czwartek, 19 lutego 2015

32. Przepraszam.

Rano obudziłam się w dobrym humorze. Co prawda wstałam po 8, ale nie było tak źle. Rafa obudziła się zaraz po mnie. Właśnie sprawdzałam portale społecznościowe. W sumie nic ciekawego. Nagle natknęłam się na artykuł pod tytułem "Neymar nadal zakochany?". Nie wiem co mnie pokusiło, żeby to sprawdzić. Weszłam w link do strony, gdzie znajdował się artykuł. Były tam jego zdjęcia z Jessicą oraz zdjęcie jak szliśmy obok się siebie do hotelu. Pisali tam, że Neymar rzekomo rozstał się z dziewczyną dla mnie albo że dawna miłość, czyli ja znów powróciła, aby namieszać w życiu piłkarza. Nie wiedziałam czy dobrze robię, idąc z Neymarem i Davim do tego wesołego miasteczka i tak dalej. Pff... To na pewno nie był dobry pomysł. Mam nadzieję, że Ney nie powiedział jeszcze synkowi, że miałam z nimi gdzieś iść. Nie chciałabym, aby poczuł, że znowu nie dotrzymuje obietnic. Ja po prostu nie chcę nikomu niszczyć życia. Dziennikarze mają rację. Gdziekolwiek się pojawię zaraz są kłopoty. Co ja mam takiego w sobie, że nigdy u mnie w życiu nie jest normalnie? Jestem w czymś gorsza? Postanowiłam udać chorą. Wybiegłam do łazienki niby w celu zwymiotowania, ale wcale się tak nie stało. Wyszłam z łazienki z nieciekawą miną. Rafa była wystraszona i się o mnie martwiła. Wiem, że to z mojej strony nie fair, ale musiałam coś wymyślić.
-Mari skarbie... Co się stało?- dopytywała Brazylijka. Było mi trochę głupio, że ją okłamuję, ale w tej sytuacji nie miałam innego wyjścia. Samo tak wyszło.
-Nie wiem... Chyba coś mi zaszkodziło- powiedziałam smutna.
-Biedna... To zostaniesz dzisiaj w pokoju dobrze? Ja odwołam spotkanie z...- w tym momencie przerwała swoją wypowiedź i zamilkła. Coś przede mną ukrywa.
-Z?- zapytałam z lekkim uśmiechem, aby się nie zdradzić.
-No dobra powiem ci... Z Bartrą, ale nie mów nikomu  a zwłaszcza Neyowi. On go nie cierpi- zwierzyła się.
-O której miałaś się z nim spotkać?- zapytałam podekscytowana. Cieszyłam się jej szczęściem. Widać było po niej, że się zakochałam. Muszę tylko pogadać z Marcem co on do niej czuję.
-Zaraz odwołam to spotkanie i...- nie dane było jej skończyć.
-Szybko idź się szykuj  a ja pójdę się zaraz przejść to mi się może lepiej zrobi- Rafa ucieszyła się niesamowicie. Wreszcie pomyślałaś o kimś innym, niż o sobie. Pomogłam uszykować się Rafaeli. Wyglądała pięknie. Biały top z nadrukiem i jasno niebieskie szorty z wysokim stanem z brązowym paseczkiem. Nie wiedziała jednak jakie ma założyć buty. Ja na jej miejscu założyłabym zwykłe trampki, ale ona jest zupełnie inna. Ma inny styl. Pomyślałam chwilę i poradziłam jej, aby założyła brązowe rzymianki, ponieważ nie wiadomo gdzie zabiera ją Marc. Dzięki temu udało nam się pogodzić wygodę i piękno. Dziewczyna jeszcze się pomalowała. Jak dla mnie- osoby, która wcale się nie maluję... No chyba, że ma zły dzień to zrobiła zbyt mocny ten makijaż, ale i tak wyglądała ślicznie. Największy problem miała z torebką bo jak twierdziła żadna jej nie pasowała do ubioru. Chciała w końcu wyglądać perfekcyjnie.  Pożyczyłam jej czarną torebkę na złotym pasku. Nie zbyt elegancką, ale też nie taką zwykłą. Rafa dobrała jeszcze biżuterię, a potem zrobiła sobie zdjęcie, które wrzuciła na insta z dopiskiem: "Na spotkanie z przyjacielem <3 Dziękuje kochana za pomoc ;***". Przytuliłam przyjaciółkę na pożegnanie i dałam kopniaka na szczęście. Widać było, że bardzo cieszy się z tego spotkania. Uśmiech sam wkradł się na moje usta. Po jej wyjściu postanowiłam się wreszcie ubrać. Postawiłam na to, ponieważ nie miałam dzisiaj w planach nigdzie wychodzić.

