajmił.
-Może nie chciałam- syknęłam kolejny raz.
-Marika wiem, że jest ci ciężko, ale proszę cię... Musisz zrozumieć, że to nie przez ciebie. Znam cię i wiem, że jesteś zła sama na siebie- mówił, a ja się kolejny raz rozpłakałam. 
-Nic nie wiesz... Nie wiesz co czuję, ile śpię, ile mam koszmarów, ile smutku w sercu, jak często dopada mnie samotność... Nic nie wiesz- płakałam.
-Powiedz mi w takim razie... Wtedy będę wiedział, zrozumiem- wiedziałam, że ma rację. Musiałam to komuś powiedzieć. 
-To przeze mnie... To przeze mnie mogło go już tu nie być, to przeze mnie teraz nic nie pamięta. Nie śpię, a jak już zasypiam to budzę się cała mokra i z płaczem, nie umiem opisać jak jestem samotna- on chciał mi coś powiedzieć- Nie przerywaj... Wiem, że was mam, że zawsze jesteście obok, ale czuję się jakbym była sama. Nie wiem dlaczego czuję tą cholerną pustkę w sercu- tymi słowami zakończyłam swoją wypowiedź.
-Ale ja wiem... Brakuję Ci Neya- oznajmił.
-Nie wiem... Może. Idź do niego- powiedziałam.
-Na pewno?- zapytał i mnie przytulił. Jeździł swoją ręką po mojej. Niestety odwinął mi rękaw. Zobaczył. Zobaczył moje rany.
-Co to jest?- zapytał chyba zły.
-To... to nic- uśmiechnęłam się sztucznie.
-Potrzebujesz psychologa... Marika sama sobie z tym nie poradzisz.
-Neymar tak nie uważał!- krzyknęłam.
-To on o tym wiedział?
-Nie.
-Kłamiesz- stwierdził.
-No wiedział, ale co z tego?
-Nie próbował temu zapobiec?
-Próbował.
-I co?
-I nie udało mu się.
-Ale jak?
-Kiedy z nim byłam nie musiałam tego robić, ale teraz jest zupełnie inna sytuacja... Teraz jest inaczej- powiedziałam nadal płacząc.
-Posłuchaj on chciał się zabić bo go zostawiłaś. Pomyśl czy on chciałby abyś się kaleczyła? Abyś się sama krzywdziła? Zadawała sobie ból...- po tych słowach poszedł do Neya. Nie wiedziałam co mam zrobić. Jego słowa były okrutne. Pod tym względem, że ja nadal uważałam, że on się chciał zabić przeze mnie. Wiem, że on chciał się zabić. Nie mogę tak już żyć. Nie chcę. Nie potrafię. To będzie mnie męczyło do końca życia. To poczucie winy, wyrzuty sumienia. Tego nie dało się przeżyć. 


~1,5 tygodnia później~

Dzisiaj jest wigilia. Właśnie jesteśmy u Neya. On przypomniał sobie tylko Pique i Leo. Od rozmowy z Leo, kiedy zauważył moje blizny popadłam w depresję. Nie potrafiłam nic robić. Nie chciałam wychodzić ze szpitala, myć się, przebierać ani z nikim rozmawiać. Złożyliśmy sobie wszyscy w sali numer "10" życzenia. Każdemu odpowiadałam tylko "wzajemnie". Nie widziałam sensu, aby żyć. Przeprosiłam wszystkich i poszłam do łazienki. Z kieszeni moich dresów wyjęłam żyletkę. Tak byłam na wigilii w dresach. Mówiłam, że było mi już wszystko jedno. Na ręce wyryłam wielki i głęboki napis : Neymar♥. 
Bez niego nie było sensu żyć. Straciłam już wszelką nadzieję, że odzyska pamięć, że znowu będziemy razem. Wszystko było takie puste. Nie chciałam żyć. Nie teraz. Nie po tym wszystkim. Patrzyłam jak się wykrwawiam. Nigdy jeszcze nie widziałam tyle krwi, a przecież widziałam ją chyba codziennie. Dzisiaj chciałam zasnąć i już nigdy się nie obudzić. Byłam już pół przytomna. Do łazienki wpadła Antonella.
-Marika? O Boże... Marika!- krzyczała.
-Powiedz tacie, Daviemu i Neymarowi, że bardzo ich kocham- powiedziałam ledwo słyszalnie.
-Marika! Pomocy!- zaczęła krzyczeć. Potem już nic nie słyszałam. Straciłam przytomność. Mam nadzieję, że to nareszcie koniec. Koniec tego wszystkiego. Tam na górze będzie mi lepiej.