Następnie swoje włosy tylko rozczesałam. Na prawdę podobał mi się mój nowy wygląd. Umyłam swoje kły, a potem twarz i ręce. Zrobiłam sobie zdjęcie na instagrama i wrzuciłam je z dopiskiem: "Nowy Brazylijski look xD". Zastanawiałam się nad zrobieniem nowego tatuażu. To byłoby ciekawe. Z każdego kraju inny tatuaż. Jeszcze pomyślimy nad tym. Zapytam się Daniego czy zna jakieś dobre studio. Liczę, że tak. Nie miałam co robić w pokoju, ale nie mogłam nigdzie wychodzić bo byłam "chora". Chyba na mózg. Włączyłam, więc telewizor i zaczęłam oglądać powtórkę meczu Real Madryt- Schalke 04 Gelsenkirchen. Ronaldo wreszcie się odblokował. Chociaż i tak nie był widoczny w tym meczu. Piękną bramkę strzelił Marcelo. Chciałabym go poznać. Wydaje się być świetnym facetem bo piłkarzem to jest na pewno. Mecz zakończył się wynikiem 2:0. Właśnie miał być wywiad z Marcelo, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Mozolnie zwlekłam się z łóżka, aby zobaczyć kto czegoś ode mnie chce. Rafa raczej jeszcze by nie wróciła. Otworzyłam ciemny prostokąt, a za progiem ujrzałam Neymara z Davim. Gorzej być nie mogło. Czemu on przyszedł z Davim? Gdyby przylazł tu sam, a jemu zrobił niespodziankę, której wcale by już nie miał... Mały rzucił mi się na ręce. Przytuliłam go na powitanie. Gestem ręki zaprosiłam piłkarza do środka.
-Gotowa?- zapytał. Cholernie się denerwowałam. Nie wiedziałam co mu powiedzieć. Miałaś przecież doskonałą wersję, że jesteś chora. Wdech, wydech i kłam. Dla ciebie to nic trudnego. Niestety, ale wcale tak nie było. Bałam się, żeby nie poznał prawdy. W końcu wzięłam się w garść.
-Chyba nie dam rady, żeby dzisiaj iść z wami- wyznałam. Widziałam jak uśmiech opuszcza małego. Natychmiast posmutniał. Było mi tak cholernie przykro, ale powtarzałam sobie, że to także dla niego. Nie mogłam i nie miałam prawa niszczyć nikomu życia ani opinii. Wystarczy już, że mnie wszyscy ludzie mają za rozkapryszoną małolatę, która do niczego się nie nadaje. 
-Dlaczego?- zapytał tym razem synek "11" Barcy. 
-Źle się czuję kochanie... Coś mi wczoraj zaszkodziło o bardzo boli mnie brzuch i głowa... Rafa mówiła, żebym się położyła wiesz... Ale obiecuję ci, że jakoś to nadrobimy- zapewniłam go, ale wiedziałam, że tak nie będzie. Przynajmniej nie z jego tatą. W sumie z nim samym też nie. Od razu gazety miały by tematy do pisania. 
-Daviś pójdziesz na chwilkę do wujka Daniego? -zapytał Neymar. Ohoo... Szykuję się jakaś pogawędka. Coś czuję, że wcale nie będzie to przyjemna rozmowa. Chłopiec chciał już wyjść, ale rzuciłam tylko, że go odprowadzę. Jego tatuś mówił coś o tym, że pokój na przeciwko czy coś... Ja jednak wolałam go tam zaprowadzić. Pożegnałam się z blondynem i wróciłam do swojego pokoju.
-O czym chcesz gadać?- nie chciałam odbyć tej rozmowy. Widziałam po jego oczach, że to nic dobrego nie przyniesie. O nie, nie, nie. Jego oczy stały się jeszcze bardziej czarne, niż zwykle. 
-Czemu go okłamujesz?- spytał wściekły. Postawiłam rżnąć głupa. Może mi się uda.
-Kogo?
-Daviego!- podniósł głos. Co ja mówię on już krzyczał- Może on ci wierzy, ale ja wiem kiedy kłamiesz! O co ci do cholery chodzi? Zachowujesz się na imprezach jak dziwka, robisz nowe tatuaże, zmieniasz wygląd i wszystkich okłamujesz!- krzyczał, a ja już dalej nie słuchałam. Stałam w miejscu, a do moich uszu docierały tylko wyzwiska. Nic nie mówiłam. To nie było do mnie podobne. To chyba zbyt wiele jak na mnie. Chciałam jak najlepiej, a wyszło jak zawsze.
-Nie masz prawa mnie oceniać- powiedziałam, tym samym mu przerywając. Nie mogłam już słuchać jaka ja to jestem beznadziejna i jaką jestem dziwką, szmatą, idiotką i tak dalej. Nie ma żadnego prawa, aby tak do mnie mówić.
-A ty nie masz prawa udawać- krzyczeliśmy oboje. Musiał nas słyszeć cały hotel.
-Zrobiłam to dla ciebie idioto i Jessici- nie mogłam się już opanować. 
-Nie zwalaj teraz na mnie i na Jess!
-Nie zwalam! Po prostu gazety piszą, że znowu ze mną jesteś i tak dalej... Nie chcę, żebyś kłócił się z dziewczyną- wyjaśniłam mu, ale to nie oznacza, że przestałam się drzeć.
-Jesteś suką, która każdego rani- nie zwracał uwagi, na moje wcześniejsze słowa. Nie rozumiałam go. Znowu zaczęłam myśleć,że mój przyjazd wszystko skomplikował. To była chyba zbyt pochopna decyzja. Prawda jest jednak taka, że nie mogłam zostać dłużej w Brazylii w Rio de Janeiro. Wcześniej, przed wyjazdem do Barcelony właśnie tu mieszkałam z Mattem. Miałam tam wiele kłopotów, ale szkoda o tym opowiadać. Zbyt długa była by to opowieść i zbyt skomplikowana.
-Może i jestem. A twoje ręka co na to powie?- zapytałam. On natychmiast przeniósł swój wzrok na rękę. Nie martwcie się... Nie miał tam nowych kresek. Miał coś gorszego. Blizny. Nie zwyczajne blizny. Miał blizny po wkłuciach. Rozumiecie prawda? 
-Nie waż się nikomu powiedzieć- syknął w moją stronę i złapał mnie za twarz. Bolało jak cholera, ale nie chciałam dać po sobie tego poznać. Zauważyłam to po przylocie tutaj. Ciekawe czy ktoś jeszcze o tym wie.
-Pomyśl o sowim synku! To są narkotyki Neymar- krzyknęłam na początku, ale potem ściszyłam głos i mówiłam nawet błagalnie. Nie chciałam by się zniszczył. On ma przecież syna. Ma dla kogo żyć. Nie może tego robić.
-Zamknij się!- krzyknął i popchnął mnie na ścianę. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Był pod wpływem. Wiedziałam o tym doskonale. Sama brałam jeszcze przed poznaniem taty. Nie rozumiałam go. Dlaczego nie może wziąć się w garść? Musi to zrobić... Nie może go zabraknąć.
-Caroline opuściła Daviego... Chcesz go jeszcze ty opuścić?- pytałam go, a on robił się coraz bardziej wściekły. Nieprawdopodobne, że z jednej, małej sprzeczki może wyniknąć coś takiego. Dlaczego wcześniej z nim nie porozmawiałam? Nie wiem. Byłam na niego obrażona. Nie chciałam go znać. Nie miałam ochoty z nim gadać. Nie myślcie jednak, że o tym nie myślałam. Jeszcze trochę i bym oszalała z tego wszystkiego.
-Nie zostawię go!- wykrzyczał mi prosto w twarz- Nie jestem tobą- dodał po chwili, a ja kolejny raz poczułam ukłucie w sercu. Nie chciałam, aby to wszystko nas znowu skłóciło, ale nie było innej opcji.
-Jeśli nie przestaniesz ćpać powiem wszystko tacie... A wtedy koniec z twoją karierą, wyślą cie na odwyk, a tam nie zobaczysz nikogo oprócz psychopatów, którym ty wcale nie jesteś... Nie będzie tam nikogo z twojej rodziny, przyjaciół, nie będzie piłki- wyliczałam. Nie wiem co ja sobie myślałam. Tak na prawdę chyba nigdy bym go nie "sprzedała".  