To co śmierć głównych bohaterów? Jak podobał się 18 już rozdział :D ? Kocham was misiaki <3
Wczoraj wygraliśmy mecz 5:0 :D
Enrique bał się o swój hajs to zaczęliśmy wygrywać xd Przepraszam musiałam xd To teraz co? Atletico? Mam nadzieję, że przełamaliśmy już tą złą passę. Teraz będzie tylko lepiej :)

Visca el Barca!



                   




























23 komentarze:

  1. Nieeeeee! Nie zgadzam się na śmierć głównych bohaterów. ;(((((

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie usmiercaj ich ej :'( zacznij już jakoś wesoło :) Daj dziś kolejny plis :3 :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Żartujesz sobie ? Nie możesz ich uśmiercać, kobieto !:o:c

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale to dołuję a jednocześnie mi pomaga :) nawet czy to koniec opowiadania czy będą jeszcze kolejne rozdziały to i tak będę zadowolona Kocham to opowiadanie <33

    OdpowiedzUsuń
  5. Nawet nie waż się ich uśmiercać! :c

    OdpowiedzUsuń
  6. Nawet nie próbuj tego robić!
    Rozdział genialny! <3
    Łzy w oczach..
    Czekam na następny ;** /Zuza

    OdpowiedzUsuń
  7. Jej świetnie ci to wyszło *o* Jak ją zabijesz to ja zabije ciebie :D (Tak to jest groźba xD)

    OdpowiedzUsuń
  8. To chyba nie jest koniec opowiadania. Anto weszła w pore musiała, a Neymar sobie ją przypomni. Musi.. tak to zakończysz ten blog. A ja go kochaaaaaaaaam...<3333
    Czekam na nexta zniecierpliwiona.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ojejku to mnie mega zaskoczylas...najpierw Neymar teraz Marika :0 ale przynajmniej jest jakas akcja i jeszcze w tym momencie zakonczone. Czekam na kolejny nawet chce go juz choc to nie mozliwe ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję za zaproszenie ;) świetny blog, bo w końcu Neymar! <3 za chwilę zabiorę się za czytane od początku, bo przeczytałam ten rozdział i mi się bardzo spodobał ;)
    Informuj mnie o kolejnym rozdziale, gdybyś mogła ;)
    ps. zapraszam na kolejny rozdział ;) http://przypadkowe-szczescie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. ej ! Obiecałaś mi że ich nie zabijesz !! xd A opowiadanie jest świtne jak zawsze więc no xd.... <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Oni muszą żyć :* przeczytałam dzisiaj twój Blog od początku :* czekam na nn ;)) mam nadzieje ze pojawi się szybko ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  13. O bosz łzy mi ciekną strumieniem...
    .
    .
    .
    Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jejku FANTASTYCZNY rozdział <3 ! Dziewczyno masz talent sero :) Uwielbiam Twoje opowiadanie ;> Czekam na kolejne rozdziały i proszę dodawaj je jak najczęściej :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozdział cudowny czekam na nexta *-* w między czasie zapraszam do mnie na pierwszy rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiedy next ? :D Nie mogę się już doczekać co wydarzy się dalej <3 Proszę Cię pisz jak najszybciej :>>

    OdpowiedzUsuń
  17. Kiedy nastepny bo nie moge sie doczekac zagladam dosliwnie co chwile patrzac czy nie dodalas :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetny jak zawsze :*Zapraszam :* http://historiapewnegopilkarzyka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Kiedy nn no ej! :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Kiedy następny rozdział?
    PS:Uwielbiam Twojego bloga

    OdpowiedzUsuń
  21. Wspaniały <3 wiem że masz szkołe ale czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  22. Pierwszy raz jestem na Twoim blogu i już go uwielbiam <3 piszesz świetne rozdziały ❤ zapraszam również do mnie: www.opowiadaniaoneymarzee.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za Twój komentarz ♥