-Nie zrobisz tego- tylko tyle przeszło przez jego gardło. Widziałam w jego oczach ten niepokój. 
-Obiecuję ci, że to zrobię jeszcze dzisiaj jeśli nie zapiszesz się na terapię- powiedziałam pewna siebie. To chyba był mój błąd. Neymar wpadł w furię. Strącał przedmioty z szafek i kopał meble. Typowe zachowanie narkomana. Ale to określenie do niego nie pasuje. On się po prostu pogubił. Chłopak zbliżył się do mnie i wymierzył mi siarczysty policzek. Odrzuciło mnie do tyłu. Zachwiałam się i upadłam uderzając plecami o ścianę. Patrzyłam na niego, ale nic nie widziałam w jego oczach. Jego twarz była kamienna, bez uczuć... Niczego nie wyrażała. Piłkarz chciał mnie jeszcze uderzyć, ale ktoś wparował do pokoju. To Rafa i  Marc. Zaraz za nimi do pokoju weszła cała reszta. Ja nadal siedziałam na podłodze. Łzy spływały mi po policzku. Nie kontrolowałam tego. Wiedziałam, że on nie wie co robi, ale mimo to bardzo mnie to bolało. Uderzył mnie. 
-Co tu się stało?- zaczęła dopytywać się Rafaela. Neymar nie ruszał się z miejsca. to samo ja.
-Powiem mu Neymar- wyszeptałam. Każdy to usłyszał. On również. Płakałam. Bardzo cierpiałam w tamtej chwili. Piłkarz zaraz się na mnie rzucił. Odciągnął go Dani. Znowu dostałam w twarz. Zobaczyłam schowanego w kącie Davisia. Przeraziłam się, że mały to widział. Szybko się podniosłam i podeszłam do małego. Neymar krzyczał, żebym go zostawiła, ale nie mogłam. Podeszłam najpierw do taty blondyna. Wzięłam w swoją rękę jego dłoń.
-Pomogę ci... Ale Davi się teraz boi... Uspokoję go dobrze?- zapytałam spokojnie. Nadal płakałam. Wszyscy chcieli mnie od niego odciągać, ale ja musiałam mu pomóc. Nie mogłam stać spokojnie. N początku myślałam, że od czasu do czasu coś bierze, ale teraz widzę, że on jest uzależniony. Zrobił krok do przodu.
-Dzięk...- nie dane było mu skończyć bo Davi go odepchnął. Wystraszyłam się. Zabrałam jednym ruchem malca na korytarz i wtedy poczułam ból w ręce i w plecach. Mimo to wiedziałam, że muszę zając się teraz chłopcem. Naymar wbiegł na korytarz i chciał uderzyć swojego synka. To było jak zły sen. Odepchnęłam Lucce i sama dostałam. Dani i Geri trzymali swojego kolegę z drużyny. Ja sama wzięłam Daviego i poszłam z Anto i Shak do pokoju, gdzie Leo mieszkał ze swoją partnerką. Usiadłam na łóżku z Davisiem. Ręce mi się trzęsły. Uśpiłam małego i poszłam do swojego pokoju. Dziewczyny mnie powstrzymywały, ale wiedziałam, że nie mogę go zostawić. Biegły za mną. Minęło już prawie pół godziny i powinno być lepiej. Poczułam krew na czole. Dotknęłam miejsca, które mnie bolało i faktycznie ujrzałam czerwoną ciecz. Nie obchodziło mnie to. Wparowałam do pokoju i zobaczyłam chłopaków, którzy trzymali Neya. Z moich oczu nadal płynęły łzy. Chłopaki krzyczeli, abym go zostawiła, żeby mnie inni trzymali, ale ja się wyrywałam. Rzuciłam się na Neya. Przytuliłam go, a on zaczął płakać, ale odwzajemnił mój uścisk. Wszyscy się bali. To było widać. Ja też się bałam, ale nie chciałam zwracać na to uwagi. Jedyne co wtedy chciałam to mu pomóc. Potrzebował bliskiej osoby. Gdzie w takich momentach jest Jessica? Co z niej za dziewczyna... Uspokój się Marika. Może nic nie wiedziała...
-Przepraszam- powiedział Neymar nadal płacząc i mnie przytulając. Nigdy nie widziałam go jak płakał, a teraz nie mógł się uspokoić- Uderzyłem też Rafe- wyznał. Kątem oka spojrzałam na dziewczynę, która płakała. Obejmował ją Bartra. 
-Już dobrze... Rozumiem i ona też zrozumie... Uśpiłam Davisia- poinformowałam go, a on wybuchnął płaczem. W tym momencie mocniej mnie przytulił. 
-Jak ja mogłem chcieć go skrzywdzić... Jak ja mogłem was uderzyć... Wybacz mi... Ja zrobię wszystko co chcesz... Przepraszam... Wybacz mi...- powtarzał w kółko. Było mi go cholernie żal. Myślałam, że pęknie mi serce.
-Przejdziemy przez to razem- wyszeptałam. Chłopak zmęczony płaczem położył się i zasnął. Przykryłam go i wyszłam z pokoju wraz ze wszystkimi zebranymi. Nigdzie nie było mojego taty. Na szczęście. Poszłam zobaczyć co z Davim. Spał. Udałam się do pokoju Shak i Gerarda, gdzie siedzieli wszyscy, którzy byli obecni przy tej sytuacji. Weszłam nie pukając, a wszystkie oczy zwróciły się do mnie. Shakira pobiegła po apteczkę i pociągnęła mnie za rękę. Usiadłam na łóżku, a ona przemywała mi rany. 
-Może pojedziesz do szpitala?- zapytała zmartwiona Kolumbijka. Głos jej się łamał. Nie dziwię się. Ja byłam w szoku, a kiedyś sama to przeżywałam, a ona nie miała z takim czymś styczności. 
-Nie- zaprzeczyłam szybko- Nie mówcie nic tacie- powiedziałam stanowczo. 
-Ale jak? On cię pobił- podniósł głos Tello. 
-On nie był sobą... Mnie jak mnie, ale na prawdę myślisz, że uderzyłby swoje dziecko albo siostrę?- zapytałam, aby uświadomić mu, że to nie była wina Neymara.
-Marika masz całą rękę spuchniętą- wyszeptała Anto.
-To nic... Przejdzie... W stosunku do Neya zachowujcie się normalnie. Jakby nic się nie stało- rozkazałam. Faktycznie ręka mnie bolała, ale musiałam znieść ten ból. Teraz najważniejsze jest to, aby nikt nie dowiedział się o problemach Neymara. Powiem tylko Pique, Shak, Anto, Leo i Rafie. Chyba wszyscy zaczęli buczeć.
-Proszę was- powiedziałam błagalnym tonem głosu. Pogadaliśmy o tym jeszcze chwilę i została tylko wyżej wymieniona piątka. Opowiedziałam im dlaczego tak się stało. Byli przerażeni i zdziwieni. Nie mogli w to uwierzyć. Długo rozmawialiśmy i powiedziałam im co mają robić w takich sytuacjach. Ja się do tego kompletnie nie stosowałam, ale to nic... Ja to ja. Pożegnałam się z przyjaciółmi, którzy nie chętnie puścili mnie do mojego pokoju, gdzie spał Neymar. Weszłam do tego nieszczęsnego pomieszczenia i wzięłam fajki oraz koc. Udałam się na balkon. Przykryłam się kocem i płacząc, paliłam papierosy. Wyszło tak, że wypaliłam całą paczkę. Nic nie mogłam na to poradzić. Ryczałam kilkanaście godzin. Byłam na siebie zła, że nie porozmawiałam z nim wcześniej. To także moja wina. W końcu umyłam się i zobaczyłam czerwone, opuchnięte oczy, z których nadal lały się łzy. Włosy w kompletnym nie ładzie... Siniak na plecach i spuchnięty policzek. O ręce już nie wspomnę. Przy łuku brwiowym plaster. Przebrałam się i poszłam spać. Tak bym chciała powiedzieć. Rzeczywiście położyłam się do łóżka, ale cały czas płakałam. Robiłam to najciszej jak mogłam, aby nie obudzić Neymara. Usnąć udało mi się po 4 rano. 



Wita was 32 rozdział :) Smutny prawda? I zaskoczyłam was chyba troszkę co nie? Co myślicie o rozdziale? Co teraz będzie? Sytuacja się trochę skomplikowała... Czy Marika pomoże Neymarowi czy nie da rady? Jak będzie reagował Davi na ojca? A przyjaciele? Jak to wszystko wyjaśnią Pepowi?



























19 komentarzy:

  1. Popłakałam się :(( ale cudowny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O jejku :D Miałam łzy w oczach jak to czytałam...
    BOSKI
    Czekam z niecierpliwością na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ryczałam jak głupia ;(. Reakcja Mari mnie zszokowała. Rozdział F E N O M E N A L N Y <3 Już nie mogę doczekać się kolejnego :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyno doprowadziłaś mnie do łez.. Czegoś takiego się nie spodziewałam. Masz ogromny talent i łeb jak sklep żeby coś tak pięknego i zarazem dramatycznego wymyślić.
    Proszę dodaj jak najszybciej kolejną część bo umrę z niecierpliwości.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały i owszem smutaśny, ale to nic, uwielbiam jak się kłócą, a jednocześnie ich coś do siebie ciągnie ;)
    Czekam na następny ^_^

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaskoczyłaś mnie tym pobiciem i narkotykami,do Neya to nie podobne.Dobrze że Daviego nie uderzył.Ciekawe co stanie się w następnych rozdziałach.((mam na dzieje że będzie lepiej))
    Rozdział ogólny świetny,czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Miałam łzy w oczach :) myślę że się wszystko ułoży

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak mogłaś zmusić mnie do płaczu ?:o
    Świetny rozdział, ale taki smutny:'')
    Wszystko ma się ułożyć, jasne ?♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Masz ogromy talent :D Przepłakałam cały rozdział ;) Dziękuje Ci za to, jesteś najlepsza ! ❤

    OdpowiedzUsuń
  10. Może teraz Marika będzie starała się pomoc Neymarowi i tym sposobem znowu zbliżą się do siebie :D
    Rozdział cudowny <3 płakałam jak głupia hah
    Czekam na next i zapraszam do siebie ;))

    OdpowiedzUsuń
  11. Jejku ! Zajebisty ! Płacze.... <3
    JAk najszybciej next !!! Chce wiedziec co dalej ! <3
    ! Kocham !

    OdpowiedzUsuń
  12. Chyba wszystkich którzy czytali wzruszył ten rozdział ... eh co ty wymyśliłaś z tym neyem taakie pomysły ciekawe tylko co będzie dalej czy ney da sobie pomóc??? Asz tak fajnie jak się kłócą a jednocześnie zblizają się do siebie... miej natchnienie i szybko napisz nam kolejny rozdział bo napewno nie tylko ja nie mogę sie doczrkac dalszego ciagu tej historii;);*°°°

    OdpowiedzUsuń
  13. no normalnie nw co napisać po prostu fenomenalny rozdział aww... <333 :*** czekam na next :**

    OdpowiedzUsuń
  14. Popłakałam się .. Jest cudowny .. Ale proszę, żeby On z tego wyszedł .. Jesteś niesamowita !! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Powinnaś książkę pisać ..
    Bossski ...
    Kochana Marika...
    Musi mu pomóc . Nie zostawi go w potrzebie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w 100 % z tą książką :D

      Usuń
  16. Ojej.. popłakałam się niech ona mu pomoże.. to jest piękne. Jak była w stanie iść tam przytulić go i wybaczyć wszystko. Jak chce mu pomóc pomimo cierpienia.
    Jejaaaa.. niech się obudzi i niech on ją zacznie przepraszać niech pojedzie z nią na terapie zostawi Jess. I niech będą szczęśliwi.

    OdpowiedzUsuń
  17. Awwwww *_______* Rozdział wzrusza do łez :) Jesteś niesamowita, bo z nieśczęścia potrafiłaś zbudować piękną historie ;] Dziękuje Ci za to <3

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za Twój komentarz ♥